Kulinarne wierszydełka

                                                            Zabawa z drożdżami

                                                 Wzięłam drożdże czarodziejskie
Rozkruszyłam w kubku białym
Znów w zachwycie bije serce
Żyją, pędzą w górę całe

Będzie ciasto ze śliwkami
Albo może stos bułeczek
Lub też pizza z pieczarkami
Myślę sobie i się cieszę

Czekam, patrzę - tyle planów
Frunie wokół mnie powietrze
To jest jeden z takich stanów
Kiedy żyję i chcę jeszcze

Piesek wokół mnie też skacze
I kot wspina się na palce
W małej kuchni dziś inaczej
W cieple mego pieca tańczę

Czemu czasem nie potrafię
Prostym życiem się ucieszyć?
Zapominam o zabawie
Aż w mgle nikną dobre rzeczy

Teraz chwilo trwaj czarowna
Dziś zamykam smutkom drzwi
Pootwieram wszystkie okna
Niech uciekną w dal złe sny...

 Wodzianka

Gdy na dworze szaroburo
Kiedy marzną noski, rączki
Jest lekarstwo przeciw chmurom
Jest rozgrzewka na bolączki

Oto prosta zupa – bieda
Gdy w lodówce całkiem pusto
Najwspanialsza zupa z chleba
Która sprosta wszelkim gustom

Czerstwy chlebek kroisz w kostkę
Na patelni smażysz grzanki
Możesz je okrasić boczkiem
Przypiec razem chrupkie skwarki

Jeśli dania jarskie wolisz
 Użyj masła czy oleju
Jeszcze taniej zupkę zrobisz
I się najesz panie dzieju!

Teraz wodę wstaw w czajniku
Niechaj będzie całkiem wrząca
Czosnku ząbków skrój bez liku
Zupka winna być pachnąca!

Wreszcie bierzesz duży talerz
Na dno sypiesz czosnku, soli
Kilka kropel maggi kapiesz
Albo pieprzu, jeśli wolisz

Potem grzanki przypieczone
Na ten talerz sypiesz szczodrze
Na to wrzącą lejesz wodę
Wszystko razem mieszasz dobrze

I gotowe! Jesz z rozkoszą
I ze smakiem chrupiesz grzanki
Aromaty się unoszą
Twojej zupy cud – wodzianki

A gdzie chmury i nostalgie?
Przepędzone jak baranki
Wylizujesz talerz ładnie
Chcąc magicznej znów wodzianki…

Trójkąciki z makiem

Piszę, słucham ballad, w tle ciche rozmowy 
Nagle mi przychodzi ten pomysł do głowy
Że coś bym przegryzła, ruszyła szczękami
Objadła się pysznymi z makiem ciasteczkami

   Biegnę do spiżarni - tam pewna szafeczka

Niecierpliwie zerkam - bo śliczna puszeczka
Skrywa w sobie chrupkości moje ulubione
I patrzę - o zgrozo! - ciasteczka zjedzone!

   Ktoś mi się tu dobrał i wyjadł zapasy
Co to je trzymałam na najgorsze czasy!
Ten turkuć podjadek nic mi nie zostawił
No więc w cukiernika muszę się zabawić

   I zaraz upiekę coś bardzo dobrego
Biorę mąkę, masło, dwa żółtka do tego
Trochę sody, cukru, śmietany i soli
Ugniatam już ciasto na ciasteczka Oli

Oj! Bym zapomniała! - by ładniej pachniało
Olejku z migdałów dodać by się zdało 
I do środka ciasta zagnieść maku sporo
Z nim ciastka innego wnet smaku nabiorą


   Potem to wałkuję na cieniutki placek
Nożykiem na cieście trójkąciki znaczę
Układam na blasze, makiem posypuję
Złocą się już w piecu, zapach boski czuję


   No i już gotowe, bo pieką się krótko
Gorące, chrupiące na tacę szybciutko
Zlatują się wszyscy, jak ptaki do ziarna
Kuchnia świergotliwa, pachnąca i gwarna

   Trójkąciki z makiem chrupiemy ze smakiem!!!


***
 
Winogradzik

 Kiedy wiosna już za płotem
Kiedy ciepło gładzi lica
Nie odkładaj już na potem
Odchudzania i odżycia


Spójrz do lustra na kobietę
Której zimą ciut przybyło
Czas wprowadzić nową dietę
By Ci z sobą było miło

Proponuję jeść sałatki
Są pożywne, zdrowe, pyszne
Nie ma w nich chemicznej wkładki
Nie są także kaloryczne

Dzisiaj Ola paniom radzi
By buraczki pokochały
I by jadły winogradzik
I wraz z nim się odchudzały

Winogradzik to sałatka
I na Litwie ją jadano
Przepis znam od mego dziadka
Przyrządzałam ją wraz z mamą

Najpierw gotuj więc buraki
Niechaj będą całkiem miękkie
Potem uwarz też ziemniaki
Niech w mundurkach skaczą pięknie

A w tym czasie weź kapustę
Spływającą kwaśnym sokiem
I w naczynie jakieś puste
Włóż dwie garści jej z chlupotem

Jeśli masz z kapustą problem
To ogórków daj kwaszonych
Byle były twarde, dobre
Stworzą smaczek upragniony

Pokrój drobno też cebulę
Do kapusty wsyp ją zgrabnie
Dodaj pieprzu, bo w ogóle
Ma być kwaśno i pikantnie

Teraz w kostkę skrój buraczki
Niech do miski fruną sobie
Potem na to też ziemniaczki
Kolorowo i ozdobnie

Pięknie zmieszaj wszystko z misek
I do smaku dodaj soli
Wlej oliwy kilka łyżek
Albo więcej, jak kto woli

Voila! I już gotowy
Winogradzik jak marzenie
Barwny, kwaskowaty, zdrowy
  I pożywny jest szalenie

Na obiadek bardzo chętnie
Zajadano go na Litwie
Na przednówku było biednie
Babcia więc rządziła sprytnie

Bo ziemniaki były stale
I kapusta się kisiła
Mięsa nie potrzeba wcale
Żeby w mięśniach była siła

Dzieci jadły winogradzik
I tryskały szczęściem, zdrowiem
Potem biegły skocznie w sadzik
By się bawić – jak? – nie powiem!

Gdy chcesz zgrabną być panienką
I jak łania skoki sadzić
Winogradzik szykuj prędko
Winogradzik nie zawadzi!


Ballada o żytnim chlebie




Zapach chleba z dzieciństwa, smak bułek z piekarni
Nieporównywalny do tego, co dzisiaj
Świat nas teraz chemią i złudzeniem karmi
Dając nam namiastki bez prawdy i życia

Trzeba pość do młyna po mąkę prawdziwą
Żytnią, czystą, świeżą, bez żadnych sztuczności
Zrobić sobie zakwas by odwieczną siłą
Uniósł potem ciasto mocą swej miłości

Potem wziąć trza miskę, mąki wsypać kilo
Dodać otrąb, soli, chlup w mąkę zakwasie
Wody ciepłej dodać, wymieszać aż miło!
Ciepłe dłonie nurzać w tej żyjącej masie

Dolać ciut oleju, słonecznego lśnienia
I wytrwale miesić, dłoń z ciastem się skleja
Nucić pieśń z dzieciństwa, przywołać wspomnienia
Chleb to wszystko słyszy i puchnie z wrażenia

Potem go zostawić żeby wyrósł w ciszy
W ciepłym, dobrym miejscu, od przeciągów z dala
Chodzić na paluszkach, bo on wszystko słyszy
Brzydkie słowa mogą duszę jego skalać

A po dwóch godzinach wziąć go na stolnicę
I znowu popieścić, pomasować mocno
Następnie odstawić go w znajomą misę
Cierpliwie się cieszyć, że marzenia rosną

A tak przed wieczorem, gdy już urósł pięknie
Smarujesz brytfankę błyszczącym olejem
Posypujesz szczodrze otrębami wnętrze
I po raz ostatni rośnięcie się dzieje

Znowu mu jest ciepło, bezpiecznie w foremce
Rozrasta się w boki, pcha się wciąż ku górze
I bije w nim wdzięczne, proste chleba serce
Które śpiewa czule z Twoim sercem w chórze

Wreszcie myk do pieca mocno nagrzanego
Niech się chlebek piecze aż do zrumienienia
A Ty czujesz zapach chleba prawdziwego
W domu teraz pachnie, jak w dawnych wspomnieniach

A gdy upieczony staje w pełnym blasku
Złocisty, gorący, popękany z wierzchu
Czujesz proste szczęście niewinnego czasu
I znów masz lat naście, szczęście gra o zmierzchu

Nocą sny masz piękne, chlebowe marzenia
O prostym śniadaniu, o zdrowiu,młodości
Wstajesz niecierpliwie, żądna ukrojenia
Pierwszej kromki chleba, sekretu wolności…


Zupa czerwcowa




Gdy symfonia zieloności
Brzmi jak hymn ku chwale czerwca
W letniej kuchni niech zagości
Danie z potrzeb twego serca

Wszak w nim także jest zielono
Jesteś częścią tej przyrody
Myśli ci ochotą płoną
Do spacerów i swobody

Aby siłę mieć i polot
Szybko, łatwo coś zgotować
Zbierz zielonych warzyw sporo
Zupa będzie z nich czerwcowa

Liści rzodkwi weź bez liku
Wkrój koperku i szczypiorku
Dużo czosnku i lubczyku
Niechaj tańczą w wody wrzątku

Wrzuć masełka tam orzeszek
Posól, gotuj do miękkości
Lanych klusek zrób kubeczek
Niech się żółcą w zieloności

Zupy gęstej zjedz z lubością
Nie przytyjesz ani ździebka
Z nową mocą i radością
W szmaragdowość biegnij lekka!
 
 
Swojskie grzańce
 

Ręce pachną mi piecem, właśnie zatańczył ogień

Zaraz się dom rozgrzeje i ja poczuję żar w sobie

Już czuję, to smalec z pieprzem i czosnek nań szczodrze kroję

Ty obok tak samo czosnkowy, w bambosze odziany jak moje

Parują wspomnienia w sercach, a w kubkach lśni grzaniec bzowy

Na zewnątrz drzewa sczerniałe, wieczór mroźnie zimowy

W domowe ciepło wtuleni, na bakier zupełnie z czasem

W chrapanie psów zasłuchani zjadamy chlebek ze smalcem

I wszystko się zdaje jak dawniej, od zła oddzielone, bezpieczne

Wystarczy drewna dołożyć, snuć wspólne myśli serdeczne

A ręce nam pachną piecem, popiołem zmieszanym z pragnieniem

By trwała ta dobra chwila, nasze spokojne istnienie…

 

 Melodyjne nalewki

Zimny wiatr wieje kolejny dzień
Miota liśćmi, gałęzie gnie
Więc rozpal piec i skosztuj nalewki
To rozgrzeje duszę i krew
Lśni w karafce tęczowy blask
Z pigwy, głogu, wiśni i róż
Ucieka chłód, nie śpieszy się czas
Znika troska, złych wspomnień kurz
Deszcz o szyby tłucze się w mgle
A w kominie coś tęsknie łka
Więc rozpal piec i skosztuj nalewki
Co melodią serdeczną gra
Lśni w karafce tęczowy blask
Z malin, jeżyn, miodu i bzu
Ucieka chłód, nie śpieszy się czas
Znika troska i wierny ból
Śpiewa skrami jesienny piec
Kaloryfer nuci coś w tle
Za oknem groźna wichura dmie
A Ty tęczę masz tutaj w szkle
Lśni w karafce słoneczny blask
Z tarnin, sosny, cytryny, ziół
Ucieka chłód, nie śpieszy się czas
I nie trzeba więcej już słów…

Ciasteczkowy dzień…

 

Gdy na dworze deszcz i cień

U mnie ciasteczkowy dzień

Gdy się w kąty wkrada smutek

Gram na słodką, wonną nutę

Kiedy złość czy kłótnia w tle

Mnie się czarów w kuchni chce

Które by cień rozjaśniły

I zmartwienia oddaliły

Kruche ciastka  - przyjaciele

W dzień powszedni i w niedzielę

Kruche ciastka kokosowe

Takie dobre – choć niezdrowe

Życie całe to huśtawka

Carpe diem więc – piecz ciastka!

 

Masło, cukier wraz z kokosem

Jajka, kubek mąki spory

Potem do pieczenia proszek

I olejek waniliowy

Wszystko mieszam, szybko gniotę

Teraz wałek toczę z ciasta

Do lodówki wkładam  - basta!

Mus napalić w piecu wreszcie

Niech hajcuje się potężnie

Pergaminu płat na blachę

Teraz czas się zająć ciachem!

Wnet wałkuję je na desce

Robiąc szybko to, lecz z sercem

Kółka zgrabne już wykrawam

I na blasze je układam

Hop do pieca oczywiście

Niech rumienią się złociście

 

Pachnie w kuchni, w domu, w sieni

Ciasteczkowy czar w przestrzeni

Magia w domu się rozsiada

Deszcz za oknem? – A niech pada!

Gdzieś znikają smutki w mgle

Gdy się chrupać ciastka chce!

W ciasteczkowym raju trwaj

Chociaż tyle sobie daj

Kruche ciastka  - przyjaciele

W dzień powszedni i w niedzielę

Kruche ciastka kokosowe

Takie dobre – choć niezdrowe

Życie całe to huśtawka

Carpe diem więc – piecz ciastka!

(Rymy częstochowskie składaj

Jeśli duszy to pomaga…)


4 komentarze:

  1. Jakie urocze i smakowite wierszydełka. I potrawy nęcące dla nowo nawróconej jaroszki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuję Krystynko!My też od kilku miesięcy jarosze, znacznie lepiej sie z tym sposobem zywienia czujący i nie tyjący, jak na razie...A te potrawy wierszowane wciąz na czasie - zwłąszcza winogradzik, prosty, zdrowy i tani!:-))

      Usuń
  2. I winogradzik i wodzianka i chrupiące, makowe trójkąciki - same mecyje, w sam raz na zimowe, ciemne dni i na przedwiośnie.
    Dziś mi się zachciało kulinarnie i delikatnie. Dziękuję Olu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wszystko proste, smaczne i tanie potrawy. A jak robiąc je cos się jeszcze nuci, podspiewuje albo wiersze szepcze, to wszystko jeszcze lepiej smakuje potem. To taka prosta magia.I działa!
      Dziekuje Krysiu, że wpadasz tu i inspirujesz sie tymi wierszydełkami!:-))*

      Usuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia agrest apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór cenzura Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk eutanazja fajka fantazja film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm ideologia II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja kiełbasa klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty kwiecień las lato legenda lektura lęk lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieski pieśni pieśń piękno piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spokój spontaniczność spotkanie stado starość strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście szerszeń śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wiatr wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost