środa, 4 listopada 2015

Jadą wozy kolorowe z przepisami, czyli tyle ustaw, ile liści.






Cezary pisze...


Ze względów opisanych poniżej postanowiłem sprawdzić, co nasza konstytucja gwarantuje polskim obywatelom w zakresie ochrony zdrowia. Okazuje się, że każdy z nas ma prawo, a obywatele mają równy dostęp…, ale poczytajcie sami, co jest zapisane w konstytucji:

 >>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

  1. Każdy ma prawo do ochrony zdrowia.
  2. Obywatelom, niezależnie od ich sytuacji materialnej, władze publiczne zapewniają równy dostęp do świadczeń opieki zdrowotnej finansowanej ze środków publicznych.
    Warunki i zakres udzielania świadczeń określa ustawa.
  3. Władze publiczne są obowiązane do zapewnienia szczególnej opieki zdrowotnej dzieciom, kobietom ciężarnym, osobom niepełnosprawnym i osobom w podeszłym wieku.
  4. Władze publiczne są obowiązane do zwalczania chorób epidemicznych i zapobiegania negatywnym dla zdrowia skutkom degradacji środowiska.
  5. Władze publiczne popierają rozwój kultury fizycznej, zwłaszcza wśród dzieci i młodzieży.

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>> 




No, no – nie tak szybko. Wielu z nas na jakimś etapie życia powoływało się na łagodzący nastroje zapis(y) w konstytucji bez wgłębiania się w szczegóły, czyli tam gdzie diabeł smołę warzy. A diabeł czarodziej-magik kręci smoliste lody o niebiańskim smaku, które to rozpływają się w ustach, lecz blokują wylot, a jak nie ma odrzutu to lądujemy na marginesie, czytaj „społecznym” zupełnie nieświadomie zaskoczeni. A ojciec z matką mówili; „ucz się synu ucz”.
Żałość wypełniła moje oblicze po przeczytaniu 132 stron w formacie PDF w ustawie z dnia 27 sierpnia 2004 roku o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych. Uważam się za średnio tępego obywatela, lecz pojąć nic nie mogłem. Zapaliłem kolejnego i nazad od początku z czytaniem. Było jeszcze gorzej…

Przepisy, ustawy, itd., a w zasadzie ich nadmiar gwarantuje ich egzekutorom zupełną swobodę działania w każdej dziedzinie życia. Im bardziej skomplikowane i rozczłonowane tym bardziej nieskuteczne. I o to chodzi! Traci na tym ostatni w szeregu, czyli szary obywatel tego kraju. Rządzący głośno propagują osiągnięcia w dziedzinie „postępu” widzianego przez powszechnie znanego z nazwiska, jako kolejne ograniczanie wolności. I co? I nic! Łykamy postępujące po sobie okowy otwartymi coraz szerzej ustami ze zdziwienia, że coś takiego może mieć miejsce w czasach „demokracji”. Przyzwyczajeni przez lata dawkowaniem niestrawności zażywamy środki przeczyszczające, by zapobiec ogólnemu zaparciu. I moim zdaniem niepotrzebnie, bo nigdy nie doczekamy prawdziwej rewolucji.

A tymczasem zmierzchało. Widziałem, jak tuż przy bramie zaparkował samochód znajomych. Wybiegłem do nich i w połowie drogi zatrzymało mnie pytanie-prośba; zawieziesz nas do szpitala?
- Jasne, ale co się stało? -  zapytałem przeczuwając same okropności.
- Ali ma otwarte złamanie ręki - wyszeptał Krzych.
Jego twarz zlewała się z roztaczającym się wszechobecnie zmrokiem.
Wsiedli do mojego auta. Gnałem i każdy kolejny jęk powodował dociśnięcie gazu do podłogi. Nie wiem dlaczego, ale miałem wrażenie, że każda zmarnowana chwila, opóźnienie dopisze się tragedii.
Najbliższy szpital był w miasteczku oddalonym o trzydzieści kilometrów.
Formalności nigdy za wiele i negocjacje trwały z godzinę. Brak dokumentów zapomnianych w okolicznościach wymagających pośpiechu był moim zdaniem usprawiedliwiony.
Tymczasem poszkodowana siedząc na służbowym krześle z pochyloną nisko głową cichutko pochlipywała z bólu. Dyżurujący lekarz zdecydowanie odmówił udzielenia pomocy. Nie ma papierów… i kto szpitalowi zapłaci za to?
I właśnie w tym momencie, ja średnio-tępy powołałem się na konstytucję cytując dumnie, ”Każdy ma prawo do ochrony zdrowia” i”… każdy z nas ma równy dostęp…”.
- A kto pan jest zapytał dyżurujący lekarz?
- Kierowca…
Poskładali jej chudą rękę. Ali została w szpitalu około tygodnia.
Minęło około pół roku. Rozpoczęła się typowa korespondencja…

Podobno to tylko państwo ma monopol na przemoc. Teoretyczne państwo stosuje dyskursywne metody zatykania i tak już niemych ust. A wszystko to w imię interpretowanego prawa i zupełnej dowolności w jego stosowaniu. To, że żyjemy w atmosferze absurdów, to wszyscy wiemy. I co? I nic!
Media kpią z poczucia narodowości, zdrowego rozsądku czy sprawiedliwości w poczuciu szarego obywatela, ba większości z nas. Na każdym kroku aparat władzy potwierdza, że Polska i Polacy to takie wielkie nic…, ale dlaczego nienawidzi i poniża wszystko, co polskie. Czekoladowy orzeł, to fajna figura, bo przymierając z głodu można go przynajmniej zjeść, a taki biały to tylko symbol, który nic nie znaczy. Za batonik kosztujący 99 groszy idzie się do więzienia, a za łapówkę w wysokości 15 milionów zielonych, przywiezionych w paczkach wypożycza się polską ziemię na haniebne cele zupełnie bezkarnie. Czy ktoś wie, gdzie są te pieniądze? Dobrze, że nie mam sąsiada z traktorem, bo komornicy mogliby zabrać mi mojego „dzielnego capka”. Dziwne, że w Polsce Kwitnącej wszystko się łata, a każda kontrola wykonana przez instytucje państwowe finalizuje się karą-łatką. Polski budżet przypomina żółty ser -  nie dość, że dziurawy, to jeszcze zjełczały.
Poziom polskiej dyplomacji osiągnął swoje apogeum. Przecież wszystko da się pokrętnie wytłumaczyć, każdą opinię można odwrócić, jak kota do góry ogonem, a z przestępców zrobić ideowych obywateli. Gdyby Rej to wiedział, to nigdy by nie napisał, że Polacy nie gęsi… i swój język mają. Współczesny Rej napisałby; mówienie w ojczystym języku, to tylko początek, istnieje potrzeba pojmowania przekazu a w zasadzie jego wywrotności.
I co najgorsze, wszystko to dzieje się w imieniu prawa, przewrotnej interpretacji stwarzającej pozory.

List, ponaglenie, odpowiedź, list... Interpretowane przepisy doprowadzają do wydania końcowej decyzji. Nie, że ostateczna, można się przecież odwołać, albo zapłacić ileś tam tysięcy i mieć „święty spokój”. To cena za brak znajomości „Ustawy” w odniesieniu do konstytucji.
Zastanawiam się, co by było gdyby Ali dała się wypchnąć ze szpitala. Pewnie Krzych usztywniłby rękę w wierzbowych łupkach i obwinął chustą, wcześniej wpychając wystającą kość do środka. Jest jeszcze inne wyjście, rękę można by obciąć powyżej łokcia siekierą. Co złego w tym? Przecież wiele ludzi nie ma ręki i żyją, ba nie mają dwóch rąk i też żyją – typowe stanowisko urzędników na sowicie opłacanych posadach z naszych podatków. W tym momencie zastanawiam się, po co są ludzie-urzędnicy. Można wstawić automat, który w systemie zero jedynkowym będzie wydawał decyzje. Zaletą będzie możliwość wprowadzenia jedynie słusznego programu, a nasze centralne media w swoich „jedynie słusznych” przekazach zmuszą nas do kolejnego łykania bez popitki. Ma być wprowadzone nowe zarządzenie by przed każdymi drzwiami do urzędu była przechowalnia dla urzędniczych serc, bo w tej chwili walają się po lasach i ugorach. Jeśli założyć, że zdecydowana większość je ma, to wyobraźmy sobie, jak ta nasza „natura” wygląda obecnie. Rozumiem, że będąc częścią systemu trudno się wyłamać, a zresztą przykład idzie od samej wierchuszki i posłuszni go tylko powielają. I jak mają się do tego usprawiedliwienia katów hitlerowskich, że wypełniali tylko rozkazy. Oni dostali wyroki, bardziej lub mniej adekwatne…

Tymczasem kolejne dziecko umarło, bo szpital odmówił przyjęcia… e tam, to da się zatuszować i wykazać, że dziecko zapierało się by nie przejść przez otwarte na oścież drzwi, bo „my” szanujemy konstytucję i wiemy, że każdy obywatel ma prawo do ochrony zdrowia niezależnie od ich sytuacji finansowej.
Znasz sędziego, który będzie prowadził tę sprawę? Jasne, jasne… to człowiek z naszej wielkiej rodziny. Poza tym jak się rozwlecze, to automatycznie ulegnie przedawnieniu. Powinna być wprowadzona nowa ustawa, która pozwoli wsadzać do więzienia dzieci poniżej lat trzynastu. A co? Niech w końcu wezmą odpowiedzialność za swoje rozbrykane życie.

Polska, kraj afer i niesprawiedliwości wielkimi krokami zbliża się do światowej czołówki. Kraj bonzów, plagiat tych, co są już przed nami, w którym trudno znaleźć naturalną sprawiedliwość. No tak, ale pogadać można…

„Każdy ma prawo do ochrony zdrowia”. Konstytucja sugeruje, że mamy się nie przeziębiać, nie łapać kataru, nie wdychać zatrutego powietrza, nie pić toksycznej wody z wysypisk śmieci, … itd.
Ale mamy jeść zdrową żywność z hipermarketów, tę sprowadzaną, bo rodzima jest niedobra. Zaletą jest to, że nasze ciała leżące w grobie będą rozkładać się wolniej. I co na to robactwo? Pewnie niezadowolone.

A tymczasem Ali biedzi się nad urzędowymi pismami i myśli, jak postąpić w tej pokrętnej rzeczywistości. Cokolwiek nie uczyni będzie…

Jednak, są kraje, w których rząd gwarantuje przynajmniej minimalne poczucie bezpieczeństwa. Odnosi się to do ochrony zdrowia dostępnej dla każdego obywatela tego kraju i zapewnienia bytu na przynajmniej minimalnym poziomie. A w naszym ukochanym kraju z roku na rok rośnie liczba samobójstw, często powodowanych sytuacją bez wyjścia, bez szans na wyjście z beznadziejności, braku jakichkolwiek możliwości na zmianę…



A ja proponuję wprowadzenie kolejnej ustawy podobnej do setek już uchwalonych. Na każdej drodze powinien stać taki oto znak drogowy:


 

 
Albowiem śmiech to zdrowie! 

43 komentarze:

  1. Żyjemy w kraju, w którym uczciwy przeciętny człowiek musi się bać i może liczyć tylko na cud! To co gdzie indziej uchodzi za normę, u nas szokuje, że się wydarzyło! Smutna, polska rzeczywistość, żal następnych pokoleń!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Idziemy z nieuniknionym postępem. Czasy, kiedy stosowano widoczne i „odrażające” metody ucisku zamieniły się, chociaż są odstępstwa od reguły, o czym od czasu do czasu słychać niekoniecznie w oficjalnych mediach. Dzisiaj lecimy za korporacyjnymi łowcami, którzy delikatnie zarzucają przynętę i większość z nas nie czuje haczyka w otwartych ustach, że to tak dobrze niby mieć coś w ustach. Byle co, byle mieć. I rzeczywiście to, co jest normalne i dostępne gdzieś tam, dla nas jest odkryciem światowej wagi. Wszystko, co dzisiaj jest dołujące, może być normą dla kolejnych pokoleń. Ludzie wykazują tendencję do zapominania i szybko przyzwyczajają się do nowych uwarunkowań. To są lata małych kroków, tak by nie zorientować się, co nam szykują.

      Usuń
  2. Żal d(...) ściska, innymi słowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ściska, nie ściska. Dobrze jest mieć przed oczyma przejrzystą rzeczywistość i rozumieć swoją pozycję, a może nie tylko swoją, choć o to niekiedy trudno. Przyznam, że są to tylko moje spostrzeżenia, niekonieczne równoległe z rozumieniem wszystkich braci i sióstr.

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Uśmiałem się. Z uszatą dupą kojarzę twarz pewnego wpływowego publicysty o wymownym spojrzeniu… no i ta i ta nieporośnięta.

      Usuń
  4. Nie do śmiechu mi, choć kangur sympatyczny. Nie mam sił komentować Twoich słów, bo w sumie wszystko w nich zawarłeś. I informacje, i złość, i rozczarowanie, i zniechęcenie, i upokorzenie. Im więcej o takich rzeczach czytam, tym bardziej czuję się bezsilna i mam ochotę odciąć się w ogóle od świata oraz ludzi. Niestety, od własnych przemyśleń się nie ucieknie.
    Pozdrowienia z jesiennej, ciepłej Cieszyńskiej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie masz sił komentować? Ale, ale… w wyliczance zawarłaś ekstrakt i rozumiem, że nie skończyłaś czytania na tytule. Jak to jest, że tak solidne zbudowane jaskółki tak wysoko latają? Dzięki. Izolacja nie jest lekarstwem na bezsilność i jaskółki rozumieją problem. W stadzie owiec może być jeden wilk, czasem dwa, nie więcej. Podobno najgorsze są te w owczej skórze… no właśnie. Problem w tym, że całkowite wycięcie stada nie jest logiczne, choć możliwe.
      I u nas był ostatni ciepły dzień w tym cyklu. Jesiennie kolorowo pozdrawiamy z Podkarpacia.

      Usuń
  5. przykry to temat, a często zdarza się udzielanie pierwszej pomocy od pouczeń odsyłania do innych miejsc itp.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tych przykrych tematów jest znacznie więcej, co nie znaczy, że należy je pomijać. To taka droga do nikąd. Nagłaśnianie to jedna z dróg do ich eliminacji z naszego życia.

      Usuń
  6. Smutne.... Pozostanie ziololecznictwo ale nie jako medycyna alternatywna, a jedyna.
    Szamani z siekierkami, ech i robakow zal.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze mamy wybór… jeszcze w pewnym stopniu możemy decydować o sobie… jeszcze nie wszystko stracone. Jeśli jeszcze odczuwamy smutek to nie jest źle. W sytuacji, kiedy już nic nie będziemy czuć i rozumieć, to będzie koniec ludzkości, jaką teraz znamy.

      Usuń
  7. Odpowiedzi
    1. Nie tylko chlebem człowiek żyje. Tęskno było za krajem, w którym człek przyszedł na świat, za prozą życia choćby w takiej a nie innej rzeczywistości. Nieznane są drogi, ale trzeba iść… i mieć oczy i serca szeroko otwarte.

      Usuń
  8. 1 listopada w izbie przyjęć wojewódzkiego centrum medycznego zmarło dwuletnie dziecko. Lekarka dyżurna właśnie skończyła dyżur, a inna była na oddziale i nie zeszła. Nieprzytomne już dziecko czekające z rodzicami na pomoc tak jakby zupełnie dla nich nie istniało.
    Nie rozumiem co się stało z lekarzami, z ludźmi, z nami Polakami...???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasa, to kasa i minimum wysiłku. To szpitalne procedury, z których każdy lekarz jest restrykcyjnie rozliczany. Oczywiście nie wkładajmy wszystkich do jednego wora, ale… odstępstwa mogą jednostkę drogo kosztować. Ale żyjemy w „interpretowanych” czasach i odrobina dobrej woli, czy zwykłego człowieczeństwa pozwoli każdą sprawę załatwić pozytywnie, każdą. Podobno potrzeba trochę ludzkości w ludziach. A Polacy nie zmienili się wiele, mają inne możliwości, uwarunkowania i do tego niektórzy idą na maksa.

      Usuń
  9. Ludzie, luuuuudzie wszak tu nie o ustawy chodzi, tylko o strach przy dupach. Przypomnijcie sobie, za komuny lekarze byli mądrzy, dobrzy, i pomagali aż szumiało a strach u czterech liter wisiał. A niejaki Hammurabi kodeks opracował: "Jeśli lekarz obywatelowi operację ciężką nożem z brązu wykonał i spowodował śmierć obywatela lub łuk brwiowy obywatela nożem z brązu otworzył i oka obywatela pozbawił, rękę utną mu...."
    To bardzo bardzo smutne że tylko strach gdy wisi u tyłka, uczy szacunku dla drugiego człowieka, uczy pamiętać czego się na studiach nauczył. Czyli co dyktatura nawet proletariatu. :)))
    Ostatnio czytałam na pewnym blogu, słuchali sąsiedzi płaczu bitego dziecka, słuchali wzywali jakiś tam policjantów którzy nie przyjeżdżali bo i po co, wszak nikt nikogo jeszcze nie zabił. Aż się sąsiedzi zdenerwowali kilku panów obiło porządnie kochająca mateczkę, która poprzez ból swojego ciała, nagle nauczyła się kochać swoje dziecko. Strach i tak oto wpadają na oddział i niechętną panią doktor kilkoma kopniakami zachęcają do zajęcia się dzieckiem. Po czym znikają i szukaj wiatru w polu a obity tyłek mocno boli że i siąść nie ma na czym. :)
    Tak i ja przeżyłam, gdy ojciec zdobył penicylinę z polecenia wojskowego lekarza i leciał do pielęgniarki by dziecku dała zastrzyk, ta odmówiła bo ciemno, no i jak to ojciec powiedział: kilka celnych kopniaków przyśpieszyło decyzję i podziwiał jak szybko leciała. Ale to mój ojciec, ciężki choleryk. Awantura jaką by zrobił w szpitalu, nikt by go nie wyrzucił a lekarka po schodach leciałaby jak na skrzydłach łapiąc się czegokolwiek by przeżyć. Czy nie widzicie że dziś nie ma co być uprzejmym? Tylko ból własnego ciała uczy szacunku, tylko strach uczy zajmowania się z szacunkiem potrzebującemu pomocy inaczej przestaje się być lekarzem i przestaje być człowiekiem
    Kochani pięknego wieczora ♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety masz rację, Elu. Urzędasy, lekarze zapomnieli, że tak naprawdę to my jesteśmy ich pracodawcami, bo opłacani są z naszych podatków.
      A koncepcja z kilkoma celnymi kopniakami jest bardzo dobra. Na niektórych tylko to zadziała, niestety. Cały humanizm to trochę ściema jest - niestety.

      Usuń
    2. Do Eli...
      Elu, a czy tak musi być, że wszystko trzeba egzekwować czubkiem buta? Popatrz o ile byłoby łatwiej gdyby każdy z nas przykładał się solidnie do podjętych obowiązków. Lekarz ma leczyć, szewc naprawiać buty, a polityk ma manewrować pomiędzy odgłosami z dołu i forsować ustawy, których sam nie rozumie, jeśli nie są z korzyścią dla niego. Siła, którą emanujemy na zewnątrz, powiązania, układy czynią ludzi proporcjonalnie nieosądzanych. Pamiętam dokładnie, jak G. Bush pokazał palec i powiedział „… i co mi teraz zrobicie…” po tym, jak okazało się, że nie znaleziono broni atomowej, a kraj zrównano z ziemią. I rzeczywiście, takich Bush’ów mamy w Polsce wielu, zbyt wielu…
      Mówisz pięknego wieczora… i my życzymy spokojnego i sennej nocki.

      Do Lidia...
      Ela ma zawsze rację i Cezary też… Proponuję zacząć od polityków, których podobno sami wybraliśmy. Być może każda metoda jest dobra, czyli skuteczna, jeśli pozwala sfinalizować, to co mam się należy z definicji. Wiele osób żyje z haseł, dostatnio żyje. Może i ja coś wymyślę. Humanizm, ocieplenie… już było. Nic mi do głowy nie przychodzi, a chcę żyć dostatnio!


      Usuń
    3. Cezary a jeśli nie można inaczej, tylko czubek buta? Zawsze zaczynam od uprzejmych słów i uśmiechu zawsze!! Tak mam to druga strona kija. Jednakże spotykam się z pogardą, arogancją i wyśmiewaniem. Dlaczego tak jest? Bo ludzie uznają za słabość uprzejmość, ciepło i miłe słowa.
      Oglądałam niedawno trudny film, ba tytuł, długo pamiętałam, "spowiedź?" ale wreszcie umknął z pamięci.Amerykański film dla jasności. Rodzice z rozpalonym gorączką dzieckiem, jadą na izbę przyjęć do lekarza, rejestratorka każe czekać w długiej kolejce. Po kilku godzinach ojciec widzi lekarza i pielęgniarkę którą już błagał dwukrotnie o pomoc wcześniej, przed drzwiami, palą papierosy, wybiega z dzieckiem na rękach, błaga lekarza by spojrzał, tylko spojrzał dotknął główki dziecka, ten odmawia i odchodzi z pielęgniarką. Dziecko umiera na rękach rodziców.
      Zrozpaczony ojciec zabija rejestratorkę, pielęgniarkę i lekarza po mniej więcej dwóch tygodniach od zdarzenia. Zgłasza się na policję, przed sądem żąda dla siebie kary śmierci, bo zabił, przekroczył piąte przykazanie, to był bardzo religijny żyd.

      Solidnie wykonywane obowiązki, tak byłoby łatwiej żyć a siłą nie trzeba emanować na zewnątrz, na przykład mój ojciec emanował na co dzień muzyką i ciepłymi dłońmi, miał jakieś zdolności uzdrawiania, na które nie zwracał uwagi, bo to prostu sobie one były, mam podobnie, często zaczyna mnie boleć głowa czy inny narząd gdy siadam w pobliżu człowieka którego coś boli, ale gdy widzę zło, gdy czuję że ktoś jest ... gdy dostrzegam arogancję i pogardę pryska dobro i uprzejmość, zaczyna się furia, bo to tak jest, są dwa końce kija i na zewnątrz nie emanuje się furią złością cały czas.
      To o czym piszę a czego nie zauważyłeś w swojej uprzejmej odpowiedzi, to trzeba umieć uruchomić w sobie drugą stronę kija, by ratować swoją rodzinę siebie i na przykład sąsiadkę. O tym napisałam.
      A pana Busha międzynarodowa społeczność powinna skazać przed Trybunałem jak zbrodniarza wojennego choćby zaocznie.
      Popatrz ile zła w polityce w tym momencie ubyłoby.

      Usuń
    4. Miła Elu! Rozbudziłaś kaskadę emocji. Szczególnie po uświadomieniu sobie, że moja odpowiedź była uprzejma. Zastanowiłem się przez moment, lecz nie potrafiłem przyjąć, jako komplement i niestety też, jako naganę.
      Naście lat temu miałem dysputę M… - soft dotyczącą specjalnego pakietu dla dystrybutorów. W pierwszym rzucie dostałem licencję na użytkowanie i nic nie było napisane, że jest to roczna licencja. Przed upływem roku kurier przywiózł ogromną pakę z nowymi wersjami oprogramowania i rachunek do zapłacenia. Ba, 50% wyższy niż poprzedni i było to 750 kangurowatych. I co? Napisałem uprzejmy list tłumacząc, że nie jestem zainteresowany oferowanym wachlarzem, bo wiele pozycji wykracza poza moją działalność. Jak na M-S otrzymałem szybką odpowiedź, że podpisałem umowę z nimi i mam bezdyskusyjnie zapłacić. Korespondencja trwała w nieskończoność i w końcu, to ja nie wytrzymałem i napisałem, że mogą mnie pocałować tam, gdzie słońce(nie mylić ze słońcem Peru)…
      Na zakończenie otrzymałem list z pogróżkami, że mnie wykończą przy następnej okazji i takie tam bla…bla i że otrzymane programy mam zniszczyć. Oczywiście nie zapłaciłem i nie zniszczyłem.
      Podobną sytuację miałem na lotnisku w Anglii, gdzie miałem przesiadkę na samolot do stanów. Samolot miał spóźnienie ponad 2 h, a na dodatek przyleciałem na niewłaściwe lotnisko. Taksówka kosztowała mnie 150 brudasów i byłem przy kontroli paszportów 20 minut przed odlotem. Niestety oznajmiono mi, że za późno. Zorganizują mi inny samolot. W pierwszej ich wersji miałbym dodatkowe 6h lotu(a latać nie lubię). Nie zgodziłem się. W końcu znaleźli samolot, który miał odlecieć za godzinę. Przed odlotem musiałem wypełnić stos formularzy. Po wypełnieniu pięciu pierwszych rzuciłem pisakiem i odsunąłem papierzyska od siebie głośno komentując. Oj, czego to ja nie wysłuchałem. Że zostanę w jusa przesłuchany i ewentualnie deportowany, itp. Wtedy po raz pierwszy leciałem DC10. Lot był spokojny ino samolot trzeszczał. Przy odprawie pani zapytała o incydent w Anglii. Otworzyła paszport i zapytała o bagaż. Celnik odsunął zamek w jednej z toreb i powiedział OK. Takich sytuacji miałem wiele w życiu i wybór odpowiedniego momentu do wyrażenia sprzeciwu gwarantował pozytywne rozwiązanie, a o to chodzi. By być miłym w dalszym ciągu napiszę, że dziękuję za podane przykłady, są bardzo pouczające i godne naśladowania. Nie uzdrowimy tego świata, lecz podejmowanie prób jest wskazane. Pewnie znowu coś pominąłem, ale to cały Cezary… hmm.
      Serdeczności Elu.

      Usuń
  10. Jaki smutek zionie z Twojego postu.... Nic dodać, nic ująć. Właśnie mój syn miał wczoraj ,,przyjemność'' być nie przyjęty prze szanowną panią doktor..... Syn miał gorączkę, ledwo dowlókł się do ośrodka zdrowia i co???????????? nie został przyjęty, ponieważ nie był umówiony na wizytę. Pani doktor bardzo wysoko fruwała, prawie była na Mount Evereście, taki fachowiec...... a tu przychodzi ktoś, kto chce zostać zbadany, zaopatrzony w receptę i uzyskać pomoc.... ech :((((( I co w takiej sytuacji zrobić? Oni czują się ponad prawem, zabezpieczeni przez tzw. procedury. A gdzie chory, ledwo poruszający się człowiek jest w tym wszystkim?? A jeszcze jak wieść gminna niesie ministrem zdrowia ma być niejaki pan Radziwił znany przeciwnik homeopatii, ziołolecznictwa, zwolennik szczepień na wszystko co możliwe. Strach się bać!!!!!!!!!!!!!!
    Serdecznie pozdrawiam. J. Sury

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj J. Sury. Każdy nas ma takie lub inne doświadczenia w tym temacie. Niestety te złe pamięta się długo i głośno mówi się o tym, szczególnie jeśli dotykają nas osobiście. W tym poście opisałem po części sytuację, która pozostawiła po sobie niekończącą się frustrację. Oczywiście dobrych przykładów bazujących na osobistym doświadczeniu mam wiele, jednak umykają pamięci szybko. Może, dlatego, że dobre przykłady można tylko pochwalić, a artykułując złe mamy nadzieję na poprawę sytuacji w przyszłości. Oczywiście, sytuacja syna jest nie do pozazdroszczenia.
      Moja wiedza na temat K. Radziwiłła jest znikoma, pomimo, że jest osobą publiczną i podobno często występuje w TV. Wiem, że ma konserwatywne podejście do pewnych zagadnień medycznych. Ale też wiem, że jest zwolennikiem bezpłatnego systemu lecznictwa dla każdego obywatela Polski bez ograniczeń zawartych w nonsensownych ustawach. Realizacja tego zamiaru to byłby milowy krok i prawdziwa troska o obywatelskie zdrowie, tak myślę.
      Dobrego dnia.

      Usuń
  11. Zaczynając czytać, byłam przekonana, że będzie o przepisach kulinarnych :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobre, kulinarne przepisy na kolorowym wozie. Zastanawiam się, jaki koń dałby temu radę. Coś mi mówi, że nie doczytałaś do końca, bo to i powszechny temat, mało ciekawy i jak zwykle pokręcony. Rozżalony pozdrawiam.

      Usuń
    2. Śpieszę złagodzić twą żałość - otóż przeczytałam i to za pierwszym razem ;)
      Zastanawiam się tylko, gdzie się tak chowają przede mną ci wszyscy bezduszni ludzie, o których piszesz. Czy szeptem dają sobie znak: bądźmy dziś dobrzy, mili i wypełniamy z oddaniem swoje obowiązki, żeby nie zburzyć Ani M. pozytywnego obrazu świata?
      To musi być jakiś spisek!

      Usuń
    3. Wstrzymywałem się z odpowiedzią by nie zaburzyć pozytywnej wizji świata AniM, aż do teraz. Świat pozytywny to tylko jedna z odsłon tego wszystkiego, co mamy, co dzieje się wokół nas. Jako, że jest to często świat na „życzenie” zamazywanie rzeczywistości pozostaje nieuniknione w trybie postępującym. Podejrzewam, że cienisz sobie niezależność postępowania, myślenia, itp., więc nie odmawiaj innym. Samo słowo „spisek” używane jest nagminnie jeżeli nasze poglądy kolidują z innym ujęciem rzeczywistości. Staram się unikać nieprecyzyjnej powtarzalności.
      Dobrego dnia AniuM.

      Usuń
    4. Słowa spisek użyłam żartobliwie i chciałam określić nim działania tych wszystkich miłych i uprzejmych ludzi, którzy uparli się oszukiwać Anię M., utrzymując ją w ułudzie, ze świat jest piękny.
      Absolutnie nie odmawiam nikomu swobody myślenia; skąd takie podejrzenia?
      Co mam poradzić, że ufam ludziom z zasady. Moje zaufanie bywało zawiedzione - ale niezmiernie rzadko. Nie wiem, jak będzie dalej. Może się zdarzyć wszystko, ale nie będę zmieniać swojego podejścia na zaś.
      Przeczytałam nie tylko twój tekst, ale też wszystkie komentarze, potem również z twoimi odpowiedziami. I w skrócie zabrzmiało to jak: "Jest strasznie" - "Oj tak, jest okropnie". Zrobiło mi się smutno, poczułam odruchowy opór wobec tak jednolicie ciemnej wizji.
      Oczywiście mogę się wstrzymać z komentarzami, jeśli to Cię jakoś drażni...

      Usuń
    5. Ani jakoś ani takoś nie drażnią mnie komentarze pisane przez AnięM i w ogóle nie znajduję takich komentarzy pisanych przez osoby trzecie, które mogłyby powodować taki stan nastroju. Jednak… skrótowa wypowiedź nie zawsze trafia do przekonania odbiorcy i szansa na przypadkową omylność rozumienia jest, co najmniej duża. I stało się… Cezary po raz pierwszy nie podążył za tokiem myślenia piszącego(haha). Świat jest piękny, niezaprzeczalnie. Zależy też, w jakim aspekcie mówimy o nim. Czy mamy nie mówić o jego ciemnych stronach, o mroczności ludzkiej natury? Czy mamy pisać tylko i wyłącznie o sukcesach i o życiu w kolorach tęczy?
      Wybacz, ale po przeczytaniu pierwszego komentarza odniosłem wrażenie, że nie mam nic więcej do powiedzenia. Jednak moja wojownicza natura wzięła górę i napisałem, co napisałem. Stało się.
      Odnoszę wrażenie, że jednolicie ciemna wizja to nazbyt mocne określenie. W odpowiedziach można znaleźć też zdania-prześwity w kierunku przejścia z czerni przynajmniej w szarość. Przecież każdy z nas pozostający w ciemnościach szuka światła słonecznego, a przynajmniej jego ułudy i ja też.
      To piękne móc ufać… i gdyby ludzie wzajemnie ufali sobie nie byłoby tyle niesprawiedliwości i krzywdy ludzkiej. Oczywiście zachęcam do dalszego komentowania. Twoje komentarze zawsze czytam z zainteresowaniem i przyjemnością…

      Usuń
    6. To dobrze, bo lubię tu pisać .
      A ciemna strona w człowieku istnieje, oczywiście. Sama w sobie ją widuję. Mam jednak rodzaj optymizmu, nie wiem czemu, ale tak jest. Ciemność go jakoś nie może zmóc :)

      Usuń
    7. Nieustająca walka dobra ze złem, mroczności ze światłością trwa dokładnie z taką samą siłą, jak było na początku. Jednak ludzie coraz lepiej rozumieją swoje położenie i świadomie wybierają oświecone dobro.

      Usuń
  12. Tak....cały tekst to upokarzająca,bolesna prawda naszej rzeczywistości.Pozdrawiam nieco smutnawo Elżbieta J.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pocieszmy się, że są kraje, w których ludzie mają znacznie gorzej. Ale czy można się tym cieszyć? Zrozumienie tragiczności sytuacji to droga do poprawy, do działania. Po złej nocy dobry dzień nadchodzi. Wcale nie smutne pozdrowienia.

      Usuń
    2. Witam,no tak sytuacje w służbie zdrowia są bardzo frustrujące i nie możemy pocieszać się tym,że inni mają jeszcze trudniej,bo to kolejne ludzkie tragedie,a zrozumienie tragiczności sytuacji przez polityków ,którzy "żyją w innym świecie"..to daleka i kręta droga.. eh. Pozdrawiam serdecznie i z... uśmiechem.Elżbieta J.

      Usuń
    3. Witam, no takie sytuacje dotyczą nieomal każdej dziedziny życia, a to, że nie jesteśmy na szarym końcu nie znaczy, że powinniśmy dążyć do poprawy naszej sytuacji. Pozwolę sobie zauważyć, że nie dotyczy to wszystkich. Istniej grupa ludzi zadowolonych i jest to określone przez ich dobrą sytuację materialną w większości. Nie muszą się obawiać jutra, a przy tym za złą sytuację sfrustrowanych obwiniają ich samych. Do tej grupy należą między innymi politycy, ludzie z korporacji…
      Serdeczności i uśmiechu każdego dnia.

      Usuń
  13. Historia jakich wiele , niestety smutne statystyki, ja na okulistę czekam pół roku, niedługo moja kolej 21-go listopada, bym tylko nie zapomniała.
    Co nam zostało , masz rację Cezary śmiech to zdrowie, ale i znieczulenie smutku. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejki, statystyki… to nierozerwalna część naszego życia. Przerażająca jest powtarzalność i podobność sytuacji. Mówisz, że znieczulenie smutku… biorę podwójnie.
      Samych serdeczności.

      Usuń
  14. Witajcie Jaworowi i wszyscy komentujący. Rzeczywiście jest źle,lecz zawsze może być gorzej,jednak nie zawsze wszystkich należy włożyć do jednego wora.Mam córkę lekarza i widzę jak ciężko pracuje, z jaką pasją podchodzi do każdego pacjenta. Dziś zwykły lekarz nie zawsze może zrobić coś więcej jdla pacjenta ,gdyż są odpowiednie procedury, któych nie da się przeskoczyć, To my stworzyliśmy chory system wybierając ludzi niezbyt mądrych,ja osmielę się nazwać ich nawet głupcami. To w końcu my pozwalamy aby robiono nas w przyslowiwego balona. Sami zauważcie,co napisał Cezary , pomogło kiedy zacytował konstytucję i ktoś pomyślał, że mogą być klopoty a to oznacza, że trzeba się wziąć do roboty. Tak trzymaj Cezary,smutny tekst ale z konkretnym przeslaniem ,,nie dajmy się,, pozdrawiam trejtka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ, ależ… daleki jestem od wkładania wszystkich i wszystkiego do jednego wora. Zgadzam się z większością wyrażonych opinii z małym ale… lekarz nie musi i nie powinien robić nic więcej dla pacjenta, powinien robić to co należy do jego obowiązków. Rozumiem, że powinniśmy zacząć od zmian, od uporządkowania istniejącego chaosu, od przywrócenia normalności cokolwiek by to nie znaczyło. Jasne „nie dajmy się” i „damy radę”.
      Serdeczności i spokojnej nocy.

      Usuń
  15. Służba zdrowia to drażliwy temat, jak wszystkie inne zresztą... świat wokół mnie wygląda jak w krzywym zwierciadle. Przyglądam się "ludzkim przygodom" z komornikami, lekarzami, urzędnikami... i strach mnie bierze a jeśli nic się nie zmieni? Co wtedy? Czy jedynym wyborem będzie rewolucja albo pochylona pokornie głowa... do końca, pewnie niedługiego w takiej sytuacji życia? Polacy zawsze wyznawali zasadę, że lepiej umrzeć na stojąco niż żyć na kolanach. Czy ta zasada nadal nam przyświeca? Mnóstwo pytań i coraz mniej odpowiedzi... Tyle krzyku o tolerancję "dla wszystkiego", zabrakło jej tylko dla tych co mają odmienne zdanie od "jedynego słusznego" nurtu miłościwie nam panującego. A ja coraz częściej myślę, że tolerancja jest jak perpetuum mobile... istnieje oczywiście, ale tylko w teorii...
    Pozdrowienia ślę z zachmurzonej krainy nad Odrą :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety po dwudziestu paru latach nie doczekaliśmy się uporządkowania systemu prawno-obyczajowego i stąd te wszystkie anomalie. Luka lukę pogania i ci „na czasie” potrafią je wykorzystać do nabijania kabzy. Zachłanność ludzka to zawarta w genach cecha, która może być kontrolowana przez własną moralność lub regulowana prawem. Podobno wszystko płynie i większość, co dzisiaj jest uznawane za pewnik, jutro okaże się przeciwieństwem. A że jesteśmy na etapie gwałtownych zmian to widać na każdym kroku nie tylko w odniesieniu do naszego kraju. Mam przeczucie, że idą zmiany na lepsze… Aktualna rewolucja różni się zasadniczo od tych znanych z przeszłości i nie będzie potrzeby stawiania kos na sztorc czy używania beczek z prochem. Mam własną definicję tolerancji. Tolerujemy wszystko to, co jest zgodne z naszymi poglądami, opiniami, itd. Nie tolerujemy przeciwników ideowo-poglądowych, nie tolerujemy nawet odmienności w ubiorze i te wszystkie inne banialuki, które zostały stworzone by mieć coś do powiedzenia. Jednak… tolerancja powinna mieć limit nieprzekraczający zasad moralnych w odniesieniu inności. „Dziwny jest ten świat”… śpiewał ten od cześć i sława. Jak widać z mojej wypowiedzi zgadzam się z przedmówczynią i nawet powtarzam jej złote myśli.
      Samych serdeczności, dzisiaj niebo nad nami płacze i chmurzy się, co nie musi być koniecznie wyrazem smutku.

      Usuń
  16. Aż żal że muszę zgodzić się z Tobą a chciałoby się mieć odmienne zdanie i podyskutować długo i burzliwie.
    Ale mimo to damy radę? Damy radę !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, merytoryczne dyskusje jak najbardziej wskazane. Długie przy zacnym napitku. Nie wiem, czy wiesz, że Cezary zawsze ma rację. Pellegrina pewnie też. By dać radę to trza kosy naszykować... wygląda, że już daliśmy radę i to bez dyskusyji.
      Mimo wszystko to nadchodzące poczucie sprawiedliwości to dobry omen.

      Usuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk fajka film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty las lato legenda lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieśni pieśń piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spontaniczność spotkanie stado strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost