niedziela, 22 listopada 2015

Zimowe nastroje…




   Listopadowa, podkarpacka szaruga ustąpiła na chwilę miejsca delikatnej bieli śniegu, mgłom niosącym powiew mroźnego powietrza. To jeszcze nie zima, ale nastroje w mej duszy już jak najbardziej zimowe. I cieszę się z tego, bo kocham zimę. To pora roku, która mimo wszelkich swych niedogodności zawsze przynosi mi ukojenie. Odgania zmorę smutku i dręczących obaw. Jest jak sroga, lecz mądra i łaskawa władczyni obdarowująca naturę nowym wystrojem przestrzeni oraz ducha. Ostatnie, poruszające wydarzenia w Polsce i na świecie wespół z deszczowymi, burymi dniami stworzyły we mnie jakieś dziwne stany niemożności, osaczenia, zniechęcenia, zalęknienia, odrętwienia czy też utkwienia w miejscu. 



   Aż wreszcie spadł śnieg. Niewinny i cichy. Wyjrzałam o poranku na tę pobieloną rzeczywistość i głęboko odetchnęłam. Jakiś kamień z serca spadł… Oto zrozumiałam, iż choćby się na świecie nie wiadomo  co działo to pory roku przychodzą i odchodzą jak gdyby nigdy nic. Nadal rodzą się dzieci. Nadal umierają starcy. Ktoś się śmieje. Ktoś płacze. Komuś tęskno. A komuś radośnie, bo doznał spełnienia. Ktoś się odnajduje a ktoś ginie. Szepty mieszają się z krzykami.  Baśnie z horrorami.  A milczenie nadal bywa złotem…
   Nic się nie zmienia, choć na pozór zmienia się wszystko. I od razu przypomina mi się jedna z moich ulubionych piosenek z „Piwnicy pod Baranami” – „Zwieść Cię może krążący ulicami tłum, wódka w parku wypita albo zachód słońca. Lecz pamiętaj – naprawdę nie dzieje się nic i nie stanie się nic aż do końca!”. Jakże mnie to pociesza! Sił dodaje i wiary, że świat toczyć się jeszcze będzie długo swoimi torami. Mimo wszystko…



   Co u Jaworów? Otóż ku naszej ogromnej radości towarzysz dla Zuzi - Jacuś naprawdę stał się jej towarzyszem. Obserwujemy często przez okno jak pieski bawią się wesoło. Przewracają, podgryzają, zaczepiają, ósemki zataczają a pyski śmieją im się radośnie a ogony kręcą zwariowane młynki. Patrzymy i nadziwić się nie możemy temu cudowi zbratania i harmonii. Także na spacerach z kozami, które odbywają się jeszcze od czasu do czasu, gdy tylko pogoda pozwala całe stado wędruje zgodnie. Mowy nie ma o żadnej agresji ani lęku. Kozy wyskubują ostatnie trawki i listki jeżyn. Pasą się na świerkowych gałązkach.  A w tym czasie Zuzia i Jacuś łeb w łeb biegają po mokrych łąkach i przepastnych paryjach. Potem przypadają na pieszczoty do naszych rąk, wpatrując się w oczy swych opiekunów z miłością, wiernością i oddaniem.  
   Zuzanna i Jacenty – tak mówimy o nich z dumą  spoglądając na tę dwójkę kochanych urwisów. Na to nasze spełnione marzenie o psiej przyjaźni. Ha! Zdarzyło się nawet, iż spali razem w starej, Zuzinej budzie a także bok w bok na naszej kanapie! Na ten widok omal żeśmy się ze wzruszenia nie popłakali!

 A przecież jeszcze tak niedawno bardzo źle między nimi było. Zuzia w depresji. Jacuś odrzucony. Zazdrość o byle co. A więc jednak czas przynosi pozytywne zmiany. Coś dobrego dzieje się nawet, gdy ulegamy smutkom i zwątpieniom. Zatem nadzieja nigdy nie powinna zginąć. Potrzeba nam tylko cierpliwości oraz wiary w siłę dobra. Koniecznie trzeba o tym pamiętać…



   A kozy? Kozy weszły w czas zimowy ciesząc się wysprzątanymi przed paroma dniami boksami. Po tym jak razem z Cezarym przez wiele godzin wyrzucaliśmy tony koziego obornika i wymienialiśmy starą, stwardniałą ściółkę na nową, mięciutką, pachnącą pszeniczną słomą i sianem z naszej łąki aż miło wejść do koziarni. Wejść i usiąść na postawionej tam starej kanapie. A usiadłszy zapatrzeć się w polegujące z rozkoszą na nowej pościeli kozule. Posłuchać smakowitego chrupania siana i meczenia. 
  
   Spokój zakłócają tylko ruje pojawiające się co kilka dni u kozich dam. Nieutulony w swych samczych pragnieniach Łobuz Kurdybanek  wariuje wówczas w swoim boksie i rozwala co i rusz drewniane przepierzenie. Zrobił się z niego naprawdę wielki i ciężki byk. Nie do utrzymania przez nas dwoje. I o ile między rujami nadal bywa łagodny i rozumny, to podczas nich wstępuje w niego istne szaleństwo. Bodzie i gryzie, gdzie popadnie. Dlatego w najgorszych chwilach zmuszeni jesteśmy trzymać go na łańcuchu. Nie zabierać na spacery. Odseparowywać od reszty stada. Łobuz, jak na inteligentnego kozła przystało, wyciągając wnioski z sytuacji szybko pokornieje i bez większych problemów znosi takie obostrzenia. Robimy z Cezarym , co w naszej mocy by kozy nie zaszły w tym roku w ciążę. Nie chcę nigdy więcej powtórki z koszmarnych przeżyć wiosennych związanych ze śmiercią koziołków … 
   Nadal codziennie doję kozule i mam dzięki temu na bieżąco świeże mleko, za którym przepadamy my i nasze zwierzęta. Zapomniałam już zupełnie, jak smakuje to kartonikowe, ze sklepu… Zobaczymy, jak to dalej będzie? Może uda się mieć stale to mleko bez konieczności zakocania kóz? Byłoby wspaniale…



   A co w Jaworowym domu? Życie toczy się przeważnie wokół kuchni i przyległego doń pokoju. Tu nam najcieplej, najmilej. Nie żałujemy sobie na razie drewna naciętego tak pracowicie w przeszłe miesiące i zgromadzonego pod wiatą oraz w drewutni. Jak niedźwiadki mościmy się w swej zacisznej gawrze i oddalając od całego świata oraz pomrukując sennie snujemy nieśpieszne, niedźwiedziowe gawędy...



   Na naszym stole królują teraz proziaki oraz zupy: dyniowa, grochówka, krupnik i ziemniaczanka. Chleb zajadamy z masłem i miodem albo z własnej roboty smalcem ze skwarkami, z kiszonymi ogórkami, cebulką i czosnkiem.  Wyjadamy konfitury i dżemy ze spiżarki. Pogryzamy orzechy włoskie, pestki dyni oraz wysuszoną na chrupko dynię z piekarnika. Posypana papryką czy pieprzem ziołowym stanowi smakowitą i zdrową przekąskę. Zdążyliśmy już spałaszować połowę naszego zapasu suszonych gruszek! Istne turkucie podjadki oraz niepoprawne gryzonie z tych Jaworów! Jak czytają, oglądają, muzyki słuchają czy piszą, to ich łakome szczęki wiecznie muszą coś przeżuwać, zgryzać, chrupać, cmoktać… No i popijać, rzecz jasna! Codziennie gwoli zachowania zdrowia czy też przepędzenia w zarodku przeziębień popijamy wrotyczowe, lipowe oraz glistnikowe herbatki. Na piecu, w którym stale buzuje ogień wciąż stoi czajnik z gorącą wodą. Tak łatwo zaparzyć dzięki temu jakieś zioła czy herbatę. Tak przyjemnie jest rozgrzać się od środka.



   Zimowo na dworze a mnie ogarniają już powoli nastroje świąteczne. Słucham kolęd. Śpiewam. Myślę o zbliżającej się wigilii. Nie mam pojęcia, jaka ona będzie. Ale przecież będzie… Na pewno jak zwykle pełna tęsknoty za tymi, z którymi nie będę mogła jej dzielić. Jednak w sercu moim oni są i pozostaną zawsze...

Za progiem już grudzień. Mój ulubiony miesiąc. Dni staną sie jeszcze krótsze, lecz pełne przy tym jakiegoś serdecznego, magicznego oczekiwania. Nasz dom, jak zawsze pachnieć będzie świeżo przyniesionymi z lasu świerkowymi i jodłowymi gałązkami. A gdy przyjdzie pora zgodnie z tradycją oraz finansowymi możliwościami wspólnie przygotujemy nasze ulubione potrawy wigilijne, ubierzemy małą choinkę. Do tej pory śnieg zapewne jeszcze wiele razy spadnie a potem stopnieje. Mgła otuli nas bezpieczną zasłoną a potem rozwieje się jak sen...



   Niech powtarza się to, co dobre, proste i ciepło duszy przynoszące. Nic w tym wielkiego, ale zarazem to przecież wszystko, co mamy. Nadal trwają a mam nadzieję, iż przetrwają nasze małe, ciepłe, budowane siłą uczuć światy. Wciąż dużo przecież od nas samych zależy…


60 komentarzy:

  1. Tak jak i Ty Oleńko kocham białą zimę i mrozik lekki nie przesadny i Grudzień też bardzo lubię. Już niedługo zaczną się dłuższe dni i więcej światła. Pięknie lirycznie serdecznie o tym wszystkim piszesz, dzięki Tobie i ja Jacusia polubiłam, bo wszystkie zwierzęta są dobre, jeśli człowiek zrozumieniem i miłością je otacza.
    Nastroje Listopadowe przygniotły mnie i to co się dzieje w kraju, ale wiem już dziś wiem, że jeśli poddam się myślom pełnym nienawiści, gniewu i pozwolę by strach mnie opanował, to zło zagości i w moim sercu a na to nie ma zgody. Dziękuję kochana za Twoje pogodne pełne miłości słowa, utwierdziły mnie one w mojej decyzji. ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak mi sie zdaje (może sie mylę...), iż większosc z nas teraz odczuwa podobnie. Jakieś takie zagubienie, bezradnosc. Jakby bezlitosna fasla człowieka zalewała. Każdy wobec tego chwyta sie czego może by nie zatonąć zupełnie. Trzeba mieć w czymś oparcie.
      Ucieszyłam sie Eluś, ze polubiłaś w koncu Jacusia. Pewne rzeczy nie dzieja sie od razu. Ani w kwestii zwierzaków ani ludzi. Potrzeba czasu, cierpliwości, zrozumienia i ...dobra.
      Pozdrawiam Cię serdecznie!:-)*♥

      Usuń
  2. Gdyby tak ludzie ( niektórzy) zechcieli się od piesków uczyć~! Świat byłby lepszy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda Basiu...Ale w ludziach też mozliwe są zmiany i w dziejach. Tyle juz sie rzeczy na swiecie działo, tyle wojen przetaczało. Ale zycie, proste, zwykłe zycie nadal istnieje i ...daje nadzieję!:-)*

      Usuń
  3. Czlowiek taki zestresowany na codzien, ale kiedy wchodze tutaj do Was, od razu cisnienie mi sie obniza. Widze, czuje, wacham spokoj, ktory Was otacza, zapominam powoli, ze gdzies tam, na zewnatrz sa jakies problemy, strach czy walka o przetrwanie. Czuje zapach tych suszonek do chrupania, swiezych zywicznych galazek, pysznych zupek z ogrodkowych warzyw. I nawet ten snieg za oknem mnie nie przeraza, bo u Was jest on tylko piekny, a nie niebezpieczny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz Anuś, tak jak napisałam mnie też bywa cięzko. Czasem smutek ogarnia taki, że...Ech...Czkawką mi sie odbija ta cała sytuacja na świecie czy w naszym, polskim ogródku. Staram sie jednak czegos trzymać, znaleźc cokolwiek co daje mi spokój. Nawet zaczynając pisać tego posta dzisiaj nie wiedziałam do końca o cyzm on będzie. zaczeło sie od zimy, od śniegu i potem juz samo sie pisało. Prosto z serca. Dla innych, bliskich serc. Dlatego cieszę się, że tak pozytywnie to pisanie odebrałaś, że poczułaś sie lepiej, że dom jaworowy może być przynajmniej na chwilę taką tratwą!:-)*

      Usuń
  4. Cicho, spokojnie, sielsko, dlatego lubię do Was zaglądać, dobrze wiedzieć, że gdzieś jest takie miejsce i tacy Ludzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żyjemy daleko od wielkiego świata...Nie zagłębiamy się narkotycznie w wiadomości ze świata...To stanowi jakąs ostoję - dosłownie i w przenośni. Są przecież jeszcze dobre rzeczy, któe w żadnej mierze od tego ,co sie na świecie wyprawia nie zależą. Póki co - nie zależą. A więc? Zyjmy po swojemu...

      Usuń
  5. Witajcie ,,Jaworowi,,zaglądam do Was codziennie i zamykam Waszego bloga zawiedziona,znowu nic. Czekam na to Wasze pisanie jak na chleb. Co ja będę więcej pisała,brakuje mi podkarpackich stron,tęsknię . W tym roku nie odwiedziłam mojej rzeszowszczyzny .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Krysiu! Aż sie usmiechnełam czytając Twe słowa o tęsknocie za naszym pisaniem. Strasznie Ci za to dziękuję. Ciepło mi sie na sercu zrobiło...To tak wiele zdla mnie naczy - parę serdecznych słów!:-))
      Podkarpackie województwo jako że najbardziej na południowy wschód wysunięte często doświadcza ekstremalnych zmian pogody i sporych róznic w zależności od poziomu wysokosci.Np. podczas gdy u nas snieg, na dole dawno juz o śniegu zapomnieli. U nas przeważnie cicho jest, czysto i spokojnie. Oby to trwało jak najdłużej. Obys jeszcze nie raz mogła odwiedzic swe ukochane strony.
      Pozdrawiam Cię z naszego pachnącego suszoną dynią domu!:-))

      Usuń
  6. Witam Was. W moim Mieście Szkła zimy jeszcze nie widać, ale ja na śnieg nie czekam. W mieście to żadna atrakcja, sypią solą, buty przemakają i trudno przejść nawet na drugą stronę ulicy, a do pracy trzeba iść.
    Pozdrawiam Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj wieczorem, Aniu-sąsiadko! jJ wiem, że zima w mieście wygląda inaczje. W końcu kiedys długo mieszkałąm w mieście i rózne rzeczy tam widywałam, przezywałam. Jednak przecież i w mieście znaleźc można piekne, magiczne miejsca. Jakieś parki ,skwery, bulwary, deptaki, ciche uliczki, stare kamieniczki...Nie raz pędziłam do pracy w śniegu po uda. A tu tramwaj nie przyjechał, bo szyny zamarzły i trzeba było walic na piechotkę. Och! Dobierałam do roboty rumiana jak ruska babuszka i cała mokra od zapocenia i przemoknięcia! Takich rzeczy sie nie zapomina. A wspominam je teraz z usmiechem.
      A u nas snieg już stopniał. Jutro ma znowu popadac. Zobaczymy jaki będzie poranek.Oby nie mroźny bo mąz sie z samego rana na rehabilitację wybiera a jak samochód zamarznie, to nici z wyprawy do miasta...
      Pozdrawiam Cie serdecznie, Aniu!:-))

      Usuń
    2. Oleńko, za oknem mam piękny park, a zima w nim wygląda bajecznie. Tak, zdecydowanie lubię na zimę patrzeć przez okno.
      Ania

      Usuń
    3. To cudownie Aniu, ze masz takie piekne widoki za oknem. Mysle, ze ten park o każdej porze roku wygląda malowniczo. Chyba od samego patrzenia nań można ukoić nerwy i znaleźć pocieszenie?! Aniu, pozdrawiam o bladym świcie a za oknem mrozik trzyma i łąki na siwo maluje!:-))*

      Usuń
  7. "... naprawdę nie dzieje się nic i nie stanie się nic do końca!" - od dziś będę powtarzać te słowa jak mantrę :))) Trzeba się zająć codziennymi czynnościami i marzyć o codziennych problemach, jakże swojskich w obliczu świata...
    Cieszy mnie psia symbioza., aż się serce raduje na widok ich wspólnego polegiwania :)))
    U mnie zimno i w nocy już mały mrozek, ale śniegu na razie ani widu a słychu a ja tak lubię jak zima świat ubiera na biało!
    Ściskam i buziaki zasyłam! :))****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zosieńko kochana! Ta piosenka przesladuje mnie dzisiaj przez cały dzień! Ją mozna dwojako rozumieć - jako pocieszenie i jako zasmucenie. No bo jakże sie nic nie dzieje, skoro tak wiele sie dzieje?! To po co robic cokolwiek, skoro nic się nie dzieje?! Ale to w nas jest jedyna niezmiennosć. I w naszych uczuciach. I w działaniach z serca płynących. W naszej po naszemu bodowanej codziennosci. Epoki sie przetaczają. Wojny, rządy, fale dobra i zła...A pewne rzeczy pozostaja niezmienne. Domy, w których rozpala sie ogień w piecach. Chaty, w których mieszkaja prawdziwi, dobrzy ludzie. I toczy sie swoim rytmem nasza zwykła rzeczywistość. Aż do końca Do końca...
      Podobno w nocy ma poprószyc snieżek i w innych częściach Polski. W ogóle ten tydzień zapowiada sie zimowo. Pewnie i u Ciebie zrobi się biało. U nas snieg stopniał, bo było plus cztery, ale jutro ma znowu popadać. Inne jest juz powietrze i inne chmury. Taka mała to zmiana a tak a tak inny nastrój przynosi...Oby i u Ciebie!
      Uściski zasyłam Ci gorące!:-))***

      Usuń
  8. Olu, Czarodziejko Słów, Ty to nawet do śniegu potrafisz człowieka przekonać :)) U Ciebie wygląda on bardzo miło i przyjaźnie :)
    Cieszę się niezmiernie, że Wasza praca z Jacusiem dała doskonałe efekty :) Czyli można, jak się chce.
    Piosenkę, którą zacytowałaś - znam, ale teraz słowa nabrały dla mnie nowego znaczenia.
    Pozdrawiam serdecznie :********

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo od zawsze lubię zimę. Kojarzy mi sie ona z czasami dzieciństwa, z ulubionymi basniami Andersena, z rodzinnymi wigiliami, z narodzinami mojej córki..A i teraz sniezna niewinnośc dodaje siły i wiary w dobro.
      Nie wiem czy przemiana stosunków między Jacusiem i Zuzią tak do koncajest naszą zasługą. W psiakach zaszły powoli jakieś dobre zmiany, pewnie także na skutek sprawiedliwego ich traktowania, ale głownie to czas, dobry czas zrobił swoje...
      Czasem jakaś stara piosenka potrafi człowieka uskrzydlic, pocieszyć. Są takie piosenki., których słowa w całej pełni trafiaja do człowieka po latach - trzeba chyba do nich dojrzeć. Najwazniejsze byśmy sobie o nich przypomnieli w odpowiednim momencie...
      I ja Lidko pozdrawiam Cię przyjaźnie i serdecznie!:-)*****

      Usuń
    2. I Ty też grudniowa, Olu jesteś, z tego, co pamiętam :)
      Czas, jak najbardziej, swoje zrobił, ale Wy bardzo mu pomogliście - takie odnoszę wrażenie. A psy to wyczuły i tak to jedno z drugim się połączyło i jedno o drugie zazębiło.
      Do miłego :*****

      Usuń
    3. Ano tak - grudniowa jestem!!:-)
      Co pochwalę Jacusia, to on znowu cos zbroi. Kotom jedzenie wyzarł i znowu sika po kątach! A taki zaraz potem słodki, taki czule na kolana włażący - wie że źle zrobił, huncwot jeden!I człowiek nie umie sie na niego gniewać!
      Uściski zasyłam Liduś!:-)***

      Usuń
  9. Taki śnieżek mieliście już?
    Lubię, jak robi się biało - staje się wtedy ogólnie jaśniej. A moja psina uwielbia śnieg :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Aniu. Wczoraj. Dzisiaj juz tylko szron, bo mróz był w nocy. Stojący na dworze samochód trrzeba było polewać wodą z garnków żeby odmarzł!:-)
      Zuzia nasza tez uwielbia snieg. Najlepiej taki kopny, głeboki. Tarza sie w nim wówczas, przewraca, cieszy jak szczeniak.Jak będzie z Jacusiem - jeszcze sie przekonamy, bo ten mizerny snieżek który był to tylko chwilę pobył a potem stopniał!:-))

      Usuń
  10. Olu,czułam w "kościach",że dziś musi się ukazać nowy,wyczekiwany post i jest.Opisujesz tak pięknie tą Waszą codzienność,że ma się ochotę przysiąść obok i posłuchać więcej Waszych "niedżwiedziowych" gawęd.Wspomniałaś o potrawach,a wiesz wyglądając nowego posta zajrzałam do przepisów i w minionym tygodniu zrobiłam Twoje proziaki,średnio cienkie na małej ilości oleju,pyszne,polecam.Pieski w wielkiej komitywie miło popatrzeć.Lubię i wyczekuję grudnia z wielu powodów,lubię świat przyprószony świeżym śniegiem z lekkim przymrozkiem,jest taki czysty,niewinny,listopad zmęczył mnie złymi wiadomościami napływającymi z zewsząd.A u Was życie płynie zupełnie innym rytmem, zgodnym z naturą,ciszą i spokojem.Życzę Wam dobrego,spokojnego nowego tygodnia i pozdrawiam z zimnego i deszczowego Śląska. Elżbieta ♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzień dobry, Elzbietko! Miło mi niezmiernie, że czekasz na kolejne posty. Przynajmniej wiem, że mam dla kogo pisać a moje pisanei spotyka sie z tak sympatycznym odbiorem, jak Twoje!:-))
      Proziaki są specjalnoscia kuchni podkarpackiej. Nauczyłam sie ich robienia od męża, bo ja wiadomo - Ślazaczka z urodzenia. I teraz robimy te placuszki bardzo często, bo jak sama sie przekonałaś są proste w wykonaniu i pyszne. Na pewno też tuczące, ale pal sześć! Jakies przyjemnosci człowiek w końcu musi miec, nieprawdaż?!:-))
      Listopad wszystkich chyba zmęczył nawałem złych wiadomosci. Niechby sie skończył jak najszybciej i oby grudzeń przyniósł nam dobre wieści i dobre nastroje.
      U nas zycie płynie troche z dala od cywilizacji i od innych ludzi. Sami sobie wyznaczamy rytm dnia, zajecia i zainteresowania. Jest domowo, spokojnie...Mąż bardziej interesuje sie polityką ode mnie. Ja raczej staram sie wyłączać, zeby nie nasycać sie tą trucizną.
      Elżbietko, Hirku! Pozdrawiamy was serdecznie i przyjazne mysli zasyłamy na Śląsk z pokrytego szronem Podkarpacia!:-))*♥♥

      Usuń
    2. Dziękujemy Wam za pozdrowienia,wiesz Olu Hieronim odpuścił sobie troche politykę,ale mnie wciąz stresuje i zatruwa myśli,zbyt dużo złego się dzieje,no więc biorę sie za proziaki he he,a obwodami w pasie będziemy sie martwic wiosną!!!!!
      Miłego dnia kochani ♥♥

      Usuń
    3. A na razie przed nami zima - mam nadzieje, że spokój przynosząca.Bo nie ma co sie tak w to wszystko wgłębiać i przestraszać. Będzie, co będzie a póki co żyjmy najlepiej jak potrafimy!
      Całusy serdeczne od nas dla Was!:-))♥♥

      Usuń
  11. doskonale opisałaś stan zniechęcenia ostatnich dni....
    u nas też odczuwa się jakieś przenikające dołujące wszystkich napięcie....

    Przysiadam i chęcią wracam do czytania licząc na dobrą wieczorną opowieść przy świecach.
    Zamieszczając tym razem komentarz przed czytaniem całości....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i nie zawiodłam się, :))))))))))
      spokojnej nocy- dla Was i sobie przygaduję

      Usuń
    2. Alis kochana!Ja, jak wszyscy jestem podatna na fale nastrojów płynacych ze świata. czasem to wszystko jest nie do zniesienia. Staram sie wiec uciec przed tym w domową, swojską atmosfere. Piszę te opowieści dla nas samych, dla bliskich oraz dla dalekich, którzy poprzez podobne odczuwanie także stają sie bliscy. Miło nam gościć Cie w naszej Jaworowej gawrze!
      Pozdrawiamy Cie serdecznie!:-))*

      Usuń
  12. Jakie dobre wieści od Jaworów płyną:-) aż cieplej robi się na sercu; śnieg i do nas zawitał, za to w dolinach jeszcze całkiem zielono; pozdrowienia serdeczne ślę dla Sąsiadów zza Sanu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Toczy sie u nas zwykłe, proste, skomne zycie, ale z niego własnie czerpiemy siłe by przetrwać to, co napiera bolesna falą ze swiata. Najbardziej nas cieszy komitywa Zuzi i Jacusia. Jednak cuda zdarzaja sie na świecie!:-)
      Marysiu i my pozdrawiamy Cię serdecznie i wszystkiego dobrego życzymy!:-))

      Usuń
  13. Ależ pięknie, miło i na pociechę. Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że tak to odebrałaś Anno. I cieszę się, że zajrzałaś na naszego bloga. Witaj!:-)*

      Usuń
  14. Olu jak zwykle Twój wpis natchnął mnie spokojem i nadzieją. I też lubię zimę i śnieg w czym jestem wyjątkiem:). Oczywiście chciałabym by zima kończyła się z ostatnim dniem lutego, a potem tylko wiosna i lato .. no i jesień też:) Magiczna Olu pisz dalej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóz nie jesteś wyjątkiem Iwciu! Jest wiecej takich szalonych wielbicielek bieli i chłodu, jak my. Czekam z utęsknieniem na skrzypiący snieg, na malunki mrozu na szybach, na zabawy z psami na sniegu...No i zachciało mi sie jeszcze zjeżdżania na sankach z górki na pazurki! Tylko sanek nadających sie do tego nie mam. Ale zawsze mozna przecież uzyć do tego miednicy!:-))*

      Usuń
  15. Olenko, mnie tak jak Ciebie ogarniaja pomalu swiateczne nastroje, a nadchodzacy grudzien daje mi poczucie listopadowej radosci :)
    Bardzo jest przyjemnie patrzec na zdjecia z Waszego domostwa, wylegujacych sie razem pieskow, duzej ilosci drewna, ktore zapewni cieplo w mrozne dni, proziakow na piecu. Jest klimatycznie i spokojnie.
    A u nas w listopadowe wieczory obowiazkowo dzban herbaty z sokiem malinowym i tez staramy sie zachowac spokoj, mimo wszystko.
    Pozdrowienia serdeczne z mroznego wielkiego miasta :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te świąteczne nastroje oddalaja nas przynajmniej od tego, na co nie mamy wpływu a przybliżają do krainy stałości, magicznej radosci, rodzinnego ciepła.
      Na piecu u nas widać nie proziaki a suszącą sie dynię! Dyń mam jeszcze trochę i ocalam je przez zgniciem jak mogę susząc, smażąc albo zupy gotując. Drewna wydaje sie u nas dużo, ale czy starczy do końca zimy? Zalezy jaka ona będzie!
      Pamietam Orszulko jak pisałaś mi, że robisz duzo soku malinowego. Teraz sie przydaje jak znalazł, prawda? My opijamy sie bzowym, bo najwięcej go mamy. A mwyobraź sobie, że ostatnie maliny jeszcze przedwczoraj dojrzewały w moim chrusniaku.Zjadłam je z rozkoszą, bo to ostatnia świeża słodycz tego lata...
      Usmiech serdeczny zasyłam do Twego wielkiego miasta z mojej małej i także mroźnej wioseczki podkarpackiej!:-))***

      Usuń
  16. Niewielka odległość a klimaty zupełnie inne, to pewnie przez tę różnicę wysokości. U mnie nadal grzybowo i liściasto, tak że wstrzymałam się narazie z tym zakręcaniem wody ale na wszelki wypadek zostawiłam załączony na minimum kaloryferek w łazience. Jak dobrze nam w tych podkarpackich lasach, wzgórzach, dolinach :-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobry wieczór, Krystynko! Mówisz, że u Ciebie nadal grzyby?! To moze i u nas są jakimś cudem? Podobno zdarzaja sie przypadki, ze i w grudniu spod śniegu mozna prawdziwki wyciągac. Tylko jak je pod tym sniegiem wypatrzeć?:-)Moze psy jakoś wyszkolić?:-)
      U nas sniegu juz nie ma, ale jednak w nocy mrozi. Psom woda w wiadrach zamarzła. Drzewa w wiekszosci łyse. Tylko na nielicznych brzozach trzyma sie troche liści.
      Niesamowite, że kilkadziesiat kiometrów odległosci i wysokosci terenu czyni taka róznicę w klimacie! Ale takie własnie jest Podkarpacie - zróznicowane i magiczne!:-))
      Masz rację - dobrze nam w naszych podkarpackich stronach. Wszędzie jest pieknie.
      Pozdrawiamy Cię z serdecznym usmiechem!:-)***

      Usuń
    2. No i udało m się opanować, a właściwie obejść niemoc komentowania. Cieszę się, że u Was błogi spokój i szczęście gości.
      Śniegiem Jaworów przysypało, a u nas jesień w pełni, rydze rosną pod jodłą.
      Ponoć w przyszłym tygodniu + 10 zapowiadają. Ocieplenie idzie ?
      Ściskam mooocno.

      Usuń
    3. Uff! Bardzo sie cieszę, że udało Ci sie pokonać problem z komentowaniem! Ciekawa jestem w jaki sposób i skad w ogóle wzięła sie jakaś blokada w kwestii komentowania? Och, nadal ten blogger miewa swoje ciemne strony i tajemnicze mielizny, ale potrafi też mile zaskakiwać...
      Rydze pod jodłą?! A my w tym roku w naszym lesie rydzów nie uświadczylim wcale! Moze dlatego, że jodeł tu mało a moze wszystkie rydzyki do Ciebie uciekły?:-)Możesz sobie na masełku usmazyć. Mniam!:-)
      Takie ocieplenie ma przyjśc? No to dobrze, bo mniej drewna wyjdzie na opał. Jak widzisz Zofijanko staram sie, po dawnemu, we wszystkim dostrzegac jakieś pozytywy.
      Ściskam Cię i buziaki gorące o wczesnym poranku zasyłam!:-))*

      Usuń
  17. Olga,ja też z podkarpacia:-)
    Bardzo sympatycznie,miło i pachnie spokojem tutaj.Z wielką przyjemnością zaczęłam od niedawna zapoznawać się z blogiem od początku ..:-)
    Serdeczności przesyłam:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też z Podkarpacia? Alez miło jest spotkać na blogu spotkać sąsiadkę! Witam Cię serdecznie, cieszę się, że czytasz i piszesz mi o tym!:-))*

      Usuń
    2. Olga,kurcze,czytam i nie potrafię sie oderwac...:)) Opowieśc o p.Staszku o rzekomych duchach i martwym kocie...Rewelacja!!!!!
      Z ręką na sercu,to chyba najlepszy blog na jaki natrafiłam..nie kadzę,naprawdę tak go odbieram.
      Jutro od rana będe sie zagłebiac w dalsza część porywającej lektury :)))
      Pozdrawiam Was serdecznie i podziwiam!!!

      Usuń
    3. Strasznie nam miło czytać tak zyczliwe o naszym blogu słowa. Oboje kochamy pisanie i staramy sie pisać tak, by sie tego po latach nie wstydzić i by nasz blog był taką na poły literacką kroniką naszego dziania, uczuc, zainteresowań.
      Czytaj sobie wobec tego spokojnie nadal. Nam sie tylko z tego cieszyć. Dziekujemy i pozdrawiamy serdecznie z zamrozonego przysiółka!:-)))

      Usuń
    4. To pisanie,wspaniale Wam wychodzi.Jestescie takimi malarzami-artystami słów,co tu dużo gadać...W moim rankingu Wasz blog, to nr.1 :-)
      Może kiedyś się spotkamy,któż to.wie:-)

      Usuń
    5. Dzięki raz jeszcze za dobre słowo! A co do spotkania, to wszystko jest na tym świecie przecież możliwe!:-))

      Usuń
  18. A ta moja skleroza:-)
    Cytowany fragment utworu,jest mi b.dobrze znany,to chyba G.Turnau wykonywał:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Turnau albo solo albo w dueccie z Szałapak!:-))

      Usuń
  19. A ja przyszlam poprostu pozdrowienia zostawic oraz zostawiam moja ukochana https://www.youtube.com/watch?v=qaZZyahecPk tez ja lubisz wiec niech ona na chwile polaczy NAS do nastepnego pisania tradycyjnie uklony sle no i oczywcie sciskam lapke p.Gosia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no sama przyznaj pora juz na nia ..........

      Usuń
    2. Tak, pora, już pora!!! Bardzo, bardzo dziekuję za tęcudną kolędę, Gosiu! Też ją bardzo lubię a dodatkowo popatrzyłam sobie z przyjemnością na te miedzynarodowe kartki pocztowe, ilustruące kolede "The little drummer boy".Dzieki temu naprawdę jestem bliżej świąt i Ciebie. Ściskam Cie serdecznie, podśpiewujac sobie!:-))***

      Usuń
  20. Lubię zimę z pierwszym śniegiem, ze szronem sprawiającym, ze krajobraz staje się magiczny niczym z Narnii, oczekiwanie cza czar Bożego Narodzenia. Ale nie lubię zimna, szarości, szybkiej ciemności. Zimą czekam na wiosnę, na życie...
    Pozdrawiamy z Żuław jeszcze nie zasnieżonych
    Asia i Wojtek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak własnie dzisiaj u mnie jest - biały, podobny do płatkow kokosowych szron i diamentowe błyski w nim. Pieknie po prostu ale i bardzo zimno (a zaraz trzeba na dwór wyjść, zwierzaki nakarmić, oporządzić ,więc trzeba ubrać sie na cebulkę i jeszcze potem szybciutko samochód odmrozić, bo do miasta niestety mus jechac). Oto plusy i minusy zimy...I my Asiu pozdrawiamy Was serdecznie wszystkiego dobrego zycząc i za pamięć dziękując!:-)*

      Usuń
  21. Olga,my zawsze w Sylwestra robimy proziaki,uwielbiamy je:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż dziw, że proziaki nie są znane na całą Polskę! To przecież takie pyszne, proste, tanie i szybkie danie!:-)

      Usuń
  22. Dokładnie! Nasze piesy zachowywały się identycznie. Cierpienie i obraza, a potem wielka miłość i wspólne dzikie zabawy. Fajnie, że Zuzia jest w podobnym wieku co Jacenty, bo mają podobną energię i jedno nie zamęcza drugiego, tak jak to u nas sie dzieję. Piekne dynie, pozazdrościłam i zaraz będę suszyc jabłka, żeby cokolwiek bylo do podżerania pod wieczór :) Pozdrawiamy zimowooooo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli nasze i Wasze piesunie dostarczają niezłej rozrywki, sporo troski i ciekawych obserwacji psycholigicznych. Własnie skończyłam pieszczenie na dwie ręce onych namolnych skarbeczków, nucąc przy tym takie oto dwuwiersze:
      Dwa wariaty
      Z jednej chaty
      Dwa gagatki
      Z jednej chatki
      Dwa pieszczochy
      Z jednej wiochy
      Dwa cudaki
      Z jednej paki...idt, itp.!:-))
      Teraz błoga chwila spokoju, bo zajęły sie obgryzaniem kostek!;-))
      Syszonki do podgryzania wieczorem uzalezniają jak nie wiem!!!
      Kochani O. i M.! Całusy zimowe Wam slemy do sąsiedniej wioski!:-))

      Usuń
    2. Hahhhaa:)))) Znam ja takie wierszyki! Wszystkie rymy do Czuha zostały wyeksploatowane:))) Ściskamy my także!

      Usuń
    3. Haha! Dlatego własnie nadaję tym moim wesołym paszczom wciaz nowe imiona! Niech sie to zwariowane rymowanie nigdy nie kończy! i zycie niech przynosi jnam i Wam ak najwięcej dobrych, dających nadzieję wieści!!:-))

      Usuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk fajka film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty las lato legenda lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieśni pieśń piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spontaniczność spotkanie stado strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost