czwartek, 22 marca 2018

Początek wiosny na Pogórzu!:-)




   Wczorajszy pierwszy dzień wiosny uczciliśmy kolejnym gromadnym spacerem do lasu! Jest mróz i śnieg a więc niestraszne nam kleszcze! I ten fakt cieszy! Cieszy też radość psów na śniegu! To zdecydowanie pieski polarne. Dla nich zima mogłaby trwać chyba przez cały rok! Oczywiście, fajnie byłoby, gdyby wiosna nastała już na dobre, ale przecież co ma przyjść, to i tak przyjdzie – bez poganiania. Cieszmy się tym, co jest, bo ważne są nie tylko te chwile, na które się czeka, ale przede wszystkim te, które trwają!



   Od trzech dni na Pogórzu słonko świeci wspaniale! Od rana kapie z dachów! Jedne sople odpadają, drugie się wydłużają! Ptaszęta uwijają się przy słonince zawieszonej u karmnika. Nad lasem kołują jastrzębie i myszołowy. Po drodze biegają jak gdyby nigdy nic zające. Przyroda czuje nadejście wiosny i głupieje ze szczęścia! I chociaż na naszym podwórzu zalegają wielkie zaspy śniegowe, chociaż na tył ogrodu nie da się wejść, bo furtka zamarzła i blokują ją masy śniegu, choć na strychu budynku gospodarczego po ostatnich zamieciach nieomal tak samo biało jak na dworze, to wiosna jest i już!:-)





   A więc idziemy na spacer! Nie czas wysiadywać w domu, gdy słońce do wyjścia zaprasza a psy nudzą się jak mopsy obszczekując przy bramie każdy samochód czy przechodnia.  Ubrawszy się na cebulkę, bo minus trzy na termometrze a porywisty wiatr wzmaga wrażenie zimna, wyruszamy.

   Psy od razu na przyległej do ogrodu łące puszczają się w szalone biegi. Napadają na siebie wzajemnie, przewracają, podgryzają, zaczepiają, gonią się i w śniegu buszują! Szczęśliwe jak nie wiem co! Przestrzenie wokół zapraszają je do sprintu, do zakręcania zwariowanych ósemek, do szusowania po białych polach i głębokich paryjach. 


  

    Jacuś, jak zwykle wyrywa się do przodu. Pełen energii i blasku. Tuż za nim gna Hipcia. Ciekawska i w wyścigach ze swym ojcem ogromnie gustująca! Zuzia odbiega gdzieś na chwilę a potem wraca aby się do nóg przytulić, uśmiechem radosnym obdarzyć, o pieszczotę poprosić. Misia goni za Hipą, ale nie lubi odchodzić od nas za daleko. Ot, poskacze, drzewka dokoła obiegnie, wyturla się we wszechobecnej bieli i już jest z powrotem. Zmęczona kładzie się na śniegu. Wwierca się weń nosem. Zajada go ze smakiem. Przybiega do rąk, popiskując wesoło i pyszczek ku nam unosząc, tak jakby opowiadała o swoich wrażeniach i przygodach!


   Po kilkudziesięciu metrach opuszczamy owładnięte wichrami otwarte przestrzenie pól i łąk i zagłębiamy się w leśną drogę. Tu wieje o wiele mniej i przyjemniej się idzie. Tylko trzeba omijać kałuże, co zdradziecko czają się pod śniegiem, a mimo mrozu nie zamarzły i czasem nogi się zapadają się głęboko w ich grząskiej błotnistości.

   Teraz rozpościerają  się na obie strony zupełnie inne widoki. Po lewej gęsty, głównie bukowy las. Po prawej laski mieszane i pola. Cienie rzucane przez gałęzie drzew malują białe powierzchnie pól w fantastyczne wzory.


   A co to Jacuś niesie w pysku? Pojawił się nagle znikąd i trzyma tryumfalnie jakąś krwistą kość. Przypatrujemy jej się dokładnie. To chyba kawałek kręgosłupa sarny wraz z kawałkiem czaszki. Jego cenna zdobycz od razu wywołuje żywe zainteresowanie pozostałych psisk. Lecą za nim jak oczadziałe. Każde chętnie zabrałoby mu smakowitego gnata. Jacuś kluczy jak może, zwodzi psie towarzystwo, przyśpiesza, a jednak w końcu Zuzia – przewodniczka stada,  dopada go i sprytnie odbiera mu znalezisko. Jacenty bez sprzeciwu oddaje jej swój skarb. Chyba mu na nim niezbyt zależało, bo gdyby zależało, to położyłby się gdzieś w chaszczach i w tajemnicy przed pobratymcami schrupałby go sam na osobności. Prawdopodobnie chciał się tylko kością pochwalić, podrażnić ze stadem, zabawić ich zazdrosnymi spojrzeniami i oddać smakowite gnacisko. Zuzia zadowolona biegnie w najbliższe krzaki i kładzie się w śniegu z rozkoszą wgryzając się w kość. Reszta psów musi obejść się smakiem. Przynajmniej na razie. 


   Stoimy z Cezarym  przez kilka minut w pobliżu naszej najstarszej suki i dyskutujemy na temat jej smakołyku. Już nie raz nasze psy znajdowały tutaj takie „skarby”. Czasem były one wręcz szokujące, bo zdarzały się tu całe czaszki sarny, długie nogi z byle jak oskórowanym udem, kręgosłup, czy ogromna część żeber. Od zawsze w naszych stronach grasują kłusownicy. I chyba nigdy nie zaprzestaną swego ohydnego procederu, bo uznają go za swoje święte prawo i tradycję! Mamy z mężem przypuszczenia, kim są te osoby, ale cóż z tego?! One wypierają się wszystkiego z bezczelnym uśmieszkiem a poza tym nikt ich za rękę nie złapał, więc o co chodzi? Najgorsze jest to, że nie robią tego z biedy, bo wtedy można by to jeszcze jakoś zrozumieć i usprawiedliwić. Zabijają zwierzęta leśne, bo chcą, bo czują się panami tych ziem, bo czymś obcym jest dla nich szacunek dla przyrody i litość dla czujących istot. Od razu przypomina mi się książka Olgi Tokarczuk "Prowadź swój pług przez kości umarłych". Filmu  "Pokot" nakręconego na jej podstawie nie widziałam, więc nie wiem dokładnie jak ten problem przedstawiła w nim Agnieszka Holland. Ale w książce główna bohaterka dokonała niesamowitej zemsty na myśliwych i kłusownikach. Przydałoby się tutaj coś takiego, bo ten koszmar kłusowania nigdy się nie skończy!




   Przyszło nam też do głowy, iż znaleziony przez Jacusia krwisty gnat nie powstał w wyniku kłusowania, ale wilczego polowania. Wszak w naszych stronach widuje się duże stada wilków. Jakoś musiały sobie przez zimę radzić. Nadal muszą. Gdyby ów tajemniczy mord był ich dziełem, to moje serce wcale by się przeciw temu nie burzyło. To ich wilcze prawo drapieżcy aby złowić jakieś zwierzę i je zjeść. Silniejszy zjada słabszego. To w przyrodzie normalne i słuszne. O ile tym silniejszym jest oczywiście drugie zwierzę, a nie człowiek…



   Tymczasem Zuzia, choć w domu ani nie popatrzy na kości wieprzowe ani na miskę suchej karmy uwagi nie zwróci uparcie chrupie ze smakiem sarni kręgosłup i powarkuje przy tym na ciekawską, oblizującą się z zazdrością Misię. Tak to z naszymi psami jest, a myślę, że ze wszystkimi w ogóle, iż najbardziej cenne jest oraz smaczne to, co same sobie wywęszą, znajdą, upolują, drugiemu odbiorą. A jeśli jeszcze przy tym wspaniale to znalezisko pośmierduje, wówczas są w siódmym niebie!:-)


   Czas iść dalej, bo to przecież dopiero początek spaceru. Wołamy psiska i ruszamy w głąb leśnych ostępów. Łakoma Zuzanna zostawia swą kostkę i biegnie za nami. Śmiejemy się z Cezarym, że na pewno w drodze powrotnej zajrzy do swojej skrytki i będzie kontynuowała obgryzanie gnata, gdyż nieraz tak już bywało. Psy mają znakomitą pamięć! A nasza Zuzia nie raz już nas pod tym względem zadziwiała!

   Nikogo poza nami, rzecz jasna, w całym lesie nie ma zatem napawamy się ciszą, spokojem, pięknem i przestrzenią pogórzańskich okolic. Wędrujemy swoją stałą trasą, zatrzymując się często po drodze dla odpoczynku oraz dla zdjęć popstrykania. Nawołujemy pieski widoczne gdzieś tam w głębi lasu albo na horyzoncie. Spoglądamy na błękit nieba i malownicze chmurki na nim. Wdychamy ostre, świeże powietrze. I znowu podejmujemy wędrówkę w głębokim, dziewiczym śniegu albo po udeptanej przez nas podczas ostatnich spacerów dróżce.





   Po mniej więcej godzinie zawracamy, robiąc nasze ulubione kółeczko. Łapiemy na smycze Zuzię, Jacusia i Hipcię. Tylko Misia nadal ciesząc się wolnością odbiega beztrosko na boki, wyrywa do przodu, wraca aby polizać pyski członków swego stada, przysiąść przy nas na moment i opowiedzieć o swoich przeżyciach. Wreszcie dochodzimy w pobliże miejsca, gdzie Zuzia ukryła kość. I cóż się dzieje? Oto Misia biegnie tam jak po sznurku i przywłaszcza sobie gnata a potem kładzie się na środku drogi i na oczach swej zazdrosnej rodzinki chrupie ją z ogromnym apetytem! Oj, ta Misia! Zuzanna jest niepocieszona! Gdyby tylko nie była uwięziona na smyczy od razu zabrałaby to, co swoje. Ale w obecnym stanie rzeczy pozostaje jej tylko położyć się w pobliżu swej żarłocznej, bezczelnej córeczki i popatrywać z zawiścią na jej ucztę. Reszta psiej gromadki także oblizuje się nerwowo. Jednak Misia nie zwracając na nikogo uwagi w try miga zjada kość do ostatniego okruszka a potem wesoła i tryumfująca biegnie za nami jak gdyby nigdy nic.





   Wracamy do domu. Psy przypadają do swego wiadra z wodą a potem kładą się gdziekolwiek by powyjmować sobie z łapek kawałki zlodowaciałego w twarde kulki śniegu. Zmęczone i szczęśliwe ziają rozgłośnie. Ja przyrządzam im w tym czasie ukochaną zupkę wątrobianą, którą w parę chwil wychłeptują ze smakiem a potem kładą się pokotem i zapadają w długi, zdrowy sen. My z Cezarym rozpalamy w piecu i także nareszcie odpoczywamy.

  Za oknem tymczasem zachód słońca maluje niebo w herbaciano – cytrynowo - śliwkowe odcienie. Znak, że jutro też będzie piękna pogoda. Znak, że wiosna robi już swoje!:-))


 P.S.
Wyniki konkursu jaworowego ogłoszę na blogu pierwszego kwietnia!:-))

56 komentarzy:

  1. No to się pieski wyszalały i z pewnością były szczęśliwe. Znalazły też smakołyk, który mam nadzieję, nie był wynikiem kłusownictwa. Pozdrawiam wiosennie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Psy uwielbiają takie szaleństwa. I dobrze, że mają gdzie poszaleć! Nie nadają sie absolutnie na pieski kanapowe!:-)
      I ja pozdrawiam Cię wiosennie, Gigo!:-)

      Usuń
  2. Czyżby nie mogło tak być w każdy dzień. Spokój bez zaciętości, przepychanek. Fajnie jeszcze wyglądają te przestrzenie w zimowej otulinie. Oby tylko raptownie nie chciała ta zima spłynąć. Cieszmy się każdym fajnym dniem. Oby tylko zdrowie było dobre, czego Wam serdecznie życzę. A psiny smeram po futerku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nastrój fajny i pogoda też, bo mimo śniegu i mrozu słonko świeci pięknie i to dodaje człowiekowi energii i optymizmu. Jak się zaczną prawdziwe roztopy to na naszym Podwórku będzie grząsko i błotniście,czego nie lubię.
      Tak, zdrowie Oleńko najważniejsze.Niech nas nie opuszcza, niech sie naprawia, niech życie uśmiecha siedo nas i do Ciebie!:-)

      Usuń
  3. u nas niedaleko wilki zaatakowały ogrodzone stado danieli.

    wesoły spacer zapewniłaś, u nas buroo szaro i ponuro. Bez słonca i pogody.... niestety

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Populacja wilków chyba sie odradza i stają sie przy tym coraz odważniejsze.
      Szkoda Alis, że nie ma u Ciebie słońca. Gdy ono jest, to nawet mróz i śnieg niestraszne!Życzę Ci aby sie u Ciebie wypogodziło i wkrótce zazieleniło!:-)

      Usuń
  4. No ja sie pytam, skad ten tytul posta? Jaka wiosna? Przeciez macie tam syberie z antarktyda.
    A nie boicie sie, ze mozecie natknac sie na wilki, bedac z psami na spacerze? Co by to bylo, oesu, oesu! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiosna astronomiczna, kalendarzowa i wiosna w nastrojach naszych oraz odżywającej powoli pogórzańskiej przyrody. Powoli, powoli i do nas przyjdzie prawdziwe ocieplenie, ale wiadomo - w górach klimat zawsze jest inny niż na nizinach.
      Jakos przestaliśmy sie bac wilków i niedźwiedzi, bo ileż mozna sie bać? Człowiek do wszystkiego sie przyzwyczaja i akceptuje. Myślę, że wilki słyszą nas na spacerach, bo psy poszczekują, my rozmawiamy, podśpiewujemy - wilki trzymają siez daleka. Przecież to mądre zwierzęta!:-)

      Usuń
    2. Ja też przestałam bać się wilków, a chodzę po lasach w pojedynkę. Tzn z psami, ale beż męża, bo ma problemy z biodrami.I tez nikogusieńko wokoł nas, bo ludzie nie chodza tu do lasu dla przyjemności. Najwyżej po drzewo, albo grzyby. Ale teraz jest puściutko. Las należy do mnie.:)

      Usuń
    3. Fajnie sie tak chodzi po ogromnym, bezludnym lesie. Jaka cisza, jaki spokój, jaka przestrzeń!A masz rację, że miejscowi nie chodzą tam dla przyjemnosci, zawsze muszą mieć jakis konkretny powód. Takie łaziki jak my to dziwaki!:-))

      Usuń
  5. Zaczytałam się, zapatrzyłam w piękne pogórzańskie krajobrazy, uśmiałam się próbując wyłapać z kłębiącej się i podgryzającej kupki futerek poszczególne pieski. Piękne to, pogórzańskie niebo, takie czyste, niebieskie, od dawna już takiego nie widziałam. Nasze miejskie, szaro-sine, nawet w słońcu, tylko latem bywa czasem takie czyste, do momentu, dopóki nie pokryją go mleczne, rozszerzające się z godziny na godzinę smugi pozostawione przez samoloty.
    U nas nie ma już śniegu, ale nadal zimno i często siąpi deszczem z zaciągniętego szarymi chmurami nieba.
    Kłusownictwo to wciąż trudny, nierozwiazany problem:-(
    A tak, jak ten mieszczuch zapytam, to takie zdobycze nie szkodzą pieskom? Nie pozwoliłabym naszemu ruszyć takiej zdobyczy, ale nasz tez był mieszczuchem, to pewnie szybko by się takiego posiłku pozbył z żołądka i to jak na złość na środku dywanu, jak to nieraz bywało po powrocie z takich wycieczek do lasu. Zachodziliśmy wtedy w głowę co też on takiego zjadł, bo robił to tak sprytnie, że nigdy go na takim podżeraniu podczas wycieczek nie złapalismy.
    Te ptaszki, czy to sikorki? Takie ładniusie, kolorowe:-)
    Fajne mieliście łazikowanie:-)
    Marytka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak słońce u nas świeci i niebo robi sie takie niebieskie to aż chce sie żyć, na spacery isć, działać jakkolwiek. I nie przeszkadza wówczas śnieg i mróz. Grunt to ta pogoda na dworze i w sercach.
      Nie, te kostki nigdy jeszcze nie zaszkodziły naszym pieskom. To duże psiska, prawie jak wilki. Dzika natura jest im bardzo bliska, poprzez te codzienne spacery do lasu, poprzez to bieganie po łąkach. Czują sie tu u siebie, jak wilki właśnie i chyba wilcze zrobiły im sie żoładki.
      Wczoraj Zuzia wprawiła nas znowu w zdumienie, podziw ale i irytację. Bo wyobraź sobie, że gdy my nieświaodmi nieczego siedzieliśmy sobie przed południem w domu ona znalazłą sobie jakaś dziure w płocie (nie wiadomo gdzie, bo obeszłam kilkukrotnie nasze włosci i niczego nie znalazłam)i pobiegła sobie sama do lasu, skąd przytargałą ciag dalszy owej padliny, z której pochodził przedwczorajszy gnat. Okazało się, że to jednak był dzik a nie sarna, bo psina przyniosła kawałek mocno owłosionej, dziczej nogi i obgryzała ją ze smakiem leżąc za płotem. Reszta psów bardzo nad tym biadała po naszej stronie płotu a Zuzia do domu oczywiscie przyjsc nie chciała. Jedyna rada aby złapać "gada" i przerwac jego ucztę byłą taka by czym prędzej ubrać sie i pójśc z wszystkimi psami do lasu.Podeszlismy w ten sposób psychologicznie naszą niedobrą sukę, bo wiadomo, że spacer jest najlepszy na świecie i pal sześć z wszelkimi dzikimi gnatami dzika! Porzuciła bez żalu znalezisko a mysmy je wtedy dokładnie obejrzeli i zakopali w głębokim śniegu ogon i kłeby sierści, które Zuzieńka zębiskami od mięsa oderwała!A potem był kolejny gromadny, zimowy spacer,na szczęście, juz bez żadnych dzikich uczt po drodze!
      Tak, te ptaszki to sikoreczki. Mnóstwo ich do nas przylatuje, od kiedy Cezary zrobił karmnik.
      Pozdrowienai słoneczne slę Ci, Marytko!:-)

      Usuń
    2. O maaatko! Uśmiałam się czytając o wyczynie Zuzi:-))) A to spryciula:-) A czy ona przypadkiem nie przeskoczyła ogrodzenia? Widziałam na zdjęciach u Panterki jak robi to Toyka. Niesamowite!
      Myślisz, że pieski nie znajdą zakopanych pozostałości dzika? One, mają świetny węch, a Wasze szczególnie, bo to nie mieszczuchy i w lesie są jak u siebie. Miejskie pieski głupieją w lesie, za dużo nieznanych im zapachów. Naszego trzymaliśmy w lesie na smyczy, dużo słyszałam historii o miejskich pieskach, które pobiegły za nieznaną wonią i zgubiły się.
      No, popatrz jaka ta Zuzieńka przemyślna:-)))
      Buziaki! Marytka:-)

      Usuń
    3. Nie, na pewno nie przeskoczyła bo ma za cięzkie cztery litery, no i to już nie taka młódka!:-))Zuzia po prostu jest sprytna i inteligentna. I ma swoje tajemnice.Jak każdy chyba pies.
      Na razie śniegu kupa, wiec pozostałosci dzika są w nim bezpieczne. Koło naszego ogrodu nocą biegają dziki, sarny, lisy, kuny i nie wiadomo jakie zwierza. Fruwają też rózne ptaszyska. Pewnie one znajdą wkrótce te resztki dzika i rozwleką albo sobie wezmą.
      Zuzieńka jest niesamiwotym psem, naprawdę!
      Buziaki, Marytko!:-))

      Usuń
  6. Piękną macie zimę, chociaż wyobrażam sobie, że musi dawać Wam się we znaki. A kłusownikom mówię stanowcze "NIE!"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zima na Pogórzu nie przestaje nas zachwycać, nawet jak tak długo trwa. Podczas zimy kłusownicy maja dobre pole do działania, bo dokładnie widać tropy dzikich zwierząt a wiec dla nich łatwizną jest założyć sidła tam, gdzie trzeba.Dla mnie takie zachowanie jest godne najgorszej kary!

      Usuń
  7. A u mnie naprawdę wiosennie, rozłożyłam parasol ogrodowy, rozłożyłam leżaki w celu przewietrzenia i położenia się na jednym z nich pod kocykiem, żonkile kwitną, pierwiosnki w skrzynkach na oknach ukazują swoje piękne kolory, truskawki wypuszczają nowe zielone listki, Feliks stał się kotem ogrodowym - podparasolowym aby za bardzo się nie opalił ;) Wasza wiosna piękna ale jeszcze troszkę będzie piękniejsza. Psiaki szczęśliwe, rozbrykane :) Piękne zdjęcia Olu - nie uwierzyłabym, gdybym nie zobaczyła na nich Waszej wiosny :) Sciskam mocno wiosennie 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na wyspy brytyjskie wiosna zawsze przychodzi szybciej, wiec nie dziwię się Orszulko, że masz tam tak ciepło, zielono i kwiatowo.I leżakujesz już sobie? No, niesamowite! Sama radosć!:-)
      U nas trzeba będzie na te przyjemnosci wiosenne troche poczekać, ale nie martwimy sie tym jakos.Jest, co jest i też dobrze.Psiaki szczęsliwe. Ptaszki świergolą. Niebo niebieskie i słonko coraz łaskawsze!
      Pozdrawiamy Cię gorąco, Orszulko!:-))

      Usuń
    2. Orszulko, przeczytałam to, co napisałaś. Ujrzałam tą wiosnę, jej wszystkie barwy i zapachy, i poryczałam się. Tak bardzo już za nią tęsknię!
      Marytka

      Usuń
    3. Pogoda na wyspach jest bardzo zmienna, ale na pewno wiosna przychodzi szybciej. Oleńko, lubie się opatulic kocykiem /bo aż tak gorąco to nie jest/ i sobie poleżeć, wyciszyć się, posłuchać ptaków, popatrzeć na kwiaty. Marytko, czasami człowiek tak tęskni za czymś bardzo wyczekiwanym, ze emocje dają o sobie znać. Ale powiem Ci, ze popłakać tez czasami trzeba, wtedy jakos lżej się robi na sercu. Ja się doczekałam troszkę wcześniej tych prawdziwych wiosennych widoków, Ty niedługo tez się doczekasz - wymęczył nas ten jesienno zimowy okres. Serdeczności dla Ciebie 🌷🍀☘️🌷😊

      Usuń
    4. Wiosna ma rózne oblicza, ale każda cieszy!:-))
      Orszulko, Marytko - ściskam Was obie serdecznie o słonecznym, choć mroźnym poranku

      Usuń
    5. Dziękuję Olu! Dziękuję Orszulko! Serdeczne uściski dla Was obu:-)***
      P.S. Orszulko, koniczynka czterolistna ojej, to wiosna już blisko:-)

      Usuń
  8. Toż to reportaż z dalekiej Alaski a nie swojskiego pogórza. Te psy, te kości, te śniegi, nawet szałas na końcu. Zapatrzyłam się na amen

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. He, he, he!:-) Na Pogórzu Dynowskim prawie jak w Bieszczadach. Dziko, biało, przestrzennie i wrażenie wolności też podobne. Uwielbiam te nasze spacery, gdy mróz nie kąsa juz tak bardzo a ostro świecące słońce obiecuje rychłe ocieplenie. A psiaki są w siódmym niebie!:-)

      Usuń
  9. Piękny krajobraz i spacer, pieski cieszące się z przestrzeni, niemalże poczułam zapach rześkiego powietrza.
    Tylko gdzie ta wiosna?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te krajobrazy i spacery rekompensują nam oddalenie od cywilizacji oraz późniejsze nadejścia wiosny, niz w reszcie kraju.
      Gdzie jest wiosna? - pytasz Ewo - w sercach!:-))

      Usuń
  10. Moje psy też znoszą takie różne resztki po wilczych ucztach, choć ostatnio sąsiad wyrzucił resztki kozła, i psy pochorowały się, bo najadły się skóry z sierścią, i potem były "wyplujki", jak u sowy:-) och, Olu, jak ja czekam tej wiosny, a raczej ciepła, zła jestem już na ten śnieg, mam go dosyć do następnej zimy:-) pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, zżeranie sierści tak sie właśnie kończy!:-)
      Marysiu, wiosna przyjdzie lada chwila. Ten atak zimy był chyba ostatnim. I zobaczysz jak w ciągu miesiaca wszystko sie zazieleni i zakwitnie. A o zimie wcale nie będziemy juz pamiętać!Co roku tak przecież jest. Będzie dobrze, kochana sąsiadko!:-))

      Usuń
  11. Pięknie tam u Was...
    Problem z kłusownikami to chyba jest wszędzie. Nawet w naszym małym lasku od czasu do czasu znajdujemy pozostałości sarny w pudełkach i to tuż przy drodze. Pokot oglądałam i polecam. Książki jeszcze nie czytałam, ale poszukam w zaprzyjaźnionych bibliotekach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coraz bardziej doceniam to, że mogę mieszkać w tak pięknym, nieomalże zupełnie dzikim miejscu. Każdorazowy wyjazd do miasta czy nawet miasteczka uświadamia mi to coraz wyraźniej.Ale oczywiscie nie ma rózy bez kolców - chociazby ci kłusownicy. To koszmar. A jak piszesz i w Twoim małym lasku prowadzą swój potworny proceder. Chyba ludzie nigdy sie nie zmienią...
      A ksiazke polecam, bo świetnie sie czyta. Film też pewnie kiedys obejrzę!:-)

      Usuń
  12. Super spacerek szczegolnie dla arktycznych pieskow. Ogladalam zdjecia z przyjemnoscia, chociaz wiosny juz sie nie moge doczekac, niestety znowu nas strasza zimnem i sniegiem na Wielkanoc. Pozdrawiam Kasia z prawie wiosennej Irlandii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pieski spacerowałyby najchętniej od rana do zmierzchu! Są wciaz pełne energii. Fajnie byłoby mieć jej tyle, co one!:-)
      Zapowiadają u Ciebie powrót zimy? Może prognozy sie jednak nie spełnią, a jeśli nawet, no to byłoby to potwierdzenie jakiejś tradycji, bo z tego co mi sie przypomina,to w zeszłym roku też był śnieżek w czasie tych wiosennych świąt!:-) Ale cokolwiek będzie, wszak zdrowie i uśmiech najwazniejsze!
      Pozdrawiam Cię z uśmiechem, Kasiu!:-)

      Usuń
  13. Olgo,jakbyś pisała o mnie. I też spacerują ze mną moje cztery psy.
    Pozdrowienia z naszego Pogórza Sąsiadko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się Agnieszko, że znajdujemy między nami coraz więcej podobieństw, że sąsiadujemy geograficznie i nie tylko!:-))

      Usuń
  14. Pieski są szczęśliwe z takiego stanu rzeczy. U nas mniej śniegu, ale też zimno!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że szczęśliwe! Im żadne śniegi niestraszne, a wrecz przeciwnie - to ich żywioł!Śniegu nadal u nas mnóstwo i wolno to topnieje z powodu nocnych i porannych mrozów.
      Uściski serdeczne slę Ci Basiu o poranku!:-)

      Usuń
  15. Na początku wyglądało groźnie, ale wróciliście do domu w komplecie, więc to nie była chyba kość niezgody.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Misi i Hipie rzeczywiscie zdarza się nieraz pokłócić o kość. Wówczas tak sie kłębią, tak gryzą, że aż kłaki latają w powietrzu! Ale już w kilka godzin potem żyć bez siebie nie mogą, wylizują sie wzajemnie, łapkami sie obejmują, bawią sie grzecznie i wyglądają jak dwa aniołeczki!:-))

      Usuń
  16. Spacer cudowny, aż miałam wrażenie, że sobie też spacerowałam!
    Misia genialna! :) I dobrze, że coś ma od życia, a co! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie tak pospacerować po lesie, gdy jest piekna, słoneczna pogoda! A Misia jest mądrą, sprytną psinką a do tego ma bardzo czuły nosek - wyczuje nawet to, czego jej stado nie zauważy i usłyszy to, czego tamci nie słyszą!:-))

      Usuń
  17. Oj jak to sie stalo, ze bylam i nie napisalam komentarza? przeciez wiem, ze bylam i czytalam... no dobrze, skleroza nie boli:)) czasem sie tylko trzeba nachodzic.
    Olenko u mnie w pierwszy dzien wiosny tez padal snieg i nawet go napadalo tak cos ok. 5 cm. ale juz nastepnego dnia wiosna sie wnerwila, wyslala slonce i wszystko zniknelo w jego promieniach.
    Jest naprawde ladnie i cieplo, owszem rano i wieczorem (po zachodzie slonca) jest zimniej, bo jednak w nocy jest jeszcze okolo zera, a nawet czasem i -1 sie trafi. Ale ogolnie idzie ku lepszemu:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Upss... sklamalam z tym zerem lub -1 C w nocy. Ostatni raz tak bylo wlasnie ostatniej zimowej nocy, traz juz jest ok 3 - 5 na plusie w nocy. Jak dobrze czasem powiedziec Wspanialemu co sie wlasnie napisalo, on sprawdzi i wyprowadzi czlowieka z bledu:))

      Usuń
    2. To chyba mamy dośc podobną pogodę! U mnie ostatnio nocami jeszcze minusy na termometrze, ale w dzień słonko pięknie przygrzewa i śnieg topnieje.Ale do całkowitego jego zniknięcia jeszcze daleko, bo na Pogórzu napadało go mnóstwo! Tak czy siak z każdym dniem jest coraz cieplej i wydaje się, że tym razem to już na pewno wiosna!:-))
      Uściski serdeczne dla Ciebie Marylko oraz Twego ukochanego Wspaniałego!:-)))

      Usuń
  18. Och te piesy jedne ... wiadomo, własnoręcznie upolowana zdobycz smakuje najlepiej, a ta w misce jest zbyt trywialna i pospolita, żeby do pyszczka wziąć ;)
    Kłusownikom dowaliłabym takie kary fizyczne i psychiczne, że odechciałoby się im raz na zawsze polować. Mysliwym też, zresztą.
    Udanej wiosny :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie da sie nudzic z naszymi psami. Zawsze coś wymyśl, spsoą, pogryzą, zepsują, wynajdą cokolwiek żeby było ciekawiej!:-)
      Przydałoby się, żeby służby leśne wzięły sie wreszcie za skuteczniejsze tropienie kłusowników i wymierzanie im kar.Zdaje mi sie jednak, że one już dawno dały za wygraną i traktuja istnienie kłusownictwa jako dopust boży, z którym prózno by walczyć. Jak sie tak zastanowię, to stwierdzam, że Myśliwych nie widziałam tu od kilku miesięcy.Ale nie sądzę by był to dowód na ich odwrót. Pewnie po prostu nie sezon na polowanie.
      I Tobie udanej wiosny, Lidko! Ściskam Cię serdecznie!:-))

      Usuń
  19. Przepiękny spacer.
    Już wczoraj poszłam sobie z Wami i z pieseczkami .... I potarzałam się trochę w śniegu.
    Dziękuję Wam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja dziekuję Stokrotko, że zacheciłam Cie do wspólnego spaceru wiosenno-zimowego! Śniegu u nas teraz znacznei mniej, ale wciąż całymi połaciami po polach i lasach zalega. Pewnie ledwo stopnieje świeża zieleń sie pokaże!
      Pozdrawiam Cie ciepło!:-)

      Usuń
  20. Mam wrażenie, że byłam tam z Wami 😀 my przed chwilą wróciliśmy z lasu i usilnie próbowałam znaleźć chociaż mały pączuszek, ale nic. Dalej zimnem wieje 😿

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ziemia jest przemarznięta i to od niej najbardziej zimno ciągnie. U nas też ani widu ani słychu pączuszków. Śniegu nadal sporo. Trzeba jeszcze poczekać cierpliwie na porządne ocieplenie. Ale przecież to już bliżej, niż dalej, Gabrysiu!:-))

      Usuń
  21. Przepięknie,kraina jak baśń.Piękny spacer, wierzyc się nie chce,że tam ,u Was taka prawdziwa zima. I te psiska ,takie szczęśliwe,roześmiane! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zdjęcia sprzed paru dni. Teraz śniegu jest już o wiele mniej, ale nadal sporo białych plam na polach i w lesie. Takie spacery to to coś, za czym nasze pieski przepadają, to i nie dziwota, że maja szczęsliwe pyski!:-)
      Pozdrawiam serdecznie!:-)

      Usuń
  22. Piękna zima Olu, zdjęcia przepiękne. Zazdroszczę Wam tych spacerów z psami, ja z moimi niestety nie mogę takich spacerów odbywać. Maks,był kiedyś najwidoczniej psem mysliwskim, i na spacerze jedynie węszy i gdy coś wyczuje wyrywa się, że nie sposób go utrzymać,więc zaprzestałam w ogóle spacerów z nim. Misia,młoda suczka,może iść jedynie na smyczy, bo już chyba podłapala bakcyla łowieckiego od swego starszego kolegi. Jedynie Wandzia najmniejsza, może biec bez smyczy. Ale gdy idę z tą dwójką to Maks tak przerażliwie wyje, że słychać go kilometrami.
    Jak bardzo marzą mi się spacery z "normalnymi" swobodnie, biegnącymi obok psami, ale niestety tak już mam i nic na to nie poradzę.
    Ale cieszmy się Olu nadchodzacą wiosną, tym pięknem, które wnet nadejdzie i znów nas porwie. Uściski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zima była u nas piękna, bardzo śnieżna i malownicza. Nadal jest sporo śniegu, mimo ocieplenia. I błota, niestety, też pełno.Dlatego teraz psy wracają do domu brudne jak nieboskie stworzenia.
      Szkoda Amelio, że nie możesz sobie swobodnie z psami połazić po lesie. Tym bardziej, że masz do lasu tak blisko. Ale z drugiej strony to może i dobrze, bo od kiedy zrobiło sie cieplej, to znowu sie kleszcze pobudziły i tylko czyhają żarłoki na dawców krwi! W ogrodzie jest przynajmniej szansa, że nie będzie tych ohydnych pajęczaków.
      Wiosna, przyjdzie mam nadzieję ciepła i radosna. Taka, o jakiej wszyscy marzymy!
      Pozdrawiam Cię gorąco, Amelio!:-)*

      Usuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk fajka film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty las lato legenda lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieśni pieśń piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spontaniczność spotkanie stado strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost