piątek, 24 maja 2013

Z miętowym dymem z fajki...




    Cezary od prawie trzech miesięcy próbuje uporać się z tytoniowym nałogiem, o czym już kilkakrotnie na blogu pisaliśmy. Nabył sobie dwa elektroniczne papierosy, jakoś się nimi zadowalał, ale oba dawno już się zepsuły! Sukcesem jest to, że nie kupuje zwykłych papierosów, ale porażką, iż jednak czasami coś popala. A to od miłych sąsiadów papieroska wysępi, a to w naszej ulubionej gospodzie „Pod semaforem” jakieś cygarko wypasione sobie kupi. A ostatnio, gnębiony brakiem jakowegoś dymka skonstruował sobie nawet niezwykłą fajkę z drewna śliwkowego! Właściwie to wielka faja a nie fajka! Przypomina mi jakieś staropolskie cybuchy czy też aborygeńskie lub indiańskie wytwory. Ogromniasta owa faja roztacza dokoła wonny dymek, albowiem mąż mój postanowił napychać ją ziołami zamiast tytoniem. I jakże to pachnie? Ano, prawdę mówiąc, bardzo ładnie! Nie miałam pojęcia, że palone, suszone zioła mięty, lipy, rumianku czy dziurawca mogą roztaczać tak cudne aromaty.
   I znowu, jak w australijskich czasach, gdy tak bardzo było do twarzy memu mężowi z cygarem, tak i teraz, zadziwiająco ładnie mu z ową fajką! Nie powinnam oczywiście mu tego mówić, albowiem wzmacniam tym tylko jego chęć palenia zamiast go nieustannie zniechęcać. Ale patrzę na Czarka, który z rozmarzoną mina mędrca czy też poetycznego wędrowca wypuszcza aromatyczny dymek i widzę w nim szczęśliwego, wiecznego chłopca, realizującego swe wielkie marzenie. Ta chłopięcość ma tyle uroku…Nie wiem tylko, czy nie jest to aby bardziej dla zdrowia szkodliwe niż tytoń? Tak czy siak, Cezary pali niewiele. Ot tak, do porannej kawy zbożowej albo wieczorem, po pracy, dla relaksu i ukojenia duszy. Mam nadzieję, iż na tym poprzestanie!

   Widząc, jak przy pomocy wiertarki, dłutka, młotka, piły oraz ostrego nożyka mąż mój przez kilka wieczorów pracowicie rzeźbi swoją fajkę zapytałam, dlaczego sobie nie kupi prawdziwej, usłyszałam odpowiedź:
- Bo sprawia mi przyjemność jej robienie! A poza tym, jak wiesz, nie lubię iść na łatwiznę. Mogę jechać do najbliższego sklepiku z tytoniem i kupić jakiś chińskie dziadostwo, ale o ileż przyjemniej jest zrobić coś samemu!
- Czarek! Ale miałeś przecież już nie palić! – zauważyłam przytomnie, patrząc na rosnący stos narzędzi i wiór drewna, którymi otaczał się mój uparty rzeźbiarz.
- I nie będę Oluniu! To tylko tak, od czasu do czasu trochę dymka. Niewinna, prosta przyjemność… - odparł ze słodkim uśmiechem oraz towarzyszącym mu jak zwykle, gdy mowa o paleniu, delikatnym rumieńcem zawstydzenia, po czym w skupieniu powrócił do dłutowania, piłowania, ciosania, dłubania i skrobania wymarzonego kształtu własnej, niepowtarzalnej fajki!
   Nie mam zamiaru go surowo oceniać ani zniechęcać, bo przecież każdy z nas ma jakieś drobne grzeszki, czy niezbyt zdrowe przyjemnostki na sumieniu. Niekonsekwencja to rzecz ludzka! Mnie na ten przykład sprawia przyjemność wieczorne wypicie jakiegoś piwka czy kieliszka domowego wina, choć czasem boli mnie po tym żołądek. Namiętnie też łuskam słonecznik, co daje zajęcie dłoniom i zębom. Koi ta czynność myśli i znużone całodzienną pracą ciało, ale bolą od tego intensywnego łuskania palce i pokłute łupinami usta oraz niszczą się przednie zęby.
   Pada deszcz, dając polom, ogrodom i lasom tak wymarzoną wilgoć i ochłodę. Wszystko rośnie na potęgę a wszechobecna rzeźkość oraz chłód pozwalają odpocząć od codziennej, ciężkiej pracy na dworze. Wszystko na naszym polu i w ogrodzie posiane i zasadzone. Zazieleniły się już ładnie młode listki ziemniaków, kapusty, rzepy, koperku, słonecznika i buraczków. Ogórki, kabaczki i dynie wykiełkowały bujnie. Wokół tyczek zaczyna się piąć fasolka i pędy pomidorów. Chwasty na razie wyplewione (ale w przyszłym tygodniu znowu czeka mnie walka z nimi!). Ogromne bale do budowy letniej kuchni z budynku gospodarczego wyniesione. Miejsce na tę kuchnię przygotowane i wymierzone. W kurniku funkcjonalne gniazda lęgowe dla wysiadujących kwok zbudowane (ale kapryśne kury i tak nie chcą tam siedzieć!). Jajka od zielononóżek w ilości obfitej zgromadzone, na sprzedaż gotowe. Zapas ubiegłorocznych ziemniaków dla kur zakupiony i w chłodnym budynku gospodarczym umieszczony. Wyrośnięte już kurczaczki w wielkiej skrzyni pod lampą nieźle zadomowione. Front robót na przyszły tydzień zaplanowany.Uff!

   Jak jeszcze przedwczoraj było u nas strasznie sucho, tak teraz jest okropnie mokro. Błoto, kałuże i miękka glina wszędzie. Nie omieszkalismy sie zatem dzisiaj utopić jeepkiem w owym błocie, usiłując wyciągnąć z podmokłej doliny naszych sąsiadów. Na szczęście dobry człowiek z traktorem wyratował i nas i owych sąsiadów a my możemy wspominać już nie wiem, którą z kolei przygodę z utkniętym w błotnistej mazi jeepem! Tak to właśnie jest na naszej podkarpackiej wsi, gdzie asfalt to rzadkość, ale mili i uczynni ludzie to norma.

   W piecu napalone, bo wilgoć i zimnica prawie jesienna z dworu przychodziła. Przyjemne ciepło rozlewa się po domu. Cezary pali spokojnie swoją miętową fajkę. Ja w wolnym czasie piszę pewną bardzo długą opowieść o dawnych czasach. Słuchamy piosenek biesiadnych, zerkając na śpiącą na kanapie, w jakże rozczulającej nas pozie, Zuzię. Uśmiecham się do męża, wącham ten jego delikatny dymek i tak kończymy oboje ten majowy, pracowity, zielony tydzień…

46 komentarzy:

  1. Na chwile przeniosłam się tam do Was, tak pięknie i sugestywnie opisałaś Wasze zajęcia, ogród, i to, co już zrobione, i to co będzie zbudowane (letnia kuchnia):)
    Olu, jest takie ziólko, janowiec się nazywa, kóre zawiera alkaloidy podobne do nikotyny, stąd zalecane jest w kuracjach nikotynowych. Ja zamówiłam je sobie z leśniczówki Dary Natury, bo również podwyższa ciśnienie krwi (oraz oczyszcza organizm z toksyn i reguluje dzialanie układu moczowego. Ale trzeba je przyjmować bardzo ostrożnie, bo ja...bardzo zatrułam się tym ziółkiem! Zaprzyłam sobie dwie kopiate łyżeczki na szklankę , a że herbatka wyszła smaczna, to wypiłam ją duszkiem! No i za godzinę poczułam, że umieram...odlot, zawroty głowy, zimno koło ust, walenie serca...Dobrze, że miałam węgiel leczniczy, zażyłam całe opakowanie, ale i tak nie obyło się bez wymiotów i biegunki.
    Przestraszyłam się na poważnie, jak przeczytałam w książce Aleksandra Ożarowskiego "Rośliny lecznicze", że to ziółko należy pić po 1 łyżce trzy razy dziennie, a nie szklankę silnego naparu na raz, bowiem "w dawkach wyższych niż lecznicze powoduje nudności i wymioty oraz kurcze toniczno-kloniczne, zbliżone do strychninowych" :) Na autonomiczny układ nerwowy alkaloidy janowca działają podobnie do nikotyny i podobno janowiec pomaga w odzwyczajaniu sie od palenia tytoniu.
    U mnie tez pada a pada cały dzień, pies nie chce wychodzić na dwór na siku...wiatr odwraca parasole, zimno, brr...mimo to pozdrawiam Was Oboje najcieplej, jak umiem...L.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, strasznie silny ten Janowiec! Nie wiem czy powinnismy sie na niego decydować, skoro nieostrożnie zażyty może tak zaszkodzic? Zastanowimy się! W kazdym razie dziękujemy Ci Livio za cenną informację!
      Nareszcie spokojny, ciepły wieczór.Popijamy zieloną herbatkę.Cezary pyka sobie teraz i pyka tę swoją cud fajeczkę - cały szczęsliwy!Po dzisiejszych wrażeniach z jeepem nalezy mu sie odrobina przyjemnosci i spokoju.
      Zuzia przeniosła sie teraz ze spaniem na balkon, bo tam chłodniej niz w domu. Koty mimo deszczu powedrowały na dwór.
      Pogoda jesienna i w domu teraz najmilej, bo kaloryfery cieplutkie...


      Serdeczne myśli zasyłamy!:-)))

      Usuń
  2. ...jaki cudowny post, a raczej opowiadanie...przypomniałaś mi mojego śp. Tatę, który z fajką lubił siadywać pod starą jabłonką i wił opowieści z dawnych czasów...wydawało mi się, że poczułam przez chwilę zapach dymu z jego fajki...a może to nie było złudzenie?
    Serdeczności :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakie to wzruszające i niezwykłe swoją drogą, że pewne rzeczy, zapachy, kolory i cudze gesty przypominają nam najpiękniejsze, najcieplejsze chwile z życia.Tobie fajka Cezarego skojarzyła się z ukochanym Tatą.Mnie Twoja opowieść o niezapominajkach z mamą...A ileż jeszcze jest takich magicznych skojarzeń?
      Dymek z fajki Cezarego pachnie delikatnie i niezwykle. Ja, która nie przepadam za zwykłymi dymami tytoniowymi, rozkoszuję sie nim raem z mężem. W domu zrobiło sie spokojnie, śpiąco, miło i troszke nawet rzewnie...
      Uściski ciepłe zasyłamy Ci Meg!:-)

      Usuń
    2. ...tak, plotą się te nasze wspomnienia, plotą...
      :)

      Usuń
    3. I to jest tkliwe "siostrzeństwo" dusz!:-)

      Usuń
  3. A mi od dawna marzy się fajeczka:) Tym dziwniejsze to marzenie, że nigdy w życiu niczego nie paliłam, ale fajka ma coś w sobie:) Więc całkiem szczerze stwierdzam, że rozumiem męża Twego:)
    Sereczności!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajka rzeczywiście ma w sobie jakąś szlachetność,spokój, prostotę i dostojność. A szczególnego charakteru nabiera jeszcze, gdy sie ją samemu zrobi!
      Ja nie palę, chociaż jestem czasem przez męza mego serdecznie namawiana. Napawam się jednak delikatnym zapachem. I tak mamy kolejną, wspólną przyjemnośc!:-))
      I ja serdecznosci Ci Madziu zasyłam!:-)

      Usuń
  4. Allle fajna faja :-)))
    Każdy ma swoje przyjemności...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I trzeba przyjemności jakoweś mieć, bo czymże by bez nich nasze życie było?:-)
      "Każdy ma jakiegoś bzika, każdy jakies hobby ma.." - jak śpiewały dzieciaczki w popularnej piosence lata temu...

      Usuń
  5. Bywaja gorsze nalogi! Fajka to sztuka, pomijajac fakt, ze fajka Cezarego to sztuka unikatowa. Nie slyszalam nigdy, szczerze mowiac, ze mozna popykac ziolka zamiast tytoniu. W czasach skrajnej biedy albo wojennych, palacze posilkowali sie roznymi wynalazkami, ale zeby tak z wyboru... ciekawe, jak to smakuje.
    Chyba przyjdzie Wam kupic traktor, zeby glsdko przetrwac okres deszczowy :))) Albo moze jakis inny pojazd gasienicowy?
    U nas tez zimno jak w przyslowiowej psiarni, musielismy od nowa odpalic kaloryfery, bo za bardzo w domu marzlismy. Nie do wiary, ze lada chwila ma sie zaczac lato. W tv dzisiaj pokazywali padajacy w Gorach Harzu snieg! Uwierzysz? Cala ta pogoda od poczatku roku postawiona jest na glowie.
    Z tego, co piszesz, pracy Wam nie brakuje, jak to na wsi, na swoim. Ale za to ile satysfakcji i zdrowego jedzenia na pozniej.

    Sciskam Was mocno, dobrego weekendu, Kangurki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że bywaja gorsze nałogi! Cezary słysząc takie słowa usmiecha sie od ucha do ucha, gdyż w to mu graj! He, he!:-)
      Żadnych nowych pojazdów nie zamierzamy na razie kupować. Najwyżej ograniczyć jezdżenie, bo ten nasz jeep odpocząc po przygodach musowo musi!
      Śnieg w maju ponoć zdarzał sie juz w dawnych latach. Aleć to zawsze dziwność i znak jakis pewnikiem moiściewy!
      Jak nam to wszystko, cośmy posiali i posadzili w ilościach hurtowych wyrośnie, to nie dosc, że sie najemy, to i na zime zapasy zrobim! Nie masz to jak zimą rzepę sobię czy jakowąś inną brukiew sobie pochrupać albo słoiczek z konfiturami domowymi otworzyć!
      (Kangurki schłopiały kapkę,jak widać, ale im z tym dobrze!)

      Uściski serdeczne zasyłamy do Getyngi chłodnej i fajeczkę zgodnie pykamy do takich śmiałych eksperymentów takoż Panterkę miłą namawiając!:-))

      Usuń
    2. Pantera z fajka? Swiat nie widzial! Wole swoje papierochy ;(

      Usuń
    3. Póki się nie spróbuje, to się nie wie!:-)

      Usuń
  6. Fajka z korzenia wrzosu być powinna. Stara, przepalona, dziedziczna. Pewnie sąsiad niejeden ma w komorze.A fajeczka prawdziwa na przyzbie wieczorem to moment zadumy dla Prawdziwego mężczyzny, zadowolenia po dniu i planowania. To nie nałóg zestressowanego szczura palącego chybcikiem pod niebowzietym biurowcem tylko medytacja.A tytoń to nie jest toto co biedni uzależnieni przez zagraniczne koncerny zużywają ( sama palę i to dużo!).Więc może zasiej tytoń ( Lubelszczyzna tytoniem stoi)dla swego Mężczyzny bo to nie miastowy nałóg jest, a jeśli już nałóg to jakieś trzeba mieć.

    OdpowiedzUsuń
  7. aha, po co kadzidełka... przypomniałam sobie jak dawno temu w domu Amphorą pachniało... Kto wie, co to?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że stara fajka dobra! Aleć ta własnej roboty jeszcze lepsza!
      Pieknie o dostojności i waznosci palenia fajki napisałaś. Tak, to medytacja niezwykła i misterium jakoweś jest prawie.
      Mówisz, tytoń mam dla Cezarego posiać? A może i godna namysłu jest to mysl?
      Nie wiem co to Amphora, niestety - jakos mi sie nie kojarzy...
      A kadzidełka lubiłam rózniste, dopóki mnie głowa od nich boleć nie zaczęła.

      Usuń
  8. Odpowiedzi
    1. Tabex już był parę lat temu wypróbowany i niestety, bez efektów...

      Usuń
  9. Imponująca ta fajka! Zaradnego masz Męża Olu:)
    Zresztą obydwoje jesteście zaradni.
    Kiedy tak czytam, ile wszystkiego w ogrodzie nasiane, to chciałabym tam z Wami pobyć, nacieszyć się tym bogactwem, tym urodzajem w zarodku:)
    Takich Was właśnie widzę, pełnych wzajemnej wyrozumiałości, wewnętrznego spokoju i miłości:)
    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mi się fajka podoba i oczywiście mój szczęsliwy mąż, gdy ją w rozmarzeniu cmoka!
      Czy jesteśmy zaradni? Staramy się być, bo inaczej się na wsi nie da, bo nikt za człowieka niczego nie zrobi a roboty wciaz jest moc. Wszystko zależy od nas samych - naszej chęci i siły do pracy i uczuć wzajemnych. Tak się to przeplata w miarę zgodnie zgodnie.
      Wczoraj sadzilismy krzaczki malin.. Ale będzie pychota jak się przyjmą i obrodzą!

      Dziękujemy Ci Alu za ciepłe, serdeczne słowa.
      Serdecznie pozdrawiamy!:-)

      Usuń
  10. A daj Mu popalić... Wiem, trudno walczyć, ale "Artysta' ma swoje prawa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A pewnie, niech sobie pali, skoro tak to lubi (a i mnie też ten dymek się podoba)! W końcu zycie jest krótkie i trzeba znajdować w nim oraz doceniać takie własnie niewinne, codzienne przyjemnosci!:-)

      Usuń
  11. Jak miło i ciepło zrobiło mi się po przeczytaniu tego posta:) Fajeczka urzekająca i nawet poczułam zapach ziołowego dymu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Codzienność daje kazdemu z nas duzo takich ciepłych, pogodnych momentów - trzeba je tylko dostrzegać, doceniać, usmiechem obdarzać i pamiętać potem, gdy się zachmurzy...
      Serdecznie pozdraiamy!:-)

      Usuń
  12. Ciekawe jak smakowałaby gandzia ze śliwkowej fajeczki?
    Amphorę znam dobrze, bo moi przyjaciele wypełniali dom jej dymem. Już nie pamiętam który kolor pachniał najpiękniej.
    Nie psujmy tego pięknego obrazka z pykającym Cezarym - pokój z nim :)
    Serdecznie pozdrawiam i życzę mnóstwa sił do pracy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myslę, ze z tak niezwykłej, prze siebie wystruganej fajki smakowałoby prawie wszystko. Misterium jej palenia zawiera w sobie spokój, usmiech, odpłyniecie w rejony marzeń, wspomnień i planów na przyszłość. A magiczny dymek miętowy unosi sie do krainy spełnień.

      Dziękujemy Magdo za odwiedziny, ciepłe słowa i dobre zyczenia(sił nigdy dość!):-))

      Usuń
  13. Piękny post, Olgo :) Jestem pod wrażeniem fajki Cezarego i myślę, że pykanie dymu z mieszanki ziołowej jest do przyjęcia. Bo i zapachowo, i zdrowotnie nie szkodzi i nie przeszkadza zapewne ;)

    A ta gospoda "Pod semaforem" dlaczego tak się nazywa? Pytam, bo lubię kolej ;)
    Miłej soboty, niech Wam wszystko ładnie rośnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba już wiem, dlaczego tak się nazywa ;) kiedyś tam kolejka jakaś jechała?

      Usuń
    2. Fajeczkę mój mężuś od rana sobie pyka i budzi sie nią powoli do życia!:-)

      Gospoda "Pod Semaforem" znajduje sie w poblizu Dynowa, tuż obok stacji kolejki waskotorowej jadącej stąd do Przeworska. Kolejka jest duża, miejscową atrakcją turystyczną. Kursuje przez kilka miesiecy w roku i przjeżdża przez malownicze okolice górskie.Kiedyś ta kolejka byłą codziennym, powszechnie uzywanem źródłem lokomocji i transportu. teraz jest zabytkową ciekawostką regionalną.
      Gospoda przy stacji jest drewniana, urządzona w bardzo specyficzny sposób. Mnóstwo tam starych, pieknych przedmiotów. Jak sie tam wejdzie, to można godzinami siedzieć i podziwiać, w delikatny, wzruszający klimat sprzed lat wrastać.

      Uściski serdecznie zasyłam!:-)

      Usuń
    3. Dziękuję :) za ten wyczerpujący opis. O kolejce słyszałam, bo mnie to trochę interesuje, fajnie, że jeszcze jeździ i są ludzie, którzy nie pozwalają jej zniknąć w mrokach dziejów.

      :)

      Usuń
    4. Mam tak blisko tę kolejkę a jeszcze nią nie jechałam! Ta przyjemność wciąz jest odkładana w nawale róznych pilnych spraw. Ale wreszcie się doczekam i pomknę w dal!:-)

      Usuń
  14. W tamtych okolicach jest tylko jedna gospoda "Pod semaforem" , no to wiem, gdzie mieszkacie:)
    Jeżeli fajka, to z Amforą- już był tu o niej komentarz. Przecudny zapach:)Mój drugi mąż, po zawale, zaczął palić fajkę i było o niebo lepiej. Kupisz ja w kioskach lub w monopolowych, lub trzeba pytać w trafikach:)
    U nas nie leje, ale jest zimno i rozsada kwiatów mi nie wschodzi.
    Miłego dnia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kto raz był w gospodzie "Pod semaforem" ten nigdy tego nie zapomni, prawda? Jest niepowtarzalna a okolice podkarpackie przesliczne.Mamy do gospody około 15 kilometrów. Więc czasem jak nas najdzie chęc, to wsiadamy w jeepa i przełęczą po wybojach i wertepach jedziemy do gospody by nasycić się jej atmosferą.
      Za informację o Amforze dziękuję Jaskółko - rozejrzymy się po kioskach i zobaczymy, co mają.
      W przyszłym tygodniu ma popadac, to moze twoja rozsada w koncu ruszy w górę. Byleby nie lało za długo i nie było zimno, bo poprzeziębiamy sie w końcu!
      Serdeczności zasyłam!:-)

      Usuń
    2. Wasze okolice są prześliczne. Nieco dalej, nad Sanem mój brat ma dom. Bywam u niego czasem. Jest tam bardzo pięknie.
      Rozsada się nie udała. Być może ziarna zgniły. Trudno. Kupię trochę rozsady u ogrodnika:)

      Usuń
    3. I nowa rozsada na pewno się przyjmie, bo mokro teraz jak licho!
      Jak będziesz wybierać sie w moje okolice Jaskółko, to daj znać. Fajnie byłoby się spotkać np. "Pod semaforem"!:-)

      Usuń
  15. Cezarowa Fajka jest jedyna w swoim rodzaju i juz czuję ten delikatny zapach miety. Myślę, że takie pykanie z rana i z wieczora nie zaszkodzi nic a nic, a wręcz przeciwnie, no pewnie Czarek się przy tym relaksuje, wycisza, oczyszcza z tosk dnia codziennego i to jest najważniejsze! Olu pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cezary bardzo sie cieszy, że tak mu wszyscy w paleniu cud-fajki sprzyjają. W to mu graj! Cały zadowolony obok mnie siedzi i usmiecha się serdecznie. I co jeszcze robi? Relaksuje sie rzecz jasna na całego. Ha!:-)
      Ciepłe usmiechy zasyłamy miłym Państwu Sznupkom!:-))

      Usuń
  16. Podobaja mi sie mezczyzni z fajka /smiech/!
    Serdecznosci
    Judyta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś rzeczywiście szlachetniej z fajką wyglądają niż z papierosem. A jak jeszcze sie tak ładnie podczas palenia uśmiechają jak mój Cezary, to ho, ho!:-)
      Uściski zasyłamy!:-)

      Usuń
  17. No cóż wypada przyjechać i robotę odebrać, a na koniec rozkoszować się miętowym zapachem palonego ziela.
    Faja nie ma sobie równych !!!!!!!!!!!!
    Lubię twórczych mężczyzn. Pozdrowionka dla fajkowego rzeźbiarza.
    Uściski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to - faja nie ma sobie równych!!!
      Mój twórczy mąz nie poprzestał na zrobieniu fajki. Od przedwczoraj robi dla mnie fajną ławeczkę do ogrodu - z oparciem, żebym wygody miała! Jak sie sprawi dobrze, to moze sobie posiedzimy kiedyś na niej razem Zofijanko?

      Na naszej lipie już pełno nabrzmiałych paków. Pewnie jak sie wypogodzi, to zacznie sie cud jej kwitnienia.

      Serdecznosci zasyłamy sąsiadce miłej!:-))

      Usuń
  18. Faja super! I juz Cezarowi zazdroszcze pykania ziolek, doskonaly pomysl. Nie ma to jak ziololecznictwo, Cezary pali fajke a dla Ciebie Olu, powinien wyprodukowac jakies ziolowe winko:)
    Wiesz, ja jako nalogowy palacz podziwiam Cezarego, ze tak skutecznie walczy z nalogiem. Wielkie brawa dla niego, zamienic papierocha na fajke ziolowa, to wieki wyczyn.
    Tak ladnie opisujesz Wasze zycie na wsi, odnosze wrazenie, ze na wszystko macie czas i nic Was nie pogania. Doskonale zdaje sobie sprawe, ze pewnie czasami jestescie padnieci jak przyslowiowy pies, bo pracy wokol mnostwo. Najwazniejsze jednak jest to, ze czerpiecie duzo przyjemnosci z tych mniejszych i wiekszych codziennych czynnosci.
    Moc usciskow przesylam, i ide zrobic sobie herbatke mietowa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomysł z ziołowym winkiem dla mnie jest świetny -jak nazbieramy jesienią owoców dzikiego bzu, to pomyślimy o wzbogaceniu smaku wina nutą ziołową!
      Walka Cezarego z nałogiem trwać będzie chyba w nieskończoność, ale ważne jest, iż próbuje i chce. Jego fajka to taka duża zabaweczka, z której jest dumny jak nie wiem co i fajnie z nią wygląda!
      To, jak odbierasz nasze życie kochana Ataner zależy w dużej mierze od nastroju, w jakim je opisuję. Gdy jestem spokojna i zadowolona moje posty są takie własnie. A gdy padam na twarz i czyms sie martwię to albo wcale nie piszę albo tworzę coś w poważnej, często smutnej tonacji.I chyba wiekszośc z nas tak ma.

      A co do tego, że z małych rzeczy potrafimy czerpać przyjemność, to prawda. I staramy sie doceniać to, co mamy, nie spiesząc sie nigdzie i nie żałując niczego. Przecież zycie naprawdę jest takie krótkie i kruche.Tyle naszej radości i szczęścia, co teraz...

      Dużo ciepłych mysli zasyłam Tobie oraz Twym bliskim Ataner i jeszcze wielu pysznych herbatek ziołowych życzę!:-)))

      Usuń
  19. Olu nie walcz to walka z wiatrakami,Cezary przestanie jeśli zechce na dziś ma inne plany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A własnie znowu rzucił palenie - nie pali od dnia moich urodzin. To taki prezent dla mnie!:-)

      Usuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk fajka film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty las lato legenda lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieśni pieśń piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spontaniczność spotkanie stado strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost