sobota, 24 listopada 2012

Tajemnica Hanging Rock






   Moim ukochanym, australijskim filmem od zawsze był „Piknik pod Wiszącą skałą” Petera Weira. Film ten jest adaptacją książki Joan Lindsay pod tym samym tytułem. Opowiada on o tajemniczym zaginięciu wśród skał w okolicach Woodend w stanie Wiktoria kilku uczennic i nauczycielki z pensji dla młodych panienek. 


   Co mnie tak urzekło w owej historii? Jej mistycyzm, piękno krajobrazu, dziwny, oniryczny nastrój, niewyjaśniona nigdy tajemnica i zawarta w niej głęboka alegoryczność. Najważniejsza jest tu jednak sama Australia, jej pradawne, potężne piękno, nie poddające się wpływowi cywilizacji brytyjskiej a nawet potrafiące ową cywilizację, symbolizującą w historii „Pikniku..”zaginięcie owych uczennic, przerazić i wyprowadzić na nieznane manowce.
   Dziewczęta znikają na zawsze, opętane wpływem magii ukrytej między ogromnymi, starymi jak świat skałami. Najpierw jednak pozbywają się atrybutów swojego cywilizacyjnego spętania, by zbliżyć się do źródła swej tajemniczej fascynacji. Ściągają czarne pończochy, tańczą boso na gorących od słońca skałach. Jak zahipnotyzowane podążają za nieznanym, przyzywającym je nie wiadomo skąd głosem tego dziwnego miejsca. Z oddali słychać niepokojące, rytmiczne dudnienie. Czas staje w miejscu, co młode Australijki czują wyraźnie, zaś ich nauczycielka dostrzega ów fakt na unieruchomionym nagle damskim zegarku.


   Tymczasem dziewczęta, jak zaczarowane podążają za swym przeznaczeniem. Niczym baśniowe, ubrane w biel driady, suną w sennym, niemym korowodzie do bezczasu, do miejsca pradawnej mocy, w którym już na zawsze pozostaną tak młode i niewinne, jak w tym momencie, w którym liczyć się będzie tylko naga prawda i nic więcej…


Niezwykły urok tego filmu pogłębia wspaniała muzyka Georga Zamfira, sącząca się cały czas w tle. Zachęcam do odnalezienia jej sobie w necie i posłuchania.

   Choć historia zaginięcia owych pensjonarek jest w całości zmyślona, to jednak oparto ją w pewnym sensie na podobieństwie do wielu tego typu zdarzeń, do których dochodziło i wciąż w Australii dochodzi. Co roku, w niewyjaśnionych okolicznościach ginie tam około pięciuset osób.  To olbrzymi, nie dający się do końca poznać ani okiełznać kraj, pełen niebezpiecznych miejsc, dzikich zwierząt, czasami nie nastawionych zbyt przychylnie do białych Aborygenów i nieustannie wabiących do zbadania tajemnic.

   Ktoś mógłby powiedzieć, że bez Europejczyków byłaby dzisiaj Australia dzikim, nieznanym nikomu lądem. Nie istniałaby jako państwo. Nie stała by się miejscem emigracji ponad stu pięćdziesięciu  nacji z całego świata. Nie rozwinęłaby się tutaj kultura, sztuka, przemysł i wszystko to, co charakteryzuje współczesne kraje, bez czego świat obyć się dzisiaj nie może. To wszystko prawda, jednak żal bardzo tej wydartej dzikiej naturze ziemi, żal tej deptanej przez cywilizację tajemnicy i niezwykłych mitów tego lądu.

   Na szczęście pradawne źródło wszechrzeczy żyje i choć w ukryciu, choć coraz mniej jest tych, którzy potrafią do niego dotrzeć i kultywować jego magię, to nigdy nie da się zdławić do końca, pokryć kruchą pozłotką współczesności.
   Australia fascynuje, wabi, kusi, hipnotyzuje, tętni prawdą zawartą w starych, potężnych lasach deszczowych,w postaciach kolorowych, dzikich zwierząt, w przeczystych źródłach i wodospadach, w dzikich, bezkresnych terenach, w ciągnących się setkami kilometrów górach, a wreszcie w aborygeńskich, przekazywanych z pokolenia na pokolenie opowieściach…


   Wobec powyższego możecie sobie wyobrazić, jakim przeżyciem było dla mnie kilkukrotne odwiedzenie miejsca mej fascynacji – magicznych wzgórz i górujących nad nimi skał w Woodend. Mogłam spacerować wśród nich do woli, wsłuchując się w szept tego miejsca. Mogłam przystanąć pod Hanging Rock, przymknąć oczy i po prostu być częścią tej tajemnej, pradawnej mocy…






A po naszym ostatnim powrocie z takiej wyprawy ( Hanging Rock mieści się całkiem niedaleko Melbourne – to tylko około 100 km, czyli godzina jazdy samochodem), będąc wciąż pod wpływem uroku tego miejsca napisałam ten oto wiersz:

Hanging Rock

Pradawne wołało z daleka i przyzywało pomrukiem
Omszałym kamieniem szeptało, łagodnym, samotnym smutkiem
Olbrzymie głazy w czekaniu uwiły kryjówki swym duchom
A wiatr trwał zaczajony i płakał cichutkim podmuchem
Czy wróci to, co przepadło w nadejściu nowego świata?
Czy czasy odmienią swe kroki i wrócą świetności lata?

Legendy drzemały w ukryciu, już długie im brody porosły
A szept ich o dawnym życiu jak szelest brzmiał pełen troski
Nikt legend od dawna nie szuka, bezmyślny tłum depcze skarby
I obcym językiem przemawia ten wiek pełen śmiechu i wzgardy
Tu szarość, cichość lękliwa i echo w przepaściach króluje
Pradawne chowa się w cieniu, wspomnienia pielęgnuje

Ach, pachnie ...To wiosna przychodzi pogładzić serdecznie kamienie
Otuchę im wlewa do serca i daje kolejną nadzieję
Bo wszystko się przecież powtarza, bo głazy się kiedyś ockną
I ruszą nową legendą, wiarą zbudzone tą prostą
Ożyją, polecą i runą, czar nowy się będzie tu toczył
Wiek wskrzesi wiarę w pradawne, pradawne otworzy oczy...


30 komentarzy:

  1. Prawdę powiedziawszy czekałam kiedy coś napiszesz więcej o Australi , z boku na pasku piękne zdjęcia a histori brak , oglądałam ten film zrestą od dawna go mam jest fascynujący i muszę sprawdzić bo z tego co pamiętam jest on na faktach , a Ty piszesz że nie :)
    Pozdrawiam sobotnio Ilona

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oboje z Cezarym nosimy w sobie mnóstwo ciekawych historii z Australii i w miarę czasu będziemy starali sie je spisywać i tu zamieszczać. Na dodatek mamy stamtad ponad 60 tys. zdjęć, a więc będzie czym to wszystko zilustrować. Ale na wszystko przyjdzie pora...Nie chcemy Was tym zanudzić!:-)
      Historia zaginięcia uczennic jest nieprawdziwa (wiem to na pewno, rozmawiałam na miejscu z przewodnikiem), ale opisana i sfilmowana została tak przekonywająco, że wierzy w nią lub też chce wierzyc mnóstwo ludzi.
      Owszem,podobno rzeczywiście istnieje podobne do tej historii wydarzenie, mające miejsce dawno temu w australijskich górach.Zginęły tam naprawdę bez wieści jakieś dzieci, ale działo się to w innym czasie i miejscu, niż w "Pikniku..."Mogłabym o tym pisać i pisać, bo Australia mój konik, ale już cicho sza...
      Pozdrawiam ciepło!:-))

      Usuń
    2. Zanudzać no coś TY , z niecierpliwością będę oczekiwała histori i zdjęć :))))

      Usuń
    3. Będę to miała na względzie, Ilonko i wkrótce przygotuję coś, co mam nadzieję, że Cię zadowoli!
      Całusy!:-)))

      Usuń
    4. Przyłączam się do tego co napisała Ilona, z wielką przyjemnością poczytam, pooglądam zdjęcia.Już samo słowo "Australia" to dla mnie brzmi egzotycznie i wiem, że to miejsce dla mnie nieosiągalne.
      Więc chociaż oczy "nakarmię", pokazujcie ile się da :)))
      Serdecznie pozdrawiam

      Usuń
    5. Miło mi czytać takie słowa Mirko, bo prawdę mówiąc miałam wątpliwości czy warto pisać dużo o Australii - właśnie z powodu tej egzotyki i szczególnie tu, w polskich realiach, pewnej abstrakcyjności.Wiesz, oglądam czasem blogi podróżnicze i widzę, że z zainteresowaniem tą tematyką u naszych rodaków bywa różnie.
      Ale skoro już kilku osobom tutaj chce się o tym czytać i oglądać australijskie zdjęcia, to tym lepiej. Nie będzie się to marnowało w naszych przepastnych zasobach pamięci i komputerów!
      Pozdrowienia ciepłe, poranne zasyłam!:-))

      Usuń
  2. Z banalnej recezcji filmu zrobilas prawdziwe dzielo sztuki literackiej. Ty sie naprawde marnujesz! Powinnas pisac ksiazki.
    Pieknie opisujesz Australie, moze lepiej byloby, gdyby ta przekleta cywilizacja bialego angielskiego czlowieka, ja ominela. Wszedzie, gdzie postawil swoja wraza stope, tubylcy wyladowali w rezerwatach, trawieni alkoholizmem, bez widokow na przyszlosc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też myślę, ze dla Australii pod wieloma względami byłoby lepiej, gdyby nie zbrukała ja cywilizacja anglosasów. Jednak nie ci, to inni wzięli by ją pod włądanie. Nie ci, to inni podporządkowali by ja sobie i wprowadzili w niej swoje dziwaczne, destrukcyjne porządki.
      Tak niewiele czystej, nie dottknietej cywilizacja natury ostało sie na świecie.
      Cywilizacja prze do przodu, czy tego chcemy czy nie. Nie ma przed tym ucieczki. I choćbyśmy nawet nie byli do końca tego świadomi, to jednak korzystamy z "dobrodziejstw" cywilizacyjnych opartych na wyzysku człowieka przez człowieka i natury przez zachłannych homo sapiens.To temat na dłuższą dyskusję Pantero! Jedno musze przyznać Australijczykom - w porę zatrzymali się w swych destrukcyjnych zapędach i teraz starają się chronić i naprawiać cokolwiek się da. Utworzyli tysiace parków narodowych, gdzie jest tak wiele zakazów i obostrzeń, że juz się na szczęście niczego za bardzo tam zdeptać nie da. Ale Aborygenów najbardziej żal...Och, to też dłuższa historia!
      Na razie wystarczy!
      Dziekuję za miłe słowa pod moim adresem!:-)
      Pozdrawiam po australijsku: G'day!:-))

      Usuń
    2. Kiedy przyjechalam do Niemiec, nie znalam ani slowa w tym jezyku. Na szczescie przywiozlam ze soba niezla znajomosc angielskiego i nawet z Niemcami szlo sie dogadac. W hotelu, w ktorym nas zakwaterowano mieszkal Australijczyk, a ja zostalam poproszona o tlumaczenie. Uwierzycie? Nie zrozumialam prawie niczego z tego slangu quasi-angielskiego. Dopiero na moja prosbe o wyrazniejsze formulowanie zdan, troche zaczelam rozumiec.
      G´day! ;)))

      Usuń
    3. Rzeczywiście - australijski angielski jest ciut( a może więcej niż ciut!) inny niż wersja brytyjska czy amerykańska.I czasem się ciężko dogadać.Zresztą to zależy z kim się rozmawia. Inaczej mówią prości ludzie, inaczej Ci wykształceni.
      Natomiast australijskie pogodne usposobienia,odważne podejście do życia oraz siła i prostolinijność charakterów nie mają sobie równych!W końcu aby przetrwać w tym surowym i miejscami mało gościnnym kraju musieli wykształcić w sobie pewne cechy mocniej.Myślę, że ta skrótowość i niewyraźność w mowie wynika poniekąd z ich małomówności oraz z uznawania przewagi czynów nad słowami.Innym nacjom też by się coś takiego przydało, nieprawdaż?:-))
      G,day and Good evening my dear Leopard!:-))

      Usuń
    4. What???? !!!
      Głowimy się z Cezarym i głowimy, cóż też nasza Leopardzica nam tu zaszyfrowała!
      A to będę miała o czym podczas bezsennego przedświtu rozmyślać....

      Usuń
  3. Film jest magiczny, nic dziwnego, że się wierzy w historię o której opowiada. Bardzo dobra i rewelacyjnie napisana recenzja! Dodatkowo przeplatana wspomnieniami, to coś co Tygryski lubią najbardziej:)
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A coś, co zobaczyło się we wczesnej młodości i co wówczas wywarło na nas duże wrażenie już potem zawsze dobrze się wspomina. To jakoś nas kształtuje. To samo jest z dobrymi książkami. Fakt - w młodości ma sie inną, o wiele silniejszą wrażliwość. Odbieramy wtedy świat tak, jakby był smakowitym, oszałamiająco pachnącym owocem cytrusowym.Niewiele owoców potrafi dzisiaj tak urzekać zapachem...
      Pozdrowienia ciepłe zasyłam!:-)

      Usuń
  4. Tak pięknie to opisałaś! Nasi znajomi wrócili niedawno z Australii i o dziwo ich zdjęcia i opowieść zniechęciły nas do odwiedzenia tego kraju. U Ciebie to wygląda inaczej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aneczko! Wszystko zależy od punktu widzenia i od oczekiwań, jakie się ma w związku z tym krajem. Poza tym ludzie mają różną wrazliwość, zainteresowania i potrzeby (nie ubliżajac tu, oczywiście, nikomu!).
      Australia jest krajem, w którym sie normalnie żyje, pracuje, ma się miliony zmartwień i niepokojów. To banał, ale trzeba to powiedzieć - ludzie wszędzie są tylko ludźmi. I nie ma tu nic do rzeczy otaczająca ich egzotyka.
      Kraj kangurów na pewno jest piękny i fascynujący. Życia by nie starczyło, by go zwiedzić, poznać, opisać wszystko to, co by się chciało!
      Tym wpisem Aniu natchnęłaś mnie do pomysłu na nasz następny post. Dzięki, kochana!:-))
      Ciepłe uściski zasyłam!:-))

      Usuń
  5. Do Australii się nie wybieram, ale po Twoim wpisie, na pewno zobaczę ten film :)
    Masz rację z tym, jakie tematy są na blogach bardziej popularne, ale może nie każdy ma do wyboru, nie każdy ma o czym pisać, jeśli nie o tym co wszyscy...?
    A Ty masz:) więc na pewno przynajmniej ja, zamiast czytać coś, o czym piszą wszyscy, poczytam chętnie o Australii. Nigdy tam nie byłam i nie znam nikogo, kto by tam mieszkał ...
    Wyskakuj więc ze swoich historyjek, sekretów, tajemnic i nie martw się, że będziesz kogoś zanudzać...:)))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magio kochana! Jakże trafnie ujęłaś w słowa to, co mnie tylko chodziło po głowie - "Nie każdy ma do wyboru o czym pisać, jeśli nie o tym, co wszyscy".Coś w tym rzeczywiście jest.Dlatego czasami w poszukiwaniu czegoś oryginalniejszego przegladam mnóstwo blogów, zalinkowanych tu i ówdzie i czasami nie znajduję nic wartego przystanięcia na chwile i zastanowienia się, a cóż dopiero zabrania głosu!
      Takim pełnym głębokiego zamyślenia i przez to niezwykle wartościowym dla mnie miejscem jest Twój blog. I po prostu cieszę się, że takie strony istnieją i dają pole do namysłu a nawet autoterapii!:-))
      A o Australii, osmielona takimi, jak Twoje głosami, będę oczywiscie pisać. Bo naprawdę jest o czym i tyle!
      Dobrego dnia magiczna koleżanko!:-))

      Usuń
  6. To też mój ulubiony film australijski, ever. Australia jest tak daleko, nie przeżyłabym podróży. Pisz jak najwięcej o Australii. Myślę, że i tam mogłabym żyć. Miłej niedzieli Wam życzę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podróż, rzeczywiście jest długa i wyczerpująca, ale Australia warta tego, jest by dla niej troszkę pocierpieć!Potem się to wszystko odsypia i szybko zapomina o wszelkich trudach.
      Fajnie, że i Ty lubisz ten film Owieczko.Podobne fascynacje jakos ludzi do siebie zbliżają...
      Nawzajem, miłej niedzieli!:-))

      Usuń
  7. To jeden z moich ulubionych filmów sprzed lat!
    Czytałam kiedyś fascynującą książkę o Krainie Śnienia, ale nie mogę sobie przypomnieć tytułu. To było o malarzu aborygeńskim, który wyszedł od autentycznej sztuki plemiennej, a skończył na stukaniu cepelii dla turystów. I o dzieciach porywanych też było.
    Paweł miał kiedyś czas didgeridoo, zrobił sobie "rurę" z bambusa (aborygeni by się załamali:)) i najlepiej mu się grało do wanny :)A zaczynaliśmy na rurze od odkurzacza ...
    Pozdrówki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A do "Pikniku..."warto powrócic po latach, bo ten film niczego nie traci ze swej magii. Przeciwnie, nabiera dodatkowych znaczeń i sensów, które dostrzega się dzięki swojej bardziej zaawansowanej dojrzałości.
      Nie wiem, niestety, o jakiej ksiażce piszesz - a sama bym ją chętnie przeczytała! Poszukam w internecie, może znajdę ją gdzieś w jakiejś księgarence.
      A fascynację didgeridoo doskonale rozumiem! Miałam okazję grać na tym instrumencie w AU. To ciężka sztuka, bo trzeba umiejętnie dąć z całych sił w płucach, by w ogóle wydobyć z tego instrumentu jakiś dźwięk. Ale jak się juz wydobędzie, to człowiek nie chce się od tej tuby oderwać! Tak fascyujace buczenia i poświsty wychodzą z tej aborygeńskiej trąby!
      Pozdrowienia dla Cię i Twojego P.!:-))

      Usuń
  8. Widziałam film , bardzo poruszający, może ni estraszny, ale taki powodujący gęsią skórke...brrr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, gęsia skórka też pojawia się podczas oglądania tego filmu, ale przede wszystkim takie magiczne zapatrzenie, oderwanie, fascynacja. I cięzko potem wrócić do "Normalnego", pozbawionego tej magii świata.

      Usuń
  9. Ja też widziałam ale dawno,dawno temu a teraz wrócę do niego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A warto, bo po latach dostrzega sie w nim wciaz nowe, zaskakujące rzeczy!:-)

      Usuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk fajka film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty las lato legenda lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieśni pieśń piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spontaniczność spotkanie stado strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost