czwartek, 21 marca 2013

Ballada o leśnej pustelni




Gdzieś tam w ciemnym borze, w przepastnym granacie 
Kryła się pieczara w gwiaździstej poświacie
Mieszkał tam przesławny mag-wróż Kalasanty
Zmęczył go zgiełk świata, więc odpocząć rad by

W kufrze schował księgi, astrolabia, mapy
Szatę czarodziejską ukrył na dnie szafy
Cieszył się milczeniem i radował ciszą
Tu go nie odnajdą, tu go nie usłyszą

Gdy nadeszły chłody zachorował starzec
I leżał bezradnie w swej cichej pieczarze
Poty go oblały, gorączka trawiła
Od trzech dni go całkiem opuściła siła

I wtedy samotność, którą tak tu cenił
Stała się dla niego nieznośnym brzemieniem
Ileż dałby teraz za słowo człowieka!
Tracił już nadzieję, na pomoc nie czekał

A tymczasem w borze zbieg zabłądził w mroku
Właśnie uciekł z twierdzy, gnał go strach, niepokój
Po zwierzęcych tropach dotarł do pustelni
Skąd usłyszał skargi i bolesne jęki

Musiał szybko działać - bo śmierć była blisko
Dać starcowi wody, rozpalić ognisko
Potem siedział obok wpatrzony w płomienie
Bojąc się pogoni, śledził nocy cienie

Kiedy nadszedł ranek strachy się rozwiały
Dzień wygnał chorobę, wrócił blask nieśmiały
Zbieg i Kalasanty długo coś szeptali
Dzieje swego życia sobie zawierzali

Zbieg był filozofem, tworzył tezy śmiałe
Głosząc swe teorie narażał się stale
Bano się słów mędrca, więc go uwięziono
By się lud nie wzburzył, słusznym gniewem płonąc

W twierdzy buntem wrzało i wściekli strażnicy
Zabijali wszystkich, nie licząc się z niczym
Kilku więźniów zbiegło, uciekł i filozof
Jak zaszczute zwierzę, gdy je tropią, płoszą

Resztką sił tu dotarł, na czworakach sunąc
Zając przed nim kicał, drogę pokazując
Teraz siedzi w cieple obok pustelnika
Tu chciałby się schronić, lęka się zapytać

Ale Kalasanty chciał tego samego
Dość miał już milczenia, życia samotnego
Czas mieć obok kogoś, kto pomoże w biedzie
I usiądzie obok przy skromnym obiedzie

I zostali razem - teraz przyjaciele
Takim dwóm, jak oni nie potrzeba wiele
Tylko spokój lasu, szum drzew i zwierzęta
Tak samo na co dzień, tak samo od święta

Ich braćmi leśnymi staną się puszczyki
Nietoperze, sarny, wiewiórki i dziki
Wspólnie rany opatrzą skrzywdzonym stworzeniom
I wyjdą naprzeciw ich skromnym życzeniom

A  więc co dzień dołożą siana do paśników
Uwolnią zające z kłusowniczych wnyków
Zbiorą grzybów wieńce, borówki, jagody
By karmić zwierzęta, gdy nadejdą chłody

Gdybyś kiedyś wędrowcze znalazł ten zakątek
To odejdź cichutko własnym śladom wierny
Nie mów nic, bo przerwiesz delikatny wątek
Tej sennej ballady o leśnej pustelni

Lecz jeśli się domagasz nauki z ballady
Gdybyś nie chciał odejść bez myśli przewodniej
To posłuchaj proszę mej nieśmiałej rady
Która się tu szepcze w zaklętej samotni

Jedna tylko magia na świecie jest trwała
Jedna mądrość tylko - potężne oręże
Zawsze czynić dobro - oto wiedza cała
Obok mieć przyjaciół - to jest właśnie szczęście...




22 komentarze:

  1. Przeczytałam po trzykroć i za każdym razem odkrywam że jest o czymś innym niż myślałam wcześniej ..ostatni wers przemawia najbardziej obok mieć przyjaciół ..
    Ściskam Cię Ilona

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie te własnie rzeczy sa w zyciu najwazniejsze - dobro, przyjaciele i spokój. Wszystko to sie ze sobą łaczy i jedno wypływa z drugiego.
      trzymaj sie Ilonko!:-))

      Usuń
  2. Też przeczytałam dwa razy:)))) Piękne:)Ale poezja jest odrębnym światem, w niej dobro zawsze się obroni. W świecie realnym nie zawsze.I tak samo jest z przyjaźnią:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wierzę (pewnie naiwnie)w to, że i w zyciu w końcu dobro zwycięża. Małymi kroczkami prze do celu a jego kropla drąży skałę. A prawdziwa przyjaźń, ta, która w obecnych czasach zdarza sie coraz bardziej jest bezcennym, upragnionym klejnotem. Wydaje mi sie, że dobro przyciąga przyjaźń i na odwrót. Nie tylko w balladach.
      Ciepły usmiech przesyłam!:-))

      Usuń
  3. Swietna ballada! Nie da sie jej raz przeczytac. Podobnie jak poprzedniczki, czytalam i czytalam i naczytac sie nie moglam. Jak latwo przychodzi Ci skladanie rymow, Olenko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię rymować i nie zrażam się obiegową opinią na temat rymowanek, że to infantylne, ośmieszające, degradujące twórcę. Pewnie białe wiersze są dzisiaj modniejsze i mają lepszą opinię. Pewnie w dzisiejszych czasach nawet Mickiewicz i Słowacki mieliby problem z publikacją swoich poematów.Oczywiście ani mi w głowie porównywanie sie do ich poziomu. Myślę tylko o formie i anachronicznym nieco stylu moich wierszy.
      Cieszę się, że ballada znalazła w Twoich oczach uznanie Panterko!:-))

      Usuń
  4. ... pobudza do (za)myślenia...
    Serdeczności:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobrze. Najgorzej, gdy wiersz pozostawia czytelnika zupełnie obojętnym.
      Pozdrawiam ciepło!:-)

      Usuń
  5. Świetny tekst, masz lekkość pisania Olgo, atrystko z leśnej głuszy- można zaczytać się w Twojej balladzie.
    Dobrze im razem we dwóch. Szkoda, że nie potrzebują kogoś trzeciego do towarzystwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chętnie byś sie pewnie przyłączyła, co? Wiem, wiem, to Twoje klimaty Zofijanko-pustelnico!:-))

      Usuń
    2. Cha, cha , cha- tak rzadko człowiek bywa sam we współczesnym świecie. Nie można się wyłączyć- wszędzie ludzie- zagladają w okna, lustrują, śledzą, podglądają. Pomarzyć nawet trudno.....

      Usuń
    3. No chyba, że mieszka sie w takim miejscu, jak ja. Tutaj wciąż cisza, spokój, odludzie. Nasza pogórzańska pustelnia...

      Usuń
    4. i pomarzyć można...
      Odwiedzę, ale teraz to już nie wiem kiedy- znowu sypie...
      Pomyśleć, że kiedyś ludzie żyli w takich pustelniach , innego życia nie znając.
      To jest miejsce dla poetów i malarzy...plenerowych.. ha.

      Usuń
    5. Kiedyś, żyjąc w takich miejscach ludzie spokojniejsi i zdrowsi pewnie byli. Czas mijał im niespiesznie,bo tylko do pór roku i do pogody był dostosowany. A wielkomiejski blask do niczego nie był im potrzebny.Dzikie lasy rosły bujne i dostojne a czyste powietrze aż lsniło nad łąkami...
      Dużo tej atmosfery tu pozostało, tylko malarzy ani widu ani słychu.Turystów tez niewielu (na szczęście). I tylko pewna rozmarzona, samozwańcza poetka oraz jej luby krążą po okolicach z aparatami fotograficznymi, uwieczniając to przemijające, bezcenne piękno...
      Myślę Zofijanko, że w kwietniu do nas nareszcie zawitasz!:-))

      Usuń
    6. Pogórze zaludnia się w weekendy, kiedy dzieci do rodziców z miasta przyjeżdżają po wiktuały.
      Kiedy samozwańcza poetka wiersze i ballady wyda ?

      Usuń
    7. Kiedy wyda? Och! Oto jest pytanie!:-))

      Usuń
  6. Pisałam już, Ollgo, że jesteś dla mnie jak mój ukochany Shiller! Doskonała ballada z doskonałym mottem.
    Pięknie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdzie mi tam do mistrza?!! Ale ballady lubię pisać. To taki specyficzny rodzaj basni z morałem.
      Dziękuję za uznanie Aniu!
      Ściskam porannie z zasypanego po pas Podkarpacia!:-))

      Usuń
  7. Ale piękna ballada ! I tyle w niej mądrości. Ostatnia zwrotka nadaje się do cytowania.
    Piękne!!!! Piękne!!!!! Piękne te Twoje wiersze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale takie czasy teraz, że ludzi coraz mniej do wierszy ciągnie. Nie ma czasu na skupienie, odpłyniecie w inne rejony, wyłączenie sie z gonitwy.Coraz bardziej anachroniczna staje się dzisiaj ta forma wyrazu, niestety.
      Tym bardziej,dziękuję za uznanie Dorotko!:-)

      Usuń
  8. Zawsze lubiłam wiwrsze i umiem je czytać a Twoje są lekkie i z przesłaniem.

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia agrest apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór cenzura Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk eutanazja fajka fantazja film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm ideologia II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja kiełbasa klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty kwiecień las lato legenda lektura lęk lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieski pieśni pieśń piękno piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spokój spontaniczność spotkanie stado starość strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście szerszeń śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wiatr wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost