poniedziałek, 8 lutego 2021

Lutowe bajdy…

 

 



 

   Oj, znowu zawitała do nas mroźna i groźna zima. Pięknie jest za oknem, ale tak dmie, tak zawiewa, że nosa nie chce się z domu wychylać, choć czasem trzeba. A to śnieg odgarnąć, a to po drwa do drewutni przez zaśnieżone podwórko przebrnąć, a to popiół z pieca wynieść, a to psy przywołać, co mimo, że całe śniegiem oblepione, mimo że lodowe kulki między palcami bieganie im utrudniają, przy płocie ujadają i z innymi wioskowymi psami pogwarki jazgotliwe wiodą…


 

   A tymczasem dujawica dmie,  nuci i jęczy coraz mocniej, coraz dziwniej. Jakby na wiele głosów dęła. Jakby z zimowej pustki całe zastępy duchów, wilków i strzyg przywoływała zawody organizując, kto głośniej, kto straszniej, kto ciekawiej zaśpiewa. Raz po raz uparcie budziła mnie w nocy. Blachami na dachu szarpała. Gałęziami drzew bezlitośnie miotała. W okno ostrymi powiewami stukała jakby do domu chciała się wedrzeć, jakby o czymś ważnym chciała mi powiedzieć… 


 

   Aż w końcu wpadłam na pomysł, że możemy przecież tutaj razem rozwinąć, czy też rozszyfrować opowieść lutowej dujawicy. Niechże dojdzie do głosu, a potem w końcu uciszy się zadowolona, ułagodzona wspólną, wierszowaną narracją. Kiedyś na blogu zorganizowałam podobną zabawę. Swobodnymi wierszykami przywoływaliśmy wówczas wspólnie wiosnę. Zerknijcie proszę na linka do tamtego posta: ( Zabawa w wiosenne rymowanki ) Przypomnijcie sobie jak zrobiło się nam wówczas wesoło i beztrosko. Chichotliwie i wariacko. Aż dziw, jak dobrze się tu razem bawiliśmy! Trochę wody od tamtej pory w rzekach upłynęło. Czasy się zmieniły i my też. Nie wiem więc, czy i dzisiaj znajdą się chętni do takiej blogowej zabawy, do opowieści na wiele głosów. Ale cóż szkodzi spróbować? Wszak pogoda nastraja do snucia zimowych historii. Wszak jest nas tu tyle…


 

   Kochani! Wyobraźmy sobie, że na wygodnych fotelach, na ławach wyścielonych baranią skórą albo na miękkich poduchach siedzimy razem przy kamiennym kominku starej chaty pod lasem. Wspaniale buzuje ogień. Tańczą kolorowe iskierki i migotliwe cienie na naszych rozgrzanych policzkach. Wpatrzeni w płomienie popijamy gorącego grzańca z cynamonem i leniwie snujemy opowieść. Poniżej jej początek. Kto chce, kto rymować się nie boi niech w komentarzach kontynuuje ją w kolejnych czterowierszach albo i w dłuższej formie. Ja będę sukcesywnie Wasze wierszyki do opowieści dodawać, ewentualnie przeplatając je moimi rymowanymi dopiskami. Serdecznie zapraszam! Bardzo jestem ciekawa jak się ta historia rozwinie…

 


 

Zimowa przygoda Jana

 

Wieje, duje, świszczy, gada

Luty bajdy opowiada

I historie z dawnych czasów

Pełne mrozem skutych lasów

 

Chat zawianych aż po dachy

Zasp ogromnych niby gmachy

I w śnieżycy brnących ludzi

Których dzień do pracy zbudził

 

Bo iść trzeba, choć to sztuka

Drogę w bieli tej odszukać

Oczy łzawią, dech zatyka

Zamieć wielka, dom gdzieś znika

 

Wciąż przed siebie, śnieg po pachy

Precz zwątpienia, na bok strachy

Każdy krok się przecież liczy

Choćby z dala zdał się niczym

 

Jan – maleńka w bieli kropka

Wiele przeszkód znów napotka

Lecz nie podda się żywiołom

Choćby sto ich było wkoło

 

Mocniej się owinie szalem

Śnieg odgarnie - byle dalej

I na przekór groźnej zimie

Przejdzie, dojdzie, nie zaginie

 

A po wszystkich bojach, trudach

Powrót także mu się uda

W domu czeka żonka, dzieci

I z komina dym już leci

 

Wnet za stołem siądą razem

Strawa czeka – krupnik w garze

W piecu się roztańczą iskry

I radośni będą wszyscy…

 

Ale co to? Wizja błoga

Znika nagle no bo droga

Jakaś obca jest, nieznana

Lęk ogarnia serce Jana…

 

kontynuacja Olgi J.:

 

Coś go z tyłu obłapuje

I gdzieś ciągnie, on to czuje

Wokół jakieś drzewa, krzaki

On zapada w sen, majaki

 

We śnie widzi dom strażaka ...

 

Kontynuacja Odnowionej Ja : 

 

W oknie domu zmora jakaś

Jan z rodziną skamieniali

Potem się rozchichotali…

 

kontynuacja Basi W. :

 

 We śnie wszystko jest możliwe
i królewna czasem czeka,
czule śpiewa słowa tkliwe,
żeby zwieść biednego człeka

 

 kontynuacja Olgi J.:


Sen na mrozie? – zguba pewna!

Coś tu dybie na mą duszę

Zmora mami czy królewna

Jan mamrocze – iść stąd muszę!

 

 kontynuacja Aleksandry I.


Jan się boi,
szuka gdzieś spokojnej ostoi,
Żeby zimę móc przeczekać,
i na wiosnę chce już czekać.


 kontynuacja Maksiuputkowej:

 

Na rozgrzewkę, dla otuchy,
by przegonić te złe duchy
Jan rozpina swą kurteczkę
i wyciąga piersióweczkę.
Jej zawartość szybko chłepie.
Już po łyku jest mu lepiej,
bo rozgrzewa od środeczka
taka mała piersióweczka.
Idzie śmiało, tam gdzie trzeba
choć mu w poprzek stają drzewa.
Idzie,śpiewa, podskakuje
i swym ciałem balansuje.
Nagle Janek się potyka,
bo zahaczył o patyka.
I choć bardzo nią się chlubił
swoją sztuczną szczękę zgubił.

 

 kontynuacja Agatki:

Wietrzyk wieje wprost do ucha
Jak by szeptał czułe słówka
Wstawaj Janie. Nie trać ducha.
Bo zamarznie tobie główka

 

 kontynuacja Olgi J.:

 

Sztuczna szczęka – rzecz bezcenna

Gdy na życie tylko jedna

Jak bez zębów do dom wróci?

Trzeba znów się w śniegi rzucić

 

Grzebie Jan i wrze z gorąca

Nagle coś go z tyłu trąca

Więc odwraca się struchlały

A tam z tyłu piesek mały…

 

 kontynuacja Jotki:

Piesek mały
biedna psina
w pysku jakąś
szczękę trzyma.
Lecz Jan patrzy
i trze oko
i zachować pragnie spokój
bo ta szczęka
w paszczy psiej
nie jest Jana
czyja więc?

 

kontynuacja anonimowego czytelnika:


Czyżby drogą tą przed Janem
przechodziły starsze panie?
Nagle jedna na śnieg praśnie-
szczękę tę zgubiła właśnie.
O la Boga! Rety, rety!
Pospadały aż berety.
Szuka jedna, szuka druga,
a tu psinka jakaś bura
szczękę wnet chwyciła w paszczę
i wyniosła w wielkie chaszcze

 Już zagadka rozwiązana,
wszak ta szczęka nie jest Jana.
Niech więc szybko ją odnajdzie,
skrót do chaty niech swej znajdzie
by do dziatek i do żony
wreszcie wrócić, bo strudzony.
Tyle czasu już zmitrężył,
mięśnie wszystkie nadwyrężył.
Wkłada do kieszeni rękę,
co tam znalazł?
Własną szczękę!!! 

 

kontynuacja Maksiuputkowej: 

Zamieć śnieżna już ustała
i nadzieję w duszę wlała.
Serce znowu się raduje
że szczęka dobrze pasuje.
Bo był bardzo przerażony
jak dziś zbliży się do żony.
Jak uśmiechnie się do dzieci,
gdy zgubił szczękę w zamieci.
Janek znowu w siebie wierzy,
dziarsko naprzód w śniegu bieży.
Jakieś ślady napotyka.
Chyba tędy ktoś kuśtykał?
Staje, patrzy, nasłuchuje,
aż nagle...Beret znajduje!  

 

 kontynuacja Olgi J.:

 

Kuca, schyla się, podnosi

Z ciekawością go miętosi

Bo w berecie coś twardego

Rolka forsy – dużo tego!

 

Ktoś w berecie kasę trzymał?

Lecz gdzie zniknął? – wkoło zima

Jakiej dawno nie bywało

Szuka Jan – znajduje ciało!


kontynuacja Anonima czyli Hani: 


Ciało zimne, bez bielizny.
Maca Jan przez brzuch krzywizny,
ręka bieży hen do góry
ni kawałka ciepłej skóry!
Gdy dokopał się do głowy
powstał teraz problem nowy,
bo na końcu głowy owej
Jan wymacał...... rogi krowie!!! 

***

Krowie rogi? Któż to słyszał!
Jan ze strachu się rozdyszał.
Z zaspy chce się podnieść prędko
lecz zahaczył go pan z wędką,
co do stawu po ryb siatkę
maszerował, by na kładkę
zdążyć pierwszy przed sąsiadem,
który czekał już z obiadem;
W tłuszczu złotym i panierce
ryb usmażyć na fajerce.
Gdy pan ujrzał Jana z trupem
trzeci bieg załączył butem
i nie patrząc na nic już
uciekł za dwanaście mórz.
A Jan biedny, zestrachany
z potu mokre ma kaftany.
Na odwagę zebrał się
i odkopał zwłoki te.
Śmiejąc, pędzi do dom biegiem,
bo manekin był pod śniegiem
co go nieśli kolędnicy
gdy zdążali do piwnicy
aby wypić szklankę grogu.
Grog w antałku niósł na rogu
rosły tur. Że tur pijany
(wypił grogu ze dwie szklany),
rzucił rogi, manekina,
co to go dla śmiechu trzymał.
I dlatego biedny Janek
przeżył tyle niespodzianek

 

kontynuacja czy raczej epilog Olgi J:


W epilogu ja – narrator

Pytam: Co Wy mili na to?

Czas by kończyć już bajędę

Którą razem z Wami przędę?

Można by to wieść bez końca

W blasku lampy albo słońca

Można, póki siły, chęci

Lecz czy Was to nadal nęci?

Wątki wszystkie posplatane

(Grzańce też powypijane)

Od chichotu bolą brzuchy

Więc co dalej moje zuchy?

(Bo mnie nigdzie się nie śpieszy

Wierszowanie wielce cieszy

Rymowanie – boski trunek

Co oddala precz frasunek!

Lepszy nawet niż szczepionka

Nie zagraża tu koronka

Humor to najlepsza tarcza

Co jej dla każdego starcza

A śnieżyce i zamiecie

Mogą hulać sobie w świecie)

Mocno ściskam Wasze dłonie

Na przemowy mojej koniec

Pięknie kłaniam się w podzięce

Śmieje do Was się me serce!:-)))

 

39 komentarzy:

  1. W oknie stoi zmora jakaś.
    Jan z rodziną skamieniali, lecz po chwili zachichotali.

    No i tyle. buahahah Marny ze mnie poeta, ale zabawa wydaje mi się super fajna, że napisać coś musiałam. :D Piękny wiersz, mega cieszą takie zabawy, no mega. :D Pozdrawiam cieplutko, ciekawe jak to się rozwinie ta opowieść zacna. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie dziekuję Ci Agnieszko za podjęcie pałeczki! Fajnie, że chcesz sie pobawić. Brawo za inwencje i odwagę!
      P.S. Dodałam trochę wiersza przed Twoim tekstem tak aby wszystko logicznie do siebie pasowało w tej historyjce!:-))

      Usuń
  2. Świetny pomysł, lubię takie zabawy!
    Na razie nie mam pomysłu, może później dołączę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma pośpiechu, Jotko!zastanów się na spokojnie i napisz coś od
      siebie. Zapraszam! 🙂

      Usuń
  3. We śnie wszystko jest możliwe
    i królewna czasem czeka,
    czule śpiewa słowa tkliwe,
    żeby zwieść biednego człeka.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jan się boi,
    szuka gdzieś spokojnej ostoi,
    Żeby zimę móc przeczekać,
    i na wiosnę chce już czekać.

    OdpowiedzUsuń
  5. Na rozgrzewkę, dla otuchy,
    by przegonić te złe duchy
    Jan rozpina swą kurteczkę
    i wyciąga piersióweczkę.
    Jej zawartość szybko chłepie.
    Już po łyku jest mu lepiej,
    bo rozgrzewa od środeczka
    taka mała piersióweczka.
    Idzie śmiało, tam gdzie trzeba
    choć mu w poprzek staję drzewa.
    Idzie,śpiewa, podskakuje
    i swym ciałem balansuje.
    Nagle Janek się potyka,
    bo zahaczył o patyka.
    I choć bardzo nią się chlubił
    swoją sztuczną szczękę zgubił.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. stają :)
      Przepraszam, że poszłam w tym kierunku, ale jadę jutro wykonać tomografię szczęki.

      Usuń
    2. Dziękuję, Iwonko!:-)) Uchichotałam się o poranku czytając Twój wierszyk!:-))
      A co do szczęki w wierszyku...Wszak nawet najwięksi poeci pisali o tym, co było im najbliższe!:-))

      Usuń
  6. Wietrzyk wieje wprost do ucha
    Jak by szeptał czułe słówka
    Wstawaj Janie. Nie trać ducha.
    Bo zamarznie tobie główka.

    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Piesek mały
    biedna psina
    w pysku jakąś
    szczękę trzyma.
    Lecz Jan patrzy
    i trze oko
    i zachować pragnie spokój
    bo ta szczęka
    w paszczy psiej
    nie jest Jana
    czyja więc?

    OdpowiedzUsuń
  8. Czyżby drogą tą przed Janem
    przechodziły starsze panie?
    Nagle jedna na śnieg praśnie-
    szczękę tę zgubiła właśnie.
    O la Boga! Rety, rety!
    Pospadały aż berety.
    Szuka jedna, szuka druga,
    a tu psinka jakaś bura
    szczękę wnet chwyciła w paszczę
    i wyniosła w wielkie chaszcze.

    OdpowiedzUsuń
  9. Już zagadka rozwiązana,
    wszak ta szczęka nie jest Jana.
    Niech więc szybko ją odnajdzie,
    skrót do chaty niech swej znajdzie
    by do dziatek i do żony
    wreszcie wrócić, bo strudzony.
    Tyle czasu już zmitrężył,
    mięśnie wszystkie nadwyrężył.
    Wkłada do kieszeni rękę,
    co tam znalazł?
    Własną szczękę!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brawo za rozwinięcie skrzydeł natchnienie poetyckiego!:-) - Tylko nie wiem, czy jesteś tym samym anonimowym czytelnikiem, co powyżej?:-))

      Usuń
  10. Zamieć śnieżna już ustała
    i nadzieję w duszę wlała.
    Serce znowu się raduje
    że szczęka dobrze pasuje.
    Bo był bardzo przerażony
    jak dziś zbliży się do żony.
    Jak uśmiechnie się do dzieci,
    gdy zgubił szczękę w zamieci.
    Janek znowu w siebie wierzy,
    dziarsko naprzód w śniegu bieży.
    Jakieś ślady napotyka.
    Chyba tędy ktoś kuśtykał?
    Staje, patrzy, nasłuchuje,
    aż nagle...Beret znajduje!

    OdpowiedzUsuń
  11. Ciało zimne, bez bielizny.
    Maca Jan przez brzuch krzywizny,
    ręka bieży hen do góry
    ni kawałka ciepłej skóry!
    Gdy dokopał się do głowy
    powstał teraz problem nowy,
    bo na końcu głowy owej
    Jan wymacał...... rogi krowie!!!

    OdpowiedzUsuń
  12. Krowie rogi? Któż to słyszał!
    Jan ze strachu się rozdyszał.
    Z zaspy chce się podnieść prędko
    lecz zahaczył go pan z wędką,
    co do stawu po ryb siatkę
    maszerował, by na kładkę
    zdążyć pierwszy przed sąsiadem,
    który czekał już z obiadem;
    W tłuszczu złotym i panierce
    ryb usmażyć na fajerce.
    Gdy pan ujrzał Jana z trupem
    trzeci bieg załączył butem
    i nie patrząc na nic już
    uciekł za dwanaście mórz.
    A Jan biedny, zestrachany
    z potu mokre ma kaftany.
    Na odwagę zebrał się
    i odkopał zwłoki te.
    Śmiejąc, pędzi do dom biegiem,
    bo manekin był pod śniegiem
    co go nieśli kolędnicy
    gdy zdążali do piwnicy
    aby wypić szklankę grogu.
    Grog w antałku niósł na rogu
    rosły tur. Że tur pijany
    (wypił grogu ze dwie szklany),
    rzucił rogi, manekina,
    co to go dla śmiechu trzymał.
    I dlatego biedny Janek
    przeżył tyle niespodzianek.
    Hania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Haniu! :-)

      Toż to jest fenomenalne!
      Więc głęboko pas się kłaniam!
      Za te rymy niebanalne
      I za układ rymowania
      Fredro klaskałby z ochotą
      I Mickiewicz by nie zganił
      Za ten humor niby złoto
      Brawo biłby pani Hani!

      Usuń
  13. Gratuluję wszystkim talentu i kreatywności. Ja korzystałam ze słońca i ryłam jak krecik w swoim ogródeczku. Bardzo mi się podobało zaproszenie : krąg kobiet, kamienny kominek w starej chacie pod lasem. Może teraz prozą Olu? Jakieś tajne spotkanie kobiet, które muszą uratować coś, lub kogoś, albo zwyczajnie poopowiadać najdramatyczniejsza rzecz jaka je spotkała? Taka luzna propozycja, bo strasznie podobała mi się wizja, że z Wami tam siedzę. Pozdrowienia dla wszystkich poetek:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję w imieniu swoim i pozostałych poetek-wierszokletek!:-)Fajnie, że parę osób zechciało włączyć sie do tej zabawy w wierszowanie! Moim zdaniem takie zabawy nie dość, że bawią, to jeszcze pobudzają mózg do pracy a poza tym odciągają myśli od rzeczy, na które nie mamy wpływu - i to jest chyba w tym wszystkim najważniejsze.
      Dzięki za podpowiedź w sprawie kolejnej zabawy, tym razem prozą. Chętnie coś takiego zorganizuję, tylko muszę pomysleć nad początkiem fabuły. Mnie też bardzo spodobała się ta wizja, że siedzimy razem przy kominku, Marylko.
      U Ciebie tak ciepło, że mogłaś ryć w ogródeczku? Niesamowite, no ale żyjesz w zupełnie innym klimacie! U nas śniegu po uda i minus szesnaście na termometrze! I cały czas pada!:-))
      Ściskam Cię serdecznie i buziaki z mroźnej wioski zasyłam!:-)

      Usuń
    2. Ogródeczek juz jest przygotowany, wykorzystałam fakt, ze było okolo 20 stopni przez kilka dni. Ogórki sieję w połowie kwietnia, ale jak chcę mieć rzodkiewkę i buraczki, to muszę posiać duzo wczesniej, nie znosza gorąca. Kolendra i koperek się wysiały same i korzystam już teraz. Najlepiej udają się pomidory i papryka, pod warunkiem, że nikt wczesniej nie obgryzie młodych korzonków:)

      Usuń
    3. Czyli Twój luty jest jak nasz kwiecień, bo tu dopiero wtedy można mysleć o wysianiu większosci warzyw. Wcześniej ziemia zmrozona albo pojawiaja się opady śniegu, albo ataki mrozu. Zresztą sama wiesz, bo dobrze pamiętasz.
      Ech, dobrze miec swój ogródeczek i swoje warzywa. Przynajmniej wie sie, co sie je!:-)

      Usuń
  14. Nie lubię zimy i jestem przerażona jej obliczem w Waszym rejonie. Fajna rymowanka, super się zgrałyście. Pozdrawiam Was cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obecna zima jest taka jak dawniej bywała. Mroźna i śnieżna. Kiedyś to była norma a dzisiaj większość z nas już od takich zim odwykła.
      Cieszę się, że spodobała Ci sie nasza rymowanka, Lenko!
      Pozdrawiam Cię serdecznie!:-)

      Usuń
  15. Dziewczyny i koleżanki, matki żony i kochanki, babcie i stare prababcie, śmiejcie się i hulajcie!!!
    Uśmiałam się jak norka, rozchichotało się moje ciało, uspokoiło się moje serce, roztańczyła się moja dusza!1
    Więc Tobie dziękuję Oleńko za pomysł i realizację. Jak dobrze, że na Ciebie trafiłam, jak dobrze, że Cię znam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Śmiech to ulga, lekkość, zdrowie
      Każda z nas to chyba powie
      A gdy się śmiejemy razem
      Radość dostajemy w darze
      Oraz złote błyski w oku
      Oby więcej ich w tym roku!

      Cieszę sie Krystynko, że tak Ci przypadła do gustu ta rymowana zabawa. Ech, jak dobrze sie tak razem rozhulać we wspólnym, swobodnym pisaniu! Zrobiło się szampańsko i beztrosko!Oby więcej takich chwil:-))

      Usuń
  16. Choć epilog już gotowy
    zawsze można plan snuć nowy
    i bajanie rozpoczynać
    zawsze kiedy najdzie chęć
    Więc liczymy na powtórkę
    i choć czasem jest pod górkę
    wszyscy dobrze się bawimy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Więcej trzeba zabaw takich
      Żeby przegnać czarne ptaki
      Co uparcie kraczą w duszach
      I skowronki swe rozruszać
      By dopomóc im rozśpiewać
      Codzienności naszej nieba
      Może będą wiec powtórki
      Choćby nawet było z górki
      Choćby było mało nas
      Rymowanie - dobry czas!:-))





      Usuń
  17. Bardzo spodobał mi się tytuł dzisiejszego Twojego wpisu. Lutowe bajdy... Widzę że twórczość tu kwitnie :) ja nie podołam ale Wam kochani idzie wspaniale!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie było sie razem pobawić! Lubię rymować i cieszę się, że znalazło sie parę osób chętnych do tego typu wspólnej zabawy!:-))

      Usuń
  18. Ta zabawa przednia była,
    za co Ci podzięki składam,
    nasze wiersze pokleiłaś,
    więc z radością tutaj wpadam:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też świetnie się bawiłam
      Basiu droga,Basiu miła
      Póki iskra w duszy śpiewa
      Póty młodość w nas wygrywa!:-)

      Usuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk fajka film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja kiełbasa klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty kwiecień las lato legenda lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieski pieśni pieśń piękno piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spontaniczność spotkanie stado strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost