Cezary pisze…
Jesteśmy
wdzięczni za dziesiątki komentarzy w sprawie Jacusia. Widać w nich troskę o
jego dalsze losy w Jaworowym stadzie i nie tylko. Nie zostaliśmy sami i to jest
najważniejsze. Czujemy przenikliwie rady, porady i opinie. Przeczytaliśmy też ileś
tam artykułów dotyczących zachowań psów i sposobów postępowania w danych
przypadkach. Próbujemy analizy pod kątem zaistniałej sytuacji i szukamy
spójników. Gama wyjaśnień rozlewa się szerokością nabytych doświadczeń i sumarycznie
przybiera kształt logicznej drogi postępowania. Przyznaję otwarcie, że wachlarz
rozwiązań dotyczących przyszłości Jacusia straszy swoją rozpiętością. Próby jego
umiejscowienia w jeszcze nieznanym kończą się przeważnie znakiem zapytania. Zmieniam
zdanie z każdym jego dobrym czy złym postępkiem i tak będzie jeszcze przez
długi czas.
Jacuś jest szybko uczącym się psiakiem. Jako podstawę treningu przyjąłem
używanie słowa „nie” pomimo dla mnie niejasnych tłumaczeń ekspertów. Nie patrz
na kozy, kury i koty. Nie bierz smakołyków, nie wchodź do budynku
gospodarczego, nie… Odwracanie uwagi psiaka, kiedy widzę, że nazbyt interesuje
się obiektem też przynosi rezultaty. Moim zdaniem „NIE” pracuje, jako uniwersalne
hasło.
Zuzia nigdy nie była tresowana i nasz dobry kontakt był rezultatem obopólnego zrozumienia. Jedynie siedząc przy kuchennym stole na krześle podawała łapę i tą łapą waliła w stół domagając się jedzenia. Myślę, że dobrze wychowany pies, to nie taki, który aportuje, podaje łapę, itd., ale taki, który bez słów dostosowuje się do sytuacji, a odnosi się to też do ludzi. Obiegowe powiedzenie, że trzeba wychować opiekuna psa ma sens jedynie w sytuacji, kiedy i pan i pies rozumieją się wzajemnie. W tym miejscu chciałbym zauważyć, że hierarchia musi być zachowana.
Każdy pies, każdy człowiek jest unikalny z niepowtarzalnym charakterem i dlatego stosowanie ogólnie przyjętych zasad współżycia może zakrawać na błąd zasadniczy. Patrzmy psu w oczy i próbujmy znaleźć w nim swoje odbicie, tak jak pies szuka swojego odbicia w naszych oczach.
W chwili obecnej mini tresura jest stosowana do obydwóch piesków i w dwójkę idzie im lepiej. Zuzia nie siada, nie dostaje smakołyków, a dostaje siedzący już Jacuś. Po chwili i ona siada wiedząc, że to jedyna droga do przysmaku. Są plany dalszej tresury, ale w ramach rozsądku. Jaworowo to nie cyrk i tylko partnerskie układy mają tu prawo bytu.
Zuzia nigdy nie była tresowana i nasz dobry kontakt był rezultatem obopólnego zrozumienia. Jedynie siedząc przy kuchennym stole na krześle podawała łapę i tą łapą waliła w stół domagając się jedzenia. Myślę, że dobrze wychowany pies, to nie taki, który aportuje, podaje łapę, itd., ale taki, który bez słów dostosowuje się do sytuacji, a odnosi się to też do ludzi. Obiegowe powiedzenie, że trzeba wychować opiekuna psa ma sens jedynie w sytuacji, kiedy i pan i pies rozumieją się wzajemnie. W tym miejscu chciałbym zauważyć, że hierarchia musi być zachowana.
Każdy pies, każdy człowiek jest unikalny z niepowtarzalnym charakterem i dlatego stosowanie ogólnie przyjętych zasad współżycia może zakrawać na błąd zasadniczy. Patrzmy psu w oczy i próbujmy znaleźć w nim swoje odbicie, tak jak pies szuka swojego odbicia w naszych oczach.
W chwili obecnej mini tresura jest stosowana do obydwóch piesków i w dwójkę idzie im lepiej. Zuzia nie siada, nie dostaje smakołyków, a dostaje siedzący już Jacuś. Po chwili i ona siada wiedząc, że to jedyna droga do przysmaku. Są plany dalszej tresury, ale w ramach rozsądku. Jaworowo to nie cyrk i tylko partnerskie układy mają tu prawo bytu.
Kaganiec będzie zakładany na każdym spacerze z kozami i przez jakiś czas Jacuś będzie prowadzany na smyczy do czasu, kiedy zaprzestanie prób uwolnienia się. Odbyliśmy parę spacerów tylko z psiakami. Jacuś biega wtedy wolny bez smyczy, kagańca. Potrzebuje wybiegać się podobnie, jak Zuzieńka, a jest w naszym pobliżu gdzie to robić.
Ujmujące są zabawy psiaków. Miło jest patrzeć na niekończące się starcia, przytulanie czy leżenie obok siebie w zbliżeniu. Widzimy też zmiany w zachowaniu Zuzi. Z egoistycznej jedynaczki wyrasta społeczna jednostka, dzieli się miską, przestrzenią i władzą. Te zachowania można tłumaczyć różnorako. Czy to jest przyjaźń czy to jest dominacja nowo przybyłego? Jednak… no właśnie, Zuzia pół nocy śpi w domu zostawiając swojego towarzysza na zewnątrz. Dlaczego?
Każdą poradę ze
strony piszących analizujemy i traktujemy serio, bo przecież tylko suma wszystkich
doświadczeń jest wykładnią dla dalszego postępowania.
Czy Jacuś zostanie z nami? Pewnie tak, choć mieliśmy propozycję zabrania go do gospodarstwa bez zwierząt hodowlanych. Jednak… Olga chyba nie przełamie się. Nie mam wyboru i muszę się zgodzić, choć, no właśnie, choć… A może on potrzebuje wszechstronnych kontaktów? Z kozami też.
Lekcja z Brykuską przewróciła nasz do pewnego stopnia uporządkowany świat, który zachwiany balansuje wokół normalności.
Czy Jacuś zostanie z nami? Pewnie tak, choć mieliśmy propozycję zabrania go do gospodarstwa bez zwierząt hodowlanych. Jednak… Olga chyba nie przełamie się. Nie mam wyboru i muszę się zgodzić, choć, no właśnie, choć… A może on potrzebuje wszechstronnych kontaktów? Z kozami też.
Lekcja z Brykuską przewróciła nasz do pewnego stopnia uporządkowany świat, który zachwiany balansuje wokół normalności.
Zuzia ma już pięć lat i jest czas, by wydała na świat potomstwo. Proszę nie
protestować lub protestować z rozsądkiem. Jej dobro jest tu nadrzędne i wiemy,
że byłaby cudowną matką. Chcielibyśmy mieć jej potomstwo. A co z resztą psiątek,
zapytacie? No cóż, znajdziemy dla nich odpowiedzialnych ludzi, a jeśli nie, to
zostaną w Jaworowie i basta. Jacuś jest pod tym względem idealnym dla niej
partnerem. Jest to tylko jedna z opcji, rozmowom nie ma końca i uważamy temat
za otwarty. Pomimo zaistniałego incydentu jest łagodnym psem. Łazi za Olgą krok
za krokiem i ciągle dopomina się o pieszczotki. Jest też dobrym stróżem
gospodarstwa i co najważniejsze oprócz szczekania nie wykazuje agresywności w
stosunku do ludzi, a wchodzących w obejście traktuje łagodnie bez oznak wrogości.
Poza tym… rozważamy
na poważnie kastrację Jacusia. Już słyszę okrzyki zachwytu! Przyznam, że jeśli
tak się stanie, to z bólem w moim przynajmniej sercu. Co to za facet bez jaj? Nienaturalna
ingerencja w naturę jest dzisiaj w modzie i tylko ja jestem nie na czasie,
czyli zacofany. I niech tak zostanie. Ale, jak będzie trzeba, to i ja się
przełamię przy ogólnym aplauzie. Będziemy dzisiaj w Rzeszowie i zrobimy
rozeznanie. Doskonale rozumiemy sytuację zwierząt w schroniskach i dobrze, że
są. A może nie dobrze, ponieważ każde z nich powinno mieć z definicji swoje
miejsce, swój dom. Nie naprawimy niesprawiedliwości tego świata, jednak te małe
kroczki niosą nadzieję na lepsze. I niech tak się dzieje.
A nasze psiny leżą sobie na trawie i marzą o sprawiedliwości… no i kościach. A my, o czym marzymy…? Pomyślmy tak leniwie, bez pośpiechu...
Cezary, dziekuje za ten wpis:) Pozornie inny od tych, ktore pisze Ola, ale tylko pozornie, bo jest w nim tyle zwyklej zyciowej madrosci, ze az oddech zatyka. Podziwiam Was niezmiennie za Wasze dobre serca, wrazliwosc i niepoddawanie sie w walce o to co chcecie zbudowac.
OdpowiedzUsuńMoze to Cie zdziwi, ale ja tez jestem przeciwna kastracji:))
Owszem, rozumiem, ze ma ona sens jesli zwierzeta przebywaja w domach, w miescie, sa wtedy generalnie skazane na bycie zwierzeciem wybitnie domowym, ot spacer dwa razy dziennie pod opieka wlasciciela i na smyczy po okolicznych ulicach i na tym sie konczy wolnosc.
Wasze zwierzeta, w tym przypadku psy maja zupelnie inna wolnosc i kastracja te wolnosc ogranicza.
Moze nie powinnam sie wypowiadac, bo sama nie mam zadnych zwierzat, glownie dlatego, ze do tej pory (oboje pracowalismy) nie mialby sie kto nimi zajmowac, a teraz, no coz niewiele sie zmienilo, ciagle mieszkamy w ogromnym miescie, to nie jest naturalne srodowisko dla psa.
Koty w moim przypadku nie wchodza w rachube:)))
Jestem przekonana, ze podejmiecie wlasciwe decyzje, decyzje, ktore w przyszlosci zaprocentuja dobrem tak dla Was jak i Waszego stada.
Pozdrawiam serdecznie.
Mnie zaś z kolei zdaje się, ze jest na odwrót. Wszak miejski piesek, prowadzony przez pana na smyczy łatwo może być od niepowołanych zalotników chroniony. Wiem, co mówię, ponieważ w zeszłym roku przez miesiąc opiekowałam się psem swojego brata. Musiałam dosłownie odganiać psich kawalerów od naszej pięknej i dumnej Saby, która jest pełnej krwi posokowcem bawarskim. Udało mi się, zwłaszcza, że sunia miała wspaniały wybieg wokół domu. Rzecz jasna, musiała być na smyczy, bo przeskok przez płot nie byłby dla niej problemem. W przypadku piesków wiejskich nie ma żadnych ograniczeń, one poruszają się swobodnie po niezmierzonych obszarach. Co będzie, gdy w gospodarstwie pojawi się kilka piesków płci obojga w wieku reprodukcyjnym. Hodowla, przysparzająca trosk właścicielom, którzy i tak mają już na głowie kozy, kury etc. etc.
UsuńTo trudne sprawy, ale warto je zawczasu przemyśleć.
No prosze, kolejny dowod na to, ze jak czlowiek nie ma psow i sie na tym nie zna to powinien siedziec cicho a nie wypowiadac swoje "madrosci":))))
UsuńErrato ja sie nie znam to prawda. Przeczytalam Wasze wszystkie komentarze i utkwilo mi w pamieci to co pisaliscie, ze pies po kastracji jest lagodniejszy, a co za tym idzie rozumiem, ze kastracja wplywa na psychike.
I tym tropem idac wydumalam sobie, ze takie "lagodniejsze" psy sa bardziej pozadane w wielkich miastach, bo nawet jak wyprowadza sie miejskiego psa na wybieg dla psow (sa takie w parkach nowojorskich) to pies ma byc lagodnieszy ze wzgledu na obecnosc innych psow i ich wlascicieli czesto przybywajacymi rowniez z dziecmi.
Natomiast wiejski pies, biegajacy na wolnosci, mysle, ze ta tez jest jakos ograniczona, bo przeciez ludzie maja ogrodzone podworka, moze nie wszyscy ale takie pamietam z moich dzieciecych wyjazdow na wies.
Wiejski pies oprocz przyjemnosci biegania ma rowniez chronic dobytku, ma byc w jakims sensie strozem a wiec reagowac na przybycie tak gosci jak i intruzow:)))
Intruzem jak wiemy z poprzednich notek na tym blogu moze byc rowniez lis zakradajacy sie do kur, a wiec pies ma szczekac a nie potulnie lezec i wachac kwiatki:))))
Na co komu na wsi pies bez jaj? :)))))
Z drugiej strony Cezary wyraznie pisze, ze chcieliby miec potomstwo Zuzi, a wiec ktos musi tego dokonac, Jacus jest chyba najlepszym kandydatem, bo raczej nie Lobuz Kurdybanek:))))
Cezary tez pisze, ze rozwazaja na powaznie kastracje Jacusia.
Ja tylko czytam i wyciagam wnioski......
Olga i Cezary sa ludzmi nie tylko wielkiego serca ale i rownie wielkiego rozsadku.
... moze licza sie z kastracja Jacusia po zaplodnieniu Zuzi...
Nie wiem, ale podejrzewam, ze w ich rozmowach brane sa pod uwage wszystkie warianty i mozliwosci, to nie sa ludzie dzialajacy jak ja "at hoc".
Odpiszę już jutro, padam z emocji. Jutro ciąg dalszy cięcia drewna na opał.
UsuńDo Stardust:
UsuńYou Welcome. Jesteśmy podobni i tym samym różnimy się. Często porozumiewamy się telepatycznie. Często i w tym samym czasie myślimy o tym samym. Czytanie moich myśli przez Olgę może stwarzać niebezpieczeństwo. Mamy, jak mamy i jesteśmy z tego zadowoleni. Zdecydowanie jestem przeciwnikiem bezpośredniej ingerencji w naturę. Jednak… właśnie jednak. Obiegowe twierdzenia o korzyściach płynących z kastracji, to tylko połowa prawdy. Jakoś ta druga pozostaje w cieniu, przemilczana, jako niewygodna. Decyzje wiszą ciągle w powietrzu i poczekamy na naturalny bieg sprawy.
Do errata:
UsuńA mnie się wydaje, że wiejski piesek za ogrodzeniem ma większe szanse bycia chronionym. Z obserwacji wiem, że znaczna część wiejskich psów jest za ogrodzeniem lub mają wybudowane znacznej wielkości kojce. Oczywiście są też psy biegające wolno, wielorasowe i często o dziwnej posturze. Mądrość tych psów często mnie zaskakuje.
Lubimy mieć „dużo” na głowie, ot takie dziwaki. Nie wyobrażam sobie Cezarego siedzącego non-stop przed TV z Gazetą Wybiórczą na kolanach. Trudne sprawy uważamy za budujące, bo łatwe są tylko przechodnie bez wysiłku rąk i umysłu. Myślimy, myślimy… i czekamy na ochłodzenie.
Miłego dnia…
Do Stardust:
UsuńNo właśnie, ludzie o szerokich horyzontach mie mając szczegółowej wiedzy potrafią wyciągać poprawne wnioski. I o to chodzi, nie można być ekspertem w każdej dziedzinie. A w NY pewnie pada.
Pogody ducha i wewnętrznego spokoju...
Nie pada:(( Przynajmniej nie w miescie NYC, moze gdzies w stanie NY pada, ale u nas jest tak sucho, ze do tej pory nie widzialam jednego komara:) Wiem, ze gdyby byl chociaz jeden to juz na pewno by mnie znalazl, tak mnie lubia te male fruwajace wredoty:))) Jest strasznie sucho, my akurat w tym roku poza ziolami nie mamy zadnych roslinek, wiec to dla nas nie problem, ale ludzie z ogrodami maja powazne wyzwanie.
UsuńPozdrawiam serdecznie.
To że nie pada to dobra czy zła wiadomość? Pewnie zależy od punktu siedzenia. W tym roku u nas niewiele roślinek i tylko te wieloletnie jakoś trwają. Głęboko ukorzenione, swiadome swojej stabilności potrafią oprzeć się przeciwnościom.
UsuńDobrego dnia Stardust...
Cezary, wszystko, co piszesz, to szczera prawda. No prawie wszystko.
OdpowiedzUsuńNie zgodze sie, ze "dla dobra psa" Zuzia powinna miec mlode i ze bedzie dobra matka. Widziales suke, ktora nie byla dobra matka? Ja nie, kazda daje z siebie wszystko. Macierzynstwo nie uchroni jej przed niczym, czego najlepszym dowodem jest Kira, a tylko sprowadzi na swiat kolejne szczenieta, ktorym trzeba bedzie znalezc dom. Nie wierze, ze jesli powije tuzin i nie znajdziecie dla nich domow, wszystkie zatrzymacie u siebie. Pod tym jednym wzgledem nigdy sie z Wami nie zgodze! Nie jest bowiem prawda, ze kazda suka powinna miec male, to mit i przesad.
Druga sprawa, ktora mi zgrzyta to TRESURA. Jesli traktujecie zwierzeta po partnersku, powinien to byc TRENING. Z tresura mam nienajlepsze skojarzenia. Roznica miedzy wychowywaniem Zuzi i Jacusia jest taka, ze Zuzke mieliscie od dziecka i mogliscie ja ksztaltowac po swojemu. Jacus jest dorosly, juz uksztaltowany i z charakterem, wiec wobec niego trzeba jednak zastosowac inne kryteria i spora dawke nieufnosci. Czym skonczylo sie zaufanie, sami bolesnie doswiadczyliscie, a Brykuska najbolesniej.
Jesli zas chodzi o kastracje, nie mozesz porownywac Jacusia ze soba. Pies to nie facet bez jaj, ale wykastrowany dla wlasnego dobra pies. Psy nie uprawiaja seksu dla przyjemnosci, a ich wieczny ped do prokreacji czyni je niespokojnymi, a bywa, ze agresywnymi. Nie zrobisz tym Jacusiowi zadnej krzywdy w ludzkim rozumieniu, a jedynie pomozesz sie uspokoic, bo zniknie z jego zycia instynktowny przymus rozmnazania. No i w przyszlosci zapobiegniecie ewentualnym i nieuniknionym wpadkom Zuzi.
Nie gniewaj sie, ze tak truje. Mam jednak cicha nadzieje, ze tym truciem powstrzymam Was przed zrobieniem glupstwa w postaci Zuzinych szczeniakow.
Kastracja jest wskazana również ze względów zdrowotnych - zarówno psa, jak i suczki. Unika się w ten sposób chorób jąder (najczęściej nowotworowych) u psa, ropomacicza u suczek.
UsuńJak już napisała Pantera, popęd u psa to sprawa instynktu prokreakcji i nic więcej. Śmiem twierdzić, że dla psa to męka. Jest pobudzony, a nie wie dlaczego. Mój sąsiad w okresie cieczek wypuszcza swego psa z kojca (tylko wtedy!) ze słowami: " a niech so użyje!" Pies nie używa, musi toczyć walki z rywalami itp. zanim ewentualnie zdobędzie względy suczki. Rezultat "używania" dogorywa w schroniskach. Co będzie, jeśli przegapicie cieczkę Zuzi, albo "ten moment"? I znów urodzi się kilka szczeniąt? Strasznie trudno jest znaleźć dom dla psa, a co dopiero kilka domów w tym samym czasie.
Do Pantery:
UsuńNo i nareszcie doszedłem do wpisu Pantery. Wszystko, co piszesz to prawda. Niekoniecznie wszystko i okaże się w dalszym pisaniu. Na jakiej podstawie sądzisz, że Zuzia nie powinna urodzić szczeniąt? Na razie są to sloganowe hasła. Dużo podobnych na każdy niemalże temat krąży wokół nas przygniatając do ziemi, co słabsze umysły. Propaganda stosowana nauczyła nieodporne osobniki łykania całych frazesów i łykają je, jak indyki kluski. Gul, gul i po sprawie, następny proszę…
Prawa natury są i będą niezaprzeczalne. Jedno z nich mówi o prokreacji i podtrzymaniu gatunku. Nie odnosi się wyłącznie do ssaków. Dostaliśmy życie, dajmy życie. Zaletą ich jest prostota w przekazie i powinna być powszechnie zrozumiała. Ech, widziałem suki odrzucające szczenięta, widziałem ptaki wyrzucające młode… Macierzyństwo nie ma chronić przed czymś, matka ma wydać na świat następne pokolenie. Pewnie czytałaś o kobietach, które pomimo śmiertelnego zagrożenia decydują się na podtrzymanie ciąży i urodzeniu dziecka. Jeśli dobrze zastanowimy się to nie będziemy mieć wątpliwości, co do słuszności decyzji. Porozmawiaj z kobietami, które z różnych względów nie mogły zostać matkami. Otworzysz po raz kolejny oczy, gwarantuję.
Ciekaw jestem, co by było gdyby Kira po urodzeniu była zdrowa do tej pory. Czy zmieniłabyś zdanie? Czy powiedziałabyś, że macierzyństwo uchroniło ją przed prawdopodobną chorobą? No pomyśl i zrozum, jak kształtują się nasze opinie. Poprzez własne doświadczenia, niejednokrotnie bolesne, które jednak nigdy nie powinny zyskać miana prawdy absolutnej. Nieszczęścia chodzą nie tylko po ludziach, ale też po zwierzętach.
Forsujesz swoje opinie licząc na to, że ziarno padnie na podatny grunt i pozyskasz nowego zwolennika przeczytanych gdzieś „prawd”. Cezary to wyjałowiona ziemia i potrzeba wiele wysiłku, by można by było liczyć na łaskawość.
Nie zamartwiaj się o przyszłość domniemanych szczeniąt. Z tyloma sprawami daliśmy sobie radę, że kolejna trudność nie powinna nastręczać kłopotów. I zapewniam, że nie spowodujemy naszym postępowaniem dodatkowego obciążenia dla schronisk. W wyrażanej obawie i trosce o losy potencjalnego przychówku jest podtekst, którego nie rozumiem lub nie chcę o tym pisać.
Mylisz się, co do użycia słowa tresura. Jest jak najbardziej adekwatne do sytuacji, jest właściwe. Na potrzeby marketingowe zostało zmiękczone ze względu na kryjącą za nim karalność cielesną w skrajnych przypadkach. Trening mają piłkarze, a szkolenie w podstawowym znaczeniu odnosi się do pozyskiwania dalszych kwalifikacji. To tyle odnośnie języka.
Nie widzę specjalnych różnić pomiędzy wychowaniem Zuzieńki, a nowo przybyłym Jacusiem. Oczywiście Zuzinkę znamy bardzo dobrze i mógłbym bez obawy włożyć rękę w jej pysk, ba po sam łokieć. To, że tego nie czynię… to wiadomo, z jakich względów. Mam do niej absolutnie pełne zaufanie. Bacznie obserwuję Jacusia. Odnośnie zachowań jest lustrzanym odbiciem Zuzieńki. Każdego dnia w nowych sytuacjach zostaje potwierdzona jego wrażliwość. Zostanie u nas do końca naszych lub jego dni.
Wiesz rozmawiałem z Jacusiem o kastracji i nie wyraził aprobaty. Powiedział wyraźnie, a kto będzie wbijał gwoździe w ścianę? Sprawa kastracji jest ciągle otwarta. Pewnie nie wierzysz w przyjaźń i „miłość” pomiędzy zwierzakami. Ja byłem świadkiem zalotów i umizgów pomiędzy Łobuzem i Brykuską na długo przed prokreacją. Była adorowana, inne kozule przestały dla niego istnieć. Dokładnie pamiętam szczęśliwy wyraz pyska, zadowolenie naszej panienki, kiedy to pozwoliliśmy jej na baraszkowanie z psem naszego znajomego. Medialne przykłady można mnożyć. Ludzie mogliby brać przykład ze zwierząt, gdzie sztuka dla sztuki gra pierwsze skrzypce.
Mam nadzieję, że nie gniewasz się za powyższe pisanie, to tylko takie rozmowy Polaków.
Dobrej nocy i chłodnego poranka. Koniec z upałami…
Do Hana:
UsuńHana, wszystko to brzmi poprawnie. Jednak wypadałoby te twierdzenia poprzeć przynajmniej danymi statystycznymi czy wynikami badań ekspertów. Odnośnie psiej prokreacji wyraziłem swoją opinię w odpowiedzi do Pantery. Czy nie możesz postarać się o nakaz eksmisji „kochanego” sąsiada? Albo zamienić role i niech Pan pobędzie trochę psem, a pies niech patrzy, jak Pan się męczy. Myślę, że pies byłby bardziej odpowiedzialny za takiego Pana.
Nie wiemy, co będzie. Jednak cokolwiek się stanie, będzie dobrze. A Jacuś to naprawdę kochana psina. Myślę, że zaprzyjaźniliśmy się z nim na dobre… no i na złe też.
Chłodnego poranka i umiarkowanego dnia, Hana.
Znalazłam Wasz blog przypadkiem,przeczytałam o problemie psa przygarniętego nie dawno do domu.Mam psa też po różnych przeżyciach i doświadczeniach/jest to któryś z kolei pies,poprzedni służył na lotnisku u Rosjan,nabyłam go 1/2 l wódki,bo psy przed powrotem do Rosji były uśmiercane/Mogę z mojego doświadczenia opisać zachowaniu Waszego psa ,w mojej ocenie nie chciał zabić,po prostu na początku była zabawa,pociąganie za co się dało a ,że trafiło na cycek to pech.Ponieważ był obecny przy dojeniu to gdy przypadkiem złapał za wymię i poleciało kilka kropli mleka a smak zna chciał wydoić sam i tu pech bo nie ma rąk tylko zęby i stąd obrażenia a nie z chęci mordu.Ma duży temperament i jest dominantem a doświadczenie życiowe nauczyło go by sobie radzić,musi zrozumieć że nagroda jest za;posłuszne przybiegnięcie, wykonanie zadania.Wymyślać mu trzeba coś nowego np.przynieś np. patyk oddanie na stanowcze żądanie i głośna pochwała /mądry pies,dobry pies stanowczym głosem/ nagrodzona smakołykiem lub głaskami .Wejście do domu,szopy na rozkaz/pokazuje się psu kto tu rządzi/ siad,czekaj ,wchodzimy my jemu mówimy czekaj,potem suczka na końcu on./uczenie psa kto jest przywódcą stada i wyznaczanie mu miejsca w stadzie,że jest na końcu i tak trzymać do końca/Posiłek gdy Wy jecie a chcecie psu coś ze stołu dać to tylko jak Wy skończycie jeść nigdy w trakcie,on jeść powinien dopiero gdy już je suczka,on czeka ,gdy próbuje zaczynać swoje stanowcze NIE WOLNO NIE RUSZ powinno go zatrzymać na miejscu.Może zacząć jeść wtedy gdy ona ma POŁOWĘ JEDZENIA W MISCE.To nie jest znęcanie się nad psem tylko wyznaczanie jego miejsca w stadzie,przecież Wy wszyscy stanowicie stado ,proszę poszukać opisu w internecie jak zachowuje się stado wilków a wiele zrozumiecie. Pozdrawiam i życzę wiele radości w socjalizacji psa w Waszym stadzie,a co dotyczy psa to moim zdaniem wystarczy linka około 2-3m przypięta do obroży na drugim końcu pętla i można umocować ją na swoich biodrach,wtedy pies czuje,że nie jest wolny a rękami można korygować długość linki na której jest od nas oddalony.Ja kagańca na co dzień nie stosuję ,kaganiec jest formą kary za ciężkie wykroczenie np. zjedzenie czegoś co leży na drodze.Proszę o swoich problemach pisać na priv 22janinarasiak@wp.pl
OdpowiedzUsuńJestem amatorem przypadków, a w zasadzie odmieniania przez nie. Ileż można dowiedzieć się o języku, którego i tak nie poznamy do końca. Z zacięciem pisarskim opisałaś niedawne zdarzenie. Znalazłem w opisie wiele ciekawostek, które czekają na ewentualne zastosowanie. Nic nie gwarantuję, wyrażam jedynie dobre chęci. Mamy trochę inne podejście do zwierząt wypracowane na podstawie własnych obserwacji. Jedynie mam wątpliwości czy zachowania i obowiązujące prawa w wilczym stadzie można przełożyć na udomowione społecznie zwierzęta domowe, w tym psy. Nie przeczę, że nie fascynowałem się wilkami, ich sposobem na życie i przetrwanie. Historie pełne krwi, wytrwania i sukcesów na wilczą skalę. Zobaczymy, jak sytuacja będzie rozwijać się i w zależności od progresu być może skorzystamy z oferty pomocy. Już teraz dziękujemy za okazaną chęć pomocy. A czy w innych sprawach też można pisać?
UsuńPozdrawiamy serdecznie, Cezary i Olga
Podziwiam Was cały czas. za to, że mimo niepewności, żalu i zapewne strachu bierzecie odpowiedzialność za drugą istotę, którą przyjęliście do siebie, że jest ciągłość w tym, co robicie. To na pewno jest trudne.
OdpowiedzUsuńCo do kastracji - nie mam do końca sprecyzowanego zdania. Pewnie trzeba to robić, ale też nie mechanicznie - jakieś psy muszą pozostać zdolne do rozmnażania się. Poza tym to jest Wasza decyzja, na pewno podejmiecie ją po rozważeniu wielu argumentów.
Osobiście lubię być podziwiany. Często nie wiem, za co ale wszystkie pochwały przyjmuję bez dreszczy. Byłoby śmieszne i nieodpowiedzialne gdybyśmy stwierdzili, że pomimo wszystko pies do nas nie pasuje i nie chcemy go. Psiak jest wspaniały i zaistniałą sytuację zwalamy na kark przypadku lub skojarzeń z kozim mlekiem. Trzeba by było widzieć, z jakim smakiem pił i jak szybko. Pewnie chciał nas wyręczyć w dojeniu. Teraz wie, że nie wolno mu wejść do obory a tym bardziej przyglądać się procesowi udoju.
UsuńPodobno w Niemczech brakuje kotów, wszystkie wysterylizowane. A może by tak… Sami jesteśmy ciekawi, jak sytuacja ułoży się.
Milusiego dnia
No proszę!!!A ja całe życie myślałam,że"mieć jaja"to oznaka charakteru a nie tego co facet ma między pępkiem a kolanami:)
OdpowiedzUsuńZgadzam się w pełni z Panterą.Po za rozrodczością to pies może uciec jeżeli poczuje,że w okolicy jest suka z cieczką.Wcale nie musi być po sąsiedzku.Z suką jest taki sam problem.Może do waszej zagrody trafić pies kiedy Zuzia będzie miała cieczkę,nawet nie zauważysz jak i kiedy.No chyba,że zamykacie ją w domu w czasie cieczki.Moja Owczarka nie jest wysterylizowana.Po raz:nie miała nigdy ciąży urojonej co by mnie zmusiło,w trosce o jej zdrowie,do jej sterylizacji.Po dwa:jest dominantką i także w czasie cieczki bardzo chętnie pogra z piesem w łapki i to ona delikwenta pokrywa jeżeli jej się uda lub siada a jeżeli pies mimo to próbuje ją pokryć to go po prostu łapie zębami.Po trzy:mieszkamy obie na IV pietrze i miała bym duży problem z jej wyprowadzaniem po operacji.Po cztery:cały czas chodzi na smyczy i ja też pilnuję jej cnoty:)
Bardzo rozsądnie postępujesz z Jacusiem.
Dobrze odczytałaś i z takim zamiarem zostało to ujęte w tekście. A Jacuś ma jaja. Szczeka głośno, nie boi się wystrzałów i zawsze staje pomiędzy płotem a Zuzieńką. To tak, jak facet, który nie prosi żony by wbiła gwóźdź w ścianę. Ja tam nie zgadzam się z Panterą w pełni, no może tylko trochę albo i mniej. Nasze psy mieszkają w ogrodzie, a jeśli śpią w domu to mają tylko jeden stopień do pokonania. Pod tym względem są zupełnie wolne. Inne uwarunkowania, inne potrzeby i inne wymagania od psów oraz ich państwa. Nie mam zamiaru zostać psim ekspertem, wiedzieć, co nieco jednak trzeba. Definitywnie pomocna będzie podesłana literatura. Przeczytane zostało kilkanaście kartek. Dobrze się czyta.
UsuńDzięki i miłego dnia…
Czytam Twój blog, bardzo inspirujący do stosowania tanich i naturalnych sposobów ochrony roślin.Opryskałam pomidory preparatem z drożdży 2 x a trzeci raz dodałam wyciąg ze skrzypu.Chorują mi ogórki mają jasne i suche liście,wszystkie zawiązki i kwiaty opadły nie wiem dlaczego.Dałam im dolomit+gnojówkę z pokrzyw oraz preparat z drożdży ,wszystko na nic,trudno.Zainteresował mnie Twój opis na od siwienie włosów może dostała bym przepis?Pozdrawiam 22janinarasiak@wp.pl
OdpowiedzUsuńPrzepraszam ten wpis nie był przeznaczony dla Was.
UsuńAleż proszę bardzo, ja też robię pomyłki, czasem okropne. A ten specyfik na siwiejące włosy to prawda? Też chcę przepis. Coś mi posiwiało, chyba z nadmiaru wrażeń.
UsuńPozdrowienia.
Była to jedna z pierwszych moich myśli, po zobaczeniu Jacusia u Was - idealnie pasuje do Zuzi, pewnie będą szczeniaki! Wiem przecież, że o tym marzycie od dawna.
OdpowiedzUsuńKastracja, to dla mnie trudny temat. Zupełnie nie mam przekonania, że wycinanie zwierzętom narządów rodnych jest jednoznacznym i bezdyskusyjnym dobrem, jakim człowiek-bóg obdarowuje zależnych od siebie. Jest to jakaś forma szowinizmu gatunkowego i jako taka budzi mój sprzeciw. Mimo wszytko nie mam jednak wątpliwości, że w większości dokonywanych w tym temacie wyborów, jest mniejszym złem. Mniejszym niż śmierć głodowa pozbawionych opieki szczeniąt lub zapełnianie nimi schronisk.
Waszym szczeniętom to nie grozi.
Ja, z wielkim trudem i bólem wybrałam mniejsze zło - mam wykastrowanego psa, który już nie może pokrywać suk sąsiada i mam wykastrowane kotki, bo wiem, że nie byłabym w stanie zapewnić opieki potomstwu trzech matek. Czułam się paskudnie podejmując te decyzje, ale nie żałuję.
Ściskam i dużo sił życzę!
Też wpadł mi w oko, dlatego też była szybka akcja z naszej strony. Pasuje idealnie i co najważniejsze psiaki przylgnęły do siebie. W tej chwili jest jeszcze zabiedzony. Muszę przyglądać mu się uważnie, by nie przegapić momentu zupełnej aklimatyzacji, bo wtedy może pokazać ząbki. Pies należy go grupy raczej spokojnych, lecz konsekwentnych w postępowaniu, co jest jego zaletą w moje opinii. Pies biega za ogrodzeniem i raczej nie stwarza zagrożenia dla pobliskich panienek. Jak na razie zawsze wraca razem z nami, nie usiłuje zgłębiać okolicy. Kastracja wchodzi w rachubę, ale w przyszłości i Zuzi i Jacusia. Jak wcześniej pisałem jest to przeciwko mojej religii. Mówisz, że to jest mniejsze zło? Czy zło może być mniejsze? Same pytania przychodzą mi do głowy.
UsuńSamych serdeczności i uściski.
Bardzo trudny temat, bardzo. Jednak sercem jestem z Wami, bo wiem jak kochacie zwierzeta. Wiem, ze wiele osob nie zgodzi sie z moja opinia. Uwazam, ze wiecie co robicie. A wykastrowanie Jacusia nie jest najwazniejsze.
OdpowiedzUsuńCezary, ja tez nie jestem na czasie, ot, taka zacofana jestem. Zgadzam sie z Toba.
Wczodze do Was, i nie wiem co napisac, ech zycie.
Dziewczyny przestancie straszyc! Szczeniaki, zew krwi, przeciez Ola i Cezary maja tego swiadomosc.
Jestem z Wami, bo czuje, ze wiecie czego chcecie!
Buziaki:)
Cały czas próbuję przekonywać, że to nie żaden zew krwi, tylko wypadek! Który wcale nie musi się powtórzyć!
UsuńI mam wrażenie, że cała ta sprawa jest nieco wyolbrzymiona, także przez nas, chociaż w dobrej wierze. Rozumiem ból i rozterki Olgi oraz Cezarego. Każdego psa trzeba pilnować, nie tylko Jacusia. Nic innego nie robię, tylko pilnuję moich psów. Nie mam pojęcia i nie będę tego sprawdzać, jak zachowałyby się spotkawszy kozę/owcę/kurę/gęś. W zasadzie mam pewność, że by zapolowały, bo takie ich zbójeckie prawo. Zostawmy Olgę, Cezarego i pieski w spokoju. Podejmą decyzję zgodną z ich możliwościami i sumieniem.
UsuńHanuś, wydaje mi sie, ze sprawa nie jest wyolbrzymiana. Ola z Cezarym juz wczesniej pisali o Zuzi, i o tym, ze chcieliby miec jej szczeniaczki. Masz racje, oni sami podejma decyzje.
UsuńNa pewno Jacus trafil we wlasciwe rece i tego sie trzymajmy.
Może dam radę odpowiedzieć w jednym komentarzu. Ataner, trudności to nasza specjalność i jak wszystko jest już OK., to szukamy nowego wyzwania albo odkurzamy stare marzenia. Lubimy ruch i niech cokolwiek dzieje się. Jak słusznie zauważyłaś wykastrowanie Jacusia nie jest sprawą priorytetową. Pies mógłby nie przeżyć. Powoli dokarmiamy go, a on ciągle wymiotuje i pożera różne trawki. Dostaje małe porcje, by nie przeciążać jego żołądka.
UsuńPrzecież napisałaś, chyba nie doceniasz się. Nie traktujemy rad i porad, jako straszenie, a poza tym nie boimy się, no, bo czego? Dobrze, że jesteś z nami, ze światową dziewczyną zawsze raźniej.
Hana, to rzeczywiście przypadek. Pies należy do grupy zwanej towarzyszącą, pilnującą. W przeszłości używany był do polowań na niedźwiedzie. Dawno temu. Sprawa jest wyolbrzymiona, jeśli chodzi o kastrację i ewentualne potomstwo. Poza tym jest OK. Za zaistniałą sytuację nie winimy nikogo. W chwili obecnej Jacuś zachowuje się zupełnie poprawnie. Powoli klaruje się nasza świadomość odnośnie w/w spraw. Nie omieszkamy poinformować tym społeczność blogową.
Ataner, nikomu nie zrobimy krzywdy, to pewnik.
Dobrego dnia dziewczyny i głowa do góry, Jaworowie są spokojni.
Jaworowie wiedza, co zrobic. Duzy buziak ode mnie - trzymajcie sie:)
UsuńCezary klaniam sie nisko:)
Uważaj ma kapelusz przy niskich pokłonach. Odwzajemniam pokłony.
UsuńNie jestem zwolenniczką ładowania suki w szczeniaki. jednak to jest indywidualna decyzja właściciela. Jeżeli chodzi o wykastrowanie Jacusia, mogę tylko powiedzieć, że gdybyśmy nie wysterylizowali Bezy, mielibyśmy teraz mnóstwo kłopotu z psami sąsiada no i z samą Bezą. Ona jest bezpieczna, szczęśliwa, a my spokojniejsi o ten trudny dla suk czas.
OdpowiedzUsuńNatomiast co do poleceń zaczynających się na NIE. Kiedy pilnujesz przy wydawaniu polecania na akcentowanie i silniejszym tonem wypowiadanie słowa NIE, to owszem, może to odnieść skutek. Natomiast, kiedy tego akcentowania nie pilnujesz, a przecież mówiąc szybko tego nie robisz, to pies słyszy tylko ostatni wyraz. I tak robi się z NIE wolno- nie Wolno. Spróbuj szybko, bez akcentowania NIE powiedzieć nie wolno. Co Ci wyjdzie? W zdenerwowaniu łykasz NIE i wychodzi Wolno.
Dlatego zaleca się mówić zamiast Nie wolno- np. ZOSTAW!, PRZESTAŃ!
Dokładnie tak samo wychowuje się małe dzieci. Dla nich słowo NIE zlewa się z resztą zdania. One tego NIE jakby nie słyszały i robią odwrotnie.
Wierzę, że z biegiem czasu będzie Wam coraz łatwiej z "udomawianiem" Jacusia.
Pozdrowienia z bardzo upalnej Cieszyńskiej
Przez pięć lat Zuzia została upilnowana i myślę, że nawet obecność Jacusia nic tu nie zmieni, jeśli tak zdecydujemy. Jestem zwolennikiem indywidualnego rozpatrywania sytuacji. Każda w innych okolicznościach z innymi obwarowaniami. A sprawa nocy poślubnej ciągle dyskutowana.
UsuńZ tym NIE, to zaszło pewne nieporozumienie. U mnie NIE to jest tylko Nie aplikowane w określonych sytuacjach. Rozumiem wyjaśnienia i zgadzam się całkowicie. Używam jeszcze słowa OUT, czyli wynocha np. z domu, obory, itd. Przynajmniej dla mnie pracuje. A zdecydowania i pewności też mi nie brak. Jak krzyknę OUT, to i wszystkie kury wynoszą się z kurnika. Potem ludzie w sąsiedniej wsi gadają, że jakiś hamerykanin się osadził. Jest coraz lepiej i z Jacusiem i z kozulą. To tylko kwestia czasu.
U nas też gorąco, choć to Pogórze, ale też i pozdrowienia gorące.
Kapitalne z tym OUT:) Jasno, wyraźnie i nie można pomylić:)
UsuńA jeżeli chodzi o sprawy damsko-męskie to wierzę, że sobie poradzicie. Już wcześniej przeczytałam Twój wpis-odpowiedź na komentarz, dotyczący różnicy w warunkach, w jakich znajdują się zwierzaki komentujących i Wasze. I to jest argument.
W takim razie spokojnego pokonywania dalszych "trudów" i pozytywnych rezultatów w udomawianiu Jacusia:)
Jeszcze ciągle gorąco u nas
pozdrowienia:)
Właśnie została wydana bezterminowa licencja na używanie hasła OUT. Nieodpłatna. Zanim wypowiesz go, nabierz pełne płuca i przeciągnij je do końca wydechu. Instrukcja używania też bezpłatna.
UsuńJacuś zadomowił się na dobre i właśnie leży u stóp. Blisko, bardzo blisko. Zgadzam się, miejsce, otoczenie, warunki określają w pewien sposób traktownie i podejście do zwierzaków.
U nas znowu gorąco, uff... w tym miejscu chciałby życzyć niskich lotów, bo zwiastuje to nadejście deszczu, ale przecież nie wypada. Więc wysokich lotów ponad niskimi chmurami...
Dzięki- spróbuję. Może w pewnych sytuacjach zadziała lepiej niż "wynocha"!:)
UsuńPo raz kolejny czytam komentarze i dochodzę do wniosku, że dziewczyny w dobrej wierze pisały w pierwszym odruchu, żeby Was ochronić przed następnymi kłopotami.
Teraz, jak czytam, to śmiać mi się chce, bo podeszły bardzo opiekuńczo, a może nadopiekuńczo do sprawy. I do Was, i do piesków.
Ja sama złapałam się przy wpisie na tym, że koniecznie MUSZĘ ostrzec, poradzić, przytulić, pogłaskać... A przecież dwoje dorosłych ludzi, zahartowanych w bojach w życiu na wsi, doskonale sobie poradzi.
Starałam się wyhamować.
A poza tym zauważyłam, że jest trend (może i dobry,m a w niektórych przypadkach bardzo dobry) do ograniczania namnażania się psów i kotów.
Tak sugestywnie o tym się mówi, że wiele ludzi traci poczucie rzeczywistości. Do mnie dotarło ( dzięki za ten Wasz post i wszystkie komentarze), że istnieją warunki, w których nie trzeba psów sterylizować i jest wszystko OK.
Loty są wysokie,mimo niskiego pułapu chmur i lekkiego(nareszcie) deszczu.
Pozdrowienia
W tym przypadku krócej znaczy ponoć lepiej. Nie odnoszę wrażenia, że zostaliśmy potraktowani, jak rozpieszczone dzieciaki. Wytłumaczeniem może być to, że akcja ratowania Jacusia była do pewnego zorganizowana wspólnie.
UsuńPisk hamowania słychać było też i u nas na dziale. Gdzie pozyskałaś tak dobre opony?
Nasze już ustabilizowane poglądy, zbudowane na solidnej bazie ulegają tylko nieznacznym odchyleniom. Osobiście wszelkie rady przyjmuję życzliwie, co nie znaczy, że przyjmuję je z bezgranicznym zaufaniem.
Tak, tak, nie ładujmy wszystkiego do jednego wora. Chyba czytasz w moich myślach.
Wysokich lotów Jaskółko, jak zawsze...
Przyjdzie czas będzie rada... :))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie :)
No jasne, na wszystko czas jest potrzebny i pewne rzeczy wyjaśnią się automatycznie. Obiecujesz radę... ?
UsuńSerdeczności i dobrego dnia
Ja tylko dopiszę, żeby już nie powtarzać, bo zgadzam się z Panterą, Haną, no i Magdą Spokostanką (że to żal, że boli, ale tak trzeba), że nie jesteś sam, Cezary, z takim myśleniem, co to za facet bez jaj. Myśli tak znaczna część polskiej wsi i stąd tak wiele psiego i kociego nieszczęścia można u nas spotkać. Niestety nie wszyscy są potem odpowiedzialni jak Wy jesteście. To jest w naszym kraju olbrzymi problem z którym ja się stykam bardzo mocno pomagając kotom.
OdpowiedzUsuńNo i jeszcze jedna uwaga; psy uwielbiają tresurę! Właściwie przeprowadzana jest dla nich rozrywką i radością. To "podaj łapę" w niczym psu nie uwłacza i nie ma nic wspólnego z cyrkiem. To tylko jedno z łatwych ćwiczeń.
I jeszcze przychodzi mi do głowy taka myśl, że często chcemy, aby było pięknie, planujemy, a potem nie zawsze tak się dzieje czego najlepszym przykładem jest ta okropna sprawa z Jacusiem...
Szczeniaczki mogą być dla was radością, ale równie dobrze wielkim zmartwieniem oraz kosztami. Trzeba by je zaszczepić, odrobaczyć, dać im na życie dobry start, aby po przybyciu do nowych domów nie zachorowały zaraz. To kosztuje.
Poza tym gorąco was pozdrawiam i mam nadzieję, że kozulka kochana czuje się lepiej. Przyszły jajeczka cudowne. Całe! Bardzo dziękuję, mamy święto. :))
A to ciekawe, to tylko polska wieś jest odpowiedzialna za sytuację w schroniskach. A w miastach żyją ludzie uświadomieni i odpowiedzialni. Ha. Dzisiaj wieś ma dostęp do wszystkich środków przekazu i zdziwiłabyś sie ile żyje tu wykształconych osób. To kiedyś był tylko ksiądz i doktór. Wieś zmienia się, modernizuje. Parę lat temu zapytałem wiekowej sąsiadki czy wie, kto to jest Kaczmarski. Riposta była szybka i trafna; to ty myślisz, że my nie czytamy gazet, książek i nie oglądamy telewizji. Głupio mi się zrobiło. Gosiu, my tutaj żyjemy w innych realiach. Psy potrzebują innej zupełnie tresury. Mają pewną i określoną misję do spełnienia. To nie są psy, które bierze się na smycz i idzie się do parku, by pochwalić się znajomym ile piłek potrafią złapać z jednym razem. Problem ze zwierzętami to nie polska specjalizacji. Istnieje na całym bożym świecie. W Australii pies dostaje sześć tygodni życia i jeśli nie zostanie zaadoptowany to po tym czasie zostaje uśpiony. Co kraj to obyczaj. Do pewnego stopnia lubimy kłopoty. Lubimy też być zajęci pracą. Jakąkolwiek i mieć szansę troszczenia się członków naszego społeczeństwa. Dokładnie wiemy ile kosztuje utrzymanie zwierzaków. Więcej wydajemy na nie, niż na nasze potrzeby. Z kozuchą i Jacusiem wszystko powoli normuje się.
UsuńSmacznego jajka, tak na wszelki wypadek.
Cezary, odniosłam się do twoich słów, że "nienaturalna ingerencja w naturę jest dziś modna i tylko ja jestem nie na czasie, czyli zacofany". Nie tylko Ty masz taki pogląd i choć oczywiście ludzie rozmnażają zwierzęta wszędzie, i w mieście, i na wsi, to śmiem twierdzić, że na większa skalę dzieje się to w na wsiach. Twierdzę tak na podstawie interesowania się działaniami patroli dla zwierząt, TOZów, i licznych Fundacji. Oczywiście nie upieram się, ani myślę, że to wiedza ostateczna i jedyna prawda. Po prostu biorę sobie do serca do mówi osoba, którą darzę szacunkiem: Dorota Sumińska, m.in. że "Dopóki w schronisku znajduje się choć jeden pies albo kot, nie mamy prawa kupować zwierząt ani ich rozmnażać." To są moje poglądy i je przekazuję, ale oczywiste jest, że Ty i Olga możecie mieć swoje. Jak każdy inny. W końcu nawet jeśli Zuzia będzie mieć szczeniaki to nie jest żaden koniec świata. Wręcz przeciwnie, wiadomo, że będą mieć u was jak w raju, że o nie zadbacie. Reszta to nie moja sprawa, ale skoro poddałeś temat do przedyskutowania to komentuję.
UsuńNastąpiło tu nieporozumienie, za które cię przepraszam, jeśli zrobiło ci się głupio, bo przecież doskonale wiem, mam wiele koleżanek na wsi, a przecież i bez tego, jak wykształceni i mądrzy ludzie tam mieszkają. Jest też druga strona, i o niej pisze często np. Hana pokazując los zwierząt na polskiej wsi. Znam to też z własnego doświadczenia. Od 20 lat jeżdżę na wieś regularnie. I nie. Nie uważam, że tylko polska wieś jest odpowiedzialna za sytuację w schroniskach. Wcale nie interesuje mnie oskarżanie kogokolwiek. Staram się działać małymi kroczkami, działać żeby pomagać, a nie oskarżać.
A co do tresury i nieszczęsnego "podaj łapkę". Po prostu jestem przekonana, że proste ćwiczenia typu "siad, połóż się, waruj, zostań, nie rusz, do mnie" ułatwiają dogadywanie się z psem i tylko tyle. To takie psie abecadło. I oczywiście rozumiem, że Wasze psy mają inne życie niż te miejskie, dodatkowo uważam, że akurat wasze na milion procent szczęśliwsze.
Przykład Australijski, hmmm... Robi tak więcej krajów. Np. w Korei nie ma bezpańskich zwierząt. Sama nie wiem, czy tak nie byłoby lepiej niż obozy koncentracyjne dla psów typu "schronisko" Wojtyszki.
Miałam jakiś czas temu u siebie w opiece kotkę w ciąży. Pamiętam jak bardzo się cieszyłam, że będę świadkiem cudu urodzin, i pamiętam też jak bardzo moje wyobrażenia się nie sprawdziły. Poród martwych kociąt, potem śmierć kolejnego i odrzucenie tego, który przeżył to był dla mnie wielki stres i zmartwienie. Do tego się odniosłam, projektując na was swoje doświadczenie, a to faktycznie jest bez sensu, bo przecież o wiele więcej macie takich doświadczeń z narodzinami i śmiercią niż ja.
Mam nadzieję, że wytłumaczyłam się trochę. W każdym razie jestem wam z serca życzliwa. Dobrej nocy!
Gosiu, z przyjemnością przeczytałem racjonalnie wyważoną wypowiedź. Trudno nie zgodzić się z argumentacją, czy łagodnością wypowiedzi. Rzeczywiście po wsiach widać więcej błąkających się psów, może, dlatego, że władze większych miast, co jakiś czas organizują psie łapanki, które być może trafiają do schronisk. Pozwól, że posłużę się kolejnym przykładem australijskim. W tym kraju jest wiele oficjalnych miejsc, do których trafiają dzikie zwierzęta po różnego rodzaju kolizjach z cywilizacją. Okazało się, że w niewielkiej odległości od jednego z takich miejsc znajdował się cmentarz zastrzelonych zwierząt, które nie były leczone w żaden sposób. Medialny rozgłos trwał kilka dni.
UsuńHasło Doroty Sumińskiej jest naprawdę szczytne, lecz niewykonalne w całości. Rozumiem, że chodzi o wykonywanie małych kroczków, które będą zbliżać do zakreślonego celu.
Do pewnego stopnia zgadzam się, co do tresury. Wychowana od małego Zuzia reaguje w sposób naturalny i porozumienie pomiędzy nami jest telepatyczne w wielu sytuacjach. Oczywiście używamy słów posiłkowych np., takich, jak „idziemy ajciu”. Psina szaleje przez chwilę spoglądając na wiszącą smycz, której i tak już nie używamy. Z Jacusiem ten kontakt dopiero nawiązujemy i w odniesieniu do niego konieczna jest tresura w przynajmniej minimalnym zakresie. Uczy się bardzo szybko. Być może w przeszłości przeszedł tresurę i my mu tylko przypominamy. Z pewnością pomoże to w „kontrolowaniu” jego zachowań.
Rzeczywiście, mieszkając na wsi ze zwierzętami częściej ocieramy się przypadkową, naturalną czy konieczną śmierć. Dotyczy to również dzikich zwierząt. Spacerując po lesie, co chwilę napotykamy ich szczątki. Poza tym polowania i zastawiane sidła są dodatkowym przyczynkiem śmierci.
A miałaś, z czego tłumaczyć się? Chyba nie. Różnica opinii nie powinna dzielić, a wręcz odwrotnie powinna łączyć. Poszerzaniu wiedzy nigdy dość, napisał Cezary. Czujemy Twoją życzliwość i sami życzliwie życzymy kontynuowania pogodności w pożytecznych działaniach.
Wpadałam jeszcze na chwilę polecić ci do przeczytania wywiad na temat kastracji ze wspomnianą przeze mnie Dorotą Sumińską, która jest lekarzem weterynarii, niezwykle empatyczną osobą szczerze kochającą zwierzęta, działaczką na ich rzecz, a także mającą pod swoja opieką ponad 20 psów i nie wiem jaką ilość kotów. Wszystkie są po zabiegach. To ona mówi o różnicy w działaniu hormonów na człowieka i koty/psy jest dla mnie przekonywującym argumentem. Cała reszta też trafia mi do przekonania. http://www.gazetalubuska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20110616/PUPILE02/72475644
UsuńPonownie pozdrawiam i życzę miłego dnia.
Miłych wizyt nigdy za wiele. Zostało przeczytane i wiele zdań wymaga dalszej analizy. Wypowiedź p. Sumińskiej czytałoby się zupełnie inaczej gdyby nie usilne forsowanie swoich racji. Nie pozostawia miejsca na dalszą dyskusję.
UsuńA tak naprawdę czy trzeba być kocim/psim ekspertem by prawidłowo i zgodnie z ich, a nie naszą naturą opiekować się/współżyć z nimi?
Coś trzeba wiedzieć, by nie doprowadzić do nadopiekuńczości, by z braku wiedzy nie krzywdzić ich.
Ilu kierowców jest ekspertem w sprawach samochodowych? A przecież wszyscy nimi jeżdżą.
Przeciętnemu kierowcy wystarczy znajomość przepisów drogowych i umiejętność obsługi samochodu.
Ale wiedza ponoć nie boli. Uczucia i intuicja w niektórych sytuacjach powinny grać pierwsze skrzypce.
Miłego dnia...
W pewnych kwestiach trudno nie zgodzić się z Panterą. Schroniska w Rzeszowie i Boguchwale pękają w szwach - nie przyjmują już żadnych zwierząt. W rzeszowskim Kundelku jest 200 psów i ogromna wręcz ilość kotów. Dzisiaj zwracali uwagę na ten problem w TVP Rzeszów.
OdpowiedzUsuńW tej sytuacji czy możemy pozwolić na dalsze rozmnażanie psów, kiedy jest tyle bezpańskich zwierząt ?
Znałam kogoś, kto podobnie jak Wy myślał o rozmnażaniu kotów- rozmnożył je, kierując się podobną do Waszej filozofią, a dzisiaj już niestety nie żyje, pozbawiając tym samym swoje zwierzęta opieki....
To oczywiście skrajny przypadek i was nie dotyczy.
Myślę, że mądrze wybierzecie.
Pozdrawiam Was Serdecznie
No, przynajmniej w pewnych kwestiach.... to brzmi całkiem rozsądnie, masz podobnie, jak ja. Dlaczego my, tzn. Cezary i Olga mają być odpowiedzialni za stan w schroniskach. A tak z ciekawości, to w jaki sposób przyczynimy się do ciągle pogarszającej się tam sytuacji? O hodowlach psów już pisałem... A jeszcze, może tak trzeba by było zająć się wychowaniem i uświadamianiem ludzi? Oczywiście piszę tu o stosunkach ludzko-psich, a nawet kocich. Dużo jest nieszczęść i nie nam jest wyrokować.
UsuńDużo uścisków i dla...
Jestem tu gościem, czuję się przyjmowana życzliwie i z całym sercem.
OdpowiedzUsuńNigdy nie będąc znawcą w danej dziedzinie nie próbowałabym wam narzucić swojego zdania, czy sposobu myślenia. Podpowiedzi pomocne podczytuję z życzliwościa, bo wiem, że każda z blogowych Dziewczyn na hasło pomoc przybiegnie z szybką pomocą. Cezary wręcz zapewnia o wnikliwym czytaniu komentarzy :)
Dla mnie Wasz świat to zupełnie inna, nieznana strona blogosfery, gdzie posty to głównie tekst. U Was to prawdziwe życie. I to jest tą ważną różnicą
:)
No pewnie, nie zbaczaj z czerwonego dywanu. Ważna jest każda opinia i opinia "nieeksperta" jest również ważna. Czasami przynosi świeży powiew i powala uznane dotąd prawdy. Eksperci często krążą po kole gdzie początek jest końcem i zależy, w którą stronę poruszają się, bo koniec może okazać się początkiem.
UsuńMiłego dnia dla Gościa....
Zgadzam się w zupełności z Anną Marią P. Z niejakim przerażeniem przeczytałam o tym, że chcą Państwo rozmnożyć suczkę. Pytanie tylko: po co? Zuzia jest wyjątkowym psem tak jak i wszystkie psy w schroniskach. Ani ona ani Jacuś nie potrzebują mieć dzieci w takim sensie w jakim potrzebuje człowiek. Dla nich to tylko instynkt. Po odchowaniu szczeniaków suczki zupełnie o nich zapominają. Ba! czują się nawet szczęśliwe, że nareszcie są wolne i mogą odpocząć od karmienia. Moje wykastrowane psy (mam samca i suczkę) są szczęśliwymi psami, mimo podeszłego wieku pełnymi energii, zdrowymi, (dzięki kastracji uniknęliśmy wielu chorób jak ropomacicze, rak sutka u suni czy rak jąder u samca) Największa radość dla nich to poznawanie nowych terenów, węszenie, bieganie i dobre jedzenie. Jeśli brakuje Wam psów to w schronisku znajdą Państwo do wyboru i do koloru. Małe, duże, dorosłe i szczeniaki. Po co zwiększać bezdomność?
OdpowiedzUsuńBardzo Państwa proszę - nie rozmnażajcie Zuzi. Jeśli urodzi 5 szczeniaków, które w przyszłości urodzą kolejne szczeniaki - przyczynią się tylko Państwo do zwiększenia skali bezdomności. Proszę zobaczyć na blogu Za moimi drzwiami jakie cuda są w schroniskach. Pozdrawiam serdecznie.
Ps. Teoria dominacji nie jest już aktualna - wycofał się z niej sam jej autor - John Fisher. Polecam artykuł: http://szkola-emil.pl/index.php/artykuly/teoria-dominacji
Nie wiemy, czy chodzi tylko o instynkt, jeśli chodzi o posiadanie dzieci. To nasz antropocentryczny sposób widzenia. Nie siedzimy w umyśle, w emocjach żadnego zwierzęcia. Świnie też nie potrzebują mieć ciągle dzieci - a jednak tworzymy całe systemy rozmnażania, by miały ich dzieci i byśmy mogli je zjadać. Władcy świata.
UsuńOlga i Cezary na pewno są w stanie podjąć dobrą decyzję i mają do tego prawo.
Do Anonimowy:
UsuńZgadzanie się w zupełności to jedna z form uległości. Nawet zrymowało się. My nie chcemy rozmnożyć suczki, lecz chcemy, by miała szczenięta. To po pierwsze. Po drugie porównywanie naszej Zuzi do wszystkich psów w schroniskach jest nie na miejscu. „Nasze” dzieci są najpiękniejsze, najmądrzejsze i najlepsze. Jeszcze coś było na naj… ale o tym potem, jak wyjdzie. A skąd to Anonimowy wie, że nasze psiaki nie potrzebują mieć dzieci? Pewnie pisali o tym w Gazecie Wybiórczej. U nas nie ma parkanów, więc i ptaszki nie ćwierkały. A co jest u człowieka, jak nie instynkt? Być może nie jest to trafne określenie i lepiej by było napisać „kontrolowany, zaprogramowany, zmaterializowany instynkt”. Ba, ileż to ludzi zapomina o swoich dzieciach nawet tuż po narodzeniu. Gdybym znał „psi” język, to zapytałbym czy te wykastrowane są szczęśliwe. Pewnie zdziwilibyśmy się słysząc odpowiedź. To „szczęście” to nasze pobożne wyobrażenia i nic więcej. Osobiście nie uznaję teorii o tym, co jest lepsze, a co jest gorsze. Dziś lepsze, jutro gorsze i odwrotnie, jak z margaryną. Prawa rynku i marketingu mają zasadniczy wpływ na „lepsze-gorsze”.
A może lepsze są psy wzięte z ulicy, niż te z ze schroniska? Czy odwrotnie?
Do skali bezdomności w dużym stopniu przyczyniają się „firmy hodowlane”. Dlaczego nikt o tym nie napisze? Rasowe z papierami, kupione, jako prezent pod choinkę trafiają do schronisk, jak każde inne. A tu Cezary chce mieć potomstwo po Zuzience i wielkie ajwaj. Doskonale rozumiemy sytuację zwierząt pozamykanych w klatkach, większość z nich oddanych, bo pies nie rozumie pana i odwrotnie. Poza tym jeszcze nie zdecydowaliśmy o dopuszczeniu Zuzi do psa. Gdzie zostało to napisane? Zostało to podane w formie do dyskusji. Czy Anonimowy zna taką formę?
Miłego dnia… mogę życzyć
Do Ani M.:
UsuńDokładnie, niewiele wiemy ale wiele zakładamy i uznajemy za pewnik. I tak do następnego pewnika, który obala poprzedni. Na okrutnosći została zbudowana obecna cywilizacja i dalej jesteśmy okrutni. Nie możemy udawać, że jest inaczej. Podobno zwycięsców nie sądzi się i jak napisałaś jesteśmy Władcami Świata. Czy są jeszcze bilety na Marsa?
Serdeczności...
Trudno nam wyjść poza antropocentryzm, pewnie to nawet niemożliwe. Ale jeśli coś nam dała nasza - jako gatunku - inteligencja, to zdolność próbowania takiego "wychylenia" poza gatunkową kondycję. Grzech nie wykorzystać :)
UsuńJasne! Próby te są widoczne w każdej niemalże sytuacji, a empatyczny stosunek do "obiektu" jest gwarantem minimalizacji pomyłek w ocenie czy odbiorze przekazu. Nie bardzo znam się na grzechach w pojęciu obiegowym mając ich własną definicję.
UsuńCo do grzechu - użyłam tego słowa raczej jako składnika utartej frazy, skądinąd jednak nawiązując asocjacyjnie do przypowieści o zakopanych (bądź nie) talentach :)))
UsuńCzyżbyś sugerowała, że jestem tym trzecim. Pomyślę nad tym.
UsuńNie, absolutnie. Niektóre cechy gatunkowe nasze ujęłam jak owe "talenty". Np. zdolność podważania stereotypów, wychylanie się poza standardowo ujętą kondycję ludzką. Myślę, że jesteś tym, który talenty co najmniej podwaja :)
UsuńDziękuję Aniu M.
Usuń"Iść w głównym nurcie" jest dla niektórych gwarantem ich domniemanego bezpieczeństwa. Nie trzeba myśleć, nic analizować, nad niczym nie zastanawiać się, itp. A i do stracenia niewiele. Tym samym i do pozyskania zero. Ale jest fajnie i wszyscy uśmiechają się wzajemnie. To nie jest tak, te uśmiechy są przyklejone życiowym wygodnictwem. Widzę, że muszę nad sobą jeszcze popracować, podwajanie nie satysfakcjonuje ostatecznie. !:)
Mnie te komentarze , albo raczej sposób ich "podania" bardzo oszałamia... "heloł" czy w blogowaniu nie chodzi przypadkiem o wyrażaniu swojego zdania ("uważam że, moim zdaniem.....itp.itd"), tu czytam w większości - nie możecie, nie róbcie!
OdpowiedzUsuńLudziska Kochane Komentujące - jesteście tu gośćmi, czy na pewno forma przekazania swojego zdania przyjęta przez większość jest właściwa??
Każdy z nas podejmuje decyzje i jest za nie odpowiedzialny...
A póki co dawno nie poznałam (póki co wirtualnie) bardziej odpowiedzialnych za swoje zwierzęta ludzi jak Olga i Cezary!
Basiu S, zżarło mi odpowiedź. Drugi raz przeważnie mi nie wychodzi…
UsuńDopuszczalne są różne formy i zależy to tylko od pozycji piszącego… powiedzmy, że od pozycji. Dopuszczamy nawet te forsujące w podtekście i po uprzednim zmiękczeniu da się przełknąć.
Gość ma swoje prawa i gospodarze muszą zająć pozycję uległą. Takie są zwyczaje w Jaworowie. Tolerancja w ramach przyzwoitości jest przez nas jak najbardziej polecana.
Staramy się być odpowiedzialni, lecz nie możemy wziąć odpowiedzialności za krzywdy całego świata.
Samych serdeczności…
Oczywiście, decyzja o kastracji należy do Was. Piszesz, Cezary: "Co to za facet bez jaj?" Ale czy pomyślałeś o tym, jak się czuje facet z jajami, któremu przez całe życie zabrania się robienia tego, do czego te jaja de facto służą?! Bo przecież nie zamierzasz dopuścić do tego, aby biegał swobodnie zapładniając okoliczne niesterylizowane suczki? Nie da się pohamować instynktu - nie u zwierzęcia, które nie ma rozumu (w sensie ludzkim), aby go pokonać. A i ludzie nie zawsze to potrafią, mimo tegoż rozumu, przysiąg, zobowiązań i szczerych chęci. Przymusowy i całkiem niezrozumiały celibat - to właśnie na ogół się funduje niekastrowanym psom. Pomijam już względy zdrowotne, o których pisały dziewczyny.
OdpowiedzUsuńNiestety, nie żyjemy w nieskażonym środowisku, z doborem naturalnym i z naturalną selekcją. Czasem jesteśmy skazani na działanie w imię mniejszego zła. Jako człowiek niewątpliwie inteligentny na pewno zdajesz sobie z tego sprawę.
Stardust zarzuca nam nadużywanie Waszej gościnności - cóż, może wyraziłam swoje zdanie zbyt obcesowo, ale jestem zwolenniczką sterylizacji - za dużo się napatrzyłam na cierpienie zwierząt. Jeśli poczuliście się urażeni moim komentarzem, z całego serca przepraszam. Rozumiem wasze wątpliwości, ale wierzę w Waszą mądrość i w to, że zrobicie wszystko, co dla Waszych zwierząt i dla Was najlepsze.
UsuńAleż Ninko! To była zwykła metafora odstępująca od fizyczności. Nasza posesja jest ogrodzona i psy nie latają gdzie chcą bez nadzoru. Oczywiście wychodzą poza płot w naszej asyście. Celibat dla niewykastrowanych piesiaków, a co dla wykastrowanych? Ten miecz jest obustronny i nie ma ale. Z tą inteligencją, to mam wątpliwości. Zabrzmiało to, jak zamykanie ust na przyszłość i wytrącanie atrybutów z rąk.
UsuńStardust nic nikomu nie zarzuca, wyraża swoją opinię i ma to tego prawo podobnie jak każdy z piszących, a że sprzeczną... Powróćmy do dyskusji i nie zarzucajmy nic, zupełnie nic i nikomu.
Temat kastracji przesłonił wszystkie inne aspekty poruszone w poście. Ot proporcji przydałoby się więcej.
I nie przepraszaj, nie obrażamy się. Czytamy i analizujemy, uczymy się, dowiadujemy się.
O naszych decyzjach ośmielimy się powiadomić w przyszłych postach.
Dobrego dnia...
Cezary, spracowało mi, że przecież macie też koty. Jak sobie z nimi radzicie? W sensie upilnowania i ew. kociaków? To jeszcze większy problem, przecież szalenie trudno upilnować kota.
UsuńKoty są z nami od samego początku i jakoś dajemy sobie radę. "Gospodarstwo" bez kota to Mysie Królewstwo. Zimą okupują chałupę, a latem to dla nich bezpłatna jadłodajnia.
UsuńNo właśnie, mówiąc o inteligencji to miałam na myśli - że analizujecie, uczycie się, dowiadujecie się; dla mnie to jest wyznacznik inteligencji, w przeciwieństwie do upartego trwania przy własnym zdaniu, bez rozważenia różnych za i przeciw. Jakie to będzie zdanie, to już zależy od danej osoby, warunków, preferencji itp., itd. Może więc niezbyt zręcznie się wyraziłam, ale to miało być tylko takie wyrażenie ogólnej opinii o naszych czasach, bo przecież żyjemy w świecie tak zmienionym przez nas samych, że tylko nasza własna, niekoniecznie według każdego dobra weń ingerencja, może doprowadzić do jakiejś poprawy, do dobrego skutku. Nie chciałam wchodzić w jakieś długie filozoficzne wywody i użyłam skrótu, jak się okazuje, niezbyt szczęśliwego. Chciałam powiedzieć zbyt wiele, zbyt szybko :)))
UsuńI jeszcze jedno - może to inaczej odebrałeś, ale to miał być komplement :)
UsuńEch, zostało odebrane poprawnie. Lubię skróty myślowe, choć często gubię się w nich. Ot, taki ja. W naszych rozmowach nie ma miejsca na obrażanie się. Ingerencja w środowisko, naturę jest czymś nienaturalnym i poza zmianami trudno jest mówić o przyszłych skutkach. Impact może okazać się pozytywny lub zgoła katastrofalny. Na dobrą sprawę dosłownie wszystko wokół nas zmienia się w zastraszającym tempie i nie da się tego zatrzymać.
UsuńWybacz Cezary, że tak drążę, ale w sytuacji, gdy nie godzisz się z kastracją zwierząt, nie daje mi spokoju pytanie, czy Wasze koty są wykastrowane/wysterylizowane? Jeśli nie, co dzieje się z kociakami?
UsuńNo widzę, że drążysz. Ale... Życie naszych kotów zostało opisane w iluś postach, a ostatni jest datowany styczniem tego roku. W ubiegłym roku skorzystaliśmy z okazji i poleciało... Zdziwiona? Ja nie. Wszystkie nasze koty są po sierpniowych zabiegach ubiegłego roku. Na przestrzeni lat bywało róznie odnośnie ilości. Kotka miała dwa mioty po trzy sztuki i wyobraź sobie, że nie było problemu ze znaleziem dla nich domu. Kot na wsi to zwierzę gospodarskie, pracujące, a nie parapetowy wylegiwacz w wielkomiastowych oknach. Ludzie chętnie je przygarniają, a i zawsze coś się znajdzie do kociej miski. Myślę, że ciekawość została zaspokojona.
UsuńDobrego dnia Hana.
Zdziwiona trochę. Bardziej uspokojona. Dzięki.
UsuńMoi Drodzy trzymam za Was kciuki:) na pewno z takim sercem i zaangazowaniem Wasze decyzje będą tylko sluszne. Na pewno z Zuzia bylo łatwiej bo od maluszka z Wami, więc praca nad nia i jej miejsce w "stadzie" szło jakby samoistnie. Z Jacusiem jest o tyle trudniej, ze nie wiadomo, co sie z nim dzialo wczesniej i jakie przyzwyczajenia juz sobie przysposobil. Osobiscie, z mojego doswiadczenia uwazam, ze na poczatek to musi byc stanowcza i twarda postawa z Waszej strony, by hierarchia zostala zachowana. Smycz i czasami kaganiec przez kilka tygodni w ciaglym użyciu, to w zaden sposob nie szkodzi pieskowi, a uczy go posluszenstwa, ktore przy prowadzeniu gospodarstwa jest niezbedne. Głowa do góry podanie lapy, aport, gra w pilke nożna bez gryzienia jej to na prawde świetna zabawa na wolne wspolne chwile, ale zeby tak bylo, to trzeba najpierw nauki i powtarzania. Zreszta jak w kazdej rodzinie, musi byc ktos kto dowodzi i uczy pozostałych i zawsze jest to z korzyścią dla wszystkich, gdy jest uczucie:). Myślę ze to jak z wychowaniem dziecka, trzeba uczyc, czasami nakazac, chwalic i nagradzac, a przy tym kochac i byc odpowiedzialnym i konsekwentnym:). I ja taka postawę wczytuję u Was, więc trzymam kciuki i nie martwcie sie na zapas:)
OdpowiedzUsuńA mocno trzymasz? Bardzo sugestywnie opisałaś kontakty ludzko-zwierzęce i dobrze. Czuć życzliwość i troskę o nasz zwierzyniec. Incydent z Jacusiem to nasze kolejne doświadczenie, a że złe... i takie są potrzebne, bo nic nie dzieje się powodu. A może tak miało być? Zdecydowanie nie odstąpię palmy pierszeństwa Jacusiowi. Pies jest przede wszystkim dla mnie, a dopiero potem ja dla niego. Piesiak coraz lepiej akceptuje otaczający go świat z minimum zaparcia. Wczoraj mógł podziwiać kozule na pastwisku poza ogrodzeniem. Z początku protestował lecz po chwili dał za wygraną.My z Jacusiem jesteśmy na dobrej drodze i na dodatek jednokierunkowej. Nie ma możliwości zawracania.
UsuńSamych serdeczności od nas...
A ja myślę, że może dajmy spokój Oldze i Cezaremu. Rad możemy udzielać, ale nie oceniać. Decyzja o wzięciu Jacusia była ich decyzją, napewno nie obliczoną na oklaski. Zrobili to z potrzeby serca. Zdarzył się bardzo przykry wypadek. Jacuś już dawno o nim nie pamięta, a człowiek pamięta. Olga i Cezary czytają, szukają metody by Jacusia zsocjalizować z całym stadem. Oni robią kawał dobrej roboty ! ... Olu i Cezary trzymam kciuki za Was i Wasze zwierzaczki. Szczególne głaski dla Brykuski !
OdpowiedzUsuńPrzecież "my" im spokoju w żaden sposób nie zakłócamy. Jeżeli coś tam radzimy i wyrażamy swoje zdanko w sprawie, to tylko dlatego, że zostało to poddane pod nasz ogląd. Tym właśnie jest zamieszczenie posta w sieci. Decyzję i tak podejmą sami, nikt za nich nie przejmie odpowiedzialności.
UsuńDo Ewy:
UsuńWażne są porady ludzi z doświadczeniem i bez takowego też, a bazujące na ogólnym zrozumieniu otaczających nas realiów. Nie czujemy się oceniani, w żadnym wypadku! Być może odczuwalne jest forsowanie swoich racji, ale to już prawo piszącego.Poza tym nie doszukujemy się winy i nie obarczamy nią nikogo włączając w to Jacusia. Być może Jacuś jest psem rasowym i potwierdzenie przyszło dzisiaj rano od Fachowca. Doczytałem w Internecie i okazuje się, że Jacuś należy do grupy psów towarzyszących, łagodnych lecz konsekwentnych w postępowaniu. I pod tym kątem będzie prowadzona dalsza resocjalizacja.
Ach i my ściskamy serdecznie i Brykuzka zostanie dogłaskana.
Do errata:
Rzeczywiście odpowiedzialność spoczywa na nas. W tym odpowiedzialność za prawidłowe zrozumienie porad wszelkiego rodzaju. Nie mam wątpliwości, że damy sobie z tym radę! Masz rację, podanie pod ogólny ogląd niesie z sobą różne konsekwencje tego kroku. I my to akceptujemy.
Pozdrowienia
Olu, jak się czuje Brykusia?
OdpowiedzUsuńcieszę się, że Jacuś i Zuzia polubili treningi.
moc serdeczności dla Was! :)
Brykusia? Czuje się troszkę lepiej. W czasie dojenia zawija się wokół Olgi i przylega do niej z całej siły okazując w ten sposób wszelaką wdzięczność. Z wymion nadal leci różowawa substancja.
UsuńPolubili tresurę? A mają wyjście? Polubili się wzajemnie i to też jest ważne. Długa droga przed nami, ale my lubimy wyzwania.
Miłego dnia
Jak zawsze z rana przyszlam tu zeby poczytac. Nie ma nowej notki, sa za to komentarze, ktore przeczytalam i mam wrazenie, ze naduzywamy goscinnosci. Kazdy/a z nas pisze na podstawie wlasnych doswiadczen, ja zupelnie bez doswiadczen a tylko na podstawie tego co czytam tak w notkach jak i komentarzach.
OdpowiedzUsuńZ tego co widze wlasciciele wykastrowanych zwierzat sa za kastracja, jest to postawa zrozumiala, ale czy goscinnosc Olgi i Cezarego daje nam prawo do radzenia? Radzenia opartego na wlasnych doswiadczeniach?
Niekoniecznie.
Olga i Cezary wykazali sie juz chyba wystarczajaca madroscia, zeby mozna im bylo zaufac.
Na pewno podejma wlasciwa dla ICH SYTUACJI i sytuacji zwierzat, ktore maja pod opieka.
Naprawde wystarczy raz powiedziec i niekoniecznie trzeba to powtarzac, tym bardziej, ze... wlasnie nasze podpowiadanie opiera sie na naszych doswiadczeniach a nie doswiadczeniach Olgi i Cezarego.
Sama pisze bloga, wiem jak jest, jak czlowiek pisze, ze wszystko jest dobrze to jest dobrze, ale jak juz cos jest nie tak to natychmiast jest cale grono radzacych. Mam raka, bardzo nie lubie o tym pisac, wlasnie z powodu dobrych rad w komentarzach, rad opartych o doswiadczenia wlasne lub cioci, kuzyna, sasiadki... itp. itd.
A rak rakowi nie rowny i to co pomoglo cioci moglo zaszkodzic kuzynowi lub usmiercic sasiada......
Naprawde zaufajmy ludziom, ktorych sytuacja dotyczy bezposrednio to ONI musza podjac decyzje niekoniecznie oparta o to co my dla nich i ich zwierzat uwazamy za najlepsze.
Olga (chyba) napisala, ze kazda uwaga i rada jest cenna.
Zostawmy je moze na etapie "cennych" a nie "przecenionych".
Przepraszam za wymadrzanie sie na cudzym podworku, ale naprawde juz mnie jako goscia mecza te porady.
Wiesz Stardust, nie jest aż tak źle. Potrzebowaliśmy i potrzebujemy jeszcze trochę czasu, by to wszystko ogarnąć. Szanuję i czytam wnikliwie każdy wpis. To właśnie średni wynik po analizie i rozkładzie na czynniki pierwotne zarysuje pożądany obraz. I cóż z tego, że nie masz osobistego doświadczenia! Masz wiedzę ogólną, która pozwala na wyciąganie racjonalnie-poprawnych wniosków. Większość opinii tzw. ekspertyz na podstawie obserwacji i tak ulega dezaktualizacji po czasie i przykłady można mnożyć. Bo przecież nie potrafimy rozmawiać ze zwierzętami i to wszystko, co wiemy o ich zachowaniach to są nasze pobożne wyobrażenia. Każda rada, która nie jest podszyta złem czy chęcią pozyskania bliżej nieokreślonych korzyści materialnymi jest dobra. To czuć, to widać i selekcja jest bardzo łatwa. Poza tym nie znoszę demagogii, desperacji w celu przeforsowania swoich racji. Jak najbardziej jestem za otwartą dyskusją na określonym poziomie, bez politykierstwa w naszym rodzimym i krajowym stylu. Masz rację, postąpimy tak jak my uważamy to za stosowne i żadne gromy nam nie straszne. Poza tym przebijający się wątek w odpowiedziach dotyczy „rozmnażać- czy nie rozmnażać” zawężając i spłaszczając w ten sposób temat. Mieszkamy na wsi około pięciu lat z dala od „cywilizacji”. W tym czasie zmieniliśmy się my, zmieniły się nasze poglądy na wiele spraw. Po trochu asymilowaliśmy się z wiejską społecznością, powiększając w ten sposób nasze wyobrażenia o życiu poza murami „cywilizacji”. Czujemy, że rozumiemy i patrzymy na świat inaczej, bardziej łagodnie, niż przed osiedleniem się.
UsuńJesteś miłym gościem, rozsiądź się wygodnie… bez stresu.
Miłe i serdeczne pozdrowienia od nas obojga.
Uffff.... dziekuje:***
UsuńNie mogło być inaczej.
UsuńPięknie to napisałeś - małe kroczki dają nadzieję na większe...
OdpowiedzUsuńI ja uważam, że nie ma co tylko myśleć i mówić o tym co niesprawiedliwe i nierówne, każdy z nas może działać, dając troszkę od siebie dajemy tak wiele...
Serdeczne pozdrowienia dla Was :)
Jasne, poprzez działanie poznajemy serca i tym samym je kształtujemy... To właśnie ruch oddolny jest gwarantem sukcesu... Może zbyt powolny, ale za to skuteczny.
UsuńJaworowe pozdrowienia.
Witajcie, psy fantastyczne i z dnia na dzień będzie tylko l3piej ,czy zwierzęta będą miały młode?decyzja należy tylko do Was. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSą coraz bardziej zzyte, a my z nimi.
UsuńPozdrawiam Krysiu!:-)