środa, 14 grudnia 2016

Psia rodzina, cz. 3 - "Tacierzyństwo, czyli co wolno wojewodzie..."






Cezary pisze

   Oczywiście pod presją obecnej małżonki, perswazjom nie dającym szans na sprzeciw. Co ja mam…? Podobno chłop o chłopie napisze bardziej wiarygodnie. Nie, że nie czuję się na siłach, ale co to za chłop z Jacusia po ostatnim zabiegu? Pomimo to staram się traktować go poważnie, tak jakby nic się nie stało i dalej witamy się łapa w łapę, jak za starych chłopskich i dobrych czasów.

   Dokładnie pamiętam, kiedy odbieraliśmy Jacunia z lawendowego pola. Łaszący się do wszystkich, uległy w pozoranckich postawach, lecz ponad wszystko miły i natrętnie patrzący w oczy. Bierzemy, powiedziałem do Olgi… po chwili namysłu. Zauważyłem u niej niecodzienny błysk w oczach, taki jak zawsze wtedy… no wtedy. Była cała szczęśliwa i rozpromieniona. 
  No dobra, załóż mu obrożę i wracamy, bo daleka droga przed nami.
    Jacuś bez szemrania dał się zapakować i usiadł, a właściwie położył się obok domniemanej pani w drugiej klasie, tzn. na tylnym siedzeniu. Chyba popatrzył na lawendowe pole po raz ostatni bezłzowo. Pewnie wiedział, że zaczyna nową przygodę. Słyszałem mruczenie; raz kozie śmierć, już gorzej być nie może, a tych nowych opiekunów tak czy siak owinę sobie dookoła ogona. Merdał nim bezwstydnie odkurzając Olgi policzki, które nabierały jasno bijącej poświaty. Zawsze tak jest, jak emocje są intensywnie polerowane przy użyciu psiego ogona. 

    W drodze powrotnej zabłądziłem. Nie pierwszy raz w życiu. Ale chyba lepiej jest zwiedzać błądząc niż kręcić się w kółko. Po iluś kilometrach zatrzymałem się by dać szansę Jacusiowi na załatwienie bieżących potrzeb. Oczywiście był to pretekst, bo i ja skorzystałem, a okolica była urokliwa ze sterczącymi ruinami wiekowego zamczyska. Pięknie w takim miejscu… ach.

    Jacunio był nadzwyczaj spokojny, nie okazywał żadnych emocji. Z kamienną twarzą przyjmował kolejne trudy podróży. Trochę dziwiliśmy się, bo nasza sunia ma rozbudowaną mimikę, a ten nic a nic. Co to za pies? Może jakiś agent, obojętnie wschodni czy zachodni. Wsio rawno, jest już nasz i my go rozszyfrujemy, pocieszaliśmy się wzajemnie.

    Czas braku akceptacji przez sunię Jacunio znosił dostojnie, jak na chłopa przystało. Wiedział, że pewnego dnia zajmie stosowną pozycję. Zaczęły się wspólne zabawy, które przeciągnęły się do momentu, kiedy Zuzieńka weszła w okres godowy. Wówczas skończyły się igraszki, a zaczęło Zuzine warczenie i spojrzenia przy opuszczonym pysku. Pomimo tego Jacuś nie dawał za wygraną, rozumiejąc, że koniec końcem będzie górą. Po jakimś czasie Zuzieńka dostrzegła w nim partnera, że ho, ho. A do tego był przystojny i dobrze rokujący na przyszłość. Czy tylko sunie to wiedzą, czy też wszystkie „one” z każdego gatunku? O finanse Jacusia nie dopytywała? Dziwne, chyba rozumiała, że jakoś dadzą radę w przyszłości.

   Jacuś po spełnieniu się ponownie został odstawiony na boczny tor i przyszło mu czekać na akt ułaskawienia. Zuzia warczała, Jacuś obchodził ją bokiem i broń bosze nie krzyżował z nią spojrzeń. Ujeżdżany był tak często, jak to możliwe znosząc pokornie swoje poddaństwo. Mówiłem mu; tupnij łapą i zaprowadź porządek. Bezradnie rozkładał łapy wyjąc jak kojot czy miejscowy wilk. Dasz radę zachęcałem go, postaw się, wyjdź na ulicę i demonstruj… Wszystko na nic i tak jest do dnia dzisiejszego. Jestem załamany, a Jacuś widocznie pogodził się z losem. Biedaczysko!




   Po urodzeniu się szczeniąt Jacuś miał zakaz dostępu do nich, absolutny. Często był przeganiany po ogrodzie wkoło domu czy wiaty na drewno. Zuzia nie miała szans by dogonić go pomimo stosowania wybiegów. Jest szybki, bardzo szybki i przy tym wytrwały. Potrafi biegać godzinami bez oznak zmęczenia. Pies pędziwiatr.




   Smętnie patrzył na swoje pociechy z bezpiecznej odległości i co się poderwał to zaraz siadał z powrotem. Czasem przymykał oczy i być może wtedy w wyobraźni bawił się ze swoimi maleństwami. Na pytanie o jego stan ducha opuszczał głowę patrząc pionowo w niebo. Czyżby tam szukał pomocy? Ciekaw jestem czy psy też wierzą w niebo? Że o dziewicach „tam tam” już nie wspomnę! Wyraźnie męczył się biedaczysko i naprawdę współczułem mu. Biały pies zrobił swoje i odstawka. Współczułem mu, choć… no właśnie, choć. Mijały tygodnie i sytuacja nie ulegała zmianie, aż pewnego dnia Jacunio odważył się podejść do swoich, w końcu, dzieci. Na chwilę i odchodził. Ponawiane próby zbliżenia do potomstwa były coraz dłuższe i odważniejsze. I o dziwo, nasza sunia tolerowała go, ale nie spuszczała z niego wzroku. Niekiedy podbiegała i stawała pomiędzy nimi. Jacuś, o dziwo, nie uciekał, lecz odwracał głowę. Robi to zresztą do dzisiaj w różnych sytuacjach, np. kiedy żebrze o jedzenie ze stołu, gdy popatrzę na niego z wyrzutem. 


   Od jakiegoś czasu Jacenty jest pełnoprawnym członkiem stada. Ma prawie wszystkie prawa i przywileje. Jednak, co jakiś czas, Zuzia przypomina mu, gdzie jest jego miejsce. Chcąc się czuć wyróżniona nie wpuszcza go do prawie umeblowanej sypialni. Albo warknie ostrzegawczo, gdy ten pojawia się w drzwiach lub ostrożnie kładzie się w progu. Zuzia musi czuć, że jest najważniejsza. Tylko wtedy ma dobry humor i ochotę do zabaw. Od jej nastroju zaś zależy zgoda i spokój w stadzie. Jacuś podporządkowuje się bez szemrania albo drobnymi, niezauważalnymi przez swoją tyrankę kroczkami osiąga z góry zamierzony cel, jakim jest np. leżenie tuż przy naszych stopach albo ułożenie się na ulubionej przez wszystkie psiaki kanapie w pokoju komputerowo-psim. A kiedy czuje się czemuś winny albo chce udobruchać podejrzliwie zerkającą Zuzannę staje przy niej bokiem, podstawia się do wąchania, odwraca głowę tak, by nie patrzeć w jej oczy i całym ciałem wyraża posłuszeństwo oraz oddanie. A ponieważ łaska pańska na pstrym koniu jeździ, to naszą samicę alfa czasem takie zachowanie rozbraja a czasem nie.



   Pomimo to Jacunio jest chyba szczęśliwy. Świetnie bawi się z maluchami, tak jakby był jednym a nich i robi to częściej niż Zuzia, która ma bardziej matczyne podejście. A to przeciąganie liny, a to przewracanie się wzajemne i zapasy, a to gonitwy… Jest przy tym bardzo czuły i delikatny. Liże troskliwie swe córeczki i iska z wyimaginowanych pcheł. Widziałem kiedyś takie zachowania u małp. To zdaje się najbardziej wyraźny przejaw serdecznych uczuć u ssaków. Nie ma w naszym Jacusiu ni grama agresywności, no może poza sytuacją, kiedy maluch chce mu zabrać jego prywatną kość albo bezceremonialnie włazi mu na głowę, kiedy Jacuś śpi i pragnie świętego spokoju. Warczy… ale trzeba mu wybaczyć, psie prawa obowiązują maluchy także. Nigdy nie strofuje psiaków, jest to rola dla matki. Co to się porobiło? Moja mama zawsze mówiła, że jak przyjdzie ojciec to dostaniesz lanie. Zaprawdę powiadam Wam; dziwne to zwyczaje w psim stadzie. 




   Nasze dorosłe psy wiedzą, że Misia widzi węchem i słuchem. Nie jest przez to odrzucana, lecz traktowana z większą delikatnością przez oboje rodziców. Tylko Hipcia nie daje Misi żadnych forów w zapasach. Co one nie wyprawiają, by potem spać obok siebie. Kłaków na starym dywanie jest więcej niż na mojej głowie. Chcę zaznaczyć, że nie łysieję!



   Uwaga, uwaga! Oto sprawdzony sposób na odkurzanie zawłosionych dywanów. Skrop go roztworem płynu zmiękczającego(takim jak do pralki) 50/50 z wodą. Po chwili odkurzaj. Fantastyczne efekty i jak pięknie potem w domu pachnie…!  - Stwierdził Cezary.























   I na tym kończę część przyjemną tej opowieści a teraz, niestety, nastąpi druga. Mniej przyjemna część, powstała w odpowiedzi na następujący, anonimowy komentarz:

„Czytam i nie wierzę własnym oczom. KTO WYDAŁ PANI DO ADOPCJI NIEWYKASTROWANEGO PSA????!!!! CZEMU PANI ROZMNAŻA BEZDOMNOŚĆ???!!!! Czy ma Pani świadomość, że schroniska są pełne takich sweetaśnych szczeniaczków które bardzo szybko dorastają i spędzają całe życie za kratami? Że bezmyślnie rozmnażając kundelki odbiera Pani szansę na dom psu który już jest i umiera z tęsknoty za człowiekiem? Proszę odwiedzić pierwsze lepsze miejsce udające schronisko, spojrzeć w oczy psu, który czeka na dom od kilku, kilkunastu lat i powiedzieć mu, że do końca życia będzie siedzieć w zimnym, pustym boksie, bo Pani miała KAPRYS, żeby powołać na ten podły świat kolejne psie istnienia. Wzburzył Panią krzyk zarzynanego świniaka ale nie ma Pani współczucia dla bezdomnego psa. Ani nawet dla swojego, bo każda cieczka zwiększa ryzyko nowotworów u Pani "córeczki". Powalająca głupota, brak empatii i arogancja. Dno.”

I jeszcze dwa anonimy potraktowane jako spam do poprzednich postów podpisane martaK(bez profilu):

"Każda mama jest dumna z własnego dziecka. Czy Pani wie co Pani robi? A gdyby tak wszyscy zaczęli się zachowywać tak jak Pani i rozmnażać swoje zwierzęta bo tak nam się podoba? Bo chcemy być tacy na przekór? Bo wolnoć Tomku w swoim domku? Wie Pani co, słucha Pani tylko pochlebców. A to krytyka jest konstruktywna. Moja mama też jest w niebie i też pochwala to co ja robię. Gdyby żyła to powiedziałaby mi: Dziecko, cieszę się, że walczysz o zwierzęta mimo tego jak trudno dotrzeć jest do niektórych ludzi. I mimo tego jak pozostają nieczuli. Ale walcz dalej, warto choćby dla jednego psa czy kota. A najgorsze jest to, że pójdą za Panią inni. Bo tak pięknie Pani pisze o ojcostwie i macierzyństwie. Proszę się cieszyć, że ma Pani tylu pochlebców. Umie Pani ładnie pisać i trafiać do ludzi. Gdyby Pani naprawdę kochała Zwierzęta to nigdy w życiu nie rozmnożyłaby Pani swoich zwierząt. Zwłaszcza, że tyle osób tłumaczyło Państwu dlaczego nie wolno tego robić. Uważam, że są Państwo mądrymi ludźmi."

"A czy te sunie też będą miały dzieciaczki? Tak, jestem złym człowiekiem i uwielbiam układać życie innym. Nudzę się wręcz przeokrutnie dlatego walczę o prawa zwierząt. I znowu napiszę; dopóki jest chociaż jeden pies lub kot w schronisku nie mamy prawa rozmnażać zwierząt;. Wspaniali ludzie to tacy, którzy tę prostą prawidłowość rozumieją i szanują. I nie namawiają do niej innych. Ludzie czy Wy nie rozumiecie, że to nie jest moje widzimisię? Że jest to dogmat, którego każdy kochający zwierzęta człowiek przestrzega? Świat jest zbyt okrutny, żeby dokładać się jeszcze do tego okrucieństwa. Gdyby wzięli Państwo psy ze schroniska nie zmieniliby Państwo świata ale świat zmieniłby się właśnie dla tych zwierząt. Potencjalnie dom straciło już pięcioro szczeniąt. A ile jeszcze będzie następnych? Czy Wasi znajomi też będą rozmnażać swoje zwierzęta? Acha, i powyższy cytat nie jest mój tylko Pani Doroty Sumińskiej. Kobieta też się nudzi, więc mataczy i burzy światopogląd poukładanym ludziom."

   Przeanalizowałem logikę i budowę zdań wszystkich trzech komentarzy. Przerażająca naiwność młodocianej, piszącej osoby lub zupełna niedojrzałość dorosłego.  Być może jest to rodzaj kamuflażu – jest to osoba anonimowa. Nie stać jej na podanie swoich danych(przynajmniej profilu) przy wyrażaniu i narzucaniu tak skrajnych opinii.  Prawdopodobnie jest to ta sama osoba, bo cykl myślowy jest jednolity we wszystkich przypadkach. Jednak nie anonimowość piszącej jest istotna, lecz sens tego, co mówi. A sens ten nijak nie trafia nam do przekonania.

    Pisząca forsuje; „a kto wydał do adopcji” – takie sformułowanie jest powalające jej zdaniem - nikt nie wydał. Ta osoba nie zna historii przygarniętego wprost z lawendowego pola Jacusia. A my się nie ugniemy pod bzdurami. Poczułem się, jak w więzieniu dla kobiet za komuny; a wy kto?

   Ciekawostka; rozmnażanie bezdomności. Znam wiele sposobów rozmnażania nawet przez pączkowanie. Ale rozmnażanie bezdomności to już kosmos. Przecież nasze psy nigdy nie będą bezdomne. Mają u nas dożywotnio swoje miejsce na ziemi. Są szczęśliwe a my razem z nimi.

   Następnie pisząca wykazuje się znajomością angielskiego; sweetaśnych – podziwiam karkołomność… spółgłoska połączona z angielskim wyrazem. Może tylko funkcjonować w kosmosie wyobrażeń piszącej.

  Wiele zostało napisane na temat schronisk dla zwierząt i fundacji. Nie zawsze ich działania są tak jednoznacznie pozytywne jak niektórzy chcieliby je widzieć. Ale to już temat na zupełnie inny post...

   A kto zabroni nam mieć kaprysy? Nieadekwatne jest jednak użycie słowa „kaprys” w zaistniałej sytuacji. Czy naprawdę decyzja o pozwoleniu Zuzi na zostanie matką jest naszym kaprysem? Wszak każda żywa istota na tej ziemi ma prawo do posiadania i wychowania dzieci. Po to w końcu przychodzi na ten świat. Nikomu nie robimy krzywdy tym, że nasza suczka ma potomstwo. Jej potomstwo nigdy nie trafi do schroniska. Póki my żyjemy będzie żyć sobie szczęśliwie w naszym małym raju na końcu świata. A że nie ulegliśmy trendowi i zamiast adopcji psów ze schroniska woleliśmy mieć szczeniaki naszej ukochanej psiny? Czy to takie dziwne, zważywszy na to, że psina jest naprawdę wspaniałym, pełnym niezliczonych przymiotów psem a więc i jej dzieci w dużym stopniu dziedziczą jej oraz ojca cechy? Czy to takie nienormalne, że wolimy coś, co znane, pewne i oswojone od czegoś, co wiąże się z dużym ryzykiem? Bardzo popularne jest teraz adoptowanie psów ze schronisk natomiast niepoprawne politycznie jest pisanie o tym, jak ciężko wychować takie psy, jak bardzo ich traumatyczna przeszłość determinuje ich zachowanie. My sami, przygarniając Jacusia, musieliśmy zmierzyć się z wieloma takimi problemami. Ktoś na pewno go w „poprzednim życiu” maltretował.  Biedny pies… Lecz to my, nikt inny, ponosimy tego konsekwencje walcząc na co dzień z jego traumami. Dlatego mamy nadzieję, że potomstwo Zuzi i Jacusia, wolne od takich traumatycznych obciążeń będzie po prostu beztrosko cieszyć się życiem i nigdy nie zetknie się ze złem tego świata. Póki żyjemy będziemy o to dbać.

    Wielu ludzi na tym świecie żyje w okropnych warunkach i jakoś nikt ich nie broni. Mnóstwo dzieci żyje w domach dziecka bez szans na adopcję. Czy to znaczy, że ludzie nie mają prawa się rozmnażać?  Używanie górnolotnych, sztampowych haseł jest dzisiaj w modzie bez żadnej odpowiedzialności, co widać w tych trzech komentarzach. Poza hasłami jest przerażająca pustka, bezmózgowie, powtarzalność w stylu kaprala.

   „Każda cieczka zwiększa ryzyko nowotworów” – a ja nie polecam margaryny, bo skutki uboczne są widoczne.

   Anonimowość w sieci jest abstrakcją.  Zresztą, nie o anonimowość tu chodzi, ale o fanatyzm, ideowość, która rodząc się z dobra w zło się przekształciła, w kompletne zafałszowanie rzeczywistości, w sztuczne hasła starające się wpędzić takich jak my, zwyczajnie i uczciwie żyjących ludzi w wyrzuty sumienia albo do głębokiego podziemia.

   A tak w ogóle, to czego te anonimowe osoby od nas teraz chcą? Stało się i nie odstanie. Dzieci Zuzi są na świecie. Są i będą. Dobre, niewinne i słodkie, kochane przez nas ogromnie. Nie mamy zamiaru żałować ani bić się w piersi z tego powodu, że są z nami. Nie pozabijamy ich przecież by zadowolić jednego z drugim.

    Chyba czasowo dołączę do chodziarzy by lepiej zrozumieć motywacje piszącej/piszących. Oni wiedzą, jak fechtować absurdalne hasła.

  




   A co na to wszystko Jacus, Zuzia. Misia i Hipcia? Chyba zupełnie nic...

   Podpisano: para bezmyślnych potworów i nikczemników bez serca, czyli Olga i Cezary



 

34 komentarze:

  1. No coz, ja-pochlebca nie musze sie kryc za anonimowoscia, ale gdybym miala inne zdanie, powiedzialabym wprost, pod wlasnym nickiem. "Konstruktywna krytykantka" i dwie inne(?) jednak czegos sie boja, bo wygodniej im nauragac komus anonimowo. A podobno maja dobre intencje, dlaczego wiec wstydza sie podpisu pod swoimi wznioslymi idealami?
    Zawsze znajdzie sie ktos z imperatywem zostawienie po sobie smrodu na cudzym blogu. Dziwie sie Wam, Olu i Cezary, ze w ogole podjeliscie dyskusje z anonimami, zamiast po prostu skasowac te komentarze. Dyskutowac mozna z kims, kto nie boi sie podpisac, a te trzy zalosne, choc nie pozbawione odrobiny racji, anonimowe komentarze to jedynie chec nauragania komus, kto nie podziela ich fanatyzmu, bez checi otrzymania jakiejkolwiek odpowiedzi, bo i tak kazda bedzie nie po ich mysli. Nawtykali Wam i teraz czuja sie spelnieni, watpie nawet, czy zajrza i przeczytaja to, co Wy macie na ten temat do powiedzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z wypowiedzi wynika, że temat masz przerobiony w detalach. Jednak… osobista zadziorność charakteru nie pozwala mi ot tak przejść nad tym bez echa. Uczę się… całe życie! Uważam, że nawet ludziom tego pokroju należy się odrobina satysfakcji. Przecież to jest ich całe życie… dowalić i poczuć pełnię szczęścia. Gdyby było inaczej całe ich życie legło by w gruzach. A tego nie chcemy… Nie każdego robaka należy niweczyć pod butem… Zawsze jest szansa na nawrócenie, nagłe olśnienie, że w końcu zrozumieją i zaczną traktować bliźniego, jak powinno się. Machina biznesu jest nieubłagalna i jej tryby pochłonęły już niejednego. Jednak przychodzi czas na ocknięcie się. Pokiereszowani otwierają oczy po czasie i wylizują rany. Nie ma paragrafu skazującego za naiwność!

      Usuń
  2. Ech szkoda się przejmować takimi bzdetami. Nie jestem pochlebcą, ja bym się nie odważyła na powiększenie stada, ale skoro chcecie, kochacie i ponosicie konsekwencje swojej decyzji to Wasza sprawa.
    Psom nie dzieje się krzywda, a że nie wzięliście ze schroniska? Nie każdy chce tak zrobić. Ciekawe ile psów adoptowały/li autorzy owych komentarzy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście każdy z nas wolną wolę, którą to naganiacze chcą ograniczyć wszelkimi metodami, często będąc „ideowcami” lub za „wielkie” korzyści materialne. No cóż, dla jednego wystarcza pochwała zwierzchnika(a takowych mają) czy przysłowiowy srebrnik dla bardziej zmaterializowanych. Musimy pogodzić się z faktem absolutnej demoralizacji, co nie znaczy, że należy przestać ignorować fakt wypaczeń. Jesteśmy przecież tak różni…

      Usuń
  3. Prawie wszystko mi się podoba w tym poście, oprócz podpisu. Wiem, że to niby na przekór, ale idzie po linii osoby krytykującej. Warto nawet w obliczu takiej krytyki zachować godność. Pamiętać, że ludzie widzą źdźbło w oku i mają tendencje do sądzenia innych.
    Jako że jetem świadoma znaczenia słów, zmartwiła mnie ta autoironia w podpisie. Słowa formują rzeczywistość, nawet te, których używamy w żartach.
    Za moich młodych czasów, kiedy była moda na zakładanie pamiętników, ktoś napisał mi , że "Najszlachetniejszą zemstą jest przebaczenie". Dopiero teraz to rozumiem. Osoba zraniona to ta, która pozwoliła, by "zatruta strzała" w niej utkwiła. Dopóki ta strzała tkwi, powoduje ból, a może się zdarzyć, że ogólnie osłabi odporność. Zranieni ludzie dopóki nie wyjmą strzały i nie zagoją ran są pozbawieni doświadczania pełni szczęścia. Zatruta strzała w niewidzialny, ale jak najbardziej realny sposób łączy ich ze "strzelcem". Radykalne wybaczenie jest uwolnieniem i pójściem w swoją stronę. Uczenie się przebaczania naszym winowajcom jest jednym z ważniejszych zadań w naszym osobistym rozwoju. Gdyby ludzie umieli szczerze i z serca wybaczać, to koloryt tego świata byłby inny, mniej było by depresji i strachu. Ja też pracuję z ludźmi i cały czas się tego uczę.
    Nie mamy wpływu na to, by inni do nas "nie strzelali", ale zawsze mamy wpływ na to, jak długo te strzały będziemy w sobie nosić. W moim odczuciu nie popełniliście żadnego wykroczenia. Zuzia miała prawo rozźarzyć się w miłości macierzyńskiej, bo takie prawo dał jej Stwórca. Ważne jest tylko, żeby za każdą prokreacją szła odpowiedzialność. A tej nie musicie udowadniać.
    Cezary, chciałabym zobaczyć inny podpis:
    "Para wspaniałomyślnych, wielkodusznych miłośników zwierząt: Olga i Cezary".
    A może wśród komentujących rozpiszemy konkurs na pozytywny podpis tego posta?


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To przecież tylko odgłosy strzał odbijanych od naszego pancerza! Niemniej jednak uważam, że należy się odnieść do sprawy w logiczny sposób bez niepotrzebnych obelg. Autoironię można przekuć na wiele sposobów i nie mamy na to wpływu. Ba, każde słowo, każde zdanie podlega interpretacji zgodnie z zamiarem odbiorcy. Nie liczymy na sprawiedliwość, a tym bardziej na obiektywizm. Te słowa nigdy nie miały prawa bytu od zawsze.
      Konkurs… darujmy sobie i nie udawajmy kogoś innego. Liczmy na łaskę bożą i oczekujmy oświecenia. Przecież życie anonimowych w nieświadomości jest straszne. Kara boska na bieżąco.

      Usuń
  4. sami decydujemy w dużej mierze o swoim życiu i żaden fanatyk nie ma prawa nam go układać czy zatruwać! koniec, kropka! fanatykom mówimy NIE! można mieć własne przekonania, ale nie można ich innym narzucać dla własnej chorej satysfakcji "ale im dowaliłe/am!"!
    jesteście dobrymi ludźmi, wrażliwymi, kochacie siebie i swoje zwierzęta, żyjecie tak jak żyć chcecie nie robiąc nikomu krzywdy, i to jest ok :) a z Jacusia bardziej starszy brat się zrobił niż ojciec :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko jasne, ale jak wyperswadować anonimom? Oczywiście nie dotyczy wszystkich! Czy nie byłoby to narzucanie im swojego ja? Każdy anonim powinien mieć swojego anonima na prywatny użytek, gdzie opinia jednego jest bardziej opiniotwórcza niż drugiego, a normalnych ludzi niech pozostawią w spokoju. Jacuś wypełnia lukę w psich stosunkach i rzeczywiście zachowuje się bardziej, jak brat, ale to dobrze! Dzieciaki potrzebują zabawy i psiej rozrywki. Pamiętamy nasze dzieciństwo…

      Usuń
  5. Wasze psy są szczęśliwe z Wami, a Wy jesteście szczęśliwi z nimi. Dbacie o nie, karmicie, rozpieszczacie. Odpowiedzialnie znaleźliście domy dla dwóch pozostałych szczeniąt, więc nie rozumiem po co tyle jadu w tych anonimowych komentarzach. Niech te osoby skierują swój głos w kierunku tych wszystkich, którzy traktują zwierzęta jak zabawki i swoim postępowaniem doprowadzają do tego, że schroniska pękają w szwach od nadmiaru porzuconych zwierząt.
    A podpis pod postem powinien brzmieć: Olga i Cezary - para prawdziwych przyjaciół Zuzi, Jacusia, Misi i Hipci.
    regian

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście jesteśmy przyjaciółmi naszych czworonogów. Czasami zastanawiam się czy nie traktujemy ich nazbyt po ludzku. Ale… ale możemy sobie pozwolić na taki komfort i uważamy, że tak jest dobrze. Podmiotowe traktowanie naszych braci mniejszych to podstawa w tego typu relacjach.

      Usuń
  6. Dopiero dzisiaj mialam okazje do przeczytania 2-go i 3-go odcinka „szczeniecej sagi” i oslupialam po czesci o anonimach. Zgroza ogarnia, jak czlowiek sobie zda sprawe, ile jadu i fanatyzmu jest w stanie jakas kreatura wylac, absolutnie bez jakichkolwiek zachamowan. Czy takie cos specjalnie szuka po blogach, kogo by tu dzisiaj „obdarowac” swoimi cuchnacymi wymiocinami?

    Ktokolwiek Wam towarzyszy, dobrze wie, ze to nie Wasz przelotny kaprys, lecz dobrze przemyslana decyzja, za która bierzecie pelna odpowiedzialnosc. I podpisuje sie wszystkimi konczynami pod Maksiuputkowa, dolaczajac zyczenia wielu wspanialych lat w towarzystwie Waszych ukochanych psinek. Usciski (Leciwa)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ludzi, którzy nie mają swojego ja jest bardzo łatwo przekuć na wszelkiego rodzaju ideowców z odcieniem fanatyzmu. Jest to rodzaj dopełnienia ich dotychczasowego życia, stają się ważni i awangardowi w ich mniemaniu. Najlepszymi „dyrektorami” w czasach powojennych byli młynarze, kucharze, itp. Wypełniali wszelkiego rodzaju dyrektywy bez szemrania, bo poczucie ważności było dla nich wszystkim. Żyjmy i dajmy żyć!

      Usuń
  7. Każdemu czasem zdarza się taki "rzyczliwy", prawie zawsze anonimowy i ja nawet nie kasuję, po prostu zostawiam bez odpowiedzi. I nawet się nie wkurzam, chociaż mi przykro. Cóż, są plusy i minusy publicznych wypowiedzi, na szczęście plusów jest dużo więcej, chociaż minusy bardziej bolą. Spuście więc wodę na te rzyczliwe komentarze, dla nas, którzy Was kochamy, nie musicie ani się tłumaczyć ani wyjaśniać. Znamy Was od zawsze i lubimy na zawsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że „życzliwych” nie można wybierać! Nauczyłem się tolerować agitację, choć uważam, że riposta jest, jak najbardziej na miejscu. Oczywiście nie liczę na ich natychmiastowe nawrócenie, lecz wiem, że pewnego dnia to nastąpi. Chyba, że kara boska jest tak okrutna, że będzie trwać w nieskończoność. Czy ich żałuję? Jest to wybór w nieświadomości, pchanie się piedestał, parcie ku wątpliwej władzy.
      Pellegrina i my Ciebie lubimy i całą resztę.

      Usuń
  8. Coraz więcej osób próbuje nam narzucać agresywnie swoje zdanie. Zachęceni anonimowością pozwalają sobie na sianie nienawiści. Czy warto się nimi przejmować? Nie. Moim zdaniem mają kompleksy, z którymi nie potrafią sobie poradzić. Nie przejmujmy się nimi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twardoskóry Cezary nie przejmuje się bzdetami, a Olga ciupeńkę. Obecnie agresywność jest widoczna dokładnie wszędzie, jako szansa na „zaistnienie”. Pewnie początki wzięły się z półświatka niby artystycznego i rozlało się to na całe społeczeństwa na każdym szczeblu. Szansa na wybicie się dla maluczkich! Część z tych osób ocknie się na czas, a część umrze w zaślepieniu.

      Usuń
  9. Pozdrowienia dla Jacentego, ma tę dobrą część bycia z córeczkami, Tata z którym można bawić się, brykać i figlować to skarb

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne! Osobiście przekażę pozdrowienia. A niech by spróbował zachowywać się inaczej. Podział ról w stadzie jest jasny i nie ma wymówek. Zuzia bacznie obserwuje jego zachowania… niedobra sunia.

      Usuń
  10. Jacuś, pomimo swojej trudnej przeszłości, okazał się wspaniałym ojcem. Natomiast jeśli chodzi o anonimowe wpisy, to aż mnie zatkało, nie mogłam uwierzyć, że ktoś może mieć za złe , że pozwoliliście pieskom mieć potomstwo! Jesteście cudownymi, wrażliwymi ludźmi, a pieski nigdzie nie byłyby szczęśliwsze!

    OdpowiedzUsuń
  11. Dużo było pracy nad Jacusiem i jest. Powoli sytuacja stabilizuje się. Symptomy sieroctwa, odrzucenia i pourazowe są chyba najtrudniejsze do zaleczenia. Widać korzystne zmiany, ale nie wiadomo, co jeszcze przed nami. Staramy się w miarę możliwości i wiedzy o psach, którą ciągle pogłębiamy.
    Jesteśmy przyzwyczajeni i że są sytuacje kiedy ktoś ma nam coś za złe, a my nie wiemy o co chodzi. Często próby rozmowy czy wyjaśnienia spełzają na niczym. Ot życie.

    OdpowiedzUsuń
  12. No i znów mam dylemat ale co tam Cezary, pięknie się czyta i chce się więcej. Skoro Was czytają dziwne anonimowe osoby to oznacza,że jesteście ciekawi,że jeszcze istniejecie i próżny ich trud zniechęcenia reszty do czytania Waszego bloga. Malkontenów znajdziemy wszędzie i nie ma co się nimi przejmować.Jak zawsze pozdrawiam i uścisk lapek dla psiaków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życie bez dylematów to jak rosół bez makaronu. Wiadomo, z makaronem chce się więcej i więcej. Ale, jaki to masz dylemat? Ten szczególny. Naprawdę nie wiem, jaki cel im przyświeca… Osobiście edukuję się przy pomocy bardziej wiarygodnych środków z możliwością wyboru. Nie wiem też dlaczego nie ulegam bezwzględnej presji. Nazbyt wiele pytań pozostaje bez odpowiedzi.

      Usuń
  13. Jakiś czas temu było głośno o "takiej miłośniczce"zwierząt,która głośno"walczyła"o prawa zwierząt.Sprawa wypłynęła gdy okazało się,że bardzo źle karmi swoje psy i o ile mnie pamięć nie myli to nawet zabrano jej te pieski.O sprawie mówiono nawet w mediach i dziewczyna chyba też prowadziła bloga.Nie pamiętam z jakiego miasta pochodziła.Jej zachowanie w stosunku do własnych psów i to co robiła,chyba na pokaz,wprawiło w ciężki szok wielu jej znajomych i nie tylko.Może to ona już anonimowa,dalej"walczy"?;)
    Bardzo fajnie się czyta Wasze opowieści o życiu tego stada.Na pewno wiele Waszych spostrzeżeń przyda się innym.
    Serdeczności zostawiam.
    ps.myślę,że należny dawać zawsze krótką odpowiedź takim"myślącym inaczej"bo być może przejrzą na umyśle i w którymś momencie zadadzą sobie pytanie:może to ja źle myślę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opis podobnych historii znajdziesz następnym poście. Opisane zostały na podstawie sprawdzonych faktów. No dobra, stado stadem, ale skąd biorą się w nim czarne owce? Wygłodzone, żądne krwi…
      W imię jedynie słusznych idei? Z obserwacji naszego stada czerpiemy wiele radości i satysfakcji, że wszystko układa się w miarę pomyślnie, a codzienne obserwacje dodają nową cegiełkę do spostrzeżeń. Dochodzimy do wniosku, że ludzie i psy są podobne do siebie z wyjątkiem bezsensownej wścieklizny.
      I my życzymy miłego dnia i tych nadchodzących.

      Usuń
  14. męskie opisy z przymrużeniem oka bardzo mi się podobały....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno jest egzystować w typowo żeńskim towarzystwie lecz nie narzekam. Pogadam o tym z Jacusiem… w końcu dzieli moją dolę.

      Usuń
  15. Wiecie co kochani? Kocham Was. ♥ A te anonimy to jakieś dziewczę pisało może z piętnastoletnie. Denerwować się, dać energię takiemu czemuś? A poszła w kąt. Na moim blogu lepiej niby podpisany nie anonim z Irlandii jechał słowami ..., dowiedziałam się że jestem idiotką i to miało być delikatne, pisał do mnie jako do dziewczynki nie bardzo rozgarniętej, odpowiadałam chcąc zrozumieć o co człowiekowi chodzi, zadawałam pytania, zrozumieć!! Aż wreszcie wkur ..... mąż zablokował dziada całkiem a ja usunęłam wszystkie jego tak zwane komentarze bo się mnie cierpliwość skończyła. A o co chodziło nie wiem, nadmienił że przeczytał kilka zdań i atakował.
    To dla mnie nauczka nie muszę wszystkiego rozumieć i ktoś kto nie wie o co mu chodzi lub udaje że wie o co mu chodzi nie musi u mnie bywać. Koniec dyskusji.
    Prawda że niepotrzebnie tacy mali ludzie kradną naszą energię?
    To są rzeczy niepotrzebne nie nosić ich przed sobą jak w moim śnie w szpitalu, tylko to co potrzebne a potrzebna jest radość Wasza i nasza z psiej rodzinki, nasza radość na widok uśmiechniętego pyszczka niunieczki jak biegnie do nas, nasza radość gdy kociak pakuje się na kolana mężowi nie pytając już o zgodę jak kiedyś. To jest nasze wielkie i jedynie prawdziwie ważne. Koniec kazania :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elu, to nie tylko my jesteśmy doświadczani i brani za nos. Co prawda nasze połączone nosy(mój i Olgi) są wielce uwodzicielskie w stylu zwisającej kwinty. Pocieszyłaś nas swoimi przeżyciami. Teraz jest nam lepiej niż jeszcze chwilę temu było. To na tyle żartów!
      Zwierzęta to nasze życie i chcemy by było radosne, a przy tym spokojne. Ale, jak widać nie da się. Przyznam, że uwielbiam wadzić się nie przekraczając przy tym pewnych norm. Gdyby osoby piszące złośliwe komentarze napisały, że mają 15 lat, albo że przechodzą proces wtórny to pewnie i moja reakcja byłaby inna, a tak… Podkarpacki chłop żywemu nie przepuści i basta.
      I my czerpiemy zadowolenie współżyjąc z naszymi zwierzakami, wypełniamy nim nasze serca…

      Usuń
  16. A ja nadal się cieszę, że adoptowaliście Jacusia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to dobrze Arteńko, w koncu poznałaś nas osobiście i widziałaś, że żadne z nas smoki wawelskie i nie porywamy Jacusia wprost na pożarcie!:-)

      Usuń
    2. Miło było Was poznać, a Jacuś dobrze wiedział, że będzie mu u Was dobrze. Ba, a nawet bardzo dobrze:)

      Usuń
    3. Szkoda, że Jacuś nie umie mówić po ludzku. Ciekawam, co by właściwie powiedział!:-))

      Usuń
    4. Może w wigilię się odezwie? :)

      Usuń
    5. Trzeba będzie nasłuchiwać, Artenko!...Choc pewnie nie wytrwam, bo takie cuda to ponoc o północy a o tej porze to ja juz odpływam. No chyba, że we śnie pogadam sobie z Jacentym!On wtedy siadzie na kanapie jak Ferdynand Wspaniały i będzie dyskusja, że ho, ho!:-)

      Usuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia agrest apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór cenzura Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk eutanazja fajka fantazja film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm ideologia II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja kiełbasa klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty kwiecień las lato legenda lektura lęk lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieski pieśni pieśń piękno piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spokój spontaniczność spotkanie stado starość strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście szerszeń śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wiatr wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost