sobota, 5 grudnia 2015

Uratuj miasteczko!






   Drogi znany mi i nieznany jeszcze czytelniku oraz czytelniczko tego bloga. Wy, którzy wiernie odwiedzacie nas tutaj i z ciekawością czytacie kolejne opowieści mego czy też Cezarego autorstwa. Jesteście nam bardzo potrzebni, gdyż Wasze komentarze sprawiają, że mamy ochotę pisać dalej, bo komuś na tym pisaniu zależy. Każdy Wasz komentarz witamy z wdzięcznością i radością, gdyż potwierdzacie tym samym, że nie jesteśmy z Cezarym sami, że ta nasza blogowa twórczość nie jest sztuką dla sztuki. Dziękujemy Wam za to z całego serca!:-)))


   Jak wynika z Waszych ostatnich komentarzy oraz z ilości wejść na bloga zainteresowała Was nowa opowieść tocząca się w miasteczku odnalezionych myśli. Chcecie by skończyła się dobrze, by napełniła nową nadzieją nasze strwożone wieściami ze świata serca, by przynajmniej w baśni dobro tryumfowało. I ja o tym marzę! Dlatego potrzebuję Waszej czynnej pomocy. Pamiętacie, iż w przedostatnim, listopadowym poście o baśniowym miesiącu wspomniałam o tym, że będę chciała wciągnąć Was w kolejną, miasteczkową opowieść? I oto teraz nadszedł ten moment.


   Gorąco zachęcam Was i proszę abyście popuścili wodze wyobraźni, poruszyli serca, przypomnieli sobie ukochane baśnie z dzieciństwa i obudzili w sobie bajarzy, dzielnych rycerzy oraz dobre wróżki. Zróbcie to wbrew ogarniającej nas wszystkich fali beznadziei i złych wieści nadciągających zewsząd. A obudziwszy znów w sobie ufne w dobre zakończenia baśni dzieci byście wymyślili, w jaki sposób można pokonać ten napór tajemniczej pustki, zagarniającej wszystko złowrogiej nicości w miasteczku odnalezionych myśli. Co będzie tym orężem, które pozwoli ocaleć temu przyjaznemu miejscu? Jak można pokonać złe czary?


   Dlaczego o to proszę? Czyżbym nie miała pomysłu na wyjście z tego impasu, w który sama wtrąciłam miasteczko? Otóż, jakiś tam projekt mam, ale może Wy wymyślicie coś innego, lepszego? Przecież w gromadzie siła! A poza tym pragnęłabym aby baśń i nasza realna rzeczywistość w cudowny sposób przeniknęły się, splotły, dodały sobie wzajemnie nadziei i siły. Byśmy razem mogli zrobić coś niezwykłego . Udowodnijmy sobie samym, że mamy moc i wspólnie potrafimy zdziałać wiele. Odczarować i uratować baśń… Uleczyć w sobie czy też ogrzać zziębnięte i przerażone obecnymi wydarzeniami społeczno-politycznymi dziecko.


   Kochani! Do dzieła zatem! Szable, magiczne różdżki i pióra w dłoń!:-))


   Na Wasze odpowiedzi czekam do siódmego grudnia, do północy! Proszę abyście wysyłali je na mojego maila : wanderers147@ gmail.com

   Dlaczego tak krótki daję Wam termin? Bo chcę aby opowieść jak najszybciej mogła potoczyć się dalej. Zresztą, jak wynika z Waszych komentarzy Wam też na tym zależy!:-))


  Nie bójcie się pisać najdziwaczniejszych rzeczy, jakie przyjdą Wam do głowy. Nie ma mowy o żadnym ośmieszeniu czy negatywnej krytyce. Ucieszę się z każdego listu, z każdego pomysłu. Uważnie wszystko razem z Cezarym przeczytam a potem pogłówkuję, połączę, coś wymażę a coś dodam i wreszcie wydziergam w głowinie kolejny odcinek opowieści, który tak szybko, jak tylko to możliwe ukaże się na łamach bloga.


   I co najważniejsze! Będzie nagroda! Dla osoby, która według mnie i Cezarego wymyśli coś najciekawszego, najoryginalniejszego czy też najbardziej korespondującego z przesłaniem baśni będzie prezent rzeczowy. Dostanie od nas konfitury z czarnego bzu a może i parę innych, drobnych niespodzianek z naszej spiżarki. Poza tym osoba ta będzie odgrywać bardzo ważną rolę w dalszej akcji baśni. Wystąpi w niej omalże realnie. Odwiedzi „Gospodę pod złotym liściem”. Zaprzyjaźni się z Wędrowcem i Hanną…


   Co więcej! Wszystkie osoby, które wezmą udział w tej zabawie i wyślą na mojego maila jakiś pomysł wystąpią w finałowym odcinku baśni. Postaram się by było nam wszystkim wówczas pięknie, radośnie i naprawdę bajkowo!


   Moi drodzy! Zaczynam więc od teraz oczekiwanie na Wasze listy… Mam nadzieję, iż się nie zawiodę, że nadal będziecie chcieli być tutaj, ze mną, z Cezarym, z wszystkimi mieszkańcami miasteczka, którzy tak bardzo liczą teraz na Waszą pomoc!:-))


P.S.
Proszę byście pomysły wysyłali na maila a nie pisali ich w komentarzach pod postem, ponieważ chodzi o zachowanie niespodzianki, o nie osłabianie ciekawości czytelników związanej z tym, co dalej będzie się tutaj działo…


A poniżej, jako bonus i zachętę dla wszystkich czytelników zamieszczam niepublikowaną jeszcze nigdy opowieść z miasteczka. Jest ona prologim napisanym wiele, wiele lat temu…Ach! Jeszcze jedno! Otóż to ta własnie historia wędrująca zauroczyła onegdaj mieszkankę Bali - Wanyan...



Miasteczko wyłania się z mgły…


  Jest takie miasteczko, w którym niewiele się zmienia a czas nie popędza tak wszystkich do przodu i nie każe dostosowywać się do śpieszącego nie wiadomo gdzie i po co świata. Miasteczko wyłania się niekiedy z mgły przykurzonych, niewyraźnych wspomnień, z marzeń o niewinnych, spokojnych i delikatnych miejscach, w których można żyć inaczej, po swojemu, zgodnie z porami roku i własnymi, pełnymi swobody pragnieniami. Odsłania się ono spod chmur zwątpienia i smutku, spod lęku przed codziennością i spod niewiary w pomyślność losu. Nie da się go jednak zobaczyć w całości. Zawsze bowiem, kontury miasteczka są zamglone a przez to zdaje się, jakby jego granice nie istniały. Bo chyba naprawdę nie ma ono początku i końca. Tak, jak nie powinno być żadnych ograniczeń dla ludzkich, niewinnych marzeń o serdecznym, bezpiecznym, niepodległym bezsilności i pustce schronieniu.


   Z lotu ptaka widać niewielki ryneczek, pełen drobnych, kolorowych domów, kamienic i rozchodzących się stamtąd promieniście brukowanych uliczek.  Wzrok zatrzymuje się też na alejce klonów i platanów oraz na schowanych w ich cieniu ławeczkach. Skwery obsadzone jaśminami, magnoliami i hortensjami tworzą tajemniczy, wabiący swymi woniami i cieniami gąszcz. Wśród nich też schowane są stare, drewniane ławki i stoliczki. Tak miło byłoby tam przysiąść. Wsłuchać się w pełną spokoju ciszę albo w wiatr, w jego niekończące się opowieści, legendy, delikatne szepty czy szalone pieśni. Ten sam wiatr przywiewa mnóstwo ciepłych, rozkosznych zapachów pamiętanych z dzieciństwa. Z piekarni dobiega boski aromat świeżego, żytniego chleba i bułeczek maślanych. Z cukierni dochodzi woń pierników, czekoladek i pączków. A ze studni przy rynku i z maleńkiej, usytuowanej po drugiej stronie klonowej alejki fontanny czuć świeżość i powiew delikatnych, wzruszających wspomnień i wciąż rodzących się nowych pragnień czy postanowień…



   Skąd wzięło się to miasteczko? Jego historia zaczęła się toczyć jakiś czas temu jesienią, gdy pojawiła się tutaj pewna smutna kobieta znikąd. Przywędrowała z bardzo daleka, choć już po przybyciu na miejsce okazało się, że właściwie miała tu całkiem blisko…Myślała, że zostanie tylko na chwilę. Odpocznie zanim obudzi się z tego dziwnego snu, by jak zawsze odkryć na policzkach ślady łez a w sercu stado nieodłącznych zgryzot, bólu i lęku przed jutrem. Lecz póki jeszcze tu jest rozejrzy się bezpiecznie. Pozagląda w okna domów przy rynku. Odwiedzi mieszczącą się na skraju miasteczka gospodę „Pod złotym liściem”. Przespaceruje się nad rzekę i do parku. Z szacunkiem i delikatnością dotknie tajemnicy ogromnego lasu rozciągającego się dookoła. Spróbuje zbadać skąd dochodzą i czym są te niezwykłe światełka rozbłyskujące w nim niekiedy nocą. Może też muśnie swym spojrzeniem maleńką wioseczkę przycupniętą na skaju boru? Pochyli się nad zgiętymi ze starości strzechami drewnianych chatek, nad na poły baśniowymi opowieściami ich mieszkańców. Potem znowu wróci myślą do miasteczka, by zobaczyć, co się w nim przez ten czas zmieniło. Wsłucha się w jego ciche historie. Odetchnie przez chwilę tą dziwną, pełną serdecznej melancholii atmosferą nie niepokojonego szumem wielkiego świata miejsca a potem niezauważona przez nikogo odejdzie do swojej zwykłej, codziennej rzeczywistości. Zresztą nie widziała tu przecież dotąd nikogo. Był to pełen uroku, lecz dziwnie bezludny świat. Chyba wszyscy mieszkańcy pochowali się w swoich kolorowych domkach albo wyjechali stąd, tak jak ona, bezustannie szukając swego miejsca na świecie...

   Wędrowniczka, nie wiadomo czemu, zapragnęła dotknąć wody z fontanny przy rynku. Poczuć jej chłód i rzeźkość tak mocno, tak wyraziście jak niegdyś, gdy była beztroskim, wierzącym w czyste uczucia, baśnie i ich szczęśliwe zakończenia dzieckiem.
   Tęczą malowane krople sączące się z ułożonej w kształt serca róży rozbiegały się na boki i stukały melodyjnie w kamienną posadzkę. Kobieta przysiadła na brzeżku fontanny i zapatrzyła się w tę krystaliczną, serdeczną wodę. Ostrożnie zanurzyła w niej palce. Lecz nie odczuła spodziewanego chłodu. Miała dziwne wrażenie jakby woda tańczyła i wirowała. Jakby wołała ją po imieniu.

- Ech, wydaje mi się! – westchnęła chwilę potem, zapatrzywszy się w bezustannie przelewające się strużki…

- Co ja tu właściwie robię? Czego szukam? Kim jestem?

- Zapomniałam o swoich marzeniach i nadziejach, poplątałam ścieżki, cieniem zasnułam dobre myśli –  zaszeptało coś w jej sercu nagłym zrozumieniem a ciepła łza stoczyła się po drżących rzęsach i policzku a potem dołączyła do tamtych tanecznych kropel, łącząc się z nimi harmonijnie i zlewając w szeroki, błękitny strumień.

   Wówczas do kobiety znikąd zbliżyła się jakaś pogodna, drobna staruszka, ubrana w staroświecką, długą do ziemi spódnicę oraz w żółty, słomkowy kapelusik. Zerknęła na tamtą z nieco łobuzerskim błyskiem w oczach a potem ni stąd ni zowąd nabrała w dłoń trochę wody i ochlapała twarz pogrążonej w niewesołych rozmyślaniach wędrowniczki.

- Ach! Co też pani wyprawia?! – zawołała z pełną zdumienia irytacją zmoczona tak raptownie kobieta a przecierając oczy dostrzegła, że staruszka śmieje się serdecznie.

   Wówczas, nieoczekiwanie dla samej siebie, smutna dotąd kobieta znikąd roześmiała się także. A potem dostrzegła ze zdumieniem, że postać wesołej staruszki rozmywa się w kolorowej, unoszącej się nad fontanną mgle. Natomiast na rynku pustego dotąd miasteczka zaczynają pojawiać się przechodnie. Wychodzą ze sklepów i biur. Zagadują do siebie przyjaźnie. Przystają przy krzewach magnolii i wystawiają twarze ku słońcu. Przysiadają na zapraszających do odpoczynku ławeczkach. Spoglądają z życzliwą ciekawością na wędrowniczkę. Ona patrzy na nich bez zwykłej u siebie nieśmiałości i zawstydzenia. I czuje, iż zupełnie nie chce jej się stamtąd odchodzić. Oddycha pełną piersią. Chce się jej być częścią tego miasteczka i zostać tu tak długo, jak tylko czas i nastrój jej na to pozwolą. Wsłuchać się w żyjące tu historie, opowieści i sekrety. Odnaleźć swoje zagubione dotąd myśli…

 



47 komentarzy:

  1. Toś nam zadanie dał, Olu :)))
    Ale cóż ..... sami Cię do tego sprowokowaliśmy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano własnie Lidusiu, dałam, dośc to ryzykowne z mojej strony, ale lubię kreatywne działania. Wszak zycie jest tylko jedno, więc czemu nie spróbować...?Ale jednoczesnie boję się, że nie będzie wcale odzewu...Obym sie pozytywnie rozczarowała!:-))

      Usuń
  2. Ojezu! No nie wiem... Cierpie ostatnio na upierdliwa przypadlosc pustoglowia chronicznego i z wielkim trudem ogarniam wlasny blog, a tu tak wielkie wyzwanie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdaję sobie z tego sprawę, Aniu, ale tym bardziej powinnaś sie jakos przemóc i spróbować cokolwiek wysilić. Dla własnego dobra.
      Ja też miewam to straszne pustogłowie, bezmózgowie, pusta łepetynę i bolesną wręcz tępotę. I wówczas chwytam sie każdego światełka, każdej niteczki, zmuszam do najdrobniejszego działania, działania, żeby całkiem nie pogrązyć sie jakiejś obezwładniającej substancji...

      Usuń
    2. Kiedys bardziej mi sie chcialo chciec, teraz kazda czynnosc to wyzwanie.
      Chyba jednak nie dam rady.

      Usuń
    3. Jest jeszcze czas, może coś wykrzeszesz...Ale jesli nie..?.No cóz, przykro mi będzie, ale mimo wszystko zrozumiem.

      Usuń
  3. nie ma już takich godpód w miasteczkach, nie ma klubów, gdzie można było przyjść i porozmawiać.....


    to chyba przygoda grudniowa czeka na tym blogu :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Alis! Chyba rzeczywiście nie ma takich miejsc albo mnie nic o nich nie wiadomo.Natomiast w basniach wszystko byc może i to jest jej siła.
      Mam nadzieję, że będzie fajna, wspólna przygoda grudniowa. W tej chwili najwiecej zalezy od czytelników. W zwiazku z tym na chwilę przekazuję Wam pałeczkę!:-)))

      Usuń
  4. Hm....zadanie domowe.....Cezary w jury!!!!!!!!!..w głowie pustka....ręka drży....Elżbieta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jury jest bardzo zyczliwe, Elżbietko. Liczy sie wspólna zabawa!:-)))

      Usuń
    2. Pomyłka, ma być-Szacowne jury itd.Przepraszam

      Usuń
    3. Oj, tam, oj tam! No co Ty, Elżbietko?! Przyjazne przeciez z nas jury, bliskie, zwariowane, pełne ufności, cierpliwe i usmiechnięte zyczliwie. Ola ma dwa warkoczyki jak Pippi Langstrumpf i szerokie, śmieszne galotki z lumpeksu a Cezary opaskę piracką i dwa sumiaste, usmarowane czekoladą wąsy!! I co, szacowne z nas jury???:-)))

      Usuń
    4. Wierzę,jury jest na pewno bardzo życzliwe,a jednocześnie bardzo utalentowane!!!!!!

      Usuń
    5. Pippi umiała konia podnosic jedna ręką a mimo to najbardziej na swiecie potrzebowała przyjaciół!!Bez Tommiego i Aniki była tylko ,smieszną, samotną dziewczynką...

      Usuń
    6. No tak to prawda.Olu rozśmieszyłas mnie niezmiernie opisem jury-galotki i opaska piracka he he,ale te sumiaste wąsy.......the best.♥♥

      Usuń
    7. Ano widzisz! Domyslam się, że i Ty nie wyglądasz bardzo powaznie i szacownie, Elżbietko! Przecież wciąz zyja w nas dzieci. Trzeba je tylko serdecznie połaskotać a zaraz sie rozchichotają!:-))♥♥

      Usuń
    8. Nie,nie wyglądam szacownie he he,a rozchichotac jest mnie bardzo łatwo,teraz tez chichotam pisząc,a my wogóle możemy tu tak chichotać?

      Usuń
    9. A kto nam zabroni?! Mozemy wszystko i niczego sie nie boimy! Ola- Pippi w galotkach z lumpeksu łapie za ręce Elzunie-Anikę w kwiecistej spódniczce na szelkach i kręcą sie dookoła, chichocząc i lody truskawkowe z rozków zajadająć!Całe w truskawkowych plamkach i kropkach od tego, ale nic to, bo oczy im błyszczą a buzie sie smieją!:-))

      Usuń
    10. Nie wytrzymam ze śmiechu,nosiłam spódniczki na szelkach - w kwiatki!!!!!! Kręcimy się dalej? bo lody topnieją....

      Usuń
    11. Teraz lecimy na łakę wić wianki i gonić baranki! Zajadać szczawiowe listki i cieszyć, cieszyc sie wszystkim! A potem frunąc nad łąką, bo przecież woła nas słonko. Upadać w mokrych łopianach, obijać sobie kolana. I brudzic sie w błocie beztrosko...I spiewać piosenkę prostą...
      Już zaraz sie wszystko nam przyśni, bo we snie jest wszystko mozliwe. Szalone Ola i Ela. Znów młode, swobodne, szczęsliwe...
      Bardzo dziekuję, Ci Eluś za to tę zabawę słowami i wyobrażnią. Widzisz?Wszystko jest mozliwe! i nic nie jest straszne:-))Na pewno jeszcze nie raz sie tak pobawimy, prawda?:-))
      Dobrej nocy, wesoła dziewczynko w spódniczce w kwiatki!:-))***♥♥

      Usuń
    12. Super, lecimy wić wianki narobimy ich na upominki dla uczestników zabawy baśniowej.Świetnie sie bawiłam,dziękuję,dobrej nocy dla Pipi i właściciela sumiastych wąsów.Elżbieta ♥♥

      Usuń
    13. Świetny pomysł z tymi wiankami, Elzbietko!:-)) Będzie pieknie!:-))
      Właściciel sumiastych wąsów tak sie objadł ptasim mleczkiem w czekoladzie, że zasnął smacznie i pochrapuje sobie śniąc o pirackich przygodach. Ppipi też już leci na miłe chrapanko i snienie o niebieskich migdałach!!
      Siarczyste całusy zasyłam Wam obojgu na dobranoc oraz...Karaluchy pod poduchy a szczypawki do zabawki!:-))***♥♥

      Usuń
    14. He he szczypawki do zabawki ...odwzajemniam siarczyste.....migdałowych snów ♥♥

      Usuń
    15. A ja już dzień dobry Ci mówię Elżbietko mówię z pachnącą kawką w kubeczku!:-))♥♥

      Usuń
    16. Słoneczne dzień dobry Jaworowej Krainie zasyłamy i naszymi kubeczkami do Was przepijamy.Pięknej,słonecznej niedzieli życzymy.Pozostająca od wczorajszego wieczora w wyśmienitym humorze Elżbieta ♥♥

      Usuń
    17. To cudownie, Elżbietko! Buziaki kolorowe zasyłam o zachodzie słońca!:-))♥♥

      Usuń
  5. Mam straszne zaleglosci na Waszym blogu.Chyba musze rozpoczac od zaleglosci a jeszcze szykuje sie nam wyjazd. Nie dam rady Olu, przepraszam:((((((((((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No rzeczywiscie dawno Cię u nas nie było, Ataner ale wiem przecież, że masz bardzo duzo zajęć i wyjazdów. Szkoda, że nie dasz rady teraz sie pobawić...Ale nie martw się o nic. Baśń najwyżej przeczytasz sobie kiedyś tam hurtem!:-)))

      Usuń
  6. Ja tylko mogę trzymać kciuki za pisanie przez innych. Niestety- umysł bardziej ścisły, konkretny, "naukowy". Nie potrafię barwnie i interesująco pisać opowiadań. Nawet nie próbuję. Mea culpa, mea culpa, mea maxima culpa, ale....i tak macie we mnie wiernego czytacza:):):):)
    Pozdrowienia z ciepłej Cieszyńskiej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakólko kochana! Przeciez ja nie wymagam od nikogo napisania opowiadania, ale wystrzelenia z jakims krótkim pomysłem. Wszak Einstein takze miał umysł ścisły a pomysłowości odmówic mu nie mozna! Spróbuj więc, ale jeśli nie dasz rady i pozostaniesz nadal tylko wiernym, lecz biernym czytelnikiem to też mi będzie miło Cie gościć, bo nie lubie pisać w powietrze, ale dla kogoś. Zatem, dziekuję że jestes i czytasz i pozdrawiam Cię serdecznie z bardzo jesiennego teraz Pogórza Dynowskiego!:-))*

      Usuń
  7. I ja Olu pozostanę wiernym, aczkolwiek biernym czytelnikiem... ale to opowiadanie przypomina mi moja wedrówkę do domu. A o Ta rzeczywistośc okazała się również, no moze nie straszna, ale napewno ''nie oczekiwana'' ! Gdyby nie tak malo czasu, nawał pracy teraz zwiazanej z paleniem, problemami z piecem... wybacz pozostanę jednak czytelnikiem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Często tak jest, że rzeczywstośc odbiega od naszych potrzeb i wyobrażeń. Całe zycie trwa nauka zatem, ociosywanie siebie, odkrywanie róznych, czasem bardzo bolesnych obszarów. Mam tylko nadzieję, że to wszystko po coś!

      Usuń
  8. ... a może,że wszyscy mieszkańcy wyjechali ''Za chlebem'' to teraz takie popularne... a miasteczko, domy straszą., zieją pustką.. no nie wiem, poki co nic mi do glowy nie przychodzi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuję, Amelio!No widzisz? Coś jednak wymysliłaś.Każdy pomysł jest dla mnie cenny. Teraz ja pomysle, czy mogę jakoś Twój pomysł wykorzystać...
      Pozdrawiam Cię gorąco cieszac się, że spróbowałaś swoich sił, że nie pozostałaś tylko biernym czytelnikiem!:-))***

      Usuń
  9. Myślę, myślę, myślę... cobym tylko myśliwym nie została ;)))
    Ściskam i buziaki zasyłam! :)***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mysliwym? W żadnym wypadku! No chyba, że upolujesz jakiegoś dzikiego pomysła!:-)) Wierzę, że Ci się to uda. Masz w końcu jedno z lepszych piór, przymocowanych do lekkich strzał w zaczarowanym kołczanie swej utalentowanego duszy!:-))
      Trzymam kciuki, by się udało i serdeczne mysli Ci Zosieńko zasyłam!:-))***

      Usuń
  10. Kurczę...były imieniny, dziś już 7.12.Zaraz jadę do szkoły, w szkole to nawet nie dychnę dziś:-)
    Jak się tu wstrzelić????

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A może raptem Cie cos natchnie, Basieńko??? Ty wiesz, że z natchnieniem to róznie bywa i w najdziwniejszych miejscach oraz momentach potrafi człowieka dopaść!:-))*

      Usuń
  11. Witajcie Olu i Czarku ja tylko będę czytała to co oboje stworzycie,jak narazie czytam Waszego bloga od początku tym samym przerobiłam cały 2012 rok i jestem pod wrażeniem Waszego czynu,wyzwania i odwagi w podejmowaniu decyzji.Pachnie mi tu heroizmem.Tak jak obiecalam pod każdym postem pozostawiam swój ślad i co dziwne w Kosztowej i Drohobyczce byłam dosyć często na rajdach organizowanych przez moją szkołę w Przemyślu.Pozdrawiam moich krajan choć nie mieszkam już tam,lecz moje serce zawsze tęskini i chyba już tak będzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, Krysiu! Jesteś niesamowita z tym czytaniem bloga od początku i pozostawianiu wszędzie swojego komentarza. Bardzo Ci za to dziękujemy! czujemy się dopieszczeni, zaszczyceni i wyróznieni!:-))
      Heroizm...? Może i tak. W końcu dwoje ludzi z miasta w dosc póxnym wieku wzięło się za naprawdę cięzką prace! raz nam to wychodzi lepiej, raz gorzej, ale w sumie wciaz toczy sie do przodu.
      Będąc w naszych stronach na pewno przechodziłaś obok naszego domu, bo on leżu tuż koło zielonego szlaku!:-))
      Pozdrawiamy Cię serdecznie i dalszej miłej lektury zyczymy!:-))***

      Usuń
  12. Olu, naprawdę próbowałam, ale Twój styl jest niedościgniony. Nie umiem nawiązać do tych wspaniałych postaci. Już zaraz północ, a mnie nie idzie... Przepraszam, nie dam rady.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gosiu, nie masz za co przepraszać. Cieszę się ,że jestes i czytasz i lubisz tu przychodzić. To wystarczy. Pozdrawiam Cie ciepło!:-))

      Usuń
    2. Dziękuję, choć mi żal, bo chciałam. :(

      Usuń
    3. Gosiu! Przecież jeszcze w zielone gramy~:-)) Na pewno jeszcze kiedyś wymyslę coś w tym stylu i wtedy spróbujesz i na pewno coś wymyślisz!:-))

      Usuń
  13. Witaj baśniowa Olu,życzę Ci radosnego,urodzinowego dnia,w każdej chwili codzienności bądż szczęśliwa i radosna,pozdrawiam Elżbieta J.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ♥♥♥♥ i całuski dołączam..

      Usuń
    2. Bardzo dziękuję, Elżbietko!
      Piszę własnie nowego posta!:-))♥

      Usuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk fajka film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty las lato legenda lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieśni pieśń piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spontaniczność spotkanie stado strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost