… Już wiele razy na blogu zwierzałam się Wam z moich
fascynacji oraz muzycznych wzruszeń. I
znowu to robię, ponieważ od kilku dni słucham pewnej piosenki, która nie daje
mi spokoju, gdyż bardzo mocno porusza moje emocje. Nucę ją sobie gotując obiad,
sprzątając, robiąc zakupy (czym pewnie wywołuję zdziwienie na twarzach
napotkanych ludzi), nucę też w myślach, gdy obudzę się w nocy i czekam na
kolejną falę snu. Jednak absolutnie nie narzekam na owo opętanie utworem
muzycznym. Wręcz przeciwnie. Lubię ten stan, gdy mocno coś odczuwam, mając
wrażenie obcowania z czymś wspaniałym i ponadczasowym. I cieszę się, że we
współczesnym świecie przesiąkniętym bylejakością, nijakością, płytkością i
męczącym, pozbawionym sensu hałasem udającym muzykę udaje się odszukać coś
naprawdę wartościowego, coś będącego kawałkiem prawdziwej sztuki.
A co mnie tak zauroczyło tym razem? Jest to
piosenka śpiewana przez Dawida Kwiatkowskiego i Kayah pt. „Proszę, tańcz”. Są
też oni współtwórcami tekstu a muzykę wymyślił Dawid Kwiatkowski, Dominik
Buczkowski-Wojtaszek oraz Patryk Kumór.
Utwór opowiada o
tym, że mimo bólu i smutku po odejściu kogoś bliskiego życie trwa i powinno
trwać nadal. Życie zwycięża ze śmiercią, bo istnieje mimo wszystko. A
manifestacją siły życia może być taniec i śpiew, marzenie i wspomnienie,
zachwyt nad pięknem wschodu i zachodu, wzruszenie, zrozumienie i ciepło, gdy
przytuli nas ktoś bliski, wybaczenie czegoś sobie i innym, a wreszcie głębokie westchnienie,
uśmiech i pogodzenie z tym, co jest i będzie.
I cieszę się
jeszcze, że w moim zachwyceniu tym utworem nie jestem sama. Miło jest wszak móc
dzielić z kimś swoje fascynacje…Od kiedy tę piosenkę opublikowano w połowie
stycznia zyskuje ona coraz większe grono oczarowanych nią słuchaczy. A co
więcej – oglądaczy, bowiem utworowi towarzyszy niezwykły teledysk, do którego
zaangażowano przejmująco odtwarzającą w nim rolę wdowy, Dorotę Chotecką.
Czytam
komentarze pod owym utworem na YT. Niektóre są niezwykle przenikliwe, pełne
mądrości, wrażliwości oraz silnych emocji, ponieważ pieśń owa dotyka czegoś, co
prawie każdy z nas już odczuwał, czegoś, z czym każdy prędzej czy później
będzie się musiał zmierzyć. Żałoby po kimś bliskim…
Poniżej najpiękniejszy moim zdaniem komentarz:
Martadorota9782 napisała: „Podobnie,
jak większość tu dzielących się - piosenka rozłożyła mnie na emocjonalne
łopatki. Podzielę się swoją interpretacją - starsza Pani (uosobienie śmierci)
na pogrzebie zajęła miejsce na szczycie stołu, jak królowa. Królowa śmierci w
dniu swego święta. W końcu właśnie kogoś zabrała. P. Dorota patrzy w jej oczy i
nagle rozumie, że to spojrzenie wciąga i ją. Wtedy młoda dziewczyna -
uosobienie życia, zapłakała. Nagle jednak wdowa decyduje się wybrać inną drogę.
Zaczyna tańczyć, najpierw jakby z utraconym mężem, a następnie sama - ten
taniec wyraża radzenie sobie z jego odejściem. Najpierw nie może rozstać się ze
wspomnieniami, następnie uczy się żyć samodzielnie. Młoda dziewczyna (życie)
wstaje, podchodzi do wdowy, patrzy na nią. Wdowa na twarzy wypisany ma lęk, bo
nie wie, czy życie przyjmie ją na nowo, bo przecież cząstka niej właśnie
została pochowana. Wtedy dziewczyna(życie) ją przytula i całuje, to gest
akceptacji i radości z powrotu do niej. Reszta dołącza. Wtedy starsza Pani
(śmierć) zakłada płaszcz i wychodzi. Nic tu już po niej. Ludzie żyją dalej, nie
zabierze ze sobą nikogo więcej. Bo życie toczy się dalej, a ludzie zdecydowali
się nim żyć. Czy ktoś interpretuje to podobnie?”
Zobaczcie i posłuchajcie zresztą sami...
Proszę, tańcz