czwartek, 28 maja 2020

Maj za majem…




   Mija znów kolejny maj…Och! Jakże szybko leci ten czas!  - To dość banalne stwierdzenie, ale oboje z Cezarym mamy wrażenie, że naprawdę czas płynie coraz szybciej, niczym na przewijaniu taśmy w magnetowidzie. Ha! Użyłam słowa „magnetowid” i od razu uśmiechnęłam się z rozrzewnieniem i nostalgią, bo to co było w codziennym użyciu jeszcze wczoraj, to, co zdawało się cudem techniki i przedmiotem pożądania przedwczoraj dzisiaj zdaje się muzealnym eksponatem, nieledwie śmiesznym i topornym urządzeniem. I tak jest prawie ze wszystkim, co człowiek wytwarza, czym się otacza, zajmuje i ekscytuje. Tylko podstawowe wartości pozostają niezmienne i nic nie ujmuje im a przynajmniej nie powinno ujmować ich ważności. Miłość, przyjaźń, dobro, współczucie, wierność, uczciwość…I parę jeszcze innych, które każdy może sam sobie dopowiedzieć. Poprzez kolejne dni, miesiące, lata coś się w nas rodzi, coś umiera, coś wciąż pamiętamy doskonale a coś innego zupełnie zaciera się we wspomnieniach.  Tak, to jest. Jakieś szufladki w mózgu muszą się opróżnić by znalazło się w nich miejsce dla nowych zdarzeń i myśli, dla kolejnych przestrzeni, smaków, barw, doznań i refleksji.  To, co dawne zaciera się, zanika, staje się nierzeczywiste, oddalone niczym droga mleczna…




   Ale wróćmy do tytułowych majów. One są częścią natury, stałej powtarzalności, która daje człowiekowi pewne oparcie, stabilność i uspokojenie. Bo choćby nie wiadomo co się na świecie działo, choćby naszymi sercami targały przeróżne uczucia, od smutku do radości, od bolesnego napięcia po błogą ulgę, to maj wciąż jest majem. Od świtu ptaki wyśpiewują swoje pieśni, trawa zieleni się i rośnie jak szalona, kwiaty, których pora kwitnienia przyszła, kwitną a owoce nabrzmiewają i zmieniają barwy. Tak jest, tak było i będzie nawet gdy nas już nie będzie, gdy przeminą znane nam światy, a wraz z nimi wierne nasze złudzenia i wzruszenia...





   Deszczowy jest ten maj, na co wcale nie narzekam, zdając sobie sprawę, że aby odegnać widmo suszy trzeba tej wody z nieba bardzo dużo. A poza tym lato znowu szykuje się gorące i suche a więc obecne deszcze są jedyną dla przyrody szansą na napicie się na zapas. Oczywiście, nie ma róży bez kolców! Taka obfitość wilgoci sprawia, że coraz więcej ślimaków i mszyc pojawia się w warzywniku a powieszone przed kilku dniami na sznurkach pranie za nic nie może wyschnąć! 





   Spoglądam w archiwum bloga na przeszłe maje. Prawie wszystkie obfitowały w deszcze, raz dłuższe raz krótsze. Niekiedy bywało nawet, iż ziemia na grządkach tak nasiąkała wodą, iż stawała się grząska niby bagno i żeby wypielić chwasty trzeba było kłaść sobie pod nogi jakieś deski, gdyż inaczej nie dało się stąpnąć w błotniste, przypominające budyń czekoladowy rejony. Bywało ongiś i tak, że w maju pojawiały się w naszym lesie pierwsze prawdziwki oraz kozaki i wracaliśmy do domu objuczeni koszami pełnymi niby to dorodnych, ale przy bliższym oglądzie bardzo robaczywych grzybów. 





   Roboty w ogrodzie moc, jak zawsze w maju i czerwcu, kiedy to młodym roślinkom trzeba pomagać we wzroście, usuwając z ich otoczenia chwasty ochoczo panoszące się wokół, podbierające im cenne składniki odżywcze z ziemi i zasłaniające światło. Ileż się z Cezarym nakucamy, naklęczymy, naschylamy wyrywając  kolejne naręcza traw, mleczy, pokrzyw, podagryczników, przytulii i upartego bluszczyku kurdybanka. Ileż się napchamy ciężkiej kosiarki spalinowej przemierzając w tę i we w tę przestrzenie naszych bujnych trawników, które przynajmniej raz w tygodniu wymagają porządnego podcięcia. Ileż się najęczymy, że w krzyżu łupie, kolana bolą, łydki cierpną a stopy puchną. Ileż się namarudzimy, że już nie na nasze lata taka robota. Ale już za parę dni trzeba od nowa pochylać się nad grządkami i robić to samo, co wprzódy, bo jeśli my tego nie uczynimy, to nikt wszak tego za nas nie uczyni! Chcemy czy nie chcemy musimy od nowa znajdować w sobie pokłady siły i uporu. Udowadniać sobie, że jeszcze nie jest z nami tak źle, że jak się zaweźmiemy, to damy radę. Przede wszystkim zaś nie może być czasu na dłuższe lenistwo i momenty zwątpienia ponieważ siła życiowa tych niechcianych przez nas zielsk jest uparta i nieskończona. W przeciwieństwie do młodych, posadzonych niedawno kwiatków i posianych na wiosnę warzyw. Znowu jest to dziwny rok, kiedy nie wykiełkowały nam posiane dwukrotnie ogórki i musieliśmy kupić w mieście gotowe ich sadzonki, bo inaczej wcale by ogórków u nas nie było. Nie wiem, czy to wina kiepskich nasion, czy  złej pory siania, czy jakieś żyjątka wyjadają wsadzone w grunt nasionka, a może z ziemią jest coś nie tak, bo poza ogórkami nie bardzo chce mi też rosnąć cukinia, koperek, fasolka i pietruszka. Trudno! Będzie, co będzie. Pomidory i papryki na szczęście mają się nieźle. Także cebula oraz czosnek zdają się rosnąć na schwał. 












   Na drzewach i krzewach widać już liczne zawiązki wiśni, czereśni, gruszek, agrestów i porzeczek. Winorośl rozwija się pięknie a posadzone wokół niej i w innych częściach ogrodu młode tawuły wypuszczają co dnia nowe listki. Rozpoczynają swe kwitnienie dzikie bzy, jarzębiny, kaliny, róże i łubiny, rozrastają się wspaniale niebiesko – fioletowe, nieco podobne do chabrów kwiatki, których nazwy niestety nie znam, natomiast ozdobne, fioletowe bzy, pachnące konwalie i delikatne niezapominajki powoli tracą już swą majową urodę.





   Także na łąkach wokół przyroda pokazuje swoją soczystą, majową magię. Zielenieją, fioletowieją i różowieją trawy, żółcą się jaskry, a chmury ponad nimi nieustannie zmieniają odcienie i kształty, to zasłaniając to odsłaniając oblicze życzliwego słońca i cudownie błękitnego nieba.




   Nasze pieski, nieumęczone jeszcze upałem pełne są na razie nieprzebranej energii (choć po dziesięcioletniej Zuzi oraz po prawdopodobnie zbliżonym do niej wiekiem Jacusiu niekiedy znać już podeszłe lata). Hipcia, Misia, Jacuś i Zuzia codziennie bawią się w ogrodzie wspólnie goniąc i dopadając, niestety, jakieś ptaszki, żabki i inne niewinne stworzonka, których ciała znajdujemy potem z Cezarym na trawniku albo odbieramy śmierdzące ich truchła gustującej w ich ponętnej woni, łakomej, psiej hałastrze. Dumne i nieulękłe, jaworowe psiska! Oj, myślał by kto jacy z nich panowie i władcy tutejszego przysiółka! Tymczasem wystarczyło by parę dni temu ktoś wystrzelił w pobliżu naszego siedliska petardę a te pożeracze mniejszych od siebie istot, ci zawzięci i bezwzględni tropiciele myszy, łasic, kretów oraz kotów nagle przerażone podkuliły ogony i niczym bezradne szczenięta tuliły się do naszych nóg oczekując opieki, ochrony i pociechy. Potem jeszcze przez parę godzin chodziły za nami krok w krok wciąż nie potrafiąc się otrząsnąć z szoku po przebytym lęku. Niewiniątka urocze! Słodziaczki bezradne! Niestety, na drugi dzień nasze zbóje znów wróciły do swego łowieckiego procederu a ja do odnajdywania w chaszczach nad stawem następnych martwych, zagryzionych przez nich żabek. Na szczęście wody w oczku wodnym jest teraz na tyle, że wciąż przychodzą na świat nowe kijanki a rzesze nieulękłych płazów całymi dniami wyśpiewują rechotliwie i wyzywająco na całe gardła swą siłę oraz radość istnienia.















   Tak, maj to radość życia, choć przecież w tym samym czasie, jak zawsze coś się rodzi a coś umiera, jakieś nadzieje powstają na nowo a jakieś więdną na zawsze. Lecz trzeba iść dalej w te swoje maje, czerwce i lipce. W to, co jeszcze przed nami. Rozumieć i akceptować fakt, że życie obfitować może zarówno w pozytywne, jak i w przykre zaskoczenia. Lecz mimo tego a tym bardziej powinno się cieszyć się dobrymi chwilami, utrwalać je we wspomnieniach i na fotografiach. Chłonąć je wszystkimi zmysłami. Zauważać to, co pojawia się i znika przekształcając się w coś nowego. W nowe myśli, uczucia, kolory, faktury i kształty. W zwyczajną, lecz jedyną a przez to bezcenną codzienność, która dzisiaj jest jeszcze teraźniejszością, ale już jutro będzie tylko odległym wspomnieniem…





  Oboje z Cezarym oraz, rzecz jasna, z psinami pozdrawiamy Was serdecznie!:-)

60 komentarzy:

  1. Przeczytałam jak zwykle zachwycona Twoimi opisami, zdaniami pełnymi głębokich i pięknych, poetyckich porównań, zawartymi w twoim opisie głębokimi, nasyconymi kolorami emocjami, afirmacją piękna otaczającej Was przyrody i życia.
    Zachwyciły mnie jak zwykle zdjęcia i ta wszechobecna, nasycona zieleń. Zaśmiałam się oglądając zabawne mordki Waszych piesów. No i oczywiście jak zawsze czytając rozmawiałam z Tobą w myślach na wyścigi opowiadając Ci jak to jest u nas, że bardzo podobnie, śmiejąc się do tego co piszesz, i że czuję, i odbieram ten maj podobnie do Ciebie.
    Nie sposób napisać w komentarzu tych wszystkich myśli jakie przewinęły się przez mój umysł podczas tego czytania.
    Jestem też pełna podziwu dla Was, bo wiem i pamiętam jeszcze z pobytów u rodziców ile pracy kosztuje prowadzenie ogrodu, grządek wszelakich i że nie zawsze udaje się nasadzenie niektórych warzyw i trzeba je powtarzać, a czsem nawet zrezygnować z planów posiania i wyhodowania jakichś roślinek.
    Ten post Olu, to prawdziwa uczta dla moich oczu i duszy!:) Dziękuję!:)
    A teraz coś o sobie napiszę. Rzadko ostatnio wychodzę, bo nie lubę się z moimi maeczkami. Ostatnio była piękna pogoda, ciepło, słońce, postanowiłam wyjść, ale bez maseczki. Owinęłam szyję cieniutkim szalikiem tak żeby w razie czego zanurkować nosem w jego czeluście. Szłam po naszych pięknych, zielonych alejkach wdychając w płuca to wiosenne powietrze odkrywając przy okazji, że wszystko cudownie pachnie. Mój nos oddychający dotychczas przez warstwę materiału poczuł nagle cała gamę oszałamiajacych, słodkich, narkotycznych niemal, wiosenych zapachów kwitnących krzewów, łąkowych kwiatków rosnących na nieskoszonych jeszcze trawnikach. Po raz pierwszy z taka mocą poczułam wokół te zapchy i szłam upojona nimi jak na rauszu jakimś zapachowym. To był piękny spacer!:)
    Pozdrawiam Was serdecznie i buziaki posyłam z zachmurzonego dzisiaj miasta:)*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marytko! Bardzo dziękuję za tak uważny i życzliwy odbiór mojego pisania. Czytając taki, jak Twój komentarz, wnikliwy, serdeczny i pełen własnych spostrzeżeń usmiecham się z radością i też żałuję, że nie możemy sobie tak normalnie pogadać, na bieżąco i spontanicznie, zanim myśli znikną i ulecą gdzieś hen!:-)
      Zdjęc wkleiłam do tego posta multum, ale i tak miałam problem z wyborem. Kiedy jest tak pięknie na świecie każde kolejne ujęcie ogrodu, kwiatków, owoców, łąk i chmur wydaje sie warte pokazania!:-)
      Co do niemożnosci wyhodowania niektóych roslinek to mam wrażenie, że z roku na rok ten problem się pogłebia. I sama juz nie wiem, ile w tym mojej winy a ile przyczyn ode mnie niezależnych. Roboty w ogrodzie najwiecej jest wiosną. Potem, w drugiej połowie czerwca i w lipcu będzie można już nieco odetchnąć od pielenia i koszenia. Tyle, że wtedy pojawi sie praca z drewnem, a wiec jak nie kijem to pałką!:-)
      Co do maseczek, to od jakiegos czasu ich już nie noszę, odkrywszy, że w leciutkiej apaszce (której brzeg przytrzymują mi okulary) jest mi o wiele lepiej, łatwiej oddychać, omalze nie czuję, że cos mi zasłania usta i nos. No a od jutra juz tylko w pomieszczeniach będzie konieczne zasłanianie fizys. Nareszcie! Bo naprawdę powietrze teraz tak cudnie pachnie, tyle jest noworozkwitłych kwiatów i traw, że męką jest niemożnosc poczucia ich woni.
      Dziękujemy za Twoja bliskosć i wrażliwosć, Marytko. Pozdrawiamy cię gorąco pogodny uśmiech zasyłając o poranku!:-)

      Usuń
  2. Przepiękny post chwytający za serce i dający do myślenia. Ja również uśmiechnęłam się przy przeczytanie słowa: magnetowid. :) Ba, ja nadal używam discmana, co też już jest staromodne, ale co mnie to obchodzi, działa dobrze, a Mp3, nie zastąpi mi dotyku płyty, który jest dla mnie ważne, bo czuję się, jakbym bezpośrednio dotykała dzieła artysty. Tak samo mam z książkami, muszę je czuć w swoich dłoniach. :)

    Zdjęciami się zachwycałam, kocham zieleń i ciemne chmury. Zawsze, kiedy jest słonecznie i widze, że nadchodzą ciemne chmury, to biegnę na balkon, rzucam wszystko, by popatrzeć, bo to dla mnie wspaniały spektakl, kocham to. :)

    Posiedziałabym tam z Wami, pomogła w ogrodzie, pogłaskałabym urocze pieski, tak u Was miło, tak przytulnie, a ja takich miejsc właśnie poszukuje. Kiedyś wielkie miasta mnie pociągały, a teraz takie miejsca i to coraz bardziej. Także same zdjęcia dodają mi już dużo radości i spokoju. :)

    Czas tak szybko leci, również mam poczucie, że coraz szybciej. Staram się cenić każdą chwilę, bo nawet pisanie tego komentarza zaraz stanie się przeszłością, a miło mi się pisze. No stworzyłaś post tak trafiający mi do serca, ja dokładnie czytam, co piszesz i potem myślę, staram się nie tylko myśleć, ale coś wynieść i zastosować w życiu i coraz lepiej mi to wychodzi, fajnie się tak uczyć. Najserdeczniej Was pozdrawiam i dziękuję, że jesteście. :))))) <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że spodobał Ci się Agnieszko ten post. Dziękuję! Dobrze mi sie go pisało, myśli swobodnie rodziły sie w mej głowie (bo czasem mam takei zamglenie w mózgownicy, że ciezko cokolwiek sklecić) a wklejanie zdjęc było przyjemnością (choć jak zawsze miałam problem z wyborem, tyle ich było!:-)
      Wcale sie nie dziwię, że używasz jeszcze discmana. Skoro działa i go lubisz, to dlaczego nie używać? Ludzie zbyt łatwo i chetnie pozbywają sie przedmiotów, uznajac je za przestarzałe i obciachowe. A wszak kiedyś rzeczy słuzyły ludziom przez pokolenia. Gdzie te czasy?!Teraz wszystko biegnie do przodu jak zwariowane. Gubi sie gdzieś w tym szacunek do tego, co nas otacza i troska o to, co mamy a co ktos inny pracowicie stworzył.
      Też uwielbiam te ciemne chmury i specyficzny rodzaj swiatła, które wtedy widać. Dlatego przeważnie, gdy dostrzegam takie zjawisko biegne do ogrodu albo na pola i fotografuję ile się da i co sie da!:-)
      Dobrze miec swój kawałek ziemi, na któym człowiek moze odciać sie od świata, poczuć sie swobodnie i bezpiecznie. Oczywiście ceną za to jest ciezka robota na tym kawałku oraz mniej cywilizacyjnych wygód na co dzien, jednak moim zdaniem nie jest to wygórowana cena!
      Czas płynie bezustannie. Jest rzeką, która nigdy nie zatrzymuje swego nurtu. Przemijamy razem z tą rzeką, powoli i niepostrzeżenie...Ale jeszcze jesteśmy, jeszcze możemy ucieszyć sie czymkolwiek i chłonąc to, co jest wokół.Róbmy to póki sie da,póki nie ogarnie nas ta mgła na widnokręgu...
      Pozdrawiamy Cie gorąco, Agnieszko dziekując za Twoje serdeczne odwiedziny w Jaworowie!:-))

      Usuń
  3. Ten maj minął mi szybko. Zdecydowanie za szybko. A za razem był taki... hmmm... nijaki? Nigdy więcej takich mai.
    Ściskam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla każdego ten maj był inny. Wszystko to pewnie zależy od tego, w jakim punkcie życia sie znajdujemy, co robimy na co dzień, ku czemu dążymy, co jest dla nas ważne, co dostrzegamy wyraźnie a co jest dla nas niewidoczne.
      Skoro nie był dla Ciebie ten maj życzliwy, niechże czerwiec przynajmniej taki będzie. A póki co Karolinko, pozdrawiam Cie serdecznie i jeszcze majowo!:-)

      Usuń
  4. Dzięki zdjęciom poczułam trochę twojego zachwytu nad światem.
    Czasami odczuwamy nasze życie jako te Syzyfowe prace, ale przecież to wszystko składa się na jakiś sens istnienia.
    My tez porównujemy kolejne maje, grudnie i inne pory i nie ma dwóch takich samych, zdjęcia nie kłamią.
    Życzę Wam optymalnej pogody, radości z działań wszelkich i spełniania marzeń dzień po dniu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo świat jest wart zachwytu, a już na pewno ten majowy!:-)
      To prawda, że czasem meczy nas powtarzalnośc naszych wysiłków, irytuje niemożnośc osiągnięcia celów, dopada besilność...Ale innym razem, ni z tego ni z owego, czujemy sie jakby znowu wstapiłą w nas jakaś dawno nie odczuwana radośc i moc, wszystko idzie wówczas człowiekowi łatwiej, lepiej, wznosi sie na fali. Oby jak najwiecej takich momentów, czy to w maju, czy w jakimkolwiek innym miesiącu.
      Dziekujemy za Twoje serdeczne zyczenia Jotko i Tobie takze zyczymy jak najlepiej, załączajac do tego oczywiście serdeczne pozdrowienia!:-)

      Usuń
  5. Lubię takie maje, chłodne, pełne ciemnych, nabrzmiałych deszczem chmur jakie widac na Twoich pięknych zdjęciach :)
    Coś jest z tymi nasionami nie tak - w tym roku to już pewna firma (kupowałam w Castoramie) totalnie przegięła - w torebce było np 10 (!!!) sztuk nasion ogórków i żeby wypełnić torebkę włożony plastikowy - a jakże, bo za mało mamy tego badziewia - patyk z obrazkiem do oznaczania rządku !
    Nasiona rzodkiewki to samo, a jeszcze pomalowane na zielony kolor, w ogóle nie urosły.
    Oszukują nas już nawet na tym. bo myślę, że tu chodzi o to, aby kupować przemysłowe, a nie siać i hodować swoje.
    Ech, odechciewa się wszystkiego, gdy zastanawiam się, co robią z naszym światem.
    Jeszcze tylko powtarzalność i codzienność ratuje przed zwątpieniem w sens. No i zwierzaczki też !
    Serdeczne pozdrowienia z lasu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie nie za gorące maje, z wystarczajacą ilością słońca, ale i obfitujące w deszcze są niczym bomba energetyczna dla reszty roku, dla nas i dla natury. Wszystko wydaje sie w sam raz. Przyroda oddycha pełną piersią.
      To ciekawe, co piszesz o nasionach, Andziu. Być moze rzeczywiscie cos w tym jest, że produkują teraz badziewie i nie dziwota, że nam nie wschodzi. Jesteśmy sterowani i manipulowani z każdej strony, nie zdziwiłabym sie zatem, jesli to samo robiliby w dziedzinie nasion. Straszne, jesli prawdziwe!
      Tak, codzienność i powtarzalność, nasze rytuały, powinności, obowiązki i zwyczajne przyjemności, nasze zwierzaki są tym ,co daje nam sens istnienia, co odwodzi od gorzkich, pełnych zwątpień myśli, bo chyba każdy z nas je miewa.
      Ściskam Cię mocno i serdecznie, Andziu z lasu!:-)

      Usuń
  6. Ja odnosze wrazenie, ze te podstawowe wartosci tez sie gdzies pogubily, zostaly podzialy, lepsze i gorsze sorty, cwaniactwo, zlodziejstwo, dyktatura. Nie tylko w Polsce, tak jest juz wszedzie, swiat zszedl na manowce, ludzie przestali sie kochac, pomagac sobie. Ehhh, mam jakos dzisiaj zwisly nastroj...
    I tylko te maje pozostaja niezmienne, bez wzgledu na sytuacje polityczno-gospodarcza zawsze sa piekne i niosace nadzieje. Gdyby nie one, nie byloby po co zyc. Wasze stado to uosobienie (upsienie?) wszelkiej szczesliwosci, milosci i dobrego odzywiania, usmiechniete od ucha do ucha, ze lsniaca sierscia, wyluzowane, ale gotowe do obrony wlosci. Do schrupania!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja myslę, że te podstawowe, najważniejsze, zwiazane z dobrem wartości są i będą zawsze podstawą naszej egzystencji, tyle, że czasem wyraźniej widać te złe, wypaczone i nieprzyjemne, głośniej słychać tych butnych, cynicznych i cwaniackich niż uczciwych i moralnych. Ale dobro choc ciche i skromne jest wytrwałe i cierpliwe. I mam nadzieję, że w końcu jak oliwa na wierzch wypływa...I maje są majami, razem z ich raodściami, kolorami i zapachami.
      A piesuńki dobrze wyglądają, bo apetyty mają ogromne i całe dnie w ogrodzie przebywają, gdzie ruchu i swieżego powietrza im nie brakuje.Po prostu cieszą sie zyciem. Oby i nam sie jak najczęściej ta sztuka udawała!
      Pozdrawiam Cie ciepło, Aniu!:-)

      Usuń
  7. Pieknie tam u Was. Patrze na zdjecia i teraz rozumiem dlaczego bylas zdziwiona wielkoscia lub raczej malenkoscia mojej dzialki przy nowym domu:))) Faktycznie ta moja cala dzialka to wyglada w porownaniu z Wasza posiadloscia jak trawnik przy ulicy:))) Z tym, ze nam jest wiecej niepotrzebne, dookola bede miala farmy, sady owocowe, bedzie wszystko ekologiczne, zdrowe i w zasiegu reki. Ogrodek taki mini to chcemy glownie dla przyjemnosci, ot zeby bylo sie czym cieszyc jak rosnie i potem jeszcze wieksza radosc jak ma sie wlasny pomidor chocby on byl jeden:)
    Maj to faktycznie piekny miesiac, wiem - wzielam slub w maju wiec moge jeszcze dodac, ze nie tylko piekny ale i szczesliwy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, mamy ogromny ogród, co z jednej strony nas cieszy i zachwyca a z drugiej też martwi, bo żeby obrobić taki kawał ziemi, potrzeba bardzo duzo siły i wytrwałości, a wiadomo, że z wiekiem ma sie ich coraz mniej.To samo zresztą jest z domem. Stanowczo za duzy jak na nasze potrzeby, no i ze sprzataniem oraz ogrzaniem takiego domiszcza też jest problem.
      Fajnie, że przy Waszym nowym domu będziecie maieć akurat tyle ogródka, ile Wam jest potrzebne. Dzięki temu nie umęczycie sie i nie zakręcicie tą robotą i będziecie mieli siłe, czas i ochotę, aby ruszać na zwiedzanie wspaniałych okolic.
      Marylko! Ściskamy Cie bardzo serdecznie i rzeźko, bo majowo!:-))

      Usuń
  8. Macie spory kawałek do obrobienia, ale za to potem jaka radość sobie usiąść i popatrzeć na swoje dzieło :)
    Zobaczymy, jak to będzie z suszą i deszczami w tym roku. U nas też pada w tej chwili, podlewać nie trzeba, ale nad chwastami się pochylić niedługo przyjdzie.
    Postęp techniczny leci do przodu - fakt. A my pamiętamy, jak to się zmieniało... Co do wartości - próbuje się nam wmówić ,że nie mają racji bytu, bo się zgrały, bo nieaktualne, ale my sami wiemy, w głębi duszy, jak być powinno. I tego się trzymajmy.
    Pieski cudne ♥♥♥♥ mordki takie słodkie, niemożliwe ,że taki postrach sieją w ogrodzie wśród mniejszych stworzeń. Bandziory jedne ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda - jak siew końcu usiadzie po robocie, to przyjemnie popatrzeć na to, co nas otacza, po prostu cieszyć sie tą zielenią, kwitnieniem, porządkiem w obejściu, spokojem duszy i upojnym zapachem powietrza, śpiewem ptaków i radością psów!Tych bandziorów naszych okropnych, ale przy tym i bardzo kochanych!:-) No bo jak tu nie kochać tych ufnych, radosnych mordek?!:-))?♥♥♥

      Usuń
  9. Zwariowany był ten maj, trochę słońca, trochę deszczu, taka marcowa pogoda zmieniająca swe oblicze co chwilę... A czas? Czas płynie bezczelnie szybko, dzień za dniem, miesiąc za miesiącem, rok za rokiem, jakim cudem już przeleciała prawie połówka roku, tego sam nie wiem... Myślałem, że epidemia ten stan zwolni, ale chyba go jeszcze bardziej przyspieszyła. Pozdrawiam, dobrej nocki! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, Maksie. Pogoda w maju bardzo marzec przypominała, z tym, że rośliny ciepłem i deszczem do życia pobudzone bujnie zaczęły rosnąc i cieszyc oczy oraz serca.
      Epidemia niczego w czasie nie zwolniła, nieco tylko zaburzyła codzienność. Na szczęście, zdaje się, że pomału wracamy do normalności. Oby wirus zniknął z naszej rzeczywistosci na dobre.
      Pozdrawiamy Cię serdecznie i życzymy dobrego dnia!:-)

      Usuń
  10. Za szybko mijają mi te maje, z roku na rok obiecuję sobie nasycić się wiosną do rozpęku, aby nie żal było powitać lata, no i nie udaje się:-) oj, koszenie, u nas jeszcze kwietna łąka, ale żal mi tych łanów bodziszków żałobnych, na których uwijają się roje pszczół, niech dokwitną; jak patrzę na Wasze stadko futrzaków, to wyobrażam sobie, ile masz pracy przy nich, a raczej przy tym, co przyniosą na łapkach do domu i ile sierści opadnie z nich; mam tylko 2 psy, ale już nawet nie patrzę na ślady łap z błota:-) ogórki i papryki chyba przez miesiąc przykrywam włókniną, bo są ciepłolubne, a dynie też mi się nie udają, za zimno im pewnie; pozdrawiam serdecznie zza Sanu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maje mijają za szybko bo cały czas człowiek ma jakieś zajęcie. A na wiosnę tych zajeć jest zawsze najwiecej.Potem, latem zrobi sie, mam nadzieję, luźniej i będzie czas na inne, niz robota, rzeczy. Na przykład na zwiedzanie bliższych i dalszych okolic!:-)
      U Was pszczółki ww własnych ulach, wiec rzeczywiscie im wiecej kwiatków kwitnie, tym dla nich lepiej!:-)
      Najwięcej roboty mam z czyszczeniem dywanów zasnutych niby mgła psią sierścią. Jak przyjdzie lato zwinę i wyniosę dywany na strych, moje kolana odpoczną od klęczenia przy czyszczeniu dywanów szczotką ryzową a pieskom przyjemnie będzie w upały poczuc chłód gołyc podłóg.
      Dynie posiałam z tydzień temu i jak dotąd ani widu ani słychu żeby wschodziły. Ogórki posadzone jakoś tam rosną, ale te posiane w doniczkach nie umieja sie przebić przez cienką warstwę ziemi. Słabowite te nasiona czy co...?
      Marysiu - sąsiadko! Pozdrawiam Cię z serdecznym uśmiechem!:-)

      Usuń
  11. Prędkie są te dni rzeczywiście, ale i piękne, co widać za oknami. Masz zdecydowanie bliżej do tego piękna, pąki zachwytu rozwijają się i pachną szczęśliwością.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prędkie, oj, prędkie! Przyroda żyje swoim rytmem i musi zdązyć z rozwojem wszystkiego co zaplanowane. I my też musimy, bo czujemy sie częścią natury a jej rytm jest naszym rytmem. A w międzyczasie możemy cieszyć sie tym pięknem, którego tyle jest wokół, tymi zapachami, kolorami i przestrzeniami.I radością naszych piesków, oczywiście!:-)

      Usuń
  12. Archiwum bloga - to świetny dziennik i rodzaj pamiętnika prawda? Ile to razy, gdy zdania były podzielone - kiedy coś tam się wydarzyło- sprawdzałam na moim blogu, bo zazwyczaj jeśli dzieje się coś ważnego, to u mnie powstaje wiersz :) Piękne majowe zdjęcia Olu, u nas też wieczna szachownica na niebie i nigdy nie wiemy, czy spacer do lasu nam się uda. Chociaż chyba wolę to, niż 35 stopni w cieniu, jak też juz czasem w maju bywało. Pozdrawiam Was serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to prawda Gabrysiu. Choćby miał nam słuzyć tylko jako archiwum dla przypomnienia pewnych rzeczy, to chyba jednak (mimo powtarzalnych momentów zwątpień)warto bloga prowadzić.I oczywiscie pisać wiersze!:-)
      Maj, jak przystało na majową tradycję, deszczowy jest ogromnie i z tego, co widzę w prognozach takze początek czerwca zapowiada sie dośc deszczowo.
      Uśmiech serdeczny ślę Ci z obfitującego w ulewy Podkarpacia!:-)

      Usuń
  13. Ale zielono, maj jest najzielenszym miesiacem, tez kwiecistym a u Ciebie jeszcze psistym. ale dorodne Wasze psiska, z przyjemnoscia sie na nie patrzy. Mnie tez sie wydaje, ze czas jakos tak oblednie pedzi mimo, ze przez pandemie siedze w domu i logicznie powinien uplywac wolniej, ale nie, smiga, ze hej!
    A blog to rzeczywiscie dobre archiwum, mimo wszystko warto go pisac, nawet kiedy czasem ma sie tego pisania dosc. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zielono, kwietnie i bujnie jest w naszych stronach a że deszcz wciaz pada, to pewnie będzie coraz bujniej!:-) Pieski deszczu nie lubią i całe dnie przesypiają teraz w domu.Dzisiaj ostatni dzień maja, nadziwic sie nie mogę jak i gdzie te wszystkie dni znikają...
      Tak, czasem ma sie tego pisania dośc, zresztą po tylu latach to chyba nic dziwnego. Dlatego człowiek robi sobie czasem przerwy w tej blogowej działalności, żeby nabrać nowej ochoty i świeżego spojrzenia.
      Pozdrawiam Cie równie serdecznie, Grażynko!:-)

      Usuń
  14. Pięknie napisałaś Olu i super zdjęcia pokazałaś. Psinki ślicznie pozowały. Zachwycam się Waszym łubinem, szczególnie niespotykany kolor ma ten z pierwszego zdjęcia. Bardzo lubię łubin, ale w tym roku nie wzeszedł, chyba się już wyrodził, bo zamiast korzeni były suche badyle. Cóż trzeba będzie posiać na przyszły rok od nowa. Mi też czas ucieka zbyt szybko, a może im człek starszy, tym powolniejszy i więcej odpoczynku potrzebuje. Pozdrawiam Was serdecznie, tradycyjnie ślę głaski dla piesków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę sie, że podobają Ci sie zdjęcia majowe z naszego ogrodu i okolic. Nie zawsze udaje sie uchwycić aparatem fotograficznym to piękno, które widzi oko ludzkie, ale tutaj chyba mi się udało. Tyle, że brakuje zapachów i dźwieków, które są częścia żywej przyrody. to już czytelnicy muszą sobie wyobrazić sami.
      Posiałam w zeszłym roku łubiny i w tym roku dopiero zaczynaja kwitnąc na rózne kolory. Pierwszy był rózowy, za nim powoli rozwija się fioletowy i biały!:-)A czas leci!:-)
      Pozdrawiamy Cię serdecznie Lenko!:-)

      Usuń
  15. Nie wiem jak to się stało, że zgubiłam kiedyś Twój blog. Niejeden raz się zastanawiałam czy jeszcze piszesz i dopiero niedawno odkryłam, że jesteś ta sama, niezmienna, pracowita, umiejąca zachwycać się otaczającą przyrodą i pięknie o tym pisać. Twój maj zielony i ubrany w kwiaty, mimo czasem pochmurnego nieba.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, Ewo. Miło mi, ze znowu do mnie zajrzałaś. W ciagu minionych miesięcy miewałam przypływy i odpływy chęci do pisania, energii w ogóle. Raz było we mnie więcej optymizmu, raz mniej. Jak w każdym chyba, co zależy o pór roku i od tego, czym człowiek aktualnie żyje. Ten post jest kolorowy i radosny, bo maj pełen był kolorów, zapachów i pracy na świezym powietrzu.To piękny miesiąc i mam nadzieję, że czerwiec, który jest tuż za progiem też taki właśnie będzie.
      Takze pozdrawiam Cie serdecznie!:-)

      Usuń
  16. Osobiście cieszę się na majowy deszcz. A pamiętam też taki maj, kiedy to nie dało się wytrzymać przez upał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Deszczu jest sporo, ale jest potrzebny nawet jeśli przez moment wydaje sie go juz za dużo. Od wczoraj leje u nas jak z cebra. W stawie wody coraz wiecej. Żaby i kijanki szczęsliwe!:-)

      Usuń
  17. Jak dobrze się wędrowało po waszej majowej działce. Jeszcze miałam w oczach cierpki i melancholijny urok Waszej listopadowej góry, tych widoków po horyzont, tej uśpione flory a tu maj w rozkwicie. Te dwa fotele ze stolikiem między nimi, w takim cudnym miejscu są wzruszające, chociaż nie wypatrzyłam co tam stoi na stoliczku. Dla mnie mógłby być ten fotelik luzem lub ta ławeczka pod drzewem. A cztery puchate kłębki pilnie stróżują bawiąc się i Was.
    Pozdrawiam jeszcze majowo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasz ogród, jego nastrój i koloryt Krystynko rzeczywiście bardzo sie zmienia, w zależności od pory roku i pogody jaka panuje. Ty widziałaś go w listopadzie, gdy nic już nie kwitło a zieleń marniała z dnia na dzień a teraz jest wręcz odwrotnie. O ile nie leje dużo w nim przebywamy i odpoczywamy po robocie. W zależności od potrzeby przestawiamy te fotele w cień, gdy jest za gorąco albo w słonce, gdy robi sie za chłodno. Mam nadzieję, że kiedyś dasz radę zawitać do nas w tej bardziej kolorowej porze.
      Na stoliczku stoi preparat własnej produkcji przeciw komarom i muchom a obok butelka z wodą na zbieranie kleszczy z psów!:-)
      Krystynko! Pozdrawiamy Cię z uśmiechem już czerwcowym!:-)

      Usuń
  18. Dziękuję za majową przepiękną opowieść.
    Najserdeczniej pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, ż Ci się spodobała moja majowa opowieść, Stokrotko!:-)
      Usmiech życzliwy ci posyłam o poranku czerwcowym!:-)

      Usuń
  19. Niesamowite masz to stado psiaków :) Bardzo lubię do Ciebie zaglądać, cokolwiek napiszesz zawsze czuję taki spokój i dobre fluidy. A w tych ceglanych ścianach nadal jestem zakochana :)
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, te nasze psiaki! Łobuziaki z nich i zbóje, ale przy tym takie pieszczochy, takie słodziaki, że wszystko im wybaczamy!:-) Ceglasty budynek gospodarczy ma dużo zalet. Latem zawsze jest tam chłodno a zimą cieplej niż na zewnątrz (to zaleta grubych scian). Ten budynek bardzo sie nam przydaje. Nie mamy piwnicy, zatem tam trzymamy wszystko, co potrzebne w gospodarstwie.
      Zawsze miło mi Cię gościć tutaj, Agatko. Pozdrawiam Cię serdecznie i niosącego same dobre wiadomości czerwca życzę!:-)

      Usuń
  20. I jak tu nie kochać maja ( choć wyjątkowo zimny ), gdy tak pięknie wszystko zakwita ? To piękny miesiąc i cieszę się, że właśnie w maju mam urodziny. Po tym, co opisujesz naszła mnie taka refleksja, że człowiekowi tak naprawdę niewiele potrzeba do szczęścia. Psiaki kochane ! Cudnie tam macie w tej swojej enklawie !!! Pozdrawiam cieplutko :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maj jest wyjątkowym miesiacem niezależnie od pogody, która w nim panuje.Bo czy ciepło, czy zimno, czy leje, czy nie to zieleń rozwija sie pięknie i kwitnie wszystko, co ma kwitnać.A człowiek patrzac na te cuda w naturze zachwyca sie i chcąc nie chcąc napełnia jakimś blaskiem czy energią. A i psiaki cieszą sie życiem.Póki nie ma upałów są szczęsliwe. Potem będą wciaż polegiwać w cieniu. Na szczęście w ogrodzie takich miejsc nie brakuje.
      Pozdrawiam Cię serdecznie, Ulu o słonecznym, czerwcowym poranku!:-)

      Usuń
  21. I ja pozdrawiam z mokrego, zielonego Podlasia ;) U mojej mamy wszystko wzeszło w ogródku. Ogórki też. Na razie na bogato wszystko rośnie. Wczoraj siedziałam w sadzie i śpiewał słowik. Czułam, jak jego trele rezonują ze mną, aż pulsowałam mi przestrzeń nad głową. Wcześniej nie zwracałam uwagi na takie rzeczy. Teraz...czuję. I bardzo mnie to cieszy. Kiedyś czytałam, że śpiew wielorybów harmonizuje morza, wibracja przenosi się na setki kilometrów i uzdrawia. Czuję Olu, że to prawda. Więc myślę, że wszystko będzie dobrze. Bo harmonia Hobbitowa, też krąży i pulsuje w przyrodzie. Nawet, kiedy bolą stopy i mięśnie ;)Przesyłam uśmiechy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to na Podlasiu tak samo jak na Podkarpaciu!:-) Świetnie, że Twojej mamie wszystko wzeszło. To jest bardzo miłę uczucie, gdy człowiek widzi, iż to co zasiał żyje i ma sie dobrze. Czuje sie wtedy dumę, radośc i ulgę, że zrobiło sie wszystko jak trzeba i że natura harmonijnie współpracuje z nami w tym wspaniałym dziele stworzenia.
      Tak, chyba rozumiem co masz na myśli pisząc o tym rezonowaniu śpiewu słowika z Toba. To jest uczucie połączenia z naturą, bycia jej częścią, czycia tego, co ona czuje, czyli radości, harmonii, spokoju, nadziei, sensu istnienia.Oby takie uczucia były jak najczęściej naszym udziałem. Że życie jest piękne i dobre. Nie tylko w maju, rzecz jasna!:-)))

      Usuń
  22. Przepiękne zdjęcia natury :D Faktycznie ten miesiąc bardzo szybko minął - zresztą dopiero był Nowy Rok,
    a tu już prawie połowa roku będzie za niedługo. Ten czas zdecydowanie za szybko leci :/
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdjec robie w każdym miesiacu mnóstwo, ale maj jest chya pod tym względem rekordzistą - tak wiele jest wówczas powodów do codziennych zachwytów, olśnień i wzruszeń i do checi utrwalania ich na zdjeciach.
      A czas płynie dalej. Wszak on nigdy sie nei zatrzymuje, choc nam ludziom zdarza sie mieć momenty przestojów. Niechze i czerwiec pokazuje nam swoje urodziwe oblicze, niech daje sie sobą zachwycić.
      Pozdrawiam ciepło!:-)

      Usuń
  23. Nie wiem czym mam zchwycac sie w pierwszej kolejnosci:; czy psinkami, ktore sa przecudne i widac, ze bardzo szczesliwe i zadbane przez Was. Brakuje im chyba tylko ptasiego mleka:))) ktore maja w postaci zywych ptaszkow, no coz Olu taka to psia natura. A tych co strzelaja, to sama wystrzelilabym w kosmos.

    No cudnie, po prostu cudnie jest u Was i widze, ze posadziliscie winogrono, super! Bedzie pyszne winko jak i pewnie soki na zime. W ogole pieknosci, zielonosci wszystko budzi sie do zycia.
    Trzymajcie sie Kochani i dbajcie o siebie i jak zwykle glaski dla ferajny, a szczegolnie dla mojej ulubienicy Zuzi:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, pieski są szczęśliwe, swobodne i radosne, ale niestety uwielbiają polować na mniejsze od nich niewinne zyjątka. Nie ma na to chyba rady. Jedyną rzeczą, która przeraża wszystkie nasze psy jest dźwięk wystrzału - czy to petardy czy broni palnej ( niestety, w pobliżu nas co roku organizowane są polowania). To jest w nich jakieś instynktowne, bo przecież nikt nigdy do nich nie strzelał a boją sie tak bardzo, jakby wiedziały, że strzały mogą ranić i zabijać.
      Winogrona posadziliśmy parę lat temu i co roku dosadzamy nowe, bo winogron nigdy dość! Są pyszne do jedzenia jesienia, kiedy poza gruszkami i malinami nie ma już innych owoców w ogrodzie. A wino robie co roku z bzu czarnego - moje ulubione!:-)
      Zielono jest i cudnie także w czerwcu. Ach, chwilo trwaj!:-)
      Z radością przyjmuję Twoje pozdrowienia oraz głaski dla psiaków. Dziesiecioletnia Zuzia całkiem nieźle sie ma jak na jej powazny juz dosc wiek dziesieciu lat. Nieraz tak radośnie bawi sie z resztą swej rodzinki jakby była szczeniakiem!:-)
      Pozdrawiamy Cię gorąco Renatko (oraz Twego P., rzecz jasna!:-))

      Usuń
  24. Off topic donosze tylko, ze juz odpowiedzialam na Twoje pytanie tam gdzie go zadalas:)) widzisz jak mnie latwo namowic do pisania:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To świetnie! Już lecę zobaczyć co mi odpisałaś!:-)

      Usuń
  25. Opisowy post, pełen majowych obrazów...mi dziś toby wystarczyłyby same zdjecia..siedziałabym i patrzyła, taki mam teraz czas....:)Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam teraz podobny czas...Patrzeć, chłonąć, wąchać, sycić sie tym, co jest wokół...
      I ja pozdrawiam Cię, Pati!:-)

      Usuń
    2. patrzeć, sycić sie , chłonąć...jakie to piękne i ....POTRZEBNE. Ściskam

      Usuń
    3. I ja ściskam Cię mocno!:-)*

      Usuń
  26. Piękne zdjęcia ukazujące sielską rzeczywistość:)
    Maj rzeczywiście minął błyskawicznie, a czerwiec zapowiada się raczej pogodny, więc tym bardziej będziemy mogli korzystać z uroków natury:)
    Twoje psy są ewidentnie w swoim żywiole:)
    Nie ma jak na wsi:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maj minął, płynie już swoją strugą czerwiec, w ogrodzie i na polach coraz ładniej i bujniej. Pachnie wszystko i kwitnie. I deszczu pod dostatkiem. Piękna wiosna! Tylko kleszczy stanowczo za dużo!
      Dziękuję za życzliwy komentarz i pozdrawiam Cię serdecznie Mario!:-)

      Usuń
  27. Nie wiem jak to się stało, że nie zauważyłam nowego wpisu. Pięknie opisałaś majowe zjawiska wokół siedliska. Wszystko pięknie się rozwija, ptaki dają wesołe koncerty. Człowiek może choć na chwilę zapomnieć o nie najlepszym czasie. I u nas wreszcie pada. Wiem, że jest sporo pracy jak chce się zebrać jakieś plony. Niestety znowu strach powraca niefrasobliwość ludzi jest ogromna. Nikt nie zwraca uwagi na drugiego człowieka. Dobrze, że chociaż przyroda jest piękna jak każdego roku. Pozdrawiam Was serdecznie badźcie w zdrowiu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, przyroda piękna jak co roku. Na szczeście dla niej sprawy i problemy, które toczą ludzkość nie są istotne. W ogóle nie istnieja dla niej, która żyje swoim zyciem i wypełnia coroczny plan. Dlatego natura nadal może być dla nas oparciem (wszak jesteśmy jej częścią). Otulić sobą, oddalić lęki i zgryzoty, dodać nadziei, że przetrwamy, że jeszcze w zielone gramy i przestac grać nie zamierzamy.
      Pozdrawiam Cię serdecznie, Oleńko!:-)

      Usuń
  28. Jaki raj, uwielbiam Twój ogród Olu. Ta polna droga do lasu mnie wabi, jest przepiekna. Chociaż bardzo lubię swoje zielone przestrzenie, to nie umywają się do kwitnących łąk i zagajników. Wiem, że pracy dużo, ale każdego dnia wracasz napełniona energią każdej roslinki z osobna. To przykre, że nasiona zawiodły aż dwa razy, ja czekalam na nasiona ogorkow ponad miesiąc i nie codziennie pasę je oczami i zachęcam do rozwoju. Rok temu juz mialam pierwsze małosolne. Nie wiem dlaczego zawiodły wszystkie wysylkowe sklepy. Za to koper mam piekny, rozsiał się sam, całą zimę moglam zrywać. To samo ze szcypiorem i ziołami. A paczkę fasolki mialam od zeszlego roku. Kwiatów też w tym roku nie kuiłam, ale i tak jest pięknie, odwdzięczają się te z poprzednich lat i to jak. Ceny kosmiczne, to co samo mi sie porozsiewało kosztuje 8 dolarow za sztukę! Trzymaj się zdrowo kochana:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ogrody to nasze małe, prywatne raje. Bez naszych starań też rosłyby bujnie, swobodnie, wrecz szaleńczo, zamieniając sie w dżungle, piękne w inny nieco sposób niz nam by chyba zależało (choć ja np. bardzo lubie dzikie gęstwiny, tajemnicze, zacienione miejsca, gdzie oko ludzkie ani dłoń nie sięga:-). Tak, wymagają te raje sporo pracy, ale tym bardziej potem jest sie zadowolonym z ich dobrostanu, skoro w jakiejś mierze to my sie do niego przyczyniliśmy.Nie zawsze sie wszystko udaje,ale nic to - najwazniejsze, że ogród jest, istnieje, daje nam siebie, a my mozemy dawać siebie jemu.
      Też zauważyłam, że najlepiej rośnie mi koper - samosiejka zeszłoroczna. A na miejscu fasolki posiałam bób. Widzę, że jak na razie ładnie kiełkuje.
      I Ty też Marylko trzymaj sie zdrowo i pogodnie. Uściski serdeczne Ci zasyłam!:-)*

      Usuń
  29. Maj nam minął zdecydowanie zbyt szybko.

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk fajka film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja kiełbasa klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty kwiecień las lato legenda lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieski pieśni pieśń piękno piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spontaniczność spotkanie stado strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost