środa, 6 maja 2020

Majowy śnieg…




 - Uważaj kobieto, o czym marzysz, bo się jeszcze spełni!  - westchnęłam z histerycznym chichotem, gdy kilka godzin temu zaczął u nas walić śnieg. No bo tak. Dopiero co narzekałam na suszę, na to że nic mi w warzywniku nie chce urosnąć, bo ziemia jak pieprz oraz na obłoki, co to bez sensu wiszą nad okolicą i na deszcz zdecydować się nie mogą i oto, proszę, na co stać było owe „leniwe” do niedawna chmury. Już wczoraj ktoś odkręcił w nich wszystkie krany i woda lała się z nieba przez cały dzień na pola, ogrody, lasy i domy Pogórza. Byłam z tego wielce zadowolona, bo każda ilość opadów jest teraz dla ziemi istotna. Nieco się tylko zmartwiłam, bo mocno się ochłodziło a im starsza jestem, tym większy ze mnie zmarzluch (na co zapewne ma wpływ niedoczynność tarczycy). Dlatego, jak tylko słupek rtęci na termometrze spadł poniżej 10 stopni naniosłam drewna do kotłowni i rozpaliłam w piecu. Szybciutko zrobiło się ciepło, nawet bardzo ciepło! A na dworze tymczasem całkiem poszarzało, a przy tym wciąż padało, wiało, o parapety wielkimi kroplami stukało i w kominie jęczało jakby to listopad był a nie zielony maj.




   Dzisiaj rano było już znacznie chłodniej, bo zaledwie 3 stopnie Celcjusza a prognozy zaczęły zwiastować jakieś przymrozki. Ucieszyłam się zatem, iż moje posiane na grządkach warzywa nie wzeszły jeszcze, narażając się tym na zmarznięcie.
- Wiedziały pewnie, że lepiej poczekać. Mądralki moje kochane! – pomyślałam z czułością o schowanych pod ziemią na grządkach, zdanych na łaskę i niełaskę żywiołów siewkach pietruszki, koperku, buraczków i marchewki a zwłaszcza ogórków, najbardziej na zmiany temperatury wrażliwych. 


   Godzinę potem jednak widząc, że deszcz zaczyna zmieniać się w śnieg a słupek rtęci zbliża się do jednego stopnia pobiegłam do ogrodu by ratować posiane w doniczkach cukinie i kwiatki maciejki. Ledwo to zrobiłam, gdy pojedyncze do niedawna płatki śniegu zamieniły się w istną śnieżycę. A kilkanaście minut potem ogród pokryty świeżą bielą mało już przypominał wczorajszy, kolorowo-majowy kawałek ziemi.



   Od razu przypomniał mi się jeden z ostatnich pochodów pierwszomajowych, w których uczestniczyłam w liceum w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Poszłam nań ubrana w cienką, białą bluzeczkę i granatową spódniczkę. Pogoda była wówczas całkiem ładna, tylko niebo malowniczo zachmurzone. Kolorowe sztandary i bibułkowe kwiaty dumnie sterczały ponad falującym, wielobarwnym tłumem maszerującym jedną z głównych ulic naszego miasta. Przodownicy pracy wypinali radośnie piersi z wpiętymi tam niedawno orderami a ktoś w jadącym z przodu polonezie ryczał przez megafon, żeby przyśpieszyć, bo na usytuowanych w dali trybunach czekają już dostojnicy partyjni. My zaś szliśmy wesołą grupą pełnych energii, beztroskich nastolatków i ni to poważnie, ni to szyderczo wyśpiewywaliśmy na całe gardło znane, socjalistyczne pieśni, gdy wtem zaczęło mocno wiać i przenikać nas do kości. Chwilę potem cały ten ludzki pochód niby spłoszone ptaki momentalnie rozpierzchł się, pochował pod wiatami przystanków albo pobiegł w stronę centrum miasta, by tam znaleźć schronienie. Porzucone na ulicy transparenty i kwiaty szybko zaczął pokrywać śnieg jakże metaforycznie uświadamiając niedawnym świętującym pierwszego maja, jak niewiele znaczą jego szczytne hasła w zetknięciu z siłami żywiołów. Nikt oczywiście nie przypuszczał jeszcze wtedy, że za kilka lat zmieni się wszystko nie tylko w naszej ojczyźnie, ale i w ościennych, bratnich krajach, a ta majowa śnieżyca była zaledwie nieśmiałym preludium do owych potężnych zmian. Pamiętam, że dotarłam wówczas do domu kompletnie przemoczona i przemarznięta. Nie dziwota więc, że się rozchorowałam i przez parę dni leżałam pod pierzyną z prawie czterdziestostopniową gorączką…




   O ile dobrze sobie przypominam  kolejny, maturalny już maj zupełnie nie przypominał poprzedniego. Było wprawdzie ciepło i pogodnie, ale wyraźny niepokój wisiał w powietrzu i mało kto odważał się iść na pochód. Kilka dni wcześniej miał bowiem miejsce wybuch elektrowni atomowej w Czarnobylu a rząd ślamazarnie zastanawiał się czy podawać ludziom płyn Lugola, czy też nie. I czy lepiej za dużo o tym, co się wydarzyło nie mówić i uciszać nastroje, żeby nie wzbudzać w narodzie zbędnej paniki. Ale cóż. Mleko i tak się już rozlało. Komu promieniowanie miało zaszkodzić i tak już zaszkodziło. Za parę dni mieliśmy przystąpić do matury a że pogoda była cudna wielu z nas, nieświadomych zupełnie zagrożenia przygotowywało się do niej w kwietniu ucząc się na balkonach czy w parkach. Jedną z takich osób była moja koleżanka, ogromnie utalentowana humanistycznie Beatka.  Maturę zdała śpiewająco, jednak dwadzieścia lat później zapadła na ostrą białaczkę szpikową i po kilku lat zmagań z tą ciężką chorobą, wyniszczona i z wieloma nieodwracalnie uszkodzonymi organami jakoś się wreszcie wyrwała śmierci spod kosy. Leżąc w szpitalu spotkała mnóstwo ludzi zmagających się z chorobami krwi, będących pokłosiem czarnobylskiej katastrofy. Innym przypuszczalnym następstwem kwietniowego wybuchu z 1986 roku była i jest do tej pory ogromna ilość chorób tarczycy…



   Ale wracam do dnia obecnego. Śnieg przestał na razie padać. Leży teraz na polach podobny do niewinnej, cukrowej posypki.  Jutro ma się podobno trochę ocieplić, ale póki co niebo wciąż jest zaciągnięte a chłód nie odpuszcza. Mam nadzieję, że chmury pokazały już na co je stać, że więcej tego typu niespodzianek nie trzymają już w zanadrzu. Bo jednak maj powinien być radosnym, ciepłym majem i pozostawiać po sobie tylko pogodne wspomnienia. Nieprawdaż…?

48 komentarzy:

  1. Oj tak, pamiętam takie maje, śnieg, pochody, a podobno to w marcu jak w garncu, a kwiecień plecień. W naszym klimacie to chyba żaden miesiąc nie jest typowy. Na naszym wieszaku kurtek bez liku, choć jesteśmy tylko we dwoje, ale co zrobić, gdy co dzień inna kurtka potrzebna.
    My to mieszczuchy, ale działkowcy i ogrodnicy strasznie na takie niespodzianki narzekają...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Jotko - u nas już żaden miesiąc nie jest chyba zwyczajny, przewidywalny i normalny. Trzeba sie chyba do tych anomalii przyzwyczaic, bo to one są teraz normą. U nas też stale kurtek kilka do wyboru a nawet zimowych i letnich czapek!:-)

      Usuń
  2. Wielkopolska na szczęście bez śniegu. Deszczu u nas niestety brak. Niby się chmurzy, ale nie wiadomo czy nie przejdzie bokiem. Serdeczności dla Was.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pogoda płata czasem figle, ale dzieki temu można zapamietać taki maj jako dziwny, zaskakujący. Podobno w przyszłym tygodniu w czas zimnych ogrodników w całej Polsce będzie lodowato! Uch! Pozdrawiam ciepło, Lenko!:-)

      Usuń
  3. A to niespodzianka. Ale znalazlam takie cos:

    https://blog.meteomodel.pl/snieg-w-maju/

    Okazuje sie, ze to wcale nie jest taki jednorazowy wybryk natury a zdarzajacy sie raz na dekade, wiec skoro mamy rok 2020 to moze lepiej, ze ta dekada zostala juz zaliczona. Wyglada to ladnie - na zdjeciach:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano tak, wciaż zdarzaja sie takie pogodowe wybryki a w ostatnich latach chyba nawet częściej. Podobno w przyszłym tygodniu ma siew całej Polsce bardzo ochłodzic i znowu spaść śnieg. Tak wiec plan majowych anomalii będzie wykonany w 200 procentach!:-))

      Usuń
  4. Parsknęłam śmiechem po przeczytaniu pierwszego zdania. To się porobiło! Ładnie, to wygląda na zdjęciach, ale takie widoki w maju!? Nawet Wasze piesy mają mocno zdziwione miny.
    Sprawdzałam pogodę długoterminową na lato. Średnia temperatur przepowiadana na lipiec i sierpień to 21°C. A podobno mamy ocieplenie klimatu pomyślałam i zaraz się poprawiłam w myślach, że chyba zidiocenie. Zima bez zimy, lato bez lata.
    Też pamiętam takie pochody pierwszomajowe ze śniegiem, tylko, że u nas tego śniegu było mniej i zaraz stopniał. No, ale my mamy zdecydowanie łagodniejszy klimat.
    U nas wczoraj mocno padało cały dzień, na szczęście bez śniegowych niespodzianek. Za to dzisiaj słoneczko i białe baranki na niebie, a na chodnikach rano były jeszcze kałuże.
    Pozdrawiam serdecznie, byle do wiosny:-)))***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano, porobiło się! Dzisiaj niby już słonecznie, ale z tgo ,co czytam w prognozach w przyszłym tygodniu znowu ma byc zimno i śnieżnie. Biedne moje ogórki! Będę musiała wysiać je pewnie jeszcze raz.
      Nie miałabym nic przeciw temu by lato było chłodniejsze w tym roku, ponieważ ostatnie bardzo upalne lata bardzo były męczące a z wiekiem człowiek coraz mniej wytrzymały na tropikalne gorąco sie staje.
      A póki co - wiosna! Niech pokazuje nam swoje zyczliwe oblicze i daje wszystkiego w sam raz.O ile to w ogóle możliwe!
      Pozdrawiam Cie serdecznie,Marytko!:-)))***

      Usuń
  5. Oj, pamietam snieg na pochodzie pierwszomajowym, wcale nie bylo mi do smiechu. Na ogol jednka pogoda dopisywala majowym demonstrantom, rzadko anwet deszcz padal. U nas dzisiaj rano byl -1°C, troche nawet musialam skrobac szyby, a tu pelargonie juz na balkonie. Mam jednak nadzieje, ze nic im nie bedzie. Kiedy sniezy w zimie, tez nie lubie, ale z rezygnacja musze sie z tym godzic, natomiast protestuje przeciw sniegowi w maju!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego właśnie pamietamy tamten pochód w śniegu, bo jakze był inny od pozostałych. Reszta pochodów zlała sie w jedno. Dlatego myślę, że takie dziwactwa pogodowe są czasem potrzebne.Byleby niegroźne były i byleby nikt po nich nei chorował.
      Minus jeden u Ciebie? Brr! U nas zapowiadaja znaczne ochłodzenie w czas zimnych ogrodników.Trzeba to będzie jakos przetrwac a potem - byle do lata!:-)

      Usuń
    2. Latem to juz dla mnie bedzie za goraco, teraz jest moja najukochansza pora roku, bo nie tylko kwieciscie wszedzie i kolorowo, ale temperatury daja zyc i korzystac z dlugasnych spacerow z Toyka. Pozniej bedziemy podjezdzac klimatyzowanym samochodem nad jeziorko, zeby Toyka mogla sie ochlodzic.

      Usuń
    3. To prawda, latem przeważnie jest za gorąco i dla nas i dla psów, ale cóz poradzic. Taki mamy klimat!:-)

      Usuń
  6. Nie, nie , tylko nie zima:):)Niech sobie zostanie na zdjeciu:): Teraz tylko wiosna , piękna majowa z bzem:): Matura? A Kiedy to było:):):):) Pamiętam egzaminy do dziś:): Serdeczności Olu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pogoda robi co chce, wbrew naszym pobożnym życzeniom. Zachciało sie majowi zimy, no to proszę bardzo, była śniezyca, że hej. I podobno znowu będzie ja miał w przyszłym tygodniu. A bzom to nic nie zaszkodzi. One przyzwyczajone są do tych pogodowych szaleństw, jak i większosc roślin w naszym klimacie.
      Pozdrawiam Cie serdecznie, Pati!:-)

      Usuń
  7. Pamiętam jak w 2011 roku w maju spał śnieg na Śląsku. Ach, co to było za wydarzenie.
    Pozdrawiam serdecznie i życzę ciepła w sercu pomimo śniegu na zewnątrz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A widzisz! Ja z kolei zupełnie nie umiem sobie przypomnieć tamtego śniegu w maju 2011, choc to w sumie niedawno temu było. Pamięc ludzka jest najwidoczniej bardzo wybiórcza!
      Pozdrawiam Cię ciepło, Karolinko!:-)

      Usuń
  8. Tak marzenia się spełniają :) Majowy śnieg to magia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to magia żywiołów. One sa nieprzewidywalne a człowiek często o tym zapomina. Dzisiaj juz po śniegu ani śladu i ogród znowu oddycha zwyczajną o tej porze zielenią!:-)

      Usuń
  9. u nas takim wyznacznikiem wiosny jest winogrono. nie daje sę nabrać na złudne promienie słonca, na pedzące w zieleń inne rośliny.zawsze je pokazuję tym rozebranym: zobaczcie ona jeszcze chroni swoje liście, nie naraża ich na zmarznięcie. Jeszcze nigdy nie widziałam jej przymarźniętej, porządnie wypuszcza gdy już wiosna zawita. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe masz to spostrzeżenie z winogronem. No bo rzeczywiscie - u nas też winogronowe liscie jeszcze w pączkach. Widocznie wiedziały co sie święci. Oby nadal trwały w pączkowym stanie, bo w przyszłym tygodniu podobno bardzo zimni ogrodnicy przybedą.
      Pozdrowienia serdeczne, Alis!:-)

      Usuń
  10. Tak, czasem pogoda zaskakuje. Też pamiętam majowy śnieg z 9 lat temu, o ile się nie mylę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, podobno padał snieg w maju 2011. Ja tego akurat nie pamiętam, ale inni tak! Maje jak kwietnie sie zrobiły!:-)

      Usuń
  11. Śnieg kiedyś zaskakiwał w różnych miesiącach. Były takie zimne czasy i nie dręczyły nas tak mocno upały. Tak pamiętam dzieciństwo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam wrażenie, że pogoda była niegdys nieco stabilniejsza a lata nie tak gorące.Ale człowiek zawsze ma skłonności do idealizowania czasów młodości i dzieciństwa!:-)

      Usuń
  12. I ja pamiętam pochód pierwszomajowy w śniegu.
    A te Wasze pieseczki to chyba zdziwione sniegiem???
    :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ten pochód w śniegu był bardzo pamiętny dla wielu osób!
      Tak, pieseczki zdziwione były, ale to nie był ich ulubiony rodzaj śniegu.Bo mokry był i walił wielkimi płatami w oczy, moczył futerka. One lubia porządny, zimowy śnieg a nie takie nie wiadomo co!:-)

      Usuń
  13. Aż nie chce mi się wierzyć, że to prawda,jak widzę ten śnieg. Jednak w ostatnich czasach wszystko jest możliwe.
    Zresztą już kilka razy odczułam majowy śnieg. U nas póki co jest słonecznie lecz piekielnie zimno i wietrznie.
    To też nie przykro jest siedzieć w domu. W ostatnich dniach trochę nawet popadał deszcz. Jednak to wszystko mało susza dokuczliwa jest. Czyżby wszystko sprzysięgało się przeciw nam? Pozdrawiam cieplutko, życzę dużo zdrowia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świat oszalał w każdym wymiarze-politycznym, gospodarczym, społecznym a takze pogodowym.Musimy sie chyba do tego przyzwyczaic, nauczyć sie życ w morzu tych wszystkich dziwnych zdarzeń i zmian.
      U nas też na razie zimno, ale zapowiada się słoneczny, piękny dzień.
      Pozdrawiam Cie serdecznie, Oleńko!:-)

      Usuń
  14. Pamiętam i ja - białe tenisówki, podczyszczone pastą do zębów :) I potem slalom po śniegu. No cóż - samo życie, były majowe grzyby, a teraz majowy śnieg. A mój mąż zapowiadał, że zima musi przyjść prędzej czy później.. i miał rację. Buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, tak! I ja czyściłam a właściwie malowałam tenisówki pastą do zębów( a tenisówki był to wówczas produkt luksusowy, bo bardzo trudno dostepny - pisze to dla nieswiadomych tamtejszych utrudnien młodych czytelników).Jak widać w życiu i w pogodzie wszystko zdarzyc sie może. Trzeba nam stoicyzmu i cierpliwości.I dystansu do tego wszystkiego też.
      Pozdrawiam serdecznie, Gabrysiu!:-)

      Usuń
  15. Bardzo lubię czytać wspomnienia i wszystko sobie wyobrażać. Ze wspomnień innych można wiele się nauczyć. :) Chciałabym tak wyjść z moimi bliskimi, iść i sobie na cały głos śpiewać. Rok temu tak sobie spacerowałam po osiedlach z bratem, śpiewaliśmy na całego i nieważne jak inni spoglądali, to był genialny spacer. No przyznam, że mnie zdjęcia zachwycają, kocham śnieg, ze mnie zaś zdechlak, trochę ciepło, a ja padam. hehe Zdjęcia pełne magii, mnie osobiście bardzo zrelaksowały i dodały radochy. Pozdrawiam serdecznie i niech wkoło Was będzie dużo zieleni i tego, co się Wam marzy. :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I właśnie ze względu na ten wspólny, radosny śpiew lubiłam chodzić na pochody. Nie odczuwałam ich wówczas jako przymusu i uciążliwego propagandowego działania - po prostu sprawiało mi przyjemnosc to gromadne maszerowanie i śpiewanie. Dlatego nie dziwie sie, że z taką nostalgia wspominasz swój ubiegłoroczny głośny śpiew z bratem na osiedlu.Fajnie tak móc spontanicznie robić to, na co mamy ochotę.Mało mamy dzisiaj takich możliwosci, niestety.
      Zdrowia Ci życzę Agnieszko i powrotu energii wiosennej.Ściskam Cię mocno!:-)))

      Usuń
  16. U mnie padał grad!
    A ja jestem z 87 ciekawe czy mam coś gdzieś pochowane tam w genach w związku z tym Czarnobylem...
    U nas stresujące 3 miesiące się szykuja, a rączkę się zaczęły, ale nic nie mogę zrobić. Poradzimy sobie jakoś, jakoś to przeżyjemy wszystko...
    Ale maseczki kolorowe nam dopomogą :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grad? Oj, zimno musi byc tam w chmurach, skoro grad i śnieg z nieba spada!
      Myślę, że skoro urodziłaś sie w 87 r. to możesz byc o siebie spokojna, jesli chodzi o Czarnobyl.
      Stresujace trzy miesiace przed Wami? Trzymajcie się tam i nie dajcie sie niczemu złemu!Czas szybko zleci!
      Pozdrawiam życzliwie, Kocurku!:-)*

      Usuń
  17. Ooo, nie ma mojego komentarza? Wydawało mi się, że napisałam o pochodzie majowym w śniegu, który doskonale pamiętam, ponieważ sama w nim uczestniczyłam. W harcerskim mundurku ;)
    Nie bez powodu utrwaliło się w naszym języku "zimni ogrodnicy" i "zimna Zośka". Tak imamy klimat i co zrobisz, jak nic nie zrobisz ;) U mnie wzeszła tylko rzodkiewka i perz, którego mam nadzieję pozbyć się w najbliższym czasie. Mechanicznie, oczywiście, bo nie stosuję zabiegów chemicznych u siebie. No chyba, że jakis nalot szkodników byłby.
    Dwa dni temu spadło u nas trochę gradu, ale naprawdę niedużo, na szczęście ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego pochodu w śniegu nie da sie zapomnieć. Chyba każdy, kto w nim uczestniczył pamięta, jak odziany w cienkie ciuszki zmykał przed majową śnieżycą!
      Zimni ogrodnicy oraz Zośka przed nami. Pewnie i oni pokażą na co ich stać. Szkoda, że taki mamy klimat, bo gdyby nie, można by ogórki i pomidory w marcu albo i w kwietniu, jak robi sie ciepło sadzić a w czerwcu juz zajadać z grządek.A tak, to pomidory dojrzewają dopiero pod koniec sierpnia a we wrześniu człowiek juz martwi sie już o pierwsze, jesienne przymrozki.
      Dobrze, że wzeszła u Ciebie przynajmniej rzodkiewka(bo u mnie nadal nic)! Rzodkiewka jest zdaje się odporna na drastyczne zmiany temperatury.Jako i perz, rzecz jasna!:-)
      Uśmiech serdeczny zasyłam Ci Lidko!:-))

      Usuń
  18. Pamiętam i ja ten maj 1986 gdy wygonili nas na pochód z nieletnimi dziećmi gdy już w warszawce dzieci prominentów piły płyn Lugola i nie wychodziły z domów. Teraz historia zatoczyła koło, chcieli nas zmusić do wyborów gdy wokół świadome i odpowiedzialne odosobnienie. U nas na dole nagle z lata 25 stopni zrobiła się zima 0 stopni ale śnieg tylko posypał jak pudrem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja pamiętam, że szantazowano nas wówczas - przyszłych maturzystów, byśmy szli na pochód w 1986, bo jak nie, to będą problemy z maturą, że to zgniły zachód rozsiewa bezpodstawne plotki o promieniowaniu. Cóz, jak widać rządzący w każdych czasach potrafia sie posuwać do wszelkich metod, byleby osiagnąc swoje cele.
      Tak, trwa majowa przeplatanka lata i zimy. Jeszcze w przyszłym tygodni zimni ogrodnicy zaszaleją a potem, miejmy nadzieję, że sie wszystko na dobre unormuje, polepszy. Przynajmniej w kwestii pogody!

      Usuń
  19. Olu, zdjęcia są cudowne. Biedne kwiatki uginają się pod lodowatym ciężarem, mam nadzieję, że im nie zaszkodzi. U mnie też się ochłodziło, ale nie aż tak:) Pochody majowe były super, chyba udawaliśmy, że ich nie lubimy, bo przecież tak świetnie się bawiliśmy. Ja pamiętam zbiorową ucieczkę do kawiarni na lody, śnieg jakoś mi umknął, no ale ja z Mazur, a Ty ze Śląska, pogoda mogła się różnić. Wybraz sobie, że u mnie ogórkow w tym roku nie będzie i to nie z powodu mojego lenistwa, zamowione nasiona przyjdą dopiero 19 maja! a siać powinnam w kwietniu.Pewnie gdzieś bym kupiła, gdybym się wcześniej wybrała, zostały same kwiatki. Ale za to strzeliła fasolka, której nie wysialam w zeszlym roku. Jeszcze raz musze pochwalić Twoje zdjęcia, niesamowita atmosfera, mam nadzieję, że się szybko rozgrzałas i nie zachorujesz, uściski kochana:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marylko! Jak zaczął u nas sypać ten śnieg myslałam, że potrwa to tylko chwilę i siedziałam w domu gapiac sie tylko z ciekawościa przez okno. Ale jak po godzinie sypał i sypał wyskoczyłam na dwór z aparatem chcąc udokumentować to niezwykłe zjawisko. I znalazłam sie natychmiast w oku prawdziwej śniezycy. Ogromne płatki waliły mi na twarz i na aparat fotograficzny, oddech zatykało, tak mocno wiało i bieliło (co widać chyba najlepiej na ostatnim zdjęciu pod postem). Potem ten śnieg przez parę godzin leżał w ogrodzie i na polach, bo bardzo zimno sie zrobiło. O dziwo, jednak nie zauważyłam by ta śnieżyca jakos zaszkodziła moim kwiatkom (ani mnie, bo wyskoczyłam na dwór w zimowej kurtce i w czapce).Nie wiem, co z kwitnacymi drzewami owocowymi, jak będzie z owocami - okaze sie wszystko latem. Przed nami jeszcze zimni ogrodnicy - oni też potrafią sporo namieszać!
      Masz racje z tymi pochodami pierwszomajowymi, że w większosci lubiliśmy w nich chodzić, właśnie dla tej radosnej atmosfery wspólnych spiewów, żartów, flirtów, chichotów. Pogoda przeważnie była cudna, my młodzi, piękni i pełni energii - czegóż chcieć więcej? Dzisiaj młodzież pooddzielana od siebie siedzi pozamykana w domach, przed komputerami. Każdy dla siebie. Zero wspólnoty, jakiegoś gromadnego działania w imię jakiejkolwiek idei (pal sześć juz jakiej).Czy to takie dobre dla ciał i umysłów? Dla więzi społecznych?
      Nie będziesz miałą u siebie w ogródku ogórków? Ech, zapamiętasz przynajmniej ten rok jako "bezogórkowy". Bo lepiej go jakos zapamietać, niz żeby zniknął jakby go nigdy nie było (choc z powodu pandemicznej wariacji raczej trudny on będzie do zapomnienia!).Za to kwiatki wyrosna Ci pięknie i fasolka i na pewno parę innych rzeczy też.Ogród da z siebie wszystko - jak zawsze. A w tym roku da nam jeszcze wiecej, bo nie dość, że oddali od tej wariacji światowej, to jeszcze ocali nasz spokój i pozwoli cieszyc sie małymi, codziennymi radościami. Jak dobrze, że mamy ogrody!
      Ściskam Cię mocno i bardzo serdecznie, Marylko dużo życzliwych myśli Ci zasyłając!:-)*

      Usuń
  20. Nie było mnie na pogórzu w ten wariacki dzień, ale zerknęłam na kamery w Arłamowie, a tam biało; szybko telefon do męża, jedź, ratuj sadzonki; przemoczony całkiem przewiózł je do domku pszczelego, a mnie przysłał zdjęcie, że wszystkie uratowane; piłam obrzydliwy płyn Lugola razem z małym synkiem, drugiego nosiłam pod sercem; on dostał cukierka, a ja zaniosłam na języku do domu ten okropny smak; w mojej wsi po tym zdarzeniu wzrosła ogromnie liczba zachorowań na nowotwory, wykosiło pokolenie mego ojca, i jego też; ten tydzień też z huśtawką temperaturową, ogrodnicy, zimne zośki, trzeba to przetrwać; pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, tak. Niewielu ludzi zdaje sobie sprawę, jak ogromny wpływ na nasze zdrowie miał i ma nadal tamten wybuch w Czarnobylu. Tyle róznych chorób krwi, tarczycy, nowotworów, smierci. Ja nie piłam płynu Lugola. Nie pamiętam juz dzisiaj czemu. Czy on był jakos reglamentowany, czy dostawały go osoby najbardziej zagrożone? Nie wiem.
      Dobrze, że udało sie sposród tej nagłej śniezycy uratowac Wasze sadzonki, Marysiu. Miejmy nadzieję, że spodziewani zimni ogrodnicy pospołu z Zośką nie zrobią naszym drzewom, sadzonkom i młodym roślinkom krzywdy.
      Pozdrawiam Cię serdecznie, droga sąsiadko zza Sanu!:-)

      Usuń
  21. Śnieg w maju? U nas nie padało :) Nic Ci nie zmarzło w ogrodzie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Śnieg padał u nas parę dni temu. Padał trochę i dzisiaj, bo znacznie sie ochłodziło i nastała pora zimnych ogrodników. Mam nadzieję, że ogród sobie poradzi.

      Usuń
  22. Jejku ale natura potrafi platać figle
    .wspolczuje.u nas ani deszczu ani mrozu nie widać. To dobrze. Ja z Wielkopolski.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A u nas fajnie od wczoraj deszcz pada. Ogromnie mnie to cieszy, bo ogrodowi bardzo już wody brakowało!
      Pozdrawiam!:-)

      Usuń
  23. W maju jak w raju... a w raju też bywają śniegi. Wszystko się zgadza :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko jest w tym maju. Słońce, śniegi deszcze. No prawie jak w raju. I czegóż chcieć jeszcze?!:-)

      Usuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk fajka film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty las lato legenda lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieśni pieśń piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spontaniczność spotkanie stado strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost