niedziela, 12 maja 2013

Pastelowa ballada




Ona w swym domku mieszkała pod lasem
Z pieskiem, kotkiem, papugą i żółwikiem sporym
Całe dnie malowała, szkicowała a czasem
Wyruszała do miasta sprzedać swe wytwory

Jak to wyglądało?Na głowie papuga
Piesek z lewej strony, kotek z tyłu leciał
Żółw leniwie drzemał w kieszeni fartucha
Sztalugi i szkice dźwigała na plecach

Panna Janka na targu w kącie zasiadała
Wokół niej leżały rysunki, obrazy
Przy nich kotka -śpioszka ślicznie układała
I jeszcze pieseczka, by tam trwał na straży

A wtedy papuga głośno obwieszczała
Że można mieć swój portret, szkic na zamówienie
Bo miła panna Janka życzenia spełniała
I za kilka grosików tworzyła coś pięknie

Na włosach miała wianek z przydrożnych rumianków
Małe dłonie upstrzone farbą kolorową
A przy tym pogodny rozświetlał ją nastrój
I chętnie rozdawała uśmiech, dobre słowo

Lecz gdy pewnej soboty na targ przyjechała
Fotografka z miasta z wielkim aparatem
I wszystkim prawie darmo zdjęcia napstrykała
To dawni wielbiciele porzucili Jankę

Tak trwało to i trwało - Janka się starała
Malowała cudnie - wszystko szło za bezcen
Ale z fotografią gdzieżby tam wygrała
Więc już z tej zgryzoty załamała ręce

A wtedy na targu poeta się zjawił
Co na zamówienie wiersze śliczne składał
Usiadł  blisko Janki, wianek jej poprawił
W serce jej wprost spojrzał i wierszem zagadał

Mówił pewnym głosem - po targu się niosło
Że świat na jej obrazach jest baśnią zaklętą
Że rzeka tam szumi piosenkę radosną
A w każdej plamce farby ukryte jest piękno

Zwłaszcza autoportret Janki tak wychwalał
Pastelową barwą muśnięty i cieniem
Gdzie stała nad rzeką maleńka, nieśmiała
A oczy jej błyszczały tęczowym zamyśleniem

Na targu cisza trwała, wszyscy zasłuchani
W tę balladę dla Janki, w to słowo potężne
A ona tam siedziała zdumiona bez granic
Zawstydzona cała, przejęta tym wierszem

Potem ludzie przybiegli tłumem zachwyconym
Znów każdy chciał mieć obraz jej ręką stworzony
Od poety chciał każdy słowo mieć tak czułe
Więc malarka wraz z bardem utworzyli duet

Wtedy żółw się obudził i wyszedł z ukrycia
By od swojej pani przejść mu do kieszeni
To był palec losu, to był znak od życia
Więc poeta z malarką zamarli wzruszeni

A to nie koniec znaków - on miał Jan na imię
A jego domek drewniany stał w pobliżu lasu
Więc pojęli, że odtąd czas im razem upłynie
I wzięli się za ręce nie marnując czasu

Teraz razem wiodą życie malowane
Żółw, piesek i kotek cieszą się ich szczęściem
A papuga skrzeczy: Niech Janka wraz z Janem
 Na zawsze przetrwają złączeni tym wierszem!

 


24 komentarze:

  1. Piękna ballada i bardzo prawdziwa ...
    Pozdrawiam.

    U nas co prawda bardzo deszczowo, ale lepszy deszcz niż przymrozki :), a ogrodnicy już nadchodzą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I u nas pogoda sie zmienia. Wiatr chłodny powiewa a od jutra podobno deszcze. I dobrze, bo ziemia sucha jak pieprz!
      Dziekuję za miłe słowa!:-)

      Usuń
  2. Czytam i po raz kolejny nadziwic sie nie moge tej Twojej latwosci skladania rymow, lekkosci powstawania utworu, pomyslowi na tresc, doborowi slow, slowem Twojemu talentowi.
    Piekna ballada.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rymowanie sprawia mi ogromną przyjemność. Może taki typ wierszy jest dzisiaj niemodny, ale co mi tam!
      Cieszę sie, że Ci sie podoba ballada Panterko!:-)

      Usuń
  3. Olga pięknie napisane, oj pięknie...:-D Pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby nam miło, pastelowo było, żeby życie ciepłą balladą sie toczyło.
      Serdecznosci zasyłam!:-)

      Usuń
  4. ...pięknie...:)
    Serdeczności:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to fajnie, że Ci się ballada spodobała, Meg. Dziękuję i pozdrawiam ciepło!:-)

      Usuń
  5. ... i niech im bedzie dobrze!
    Serdecznosci
    Judyta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I niech żyją długo i szczęśliwie!Sto lat!
      Cieszę sie, że wpadłaś do mnie Judyto o serdecznie Cię pozdrawiam!:-)

      Usuń
  6. Odpowiedzi
    1. Trzeba w życiu doceniać takie właśnie delikatne, ciepłe chwile a potem je wspominać, gdy dzieje się nam gorzej.
      Pozdrawiam Cię serdecznie Krysiu!;-)

      Usuń
  7. Dostałam dreszczy, w trakcie czytania...Olu, to duzy komplement, tak reaguję jeszcze tylko na...Leśmiana! Buziaki serdeczne !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej! Aż dreszcze? No to czuję sie naprawdę skomplementowana, doceniona i po prostu szczęśliwa, ze to co piszę może wywierać na kimś takie wrażenie.
      Dziękuję serdecznie Livio!
      Uściski serdeczne zasyłam!:-)

      Usuń
  8. W końcu komuś się powiodło - niech żyją długo i szczęśliwie.
    Cudny optymistyczny wiersz Olgo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to w bajkach, Zofijanko i w baśniowych balladach bywa (a czasem i w zyciu, o dziwo!):-)

      Usuń
  9. Rymowanie przychodzi Ci tak łatwo jak oddech, chyba urodziłaś się z poezją na ustach:))
    Olgo, drukujesz gdzieś swoje utwory?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może rzeczywiście poezję mam we krwi, bo to i babcia kiedyś pisała i mama...Ale żadna z nas nigdzie tego nie publikowała. Ot,takie z nas były zawsze zwykłe kobiety codzienny swój, zwykły byt cierpliwymi, kroczkami budujące. A poezja dawała i daje chwilę oddechu od tej dreptaniny...

      Usuń
  10. Ta ballada przenioslas mnie na ten trag gdzie Janka z Janem czaruja.
    Milosc potrafi zdzialac cuda.

    Usciski Olenko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, kochana Ataner - miłość potrafi zdziałać cuda, pojawić się nagle spoza chmur i przetrwać wszystkie burze!Bo chociaż zycie to nie bajka, to czasem dzieją się w nim rzeczy naprawdę czarodziejskie!
      Przytulenia gorące i usmiech poranny zasyłam!:-)))

      Usuń
  11. Ballada jak życie. Idę jeszcze pospać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pośpij, Krysiu. Oj, napracowałaś sie czytajac tyle postów na tym blogu. Nalezy Ci sie porzadny odpoczynek. i buziak ode mnei na dobranoc!:-))

      Usuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk fajka film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty las lato legenda lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieśni pieśń piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spontaniczność spotkanie stado strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost