wtorek, 20 października 2015

Jaki jest koń, każdy widzi - czyli rozmowa jaworowa






Olga i Cezary piszą...

Ostatnio Errata wyróżniła nas na swym blogu i zadała ciekawe pytania. Postanowiliśmy zatem z Olgą podejść do tego wyzwania po swojemu i porozmawiać luźno o poniższych kwestiach.

Oto one.

1. Jak sądzisz, czy w resocjalizacji więźniów lepiej sprawdza się podejście restrykcyjne, czy też "liberalne"?
2. Jaką rolę w Twoim życiu pełni muzyka. Bardziej jest inspiracją, czy też wyciszeniem?
3. Czy ujmowanie życia w kategoriach estetyki jest "po linii" Bożej, czy szatańskiej raczej?
4. Gdybyś miał w swojej gestii kilkanaście milionów na cele społeczne, jak być je rozdysponował. Wiadomo, że wszystkim pomóc nie sposób. Czy w tej sytuacji rozdawałbyś przysłowiowe ryby, czy też raczej zainwestowałbyś w wędki.
5. Czy zgadzasz się z powiedzeniem "wszystkie dzieci nasze są"? Jak widzisz to w praktyce, miedzy innymi również w kategoriach legislacyjnych?




Cezary: Uogólnianie jest czymś, co rozwadnia sedno spraw dotyczących jednostek - powiedziałem puszczając kolejny kłąb dymu ze znienawidzonego papierosa.

Olga: Tyle razy prosiłam byś w końcu rzucił palenie, ale jak widać nie skutkuje i będę zmuszona zamienić argumenty na… - i tu wymowne spojrzenie przeszyło kogucio nastawionego respondenta.
- Już sama nie wiem, jak mam postępować! Chyba wymyślę Cezarowy sposób na Cezarego, bo nawet wypośrodkowane argumenty dostają czkawki. Jesteś więźniem swego nałogu a ja tkwię z Tobą w tym zadymionym więzieniu! A na Pogórzu tyle świeżego, czystego powietrza! Po co je zatruwać?

Cezary: To już naprawdę niedługo Oleńko…Wiesz, że przymierzam się do ostatecznego zwalczenia tego smoka. No i po części zgadzam się z tym, co powiedziałaś. Jak można palić i jednocześnie nienawidzić palenia? Człowiek sam siebie nie rozumie i postępuje nieadekwatnie… a co dopiero drugiego ludzia. Restrykcyjne podejście zawsze wyzwalało we mnie bunt, a wielkoduszne poszerzało krąg manipulacji do realizacji celu osobistego.

Olga: Niby tak, niby nie. Cezary, przecież znamy się, jak po strzale prosto w serce z dubeltówki, dokładnie na wylot… i to daje mi szansę na podjęcie odpowiednich kroków, małych, lecz stanowczych, tak byś się nie zorientował, że robię coś, by zmienić ten śmierdzący nawyk w coś bardziej z sensem i korzyścią.

W tle Gintrowski śpiewa właśnie o przedmurzu. Ileż on dawał z siebie, by zrobić przełom, by… no właśnie by. Ale ostatecznie nie dał rady…


Cezary: Kochanie, zmień na Kaczmarskiego, a potem znów na Gintrowskiego. Proste i zrozumiałe słowa i tyle w tym bezpośredniości co podtekstu. I co najciekawsze, słuchając kolejny raz zawsze odkrywam kolejną wariację interpretacji, przemawiającą do na nowo odkrywanych pokładów w mózgownicy.

Olga: Czas na rosyjskie ballady i czas na relaks i proszę bez protestów, a potem posłuchamy muzyki filmowej. To jest najbardziej odpowiednia muzyka przy krojeniu gruszek… acha, lepsze będą piosenki patriotyczne, zagrzewają do boju i pozwolą nam przetrwać do ostatniej gruszki. Po skończonej robocie, jak jeszcze nie padniemy to będzie czas na piosenki o miłości i zatańczymy tu w kuchni pomiędzy stosem naczyń i walającymi się obierkami. Jeszcze trochę wytrwajmy w tym zbożnym dziele…

Cezary uśmiechnięty: Jasne, przyzwyczajony już jestem do nie wyrażania sprzeciwu odnośnie spraw kuchenno-codziennych. Twoje nauki zawróciły tuż przed lasem i tylko ogary poszły w las. 


Olga: Oj tam, oj tam… zawsze musisz filozofować, a tu proza życia. Przypominam, że czekają na nas jeszcze dwa koszyki maślaków do ściągania skórek i do wyczyszczenia. Poza tym już czas na zmianę stylu życia… podobno robota lubi tych… no właśnie tych…


Cezary: No właśnie, czas na zmianę… tylko, co jeszcze moglibyśmy zmienić w naszym życiu i oby nie na gorsze. Zresztą, lubimy wyzwania i z każdej opresji jakoś się wykaraskamy. A może pojedziemy z powrotem do krainy słońca…? Bo tu trzysta sześćdziesiąt dni ino pada lub leje na zmianę.

Olga: Ech tam, wszędzie jest pięknie i wystarczy mieć wyostrzone spojrzenie, umieć poszperać w szczegółach… popatrz wszystko wynika z tego, co już było… konsekwencja natury przerasta niejednokrotnie nasze oczekiwania.

Cezary: Ha, ha… Dla jednego piękne, dla drugiego… szare czy nijakie. Chyba ludzie różnią się wrażliwością i zgodnie z tym odbierają bodźce. Do dzisiaj zastanawiam się czy piękno musi być anielskie czy rodem z samego dna piekła. Osobiście lubię ogień i doprawdy nie wiem, kto lub co dało mu początek. Nawet, jak sam naczelnik rogatych, to i tak myślę, że w każdej skrajności rezultat jest taki sam. W końcu, jakie ma to znaczenie, jest piękne i basta.

Olga: W tym coś jest! Jeśli artysta maluje, śpiewa czy gra na scenie i podoba się nam, to nie zastanawiamy się nad jego poglądami… ,że nie wspomnę o piszących, choć ci mają większe skłonności i możliwości do forsowania „piękna” w zadanym stylu. Wiesz… taki „Bergal” robi „cuda” na scenie i to jest i piękne i chałowate zarazem w zależności od miejscówki. To samo z jeleniami na rykowisku albo z końmi na pastwisku. Jednym się to podoba, drugim nie. I dobrze!



Cezary: Musimy się na chwilę odprężyć… wysłałaś toto-nalotka? Tego z cyframi z ostatniej nocy, bo numery są gwarantowane… nie wiem tylko czy w tym losowaniu. Ale, ale… te marzenia kosztują trzy złote… polskie. Nawet te kilkanaście wygranych milionów byłoby wystarczające na początek.

Olga: Nie wysłałam. Żal mi kolejnych straconych trzech złotych. Za to można przecież kupić mały bochenek chleba albo masło margarynowe i choć skromnie, to jednak brzuchy da się jakoś napełnić. A z tymi loteriami, to wiadomo, że nic nie wiadomo. A w ogóle to czy nie wystarczyłoby nam kilkanaście tysięcy? Wiem, że lubisz wszystko, co duże, ogromne, stabilne i zbudowane na opokach Świata. Czy nie byłoby, jak z naszym domem? Zbyt duży i wszelko - chłonny, jak na nasze potrzeby… Podobno potrzeby są tylko widzialne, niekoniecznie konieczne. Oj Czarek, nie myślisz nic a nic o ludziach… popatrz ile biedy wokół.

Cezary: Jejku, media zawalone są informacjami o „biednych” imigrantach walących w drzwi starego kontynentu. I to oni właśnie chcą modernizować i ukulturalniać nas… nas niewiernych. Dobrze pamiętam wywiad z jednym z nich jeszcze na antypodach, czyli naście lat temu, w którym proponował przekształcenie jednego ze stanów na ich modłę. Gwarantował równość, tolerancję i takie inne tam banialuki. Nie wyszło… ale wyszło szydło z worka. Nie mylić z naszą Beatą proszę.

Olga: Ty chyba nie masz sumienia… to biedni ludzie uciekający spod gradu kul, matki z dziećmi… młodzi, którzy pragną spokoju i pokoju… Nie oceniaj ich wszystkich jedną miarą, bo to niesprawiedliwe. Wśród nich naprawdę jest wielu bezradnych, poranionych przez los ludzi, przerażonych tym, co się w ich krajach wyprawia. A przecież zasługują na spokojne, bezpieczne życie. Tak jak i my.


Cezary: Zauważ jednak Oluniu, iż większość z nich jest w wieku poborowym!


Olga: No tak! Widać wśród nich wielu młodych byczków. Może wobec tego najlepiej byłoby nieść  pomoc, tam gdzie ich ojczyzna, gdzie spoczywają prochy ich przodków…?

Cezary: Ha! I jeszcze sfinansować dodatkowe, najnowsze smartfony, gdyż oni muszą komunikować się w każdej sytuacji, bo wymiana informacji o nowych możliwościach osiedlenia się u nas jest priorytetowa i życiodajna.

Olga: Ale ironizujesz… przecież sami emigrowaliśmy na antypody, że nie wspomnę o powodach. Dlaczego odmawiasz prawa do tego innym? Myślisz, że oni mają inne potrzeby? Wstydziłbyś się!

Cezary: Moja wędka była już na antypodach zanim dotarłem do ziemi obiecanej… ale popatrz, wróciliśmy za wołaniem naszych dusz i jakoś egzystujemy.

Tymczasem z głośników leci „żółty, jesienny liść”, prawdziwa i piękna, choć przez wielu za kiczowatą uznawana piosenka.


 
Olga nucąc i głaszcząc namolne psiska: Gdyby nie cały ten zwierzyniec, to byłoby pusto w naszej chacie.  A może nie… nasze wspomnienia obejmują całą przestrzeń i wypełniają ją… są częścią teraźniejszości, są tym, co było nam dane… i do tych dobrych i złych wracamy z rozrzewnieniem. Ale czasem mi szkoda, że już nikt nie prosi :weź mnie na rączki.

Cezary: Może tak, może nie… zawsze można adoptować.

Olga: Chciałbyś?

Cezary: Nie wiem czy podołalibyśmy obowiązkom. Chcenie… i odpowiedzialność nie zawsze są równoległe. Poza tym zdrowie już nie te…

Olga: No właśnie, to zdrowie… Podobno wszystkie dzieci są nasze. Potrafiłabym kochać… kobieta zawsze będzie matką niezależnie od uwarunkowań.

Cezary: Zabrzmiało idealistycznie… w kraju, w którym wszystko jest skomplikowane… bo na każdym szczeblu każdy musi coś ukręcić dla siebie…

Olga: Teraz sam komplikujesz i szukasz zeszłorocznych gruszek. Problemy są po to by je pokonywać.

Cezary: Pochodząc do sprawy idealistycznie, to chciałbym, by każde dziecko miało swoje miejsce w naturalnej rodzinie, choć patologie są i tu i tam… szczególnie.

Olga: Nie ma złotego środka, zawsze będzie lepsza opcja… często po czasie. A w ogóle, to cieszę się, że coraz częściej odwiedza nas Bogna ze swoją córeczką Malwinką. Tak się wczoraj uśmiałam serdecznie, jak ta mała poskakując niczym piłeczka pingpongowa na naszej kanapie rozprawiała filozoficznie o życiu!


Cezary: Jesienią i zimą będzie więcej czasu na wzajemne odwiedziny, zabawy i inne przyjemności. A na razie to zjadłbym coś, bo nad tymi gruszkami i grzybami to już więdnę z głodu i zmęczenia.


Olga: Ja też! Kończymy na dzisiaj. Wstawię makaron i doprawię zupę grzybową i będzie pyszne jedzonko. A Ty donieś mi drzewa, bo piec pożarł już wszystko!


Cezary: OK! Tylko nastawię jakąś nową muzykę…Co byś chciała?


Olga: Dawaj Michaela Jacksona, bom się już za nim stęskniła!


Cezary mamrocząc: Co ja mam z tą kobietą…Za obcymi chłopami tęskni!





I jeszcze w kwestii formalnej...
Ponieważ cenimy wszystkich naszych czytelników nie chcemy nikogo wyróżniać. Pytania Erraty są naszym zdaniem inspirujące, prosimy zatem o ewentualne ich rozwinięcie i kontynuację w/w tematów w komentarzach.

52 komentarze:

  1. Czytajac Wasza rozmowe, pomyslalam o tytule "Przy obieraniu maslakow" , trawestujac Grassa z jego cebula. :)))
    Buziaczki dla Kangurkow :****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obieramy, co jest pod ręką i niekiedy cebulę też. Autentycznie staramy się wspierać na obranym już życiu, choć sam proces zdejmowania kolejnych warstw daje sam w sobie satysfakcję. Nigdy nie wiadomo, co kryje się pod kolejną warstwą. W odróżnieniu od G.G zacierająca się pamięć zmusza nas do stosowania niekonwencjonalnych środków, rozumianych bardzo różnie i o to właśnie chodzi.
      Samych serdeczności.

      Usuń
  2. No i proszę, jak nasz niezawodny duet Olga - Cezary zmyślnie się rozprawił z tak trudnymi, zdawać by się mogło, kwestiami. Wszak nie tylko z pytaniami, ale i (między wierszami) z ideą wyróżniania jednych spośród drugich.
    Co do mnie, "jestem ZA, a nawet PRZECIW". Dobrze jest, jak jest.

    Kto by tam obierał maślaki!:)). Zaś pieskowa buda to prawdziwe arcydzieło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niezawodny duet – miło, miło słyszeć. Naszym zdaniem pytania nie były trudne, lecz inspirujące. Dlatego, że wszystkie były odzwierciedleniem obecnej rzeczywistości, tej zmiennej i niepewnej. Wiele osób boi się zająć jakiekolwiek stanowisko w sprawach ciągle przewalających się, by nie ośmieszyć się, jeśli wynik będzie negatywny. Nie bójmy się obierać maślaki, czasem są pod skórką robaki, a czasem piękny świat. I każdy z nas ma prawo do forsowania swoich poglądów, jakiekolwiek by one nie były.
      A budzie poświęcimy osobny post w przypadku ukończenia jej przed pierwszym śniegiem. Niestety pogoda nam nie sprzyja, a wszystkie roboty wykonywane muszą być pod chmurką.

      Usuń
  3. Witajcie ,,jaworowi,, fajny dialog ale Ty Olu nie masz szans z nałogiem Cezarego,ja mam podobnie i już zrezygnowałam z gadania bo to nic nie daje.Mój mąż zaczął palić po 12 latach przerwy. Sielankowy nastrój w tej Waszej kuchni i do tego jeszcze muzyka ach pozazdrościć pozdrawiam trejtka.A buda psiaków przecudna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację. Z naszej rozmowy jasno wynika, że restrykcje czy liberalizm nie tylko w odniesieniu do palenia kończą się fiaskiem, a chwilowe osiągnięcia tylko to potwierdzają. Tu, jak w wielu innych sytuacjach potrzebny jest czas, który „sam” rozwiąże nawarstwiające się problemy. Jak widać nie tylko Olga ma skaranie boskie ze swoim chłopem! Ech, życie!
      Ach, nie zazdrość nawet z pozytywnym wydźwiękiem. Kobieta potrafi…
      Z definicji buda dla psiaków miała być funkcjonalna, a że wyszło, jak wyszło…
      Miłego dnia i miłych dni życzymy.

      Usuń
  4. Za dużo tego, a zwłaszcza gruszek i maślaków. Przytłoczyło mnie.
    Pozdrowienia jesienne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo enigmatyczny komentarz. To już wiemy, że za dużo gruszek i maślaków. Ale, to „ale” nie daje mi spokoju. Pozostanę w strefie domysłów, które to przytłaczają mnie niepomiernie. Osobiście nie noszę żadnych ozdóbek i uważam, że tak jest dobrze. Mówisz, że przytłoczyło… Ech, dajmy żyć, jeśli sami pragniemy lub nie tego samego.
      Z jesiennymi pozdrowieniami mam różne skojarzenia, ale żeby po równo też pozdrawiamy bardzo jesiennie. Ha, ha…

      Usuń
    2. Tam zaraz "ale" :) No ten koń też jest taki, jaki jest:):):):)Kiedy byłam nastolatką, najlepsze rozmowy wychodziły nam przy tarciu kartofli na placki:)
      Jak nie jesienne, to jakie mają być? Chryzantemowe:):):)Złociste:)

      Usuń
    3. W pierwszej chwili mieliśmy zamiar zamieścić obrazek konia z podpisem „Każdy widzi, jaki koń jest” wzorując się na pierwszej polskiej encyklopedii i tylko tyle. Ale, ale my lubimy dłużyzny… i przykładamy się do podjętych obowiązków. Ale czy ten koń na zdjęciu to też taki jest, jaki jest?
      A może ten koń lubi Ale?... i stąd tyle ale.
      Bardzo lubię placki ziemniaczane jeść!... ale…
      No dobra… niech będzie złocisto jesienne w każdej wariacji ze spadającym liściem, ale…

      Usuń
  5. Bardzo się mi podoba ta rozmowa przy gruszkach i maślakach.. :) Dla obojga ♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serduszka już przypięte do serc. Ciekaw jestem czy rozmowa przy innych „owocach” też podobałaby się? A wyszło, jak wyszło. Zupełnie autentycznie bez niekoniecznej narracji. Tak sobie z Olgą nieraz gawędzimy… Nie wiem ile przesłać naszych serduszek, ale na wszelki wypadek wysyłamy z zapasem.

      Usuń
  6. U Was zawsze jest ciekawie...
    A pytania- wymagające!
    Pozdrawiam uczestników " debaty":-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uczestnicy „debaty” są autentycznie rzeczywiści, a to zawsze jest ciekawe. Staramy się eliminować fikcję z życia, może nie do końca, bo od czasu do czasu potrzebujemy też koloru, który nałożony na szarość pogłębia jej wartość. Zgadzam się, pytania były inspirujące.
      I my pozdrawiamy miłą B.W, tak bardzo serdecznie.

      Usuń
  7. Moi drodzy! Podejść niekonwencjonalnie do tematu to wielka sztuka a Wy jesteście jej mistrzami! :)
    Co do moich odpowiedzi na powyższe pytania... gdybym chciała słuchać się emocji to przyklasnęłabym Oldze, ale życie przez lata wymusiło na mnie inne podejście do problemów i dlatego wiem, że Cezary ma rację :))
    Ściskam Was oboje i sił dużo życzę! :)***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P. S. Uwielbiam rosyjskie ballady, zwłaszcza "Podmoskownyje wiecziera"

      Usuń
    2. Moi drodzy! Zabrzmiało bardzo oficjalnie, aczkolwiek dostojnie i drogo. Miło, miło… Niekonwencjonalne ujęcie tematu zawsze stwarza zagrożenie odrzucenia. Potrafimy to wkalkulować w nasze „publiczne” wypowiedzi. Jednak mamy nadzieję, że szczerość wypowiedzi, jeśli nie od razu, to być może po czasie dotrze do odbiorcy. Mówisz, że debata była wyrównana ze wskazaniem na Olgę. Jesteśmy tak podobni do siebie, że nawet różni! I o to chodzi.
      Olga nakłoniła mnie do słuchania rosyjskich pieśni. Dziwne, ale w zrównoważony sposób podnoszą na duchu. A my potrzebuje przecież tej równowagi w ciągle falującym życiu.
      Dobrze, że życzysz nam dużo sił! Właśnie z tych pozyskanych… Życzymy ciepłej jesieni!:-))

      Usuń
  8. Fajna rozmowa :) W jakiejś kwestii macie różne zdania, żeby za moment dojść do konsensusu ;) Super.
    Olu - nie mam pojęcia, jak przekonasz Cezarego do niepalenia, ale życzę Ci powodzenia i kibicuję mocno :)
    Z tą nienawiścią do palenia, to moze jest tak, jak Witja Pawlak z nienawiścią patrzył na Kargulową córkę ;))) Cezary ???
    Miłego dnia Wam życzę :******

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli autentyczność może być fajna, to cudownie. Różnimy się w naszej jedności, solidarnie pchając życie przed siebie bez podziałów i niekoniecznych obciążeń. Jak za ciężko to wspomagamy siebie, a jak za lekko to odpoczywamy pod „trześnią”. To taka niepisana umowa bez niepotrzebnych klauzuli, bezpretensjonalna. Staramy się nie tracić czasu na szukanie dodatkowego balastu. A czy wychodzi…? Jak w życiu, raz tak, a raz na opak.
      Zostałem precyzyjnie rozszyfrowany! I to „Cezary ???” rzuciło mnie na kolana… i czy żałuję za własne grzechy? Oto jest pytanie.
      Miłych dni nigdy za wiele… ze spokojem też życzymy!:-))

      Usuń
  9. Już napisano kilka razy o autentyzmie waszego podejścia, ale moim zdaniem również bardzo finezyjnie "załatwiliście" sprawę. Czułam się tak, jakbym siedziała z wami obierając te gruszki i maślaki, słuchając muzyki... Ja też lubię rosyjskie ballady i pieśni , nawet te ideologiczne, głównie ze względu na warstwę muzyczną (te ideologiczne). Kiedy na zajęciach chóru, jeszcze w podstawówce, śpiewaliśmy je na cztery głosy, to mi dreszcze przebiegały po plecach... a Okudżawy swego czasu słuchaliśmy na okrągło; płyta (winylowa) się kończyła i była nastawiana od początku...
    Muszę jeszcze doczytać poprzednie, nieprzeczytane posty... Olu, mogę napisać na e-mail?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobry wieczór, Ninko! Dziekujemy za uznanie i zyczliwosć. Okazuje sie, że nawet obierając maslaki i gruszki mozna sobie ciekawie pogadać, tym bardziej, że tematy Erraty rzeczywiscie pobudzają do ich twórczego rozwinięcia.
      Usmiecham sie czytajac o tym, że i Ty lubisz rosyjskie a nawet radzieckie pieśni. Bo ja też w podstawówce z emfazą i wzruszeniem wyspiewywałam w chórze te wszystkie ideologiczne teksty. Piekne melodie tych piesni aż człowieka unosiły do czynu oraz do solidarnosci z ucisnionymi ludami w tych okropnych państwach kapitalistycznych. I tak uniesiony biegłby na jakie barykady a w ostateczności na prace społeczne!:Do dzisiaj lubię je spiewać i wcale sie nie wstydzę!-)) A którym głosem spiewałaś w chórze? Bo ja pierwszym!:-))
      No i Okudżawa, Wysocki, Biczewska, rosyjskie romanse, ukraińskie dumki....Wspaniałe, cudne i do dzisiaj przez nas słuchane utwory.
      Pewnie, że mozesz do mnie napisać Ninko. Po to jest na tej stronie podany adres mailowy, by mozna było z niego skorzystać!:-))

      Usuń
  10. NO to Kochani -tak palilam papierochy jednego pieknego dnia ,pomyslalam koniec tak poprostu i nie pale uwierzcie mi nikt tylko ja zdecydowal nie pale i juz zadne takie tam bla ,bla !Muzyka , ,odrywala mnie od obawiazkow chyba ze byla to muzyka kaberetowa BALLADA O DZIKIM ZACHODZIE HI,HI DZIECI NASZE SA???? no nie kocham dzieci to pewne!. Wygrana podzielilabym sie ale nie gwarantuje!!!!!! nadmiar kasy oglupia wiec nie dam gwarancji !!!UWAZAM ZE czesc to wymysl boski a czesc to wymysl rogacza, sciskam lapki delikatnie bo tyle macie jeszcze do zrobienia p.Gosia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiele znanych mi osób rzuciło palenie własnei w taki, jak Ty sposób Gosiu. Rach, ciach i po sprawie. Mój tata na przykład, dowiedziawszy sie, że przyszłam na świat rzucił palenie z radosci i aby uczcic ten ważny w rodzinie dzień. Rzucił raz na zawsze i dumna jestem z niego jak nie wiem!
      Masz na mysli balladę Młynarskiego? Też ją lubię!:-))
      Nie kochasz dzieci? A czy to jakis obowiązek? A poza tym zrozumiałe, ze nie mozna kochać wszystkich. Dzieci, jak dorośli bywaja rózne. Niektóre są jak aniołki a niektóre nieznośne i niegrzeczne jak diabełki, zarozumiałe jakby były małymi cesarzami, bucowate albo tępe jak połaczenie osła z baranem.
      Co do tej wygranej, to rozumiem, że ogłupiona kasą mogłabyś nagle odkryć, ze posiadasz węża w kieszeni albo wręcz przeciwnie, że sama siebie zadziwiasz szaloną szczodroscią!:-)
      Wmymysły rogacza i boskie muszą chyba współistnieć na tym świecie inaczej byłoby potwornie nudno!
      Ściskamy łapki i usmiech pogodny zasyłamy!:-))

      Usuń
    2. HI !Olu zle mi sie napisalo !!((((((( jak pieknie wytlumaczylas! masz racje ubawilas mnie do lez napisalas to tak, jak ja myslale dzieci nasze sa ?no nie !!!ale mam garstke cudakow bez ktorych bylo by nam nijak.................I love you granny !!oraz Ich liebe dich, Oma- gdy to slysze wiem ze to maje mialo sens itd ,itd ................

      Usuń
    3. Jesteś babunią wnuków mieszkajacych w kilku krajach?To pewnie nie za często je widujesz? Ale tym bardziej pewnie kochasz, bo jakbyś stale musiała mieszkać w otoczeniu kochanej, lecz hałaśliwej dzieciarni, to pewnie szybko zatęskniłabyś za spokojem i ciszą.Człowiek musi mieć wybór i odskocznię. A po fali tęsknoty mieć chwile wspólnej, serdecznej radosci. I zycze Ci z całego serca Gosiu, by takie miłe chwile często Ci sie zdarzały!:-))

      Usuń
    4. ale ja nie mieszkam PL:-)

      Usuń
    5. Och, Gosiu! Przecież wiem, ześ w świecie! Zagranica nie zagranica, ale chyba nie mieszkasz z wszystkimi wnukami na raz i zdarza Ci sie za nimi tęsknić?:-))

      Usuń
  11. muszę dłuższe posiedzenie zaplanować, widzę...
    jaką herbatkę żurawinowa przynieść...
    ale to już pewnie wieczorem,
    zajrzę na pewno :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miła Alis! WIem, wiem - dośc długie te nasze wywody. Ale dobrze sie gadało nad gruszkami i grzybami. Serdecznie zapraszamy wraz z herbatką oraz czymś na przegryzkę!:-)) My dysponujemy suszonymi gruszkami - w razie czego. Świetne są do żucia! Uzalezniajace wręcz!:-))

      Usuń
    2. ciekawy pomysł na post :)

      myślę, że na jesienne wieczory czas przygotować dyktafon, myślę, że czytelników i rozmówców w komentarzach by nie zabrakło :))

      Usuń
    3. Takie słuchowiska z Jaworowiska? Czemużby nie?:-))
      Pozdrawiamy serdecznie!:-))

      Usuń
    4. mam nadzieję na...............
      :))

      Usuń
    5. Co będzie, to będzie, byleby cokolwiek było, byle słonko w duszy świeciło i zdrowie żeby chciało jako takie być - czego Ci Alis z całego serca życzymy!:-))

      Usuń
  12. Palenie czy palenia zarzucenie... Hmmm. Moze powinien przemowic czynnik ekonomiczny (ile to kosztuje, wszystkie konsekwencje liczac) zamiast zastanawiania sie, czy mam na tyle mocny charakter aby rzucic w diably te machorke i oddychac wreszcie pelna piersia.
    Proponuje inne, ogolnej natury pytanie; czy wszyscy potrafimy rzucic wszystkie papierosy? (nacisk na wszystkie).
    Zdradze wlasna slabosc do lodow. Kiedy popadam w tarapaty finansowe to zaczynam oszczedzanie na lodach. Licze ile lody kosztuja mnie w przeliczeniu na tygodnie, miesiace, lata... Duzo. Nie jem ich wiec wcale. Przychodzi mi to latwo bo lodow nie jadam ale oszczednosci na nich przemawiaja mi do wyobrazni i czuje sie podniesiona na duchu, ze jednak po latach wyjde z kryzysu... dzieki lodom. Topie wiec i lody i tarapaty...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobry wieczór, Echo! Miło móc Cię znowu gościć!:-)
      Oczywiście, że powinien przemówić czynnik ekonomiczny. Zresztą - jakikolwiek, byle skutecznie.
      Nie wszyscy potrafimy rzucić wszystko, co uzaleznia. Niewielu to potrafi. Na dodatek co do niektórych rzeczy jest większe przyzwolenie społeczne a nasze własne ego okłamuje nas, że nie jest z nami tak źle, bo kawa nie szkodzi, takoż czekoladki, pieczone kurczaki, czipsy, kiełbaski, żelki czy owe lody.Tak naprawdę wszystko moze uzależniac. Wolni od tego są pewnie tylko pustelnicy - ci co to na korzonkach potrafia wytrwać (chociaż nie - ci znowu uzależnieni są od wyrzekania się!). A my, zwykli śmiertelnicy jakos jednak folgujemy swoim słabościom. I nawet po miesiacach zaciskania pasa czy tez odchudzania potrafiły powrócić do zgubnych upodobań, wstydząc sie przed soba, żeśmy tak słabi, że tak bardzo nie możemy na sobie polegać.
      Podoba mi się Echo, ta Twoja metoda, co topi lody i tarapaty...
      Uśmiech serdeczny ślemy z podkarpackiej wioski!:-))

      Usuń
  13. "Prawdziwa moc to łagodnie odnosić się do swoich słabości" - taki cytat miałam kiedyś jako motto. Oj, bo słabości sporo u mnie, nie tylko kulinarnych. Kiedyś się wkurzałam na nie ale teraz, gdy mieszkam sama i nie przeszkadzają nikomu, polubiłam je. I siebie też jakby więcej.
    Nie przeszkadza mi że buda taka piękna, podwójna, z prawdziwą dachówką. I chyba już zamieszkała?
    Pozdrawiam Was zapachem grzybów i suszonych śliwek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie i ja pogodziłam sie z nałogiem Cezarego. Bo po co mam walic głową w mur? Sama też nie jestem bez wad. A nawet mam ich całe mnóstwo. I niektóre z nich, tak jak Ty Krystynko zaakceptowałam a inne jeszcze nie...Ale staram sie, skoro zwalczyc sie nie da!:-))
      W powyzszym poscie chodziło nam nie tyle o kłótnie na temat papierosów ile o unaocznienie na przykładzie palenia, jakim więzieniem moze byc nałóg i jak ciezko sie z niego wyswobodzic a wyswobodziwszy nie powrócic. To dokłądnie jak z wieźniami i ich resocjalizacją. Jednym to pomaga, drugim nie.
      Cieszy nas niezmiernie, że buda Ci sie podoba, gdyż po naszej wiacie jest to absolutny debiut Cezarego w takich konstrukcjach. Jam też zachwycona. A co najwazniejsze - Jacus już z przyjemnoscia z niej korzysta, chociaż jeszcze nie całkiem dokończona.
      My tez pozdrawiamy Cie z grzybowego Jaworowa i smacznego, jesiennego łasowania zyczymy!:-))

      Usuń
  14. Niesamowici jesteście! Umęczeni, spod sterty gruszek i maślaków, jeszcze takiego posta napisali! A ja tu się cały czas zastanawiam jak się wykręcić od odpowiedzi ....
    Oleńko, mdleję na widok Waszej spiżarni!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piękna Wasza rozmowa. My z mężem rzadko tak rozmawiamy, hmmm ....
      I wspaniały koń ze zdjęcia. Masywny, spokojny, dobrze mu z oczu patrzy. Chyba byśmy się dogadali:)

      Usuń
    2. Czasem nasze rozmawianie jest intensywne a czasem zamiera, bo człowiek nie ma siły albo po prostu nastroju.Jak u każdego pewnie.Z gruszkami walczymy nadal, bo nie ma wyjścia, ale wyprawy na maslaki na razie sobie darowalismy, bo ileż mozna?!:-)
      Co do spiżarki, to robię jakos maniacko te przetwory, bo spizarka jest a skoro jest to trzeba czyms te półeczki zapełnic. Tym bardziej, ze jest czym, jak w ogrodzi i w warzywniku tyle dobra się urodziło. A jeszcze tym bardziej, że jesteśmy łakomczuchami (zwłaszcza ja!) i w zimowe wieczory uwielbiam podjadać konfitury ze słoiczków.
      Konia a właściwie dwa piękne konie wypatrzylismy w cudownie słoneczny, październikowy dzionek, w drodze do miasteczka.Pasły sie spokojnie na tle wzgórz. Czarny i ciemnoszary.Nie wiadomo czyje. Moze wolne jako mustangi albo Brumby?
      Madziu!Pewnie, co do odpowiedzi na zadane przez Erratę pytania juz dawno już sobie na nie w głowie odpowiedziałaś, tylko przeklikać na bloga w jakiejś zadowalajacej Cię formie jakos Ci sie nie chce...? Ale przecież nie ma przymusu i nie ma pośpiechu...nieprawdaż?:-)
      Usmiech serdeczny Ci zasyłamy!:-))*

      Usuń
  15. Olu, jestem, czytam, zachwycam się, podziwiam i rozmowę, i budę, i widoki, i obieranie gruszek, nie podziwiam tylko kurek, że nie niosą - niedobre. :)
    Gorąco pozdrawiam i dziękuję za chwilę odpoczynku w Waszym świecie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszymy się Gosiu, żeś w nawale obowiązków znalazła chwilke by nas odwiedzic i przeczytac powyzsze wywody!:-))
      Buda choc już tak ładnie sie prezentuje, to ze względu na codzienne deszcze i zimno wciaz jeszcze nie jest gotowa. Obyśmy przed śniegami skończyli! A gruszki...? Nadal jedziemy z tmy koksem, choć juz zgrzytamy zębami!:-)
      Kurki...Już nam ręce opadają na ich lenistwo. Ale tak jest co roku! Trza nam wiecej stoicyzmu, bo i tak nic nie poradzimy!
      Pozdrawiamy Cię z usmiechem i dobrego dzionka zyczymy!:-))*

      Usuń
  16. Wasza odpowiedz na zadane pytania w formie konwersacji do mnie bardzo przemawia, swietny pomysl.
    Madry, dojrzaly i przemyslany tekst ktory pokazuje jakimi prawymi ludzmi jestescie, brawo!

    A teraz z innej beczki:)
    Kiedys bardzo madra staruszka powiedziala mi wazna rzecz, a mianowicie;
    Kiedy wygasa uczucie pomiedzy dwojgiem ludzi? Ano wtedy kiedy przestaja ze
    soba rozmawiac, albo nie maja o czym rozmawiac.
    W Waszym przypadku ta milosc trwa i poglebia sie, to widac.

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak pierwszy raz przeczytaliśmy pytania Erraty, to mieliśmy kompletną pustke w głowie. Ale potem po przemysleniu, nad monotonna robotą z gruszkami jakos nas naszło na rozmowę o tych kwestiach i wyszło, co wyszło.Fajnie, ze Ci sie podoba!:-)
      Co do rozmawiania w zwiazkach, to zgadzam się z ową mądrą staruszką. Między dwojgiem ludzi, któzy mieszkaja razem i dzielą obowiązki oraz przyjemnosci dnia codziennego rozmowa jest spoiwem. Inaczej jak roboty by byli. Zamknięci w swoich nieprzenikalnych światach. Dalecy sobie.
      Czasem bywam milczkiem i odludkiem. Cezary także. Ale znamy sie jak Pat i Pataszon i rozumiemy, akceptujemy w sobie takze tę chęc ciszy, bo wiadomo, ze potem nadejdzie czas otwarcia i dzielenia się emocjami oraz przemysleniami.
      Pozdrawiamy Cię ciepło Ataner i dziękujemy za życzliwe, mądre słowa!:-))*

      Usuń
  17. Oryginalne i nietuzinkowe podejście do tematu,polemika świetna jak zawsze,daję za tę "pracę" dwie 6.Olu co do nałogu Twojego męża to nie składałabym broni,nas ten problem nigdy nie dotyczył,a mimo to wiesz....życzę Wam w tym temacie sukcesu.Hm...dużo tych grzybków jeszcze?.....niedobra!! Komitywa między pieskami trwa, buda bardzo,bardzo solidna,....a koń jaki jest -każdy widzi he he he.Pozdrawiamy i zasyłamy mnóstwo dobrych myśli Elżbieta i H.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, że Ci sie spodobało nasze gadanie, Elzbietko. Ciekawa byłam Twojej opinii.Co do nałogu mego Cezarego, to przydałoby się z nim pożegnac raz na zawsze (z nałogiem, nie z mężem!:-) bo nie chcę zostać młodą wdową!
      Od wtorku nie bylismy na maslakach. Pewnikiem jakie nowe urosły...Trzeba by sprawdzić!:-) A może lepiej budę kończyć, póki nie pada?
      I my pozdrawiamy Was serdecznie, dziekując za odwiedziny i dobrego weekendu zycząc!:-))

      Usuń
    2. O tak Olu. może to jest argument,skoro inne zawiodły... postrasz męza ewentualna,młoda wdową!!!he he Witajcie, u nas dzisiaj cudna,złota jesień podobna do tej z Twojego zdjęcia jest pięknie i ciepło.Życzymy Wam równie pięknych,ciepłych dni byście uporali sie z ważnymi pracami,obfitego grzybobrania i ciekawych przy ich obieraniu rozmów....może i nam uda się coś podsłuchać????(na blogu?) Olu i Cezary bardzo,bardzo podobała nam sie Wasza madra rozmowa i dobrze jest,że wszyscy jednak różnimy sie między soba troszeczkę,bo inaczej byłoby ...nudno?Serdecznie pozdrawiamy Elżbieta i H.

      Usuń
    3. Ależ straszę, straszę, ale...grochem o scianę to straszenie! Miejmy nadzieję, że ten dym tytoniowy tylko nas zakonserwuje jak świateczne szynki!
      U nas też wczoraj była cudowna aura - złociście, różowo, pomarańczowo. Istne cuda!Znowu oczywiście narobiłam mnóstwo zdjęć. Takie mnóstwo, ze mam problem z wyborem najładniejszych! No i pracowity był dla wczorajszy dzionek. I to bardzo, bo robota drwala to jedna z najcieższych na wsi robót.
      Pozdrawiamy Was gorąco i równie pieknej niedzieli zyczymy!:-))

      Usuń
  18. Z przyjemnoscia podsluchalam Wasze rozmowy przy obieraniu gruszek, i tak troche Wam zazdroszcze, widac u Was mila i solidna komitywe.Poza tym wyobrazam sobie Wasze otoczenie i tez mi sie podoba. A pieski sa cudne!!!!najcudniejsze na swiecie...sciskam Was

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Komitywa jest, piękne przestrzenie pogórzańskie takoż. I pieseczki coraz kochańsze, coraz mądrzejsze. Niech tylko słonko nam jeszcze przez pare dni chociaż poświeci, bo trzeba parę rzeczy zrobic a przy deszczu i zimnicy nijak sie nie da.
      Usciski serdeczne ślemy Ci Grazynko i życzenia udanego weekendu październikowego!:-))

      Usuń
  19. Dzień dobry :)
    Wybaczcie mi ale tym razem skupiłam się na zdjęciach a przede wszystkim na koniu, cudnie wygląda na tych jesiennych zdjęciach. Migrena czy cokolwiek to jest nie pozwala mi na ogarnięcie zapisanej rozmowy... przepraszam :)
    Miłego dnia życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzień dobry Agatku! Rozumiem dobrze problemy z bólem głowy, bo sama często miewam. Nie kojarzy sie wówczas dobrze i w ogóle najchętniej schowałoby się od jakiejś ciemnej, cichej jamy i i czekało na cud oswobodzenia od bólu...
      Mam nadzieje, że dzisiaj czujesz sie kapkę lepiej?
      Pozdrawiam Cie ciepło i dziękuje za odwiedziny na naszym blogu!:-))*

      Usuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia agrest apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór cenzura Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk eutanazja fajka fantazja film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm ideologia II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja kiełbasa klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty kwiecień las lato legenda lektura lęk lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieski pieśni pieśń piękno piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spokój spontaniczność spotkanie stado starość strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście szerszeń śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wiatr wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost