środa, 29 stycznia 2025

Dzień światła…

 



 

   Zdarzają się tu niezwykle rzadko takie dni, gdy wspaniałe światło budzi Pogórze a kilka godzin później znowu objawiając swą zapierającą dech w piersiach urodę kładzie je też do snu pośród równie oszałamiających kolorów. Zaś między wschodem a zachodem toczy się zwyczajny, zimowy, przesycony słonecznym blaskiem dzień. Ostatnio dość często można napawać się w naszych okolicach słońcem. Jest tak jakby świat uwolnił się nareszcie z oparów dusznej, oblepiającej wszystko mgły. Jakby po dniach ukrywania się w ciemnej studni cudem wydobył się na powierzchnię i przejrzał na oczy. Co jest źródłem i powodem owej mocy światła? Czy to możliwe, iż zakwitła jakaś nowa nadzieja, gdyż przyszła pora na odrodzenie sił żywotnych i otwarcie jakiegoś nowego rozdziału w dziejach? Czy to światło współgra z nastrojem wielu ludzi odważających się myśleć w sposób bardziej niż dotąd optymistyczny? Zauważających, iż pewien złowrogi cień zawłaszczający dotąd ziemię zaczyna blednąć, rozmywać się i w jakimś stopniu tracić swą moc? Nie wiadomo…Być może to tylko ja łączę ze sobą tak naprawdę nie mające ze sobą żadnego związku zjawiska. Może te powiązania tworzy tylko moja nazbyt wybujała wyobraźnia oraz idealistyczne patrzenie na rzeczywistość? Wszak większość z nas uważa, iż słońce sobie a życie ludzkie sobie. A jednak my ludzie chcemy być i w pewien sposób jesteśmy częścią natury. Jest w nas mrok i światło. Jest dobro i zło. Jest wiara i zwątpienie. Jest ciepło i chłód. Jest biel i czerń oraz mnóstwo innych odcieni. Wszystko to przenika się wzajemnie. Tworzy nas i nasz nastrój. I nic nie trwa wiecznie. Coś się kończy, coś zaczyna…Tak samo jak w przyrodzie.








   A wracając do wczorajszego dnia…Światło wschodu a potem zachodu było tak intensywne, tak wyjątkowe a niebo tak przesycone żywymi, ekspresjonistycznymi barwami, że wydawało się, iż to jakiś specjalnie zorganizowany pokaz magiczny. Pokaz siły i piękna, który zdawał się zapraszać by w nim uczestniczyć, by podpiąć się do niego i całymi garściami czerpać zeń ową niesamowitą, ekstatyczną wręcz energię. Bez obaw zatem przyłączyłam się do źródła owej energii i natychmiast obudził się we mnie zachwyt, niedowierzanie, wzruszenie i wdzięczność. To oszałamiające widowisko zagrało na najczulszych, najbardziej wrażliwych strunach duszy muzyką nie do zapomnienia…Nie jestem w stanie podzielić się w Wami wielością wszystkich uczuć jakich doznawałam podczas tego spektaklu czarownych barw i blasków. Mogę tylko pokazać zdjęcia, które nawet w połowie nie oddają wszystkich tych cudów widocznych wczoraj i odczuwanych wszystkimi zmysłami.  Mogę też przyrównać moje wczorajsze doznania do udziału w przebogatej, pełnej najwspanialszych smaków i aromatów uczcie.  A gdy już najedzona i błogo rozleniwiona miałam zamiar wstać od stołu wówczas niespodziewanie pojawił się na nim ogromny, czekoladowy tort z wiśniami a na do tego kryształowy kieliszek pełen buzujących wesoło bąbelków szampana….










   Skoro zdarzają się takie chwile, takie dni, to myślę, że życie naprawdę potrafi być piękne, zaskakujące i cudownie nieprzewidywalne. To wszystko zdarzyć się może. I wszystko zdaje się po coś. W takich momentach znika wrażenie bezsensu, smutku czy zagubienia. Światło przemawia w swoim własnym języku. Wlewa się w człowieka nie tylko oczami, ale wszystkimi porami skóry.  A jeśli tylko udaje się ów język choć w małej części pojąć, wówczas na sercu niczym baśniowy motyl przysiada uczucie radosnej ulgi zaś na ustach zakwita uśmiech...

  



6 komentarzy:

  1. Z przyjemnością przeczytałam. Słońce to nadzieja.

    OdpowiedzUsuń
  2. Te piękne kolory to znak że w bardzo wysokich warstwach atmosfery pojawiły się pozdrowienia od wulkanów. Sorry że mła tak przyziemnie ale wiesz jaka jestem - przyczyna i skutek. Pozdrowienia od wulkanów nie muszą być koniecznie złe. ;-D

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdjęcia zjawiskowe, a twój opis poetycki w wyrazie i świadczący i niezwykłej wrażliwości.
    Podobne spektakle obserwować można w wielu miejscach, ale trzeba być daleko od miasta.
    To zadziwiające, ile kolorów ma niebo!
    jotka

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepiękne widoki. Aż zapierają dech w piersiach :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przepięknie piszesz,czytanie i oglądanie sprawia przyjemność..Ewa.

    OdpowiedzUsuń
  6. Masz to szczescie ze mieszkasz w 'country' jest przestrzen, natura jest z Toba codziennie, budzisz sie i masz piekny wschod slonce, a wieczorem piekny zachod. Ludzie w miastach zapominaja ze slonce wschodzi i zachodzi, a widoki to wiezowce czy rozne inne konstrukcje.
    Twoje zdjecia piekne i rzeczywiscie swiatlo ciekawie przebija sie przez te wszystkie kolory.

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni absurd afirmacja życia agrest apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór cenzura Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czarny humor czas czekolada czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk eutanazja fajka fantazja film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm ideologia II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja kiełbasa klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolęda kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty kwiecień las lato legenda lektura lęk lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieski pieśni pieśń piękno piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słodycze słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spokój spontaniczność spotkanie stado starość strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście szerszeń śmiech śmierć śnieg śpiew środowisko świat światło świeta święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wiatr wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost