czwartek, 2 lutego 2017

Konfiturowa uczta!




   Zima, taka piękna i mroźna jak parę dni temu czy też chlapowata i bura jak teraz to w jaworowym domostwie najlepszy czas na pożeranie przetworów piętrzących się od jesieni w spiżarce. Czymś przecież trzeba sobie osłodzić ten chłodny czas. A ponieważ zawsze narobię więcej przetworów, niż damy radę zjeść toteż często za ubiegłorocznymi słoikami znajduję jeszcze dwu a nawet trzy letnie smakołyki. Nic złego się z nimi nie dzieje. Po otwarciu nadal wydzielają apetyczny aromat a smak też w niczym nie odbiega od tych świeższych. Dwuletnie konfitury wiśniowe są nawet lepsze od tych z zeszłego lata. A mus gruszkowy czy jabłkowy wspaniale nadaje się do ryżu, makaronu, szarlotki albo do wyjadania łyżką wprost ze słoja. Niedawno skończyliśmy czteroletnie powidła śliwkowe oraz dwuletnie konfitury z czarnego bzu.



   A właśnie owe bzowe konfitury są naszymi ulubionymi. Nie dość, że smaczne, to na dodatek bardzo zdrowe. Owoce czarnego bzu zawierają mnóstwo witaminy C,  działają oczyszczająco na organizm, regulują wypróżnienia, działają uszczelniająco na naczynia krwionośne, przez co polepsza się krążenie i wzrok.






   Niech się schowają wiśniowe, truskawkowe, kalinowe, jeżynowe (choć też boskie!) czy malinowe (mniam, mniam!).



 Krzewów czarnego bzu mamy w ogrodzie kilkanaście i co roku owocują one coraz obficiej. Tak więc nie dość, że produkuję z nich jesienią sok i wino, to jeszcze starcza na kilkadziesiąt słoików fioletowo-bordowych konfitur. Jaki mają smak? Słodko-kwaśny lub kwaśno-słodki. Wszystko w sam raz. Głęboko winny aromat wwierca się w nozdrza a pod zębami pękają rozkosznie maleńkie owocki czarnego bzu. W jaki sposób jemy te konfitury? Najchętniej same – zamiast sklepowych słodyczy. Ale przepyszne są także z jogurtem albo śmietaną, w herbacie, z herbatnikami, z lodami lub z białym serem. Często z ich pomocą robię szybki, smaczny obiad.




   Gotuję paczkę grubszego makaronu (kolanka, świderki czy coś w tym stylu). Odcedzam go i mieszam z łyżką masła oraz łyżką cukru. Gdy tłuszcz i cukier się rozpuszczą wykładam porcje makaronu na głębokie talerze. Polewam makaron gęstą śmietaną albo jogurtem a na to nakładam kilka łyżek konfitur z czarnego bzu.  I już! Gotowe! Wyjada się to do ostatniego kawałeczka i jeszcze wylizuje się talerz. Takie dobre!




  A dlaczego tak wychwalam owe konfitury bzowe? Otóż mam jeszcze kilkanaście ubiegłorocznych słoików i pomyślałam, że mogłabym kogoś nimi obdarować. Teraz trwa sezon grypowy a więc taka bzowa bomba zdrowotna byłaby w sam raz dla wzmocnienia i polepszenia nastroju. Na naszym drugim blogu : Nitki losu ogłosiłam konkurs na imię dla pajęczycy – narratorki zimowych opowieści. Kto wymyśli dla niej najlepsze imię ten dostanie słoik konfitur. Szczegóły konkursu na tamtym blogu. Zapraszam!:-))


Przepis na konfitury z czarnego bzu

   Obrywam owocki czarnego bzu z baldachów. Kiedy mam ich już około 5 kg przepłukuję je delikatnie na sicie a potem wrzucam do wielkiego gara i stawiam na piecu. Używajac tłuczka do ubijania ziemniaków wyciskam z owocków sok (bo nie dodaję wody do konfitur). Musi być tyle soku by owocki zaczęły w nim pływać.Owocową masę doprowadzam do wrzenia i gotuję ją około 5 minut. Następnie wsypuję do niej około 2 kg cukru. Znowu gotuję 5 minut mieszając od czasu do czasu. Biorę miskę i wsypuję do niej szklankę cukru i dwa opakowania naturalnej pektyny (to mój ulubiony środek żelujący). Mieszam dokładnie ze sobą oba te sypkie produkty. Następnie powoli wsypuję tę mieszankę do gotującej się masy owocowej. Gotuję to razem znowu około 5 minut. Potem przekładam gorące konfitury do przygotowanych wcześniej słoików (umytych, wyparzonych). Zakręcam mocno. Wstawiam słoiki do garnka z gorącą wodą i pasteryzuję je we wrzątku około 10 minut. Wyciągam słoiki z ukropu. Sprawdzam, czy są porzadnie dokręcone i ustawiam gdzieś na szafce aby w spokoju wystygły.
   Ta ilość konfitur starcza mi na około 30 różnej wielkości słoików.A wygodnie jest mieć je w różnych słoikach, bo te najmniejsze (jak po musztardzie) można sobie zjeść łyżeczką na raz. A te jak po dżemach dobre są do sporządzania różnych dań. Po otwarciu konfitury przechowuje się w lodówce. W zimnie tężeją na galaretkę, w cieple przybierają postać kisielowatą, półpłynną.
   Wszelkie przetwory robię zawsze na oko i na smak, tak więc za każdym razem są troszkę inne, ale zawsze się udają.
   Do konfitur daję różne ilości pektyny, w zależności od tego, czy chcę mieć konfitury półpłynne, czy gęste i twarde. W podobny sposób robię wszelkie inne konfitury!:-)

43 komentarze:

  1. Och, chętnie spróbowałabym takich konfitur :) A pajęczycę nazwałabym Hildegarda! Ale w konkursach przeważnie nie wygrywam :)
    Takie obiady makaronowo- lub kluskowo-konfiturowe lubię bardzo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu! Łatwo mozna sobie zrobic takie konfitury. Tylko trzeba mieć dostep do tych rosnących w czystych rejonach a przypuszczam, że na Mazurach, gdzie jeździsz często takie znaleźć mozna. Acha! Dodałam na końcu posta przepis na konfitury!:-)

      Usuń
    2. Agnieszko! Chodzi chyba o Hildegardę z Bingen!:-)Poczytałam sobie własnie o niej e necie. Ciekawa to była i wszechstronnie utalentowana osoba. Niesamowicie wszechstronna i postępowa jak na tamte czasy!:-))

      Usuń
    3. No pewnie ze z Bingen. Niby wiedziałam, a jednak...

      Usuń
    4. Ja też miewam zaćmienia - do tego stopnia, że czasem nawet zapominam imion własnych psów!:-))

      Usuń
  2. Dawno nie zaglądałam do Ciebie,Olu,zarzuciłam blogowanie, zastanawiając się,czy w ogóle do niego powracać. Ale oto jestem znów ijak widzę u Ciebie też cały czas coś się dzieje, a Ty piszesz dalej. Cieszę się, będę więc wpadać z odwiedzinkami.
    Konfitury z dzikiego bzu to też moje ulubione i co roku je robię, podjadam je dokładnie tak jak Ty, a makaron z bzową konfitura i śmietanką czy jogurtem należy do moich ulubionych, zwłaszcza letnich dań.A i zimową porą ma się ochotę na coś słodkiego, więc domowe konfitury są wtedy jak znalazł!
    Serdeczności posyłam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzień, Amelio! I ja miałam przerwę w blogowaniu, ale w październiku powróciłam na blogowe łono.Ciagnie tu człowieka, nieprawdaż?
      My, osoby mieszkajace blisko lasów i łąk przewaznie mamy w zasiegu duzo ciekawych, pozytecznych roślin - czarnego bzu, kaliny, głogu, dzikiej róży, tarniny, jezyn i wielu innych. Nic tylko korzystac!
      Ciesze się, że do mnie zajrzałaś! Pozdrawiam Cie serdecznie jak łasuch łasucha!:-))

      Usuń
  3. Ale pyszności w Twojej spiżarni, Olu :)
    Z czarnego bzu też lubię soki, z kwiatów mam chyba jeszcze jakiś jeden słoiczek ... a imienia raczej nie wymyślę, więc poczekam do jesieni i sobie zrobię taką konfiturkę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano pyszności! I zdrowe to wszystko, o ile nie ma się cukrzycy oraz skłonności do tycia.Ja mam to drugie, więc po zimie zawsze jest mnie o wiele wiecej. Ale mimo wszystko nie potrafie sie wyrzec tych pysznosci!Wiosną i latem wiecej jest ruchu oraz dostepu do świezych warzyw i owoców, wiec łatwiej sie wtedy odchudzić!:-))

      Usuń
  4. Cudna spiżarnia, chciałabym taką mieć, bo w bloku to tylko piwnica zostaje, a nie zawsze sie chce schodzić z 3 piętra.
    Czarnrgo bzu nie lubię, odrzuca mnie jego zapach. Kiedyś spróbowałam konfitury i nie mogłam jeść.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybym nie miała spiżarki, to nie miałabym gdzie trzymać przetworów, bo kuchnię mam małą a piwnicy w naszym domu niestety, brak.
      A co do czarnego bzu, to rzeczywiscie ma on intensywny zapach, ale w fazie kwitnienia. Owoce pachną zupełnie inaczej, smakują intensywnie i lekko winnie, ale oczywiscie ich smak też nie każdemu musi odpowiadać!:-))

      Usuń
  5. AniaM owiedziala Hildegarda, to ja Ermelinda...a co! imie uzywane w Wenezueli. A konfitura bzowa jest mi calkowicie nieznana, pisze i caly czas slinka mi cieknie! Swietna masz spizarnie..mniam. mniam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I Hildegarda i Emerlinda brzmia wspaniale - dostojnie nawet! Konfitura bzowa jest boska, przynajmniej moim i Cezarego zdaniem. Podobno pojawiły sie teraz w sklepach spozywczych zdrowotne dżemy z Łowicza - czarny bez, właśnie, rokitnik i chyba dzika róza. Warto by było spróbowac tych delicji. Ciekawam, czy podobne do moich!:-))

      Usuń
  6. Pajeczyca Kunegunda - moja propozycja
    Aga z Czech

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyjmuję Twą propozycję imienia do rozwagi! Dziękuje, Ago!:-)

      Usuń
  7. Auuu, tak sie nie godzi ;). Toz to przeciez istna tortura dla czytajacych i ogladajacych te zdjecia... Jak sobie przypomne te maliny, jezyny czy poziomki, zbierane u mojej mamy, to az mi slinka cieknie. W moim grajdolku klimat nieprzyjazny i takie delicje tylko z uprawy, ale to sa tylko nedzne namiastki :(. Ostatni raz, jak mi sie udalo dopasc mrozone czarne jagody, wykupilam z supermarketu cala dostawe, wprawiajac w oslupienie kasjerke :))).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz Moniko, wszędzie jest cos za coś. Ty masz przez większą częśc roku ładną pogodę, ale kiepski dostep do dzikich roslin jadalnych a my mamy kilka miesiecy zimnicy oraz deficyt słonca, ale za to latem obfitosc dzikich owoców.Przypuszczam, że jak tylko jesteś w POlsce to korzystasz z tego i kupujesz albo zbierasz sobie troche tych skarbów natury? W sklepach jest teraz ogromny wybór przetworów.No, ale pewnie, co domowe, to domowe!:-))

      Usuń
  8. Alez pysznosci narobilas Olenko:***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego nie omieszkałam ich tutaj pokazać, Marylko. Bo nie dosć, że pyszne i zdrowe, to jeszcze fotogeniczne!:-)***

      Usuń
  9. Wspaniała spiżarnia :) U nas dżemy i konfitury nie mają powodzenia, jesteśmy miodni :), ale soki...tych ciągle za mało...nawet zimą musimy uzupełniać zapasy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z taką spiżarnia przetrwamy najgorsze mrozy! A sok z czarnego bzu też jest dobry, zdrowy i dość łatwy do zrobienia (ja wykorzystuję do produkcji soku sokownik na parę)!

      Usuń
    2. My przez wyciskarkę, krótko zagotowujemy i do butelek :)

      Usuń
    3. Taka wyciskarka to dobra rzecz!:-))

      Usuń
  10. Nie drażnij!
    Podaj lepiej przepis na konfitury z bzu czarnego, to sobie zrobię w przyszłym sezonie.
    Pozdrawiam
    Pajęczyca Ariadna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pajęczyco Ariadno (bardzo ładne imię, swoją drogą!:-)Stało się wedle Twego zyczenia! Dołączyłam przepis na końcu posta!:-))

      Usuń
  11. Czarny bez w okolicy jest i nawet bez liku go jest. :) Wolę jednak jagody, maliny, jeżyny. Też nie można przejeść tego całego dobra które robię co roku i soki i musy i dżemy, uwielbiam. :) Wspaniała spiżarnia. :)
    Serdeczności ślę gorące. ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że każdy ma swoje ulubione smaki, Elusiu! Ja lubie wszystko! (niestety, bo wpływa to znacząco na moje gabaryty), ale czarny bez króluje! Przydałaby mi się wieksza spiżarnia, bo z roku na rok mam coraz wiekszy problem z pomieszczeniem wszystkiego!:-))
      Pozdrawiam Cie serdecznie!:-)♥

      Usuń
  12. Majac tak wypelniona smakowitosciami spizarnie zima nie jest straszna ;)
    Do tej pory robilam tylko sok z kwiatow bzu czarnego z dodatkiem cytryny.
    Postaram sie w tym roku rozszerzyc moja przetworczosc czarnobzowa o konfitury :)
    Serdecznosci :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, Orszulko! Te zapasy spiżarniane bardzo sie przydają, zwąłszcza gdy zimą mamy problem z wyjazdem stąd.Też robie wiosną sok z kwiatów z czarnego bzu.A w zeszłym roku przerobiłam go na wino, ale wyszło mi za kwaśne. Natomiast wino z owoców czarnego bzu jest wspaniałe!A konfitury? Delicje prawdziwe!:-)
      Buziaki zasyłam!:-)***

      Usuń
  13. Hi !gdy pewnego dnia nie bedziesz mogla otworzyc drzwi do spizarni to bedzie znaczylo ze ja tam sie zabarykadowalam ,sciskam hi ,hi p.Gosia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, musze sie od teraz mieć na bacznosci, skoro w mojej spiżarni będzie grasować żarłoczna Gosia!:-))

      Usuń
  14. Oleńko, Twoje konfitury są cudowne, jeden słoiczek trzymałam do tej zimy. Obecnie skończyłam konfitury z rabarbaru z 2013 r. To dopiero był smak i kolor, niech się skryją jednoroczne!
    Biorę przepis na czarny bez bo nigdy nie robiłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basienko! Bardzo sie ciesze, żem oje konfitury Ci smakowały!:-)Nigdy jeszcze nie jadłam konfitur rabarbarowych, ale to dlatego, że nie mam rabarbaru w ogrodzie. Pewnie gdybym miała, to bym robiła. U mnie jest takie mrowie czarnego bzu, że musze go spozytkowywać na wszystkie sposoby żeby sie to dobro nei marnowało. A i kury uwielbiają owocki a kozy kwiaty i liście. Bardzo pożyteczna i zdrowa roślina!:-))

      Usuń
  15. Największym popytem cieszą się u nas konfitury wiśniowe, a reszta to marmolady, które teraz są wykorzystywane do różnych słodkich wypieków; Olu, widzę, że przetrwałybyśmy długi czas, ciągnąc na naszych spiżarnianych zapasach;
    pozdrowienia ślę zza Sanu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Konfitur wiśniowych też mam jeszcze sporo, ale nie z własnych wisni one są produkowane (w przeciwieństwie do bzu czarnego). Taka spiżarka jest bardzo pomocna przez zimne miesiace. Jednak powinnam w tym roku opanować sie z manią słoikową i drastycznie zmniejszyć ilosc robionych przetworów. Za duzo mam tego po prostu. Armia cała by się pozywiła a co dopiero my dwoje!:-)
      Gdybyż to jeszcze nasze zwierzaki zadowalały się zapasami z tej spiżarki! Jednak mięsożerców nie da sie zmienic w wegetarian, niestety!:-)
      Pozdrawiam Cie serdecznie Marysiu!:-)

      Usuń
  16. Witajcie,dlugo u Was nie gościłam ale już jestem i chętnie bym si załapała na Wasze dobre mniam.W ostatnich tygodniach nabawiłam się kolejnej choroby /dny moczanowej/ i uwierzcie mowy nie było abym skupiała się na czymkolwiek innym niż ból,a moje myśli krążyły tylko wokół jednego,,niech przestanie boleć. Jednak dośc narzekań bo dziś boli dużo ,dużo mniej.Pozdrawiam Was serdecznie i choć piszę mniej to jestem pozdrawiam jak zwykle całą rodzinkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, Krysiu! Dna moczanowa to to samo co artretyzm, prawda? Bardzo Ci współczuję, kochana. To bardzo bolesna choroba a chyba szczególnie doskwierająca noca. Chętnie bym Cię obdarowała moimi konfiturami, czy sokami, jesli to miałoby w jakis sposób zmniejszyc Twoje dolegliwosci. Piszesz, że teraz boli Cie mniej, och, jak to dobrze...
      Mogłaby ta zima już odpuscic a tu nie zapowiada sie na to, niestety.Trzeba to jakoś znieść, nie ma wyjścia. Miejmy nadzieję, że po takiej ostrej, trudnej zimie wiosna będzie piękna i ciepła.
      Ściskamy Cię delikatnie lecz bardzo serdecznie!:-)

      Usuń
  17. wow, ale zapasy!! pozdrawiam i tu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapasy, jak dla całej armii! A nas jest przeciez tylko dwoje. Powinnam na przyszłosc się powstrzymac z tak dużą produkcją przetworów (tyle, że lubię to robić a poza tym, jakos wypada spozytkowywać te owoce, bo nie lubię jak sie coś marnuje)!:-)
      Pozdrawiam z usmiechem, Elajo!:-)

      Usuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk fajka film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty las lato legenda lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieśni pieśń piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spontaniczność spotkanie stado strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost