niedziela, 24 marca 2013

Okiem pajęczycy, cz.2 - "W tramwaju"




    No to fru! Pani Wiśniewska nie zauważyła, oczywiście, że się sprytnie zakradłam do jej torebki. Nieraz już się dziwiłam jak mało spostrzegawczy są ludzie! Siedzą godzinami wpatrzeni w dziwaczną, migającą kolorami skrzynkę, a potem nawet nie wiedzą, co tam widzieli. Bo przecież w rogu tej skrzynki spacerowała cały czas, ponętna, błyskająca zielonymi skrzydłami muszka. A tuż za nią skradał się pan muszek, gotów do „igruszek”! Potem on na nią wykonał ochocze hyc a pani muszka otrzepała się i zerknęła na niego wyniośle, mówiąc z oburzeniem – i to ma być gra wstępna?! Potem zdegustowana zaczęła się gorliwie myć, marząc zapewne o bardziej romantycznym uwodzicielu. Jej nudziarz nie zamierzał poprzestać. Niby to zastygł w bezruchu, ale zaraz potem znowu zachciało mu się muszych amorów. Tego już było dla pani muszki za wiele. Odleciała stamtąd z pełnym irytacji bzykiem prosto w moje zawsze serdecznie otwarte sieci. Pan muszek, rzecz jasna, za nią i kolację miałam gotową. Mniam! Tyle się czasem w domach ludzkich dzieje. Tymczasem ludzie pstryk, pstryk zmieniają wciąż barwy oraz dźwięki w swym hałaśliwym pudełku i narzekają, że nuda i same powtórki!

   Ale koniec dygresji, gdyż właśnie pani Wiśniewska wsiadała do ogromnego, brzęczącego pudła, w którym ludzie z niezrozumiałą dla mnie przyjemnością przyciskali się jedno do drugiego i napierali na siebie. Hałas, tłok, kakofonia zapachów i dźwięków przyprawiały mnie o zawrót głowy. Na dodatek w pewnym momencie po całym pudle rozszedł się tak ohydny odór, że musiałam wstrzymać oddech z obawy przez zwymiotowaniem. Wreszcie odetchnęłam głęboko i zapragnęłam nade wszystko zaczerpnąć świeżego powietrza.
Ostrożnie wyjrzałam z torebki. Wydawało się, że wszystko wróciło już do normalności poza tym, że dwie dziewczynki obok zaczerwienione i zawstydzone chichotały bez umiaru, natomiast tęgi mężczyzna z drugiej strony sapał głośno, jakby zaraz miał pęknąć. Ledwie zdążyłam odetchnąć, gdy usłyszałam dziwaczny dźwięk podobny do wystrzału (wiem jak brzmią wystrzały, bo w kinie gdzie mieszkałam największą popularnością cieszyły się filmy akcji). Dziewczynki znów wybuchły śmiechem a inni podróżni zaczęli spoglądać na siebie podejrzliwie i odsuwać się gwałtownie od tęgiego osobnika. Tenże, choć udawał zupełnie niewinnego bordowy był na twarzy aż po cebulki włosów. A kiedy tylko drzwi pudła otworzyły się na następnym przystanku grubas gwałtownie przeciskając się do wyjścia opuścił towarzystwo. Ono zaś gremialnie odetchnęło z wielką ulgą. Także mnie zrobiło się lepiej i zadowolona wróciłam w swoje bezpieczne schronienie. A swoją drogą, do tej pory nie miałam pojęcia, że ludzie są tak smrodliwym gatunkiem!

Jakiś czas potem, przez niedosunięty zamek błyskawiczny torebki zerknęłam na minę mej tragarki. Chyba nie zwracała uwagi na otaczający ją odór, gwar i ścisk, bo będąc wysoką kobietą, cały czas zamyślona patrzyła ponad głowami innych osób w okno, uśmiechając się przy tym do siebie. Ciekawostka, o czym ona może myśleć w takiej chwili? Pewnie o swojej nieznośnej córeczce. Tylko, czemu jej z tego powodu wesoło?

   Niestety, nie miałam czasu aby roztrząsać dłużej tę kwestię, gdyż ktoś nagle mocno naparł na bok pani Wiśniewskiej, zgniatając na placek jej torebkę. Przestraszyłam się! Oj, niebezpiecznie się tu robi! Szybko zmieniłam położenie i ulokowałam się wygodnie na miękkim, prostokątnym przedmiocie, schowanym na dnie torebki. Było mi tu dobrze, ciepło i przytulnie. Pachniało jakimiś delikatnymi perfumami i miętą.
Nagle w moim tymczasowym schronieniu zaczęło się coś niepokojąco zmieniać. W bocznej ściance torebki pojawiła się najpierw mała a potem całkiem już szeroka szpara. A potem w tę szparę wniknęła wielka, owłosiona i ohydna jak wąż dłoń. Zaczęła gmerać szybko po dnie torebki, natrafiając tam na ów miękki przedmiot, na którym byłam bezpiecznie usadowiona. Postanowiłam czym prędzej odstraszyć intruza, używając przy tym najcięższej mojej broni – ukąszenia! Nie namyślając się wiele, dziabnęłam ową dłoń z całej siły! A pochwalę się, że ząbki mam ostre, bo wyćwiczone na wgryzaniu się w chitynowe pancerzyki prusaków, żuków a nawet koników polnych.
Bezczelna dłoń gwałtownie wycofała się z torebki a z góry dał się słyszeć czyjś bolesny jęk. Czym prędzej podążyłam w kierunku zamka błyskawicznego, by śledzić dalszy rozwój akcji.

-  Co się panu stało? – zapytała z troską w głosie pani Wiśniewska, ujrzawszy obok siebie szlochającego jak dziecko osobnika.
- Nie wiem….Coś mnie ugryzło! Ja panią do sądu podam za noszenie przy sobie agresywnych zwierząt! – wychlipał tamten, ssąc na swej dłoni maleńką rankę, którą, nie chwaląc się, jam mu uczyniła!
- Jak to mnie? Panie, co pan wygaduje? – zdumiała się pani Wiśniewska a po chwili zdumiała się jeszcze bardziej, zauważywszy, że jej torebka jest rozpruta jakimś ostrym narzędziem a na podłodze leżą wysypane z niej przedmioty.
- Złodziej, złodziej! – zakrzyknęła natychmiast i wiele się nie zastanawiając, złapała płaczącego osobnika za rękaw.
- Puszczaj mnie babo! – wrzasnął tamten i chciał zwiać, ale wówczas inni ludzie zainteresowali się tą sytuacją i zwartym kręgiem otoczyli złodzieja.
- Niczego nie ukradłem! – zawołał tamten żałośnie – Może pani sprawdzić!
- Oj, już Ciebie policja ptaszku sprawdzi! – fuknął gruby pan, który stojąc najbliżej najlepiej był w sytuacji zorientowany. I od razu chwycił nieszczęsnego złodzieja pod ramię, unieruchomiwszy go swym żelaznym uściskiem.

Jakaś dziewczyna pomagała tymczasem pozbierać pani Wiśniewskiej wszystkie jej rzeczy z ziemi. Ponieważ torebka była dziurawa i zupełnie już bezużyteczna, kobieta upychała portfel, szminki, ołówki do brwi, tusz, chusteczki higieniczne, klucze i notes w przepastnych kieszeniach swego płaszcza. Postanowiłam skorzystać z okazji i także przemieścić się w bardziej zaciszne i ciepłe miejsce. Wcisnęłam się szybciutko w zmiętą chusteczkę a miła pani włożyła mnie machinalnie do jednej z kieszeni. Rozgościłam się tam natychmiast, znajdując na dnie kawałek jakiegoś batonika i wgryzając się w niego z rozkoszą.

Wkrótce potem drzwi skrzypiącego, dzwoniącego pudła, które uwoziło tych wszystkich ludzi nie wiadomo gdzie otworzyły się i z ulgą poczułam podmuch świeżego powietrza. Tak w ogóle, to nie przepadam za przeciągami jednak wtedy czułam się na wpół uduszona tymi smrodkami kłębiącymi się w zwariowanym pudle. Zaciągnęłam się zapachem trawy, kwitnących na skwerze kwiatów i wilgotnego kurzu miejskiego. Zerknęłam jeszcze na zapłakanego człowieczka, prowadzonego w nieznanym kierunku przez dwóch mężczyzn w mundurach a potem przymknęłam oczy, ucinając sobie krótką, lecz jakże zasłużoną drzemkę.

Tymczasem pani Wiśniewska szła szybko przez siebie, stukając delikatnie obcasikami swych wiosennych pantofli. Śpieszyła się, bo dochodziła już dziewiąta a nie chciała się spóźnić. Miała dzisiaj w pracy ważny dzień. Kilka minut potem wchodziła już do swego biura…

16 komentarzy:

  1. No proszę,
    chyba zacznę rozglądać się za jakimś stosownym pająkiem do torebki.
    Niezły ochroniarz...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może teraz Krysiu,jak zobaczysz pajaka, to nie pacniesz go od razu kapciem, pomna na jego niezwykłą przydatnośc!:-)

      Usuń
  2. Taki pajak, zwlaszcza plci zenskiej, jest lepszy od alarmu. Ale znajac swoje szczescie, pewnie mnie pierwsza by uzarl.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem warto popatrzeć na coś niestereotypowo - po co sie zaraz bać, jak może być tyle pozytku z tego, w gruncie rzeczy, nieszkodliwego stworzonka!:-)

      Usuń
  3. Takiego pajaka tez bym chciala miec, waleczny jak rycerz. Taki prywatny ochroniarz, Olu!
    Maly, ale tygrys:))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdej z nas by sie taki zuch przydał! Lepsze to nic gaz łzawiący!
      Niech żyją pajączki!:-))

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Czymże sobie na to zasłużyłam, Aniu?!!!
      Ściskam gorąco!:-)))

      Usuń
  5. My też mamy mamy pająka..:-D Chowa sie skubany,ale zawsze rano zostawia pajęczyne w rogu okna:)Pewnie za bardzo hałąsujemy:)

    Czekam na cześć następną pająkowego tasiemca! Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spryciula z Twojego pająka Sznupciu. Żarty sobie stroi i chichocze za szafkami, gdy już wszyscy smacznie śpią!
      Cieszę sie, że masz ochotę na więcej pajęczego serialu!:-))

      Usuń
    2. bez wątpliwości czekam na dalsze opowieści, a dzisiaj rano szukałąm naszego pająka, mała pajeczynka w rogu okna jest...:)ale to dobrze, bo szczęsliwy dom, gdzie pająki są:)

      Usuń
    3. I ja tak sądzę, ze pajaki przynoszą szczęście Sznupciu!Cieszę się, że Twój pajączek czuwa!:-))

      Usuń
  6. Oleńko jesteś skarbnicą fantastycznych opowiadań. Ja naprawdę z wielka przyjemnością czytam wszystko to co piszesz i nasiąkam jak gąbka. Buziaczki i wszystkiego dobrego na nadchodzący tydzień.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po prostu pisanie to moja największa pasja, a mam w głowie tyle historii, że nieraz nie nadążam z ich opisaniem.
      Ciesze się Alinko, ze czytasz moje historyjki.
      Dziękuję za miłe słowa.Serdeczności zasyłam i usmiech na dokładkę!:-))

      Usuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk fajka film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty las lato legenda lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieśni pieśń piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spontaniczność spotkanie stado strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost