czwartek, 14 marca 2013

Dobrze jest uwierzyć w siebie





   Przez okno widać było nowo powstające bloki i mnóstwo drewnianych budek i zakamarków. Plac budowy stał się idealnym placem zabaw dla ośmiolatków. Tam właśnie po raz pierwszy powstawały fajki pokoju, długotrwale rzeźbione małymi rączkami z korzeni drzew. Naćpać się palonymi liśćmi z pobliskiego sadu owocowego było marzeniem. Kłęby dymu ze zbyt szybko palącego się liścianego wsadu dodawały mrocznej tajemniczości obskurnym pomieszczeniom. Było pięknie i dostojnie. Wypalenie fajki pokoju wcale nie gwarantowało rozejmu pomiędzy nadpobudliwymi młokosami, a i pobudzone Indianki ciągały za włosy słabszych.

   Z biegiem lat dostęp do płonąco-dymiącego misterium stawał się coraz łatwiejszy. Wszystko to przecież dotyczyło sportu, więc i palenie „Sportów” było sportem samym w sobie.
   Kupowanie jednego czy dwóch papierosów było czymś normalnym i nikt nie pytał o wiek. Kupienie całej paczki w ilości dziesięciu sztuk było wyczynem wymagającym podkradania groszy z maminej portmonetki przez przynajmniej tydzień. Można było zyskać wśród małoletnich szacunek i poważanie. To nic, że palenie było przerywane kaszlem i łzami. Droga do dorosłego życia właśnie się rozpoczęła.
   Pomysły na zdobywanie „sztacha” przekazywane były w zamkniętych kręgach. Najbardziej niefortunnym pomysłem było skradanie papierosów z paczek rodzicieli czy też wykradanie po jednym, tak by właściciel paczki nie zorientował się. Jednak ubytek jednego „dymka” z paczki liczącej dziesięć sztuk graniczył z magią. Przede wszystkim człowiek liczył na roztargnienie i niedopuszczalność takiej sytuacji przez dorosłych. Trudno było wytłumaczyć, że fabryka wyprodukowała część papierosów krótszych o pięć milimetrów, a część idealnie pasujących do wymiaru paczki. Tu rozpoczynał się kolejny etap kombinowania, który nieświadomie miał ciągnąć się przez życie. Nie było łatwo.

   Lata szkoły średniej i czas bywania na uczelni były jedną rozciągniętą monotonią, przerywaną jedynie zgrabnie wypuszczanymi obłoczkami. W tamtych latach usprawiedliwień dla takiego stanu rzeczy było pod ręką pod dostatkiem. A to niezliczony egzamin, a to kłopoty finansowe czy sfrustrowane dziewczyny, które już wtedy nie chciały biednych towarzyszy życia. Samochody były domeną dla dorosłych, a dla nas pozostały kolorowe paczki z egzotycznymi napisami. Camel, Carmen brzmiało to dumnie. Ciąg do bycia kimś innym i oryginalnym tuszował każdy oddźwięk zdrowego rozsądku. Poza tym w tym wieku, co znaczy „zdrowy rozsądek”?
   Zmieniające się sytuacje, kolejne kłopoty i rozterki sprzyjały coraz bardziej manierycznym tłumaczeniom. Mijały kolejne lata i oprócz ubytku na zdrowiu nic się nie zmieniało. Czuliśmy się w miarę dobrze w codziennych oparach i zapachach tytoniu wżartego w ściany, nie mówiąc już o ciuchach i firankach. To właśnie na nich widać było żółte plamy przechodzące  w rozkładający się brąz. No, a przecież własnych płuc nie widać! I fajnie!

   Przychodzi jednak moment, kiedy zaczynamy się zastanawiać nad istotą palenia. A to tu boli, a to nic się nie chce i seks już nie taki. Nie oglądamy zębów przy goleniu i uśmiechamy się półgębkiem. Wszystkie przesłanki kierują nas w stronę niezdrowego palenia papierosów. W telewizji i innych pokrętnych mediach aż bębni od wypowiedzi ekspertów. Kurczymy się w sobie, bo przecież nie mogą nas wierutnie okłamywać. Szukamy środków zastępczych.
   Palenie fajki jest pomysłem na miarę powrotu do fajki pokoju z dzieciństwa. Cmokamy, jak papierosa. Czyszczenie i kolejne nabijanie tytoniem doprowadza do niespotykanej niecierpliwości, a na dodatek lepsza połowa mówi, że dobrze z nią wyglądasz. Pytam – jak można dobrze wyglądać z pełną frustracją na twarzy? Wtedy zaczynamy podejrzewać, że ktoś ma niewiadomy dla nas cel. Kompletnie zrujnowani psychicznie czekamy wiosny by fajkę wyrzucić przez otwarte okno.

   Kolejnym etapem jest stosowanie cudów techniki. Plastikowe fifki, e - papierosy, plastry i wyszukane tabletki, które to mają mieć cudowny wpływ na nasz organizm.
Plastikowa fifka z wkładem jest fantastyczna. Jest coś do trzymania w rękach i coś do wciągania. Ilość nikotyny wystarcza na dwadzieścia minut „pafania”.  No dobra, ile razy fifka wędruje do ust w tym czasie? Multum! Zaabsorbowani pracą zapominamy wymienić wkład i palimy czystym powietrzem. Ale jest, co dmuchać i tylko to się liczy.
   Wieczory są najgorsze! Bolą mięśnie, dokładnie wszystkie. Najgorszy jest ból w skroniach. Jeść się chce ponad miarę i znowu nieznany nam ból w znanym ciele. Słabość i zawroty głowy. Powalająca senność. W środku nocy wstajemy, by pocyckać plastikowe cacko. I tak dzień po dniu przez dwa tygodnie. Sukces, bo nie palimy! Plastikowego papierosa ostentacyjnie wyrzucamy do kosza w obecności, jak najliczniejszej grupy osób. Niemi świadkowie osiągnięcia. Głośno obiecujemy sobie, że już nigdy więcej nie wystawimy się na samo tyranię. Nigdy, nigdy, przenigdy i obietnicę stopniujemy, a nawet odmieniamy przez przypadki w czasie zupełnie przeszłym, bo nie chcemy samowolnie wydać się tortury.

   Dokładnie pamiętamy najlepsze chwile: po obiedzie, przy kawie, przed telewizorem. Każdy z nas ma w pamięci te najlepsze momenty w obłokach dymku z papierosa.
Z niejasnych powodów, ale wytłumaczeni przed samymi sobą zaczynamy od jednego. Przecież mamy na tyle silnej woli, że jeden papieros nas nie rozwali, a potem dwa, a jeszcze potem cała paczka. Ach, przecież to nic! W końcu kiedyś rzucimy palenie. Na zawsze!
Cali jesteśmy przepełnieni wiarą, że kiedyś dokonamy tego wyczynu po raz kolejny, z coraz bogatszym doświadczeniem.
   Nie palimy dłuższy okres czasu. Zawsze lubiliśmy cygara. Palą się długo i niektóre kobiety lubią ich zapach. Może bardziej lubią męskie połowy z dostojnie wyglądającym zwitkiem w ustach. Paczka cygar na święta w prezencie ma umilić świąteczną atmosferę. Rzeczywiście, pachnie w całym pomieszczeniu i nawet na balkonie. Sąsiadki zwiedzione zapachem węszą prawdziwego mężczyznę, bo tylko prawdziwi w ich mniemaniu palą cygara. Tylko faceci znają całą prawdę o nałogu. Przemilczaną w obliczu admiracji płci zawsze chcianej.

   Teraz coś o sobie. Rzucam palenie po raz kolejny. Przygotowania w strefie psychicznej trwały ponad pół roku. Mowy i przedmowy. Tłumaczenia i deklaracje w języku wczesno mongolskim. I co? Tym razem e - papieros ma zdziałać cuda. Kopci jakimś zapachem z rozgrzanego olejku niewiadomego pochodzenia, bo jak „made in china”, to na pewno o skutkach ubocznych nic się nie dowiemy. Dwa tygodnie temu pojechałem po niego na jarmark do miasteczka całe dwadzieścia kilometrów stąd. Olga nakupiła kasz wszelkiego rodzaju. Od teraz mamy dietę i od teraz mam rzucać palenie! Jeszcze coś mi pozostało, ale tego już nie oddam!
   Papieros zepsuł się następnego dnia. Do następnego jarmarku całe pięć dni. Ale dobrze jest pocmokać niepalącego się papierosa. Cmokałem przez pięć dni. Jest ciężki i za każdym razem muszę podnosić go do ust. Nie wiem, czy ból w ramionach jest spowodowany zbyt częstym, beznikotynowym cmokaniem czy brakiem nikotyny? Dzisiaj kupiłem kolejnego papierosa. Tego samego typu. Jak ten się zepsuje, to może złożę jednego z dwóch. Mam taką nadzieję. Mam też nadzieję, że po dwóch tygodniach wyrzucę go do kosza. Tym razem bez świadków, by po raz kolejny nie płonąć ze wstydu. Dobrze jest uwierzyć w siebie. 

36 komentarzy:

  1. Był piękny sierpniowy dzień wygrzewaliśmy cielska nad Soliną raz po raz wchodząc do wody. Kiedy wracaliśmy na kocyk nałogowa palaczka za każdym razem sięgała z paczki niebieskiego LM i zaciągała się dymem. Palaczka problemy zdrowotne miała już od dawna ale za każdym razem kiedy się trochę podleczyła wracała do nałogu. Jak ona kochała te swoje niebieskie. Nawet nie macie pojęcia. Ale wrócimy do kocyka. Tak więc zaciągała się i kaszlała na przemian. Z drugiego kocyka obserwowała ją sympatyczna kobieta. Po jakimś czasie podeszła. Zaczęła rozmowę o nałogach. Opowiadała o chorobach jakie przeszła i jak ciężko było jej rzucić palenie. Kobiety znalazły wspólny język i bardzo miło sobie gawędziły. W końcu przybyła wyciągnęła z torebki "plastikowe coś". Zaznajomiła koleżankę z instrukcją obsługi i dała pociągnąć z grubej rurki.
    Palczaka nr.1 zachłysnęła się pachnącym dymem i zaczęła kaszleć jeszcze mocniej niż po swoich niebieskich. Po kilku próbach udało jej się już zaciągnąć bez kaszlu a pachnąca para wydała się całkiem przyjemna.
    Palaczka z wakacji wracała już ze swoją plastikową dymiącą rurką. Zresztą wydała na nią ostatnie 3 stówy które zostały z wczasów.
    Dumna wróciła do domu. Z e-fajeczką nie rozstawała się przez 2 dni. Dmuchała i dmuchała do bólu głowy. Po kilku dniach fajka odmówiła posłuszeństwa. Najbliższy sklep 40 km. Pół dnia biła się z myślami co począć. Niestety chęć zapalenia była silniejsza i pojechała do sklepu po swoją niebieską paczkę aby ukoić skołatane nerwy.
    E- papierosa następnego dnia wymieniła na nowy ponieważ był na gwarancji. Niestety po kolejnym tygodniu i ten się zepsuł. Tym razem palaczka była mądrzejsza i zaopatrzyła się w dwie nowiutkie baterie, kilka olejków i claromizerów. Tak uzbrojona wróciła do domu. Od tego czasu dymi i dmucha olejki wszelkiej maści. Czy skończyła z nałogiem ? i tak i nie. Zdarzyło się że sięgnęła po niebieskiego ale sporadycznie i okazuje się że te z paczki śmierdzą. Czy wróci do nałogu ? to zależy, nigdy się nie zarzeka ....

    Ps. Palaczka używa e-papierocha firmy Volish. Odkąd nauczyła się go obsługiwać działa bezawaryjnie.
    Pozdrawiam Was serdecznie i przepraszam za ten przydługi komentarz ale nie mogłam się powstrzymać żeby Wam nie opisać tej palaczki od niebieskich paczek ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Widać, że nie tylko podróże kształcą. Dobrze jest mieć kocyk pod ręką, bliskość wody i słońca. Pięknie opisałaś dzieje Palaczki nr.1. Długość wypowiedzi jest nagrodą, więc nie masz się, co martwić. I ten styl... przemawiający bezpośrednio.
    Rzucam palenie po raz kolejny, ale już myślę o sytuacjach gdzie nie będzie miejsca na dymek. Obrazy te raz po raz przewijają się. Są jakieś bezzapachowe i płaskie.
    Tym razem chcę pobić poprzedni rekord 2.5 roku bez dymka. Wizja przyszłości jest tylko nadzieją.
    Dziękuję za z życia wzięty komentarz

    OdpowiedzUsuń
  3. Nigdy nie paliłam, ale te Twoje zmagania z papieroskiem, to wypisz wymaluj moja niekończąca się walka ze słodyczami :)
    Ach jak one smakują :))))))
    Pozdrawiam i łączę się w bólu :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie bylibyśmy doskonałymi ludźmi bez powodów do zmagań się z sobą. Też uwielbiamy słodycze. W chwili obecnej nie dość, że do jedzenia tylko kasza, kaszka i jakieś tam cosik żółte, to kompletny brak słodyczy i tego wszystkiego, co człowiekowi należy się. Dzisiaj będąc w sklepie spożywczym dostałem mdłości i ssania w żołądku ma widok kiełbas, których normalnie nie znoszę. Jak widać, różne bóle łączą ludzi! Brak papierosów, dieta wyostrza smaki i zapachy.

      Usuń
  4. Dzisiaj Was nie lubie, bo mi lecicie po wyrzutach sumienia. Gdyby nie zagrozenie przytycia, pewnie bym sie zastanowila, a tak, pewnie pochowaja mnie z petem w gebie.
    Ide sobie i wroce, kiedy zmienicie temat na mniej drastyczny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale my lubimy Panterę. Misja została wypełniona sądząc po wyrzutach sumienia. Jeszcze palisz? A wiesz, jak źle pachnie i ciężko się oddycha. O wejściu po schodach na trzecie piętro nie masz co marzyć. Mi po tygodniu niepalenia cera się poprawiła. A po diecie stwardniały paznokcie. Dobrze to Olga wymyśliła. Dieta na całego, jak mnie nie zabije to na pewno wyzdrowieję, a zawsze choróbsko się znajdzie. A palenie jest fe!!!

      Usuń
  5. Ja nie palę już 7 lat- tyle czasu minęło od mojej operacji- mastektomii.
    Byłam wtedy bardzo nieszczęśliwa, nawet palić mi się nie chciało, a paliłam 2 paczki dziennie.

    Nie paliłam już 2 tygodnie.Przyszła do mnie rehabilitantka i powiedziała, że najgorsze są pierwsze 4 tygodnie , a potem jest lżej.
    Dzisiaj przyznaję jej rację. Najgorsze są 4 pierwsze tygodnie.
    Do roku czasem brakowało mi papierosa, ale szkoda mi było siegać po papieros ponownie.
    Dzisiaj uważam, że to sukces na miarę życiowego sukcesu i wcale nie trudno go odnieść..
    Ps. bez e- papierosa
    Serdecznosci i powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, czasami niezależne od nas wstrząsy przyczyniają się do podejmowania radykalnych decyzji. Tak było w Twoim przypadku. Ze mną jest trochę inaczej. Lubię puszczać dymek, ale nie lubię żółtych zębów, duszącego kaszlu i ogólnego braku kondycji. Do tego nie mogę zrozumieć do końca, dlaczego palę. Wiem, że nie jestem uzależniony od nikotyny, no może do pewnego stopnia. Pięć dni cykania niepalącego się epapierosa może o tym świadczyć. Potrzebuję coś trzymać w palcach i ustach i tym czymś poruszać. Olga proponowała trzymanie ołówka B5, bo poza symulowaniem papierosa może dodatkowo pokolorować usta.
      Nawyk nie jest zależny od wysokości IQ. Nic się nie zgadza.
      Dzięki

      Usuń
    2. To raczej chęć życia bez wstrętnego nałogu, z którego nie potrafiłam zrezygnować, bo lubiłam, nie wstrząs.
      Życie bez papierosa jest wspaniałe....
      Czego Tobie życzę.

      Usuń
    3. Zgadzam się, nałóg jest rzeczywiście okropny. Zapachem tytoniu przesiąka nie tylko nasze ciało, ale i otoczenie. W moim przypadku nawet moje myśli trąciły zapachem z popielniczki.
      Może życie bez dymku jest wspaniałe, ale dlaczego ja już martwię się, jak to będzie i czy dam radę. Dlaczego wizje przyszłości są ściśle powiązane z nałogiem tytoniowym?
      A może palenie tytoniu nie jest szkodliwe i to jest tylko wroga palaczom propaganda. Każda teoria ma szansę na zaistnienie.

      Usuń
  6. Paliłam już ponad paczkę dziennie, jak nic 30 papierosów i nigdy nie chciałam rzucić, chciałam ograniczyć do 10 dziennie, bo przeciez nic tak nie smakuje jak poranna kawa z papierosem, czy wieczorne nasiadówki z koleżankami z fajeczką w tle. We wrześniu 2011 papierosy przestały mi smakowac, jakoś podświadomie wiedziałam, że moje ciało nie przetrawi bezkarnie tej trucizny. Rano wstałam odpaliłam papieros i po 2-3 machach zgasiłam bo mnie zemdliło od smrodu. Od tamtej pory nie zapaliłąm ani jednego papierosa, nie ciągnie mie, w domu leżą papierosy obok mnie i nigdy nie pomyślałam o zapaleniu.Najdziwniejsze jest to, że mój mózg wykasował wszystkie papierosowe wspomnienia, nie mogę sobie wyobrazić sobie siebie z papieorsem, a patrząc na zdjęcia, mam wrażenie, że z tym papierosem to tylko pozuje..;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Więc powodzenia i wytrwałości życzę Cezary. Tak bardoz bym chciała żeby Sznupek też rzucił. Jak na razie ma dwie nieudane próby..;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam, że najwięcej paliłem rano. Noce mam przeważnie niedospane i pięć papierosów w ciągu pół godziny stawiało mnie na nogi. Dymek zapijany oczywiście poranną kawusią! Makabra. W tej chwili jesteśmy na diecie, ja próbuję rzucić palenie, a Olga odstawiła kawę. Wiele rzeczy dzieje się pod naszym dachem w tym samym czasie. Zastanawiające jest wykasowanie papierosowych obrazów. A mnie się wydaje, że to właśnie dymek przyczynił się do utrwalenia pewnych sytuacji z przeszłości. A może przeżycia były tak silne, że człowiek automatycznie sięgał po używkę? Odpalanie kolejnego papierosa, kiedy poprzedni jeszcze tli się może świadczyć o intensywności doświadczeń.
      Gratulacje za wytrwałość. I wytłumacz Mr. Sznupek, że kolejna próba będzie udana!
      Pozdrowienia dla całej rodziny.

      Usuń
  8. Mój Boże! Uśmiałem się przy tym. To tak jakbym czytał o sobie. U mnie z tym nałogiem jest podobnie i podobnie się zaczynało.
    Fajnie to napisałaś, nic dodać nic ująć.

    pozdrawiam i zapraszam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, fajnie to napisałem. Niestety ludzkie historie są powtarzalne i trudno o oryginalność. Zawsze chciałem być Kimś, a pewnie zostanę rzucającym palenie do końca życia.
      Pozdrawiam i dziękuję, Cezary

      Usuń
  9. Nie palę już 8 lat. To była najlepsza decyzja w moim życiu. Jestem wolna!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też marzę o takiej wolności. Za każdym razem rzucając palenie mam nadzieję, że czynię to po raz ostatni. Gratuluję wytrwałości.

      Usuń
  10. Jako nigdy nie paląca i nie towarzysząca nikomu w "rzucaniu", czytałam z zapartym tchem!
    Nie znam tej męki.
    A może dałoby się oszukać jakimś nowym nałogiem? Na przykład totalnym uzależnieniem od yerba mate albo od robienia zdjęcia o określonej godzinie, kilometr od domu, bez względu na okoliczności?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najlepiej nie mieć żadnych nałogów. Ale jaki jest sens w umieraniu zupełnie zdrowym. Masz doskonałe pomysły, a najbardziej podoba mi się ten z robieniem zdjęć o tej samej godzinie i najlepiej sto kilometrów od domu i papierosów. Jesteś szczęściarzem, bo nigdy nie wpadłaś w sidła tego paskudnego nałogu.

      Usuń
    2. zawsze wolałam alkohol :):):)

      Usuń
    3. Niestety Olga też. Nie znoszę zapachu piwa i wina. Praktycznie jestem abstynentem.
      Cezary!!!

      Usuń
    4. Nie chciałabym Cię demotywować, ale zdrowie, tak naprawdę nie musi mieć ścisłego związku z paleniem lub nie paleniem ...
      Bardziej bym pomyślała o Oldze?

      Usuń
    5. Wiesz, pewnie jest w tym dużo prawdy, ale w TV mówią inaczej. Palę, ale tak naprawdę lubię tylko sam fakt puszczania dymka. Nie znosze smrodu z popielniczki i ubrań.
      Rozumiem, Olga jest bardzo delikatna... ha!

      Cezary z kompa Olgi

      Usuń
    6. Póki jeszcze palisz, pal na zewnątrz. To super fajna dyscyplina, nie żartuję. To nawet można pokochać, bo są dwa przymusy równocześnie :)
      W domu pachnie, popielniczka na werandzie. A jak jest -20, to czasami się odniechce.
      I nie ma zmiłuj się, że wtedy w pieleszach!

      Usuń
    7. Właściwie to koniec z prawdziwymi papierosami. Wczoraj w powrotnej drodze wstąpiliśmy do wspaniałej karczmy blisko Dynowa. Okazało się, że mają cygara. Dostałem jednego za dobre sprawowanie, a Olga postawiła sobie piwo. Przepiękny wystrój i w następnym tygodniu wybieramy się na zdjęcia, co zostało uzgodnione pomimo widocznych zakazów fotografowania. Chciałem wyjść dzisiaj na zewnątrz. Zuzia wychyliła nos i cofnęła się, a ja za nią. Śnieży, dmucha i wiatr nasypuje olbrzymie śniegowe wydmy.

      Usuń
  11. Ojejku ile już nie palę ....z 16 lat będzie a paliłam i po dwie paczki dziennie aż do momentu ciąży ...choć jeszcze nie wiedziałam że zostanę mamą to papierosy strasznie mi obrzydły , mój mąż na szczęście nigdy nie palił .
    Życzę Ci Cezary wytrwałości , w tym postanowieniu i trzymam kciuki :)
    Pozdrawiam Ciebie i Olgę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie już nie pamiętasz tych „szczęśliwych” chwil z papieroskiem w dłoni? A jednak organizm buntował się i mówił „nie będziesz truć mi dziecka”. Wiesz, Olga nie pali, ale jak do tej pory nie przeszkadzał mi jej bierny stosunek i bierne palenie. O, ja niewdzięczny. Myślę, że tym razem wytrzymam przynajmniej…. No właśnie jak długo?
      Serdecznosci

      Usuń
  12. A ja nie rzucam. Bo kiedy myślę o rzucaniu, to dopiero wtedy palę jak lokomotywa. A tak z umiarem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze podziwiałem ludzi, którzy potrafią zastosować ograniczenia. Potrafię rzucić palenie, ale nie potrafię palić określonej liczby papierosów dziennie. Jak jeszcze paliłem, to godzinę przed zamknięciem wiejskiego sklepiku sprawdzałem czy wystarczy mi do ranka następnego dnia. Jak nie mogłem się doliczyć, to wymyślałem cuda niewidy, by tylko pojechać. Moja kochana Olga z twarzą pełną zrozumienia na bieżąco wybaczała mi matactwa.

      Usuń
  13. Przestałam palić na początku ciąży. Doskonała metoda:)))) Niestety, na panów nie działa:(

    OdpowiedzUsuń
  14. Metoda nie jest doskonała. Ostatnio nie mogę zajść w ciążę. Ale jak zajdę to na pewno rzucę palenie. Kiedyś chciałem być kobietą. Jednak zmieniłem zdanie, bo mógłbym doświadczyć dnia bez dymku. A zresztą nie wiem.

    Cezary

    OdpowiedzUsuń
  15. Wstretny nalog, ale ja pale i lubie palic, wiec poki co nie bede katowala sie rzucaniem tej przyjemnosci jaka sprawia mi dymek z papierosa:)))
    Wkurza mnie to, ze papierochy sa strasznie drogie. Nie wiem jak w Polsce, u nas paczka kosztuje ok. 12$.
    Cezary, zycze powodzenia i duzo wytrwalosci, informuj nas na biezaco jak postepuje walka z nalogiem.
    Pozdrawiam Was bardzo serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobnie lubię sam fakt trzymania papierosa w ręce i puszczanie dymka. W obecnej chwili używam "sztucznego" i dla mnie jakoś pracuje. Powstrzymywana chęć zapalenia prawdziwego ma miejsce, co jakiś czas. Wiem, że nawet za rok, za dwa będzie to wracać.
      Papierosy kosztują fortunę, jak widać nie tylko w Polsce(w odniesieniu do przeciętnych zarobków). W czasie pobytu w 2006 roku paczka kosztowała poniżej 5 zł, a teraz około 12 zł.Pewnie utajona inflacja zjadła tę różnicę.
      Jak nie umrę z powodu niepalenia, to dam znać, jak leci.

      Serdeczności

      Usuń
  16. Ciekawa rzecz te nałogi.
    Gdzie jest to coś w nas, co się domaga?
    Co to jest i dlaczego ma nad nami taką władzę?
    Jakby siedział w nas jakiś stwór i rządził się,
    wbrew nam. Niektórzy przeciwstawiają mu się
    i walczą z nim, inni wręcz przeciwnie...

    Jakkolwiek bądź posyłam Ci, Cezary,
    małą wspomagającą wizualizację: wyobraź sobie, że, jako palacz,
    jesteś podłączony do pola energetycznego
    wszystkich palaczy na świecie. Ponieważ to setki tysięcy ludzi,
    zatem pole jest silne i ma się dobrze, zasilane jest
    co dzień i co noc. Dlatego tak trudno odłączyć się
    od niego czyli rzucić palenie.

    Wyobraź sobie wielki, ciemny obłok - jak chmura burzowa
    na niebie - a w nim mnóśtwo ludzi palących papierosy.
    Bolą Cię oczy, drapie w gardle niemożliwie, kaszlesz,
    wszystko śmierdzi... I zobacz oczami wyobraźni,
    jak wychodzisz na zewnątrz tego obłoku, jak oddalasz się
    od niego... odwracasz się i widzisz, jak ciągnie się
    jeszcze za Tobą smuga dymu, która chciałaby Cię
    zawrócić, wciągnąć z powrotem, ale Ty zdecydowanym ruchem
    wyjmujesz z kieszeni nożyczki i odcinasz tę smugę,
    jakby to była szarfa do inauguracji Twojego nowego
    życia. Po czym, patrząc już przed siebie, oddalasz się,
    odpływasz po bezkresnym, błękitnym niebie, lecisz,
    oddychasz pełną piersią, unosisz się lekko, wolny i szczęśliwy,
    aż nagle widzisz z góry dach swojego domu.
    A tam, przed domem, stoją Olga i Zuzia z zadartymi głowami
    i machają do Ciebie całe uśmiechnięte, bo już wiedzą: UDAŁO SIĘ!

    Resztę pozostawiam Twojej wyobraźni :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żyjemy pośród nałogów. Powtarzalność w każdej formie jest automatyzmem. Jedzenie chleba, popołudniowa drzemka, poranny bieg przed śniadaniem i tysiące podobnych rzeczy oraz palenie jest wyznaczoną ramą naszego bytu. Reasumując nasze życie jest nieustającym biegiem pomiędzy nałogami.
      Zajrzałem do swojego wnętrza i kolejne próby lokalizacji ciała obcego w postaci stwora spełzła na niczym. Co więcej nie było nawet niematerialnego i nienamacalnego posiadacza mojego ja.
      Olga mówi, że seks jest tylko w głowie. Więc pomyślałem, że podobnie i palenie tam się odbywa. Ale, jak tu walczyć z własną głową? Wcisnąłem ją pomiędzy przeciwstawne sobie pola energetyczne i zdałem się na ich możność oddziaływania pozostając absolutnie biernym w tej materii. Kołysanka przyciągania rozbujała amplitudę na maksa, do tego stopnia, że poczułem się źle. A latanie miało miejsce pomiędzy lodówką i lodówką i błękitne niebo pozostawało tylko w grotesce rozgorączkowanej wyobraźni. Pomniejszone postacie w dole z nadzieją wymachiwały rękoma, a to łapkami na zmianę.
      Ucisk pól energetycznych zmalał po jakimś czasie, co skończyło się bolesnym upadkiem na ziemię. Podniosłem się z epapierosem w ustach. Teraz czekam, kiedy bateria w nim się wyczerpie.

      Usuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk fajka film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty las lato legenda lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieśni pieśń piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spontaniczność spotkanie stado strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost