środa, 13 lutego 2013

Zabawa z drożdżami


                                                Wzięłam drożdże czarodziejskie
Rozkruszyłam w kubku białym
Znów w zachwycie bije serce
Żyją, pędzą w górę całe

Będzie ciasto ze śliwkami
Albo może stos bułeczek
Lub też pizza z pieczarkami
Myślę sobie i się cieszę

Czekam, patrzę - tyle planów
Frunie wokół mnie powietrze
To jest jeden z takich stanów
Kiedy żyję i chcę jeszcze

Piesek wokół mnie też skacze
I kot wspina się na palce
W małej kuchni dziś inaczej
W cieple mego pieca tańczę

Czemu czasem nie potrafię
Prostym życiem się ucieszyć?
Zapominam o zabawie
Aż w mgle nikną dobre rzeczy

Teraz chwilo trwaj czarowna
Dziś zamykam smutkom drzwi
Pootwieram wszystkie okna
Niech uciekną w dal złe sny...

44 komentarze:

  1. Jakie to piekne! Potrafisz, Olenko, zwykle, codzienne sprawy przekuc w zgrabny wiersz, z taka lekkoscia napisany. Cenny talent!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby i moje wypieki mi tak zgrabnie wyszły! Czekając, aż mi ciasto drożdzowe urośnie upiekłam kruche, cytrynowe ciasteczka. Prawie wszystkie juz pożarte!Zaraz wyjmuję eksperymentalne drożdżówki z pieca i zobaczymy co z nich za ptice!Zrobię fotki!:-)

      Usuń
    2. Drozdzowki wygladaja nader apetycznie.
      Nie tylko poetka, ale i kucharka znakomita! Jak smakuja?

      Usuń
    3. Nie chwaląc się, przepyszne! Mięciutkie, pulchne, ślicznie wyrosniete i chrupiace na brzegach. Wędzonką, cebulką i majerankiem pachnące. A takie proste i w sumie tanie. Aż za dobre, bo wciąz mi sie je podjadać aż dotąd chce. To i nawet na wagę nie mam ochoty zerkać, żeby sobie humoru nie psuć!
      Na wiosne wezmę sie za robotę w ogrodzie, to schudnę na pewno. A przynajmniej taką mam nadzieję!:-))

      Usuń
    4. Boje sie ciast drozdzowych, za kazdym razem wychodzi mi nalesnik. Moja mama robi ciasto drozdzowe z kruszonka z przyslowiowym palcem w... nosie, nie stara sie specjalnie i zawsze jej wychodzi cudnie wyrosniete. Stracilam serce do drozdzowego i nie robie, choc czesto mialabym ochote je zjesc.

      Usuń
    5. A u mnie na odwrót! Mama się boi piec drożdżowe ciasta a ja nie. Ja po prostu lubię eksperymentować i jak mi coś nie wyjdzie spróbować aż do skutku. A tajemnicą udanego ciasta drożdzowego jest to, by wszystkie skłądniki ciasta miały podobną temperaturę, no i zeby w domu było ciepło w czasie wyrastania.Rączki też oczywiscie mają być cieplutkie a nie zmarzniete!:-))

      Usuń
  2. Faktycznie, wiersz arcyzgrabny:))) Podziwiam, ja się boję drożdżowego i ze strachu nigdy go nie upiekłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaskółko! Nie taki diabeł straszny - też sie kiedyś bałam drożdżowego aż przestałam i okazało się, ze warto było przemóć ten lęk. Popatrz jakie ładne mi wyszły drożdżówki. I co wazniejsze - przepyszne! Właśnie je pozeramy z cezarym i Zuzią! Mniam!!!:-)))

      Usuń
  3. jakie poetycke przepisy, a te drożdzówki z boczkiem....ooo matko - to musi być przysmak ..:)

    POPROSZĘ na nie przeis i na ciasto.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę bardzo! Oto przepis na drożdżówki z boczkiem:
      Ciasto - 2 dag drozdży rozpuscić w ciepłym mleku z cukrem i maką.W kubeczku rozmieszać 2 jajka, pół szklanki oleju, pół szklanki mleka.
      Do miski wsypać około 30 dag maki, do tego łyzeczka soli i cukru. Do tego wyrośnięte drożdże i jajka z mlekiem i olejem. Wyrobić na ciasto nadające sie do wałkowania. Jak za rzadkie, to dodać mąki.
      Poczekać godzinę aż podwoi objętość. Potem rozwałkować i posmarować jajkiem. Posypac pokrojona drobno cebulka, majerankiem, pieprzem ziołowym.Ukroić kilkanaście cieniutkich plasterków boczku wędzonego albo bekonu albo podgardla albo tłustej szynki czy czegos w tym stylu. Ułozyć to na rozwałkowanym cieście. Zwinąc w wałek. Pokroic na dwucentymetrowe plastry i do pieca. Piec w temp 180 - 200 stopni przez około 20-30 minut. Voila! Smacznego!:-))

      Usuń
    2. dzięi Olga....zakupie jakiś dobry boczek to się zabieram za robotę. Mam nadzieję ze z suszonych droźdży tez wyjdzie..:)

      Usuń
    3. Powinno wyjśc z suszonych drożdzy, bo w AU tylko takich uzywałam i było wszystko OK. Daj znać, jak zrobisz, czy Ci wyszły.Cezary i Zuzia pałaszowali na wyścigi. Będę musiała częściej robić takie drożdzówki i dogadzać moim łasuchom!:-))

      Usuń
  4. No i narobiłaś mi smaku. Teraz zamiast posiedzieć wygodnie i zażyć należnego lenistwa, będę do późna piec ciasteczka.
    Dziękuję.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale za to jak pieknie w domu od tych wypieków pachnie! I jaka satysfakcja, jak sie uda! A miny zachwyconej rodziny, to najlepsza nagroda za trud i poświecenie! A poleniuchowac zawsze sie zdązy!
      Pozdrowienia z pachnacej ciastem górskiej samotni!:-))

      Usuń
  5. Potrafisz, Olgo robić z człowiekiem, co chcesz.Wzięłam jak wierszowałaś i z tego wszystkiego powstało coś fajnego, bo ciastka z BOCZKIEM!!! Przecież o czymś takim w ogóle nie chciałam nawet pomyśleć, a co dopiero zrobić.Dziękuję, serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobry wieczór, Dobrochno! Faktycznie ciastka z boczkiem warte są grzechu! Cały dom pachnie i brzuchy pełne a miny błogie!Ale na jutro też coś zostało, więc problem ze śniadaniem z głowy!
      Pozdrowienia od łakomczucha niepoprawnego!:-))

      Usuń
  6. Mhmmm, ale bym się wgryzła w te cebulaczki :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To do dzieła, babo droga! Jutro też jest przecie dzień! I cosik tam w brzuszku na pewno zaburczy a w głowie zafurczy. Rachu ciachu, półtorej godziny roboty i będą gorące oraz tanie smakołyki dla domowych łakomczuszków!
      Pozdrowienia!

      Usuń
  7. No fajnie, a gdzie przepisy na cytrynowe. Wyszły nad podziw apetyczne. Pycha. Nieśmiało poproszę o przepis, może wskoczyłyby do mojej diety ?
    Fajnie dzisiaj u Ciebie Olgo- po domowemu.
    Dzięki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówisz, masz! Oto przepis:
      Pół kostki margaryny, szklanka cukru, jajko, pół szklanki kefiru, starta skórka z cytryny i troszkę olejku cytrynowego, łyzeczka proszku do pieczenia,szczypta soli,ok. 30 dag mąki.
      (Ja robię wszystko zawsze na oko a wiec ilosc mąki moze być inna. Chodzi o to by ciasto dało sie rozwałkować.)
      Wyrobione ciasto wędruje na pół godziny do lodówki. W tym czasie rozgrzewasz piekarnik do ok. 200 stopni.
      Na blachę kładziesz papier do pieczenia.Niezbyt cienko rozwałkowujesz ciasto (ok 1 centymetr grubości) i kieliszkiem wykrawasz krązki.Pieczesz około 20 minut.Ciastka bardzo rosną i są mieciutkie w środku a na wierzchu chrupiące.
      Nie wiem, czy pasują do Twojej diety. Pewnie nie bardzo ze względu na cukier.
      Cieszę sie Zofijanko, że podoba Ci sie dzisiaj ta domowa atmosfera u mnie!:-)

      Usuń
    2. Cukier pominę,margarynę zastąpię masłem lub olejem, a makę pszenna- maką orkiszową i gotowe. Dzięki.
      Podoba się, podoba.
      Zaraz przepiszę.

      Usuń
    3. Jesli lubisz takie wytrawne ciasteczka, to powinno być OK. A może chociaż odrobinę miodu dodasz? Czy też jest zakazany w Twojej diecie?

      Usuń
    4. Miód jest.
      Myślę, że bez cukru będą równie smaczne.

      Usuń
    5. A czy zamiast olejku może być sok z cytryny ?

      Usuń
    6. Zofijanko! Z miodem moga być jeszcze lepsze, bo będą miały głębszy aromat!:-)

      Usuń
    7. Mireczko! Tu chodzi o zapach cytrynowy, a nie o kwaśny smak. Ale możesz poeksperymentować i kapnąc też trochę soku. Na pewno nie zaszkodzi!:-)

      Usuń
    8. A widzisz, nie pomyślałam :))

      Usuń
    9. Można zrobić lukier z sokiem cytrynowym i ciastka będą jeszcze lepsze,bo słodsze!:-))

      Usuń
  8. I to mi sie podoba, smacznie, poetycko i tak domowo:) Z przepisow chetnie skorzystam, a raczej moj p. , bo on jest ten od pieczenia ciast i smakolykow.
    Ja raczej jestem, ta od obiadow i surowek.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie Cezary jest specem od gołąbków,galarety, kapusty z boczkiem i tego typu treściwych dań. Ja bardziej szaleję z eksperymentami kulinarnymi,z wypiekami, sałatkami i zupami!
      Najważniejsze, ze i Wy i my lubimy robić cos w kuchni a nie zostawiamy tego na głowie tylko jednej osoby. Jak razem to razem, prawda?
      Całusy serdeczne zasyłam!:-))

      Usuń
  9. I Ty się, Olgo, boisz bezy? Skoro pieczesz drożdżowe, to dasz radę wszystkiemu.
    Masz wielki, cenny telent. Wiersz cudownie lekki i gładko płynący :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aneczko! Ilekroć próbowałam piec bezę wychodził mi dziwaczny, bardzo słodki naleśnik. Nie wiem, co robie źle, ale mi beza zawsze klapnie!Ale nie popuszczę bezie i nie raz jeszcze wezmę sie z nią za bary, bo marzy mi sie domowej roboty Pavlova jedzona latem w ogrodzie i popijana winkiem również domowej roboty...Mniam!:-))

      Usuń
  10. Byłam w dzień, wiersz przeczytałam.
    Pomyślałam ... jak Ona pięknie pisze o takich zwykłych, codziennych sprawach jak pieczenie ciasta.
    Teraz zajrzałam ponownie,chciałam komentarz zostawić, a tu masz babo , placek jak malowany :))gdzie tam dwa placki !!!
    Raz w życiu upiekłam drożdżowe, nawet koło niego nie leżało :)zjadłam bo jeszcze kur nie mieliśmy :)
    A tu wszyscy mi mówią, że łatwiejszego ciasta nie ma. A mi się śni po nocach - no prawie- takie drożdżowe z dużą ilością kruszonki !!!
    Tak pięknie Olgo to opisałaś i pokazałaś i potem jeszcze smaka narobiłaś, że chyba się skuszę.
    O matko sama siebie nie poznaję, dzięki blogom zaczęłam szydełkiem wymachiwać teraz dzięki Tobie zacznę piec.
    Chyba świat szaleje a ja razem z nim :)))
    Całuski z zasypanej wsi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzień dobry pracowita i twórcza kobieto!Rzeczywiście z blogów można nauczyc sie cudów-niewidów. Tyle kreatywnych ludzi jest w tej cyberprzestrzeni.Tyle mają zapału i świetnych pomysłów, że naprawdę potrafią tym zarażać.
      A ciasto drożdzowe, moim zdaniem, jest jak pszczoła: jak sie jej boisz, to wyczuwa ten lęk i ma ochotę ukąsić, a jak siedzisz spokojnie i przygladasz sie zyczliwie, to nie robi nic złego i z spokojnie przysiada na kwiatku, nie robiąc krzywdy człowiekowi.A w końcu drożdże to też zywa istota. Nikt chyba jeszcze nie badał ich tajemnego zycia uczuciowego!:-))
      Nie ma sie co bać, tylko próbować aż do skutku!Nie święci garnki lepią!
      U nas dzisiaj odwilż i mżawka. A mgła coraz gęstsza i gęstsza. Dobrze w taki czas w domku posiedzieć, cosik poczytać, słodkości jakichś podjeść i fajnej muzyki poczytać.
      I zapomniałabym - z pieskiem, albo jak w Twoim przypadku, z pieskami sie powygłupiać, pobawić, przytulic sie do tych ciepłych puszystości...
      Uściski gorące zasyłam i pogodne usmiechy!:-)))

      Usuń
  11. Ale cuda porobiłaś! A z Twoich komentarzy aż bije entuzjazm i radosna energia.
    Melancholija chyba poszła się przespać na zapiecku:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie melancholia pospołu z nostalgią przytuliły sie do siebie i chrapią smacznie pod pierzynką spokoju. Jednak to moje bliskie krewne i niekiedy przychodzą na długie,smętne pogaduszki o życiu...
      A póki co króluje usmiech, entuzjazm i lekkość na duszy. Tańczą sobie w rytmie flamenco!:-))

      Usuń
  12. Nie moge się chyba bardziej z Tobą zgodzić, że pieczenie i obserwowanie tej całej magii wyrsstania jest jedną z większych przyjemnostek w życiu :) after all it's the little things in life that makes everyday extraordinary!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to Justynko! Czasami proste rzeczy mają największą moc i sprawiają, że świat staje sie niezwykły, optymistyczny i pełen życia.A zabawy w kuchni są jak radosna magia. Potrafią nadać żywych kolorów codzienności i ocieplić duszę.
      Uściski ciepłe zasyłam!:-))

      Usuń
  13. Dla mnie to są rzeczy czarodziejskie, garść mąki, woda i powstaje żywe - zaczyn;
    odrobina mleka, mąki, cukru i drożdży i już rośnie; potem przy ciepłym kominku wyrasta kształtny bochen chleba, albo słodkie ciasto drożdżowe, albo buły ... cóż może być lepszego nad własnoręcznie wyrobione i upieczone ciasto; a jeszcze jak domownicy pochwalą, to puchnę z dumy, jak na drożdżach; pozdrawiam serdecznie, Olgo, kolejną, Pozytywnie Zakręconą Domowymi Wypiekami

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, dla mnie też to są cudowne, domowe czary! I za każdym razie to oczekiwanie pewne niepewnosci: wyjdzie czy nie wyjdzie? A potem sam zapach, dobiegający z pieca mówi, że jednak wyszło! I na pewno jest przepyszne, aż doczekać sie trudno! Takie z nas czarodziejki ogniska domowego, władające dobrą, pozyteczna, życzliwą domownikom i zwierzyńcowi magią!
      To, co ze sklepu przynioesione nie umywa sie po prostu. A zresztą, nie wiadomo co tam jest w składzie. Zrobisz coś sama w domu, to wiesz najlepiej. A rodzina zachwycona i niecierpliwa tylko drepcze i cichcem jeszcze gorące podjada...
      Pozdrowienia zasyłam ciepłe i domowe!:-))

      Usuń
  14. Jaki smakowity wiersz i pyszności na talerzach Ślinka leci na sam widok. Prawdziwy dom kiedy drożdżowym ciastem pachnie wkoło. Az na sercu robi się wesoło i nie tylko domownicy są radośni ale inni co czytają to się uśmiechają.
    Oleńko dzisiaj wysłałam tomik. Buziaczki zostawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na tomik będę czekać z niecierpliwością! To będzie duze przeżycie ,mieć go w rękach i dotykać stronic z Twoimi wierszami!
      A drożdżówki z boczkiem oraz ciastka cytrynowe już pozarte! Trzeba by cos nowego wyczarować, żeby dzień Świętego Walentego należycie świetować!
      Ucałowania ciepłe zasyłam Ci Alinko!:-))

      Usuń
  15. A mogę wpaść na te delicje. Wiersz super.

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk fajka film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty las lato legenda lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieśni pieśń piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spontaniczność spotkanie stado strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost