…Dość na razie ponurych wizji i smutnych refleksji. Życie jest jakie jest, ale zawsze wszak jest bezcenne póki trwa...
Mamy zatem grudzień a
grudzień to wielu z nas dobrze kojarzący się miesiąc. Nie zamierzam go
więc teraz zachmurzać, ani psuć nikomu nastroju. I oto jak królik z kapelusza pojawia
się temat domowych czekoladek. Ojej, jakie one są dobre! Te sklepowe po prostu się
nie umywają. Wczoraj zrobiłam całą miseczkę tych smakołyków. Miały być na
dzisiaj, ale śladu już po nich nie ma, bo na drugie imię ja oraz Cezary mamy
niepoprawny łakomczuch!:-) Usprawiedliwiam naszą obecną, słodyczową żarłoczność
jedynie tym, że od ponad miesiąca znowu jesteśmy
na diecie ketogenicznej. Trwamy w niej
dzielnie dla zdrowia i schudnięcia i całkiem nieźle nam to wychodzi, no ale
czasem chce się człowiekowi jakichś odstępstw, małych grzeszków w tym
klasztornym jadłospisie. I oto nie dziwota, iż pożarlim, pochłonelim bez
opamiętania aż do ostatniego okruszka owe wczorajsze kokosowe czekoladki! A
raczyliśmy się nimi wyjątkowo radośnie i bez większych wyrzutów sumienia, bo
takie, na szczęście, czekoladki dozwolone są na naszej diecie. Nie zawierają bowiem
cukru. A mają w sobie całkiem zdrowe
składniki, bo to gorzka czekolada, masło orzechowe, erytrytol i wiórki kokosowe.
Podobne są w smaku do Michaszków, tych sklepowych łakoci z kawałkami orzeszków
w środku. Ale po raz kolejny zarzekam się, że sto razy od tamtych pyszniejsze.
Zaraz podam Wam przepis na nie, jeśli ktoś chciałby sobie
takie cudo wykonać np. na święta albo na inną okazję.
Teraz jeszcze
wrócę skojarzeniem do jednego z moich ulubionych filmów oraz książki pod
tytułem „Czekolada”. To film, który ma w sobie jakaś magiczną moc i nigdy się nie
zestarzeje. Zawsze, ilekroć widzę jak grająca w owym dziele główną rolę Juliette
Binoche miesza gęstą, błyszczącą, czekoladową masę albo jak robi z niej śliczne
czekoladki o różnych kształtach i smakach - zawsze wtedy nabieram ogromnego
apetytu na czekoladę. To jest wręcz nieprzeparta, narkotyczna chęć, zatem jeśli
nie mam w domu nic czekoladowego próbuję naprędce cokolwiek takiego uczynić
sama. I dalej oglądam film albo czytam tę cudowną książkę racząc się ową
wytworzoną przez siebie namiastką czekoladowej rozkoszy. To jest zazwyczaj kogel
mogel z kakao, budyń czekoladowy albo owsiane ciasteczka z masłem i kakao
pieczone w piecu. Wszystko to dobre, ale to nie to, nie to co w filmie, no i
nie ketogeniczne na dodatek…A zajadając zagłębiam się w czas opowieści o matce
i córce, co to gnane przez wiatr nie potrafią sobie znaleźć na świecie miejsca.
Aż w końcu trafiwszy do maleńkiego, francuskiego miasteczka, odnajdują kilkoro
ludzi, którzy obdarzają je ufnością, przyjaźnią oraz miłością. I wówczas wiatr może
sobie dąć…One nareszcie są u siebie.
Nigdy nie wyszło
mi nic tak pysznego jak teraz te czekoladki. Naprawdę! Orzekł tak nawet mój wybredny
mąż, który wielu już moich delicji kosztował, ale nigdy nie zachwycał się tak
jak teraz. A ja w takich razach uśmiecham się zadowolona z siebie i zaraz mam
ochotę ruszyć do tańca. Tak jak Juliette Binoche z Johnym Deepem na barce, w
zaczarowaną, pełną cygańskiej muzyki i miłości noc…A Cezary daje się porwać do
tańca…
Zatem warto owe domowe
słodyczki zrobić, tym bardziej, że robi się te czekoladki bardzo szybko i
prosto.
Czego konkretnie
potrzeba do ich zrobienia? Tabliczki gorzkiej czekolady, dwóch kopiatych łyżek
masła orzechowego bez cukru, dwóch łyżeczek erytrytolu albo ksylitolu, oleju
kokosowego(najlepiej nierafinowanego, bo cudnie pachnie kokosem), kilku garści
wiórków koksowych oraz jeśli ktoś chce czekoladek bardziej na bogato można
dodać pokruszonych orzechów albo płatków migdałów.
Pierwsze co
trzeba zrobić, to rozpuścić czekoladę oraz olej kokosowy w kąpieli wodnej. Ja
robię to w ten sposób, że metalową miseczkę z połamaną czekoladą i olejem stawiam
w nieco większym od niej garnku, w którym pomału podgrzewa się woda. I mieszam
aż wszystko się rozpuści.
W tym czasie do
innej miski wkładam dwie kopiate łyżki masła orzechowego. I stawiam sobie na
podorędziu takie dodatki jak: wiórki kokosowe, płatki migdałów, orzeszki, mak,
słonecznik czy prażone ziarno sezamu. Można też dodać rodzynek albo innych
suszonych owoców (ale to bardzo wzmacnia kaloryczność czekoladek).
Wlewam
roztopioną czekoladę do masła orzechowego i mieszam aż do połączenia składników
w jedną, gładką masę.
Wsypuję do
czekoladowej masy moje dodatki. Zaczynam od wiórków kokosowych, bo one najbardziej
zagęszczają ową masę. Następnie dosypuję resztę, o ile takową mam. I gdy
wszystko jest dobrze wymieszane, połączone i gęste jak zaprawa murarska wlewam
toto do przygotowanej wcześniej, wyłożonej woreczkiem foliowym foremki. Ten
woreczek jest tam po to by łatwo się potem czekoladowy blok wyjmowało z
foremki..
Następnie
wynoszę ową foremkę do zimnego miejsca. Niech całkiem tam przestygnie. Po
kilkunastu minutach schłodzoną masę czekoladową wkładam do zamrażarki. Tam po
ok. pół godzinie całkiem stwardnieje i zestali się.
Wtedy nie
pozostaje nic innego jak tylko wydobyć ów czekoladowy blok na deskę do krojenia
i pokroić go ostrym nożem na dowolnej wielkości kostki.
Och, jak to
pachnie! Jak kusi by natychmiast poczuć ową aksamitną gładkość na języku. By
wgryźć się w kokosowy smak, by poczuć na zębach chrupkość orzeszków czy migdałów…Zatem
natychmiast je się, cmokta, rozgryza, rozkoszuje jedną, drugą, trzecią…I jeśli
jakimś cudem nie pochłonie się wszystkiego, to resztę czekoladek wkłada się w
jakiejś miseczce do lodówki i można je tam przechować przez kilka dni. Ale nie
sądzę by się tam tyle czasu uchowały. No chyba, że przezornie zainstalowało się
na drzwiczkach lodówki kłódkę i schowało gdzieś głęboko kluczyk!:-))
Film uwielbiam, a czekaladki kuszą, oj kuszą. Pozdrawiam Mirka
OdpowiedzUsuńI dla mnie jest to jeden z ulubionych filmów. Wracam do neigo przynajmniej raz na rok. A podjadanie domowych czekoladek bardzo dobrze z nim koresponduje.
UsuńPozdrawiam Cię rówwnież, Mirko
O jak to musi pachnieć i zapewne smakuje wynika to z tego smacznego opisu. I tutaj muszę obejść się smakiem. Wprost nie są mi wskazane tego rodzaju czekoladki. Jakoś uczę się z takimi ułomnościami żyć, chociaż trudne to jest. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńPachną i smakują cudownie. Szkoda, że nie mozesz jeśc takich smakołyków Olu. no ale tak juz jest, że nie każdemu to samo służy. W pewnych sytuacjach trzeba umieć sie powstrzymać przed łąsuchowaniem, choc czasem to bardzo trudne.
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie
Wyglądają pysznie, ale moja cukrzyca raczej mi na nie pozwala :)
OdpowiedzUsuńTak jak nadmieniłam w powyższym tekście są to czekoladki bez dodatku cukru. Słodzone są słodzikiem - w tym przypadku erytrytolem. A wiec absolutnie nadaja sie takze dla cukrzyków!:-)
UsuńOlu, dzieki za przepis ,jak moj len mi odpusci to moze zrobie sobie w Swieta. Moj MM nie zje, bo kokos. On ma cale stosy " normalnych" czekoladek, wiec biedny nie jest :)) Zdradze ci przepis leniwca pospolitego na ekspresowa czekolade keto, ktora wykonuje sie w trzy minuty: bierzesz 2-3 lyzki kopiate czystego kakao, wsypujesz je do pol kubka tlustej smietanki 36% , do tego lyzeczka stweii badz xylitolu - dobrze wymieszac i gotowe! W dwie minuty robi sie z tego pol kubka czekolady, ktora mozna jesc lyzeczka. Ja jeszcze szybko dosypuje migdaly badz orzechy , ale szybko, bo to naprawde zastyga w czekolade. Jak wam sie obojgu chce czekolady, to kazde z was moze sobie szybko ukrecic we wlasnym kubku :)) W try - mi - ga Polecam na przyszlosc. Kitty
OdpowiedzUsuńPisząc o tych czekoladkach myslałam takze o Tobie, bo to jeden z tych przepisów, któy swietnie pasuje do keto. No i fajne jest w nich to, że czekoladki mają formę kostek. Mozna je gryźć i cmoktać w buzi prawie jak sklepowe czekoladki. No i wcale nie trzeba do nich dodawać kokosu. To jest po prostu jedna z opcji. A ja ponieważ bardzo lubie wszystko ,co kokosowe, to dodaje tych wiórków mnóstwo. Ale mam tez pomysł na dodanie do nich zamiast wiórków mąki z orzechów włoskich. Myślę, że to też byłoby pyszne i jeszcze bardziej przypominałoby te sklepowe Michaszki.
UsuńDziekuje Ci Kitty za podpowiedź w sprawie szybkiej czekolady ze śmietaną. Zapomniałam o tej możliwosci a to przecież najszybsza forma czekoladowego smakołyku. Mniam, mniam...
Uściski serdeczne Ci zasyłam!:-)
Dzieki Olu! Twoje czekoladki wyprobuje na pewno, ale co mozna by dac zamiast oleju kokosowego? Dla mnie pycha, ale MM niestety nie ruszy 🤗 Zaniwrzam tez upiec na Swieta sernik keto ( zamiast cukru xylitol ) i wcale mu nie powiem! Zobaczymy czy wyczuje roznice, ale mysle ze nie 🤞🤗To jedyny skladnik, ktory nie jest keto ( znaczy cukier ) Kitty 🎄🎄🎄
UsuńZamiast oleju kokosowego mysle, że można dodać po prostu masła. Można tez wcale nie dodawać żadnego tłuszczu. Wystarczy sama czekolada i masło orzechowe.
UsuńSernik keto z ksylitolem? Dobry pomysł, Kitty! Nie sądze by Twój MM wyczuł ksylitol, bo ona jest w smaku bardzo podobny do cukru. O wiele bardziej, niż erytrytol. Tak czy siak okazuje się, że można jeść mnóstwo smakołyków także na keto. I to jest piękne!:-)))♥
Oczywiscie Olu, ze mozna, sa setki przepisow na ciasta, ciasteczka , czekolade, lody keto, ktore smakuja sa przepyszne a co wazniejsze nie powoduja tycia, podnoszenia cukru i insuliny we krwi czyli bezpieczne dla naszego zdrowia. Tylko mnie sie na ogol nie chce robic, wiec robie tylko czekolade ekspres w kubku , badz deser keto np. z maskarpone plus jagody posypane xylitolem badz migdalami , orzechami i juz . Do wypieku ciasteczek i chleba keto nie mam cierpliwosci , obywam sie wiec calkiem bez. :) Ale jest masa przepisow. Kitty
UsuńRozumiem z tym niechciejstwem, bo i mnie się rzadko chce cos wypiekać. Ale jak mnie napadnie, to lecę z tym koksem. Teraz np. kupiłam pierwszy raz mąke łubinową i zamierzam wkrótce coś przy jej pomocy upiec. Ciekawam jak mi wyjdzie i jakie to będzie w smaku:-)
UsuńO! Make lubinowa?? Pierwszy raz slysze? Daj znac co wyjdzie Olu 🥰
UsuńOk!:-)
UsuńNormalnie siedze na jezyku, bo wiadomo gdzie mi uciekl w czasie czytania:)))
OdpowiedzUsuńPysznosci to musza byc niesamowite. Jade w przyszlym tygodniu do Amishow po zakupy takie przedswiateczne wiec kto wie czy nie zrobie. Znaczy ochota juz jest, jeszcze tylko na energie trzeba poczekac.
Dziekuje Olenko 😘😘
No naprawdę Marylko pyszności to są nieziemskie. Wczoraj zrobiłam kolejna porcje owych czekoladek, bo spodziewalismy sie goscia. Gośc przyszedł, spróbował i ...oderwac sie wprost nie mógł od tych smakołyków. Pozarł tak z pół miski i ledwo sie powstrzymywał, by nie podjadać dalej, by dla nas coś z tego zostało!:-) A ja uśmiechałam sie na ten widok od ucha do ucha, bo bardzo lubie widzieć, że coś co zrobiłam, komuś tak bardzo smakuje!:-)
UsuńDzisiaj oczywiscie znowu miska pusta. Będę wobec tego musiała w tym tygodniu zrobić kolejną porcję!:-)))
Domowe czekoladki muszą być pyszne, jestem pewna. Ja pamiętam z dzieciństwa jak moja mama robiła krówki, czasami, bo to było kosztowne, tak myślę bo chyba dużo masła używała, nie wiem dokładnie jak to się robi, pamiętam że niecierpliwie czekałam, a mama cały czas stała przy piecu i mieszała, pyszne były te krówki. Teraz ta ja już tylko kupuje słodycze i właśnie najwięcej przed Bożym Narodzeniem, bo wtedy przybywają smakołyki z Europy, wypróbowałam wszystkie możliwe, czekoladki, cukierki, ciastka, i nie polskie, nie francuskie, nie włoskie, nie angielskie i jeszcze jakieś, tylko szkockie, są to właśnie krówki - fudge ręcznie robione, zawijane w piękne papierki i wkładane do pięknych metalowych pudelek. Kupuje jak opętana w hurtowej ilości, żeby mieć na długo, a maja termin prawie rok.
OdpowiedzUsuńPewnie, że są bardzo pyszne. Potwierdził to wczoraj nasz gosć, któy jak sie przypiął do miski z czekoladkami, to się oderwać od niej nie mógł!:-)
UsuńAch, domowe krówki...To poezja smaku. Robi się je z masła, mleka i cukru. Potrzeba przy tym cierpliwosci, bo masa musi długo i powoli się gotować, żeby zgęstniała a nie przypaliła się w miedzyczasie. Ale tym niemniej warto spróbowac.
Kupne krówki tez bywają dobre - co kto lubi - czy te kruche, czy ciagutki. Na samą myśl ślinka leci!:-)
Pozdrawiam Cię ciepło, Tereso
Cos fantastycznego, zdrowe, różnorodne i pięknie wygląda!
OdpowiedzUsuńnie wiem czy zrobię, bo zjedlibyśmy wszystko momentalnie...
Film Czekolada jest nie tylko w smakowitym klimacie, ma ten nastrój i magię, które lubię!
jotka
Aby nie zjeść ich momentalnie trzeba uzbroic sie w nie lada silną wolę. Tym niemniej warto spróbować. Myslę, że na święta taki smakołyk byłby w sam raz. Tylko trzeba te czekoladki przechowywać w lodówce, bo w cieple bardzo miękną.
UsuńFilm "Czekolada" ma wszystko, co lubie w filmach. Magię, piękną opowieść, wspaniałę aktorstwo i muzykę. No i czekoladę!:-))
Ja zrobię na święta blok czekoladowy, bez żadnych ograniczeń składnikowych:-) Mąż mój nie przepada za kokosem, bo mówi, że mu między zęby włazi:-) Film oglądałam, bardzo mi się podoba, powtórzyłabym; serdecznie pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWspaniałe są takie domowe słodycze. Przede wszystkim wiadomo, co w nich jest a nie tak jak w słodyczach sklepowych. A co do kokosu, to i mnie włazi między zęby. Ale i tak bardzo go lubię. Trudno - w takich razach nić dentystyczna idzie w sukurs!:-)
UsuńPozdrawiam Cię, Marysiu!:-)
Na te moje smutki i smuteczki chyba sobie cóś posłodyczę. Natchnęłaś mła, dziękuję Olu. :-)
OdpowiedzUsuńOby coś Ci pomogło na ten kiepski nastrój, Tabo! Dzsiai jśnieżek prószy, a już to pomaga człowiekowi, gdy na dworze robi sie biało a nie tak szaro, jak dotąd:-)
UsuńNa pewno pyszne, szkoda, że nie mam niektórych składników:-) może przy okazji wyjazdu na zakupy uzupełnię :-)
OdpowiedzUsuńWarto spróbować, Basiu!:-)
Usuń