piątek, 28 kwietnia 2017

Opowiastka o płocie...





Cezary pisze...

   Płot, jak to płot niedbale i pośpiesznie zamocowany na przypadkowo zdobytych palikach przewrócił się i tak pozostał. Przeleżał na ziemi, częściowo stojąc, częściowo kładąc się dla niepoznaki, a tu i tam przerośnięty wybujałą trawą powoli wydawał odrażający smród pokrywający poletko przeznaczone pod uprawę wiosenno-letnich warzyw i samowolnie wyrastających chwastów, które były tolerowane z wiadomych względów. Zdecydowanie skazany na powolną zagładę gnił od najniższego poziomu. Zasysał wilgoć z ziemi, która w innych okolicznościach byłaby zbawienna dla przetrwania. Bywały momenty wskazujące na chęć zakwitnięcia i porostu, okazania wspaniałości. Wtedy wierzyłem, że pokryty zielonością będzie nie tylko ozdobą, lecz także czymś kojącym, łagodnym w obejściu. 
   Myślałem też o glinianych garnkach rozwieszonych na kołkach, takich zwyczajnych dnem do góry. Piękny miał to być widok, wtapiający się w towarzyszący pejzaż i nie odstający od pozostałych elementów krajobrazu. Płot nie zdążył zgnić permanentnie, a tymczasem na podtrzymujących go słupkach pojawiły się nieśmiałe pędy i zielone listki. Dziwne! I wtedy po analizie wydarzeń okazało się, że były to młode wierzby przystosowane do nowej słupkowej roli. Słupki strzelały prosto do nieba i chyba jedynie siłą woli podtrzymywały powiązane paliki. Ich falowanie niekiedy budziło zachwyt, a czasem obawy przed rozwaleniem się i nieuniknionym losem. 

   Płot zgodnie z gwarancją producenta miał przetrwać dziesięć lat. Długi to czas. Zależy, pomyślałem. Jako świadek wydarzeń, zmian pogody liczył też przepływające nad nim chmury. A te, jak to chmury raz łagodne, raz o granatowym obliczu i co ciekawe, niektóre z nich przybierały rozczerwienioną postać nadętych policzków, grożąc niewiadomym wybuchem lada moment. Chłopska cierpliwość nakazywała czekać na sprzyjające warunki. Wreszcie nadeszła wymagana chwila. Przeniesienie płotu do środka obejścia zajęło chwilę, dosłownie chwilę. Połączone kołki podwójnym drutem zostały zwinięte w olbrzymi rulon, a właściwie w dwa. I tak ciągnąc je po zielonej trawie daliśmy radę dojść w obręb ogrodu. Co za ulga! Płotek w nowym miejscu miał zastąpić stary z plastikowej siatki, którym zachwycaliśmy się przez jeden sezon, po którym to zbladł, zszarzał i popękał w wielu miejscach. Wiązany sznurkiem niby spełniał swoją rolę, ale jakoś bez entuzjazmu. Stare słupki na wpół żywe, na wpół martwe miały wystąpić w nowej roli. Ciągle wierzyłem, że ukorzenią się i dadzą nowe życie. Zobaczymy…

   Przymocowywanie płotu do wkopanych już słupków okazało się nie lada wyczynem ze względu na niepasowanie do wymogów nowego miejsca. A przecież płot to płot i wszędzie, w każdym miejscu powinien być tylko płotem. I wtedy okazało się, że kołki pomiędzy sobą porozumiewają się szeptem. Szczególnie nocą, a najwyraźniej w blasku księżyca. Postanowiłem podsłuchać…
   
   Kołek z podgnitym końcem żalił do okazałych sąsiadów – otoczyliście mnie w milczeniu i w ogóle nie zwracacie uwagi, że gniję od spodu, coraz szybciej i szybciej, aż w końcu zniknę bezpowrotnie. Totalne milczenie potęgowało grozę sytuacji, a poboczne kołki puszczały do siebie oczka. Domyślam się, że też miały chłopską cierpliwość i dokładnie wiedziały, że zapoczątkowanie bezwzględnym początkiem się skończy. Oczywiście kołki, jak to kołki sądziły według siebie. W płocie z leszczyny było też kilka dorodnych kołków i w otoczeniu przeciętności doznawały podobnego traktowania. Skazane przez nich na śmierć przez zmowę milczenia zbytnio nie przejmowały się takim stanem rzeczy. Czyżby wiedziały, że przetrwają ponad przeciętność? Oczywiście chodzi o przedłużony okres rozkwitu. Już sam nie wiem! Przecież każdy kołek ma swoje miejsce w płocie i określony czas życia na przysługującym mu poziomie. I nie ma tu miejsca na szok, tak było, tak jest i tak będzie. Żal ścisnął moje gospodarskie serce i postanowiłem ustawić kołki w zaplanowanej kolejności. A, że można było je wysuwać z wiążących drutów, to pozamieniałem ich kolejność. Okazałe przy okazałych, przeciętne do przeciętnych, podgnite w jednym szeregu i te popękane i połamane razem w jednej grupie. I o dziwo, skończyły się nocne szepty, narzekania. Te zbutwiałe i połamane zdawały się rozkwitać na nowo, tak jakby Stwórca płotu dał im nowe życie. Izolacja daje niespodziewane rezultaty i najczęściej obraca się przeciwko izolującym. A poza tym każdy płotek ma furtkę…


28 komentarzy:

  1. to ja macham z pozdrowieniami przez furtkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę roześmianą postać pomiędzy, na wysokości oczu daje znać o sobie. Wita się, czy żegna się przez furtkę.

      Usuń
    2. przemyka w pobliżu, zawsze chętnie zaglądając do Was zza wirtualnej furtki.
      Powodzenia i pozdrowiena :)

      Usuń
    3. To już wiem dlaczego psiaki mocno ujadają, szczególnie o zmierzchu. Tłumaczę im, że to Alis przemyka i należy tylko merdać ogonami. I rzeczywiście, nasza wirtualna furtka jest zawsze otwarta, a mili goście mile widziani. Dobrego dnia, Alis.

      Usuń
  2. Teraz płot będzie narzekał, że garnki nie gliniane.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Płot już tak ma. W bezwietrzny dzień stojąc blisko we własnym oddechu można usłyszeć ciche narzekanie. Niewytężone, ale przenikliwe.

      Usuń
  3. Te garnki całkiem fajnie prezentują się na płocie. ;-)
    regian

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Garnki użyte do wymyślonej prezentacji. Tego dnia nie było obiadu i nic w nich nie bulgotało. Zasnąłem o pustym żołądku.

      Usuń
  4. No prosze jak sie ma talent to i z niby prostego plotu mozna wykrzesac piekne opowiadanie.
    Brawo Cezary!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie było łatwo. Naciąganie prostego tematu na pokrzywiony i zdewastowany płot było niekończącym się zmaganiem. Upychane w nim kołki i paliki jakby na przekór sterczały w niechcianych miejscach. Po powyższym komentarzu schowały co nieco.

      Usuń
  5. Bardzo lubię ten motyw: garnki na płocie... Sam mam na swoim kilka takich glinianych kamionek i jeden gar, który kiedyś był starym, zardzewianym, leżącym głęboko w kącie wozowni, ale pewnego razu go przemalowałem na biało, domalowałem kilka kolorowych kwiatów i taki w iście zalipiańskim stylu do dziś zdobi przydomowy płotek. Pozdrawiam wiosennie i zapraszam do moich kącików! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Garnki, jako nieodzowny element wiejskiego pejzażu są niezastąpione. Wiesz, znaleźliśmy w obejściu jeden z nich. Niestety pozostała po nim tylko sterta skorupek. Jakby był w komplecie. Postanowiłem odrutować go i przywrócić zapomnianą świetność. I co najciekawsze znalazłem w nim drugie dno. Pomiędzy było wyskrobane imię i nazwisko. Przeczytałem wielokrotnie i nie usunąłem drugiego dna. Odrutowany garnek to już nie ten sam. Krucha konstrukcja nie nadawała się powieszenie na płocie, a szkoda.
      Dziękuję za zaproszenie.

      Usuń
  6. Po Twojej opowiesci ten plot zazieleni sie i rozkwitnie, czujac sie w koncu przez kogos docenionym :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zielona rzeczywiście skrzeczy. Marny to ogrodnik, który rzuca garść nasion i idzie dalej. Idąc pod wiatr wszystko, co ten zawieje ma za sobą. Nieważnym staje się.

      Usuń
  7. Kraszewski napisał ,,Historię kołka w płocie", ale Ty go przebiłeś!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż! Historia płotów kołem się toczy. A i dzisiaj pomimo, że płoty i kołki trochę inne, to spełniają podobne funkcje. Zauważalne na każdym poziomie życia politycznego, jak i społecznego czy w codziennych stosunkach… Choć nie zawsze pokonanie trzystu chwalebnym jest. Nie miałem zamiaru przebijać Kraszewskiego, a przebijanie płotu to sama przyjemność.

      Usuń
  8. Beżowy Cezary i miętowo turkusowa Olga - uwielbiam takie pomysły i płot też.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zestawienie kolorów przypadkowe! Takie były pod ręką. I rzeczywiście wyszło dobrze, a że powieszone na płocie dyndają, to insza inszość. Popatrz, jak nieprzemyślane zestawienie może dać pozytywnie zaskakujący wynik.

      Usuń
  9. Opowiadanie o plocie :) Jakby się dodało kilka kretów, nietoperzy czy ryjówek to wyszła by z tego bajka dla dzieci. Opowieść o przemijaniu i reinkarnacji. Drugie życie plota! Mogę zilustrować ;)
    Pozdrawiam serdecznie :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ponętnie zaskakująca propozycja. Już widzę kruka siedzącego okrakiem na płocie, kreta ryjącego pod słupkiem i zielony płot żyjący na zielono. Lubię pisać dla dzieci. Czasem w krótkich spodniach zimno mi w kolana i nie wiem dlaczego. A procę też mam!:) Opowiadanie dla dzieci? Inny język, więcej atrakcji i strachu. Dzieci lubią się bać w pozytywnym sensie. Wiem, że ilustracje byłyby atrakcyjne i absorbowałyby całą dostępną wyobraźnię. No cóż, zastanowię się.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. No kruk musiałby być koniecznie, wszyscy wiedza ze kruki są bardzo mądre, a co za tym idzie sarkastyczne ;) Przydałaby się tez jakaś naiwna istotka, myszka może? Czy króliczek, albo wiewiórka która wszystko by myliła i mimo najlepszych chęci powodowała rożne katastrofy, tak zwany element humorystyczny :) Milo pomyśleć o takiej perspektywie.
      Pozdrawiam nawzajem :)

      Usuń
    3. Projekt zakiełkował na dobre i przynajmniej teraz jest zielony. Niestety w obecnej chwili mam nawał prac gospodarskich. Na pewno wrócę do tego pomysłu w wolniejszej chwili. Wkrótce. Dam znać.

      Usuń
  10. Fajnie napisales o tym plocie. Taki plot z glinianymi garnkami to przypomina mi film "Sami Swoi" nie wiem czy tytulu nie przekrecilam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze pamiętasz! Płoty nie tylko dzielą. Czasami żałuję, że nie jest płot do sąsiada i nie mogę prowadzić z nim ponad płotowych dyskusji, bo pogaduszki ponad metalową siatką mogą zniekształcać i wprowadzać zakłócenia. W AU większość płotów jest drewnianych. Zlikwidowano szpary w płotach, by nie podglądać sąsiadów. Co kraj, to obyczaj!

      Usuń
  11. Garnki sa a gdzie koszule ?
    pismo ladne na garnkach!!
    plot jak plot hi,hi no moze tylko ze napisales o nim
    pozdrawiam p.Gosia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koszule? Koszule wiszą na wieszaku i czekają na „miastowe” czasy. Krawaty i inne ozdobniki również. Moje odręczne pismo jest z definicji nieczytelne i z tej okazji poprosiłem Olgę o pomoc.
      Jasne, płot, jak płot, który posłużył swoim szkieletem do pisania. A cała kwintesencja osadziła się w szparach pomiędzy kołkami.

      Usuń
  12. Fajnie napisane rozwiń jeszcze trochę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W szpary pomiędzy palikami można zmieścić dużo, nawet całe życie. Tylko, że paliki nie mają wyrozumienia dla treści zawartych pomiędzy nimi. Krzywią się, trzeszczą, by w końcu zszarzeć i szarością przykryć wszystko inne. Następnym razem pomaluję płot na wszystkie dostępne kolory.

      Usuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia agrest apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór cenzura Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk eutanazja fajka fantazja film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm ideologia II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja kiełbasa klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty kwiecień las lato legenda lektura lęk lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieski pieśni pieśń piękno piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spokój spontaniczność spotkanie stado starość strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście szerszeń śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wiatr wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost