niedziela, 1 września 2013

Bliskość






   Prowadzenie bloga to niezwykła, dająca satysfakcję i sposobność do spotkania wielu ciekawych ludzi czynność. A kontakt z Wami, osobami dalekimi a jednak jakoś bliskimi ma w sobie coś magicznego, coś ocierającego się rdzeń duszy. Odsłaniamy przed sobą wzajemnie jakiś ważny kawałek siebie. Pokazujemy to, co chcemy pokazać. To, co wydaje się nam najważniejsze. Będące istotną cząstką nas. Czy odważylibyśmy się rozmawiać z sąsiadami o tym, o czym rozmawiamy tutaj? Czy kogoś realnie obok nas stojącego obchodziłoby to, co tu ukazujemy, z czego się zwierzamy sobie, co odsłaniamy? Pewnie nie, bo realny świat pełen jest innych spraw. Tych codziennych, pełnych pragmatyzmu i pogoni za sposobem przetrwania w trudnej rzeczywistości. A każdy ma swoje problemy i mało jest tych, którzy mają czas i cierpliwość by uważnie nas wysłuchać.
   Jednak Internet tworzy przez to złudne poczucie bliskości. Przeważnie nie znamy się tutaj z imienia i nazwiska. Do niczego nam to nie jest potrzebne zresztą. Jesteśmy istotami o wymyślonych nickach, bo przez to zachowujemy część swojej bezpiecznej anonimowości i możemy otwarciej pisać o tym, co naprawdę nas boli, martwi, cieszy, przejmuje, zastanawia. Ale czasem przychodzi moment, że nadarza się okazja by spotkać się realnie. I wówczas pojawia się zastanowienie, na ile bliska jest ta budowana do tej pory bliskość? A może to wcale nie bliskość, lecz tylko jej pragnienie? Czy te wszystkie serdeczne słowa rzeczywiście były takie, czy po prostu wpasowywały się w pewną obowiązującą na blogach konwencję? Jacy jesteśmy naprawdę? Czy spotykając się realnie zbliżymy się do siebie, czy wręcz przeciwnie oddalimy? Czy to spotkanie wzbogaci, czy też zuboży nasze relacje? Jak się wzajemnie odbierzemy? Czy rozczarujemy się sobą? Czy zniknie miedzy nami ta delikatna, nienazywalna, magiczna więź blogowa? Jak to będzie?
   Od kilku miesięcy szykowałyśmy się do takiego realnego spotkania z Zofijanną, autorką bloga „Z rakiem w tle”. Mieszkamy nie tak daleko od siebie i już od dawna planowałyśmy jej odwiedziny na moim końcu świata. Pierwotnym powodem było kupno jajek zielononóżek z naszej fermy. Jednak poprzez te miesiące dołożyła się jeszcze wzajemna ciekawość, sympatia i odczucie podobnej wrażliwości. Coś nas wyraźnie ku sobie ciągnęło. Widać to było na naszych blogach. Aż wreszcie ustaliłyśmy termin i obie szykowałyśmy się do tego spotkania prawie jak na pierwszą randkę, czując w sobie mieszankę radości i niepewności, nadziei i zwątpień.
   Ja, jako gospodyni siedliska będącego w stanie wiecznego remontu bałam się jak też zostanie odebrany panujący w nim rozgardiasz i ogrom prac czekających wciąż na wykonanie. Przecież nie miałam pojęcia, czy zjawi się u mnie osoba na luzie, czy też pedant i sokole oko? Ale mąż widząc, jak sprzątam w pocie czoła dom powiedział mi na uspokojenie, że przecież choćbym nie wiem jak sprzątała, to i tak wiele nie zmienię. Więc albo się pogodzę z tym, co jest, albo zamęczą mnie własne kompleksy. A jeśli dla kogoś byłby ważniejszy wygląd domu, niż gospodarze, to tylko o nim by źle świadczyło a nie o nas. A więc odpuściłam, przyznając mu rację. Upiekłam ciasto ze śliwkami i owsiane ciasteczka z lnem i kokosem. Ugotowałam wielki gar naszego specialite de la maison, czyli leczo. Bo jak wiadomo – przez żołądek do serca! A potem pozostawało tylko czekać i obgryzać pazury.
   I wreszcie stało się! Popatrzyłyśmy na siebie po raz pierwszy. Naprawdę z bliska. Oko w oko. Uściskałyśmy się serdecznie. Po czym znowu popatrzyłyśmy. A we wzajemnych uśmiechach widać było, że nasze dziwne obawy, niepewność i nieśmiałość ulatują gdzieś jak śmieszne bańki mydlane. Bo został prawdziwy, dotykalny, ciepły człowiek. Zostało coś dużo więcej niż może dać Internet.
   Zobaczyłam Twój uśmiech Zofijanno. Zobaczyłam wzruszenie. Już wiem, jak brzmi Twój głos. Jak patrzysz. Jak się śmiejesz. Jak wyglądasz, gdy się zamyślasz, dziwisz, przejmujesz czymś. Jak krucha i delikatna jesteś, gdy się Ciebie przytuli.  Jak pragniesz zrozumienia i ciepła ludzkiego. Z ufnością pokazałam Ci swój świat.  I nie żałuję tego, bo przyjęłaś go z sympatią, otwartością, wrażliwością i ze spokojem.
   Teraz, pisząc ten post, popijam pyszne, czerwone winko, które dałaś mi w prezencie. Na dole, w przedpokoju czekają na posadzenie zioła, które dla mnie przywiozłaś.
Dziękuję Ci za to wszystko.
Dziękuję, że nasza wirtualna znajomość zyskała nowy, ludzki i dotykalny wymiar.
Cieszę się tym i uśmiecham się myśląc o swoich nie tak dawnych przecież, dziecinnych lękach. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz dane nam będzie się spotkać i rozmawiać, wędrując razem poprzez łąki, lasy i góry naszego urokliwego Pogórza Dynowskiego…

42 komentarze:

  1. Kocham te chwile, kiedy spotykam kogoś tak dobrze mi znanego i jednocześnie nieznanego wcale. I ten moment, gdy już wiemy, że to "TO", że nadajemy na tych samych falach i nie, nie będzie rozczarowania.
    Ale i tak zawsze boję się, że "nie zaiskrzy"...
    Pozdrawiam serdecznie - Was i Zofijannę:-)))
    Asia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to zaiskrzenie to rzecz nieprzewidywalna, wręcz magiczna a przy tym cudowna, jesli sie dzieje i obustronnie sieto czuje. Wydaje mi się, iż bywa też tak, ze w pierwszym momencie moze nie zaskoczyć, ale jesli da sie sobie drugą szansę, to jest wszystko dobrze. Niektóre znajomości wymagaja czasu i oswojenia.Przy dobrej woli obu stron wszystko jest mozliwe przecież!
      Dla mnie najwazniejsze było ujrzenie wzruszenai w oczach Zofijanny. To powiedziało mi wszystko!
      Dziekujemy za pozdrowienia i Wam także zasyłamy ciepłe myśli!:-))

      Usuń
  2. Mieszkam wprawdzie nie na koncu swiata, ale na tyle daleko, ze spotkania blogowe sa dla mnie utrudnione. Czytam o nich na innych blogach i nie moge pozbyc sie uklucia zazdrosci, bo w koncu dojrzalam do tego, ze chcialabym kilka osob poznac osobiscie. Ach, te odleglosci!
    Moze... kiedys... Bardzo bym chciala...

    Dobrego tygodnia, Kangurki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widze, ze w czytelni nie ma aktualnego wpisu, tylko wczorajszy :(

      Usuń
    2. Muszę sprawdzić, co z tą czytelnią.
      A propos Twej gotowości do spotkania oko w oko, to ciesz się, że dojrzałaś do tego i udało Ci sie spotkać osoby, do których poczułaś tak silną wzajemną sympatię. Przy sprzyjajacych okolicznosciach i dobrej woli obu stron prędzej czy później dojdzie do takiego spotkania. Bo przecież Niemcy, to nie koniec świata. A Ty czasami odwiedzasz ojczyznę. Więc czemu nie...?
      Trzymaj sie ulubiona kocico i nie spuszczaj noska na kwintę!:-))

      Usuń
  3. Olgo piękne spotkanie :) szkoda że mieszkasz tak daleko , bo dawno już bym się z Wami spotkała, już tak z pół roku temu, ale co zrobić , za to Twój głos i Cezarego do dziś pamiętam .
    Nie tracę nadziei, że odwiedzisz kiedyś rodzinne strony więc, może i my będziemy miały okazję się spotkać.
    Dobrego dnia Wam życzę
    Ilona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ilonko! Ja wierzę, że i my sie w koncu spotkamy - albo na Śląsku, albo tutaj, albo gdzie tam los nas pchnie. Jesteś jedną z tych swojskich, siostrzanych dusz, do których od początku mnie ciągnęło.I dla obu nas ważny jest prawdziwy człowiek a nie blogowa kreacja.Blogi powinny być początkiem czegoś większego, pełnowymiarowego...
      Ściskam Cie mocno dziwczyno i usmiech serdeczny zasyłam!:-)

      Usuń
    2. Olgo oby tak kiedyś było i się spełniło :))

      Usuń
    3. Jeszcześmy młode przecie
      Jeszcze nam dobrze na świecie
      Jeszcze jest wszystko możliwe
      Byle mieć zdrowie i siłę!:-))

      Usuń
  4. Zawsze jest ten moment niepewności, ale fajnie, że między Wami zaiskrzyło i w realu :)) I teraz już następne spotkania mogą być na luzie i z radością :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak! Już sie cieszę na nasze nastepne spotkania. Ilez to daje radości spotkać kogoś, kogo się lubi, szanuje i kto ma podobną wrażliwosć!:-)

      Usuń
  5. Aż łezka wzruszenia w oku się kręci, gdy czyta się takie posty:)Nie można bać się ludzi. Człowiek jest tym co nosi w środku. Szczerą rozmową, czułym uściskiem...Piękna historia z przyjaźnią w tle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, nie można bać sie ludzi. Trzeba starać się przełamywac w sobie te bariery, które sami sobie stawiamy naszymi kompleksami, resentymentami, złymi doswiadczeniami z przeszłosci, fobiami. Nowy człowiek jest i powinien byc dla nas jak biała kartka. On nie odpowiada za nasze lęki. Sami sie nimi zniewalamy.
      A jesli sie przełamiemy, to pojawia się najczęściej ulga i zdziwienie, że moglismy rzeczy w gruncie rzeczy proste tak udziwniać i najeżać kolcami!:-)

      Usuń
  6. i jak tu nie kochać Olgi, która po poznaniu w realu okazała się osobą jeszcze bardziej niezwykłą, serdeczną i sympatyczną.
    Internet, internetem, ale spotkanie oko w oko nadaje znajomości inny wymiar.
    Nie spodziewałam się, że atmosfera będzie, aż tak gorąca, a gospodarze tak mili.
    Nawet Zuzia rozdaje gościom buziaki.

    Wasz dom- to jeden wielki plac remontowo- budowlany, a wykonawców- Dwoje.
    Trzymam za Was kciuki, bo planów macie wiele i to bardzo ambitne.
    Co ja się będę tutaj rozpisywać -należałoby wyskrobać kolejny pościk, podzielić się wrażeniami i podziękować za przemiłe przyjęcie...
    Ściskam moooocno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za uściski odwzajemniamy sie juz na wstępie, droga Zofijanko!
      Tak sie cieszę tym naszym spotkaniem. Wciąz przeżywam je na nowo. Odmłodniałam chyba nawet, czy co?! Bo takie spotkania dodają wiatru skrzydłom i blasku oczom.Bo wciaz świat potrafi nas przyjemnie zaskoczyć. Bo zycie potrafi być po prostu piekne!Bo chodzą jeszcze po tej ziemi prawdziwe dobrzy, godni zaufania ludzie.
      Całusy zasyłam roześmiane!:-)))

      Usuń
  7. Takie spotkania blogerek są bardzo ciekawe,
    bo blogerki to są jednak wyjątkowe osoby :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, blogerki to wyjątkowe osoby, które poznajemy najpierw od podszewki, od strony ich duszy a dopiero potem dane nam jest czasami ujrzeć ich realna, cielesną powłokę. Zawsze to mnóstwo ciekawości z obu stron i przeróznych emocji oraz zaskoczenia!:-)

      Usuń
  8. ...dobrze, że Wasze spotkanie stało się i w realu spotkaniem bratnich dusz! To piękne!
    Życzę Wam miliona takich spotkań:)
    Serdeczności:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja się tym spotkaniem bardzo cieszę. Cały czas się od wczoraj usmiecham!I wiem, że duzo jeszcze takich spotkań przed nami. A zycie potrafi człowieka w każdym wieku przyjemnie zaskakiwać!:-))

      Usuń
  9. Gratuluję i najserdeczniej pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuję Dobrochno. Uważam, że każdemu z nas dobrze zrobiłoby czasem przełamanie tej wirtualnosci i spotkanie z zywą, dotykalną osobą. Bo mogą z tego wyniknąc dobre rzeczy i wiele niespodziewanego, trudnego do zdobycia w internecie ciepła.
      Zasyłam Ci ciepłe pozdrowienia!:-)

      Usuń
  10. Olgo, a ja nieustannie zazdroszczę Ci lekkiego pióra i zachwycającej umiejętności przelewania myśli na papier.
    Cudownie napisałaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu droga! Dziękuję za Twoje ciepłe słowa pod moim adresem!:-)
      Nie zauwazyłam byś Ty miała problem z przelewaniem swych mysli na papier. A piszesz wprost z serca i to się wyraźnie czuje. A poza tym robisz duzo ważnych rzeczy dla zwierząt. Dlatego przeciez masz tak wielu przyjaciół blogowych i chyba nie tylko blogowych!
      Serdecznosci zasyłam!:-)

      Usuń
  11. Pięknie, że trafił swój na swego:):) Oby ta znajomość mocno rozkwitła i przemieniła się w trwałą przyjaźń.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najwazniejsze, że z Zofijanną mieszkamy nie tak daleko od siebie i te spotkania naprawdę mogą zdarzać się jeszcze wiele razy. Póki zdrowie i dobre chęci pozwolą!:-))

      Usuń
  12. Olu! Wiesz, ze ja rowniez przetralam szlak pomiedzy swiatem wirtualnym i tym realnym. Spotkalam sie z kolezanka blogowa Serpentyna i to bylo niesamowite wrazenie, na poczatku mialam podobne obawy jak Ty,
    czy znajdziemy wspolny jezyk, czy nie bedzie sztucznie itd. Bylo fantastycznie!

    Fajnie, ze z Zofijanna "nadajecie na tych samych falach" i wiecej takich spotkan zycze :)))))



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, kochana Ataner! Czytałam u Ciebie o spotkaniu z Serpentyną i pamiętam, jak ciepło zrobiło mi sie na duszy, gdy dowiedziałam się o Twoich odczuciach i pozytywnych emocjach po spotkaniu.
      Jakie to fajne, że dzięki blogom możemy poznawać ciekawych, przyjaznych, serdecznych ludzi a wirtual oblec w końcu w ciało. I spędzać razem dobry czas, czujac sie ze sobą swojsko i swobodnie.Budować i rozwijać tę znajomość. Jak Ty z Serpentyna. Jak ja z Zofijanną.
      I nawet to, ze jest sie na dwóch końcach świata nie przesądza o tym, że realne spotkanie nigdy nie dojdzie so skutku. Ja wierzę, ze wszystko jest mozliwe Ataner!:-))

      Usuń
    2. Ja czarownica! Mysle, ze dojdzie do naszego spotkania. Olu, rozumiem twoje rozterki, ze dom w remoncie i nie wszystko na swoim miejscu. Ale czy to ma znaczenie - nie ma !
      Ty jestes najwazniejsza:)

      P.S. Bardzo intryguja mnie te ziola ktore pali Cezary:))))))) Tak powaznie, ostanio policja zaiteresowala sie naszym ogrodem, jakies kwiatki im przypominaly liscie "maryski" - dasz wiare, obled!
      A u mnie w ogrodzie tylko rudbekie, ktore ledwo dychaja:)))
      Wyprowadzam sie na wies, mam tego szalenstwa miastowego po kokardki:)

      Usuń
    3. Och, Ataner kochana czarownico z Chicago!
      Tak, człowiek jest najwazniejszy i albo cos nas do człowieka ciagnie, albo nie. A czarownica czarownicę zawsze wyczuje. I miotły az furczą by potańczyc razem na Łysej Górze, winkiem ziołowym sie racząc oraz zupełnie dozwolonymi u wiedź ziołami!:-))
      Na razie Cezary dał sobie spokój z ziołami i znowu pali prawdziwe papierosy w ilościach zaiste, hurtowych!A do ziół pewnie nie raz powróci, bo pełno na zimę ususzyłam kwiatów lipy, dziurawca, rumianku oraz dzikiego bzu.
      A Policja ma kuku na muniu z tą podejrzliwoscią i prześwietlaniem swych zapedzonych w kozi róg obywateli. Tutaj tez biednej kobiecinie, co chciała maku sobie wyhodować na świąteczny makowiec karę wlepili, jak licho! A więc wszędzie człowieka inwigiluja - niestety! Tym niemniej Twój pomysł wyprowadzenia sie na wieś popieram z całego serca. Jednak wiecej tu świetego spokoju niz w mieście, no i jest czym oddychać!:-)))

      Usuń
  13. A ja nie wiem, czy dojrzałam już do spotkań w realu. Nie mam zaufania do ludzi, boję się, że znowu próbuję czegoś bez sensu. Tyle fajnych niby znajomości skończyło się niczym, choć miały trwać i zostały tylko stracone złudzenia.
    Pecha mam?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gaju! Ja myslę, iż po prostu jeszcze nie trafiłaś na właściwą osobę. Wierzę,czy też chcę wierzyć ze każdy ma gdzieś na świecie swoje bliskie dusze. I spotka je wówczas, gdy los skieruje go na właściwe ścieżki a intuicja odrobinę podpowie, że to własnie ta osoba.A poza tym we wszystkim jest jakieś ryzyko i zawierzenie siebie. Takie jest zycie. Czasem ból, czasem radosc. Nie zawsze wiadomo co tym razem sie napotka.Tym niemniej uważam, że nie powinnismy obarczać nowopoznanych ludzi własnymi lękami, uprzedzeniami i fobiami.Niech wchodzą w nasze zycie niczym z carte blanche.A potem sie zobaczy!:-)

      Usuń
  14. Och Olgo ... Grzeję się w cieple Waszego spotkania.
    Spotkania z ludźmi są bezcenne.
    Ściskam Was z Zofijanną i ślę buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, spotkania z dobrymi ludźmi są bezcenne.A po czym sie poznaje, ze są dobrzy? Myslę, ze po wzruszeniu w spojrzeniu, po życzliwym uśmiechu, po umiejętnosci cierpliwego słuchania i pytania we właściwym momencie.Po spokoju, który od nich emanuje. I po spokoju i ufności, które są w nas, gdy z nimi przebywamy. Tak właśnie było podczas spotkania z Zofijanną.
      Dlatego i ja nadal się grzeję wspomnieniem tych dobrych chwil.
      Serdeczne myśli Ci Magdo zasyłamy!:-))

      Usuń
    2. Całuję i ściskam gorąco M.

      Usuń
  15. w internetach mamy do wyboru tyyylu ludzi, i jednak wybieramy/trafiamy na podobnych sobie- łączy nas mniej więcej zbliżony wiek, wrażliwość, te nasze blogowe odsłony, w końcu z niewieloma osobami w realu rozmawiamy na te różne głębokie tematy z naszych myśli.
    I już kilka razy doświadczyłam tego magicznego wrażenia, że widzisz kogoś po raz pierwszy, a znasz go i jest ci bliski, bo z bloga.
    I ono trwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na blogach mamy czas na poznawanie się.Na podążanie nowymi sciezkami.I na zaprzyjaźnianie się.Tutaj czas biegnie inaczej niz w naszej zwykłej rzeczywistości. I przychodzą do naszych blogowych światów, ci ktorych cos tu ciagnie - jakies podobinstwo wrazliwości, jakaś ciekawośc świata i innych ludzi. A otworzywszy sie przed sobą na blogach czasem mamy ochotę niekiedy na pogłębienie tej znajomości w realu, zawsze majac w sobie jednak trochę lęku czy to okaze sie pogłebieniem a moze wręcz sprzeciwnie - spłyceniem i ochłodzeniem tego, co było dotychczas.
      Jednak żywy człowiek jest dla mnie najwazniejszy. I czasem prawdziwe spojrzenie i uścisk mówia o nim wiecej niz wszystkie słowa tu napisane.
      Witaj na tym blogu Megi i usiadź prosze na jak długo zechcesz na naszej fioletowej, jesiennej ławczce zamyslenia!:-)

      Usuń
  16. Niech tych spotkan bedzie wiecej...
    Serdecznosci
    Judith

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niech będą i powracają falami, by ogrzewać nasze serca swoją realnością i płynącą z nich energią oraz wiarą w Człowieka.
      Pozdrawiam Cie ciepło Judith!:-)

      Usuń
  17. To miłe, że ludzie z wirtualnego w końcu świata utrzymują znajomość, spotykają się i znajdują frajdę w ciągłym pisaniu
    Pozdrawiam
    http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
    http://kadrowane.bloog.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie tylko miłe, ale wręcz niezwykłe! To jak przejście z jednego wymiaru w inny. A portalem jest nasza odwaga, ufnosć i ciekawość innych ludzi.
      Pozdrawiam i ja Siu i dziękuję za odwiedziny oraz zaproszenie do siebie!:-)

      Usuń
  18. Ja też miałam takie spotkanie. Przyjechała do mnie z okazji urodzin Zosi cała rodzina z Ogarzego Pogórza, cała czyli mama, tata, Cyprian i dwa ogary, które mieszkały w salonie razem z Bezą i kotem. Rozczarowania nie było !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, Łucjo! Pojawiła sie między nami wspólna rzecz. Sympatyczny łącznik! Bo widzisz, my jestesmy sąsiadami Gosi i Radka. To znaczy mieszkamy w tej samej wsi, gdzie jest ich wymarzone siedlisko. Kilka kilometrów od UchaDyni!:-)) I bylismy kiedyś razem w teatrze na "Iwonie kisęzniczce Burgunda". Było bardzo sympatycznie! Niestety, Gosia i Radek maja teraz mało czasu i rzadko pojawiają sie w swoim ukochanym siedlisku na Pogórzu Dynowskim...
      Serdecznosci Ci zasyłam Łusiu i usmiechu pełnego bliskosci!:-))

      Usuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk fajka film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty las lato legenda lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieśni pieśń piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spontaniczność spotkanie stado strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost