Jakiś czas temu Hanka C. poleciła mi w jednym z komentarzy popularną na YT piosenkę japońską pt. "Mori No Chiisana Restaurant"(śpiewa Aoi Teshima). Spodobała mi się jej słodka, wpadająca natychmiast w ucho melodia, kojarząca się z dawnymi piosenkami dla dzieci, z dobranockami i teatrzykami lalkowymi. Do pozytywnego wrażenia dołożył się takze niezwykle przyjemny i delikatny głos japońskiej piosenkarki. Można by jej słuchać i słuchać...Zaciekawiłam się od razu tekstem owej piosenki, bowiem zawsze tekst ma dla mnie tak samo ważne znaczenie, jak melodia. Przetłumaczyłam go sobie translatorem i ze zdziwieniem odkryłam, że opowiada on o duszach po śmierci. O tym, że idąc leśną ścieżką za toczącym się po niej żołędziem docierają do ukrytego gdzieś w gąszczu małego, ale charakterystycznego budynku, w którym mieści się leśna restauracja oferująca w swym menu najwpanialsze smakołyki. Gromadnemu biesiadowaniu nie towarzyszy tam smutek, żal i tęsknota. To nie ponura stypa w naszym zwyczajnym rozumieniu. Uczestniczące w wykwintnym i obfitym posiłku dusze nie martwią się niczym i po prostu cieszą sie tym, co mają na talerzu. Radują sie tym, co jest, nie płacząc za tym, co zostało za nimi...Posłuchajcie tej piosenki. Prawda, że wprawia w pogodny nastrój nawet wówczas, gdy już wie się o czym opowiada? Co więcej, przeczytawszy komentarze po nią na YT dowiedziałam się, że wiele osób czerpie z niej pociechę, bo wyobrażają sobie, że ich ukochani zmarli nie cierpią już tylko po prostu radują się gościną w przytulnej, leśnej restauracji, gdzie jedzą ostatni posiłek przed wyruszeniem w zaświaty...
Zafascynowana i zaintrygowana tym jakze odmiennym od kultury europejskiej podejściem do zagadnienia śmierci poczytałam więcej na ten temat. I dowiedziałam się, iż Japończycy najczęściej nie płaczą po śmierci kogoś bliskiego (a przynajmniej zazwyczaj nie robią tego otwarcie). Dla nich bowiem śmierć jest koniecznym zwieńczeniem życia, jego nieodłączną częścią, przeciw której nie należy się buntować ani tym bardziej rozpaczać. To przecież przychodzi tak naturalnie jak zima po jesieni. Tak jest i tak będzie zawsze. Czy drzewo biada nad utratą swych liści? Nie. Ono wie, że taka jest kolej losu. Wie też, że to, co wydaje się całkiem umarłe przeistacza się w coś innego, a choć my tego nie dostrzegamy, to gdzieś nadal trwa a o ile nie zrobiło się na ziemi niczego złego, to i w zaświatach nie stanie mu się krzywda a wręcz przeciwnie...
Ciekawych wiadomości na ten temat dostarczył mi m.in. portal histmag.org. Znalazłam tam obszerny artykuł na temat znaczenia śmierci w Japonii oraz zwyczajów z nią zwiazanych. Jeśli mielibyście ochotę tam zajrzeć, to tu podaję linka: https://histmag.org/Przekraczajac-rzeke-Sanzu-smierc-i-zaswiaty-w-kulturze-japonskiej-23220
Niedawno przypomniałam sobie o owej piosence, posłuchałam jej znowu i jak to bywa moim zwyczajem, napisałam polskie słowa pasujące do tej nostalgiczno - słodkiej, japońskiej melodii a potem zaśpiewałam ją i nagrałam. Jak mi to wyszło? W sumie to nieważne. Ważne jest wg. mego mniemania to, że samo pisanie oraz śpiewanie uspokoiło, wprawiło mnie w dobry nastrój i dało oderwanie od natrętnych trosk. A bardzo potrzebuję teraz takiego spokoju i oderwania... Śpiewając doznałam odczucia jakbym magicznie przeniosła się w czasie do beztroskich dni dzieciństwa, gdy na wycieczce do lasu tatuś karmił mnie poziomkami i jagodami a ja biegałam za nim i roześmiana, rozdziawiałam usmarowaną owocami buzię i niby wiecznie głodny pisklak wołałam, że chcę jeszcze i jeszcze...Posłuchajcie proszę sami tej piosenki i jeśli nabierzecie ochoty także pośpiewajcie. Poniżej zamieszczam słowa oraz link do podkładu muzycznego karaoke...
Leśny bar...
znów w dal mknie złoty żołądź, toczy się we mgle
pewnie wskaże mi bar leśny, co gdzieś skrywa się
dążą zewsząd tu dusze z tylu różnych stron
puste mają kieszenie, w dali został dom
to apetyt je tak wiedzie by ostatni raz
zjeść najlepsze delicje, które zrodził las
a ptaszek na gałęzi wyśpiewuje coś
zaśpiewam z tym ptaszkiem na cały głos
blaszany dach baru karminowo lśni
kiedyś już go napotkałam, pewnie mi się śnił
ze środka dolatuje rozmów miły gwar
a zapachy upojne niosą się hen w dal
od prawej do lewej w barze rośnie tłum
choć dużo miejsc wolnych czeka jeszcze tu
lecz żołądź znów wiedzie nowych gości dwóch
starczy z jagód kompotu, zupy starczy z mchu
turu tum tum tum, turu tum...
las mgłą się opatula i nadciąga sen
to uczta ostatnia, wszystko zatem zjem
i wreszcie w łożu z liści się położę gdzieś
a ptaszek mi zanuci na dobranoc pieśń
cichnie słodka melodia, to spoczynku czas
bar podwoje przymyka i zasypia las...
Na śmierć zatem można patrzeć przeróżnie. Wszystko zależy od kultury i tradycji w jakiej zostaliśmy wychowani albo od tego w co wierzymy i do czego jesteśmy przywiązani. Czy w trakcie życia mozna zmienić to swoje podejście? Myślę, że tak, że nawet wielu z nas by tego chciało, choć niezbyt często się to udaje...
P.S. Dziękuję Ci Haniu za podesłanie tej japońskiej piosenki. Bardzo mi się teraz przydała!:-)*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!