Serdecznie
dziękuję wszystkim za komentarze pod poprzednim, grudniowym postem. Nie
odpowiadałam na nie, bo po pierwsze nie było mnie tu, na Podkarpaciu a po
drugie po prostu nie miałam na to czasu ani głowy. Otóż przez kilkanaście dni
przebywałam u rodziny daleko stąd, gdzie starałam się pomóc w chorobie jednego
z jej członków oraz ogarnąć jakoś tamtejszy dom i sprawy. Wymagało to ode mnie
sporo sił psychicznych i fizycznych, ale chyba dałam radę.
Teraz jestem z
powrotem u siebie, tu na Pogórzu Dynowskim i wchodzę spokojnie w tryby
zwyczajnej, tutejszej codzienności. A że codzienność to zimowa trzeba odśnieżać
podwórko i podjazd dla samochodu, ugotować ciepłe jedzonko dla nas i dla piesków,
przejść się z nimi na spacer, posprzątać, pokrzątać się wokół obejścia, na
zakupy pojechać, a nawet wyspać się do porządku i odpocząć...
A propos jaworowych psiaków! Ach, jak bardzo się
ucieszyły moim powrotem! Długo tańczyły wokół mnie z radości i od razu dostały
też lepszego apetytu, bo podczas mojej nieobecności z tęsknoty nawet jeść im się
nie chciało. To samo było też z kotką. I z Cezarym, rzecz jasna. Teraz, gdy
wszystko wróciło do normalności, to i humory każdemu dopisują i apetyty. Nadal
jesteśmy z mężem na diecie ketogenicznej. Dobrze się na niej czujemy, mamy
znacznie więcej energii, no i parę kilogramów przez te kilka miesięcy udało się
już schudnąć. Oby to trwało dalej.
I jeszcze jedno
w tej krótkiej notce po przerwie. Coraz bardziej doceniam i kocham to moje
miejsce na ziemi, ten mój dom na Pogórzu. Uświadamiam sobie to tym mocniej, im
dłużej nie ma mnie na miejscu, im wyraźniej widzę, jak bardzo tu wszystko jest
moje, jak ogromnie wrosłam w tutejszą rzeczywistość, jak mi ona odpowiada i jak
dużo jej zawdzięczam. I mam chyba teraz podobnie
jak Barbara Niechcic z „Nocy i dni”, która któregoś pogodnego popołudnia odważyła
się stwierdzić na spacerze z Bogumiłem „iż życie to dni powszednie i niedziele
i że czuje, iż teraz nareszcie nastała niedziela…”
Pozdrawiam Was
serdecznie, dziękuję za życzliwą pamięć i do napisania!
Cudownie jest wrócić do siebie 😚😚😘
OdpowiedzUsuńCiesze sie Olu, ze wszystko powoli wraca do normalnosci. Jakie to wspaniale uczucie wracac z radoscia do swojego miejsca na ziemi. I miec takie miejsce, to najwazniejsze. I ja zawsze wracam do domu z podobnym uczuciem... Choc naokolo mnie chaos i kraj, ktory popada w coraz wieksza degrengolade i wyraznie idzie na dno, to jednak to male miejsce na ziemi tutaj jest moja swoista enklawa i radoscia. I ma moc uzdrawiania , psychicznie i fizycznie. Cudowna u was zima i piekne te zimowe obrazki z waszego zycia. Zdrowia dla was i zwierzakow kochani ☀️❄️☀️💖Kitty
OdpowiedzUsuńOczywiście w domu najlepiej i "stadko" jest wyraźnie szczęśliwe. Piękna zima wokół. Pozdrawiam serdecznie:):):)
OdpowiedzUsuńOch, Olgo! poczułam wraz z tobą tę ulgę z powrotu.
OdpowiedzUsuńJak dobrze mieć swoje ukochane miejsce na ziemi!