czwartek, 4 maja 2017

Smalec...




  Cezary gotuje… 

   Napisałem "gotuje" i do teraz nie wiem czy smalec można ugotować. Różne określenia próbowałem odnośnie jak: smażenie, pieczenie, wygrzewanie, wyciskanie, wypiekanie i wiele innych. Tłuszcz wytapia się w tym konkretnym przypadku, podobno. W końcu doszło do mnie. Z brzucha usuwa się przez nie jedzenie smalcu i tym podobnych smakołyków. Wagę gubi się i ciekaw jestem kto znajduje, bo przecież w przyrodzie nic nie ginie. Polecam nie chodzić za takimi osobnikami. Zgubiona waga to nie sto złotych, na które liczymy. Przestałem chodzić za okazałymi osobnikami i liczyć na szczęście. I od wielu lat powoli chudnę. Powoli!
   Normalnie w porze prawie już letniej odmawiamy sobie dopieszczania się smalcem. Ciągle mamy nadzieję, że ktoś kto idzie za nami znajdzie naszą „wagę” uzyskaną w czasie zimowym i zwyczajnie przywłaszczy ją sobie. Na zdrowie.
   Ale stało się! Już niedługo będziemy witać honorowego gościa. Sam tata Olgi zmierza w odwiedziny. Długo wyczekiwany, ale w końcu pojawi się w naszych progach i pozostanie z nami ponad miesiąc. Popłoch zapanował w naszym obejściu. Generalne porządki. Sprzątanie, mycie okien, wielokrotne odkurzanie, przestawianie gratów, by jak najlepiej powitać teścia. 


   Nawet psy zostały wyczesane i od jakiegoś czasu tłumaczymy im, że gość to gość i nie wypada warczeć i pokazywać zębisk. Może nie będzie źle, bo nasze psiaki nie lubią tylko złych ludzi, a w szczególności pijaków. A teść to uosobienie dobroci, co też Olga dostała w prezencie po rodzicach.
   Jego jedynym życzeniem było: proszę naszykować smalcu, albowiem to zięciowski smalec był najlepszy jakiegom w życiu jadł! Tutaj Ola przeczytawszy, co napisałem dopowiedziała, że tata zamówił sobie u niej jeszcze jeden wyjątkowy smakołyk – grzybowiki, czyli litewskie pierogi smażone z grzybami. No cóż, gościowi nie odmawia się. Smalec będzie gotów już na powitanie miłego gościa a pierogi Olga obiecuje ulepić nie raz i to w ilościach hurtowych! Wszak grzybów u nas w bród! Naprawdę chcemy, by ojciec Oli czuł się u nas dobrze a jeśli możemy mu dogodzić kulinarnie, to tylko nam się z tego cieszyć. A w ogóle, to bardzo lubię, jak przyrządzone przez Cezarego potrawy smakują. A mogłem zostać kucharzem i uszczęśliwiać ludzi. Może w następnym życiu po reinkarnacji?
   Dzisiaj zrobiliśmy przygotowawcze zakupy. Żeby zrobić dobry, zięciowski smalec należy kupić: dwa kilogramy słoniny(najlepiej grubej), kilogram podgardla, z kilogram cebuli i tanią kiełbasę, najlepiej polską zwyczajną. Słoninę, podgardle i kiełbasę kroję w mniej więcej kostki i wrzucam do rondla. Wytapiam do momentu, kiedy kostki zaczynają brązowieć. Oczywiście musi być to powolny proces, by nie przywierało do dna. Na osobnej patelni smażę pokrojoną w paski cebulę. Dodaję na wpół gotowe skwarki i smażę, aż do zbrązowienia. Jeśli chcę, by zapach cebuli dominował, to przypalam ją, co nieco. Rzecz gustu. W kolejnym etapie mieszam wszystkie składniki i przez chwilę podgrzewam w rondelku. Jeśli ktoś lubi trzaskające skwarki, to cały proces wytapiania należy wydłużyć. Osobiście lubię ogromniaste skwarki i nie do końca wysmażone. W tak przyrządzonym smalcu są prawie same skwarki i niewiele tłuszczu. Na chlebie wyglądają wspaniale. Do tego kiszone ogórki z naszej spiżarki. Mniam!





   Podczas gdy ja szykowałem smalec Olga wybrała się z psami na spacer. Długo jej nie było, ale na szczęście zdążyła wrócić przed burzą. A ledwo weszła do domu zaczęła węszyć i szperać po lodówce a w końcu pisnąwszy, że jest głodna jak wilk bez zbędnych ceregieli pożarła kilka kromek świeżego chleba z gorącymi jeszcze skwarkami i ociekającą tłuszczem cebulą. Potem dała mi smalcowatego buziaka i oznajmiła, że jej tata będzie wniebowzięty, jako i ona jest w tej chwili! Wiedziony jej przykładem także skonsumowałem kilka kromek z gorącym, niezwykle wonnym specjałem. Och! To stanowczo za dobry smalec, istnieje bowiem obawa, iż do sobotniego przyjazdu naszego gościa w garnku widać już będzie dno…I co wtedy?!:-)




61 komentarzy:

  1. Alez mi narobiles smaku tym smalcem... normalnie sie zaslinilam:)) Robie sobie smalec raz w roku z tym, ze przyzwoicie jesienia:)) Tez dodawalam kielbase, ale ostatnio z niej zrezygnowalam na rzecz boczku. Kupuje taki niezbyt chudy boczek i podgardle, slonine jakos omijam. Nie bardzo nawet wiem czemu omijam te slonine, bo w sumie nie mam nic przeciwko, ale tez lubie smalec, w ktorym nie ma smalcu a same skwarki. Do mojego dodaje jeszcze majeranek. Wspanialy oczywiscie tego nie rusza i twierdzi, ze na sam widok zatykaja mu sie zyly:)) A ja sie ciesze, bo tym wiecej dla mnie, natomiast Junior zawsze chetnie zabiera pojemnik.
    No i oczywiscie jak piszesz do tego swiezo upieczony chleb i ogorasy malosolne...
    Oj koncze, bo znow dostaje slinotoku.
    Pozdrawiam serdecznie u buziaki dla obojga przesylam :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A zapytaj Wspaniałego czy wie, jak margaryna czy nawet masło zatyka żyły. Słonina to podstawa, bo samo podgardle przywiera do dna, a poza tym smalec robi się maziowaty, lejący się. Kiedyś masło było be, margaryna najzdrowsza i teraz dietetycy stawiają na smalec. Błędne koło! Podobno tłuszcz, oczywiście nie w nadmiarze wspomaga przyswajanie witamin. Podobno! Zresztą na coś trzeba umrzeć, bo kiedy zupełnie zdrowy człowiek umiera to grzech i idzie do piekła. A może w piekle jest lepiej niż na ziemi? Bodajże tam jedynym problemem jest nadmiar gorąca. Można z tym żyć.
      I przestań się ślinić. Zrób nietradycyjnie smalec w maju.
      I my pozdrawiamy serdecznie, a buziaków nigdy dość.

      Usuń
    2. Moze sie zdziwisz, ale margaryny nigdy nie mialam w ustach. Pamietam ten wynalazek, ale u mnie w domu od zawsze panowal zakaz takich wynalazkow jak to mowil moj ojciec "z laboratorium". Osobiscie tez nigdy w zyciu nie kupilam kostki margaryny. Maslo uzywamy ale tez kupuje irlandzkie, jest chyba najprawdziwszym.
      Wspanialy zostal wychowany na doktrynach beztluszczowych, bezcukrowych... slowem bezsmakowych. Dopiero przy mnie mu przeszlo i wsuwa tluszcze. No ale ten smalec do niego nie przemawia, podobnie jak bigos.
      Ja jestem za pelnotlustym, z normalna zawartoscia cukru a nie syropu klonowego, nie boje sie soli, uwazam, ze to wszystko w rozsadnych granicach jest potrzebne i tak jemy. Wspanialy moze sobie gadac do wypeku ale je to co ja gotuje:))) Jedynie kukurydzy i wszelakiej soi mimo, ze one "naturalne" nie znajdzie w mojej kuchni.
      Oj sie rozpisalam dietetycznie:))) lepiej bylo faktycznie ten smalec zrobic;)

      Usuń
    3. Faktycznie lepiej było napisać do Cezarego. Smalec może poczekać do poniedziałku, któregoś tam tygodnia. U nas gadają, że jak robotę zacznie się w poniedziałek, to ciągnie się przez cały tydzień. A przecież bez jakiejkolwiek roboty nie da się żyć. Odnośnie tego, co dobre, co szkodzi jestem do tego stopnia skołowany, że jem to na co mam ochotę. Oczywiście w miarę, bez ekstrawagancji. Za przesadę, jak ze wszystkim przyjdzie kiedyś zapłacić. Ale to kiedyś wydaje się odległe, zamglone, że trudno uwierzyć w konsekwencje. Ponoć jesteśmy tym, co jemy. Ja nie wiem kim jestem, bo nie wiem co jem. Nie mam siły analizować zakamuflowanych składników, dodatków wszelkiej maści.
      No to widzę, że Wspaniały został przechrzczony i może okazać sprzeciw jedynie w sprawie smalcu i bigosu. Trochę mu współczuję, bo naprawdę nie wie, co traci. Może jednego dnia podasz mu bigos i powiesz, że to kapusta po chińsku. A nóż widelec załapie się. Siła perswazji pokonała niejedno.
      Oj, rozpisałem się. Idę zjeść kromkę ze smalcem, a może nawet i dwie. Napracowałem się przy montażu ubikacji. Hydraulik z powołania pozdrawia, samych serdeczności.

      Usuń
    4. Alez Wspanialy zje bigos, tylko nie wiecej jak raz w roku i to malutka porcje. Moj Ojciec Polak z dziada-pradziada tez nie lubil bigosu i tez nie tknal smalcu:)))
      Serio to Ojciec byl bardziej wybredny niz Wspanialy, bo np. nie ruszyl zeberek twierdzac ze sa za tluste. Nie jadl "ruskich" pierogow uwazajac to za nic wiecej jak ziemniaki owiniete w ciasto:) Ja pierwszy raz zjadlam ruskie pierogi dopiero w Ameryce, wczesniej nie znalam bo Mama zgodnie z zyczeniem Ojca nigdy ich nie popelnila:)))
      Co jeszcze bylo na czarnej liscie mojego Ojca?
      Np. w Wigilie nie podawalo sie pierogow (zadnych), bo Ojciec twierdzil, ze to jedzenie zbyt "codzienne" a skoro Wigilia jest swietem to zyczyl sobie na stole swiateczne dania:)))
      Podobny stosunek mial do kompotu z suszu, ktorego u mnie w domu sie nigdy nie gotowalo. Byly kompoty z wekowanych owocow, ale nigdy z suszu.
      No coz... ile ludzi tyle smakow i tyle opinii:)))

      Usuń
    5. Ach i bigos jako kapusta po chinsku nie przejdzie, oboje nie jemy chinszczyzny, japonskie i koreanskie owszem, ale nie chinskie:)))

      Usuń
    6. Czyli jednak… raz w roku daje się złamać i malutka porcja wcale go nie usprawiedliwia. Zastanawiam się jakich metod używasz… ba sama perswazja definitywnie nie wystarczy. Zresztą, kobiety potrafią dopiąć swego. A może to wszystko z wielkiej miłości, bo faceci ulegli nie są i często zapominają o równouprawnieniu. Jak widać z powyższej opowieści historia kołem się. Czasem zamachowym! I wiesz, moje dzieci robią dokładnie to samo, co ja robiłem do swoich rodziców. Listów nie piszą latami, tak jak ja. Też nie pisałem latami, a dom rodzinny opuściłem bardzo wcześnie. Itd.
      Ojciec nie jadł bigosu i smalcu i przeszło na Wspaniałego. Tylko syn wyrodził się i chętnie zabiera do siebie porcję smalcu. Ale nie wiesz, co z nim robi. Być może wkłada do lodówki i zapomina o nim aż do następnej wizyty u mamy. Ja tam nie mam problemu z jedzeniem. Jem wszystko, co dostanę na talerzu lecz zawsze pytam jaką porcję arszeniku dostałem tym razem. Pewnie uodporniłem się i już nie dostaję drgawek. Masz rację… ile ludzi tyle… Jeszcze jedno. Żeby móc wybrzydzać trzeba mieć wybór.
      Kapusta przyrządzona po mongolsku to polski bigos. Musisz próbować…

      Usuń
    7. Wspanialy nalezy do tych co zawsze sprobuje, moze nie lubic i potem nie jesc ale na pewno sprobowal. Jego ojciec, ktory ma szkocko-slowenskie korzenie lubi bigos, badz madry i pisz wiersze:)))
      Ja nie uzywam zadnych metod ani w stosunku do meza, ani syna ani ogolnie wszystkich ktorzy kiedykolwiek zasiadaja przy moim stole.
      Metoda jest jedna: "Smakuje Ci to jedz, nie smakuje Ci nie jedz, laski nie robisz."
      Zawsze mam "pod reka" numer telefonu do najblizszej pizzerii i jak ktos chce moze sobie zamowic pizze jak mu nie smakuje to co ja podaje. Jestem duza dziewczynka, sama tez nie wszystko lubie wiec nie zmuszam innych.
      Wspanialy bedzie otruty grzybkami:)) ma to juz obiecane. Ale narazie zupe grzybowa wchlania bez oporow:))

      Usuń
    8. Wspaniały należy do grona ludzi, którzy żyją w atmosferze tolerancji i wyrozumienia dla swoich osobliwości. Zresztą, kto ich nie ma? Ojciec Wspaniałego to szkocko-słoweńska mieszanka wybuchowa i nie dziwota, że jego słoweńska połówka oszczędnie pisze wiersze. Nie aplikujesz żadnych metod? A tolerancja i wyrozumienie dla inności – to co jest, jak nie metoda. I dobrze, a jak do tego dołożyć bezpośredniość to już jest bardzo dobrze, albo i lepiej.
      Mała dziewczynka nie obnosi się z wyrokiem w formie obiecanek. Ale wiesz kupując w sklepie grzyby na zupę nigdy nie wiemy, co kupujemy i nawet niechcący można być nieświadomym przyczynkiem wiecznego odejścia kogoś bliskiego. Chyba odstąpię Wspaniałemu parę pasków testowych na zawartość arszeniku, tudzież innych szatańskich dodatków. Z grzybków polecam halucynogenne. Kilkudniowe efekty pewne, pełny odjazd. Pełno ich na podkarpackich łąkach. Osobiście nie zbieram, bo nie lubię schylać.

      Usuń
    9. Te grzyby to Wspanialy podejrzewa przybeda poczta z Polski, wiesz te ladne z czerwonymi kapeluszami w kropki:)) Lata temu chcialam zrobic nalewke z pestek jablek, no ale kto zje tyle jablek, zeby uzbierac szklanke pestek. No i wpadlam na pomysl i poprosilam kumpla w Polsce, ktory ma duzy sad i co roku przerabia duze ilosci jablek.
      Ale jak przeslac pestki?
      Ludzie sa naprawde pomyslowi, Janek przeslal te pestki w specjalnych plastikowych kopertach przeszywanych zszywkami, cos na podobienstwo pikowanych kolder.
      Wspanialy oniemial na widok tych pestek, bo nie sadzil, ze to sie da zrobic:)))
      I od tamtej pory twierdzi, ze jak przyjdzie odpowiednia pora to na pewno dostane te grzybki poczta prosto z Polski:)))
      Rozumiem, ze sie nie lubisz schylac do tych grzybkow, ale tak chociaz polezec obok to ja bym polezala:)

      Usuń
    10. Widzę, że i pomysłowość nie jest Ci obca. I tak trzymać. Podobno grzybków halucynogennych w naszych okolicach jest w bród. Był u nas parę lat temu „ekspert” od poszukiwań nieziemskich doznań i nawet przywiózł z sobą kilka ususzonych. Wysuszone wyglądają, jak większe zapałki, taka nóżka ze trzy centymetry z małym łepkiem. Żeby mieć pełny odjazd trzeba zjeść ich z sześćdziesiąt. Rosną gdzieś nad Sanem na łąkach, ale „ekspert” nie chciał wskazać miejsca. Warto poczytać w Internecie wypowiedzi ludzi, którzy zażywają je regularnie. Niesamowite wizje ze scenariuszami gotowymi do przeniesienia na papier. Zrozumiałem, dlaczego różnej maści artyści, teraz i w przeszłości dopingowali się różnymi środkami. Właśnie przyszedł mi łba diabelski pomysł żeby przed napisaniem kolejnego posta nafaszerować się grzybkami do wypuku.

      Usuń
    11. W takim razie czekam na nastepny post :))))

      Usuń
  2. o fajnie byłoby się wprosić na kromkę chleba ze smalcem w sympatycznym towarzystwie...
    pozostawiam uśmiechy i pozdrowienia... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No sam nie wiem, mamy mało smalcu. Ale w sympatycznym towarzystwie z Alis podzielimy się. Jedzenie nie kończy się na jednej kromce i czasem bochenka nie starczy. Miłego dnia i uśmiechaj się. Szczególnie przy pochmurnej pogodzie rozpromieniaj niebo.

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Smalec jest rzeczywiście smakowity, tak samo, jak opis przygotowań. Dziękuję!

      Usuń
  4. Tescia trzeba rozpieszczac, co najmniej za TAKI dar jak zona Olenka. ;)
    Ja preferuje smalec z malenkimi skwarkami, wiec krojenia jest zawsze bardzo duzo, bo skwarkow musi byc duzo. Co ja gadam, smalec ma sie skladac z samych skwarkow. :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No pewnie! W końcu i mi coś należy się od życia. I powiem w tajemnicy, że staram się dobro dobrem odwzajemniać. Jasne, smalec to same skwarki. Leniwy Cezary kroi, jak leci. Próbowałem też mielić w maszynce do mięsa. Beznadzieja, skwarków niet.

      Usuń
  5. My jakby co jesteśmy już w drodze do Was (aktualnie 5 km za Krakowem) i mam nadzieję, że zdążymy przed przyjazdem Taty. Zapach roznosi się na cały kraj!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to gdzie jesteście? Wczoraj czekaliśmy do północy, a tu gości ani widu, ani słychu. Olga pośpiesznie upiekła świeżutki chlebuś na przywitanie, a i sól była. Następnym razem przypiekę mocniej cebulę i wtedy zapach pójdzie na ościenne kraje. A poza tym 5 km za Krakowem był napis: „Zakaz wjazdu dla imigrantów z innych województw”. I małymi literkami: „Podkarpacki smalec tylko dla podkarpackich ziomków”.

      Usuń
    2. Właśnie przeczytałyśmy ten napis i zawróciłyśmy.
      Następnym razem spróbujemy dostać się do Was inną drogą. Jeszcze nie wiemy, czy od Słowacji, czy od Ukrainy. A jak się nie da, to skoczymy z góry, bo jesteśmy po kursie nawigatorów balonów.

      Usuń
    3. U nas we wsi słychać było, jak wyjeżdżacie spod domu w wiadomym kierunku i domyśliłem się w jakim celu. Ale to tak już jest, jak ma się sportowe autko, które ryczy na cały kraj. A jakby przekopać Wisłę pod naszą chałupę to można by było podpłynąć łodzią podwodną. Pewnie macie odpowiednie licencje, a już na pewno licencję na nurkowanie w skafandrze głębinowym. Na nurkowanie z fajką licencji nie potrzeba. Wiem, że coś wymyślicie, by dobrać się do naszego smalcu.

      Usuń
    4. Zostaje jeszcze metoda mentalnej bilokacji smalcu. Ani się nie spostrzeżecie, jak garnek zawiruje nad chałupą i weźmie kurs na zachodnią granicę.
      Mamy świetny pomysł na następny projekt kulinarny dla Cezarego: Smalec Dwugarnkowy Tatkowo-Maksiuputkowy.

      Usuń
    5. Projekt do podjęcia, tylko że w wypadku wysyłki smalec zostanie zjedzony przez listonosza. Kto oprze się takim zapachom? Zapewniam, że nikt.
      Z tą mentalną bilokacją źle zostało pomyślane, tzn. dla mnie dobrze. Jasne, garnek poleci do Was, a u nas zostanie ciało astralne, czyli smalec. Poza tym nawet garnek nie doleci, bo zostanie zestrzelony przez rakietę ziemia-powietrze. W końcu Niemcy za zachodnią granicą mają się czego obawiać.

      Usuń
  6. Wtedy trzeba zrobić kolejny smalec :)) Skoro tata Oli ma być miesiąc, to ta mała miseczka opróżni się raz dwa ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niech tylko pojawią się ogórki w przydomowym ogródku, to maszyna ruszy od nowa. A dla kochanego teścia, jak trzeba będzie to będzie powtórka z nadmiarem tym razem.

      Usuń
  7. Smalec wygląda bardzo smakowicie. Ale wigwam dla kur jest świetny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Smakowity smalec? Jasne! Zanim pojawisz się w naszym obejściu to daj znać. Naszykujemy się na powitanie. Wigwam ma już parę lat i powoli rozsypuje się. Garstka kur nauczona doświadczeniem chroni się w nim przed jastrzębiami.

      Usuń
  8. Odpowiedzi
    1. „O mniam” mówi samo za siebie. Jeśli przestałaś wierzyć w bajki z cholesterolem, to szczerze polecam.

      Usuń
  9. Tego się nie robi wiernym czytelnikom bloga. Ślinka cieknie w całym kraju;-).
    regian

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja myślałem, że to wody z nabrzmiałych rzek ciekną. Czyżby totalna powódź na horyzoncie? Wierni czytelnicy wybaczą!

      Usuń
  10. Twoj smalec jest niesamowicie atrakcyjny, taki smalec dla bogatych. Dawno temu ludzie robili smalec z samej sloniny, skwarki byly oddzielane i byly wielkie kamionki pieknego, sniezno-bialego smalcu, mozna bylo przetrwac zime. Oczywiscie ze Twoj smalec jest bardzo smaczny, ale kiedy bylam w szpitalu bardzo dlugo marzyla mi sie pajda polskiego chleba ze smalcem i wlasnie z tym najzwyczajniejszym smalcem, a potem jeszcze rozszalalam sie w marzeniach o mlodych ziemniaczkach z koperkiem i do tego kubek mleka zsiadlego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Smaki dzieciństwa! Niestety dzisiaj możemy delektować się ich namiastkami. Powracają bumerangiem pragnienia związane z młodością i beztroskim czasem. I wiesz, my mamy podobnie. Według jakichś tam badań 180 tysięcy produktów uległo bezpowrotnym zmianom. Gdyby zwrócić nam młodość, wróciłyby też pamiętane smaki. Czy potrafilibyśmy je docenić? Pamiętasz pachnące pomarańcze kupowane przed świętami? Pachniało w całym domu. Te dzisiejsze zrywane jeszcze niedojrzałe osiągają pozorną i bezsmakową dojrzałość. To samo z pomidorami i truskawkami. Kiedyś kupiliśmy dojrzałe truskawki na farmie na obrzeżach Melbourne. Smakowały wyśmienicie. Po jakimś czasie kupiliśmy z tej samej farmy w supermarkecie. Nie dało się zjeść, zupełnie bez smaku. A ziemniaki z koperkiem zdarza się nam czasem opędzlować z kwaśnym mlekiem od tutejszej krowy. Produkty na smalec można kupić w kontynentalnych sklepach. Smacznego!

      Usuń
    2. O tak, pamietam zapach pomaranczy, ktore zdobylo sie na swieta. Do truskawek tutaj nigdy sie nie przekonalam, nawet do takich zrywanych samemu na farmie.

      Usuń
    3. Dobrze jest odświeżyć pamięć nawet, jak dotyczy pomarańczy. Ten zapominany powoli świat wraca i staje się często odskocznią od spraw bieżących. Z perspektywy czasu beztroski i bez komplikacji.

      Usuń
  11. To napracowalas sie !czy ja lubie smalec z dodatkami nie !!(ALE MOZE cIE TO NIE INTERESUJE )ale bardzo lubie tu uwaga boczek wedzony +kielbasa zmielone jakies doatki majranek itd .dawno tego nie jadlam bedzie 20lat!
    pisz ,gotuj bo lubie czytac i troche na przekor pisac hi,hi sciskam raczke do nastepnego pisania p.Gosia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię napracować się, przy robieniu smalcu też. Kiedy już późną nocą włączę „zasypiacz” i przymknę oczy, to mam wrażenie, że dzień nie został zmarnowany, nie do końca. Interesują mnie każde wariacje i na temat smalcu też. Może w odpowiednim momencie przypomnę sobie, jak p. Gosia robiła mielony smalec i zastosuję się. Kto wie? Nie zauważyłem, że piszesz coś na przekór. Może dlatego, że przekora ze mnie okropna. Ściskam rączki i do napisania. A gdzie masz swojego bloga? Chętnie popisałbym u Ciebie.

      Usuń
    2. Hi !!Cezary ja nie mam bloga ,ale czasami piszemy gmail z OLGA do siebie jesli mialbys ochote to prosze napisz o tak po prostu ok .Znalazlam Waszego bloga tak zwyczajnie i serdecznosc OLGI przycagnela mnie do Was i zostalam pod haslem anonimowa -i niech tak zostanie prosze ucaluj Olge witaj goscia i tak jak napisales do nastepnego pisania pozdrawiamy z wyspy p..Gosi z mezem

      Usuń
    3. Lubię publiczne wejścia. W prywatnych staję się nieśmiały i co moment gubię wątek. Jakieś trybiki przeskakują mi w głowie i wychodzi jeszcze gorzej i bardziej niezrozumiale. A miło wiedzieć, że załapałaś się na zwyczajną serdeczność Olgi. Taka sama jest na co dzień. Ucałowałem ją siarczyście z głośnym echem. Pewnie jeszcze długo nie wychylę spoza długiego szeregu butelek. Ale do napisania i żałuję, że jeszcze nie mamy prywatnej wyspy, więc pozdrawiamy z deszczowego podkarpacia.

      Usuń
  12. z mazur do Was za daleko na ten pyszny smalec :)ale zapach sie roznosi wszędzie nawet tu.Lubie taki smalczyk wiec czas sobie przypomieć jak smakuje .Podrawiam i życze smacznego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, Mazury to piękna kraina. Kto chciałby ją opuszczać dla podkarpackiego smalcu w dodatku przygotowanego przez Cezarego? Jasne, smalec w każdym czasie na każdą bolączkę jest niezastąpiony. A jak pachnie… czujesz?

      Usuń
    2. Czuje ,czuje wasze strony też piękne i warto czasami zmienić na chwilke otoczenie .Za zapachem smalczyku kiedyś trafie do Was nawet bez zaproszenia:):)A w przyszłym tygodniu zrobie sobie swój mazurski smalczyk .Pozdrawiam cieplutko .

      Usuń
    3. Pewnie, kochamy co jest nam bliskie, a o odległych krainach marzymy. Zawsze zieleńsze jest pod lasem. Z zapachem to musisz się pośpieszyć, bo w garnku widać dno. Jesteśmy przyzwyczajeni do niezapraszanych gości, więc nam nie dziwota. Jak nie zostaniesz zjedzona przez psy przy furtce, to znaczy, że jesteś swoja. A takich witamy z otwartymi ramionami.

      Usuń
  13. Uwielbiam smalec... Ale robię tak ze 2-3 razy w roku. Też słonina, tylko jednak boczek zamiast kiełbasy, cebulka, majeranek i... jabłka! Bardzo polecam dodatek jabłka, dodaje minimalnie kwaskowatego posmaczku i przełamuje smak tłuszczu, pychota. Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to jest nas przynajmniej dwoje. Zapomniałem o jabłkach i masz rację smalec staje się delikatniejszy i bardziej niebiański. Drażni podniebienie delikatnie lecz stanowczo. Dzięki za przypomnienie i na pewno następnym razem zastosuję się do wskazówek.
      Samych serdeczności.

      Usuń
  14. Cezary, alez Ty wodzisz na pokuszenie... Czasami sobie tez smalczyku uwaze, ale zamiast kielbasy, której u mnie nie uswiadczysz, dodaje wedzonego boczku. Na szczescie, w moim grajdolku, mamy stosunkowo latwy dostep do czarnych swinek (takich hodowanych na wolnym wybiegu, wsród debów korkowych), a te tlustosci maja pod dostatkiem :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to narobiłaś mi smaku na całą czarną świnkę. Już widzę, jak obraca się na ruszcie, a skapujący tłuszcz podsyca płomienie wolno palących się drewien. Smuga dymu zatacza kręgi na odsłoniętym niebie, a Cezary kawałek po kawałku odcina połacie mięsa. Po ostatnim kawałku budzi się i idzie do kuchni po kromkę chleba ze smalcem. I jak podkarpacki smalec ma się do portugalskiej świnki. Nijak.

      Usuń
  15. No i naszła mnie chętka na pajdę chleba ze stopionym smalcem. Na szczęście ostatnio kupiłam od znajomego rzeźnika cały płat słoniny, który przetopiłam. Najlepsze jedzenie na świecie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja na kupiłbym całego świniaka od znajomego rzeźnika. Jeden płat to tylko jeden garnek smalcu. I co tu jeść do końca miesiąca. Rzeczywiście, najlepsze żarełko z tego smalcu.

      Usuń
  16. I Ty Brutusie! Uwielbiam smalec, nigdy nie dodawałam kiełbasy i to jest bardzo dobry pomysł z którego chętnie skorzystam.
    Zawsze dodaję jabłko i majeranek kiedy smalec już nie skwierczy aby zachować aromat zioła.
    Smalec zrobiony przez Ciebie pachnie nawet przez ekran:)

    Nie dziwią mnie przygotowania na przyjazd Taty Oli. W końcu to gość niecodzienny i wyjątkowy skoro ma taką córkę.
    Pozdrawiam Was serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiedziałem, że mam takie powiązania z Juliuszem. Z Cezarym mam coś wspólnego, a jakże i nawet mam wieniec laurowy. Wisi na wieszaku na ganku w każdej chwili gotowy do potwierdzenia dostojności Cezarego. Chyba głowa zmalała i spada na ramiona, a to już nie to.
      Co dom to obyczaj. Każde podpowiedzi są ważne i nie wiadomo, kiedy znienacka staną się użyteczne. Osobiście jestem ostrożny z dodatkami. Przesadzając z łatwością można zatracić pierwotny smak i zamiast smalcu może wyjść margaryna Popularna. W tych sprawach zdaję się na Olgę. Dziadek już jest od soboty i dużo czasu spędzamy przy kuchennym stole, a na nim różności. Smalec był i są jego resztki. Jajecznica sadzona i mieszana na chudym boczku była. A i był rosół z chłopskiej kaczki. Wariantów jedzenia i gaworzenia przy czymś mocniejszym mamy wiele w zapasie. Dotyczy to również planowanych wyjazdów. Nie możemy pozwolić, by teść zanudzał się.
      I my pozdrawiamy Was serdecznie. Trochę(a może nawet więcej) zazdroszczę Wam nowego nabytku. A czy to autko może pływać? Jak tak to cały świat stoi otworem.

      Usuń
  17. Witajcie ,wchodzę na Waszego bloga a tu niespodzianka ,,smalczyk,smalczunio jak mówi mój pańcio no i oczywiście wlasnie dziś robię to cudo u nas. pachnie cudnie majerankiem i młodym czosnkiem. Psy dzielnie mi towarzyszą a nuż im coś skapnie a i kociambry grzecznie siedzą na kuchennych stołkach,są i ogórasy kiszone z piwnicy przyniesione nic tylko używać. Pozdrowienia przesyłamy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie lansujemy powiedzenie, że życie smalcem się toczy. A wiesz, jaka jest powtarzalność określeń? „Pańcio” używam go w odniesieniu do samego siebie, kiedy zwracam się do psiaków. „Pancio” da, „pańcio” jest zły, bo pieski wykopały kolejną dziurę, itd.
      I rzeczywiście, wolę smalec od szyki nasączonej wodą w proporcjach jeden do jeden i tym podobnych produktów. A woda zawarta np. w boczku wyparuje w czasie wytapiania. Samych serdeczności.

      Usuń
  18. Ten smalczyk to gorący a nawet wrzący temat, prawie tabu bo bomba kaloryczna i takie tam ale jaki zapach roztacza i jakie rozkosze dla podniebienia. Ugaszczacie Tatkę po cesarsku a może po cezarsku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My podkarpacki lud lubimy rozrywać się od środka szczególnie przy użyciu bomb kalorycznych na podobieństwo rosyjskiej ruletki. Czyli co nas nie zabije, to nas ponoć wzmocni. Właśnie opatentowaliśmy nowy styl cesarsko-cezarski i lansujemy go na cały kraj. Chętnych na zakup licencji prośmy o wpłacanie pierwszej raty na cesarsko-cezarowe konto.

      Usuń
  19. Odpowiedzi
    1. Żyjemy!Nie martw się o nas! Wszystko w porządku!Czas taki mamy, że roboty sporo no i od bloga trochę odwykliśmy. Jak sie ogarniemy to pewnie coś skrobniemy tutaj.!Dziękujemy gorąco za pamięć i pozdrawiamy z pachnącego dzikimi bzami Jaworowa!:-))

      Usuń
    2. Ufffff... Nie zapominajcie tez nieco odpoczac. Calusy

      Usuń
  20. Cieszę się, że dobrze i w porządku bo już się martwiłam, takie tam olaboga, zapomnieli o wielbicielach i miłośnikach

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia agrest apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór cenzura Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk eutanazja fajka fantazja film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm ideologia II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja kiełbasa klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty kwiecień las lato legenda lektura lęk lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieski pieśni pieśń piękno piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spokój spontaniczność spotkanie stado starość strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście szerszeń śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wiatr wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost