sobota, 22 lutego 2025

Z wysoka i z niska…

 



 

   Pogodne i mroźne dni zachęcają by wyjść na zewnątrz, aby przekonać się jak wygląda natura w tak chłodną, lutową porę. A jeśli do tego wie się, iż ok. 20 km od nas czeka warta zobaczenia atrakcja turystyczna, pozwalająca na obejrzenie Pogórza Dynowskiego niemal z lotu ptaka, to nie ma się nad czym zastanawiać. Trzeba wyruszać, póki sprzyja czas!



  Owa atrakcja to zbudowana niedawno wieża widokowa w Krzywczy, w wiosce leżącej w połowie drogi między nami a Przemyślem. Trafić doń łatwo, bowiem postawiono ją tuż przy szosie. Metalowa, ażurowa wieża ma 37, 5 m. wysokości i pewnie nie każdy będzie miał odwagę by wspiąć się tak wysoko. Ja oczywiście bez namysłu weszłam na górę, jednak kilka razy po drodze zimny mróz przeszedł mi po krzyżu, gdy spojrzałam w dół i na boki a do tego miałam wrażenie, iż wieża leciutko się huśta. Podczas wspinaczki cały czas trzymałam się lodowato zimnej poręczy, wiedząc, że przecież bardzo łatwo można się potknąć albo poczuć ni stąd ni zowąd zawroty głowy. A przecież Cezary nie uratowałby mnie z opresji, bo został na dole i stamtąd cały czas obserwował mój wyczyn. Szłam więc coraz wyżej sama, samiusieńka i towarzyszył mi tylko lodowaty wiatr, pustka oraz zimowe Pogórze coraz szerzej rozpościerające się przede mną w całym swym majestacie.







   Patrzyłam dokoła z zapartym tchem. Serce biło mi mocno. Pola, wzgórza i doliny pokryte rudością, złotem i beżem traw, ciemnym brązem lasów i oranżem krzewów, głęboką zielenią świerków i sosen trwały w cierpliwym oczekiwaniu na pierwsze powiewy wiosny. Szczególnie zachwyciła mnie wijąca się na dole biała wstęga Sanu. Mimo, iż mieszkamy tu już piętnaście lat, nigdy jeszcze nie widziałam tej rzeki z tak wysoka a do tego w tak odmiennej, surowej, zimowej postaci. Od razu postanowiłam, że zaraz po zejściu z wieży namówię Cezarego by pojechać nad rzekę. Tam, gdzie widać było z oddali łuk zielonego mostu.







   Tak też zrobiliśmy. Dzięki temu udało nam się zrobić mnóstwo ciekawych, zupełnie innych niż dotąd fotografii. Rzeka w większości skuta lodem oszałamiała urodą, kolorytem, wielkością, meandrami. Gdzieniegdzie, tam, gdzie nie była zamarznięta pływały sobie kaczki i łabędzie. Tam zaś, gdzie przeważała zmarzlina dało się słyszeć co chwila pękanie kry, plusk wody, łakomie pochłaniającej kolejne kawały lodu. Patrząc na to miałam uczucie, jakbym znajdowała się gdzieś na Alasce albo na Syberii, tak bardzo groźny a jednocześnie niezwykle piękny był to zimowy widok. Wędrowaliśmy z mężem wzdłuż wybrzeża podziwiając bliższe i dalsze zakola rzeki, roślinność po jej bokach, widniejące w oddali wzgórza i wioski. Cały śnieg, który jeszcze niedawno leżał wszędzie już stopniał i jedyna biel, jaką można było obserwować to była ta lodowo srebrzysta biel pokrywająca San.








   Zimny wicher cały czas świstał nam w uszach, sprawiał, że oczy łzawiły a dłonie trzymające aparaty fotograficzne bolały i wręcz błagały o rychłe schowanie w kieszeniach. Jednak stojące wysoko słońce tak cudownie oświetlało ten pejzaż, że niczym zdawały się owe przykre wrażenia ciała. Wszak dusza cały czas śpiewała. Cały czas chciała więcej i więcej tej zimowej, bezkresnej wędrówki. Oczy chciały wpatrywać się w te niebieskości, srebrzystości i białości, żeby wchłonąć w siebie jak najwięcej tego mroźnego piękna, sycąc się nim na zapas.








   Ostatnia to chyba była okazja by zobaczyć w tym roku ten unikalny, zimowy spektakl odmarzającej powoli rzeki. Cieszę się zatem, iż dzięki wyprawie do wieży w Krzywczy, dzięki możliwości popatrzenia na świat z góry zostałam obdarowana tak niespodziewanym prezentem od natury. Czystym zachwytem i wzruszeniem. Poczuciem, że we wszystkim jest głęboki sens a dręczący człowieka na co dzień chaos znika, gdy spojrzy się na sprawy z innej niż dotąd perspektywy.





   Już wkrótce wiosna zapanuje na Pogórzu i rzeczywistość będzie wyglądać zupełnie inaczej. Bo wiosna potrafi zmienić wszystko. I nie tylko w świecie przyrody, ale i w świecie ludzi. Przypomniał mi się wiersz Marii Konopnickiej pt. „Rzeka”. Kiedyś śpiewaliśmy go w podstawówce, nie rozumiejąc chyba za bardzo czego metaforą może być długo skuta lodem rzeka, która w końcu na wiosnę się ruszy w dal. Teraz już wiem, rozumiem. I uśmiecham się na myśl o rzece, która nareszcie wolna i wielka, przezwycięży każdą przeszkodę i tak jak jej to przeznaczone popłynie swobodnie do morza…











 

Rzeka

Autorka: MARIA KONOPNICKA

 

Za tą głębią, za tym brodem,

Tam stanęła rzeka lodem;

Ani szumi, ani płynie,

Tylko duma w swej głębinie:

 

Gdzie jej wiosna,

Gdzie jej zorza?

Gdzie jej droga

Het do morza?

 

Oj, ty rzeko, oj, ty sina,

Lody tobie nie nowina;

Co rok zima więzi ciebie,

Co rok wichry mkną po niebie.

 

Aż znów przyjdzie

Wiosna hoża

I popłyniesz

Het do morza.

 

Nie na zawsze słonko gaśnie,

Nie na zawsze ziemia zaśnie,

Nie na zawsze więdnie kwiecie,

Nie na zawsze mróz na świecie.

 

Przyjdzie wiosna,

Przyjdzie hoża,

Pójdą rzeki

Het do morza!

  


8 komentarzy:

  1. Cudne zdjęcia i piękny wiersz - piosenka. Przypomniała mi się melodia, przypomniałam sobie również jak ją śpiewałam. Wzruszyłam się...

    OdpowiedzUsuń
  2. No to się nachodziliście najpierw w górę a potem w dół. No ale warto było przecież. A piosenkę i ja pamiętam z dzieciństwa - wzruszyłam się znowu.
    Dziękuję Ci za te widoki wspaniałe :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Też dobrze pamiętam te piosenkę : "Nie na zawsze słonko gaśnie, nie na zawsze ziemia zaśnie, nie na zawsze więdnie kwiecie, nie na zawsze mróz na świecie". Tak, po najdłuższej zimie zawsze przychodzi wiosna a po najdłuższym smutku zawsze przychodzi radość.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj słońcem za oknem Olgo
    Chociaż zawsze z obawą wchodzę, czy też schodzę po takich schodach, to czasem ciekawość przezwycięża strach. Widoki to potrafią zrekompensować. Kiedyś napisałam nawet opowieść o praskich schodach.
    I ja wypatruję wiosny z mojego ostatniego piętra.
    Zdjęcia i wiersz jak zawsze urzekają...
    Życzę Ci radości z coraz dłuższego dnia

    OdpowiedzUsuń
  5. Podobno z góry lepiej widać, a z dołu - słychać. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękne foty Olu, zarówno te robione na dole, jak i te z góry. Zazdraszczam takiej wycieczki. Z zamarzniętymi wodami to zawsze ostrożnie, podczas tajania lubieją wylewać niszczyć. ;-D

    OdpowiedzUsuń
  7. Cos fantastycznego Olu, bede jutro ogladac az do zachlysniecia sie tymi pejzazami, otworze do tego kompa, bo telefon to za malo. Jak ja wam zazdroszcze , ze mieszkacie w tak cudnym miejscu , a poza tym kocham te wyraziste pory roku w Polsce 😍Te przemiany przyrody, to zamieranie, a pozniej odradzanie sie i rozkwit. Na to czekam juz z niecierpliwoscia. Powiem ci, ze spokojnie wleze na kazda wysokosc, dopoki pod nogami czuje grunt... Za to zawieszona na diabelskim kole w najwyzszym punkcie, bujajac sie w otwartym wagoniku, z porecza siegajaca tylko do pasa, myslalam, ze umre😱 Siedzialam na podlodze oburacz kurczowo trzymajac sie nogi lawki i wylam w myslach jak ranne zwierze. Najgorsze przezycie z " wesolego" miasteczka jakie pamietam. Nic tego nie pobije:) Jeszcze raz wyrazam zachwyt nad tym, co uchwycilas kamera ... po prostu bajka 😍😍😍 Kitty

    OdpowiedzUsuń
  8. Dzielna Dziewczynka! Brawo. A fotografie to najprawdziwsze cudeńka.

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni absurd afirmacja życia agrest apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór cenzura Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czarny humor czas czekolada czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk eutanazja fajka fantazja film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm ideologia II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja kiełbasa klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolęda kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty kwiecień las lato legenda lektura lęk lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieski pieśni pieśń piękno piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słodycze słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spokój spontaniczność spotkanie stado starość strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście szerszeń śmiech śmierć śnieg śpiew środowisko świat światło świeta święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wiadomości wiatr wierność wiersz wierszyk wieś wieża wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw wzruszenie zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost