środa, 17 lutego 2021

Wczoraj...

   Wczoraj był cudny dzień! O tym, że będzie właśnie taki dowiedziałam się skoro świt, gdy tylko słońce o wschodzie zaczęło różowić niebo a potem ozdabiać świat szkarłatno-oranżowymi błyskami. Było zimno (minus dziesięć stopni) a więc śnieg błyszczał i skrzypiał wspaniale, o czym przekonałam się, gdy narzuciwszy na ramiona ciepłą kurtkę a na głowę wdziawszy grubą czapę złapałam aparat fotograficzny i wybiegłam z domu nie chcąc nic uronić z urody brzasku tego dnia. Mróz malował szyby na ganku w delikatne kwiatki a gałązki ubierał w lśniący diamentami kożuszek.




   A ledwie rozmyły się i zniknęły różowo-złote pasma na niebie świat rozbłękitniał, rozbielił się i tak rozjaśnił, że bez łzawienia nie dało się patrzeć na śnieg - tak w oczy raził. Bezchmurne, pełne optymizmu niebiosa uśmiechały się pogodnie i zapraszały aby skorzystać z tej aury póki trwa. Nie siedzieć w domu, ale pozwolić słonecznym promieniom pogłaskać policzki, zatańczyć w szkłach okularów, dodać duszy i ciału wigoru. Postanowiliśmy zatem z Cezarym odśnieżyć porządnie podjazd i wybrać się samochodem na małą wycieczkę nad San. Od lata nad tą wspaniałą, górską rzeką nie byliśmy i zapragnęliśmy zobaczyć ją w zimowej odsłonie. Wszak, jeśli wierzyć prognozom, nadciąga totalne ocieplenie i wkrótce po zimie nie będzie śladu. Trzeba więc zdążyć się nią nacieszyć dopóki jest! Uzbrojeni w aparaty fotograficzne wsiedliśmy do naszego rumaka i pomknęliśmy w dół wsi, Przejechaliśmy oddalone od nas o ok. 10 km Dubiecko, miejscowość, która w tym roku po wielu latach przerwy odzyskała prawa miejskie. A potem skierowaliśmy się w stronę Wybrzeża i Słonnego - wioseczek położonych wzdłuż Sanu.

 

   Im bliżej byliśmy Sanu, tym piękniejsze widoki ukazywały się przed nami i po obu stronach drogi.


 

   Zatrzymywaliśmy się po wielekroć żeby utrwalić obiektywem aparatu fotograficznego coś szczególnie nas zachwycającego. A Dubiecko z dala wyglądało jak obrazek z pocztówki...

Wkrótce dojechaliśmy do rzeki. Samochód zostawiliśmy przy sklepiku wiejskim a sami brnąc przez śniegi podążyliśmy na brzeg Sanu. Przywitały nas tu oszronione drzewa, pokryte puchową kołderką śniegu wiaty i ławy dla turystów oraz sam San, toczący swe wody o barwie niebiesko szarej i indygo...







I oto ukazał się przed nami most wiszący. Latem kursuje tamtędy prom.Zimą tylko pieszo można przedostać się na drugi brzeg owym chybotliwym, zielonym mostem...



Oczywiście natychmiast wdrapaliśmy się na ów most, choć nie było to łatwe, bowiem podejście jest dość strome i śliskie. Jednak trzymając się dla pewności poręczy doszliśmy na środek mostu by podziwiać ogrom i urodę, rzeki która z Bieszczadów mknęła do Dynowa a potem meandrami do Przemyśla i dalej aż ku Wiśle w pobliżu Sandomierza...



Na powierzchni wody po jednej stronie widać było leżące na mieliźnie niewielkie wysepki śniegu a z drugiej unosiły się liczne kawałki rozmiękłej kry...Najwidoczniej San poczuł już zbliżającą się wiosnę!:-)



Niedługo potem mknęliśmy już autkiem dalej, chcąc dotrzeć do następnego tego typu mostu w Słonnem. Widoki były po drodze takie, że staraliśmy się jechać jak najwolniej aby jak najdłużej się nimi napawać...

 Wkrótce dotarliśmy do kolejnego wiszącego mostu....


Stamtąd też rozciągały się w każdą stronę rozległe widoki. Nas jednak zaciekawiło wielkie stado kaczek przycupniętych na brzegu rzeki. Pewnie grzały się tam w dobroczynnych promieniach słońca...


 Cezary ma lepszy zoom w swym aparacie i dzięki niemu mogliśmy pooglądać kolorowe kaczuszki z bliska, gdy brodzą po lodzie przy brzegu albo pływają w na płyciźnie...



 Cieszyliśmy żeśmy zrobili sobie tę króciutką wycieczkę, bo każdemu trzeba od czasu do czasu móc się gdzieś dalej z domu wyprawić albo z przemierzanych zazwyczaj okolic się ruszyć, coś innego zobaczyć, nacieszyć się odmiennymi pejzażami, oddalić się od swojej codzienności. I dobrze, żeśmy pojechali wczoraj, bo dzisiaj znowu mocno śnieży, niebo zachmurzone a podjazd przy naszej bramie ponownie czeka na odśnieżanie. I tylko psy zadowolone, że nigdzie nas nie nosi i siedzimy z nimi w domu albo od czasu do czasu na podwórko wypuszczamy, żeby się mogły wyszaleć i wyszczekać. I tylko ptaszki przy karmniku jak gdyby nigdy nic nadal obsiadają kawałki słoninki i młócą je ze smakiem...




 A co do wczorajszego dnia...On nie zniknął. Trwa na fotografiach, we wspomnieniu, we mnie oraz w wierszu, który właśnie pod wpływem urody minionego dnia napisałam...

Tu i teraz…

 

Liczy się tu i teraz a teraz jest mroźnie i śnieg

Błękitne niebo spoziera słonecznym okiem zza drzew

Nieważne jest to, co przedtem, nie liczy się jutra mgła

Oddychaj zimnym powietrzem, wtapiaj się w barwy tła

 

Liczy się tu i teraz a teraz jest spokój i blask

To tworzy jedyny stelaż, na którym plecie się czas

Nie liczy się to, co było, nie trwoży zapowiedź zmian

Trwasz tu, choć stale płyniesz jak rzeka co mknie w dal

 

Choć jesteś częścią nurtu i mijasz kolejny brzeg

To twoje „teraz” buduje jutrzejszy rzeki bieg

Ta chwila jest tą siłą, co wiedzie istnienie w tan

Maleńka kropla, śnieżynka, zwyczajny życia gram

 

Liczy się tu i teraz a teraz wciąż trwa biały czar

Oddychasz, wchłaniasz w siebie niewinnej zimy dar

A krople z sopli skapują, a lśnienie po łąkach gra

Liczy się tu i teraz, bądź częścią dnia, który trwa...

 



41 komentarzy:

  1. Oj, kochana, takie zdjęcia i tekst to lepsze od psychoterapii!
    Dziękuję, zaraz mi lepiej, bo zmiany w pogodzie marnie na mnie działają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To miłe, co napisałaś, Jotko! Dziękuję!:-)
      Ja też nie najlepiej znoszę zmiany pogody.

      Usuń
  2. Oooo! jakżesz mi się podoba ta trasa:-) wybieramy ją często na powrót do domu, od kiedy na Sanie zbudowano most między Słonnem a Sielnicą. Co prawda trzeba nadłożyć sporo kilometrów, ale warto. Jest tam odbicie z drogi w kierunku na Łączki, wtedy przecudną drogą grzbietem wzgórza można dojechać do ośrodka po drugiej stronie Sanu, który znajduje się przy drugiej kładce wiszącej. Jest tam też punk widokowy na całą dolinę Sanu i może widać Wasz dom na przeciwległych wzgórzach:-) Skoro trasa przejezdna, to pewnie niedługo i my wybierzemy się wielkim objazdem, bo pod wpływem Twoich zdjęć zatęskniłam gwałtownie:-) Dziś odwilż, prószy śnieg, niby dobrze, że cieplej, ale coś jakby żal zimy ... pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ta trasa jest urokliwa. Przez ten nowy most na Sanie przejechaliśmy latem i wtedy podziwialiśmy te widoki, o których wspominasz. Och, warto od czasu do czasu się gdzieś wybrać, zwłaszcza, że obie mamy blisko ciekawe i bardzo ładne miejsca. A zima trwa, póki co. Dzisiaj znowu śnieży ostro. Moze wiec jeszcze nie żegnamy się z zimą?
      Pozdrawiam Cie ciepło, Marysiu!:-)

      Usuń
  3. Jak ja kocham takie wycieczki. Właśnie takie. Latem robimy takie krótkie wycieczki. Zimą siedzimy w domu. Trudno mi namówić Wojtka. Zdjęcia przecudne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli drogi są przejezdne, to myśle, że i zimą warto sie gdzieś przejechać. Tyle jest pięknych miejsc i to często bardzo blisko naszych wiosek. Dobrze jest popatrzeć na inne widoki, zdjęcia porobić, wyrwać sie na troche z domu!:-)

      Usuń
  4. Olu!!! no cudo! pieknie, nie moze byc piekniej, przecudna wycieczka, swietnie sfotografowana, jakie ladne sa te mosty, i kaczuszki..i ciagle podoba mi sie ten krzywy plotek.
    Wczoraj w Warszawie ten bylo slonce i tez polecilam na spacer..ale Wasz jest nie porownywalnie piekniejszy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamy do Sanu ok. 12 km. To niby blisko, ale rzadko tam jeździmy, bo w ogóle rzadko stąd wyjeżdżamy a jak juz to na zakupy do miasteczka i wracamy czym prędzej za kazdym razem obawiajac się, czy bez przeszkód wjedziemy na naszą górkę (ponad 420 m n.p.m.)
      Pięknie było na tej wycieczce. Od razu zamarzyłą sie nam następna, ale na razie pogoda nie sprzyja. Znowu wszystko zaśniezone i wciaz pada.
      A nasz krzywy płotek z każdym rokiem coraz bardziej sie krzywi, tym niemniej i nam sie podoba!:-)
      Pozdrawiam Cię ciepło, Grażynko!

      Usuń
  5. O matko ilez ja w zyciu piekna przespie:))) Kochana ja sie budze najwczesniej o 8-ej kiedy slonce juz ho ho ho albo i jeszcze wyzej:)) I przy -10 to nikt by mnie zadna sila z domu nie wygonil. Za to Wspanialy sie bawi tym sniegiem jak maly chlopiec, codziennie nawet jak tylko napada 2-3 cm to on juz wychodzi i zmiata, przerzuca. Cos mi mowi, ze sie stara o tytul najladniej odsniezonego domu we wsi:)) ale poki sie bawi i mnie nie czepia to milcze jak zakleta;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zawsze byłam typem skowronka, wiec wczesnoporanne wstawanie to dla mnie norma. Natomiast wieczorem trudno mi długo wysiedzieć, chociaż wczoraj udało mi się to dzieki temu, że ok. 9 wieczorem chwyciłam za łopatę do odśnieżania i jechałam z tym koksem szybko odzyskujac energię i rumieńce na policzkach!:-) Odśnieżanie to całkiem przyjemna czynnosć, o ile nie ma za dużych ilosci śniegu. Bo jak ma sie do przerzucenia setki kilogramów to już katorga, po której człowiek na drugi dzień chodzi jak połamany!:-)

      Usuń
    2. Kiedys bylam sowa, potem skowronkiem, byl nawet czas, ze wystarczalo mi 4-5 godzin snu. A teraz jestem spiochem:))) i spie po 8-10 godzin.
      Wysle Ci email za moment:****

      Usuń
    3. Czyli i dla mnie jest jeszcze nadzieja, że stanę sie spiochem i przyjemnośc będzie mi sprawiało wylegiwanie sie w łóżku do południa a nie jak teraz zrywanie o brzasku!:-)
      Dzięki za maila, Marylko!***

      Usuń
  6. A mi się podoba wiersz. Nawet bardzo mi się podoba. Wszystko trzeba intensywnie przeżyć, bo tylko przeżywanie odciska ślad na duchu. Przeszłości, chociaż nas ukształtowała, już nie ma, a przyszłości w tym wymiarze może nie być.
    Przeżywaj Oleńko, przetwarzaj i podawaj dalej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że wiersz Ci sie spodobał, Iwonko. Złapałam nim ważną chwilę, ważną dla mnie myśl, by doceniać i zauważać się swoje "teraz". Bo jesteśmy teraz a jednocześnie mijamy. Mijanie jest zlepkiem milionów chwil, która każda przez moment jest naszym "teraz".
      Ech! Coraz rzadziej piszę wiersze (nie liczę tu oczywiście naszych zabawowych rymowanek na blogu). Ale dobrze mi sie ten wiersz tworzyło. Jakoś zabłysł mi w głowie na tyle wyraźnie, że obudził potrzebę spisania
      Serdeczne pozdrowienia zasyłam Wam dziewczyny!:-)

      Usuń
  7. Olu, az mi dech zaparlo z zachwytu! Az musialam z telefonu przerzucic sie na laptopa, zeby dokladnie obejrzec wszystkie zdjecia w powiekszeniu. I teraz patrze i zachwycam sie a to jednym , a to drugim, i tym niedoscignionym pieknem tej ziemi, na ktorej mieszkacie , tym swiatem jak z bajki , ta cudowna skrzaca sie biela i blekitem, i tysiacem odcieni srebra i roztanczonego swiatla – i przede wszystkim ta wielka, rozlegla przestrzenia, ktora dla mnie jest symbolem otwartosci i wolnosci. Wolnosci duszy i umyslu. Zdejcia znad Sanu po prostu wywoluja wielkie wzruszenie i wielka pokore nad wielkoscia i pieknem natury. Dziekuje ci po stokroc za to wspaniale widowisko i to uczucie, ktore przeslalas swoimi zdjeciami. Ten dzien nie zniknal, on bedzie trwal w was i w naszej pamieci , i mozna go bedzie przywolywac i cieszyc sie nim dlugie lata...A na niego naloza sie nastepne cudowne widoki z rodzacej sie wiosny, goracego , dojrzalego lata , nastepnej zlotej polskiej jesieni i krysztalowej zimy...Och co za cudowny post. Sciskam Was oboje serdecznie , a psiaki glaszcze po futrach ile mam sil.xxx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I przepiekny wiersz napisalas, w ktorym zawarlas wszystko to, co maluje sie na tych pejzazach i w duszy, ktora na nie patrzy...

      Usuń
    2. Ogromnie się cieszę Kitty, że tym postem sprawiłam Ci tak dużą przyjemność, że tak pozytywnie odbierasz moje słowa, fotografie, ogólny przekaz zamieszczanych tu tekstów. Takie komentarze, jak Twoje uskrzydlają. Bardzo Ci za nie dziękuję i zasyłam Ci gorące uściski oraz dużo życzliwych myśli!:-)*

      Usuń
  8. Oleńko, z przyjemnością popatrzyłam na Dubiecko, bo tam chodziły do LO moje wspaniałe Przyjaciółki z czasów AGH- urocze Bliźniaczki: Krzysia i Grażynka. I często opowiadały o tamtych stronach. Zdjęcia pokazałaś nam przeurocze, każde z nich mogłoby pójść do druku. Dajesz nam tyle piękna na swoim blogu- dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To miłe, że Dubiecko tak dobrze Ci sie kojarzy. Dubiecko jest bardzo ładnie położone, szczególnie mozna to dostrzec od strony Wybrzeża. Każdy w drodze do Przemyśla musi przez nie przejechać. Ale nie kazdy wie, że tak blisko stąd do Sanu i że w samym Dubiecku jest do zwiedzenia piękny park i zespół pałacowo-zamkowy, które można swobodnie zwiedzać.A wokół malownicze wzgórza, lasy bukowe, dzikie łąki, małe wioski - pięknie o każdej porze roku.
      Dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam Cie serdecznie, Basiu!:-)

      Usuń
  9. Jakież to wszystko piękne, widoki które zawsze chcę oglądać zimą. Mróz i śnieg to wspaniali artyści,
    a przyroda to piękna modelka. Dobrze, że mogę poznawać obce mi strony. U nas już roztopy i śnieg znika w szybkim tempie. Pozdrawiam Was serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na Pogórzu Dynowskim jest pięknie o każdej porze roku, a podczas takiej jak teraz zimy - szczególnie.
      U nas roztopów jeszcze nie ma, ale pewnie jutro sie zaczną bo zapowiadają gwałtowne ocieplenie. Ależ będzie wody po tych śniegach!
      My też pozdrawiamy Cię serdecznie, Oleńko!:-)

      Usuń
  10. Piękny utwór i wspaniałe kadry. Most mnie przeraził, mam nadzieję że nie musicie często z niego korzystać. Najbardziej zachwyciły mnie zdjęcia kaczuszek. Pozdrawiam Was i ślę głaski dla piesków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo rzadko wchodzimy na ów most, bo rzadko jeździmy nad San. Ale ten most wcale nas nie przeraża, choć się troszkę chybocze. Jest mocny, zawieszony na bardzo grubych linach. I wspaniałe są z niego widoki.Jeszcze nigdy nie widzieliśmy tylu kaczek nad Sanem, dlatego cieszyliśmy się, że nam sie tak rzadki widok trafił.
      Pozdrawiamy Cię serdecznie, Lenko!:-)

      Usuń
  11. Coraz więcej tych cudów koło nas!!!!!
    A Ty wyjątkowo umiesz je dostrzegać!
    Moje uznanie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba patrzeć na te cuda i cieszyć się nimi, póki są, bo za chwilę śniegi stopnieją i przez jakiś czas będzie pewnie szaro - buro i bardzo mokro.
      Cieszę sie Stokrotko, że podobają Ci sie zdjęcia.
      Pozdrawiam Cie ciepło!:-)

      Usuń
  12. Taka zima, to marzenie! pamiętam podobne z lat dawno minionych, kiedy były normą:) I kiedy np. wjazd na Mogilany w drodze z Krakowa do Zakopanego kończył się odwrotem, bo autobusy nie dawały rady i tworzył sie gigantyczny korek.
    We Wrocławiu zima była i juz sie skończyła:( jest szansa, że u Was jeszcze potrzyma? są prognozy, wskazujące na jakieś straszliwie dodatnie temperatury jeszcze w lutym, mam nadzieję, ze sie nie sprawdzą. I oby wiosna była wiosną, a nie od razu latem:) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, kiedys takie zimy były normą i nikogo nie dziwiły ani nie przerażały. Niewielu chyba też zachwycały, skoro były czymś powszechnym.Człowiek jak zawsze docenia pewne rzeczy dopiero gdy stają sie rzadkoscią. Nadal jest u nas biało. I znowu wczoraj posypało trochę śniegiem. nie mam nic przeciw temu by zima jeszcze troche potrwała. Podobno ma się na parę dni ocieplić i zrobić wiosennie a potem znowu ma przymrozić.No, zobaczymy jak będzie. Tak czy siak wschodni rejon Polski zawsze był chłodniejszy od okolic Wrocławia.Fajnie byłoby jeszcze nacieszyć sie zimą - I nam i Tobie!:-)
      Pozdrawiam Cię serdecznie, Ikroopko!:-)

      Usuń
  13. Zdjęcia urokliwe, a wiersz bardzo poruszający i prawdziwy. Teraz tylko jakaś melodia wschodnia by się przydała i mamy swoją mantrę O TU I TERAZ.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Agniecho!:-)* Ech! Czasem na człowieku coś robi tak duże wrażenie, coś tak go poruszy, zachwyci, że chce mu sie nie tylko wiersze składać, ale i śpiewać albo i tańczyć!:-) Fajnie byłoby gdyby ktoś ułożył mantryczną melodie do tego wiersza!

      Usuń
  14. Olu, zdjęcia są magiczne, aż chce się wypatrywać sań Królowej Śniegu. Świty to inna jakość od zachodów, bo są początkiem, tak jak pięknie to napisałaś optymistycznym początkiem dnia. Lekko uginający się zielony most to cudo, przypomina mosty zawieszone gdzies nad przepascią. Wasza wycieczka jest dla mnie tak egzotyczna, ze aż słów brak. Dziękuję kochana Olu, że się dzielisz swoimi zachwytami. Uściski przesyłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłam zachwycona pogodą tego dnia, kolorystyką pejzaży, energią, która przepełniała mnie i wszystko dookoła.Tegoroczna zima podarowała mi wiele podobnych dni i jestem jej za to wdzięczna. Nie mogłabym nie podzielic sie z Wami silnymi wrażeniami i zachwytem. Tym bardziej, że wiem, iż wiele osób nie widziało dawno takiej zimy, a wiele za taką tęskni.
      Dziękuję Ci Marylko za Twoją życzliwość, wrażliwość i ciepło.Uściski serdeczne Ci zasyłam!:-)*

      Usuń
  15. Odpowiedzi
    1. Było po prostu cudownie, więc nic dziwnego, że i zdjęcia oddają baśniowość i malowniczość tego dnia!:-)

      Usuń
  16. Ależ u Was cudowna zima. A te kaczuszki na rzece są wręcz urocze. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz już mamy roztopy, ale nadal biało!:-)
      Pozdrawiam Cię ciepło, Karolinko!:-)

      Usuń
  17. Wasze rendez vous z zimową chwilą, Wasze Tu i Teraz, Wasz zachwyt i oczarowaniem chwilą, jakżesz urocze. I napawam się tym bo u mnie teraz jakiś marazm i mgła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka śnieżna i mroźna zima to inny rodzaj energii, inne światło, inny nastrój, jakiś trudny do ujęcia w słowa rodzaj magii, czy nawet odzyskania dziecięcej radości. Dlatego trochę żal, że już po zimie, a przynajmniej teraz na to wygląda. Słońce szaleje i wszystko roztapia w try miga! Za szybko to wszystko!
      Serdecznie pozdrawiam Cię Krystynko!:-)

      Usuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk fajka film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja kiełbasa klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty kwiecień las lato legenda lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieski pieśni pieśń piękno piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spontaniczność spotkanie stado strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost