niedziela, 8 grudnia 2024

Czekoladki…

 



 

…Dość na razie ponurych wizji i smutnych refleksji. Życie jest jakie jest, ale zawsze wszak jest bezcenne póki trwa... 

   Mamy zatem grudzień a grudzień to wielu z nas dobrze kojarzący się miesiąc. Nie zamierzam go więc teraz zachmurzać, ani psuć nikomu nastroju. I oto jak królik z kapelusza pojawia się temat domowych czekoladek. Ojej, jakie one są dobre! Te sklepowe po prostu się nie umywają. Wczoraj zrobiłam całą miseczkę tych smakołyków. Miały być na dzisiaj, ale śladu już po nich nie ma, bo na drugie imię ja oraz Cezary mamy niepoprawny łakomczuch!:-) Usprawiedliwiam naszą obecną, słodyczową żarłoczność jedynie tym, że  od ponad miesiąca znowu jesteśmy na diecie ketogenicznej.  Trwamy w niej dzielnie dla zdrowia i schudnięcia i całkiem nieźle nam to wychodzi, no ale czasem chce się człowiekowi jakichś odstępstw, małych grzeszków w tym klasztornym jadłospisie. I oto nie dziwota, iż pożarlim, pochłonelim bez opamiętania aż do ostatniego okruszka owe wczorajsze kokosowe czekoladki! A raczyliśmy się nimi wyjątkowo radośnie i bez większych wyrzutów sumienia, bo takie, na szczęście, czekoladki dozwolone są na naszej diecie. Nie zawierają bowiem cukru. A mają w sobie  całkiem zdrowe składniki, bo to gorzka czekolada, masło orzechowe, erytrytol i wiórki kokosowe. Podobne są w smaku do Michaszków, tych sklepowych łakoci z kawałkami orzeszków w środku. Ale po raz kolejny zarzekam się, że sto razy od tamtych pyszniejsze.



Zaraz podam Wam przepis na nie, jeśli ktoś chciałby sobie takie cudo wykonać np. na święta albo na inną okazję.

   Teraz jeszcze wrócę skojarzeniem do jednego z moich ulubionych filmów oraz książki pod tytułem „Czekolada”. To film, który ma w sobie jakaś magiczną moc i nigdy się nie zestarzeje. Zawsze, ilekroć widzę jak grająca w owym dziele główną rolę Juliette Binoche miesza gęstą, błyszczącą, czekoladową masę albo jak robi z niej śliczne czekoladki o różnych kształtach i smakach - zawsze wtedy nabieram ogromnego apetytu na czekoladę. To jest wręcz nieprzeparta, narkotyczna chęć, zatem jeśli nie mam w domu nic czekoladowego próbuję naprędce cokolwiek takiego uczynić sama. I dalej oglądam film albo czytam tę cudowną książkę racząc się ową wytworzoną przez siebie namiastką czekoladowej rozkoszy. To jest zazwyczaj kogel mogel z kakao, budyń czekoladowy albo owsiane ciasteczka z masłem i kakao pieczone w piecu. Wszystko to dobre, ale to nie to, nie to co w filmie, no i nie ketogeniczne na dodatek…A zajadając zagłębiam się w czas opowieści o matce i córce, co to gnane przez wiatr nie potrafią sobie znaleźć na świecie miejsca. Aż w końcu trafiwszy do maleńkiego, francuskiego miasteczka, odnajdują kilkoro ludzi, którzy obdarzają je ufnością, przyjaźnią oraz miłością. I wówczas wiatr może sobie dąć…One nareszcie są u siebie.



   Nigdy nie wyszło mi nic tak pysznego jak teraz te czekoladki. Naprawdę! Orzekł tak nawet mój wybredny mąż, który wielu już moich delicji kosztował, ale nigdy nie zachwycał się tak jak teraz. A ja w takich razach uśmiecham się zadowolona z siebie i zaraz mam ochotę ruszyć do tańca. Tak jak Juliette Binoche z Johnym Deepem na barce, w zaczarowaną, pełną cygańskiej muzyki i miłości noc…A Cezary daje się porwać do tańca…

   Zatem warto owe domowe słodyczki zrobić, tym bardziej, że robi się te czekoladki bardzo szybko i prosto.

   Czego konkretnie potrzeba do ich zrobienia? Tabliczki gorzkiej czekolady, dwóch kopiatych łyżek masła orzechowego bez cukru, dwóch łyżeczek erytrytolu albo ksylitolu, oleju kokosowego(najlepiej nierafinowanego, bo cudnie pachnie kokosem), kilku garści wiórków koksowych oraz jeśli ktoś chce czekoladek bardziej na bogato można dodać pokruszonych orzechów albo płatków migdałów.

   Pierwsze co trzeba zrobić, to rozpuścić czekoladę oraz olej kokosowy w kąpieli wodnej. Ja robię to w ten sposób, że metalową miseczkę z połamaną czekoladą i olejem stawiam w nieco większym od niej garnku, w którym pomału podgrzewa się woda. I mieszam aż wszystko się rozpuści.



   W tym czasie do innej miski wkładam dwie kopiate łyżki masła orzechowego. I stawiam sobie na podorędziu takie dodatki jak: wiórki kokosowe, płatki migdałów, orzeszki, mak, słonecznik czy prażone ziarno sezamu. Można też dodać rodzynek albo innych suszonych owoców (ale to bardzo wzmacnia kaloryczność czekoladek).

   Wlewam roztopioną czekoladę do masła orzechowego i mieszam aż do połączenia składników w jedną, gładką masę.




   Wsypuję do czekoladowej masy moje dodatki. Zaczynam od wiórków kokosowych, bo one najbardziej zagęszczają ową masę. Następnie dosypuję resztę, o ile takową mam. I gdy wszystko jest dobrze wymieszane, połączone i gęste jak zaprawa murarska wlewam toto do przygotowanej wcześniej, wyłożonej woreczkiem foliowym foremki. Ten woreczek jest tam po to by łatwo się potem czekoladowy blok wyjmowało z foremki..






   Następnie wynoszę ową foremkę do zimnego miejsca. Niech całkiem tam przestygnie. Po kilkunastu minutach schłodzoną masę czekoladową wkładam do zamrażarki. Tam po ok. pół godzinie całkiem stwardnieje i zestali się.

   Wtedy nie pozostaje nic innego jak tylko wydobyć ów czekoladowy blok na deskę do krojenia i pokroić go ostrym nożem na dowolnej wielkości kostki.





   Och, jak to pachnie! Jak kusi by natychmiast poczuć ową aksamitną gładkość na języku. By wgryźć się w kokosowy smak, by poczuć na zębach chrupkość orzeszków czy migdałów…Zatem natychmiast je się, cmokta, rozgryza, rozkoszuje jedną, drugą, trzecią…I jeśli jakimś cudem nie pochłonie się wszystkiego, to resztę czekoladek wkłada się w jakiejś miseczce do lodówki i można je tam przechować przez kilka dni. Ale nie sądzę by się tam tyle czasu uchowały. No chyba, że przezornie zainstalowało się na drzwiczkach lodówki kłódkę i schowało gdzieś głęboko kluczyk!:-))



26 komentarzy:

  1. Film uwielbiam, a czekaladki kuszą, oj kuszą. Pozdrawiam Mirka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I dla mnie jest to jeden z ulubionych filmów. Wracam do neigo przynajmniej raz na rok. A podjadanie domowych czekoladek bardzo dobrze z nim koresponduje.
      Pozdrawiam Cię rówwnież, Mirko

      Usuń
  2. O jak to musi pachnieć i zapewne smakuje wynika to z tego smacznego opisu. I tutaj muszę obejść się smakiem. Wprost nie są mi wskazane tego rodzaju czekoladki. Jakoś uczę się z takimi ułomnościami żyć, chociaż trudne to jest. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pachną i smakują cudownie. Szkoda, że nie mozesz jeśc takich smakołyków Olu. no ale tak juz jest, że nie każdemu to samo służy. W pewnych sytuacjach trzeba umieć sie powstrzymać przed łąsuchowaniem, choc czasem to bardzo trudne.
      Pozdrawiam Cię serdecznie

      Usuń
  3. Wyglądają pysznie, ale moja cukrzyca raczej mi na nie pozwala :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak nadmieniłam w powyższym tekście są to czekoladki bez dodatku cukru. Słodzone są słodzikiem - w tym przypadku erytrytolem. A wiec absolutnie nadaja sie takze dla cukrzyków!:-)

      Usuń
  4. Olu, dzieki za przepis ,jak moj len mi odpusci to moze zrobie sobie w Swieta. Moj MM nie zje, bo kokos. On ma cale stosy " normalnych" czekoladek, wiec biedny nie jest :)) Zdradze ci przepis leniwca pospolitego na ekspresowa czekolade keto, ktora wykonuje sie w trzy minuty: bierzesz 2-3 lyzki kopiate czystego kakao, wsypujesz je do pol kubka tlustej smietanki 36% , do tego lyzeczka stweii badz xylitolu - dobrze wymieszac i gotowe! W dwie minuty robi sie z tego pol kubka czekolady, ktora mozna jesc lyzeczka. Ja jeszcze szybko dosypuje migdaly badz orzechy , ale szybko, bo to naprawde zastyga w czekolade. Jak wam sie obojgu chce czekolady, to kazde z was moze sobie szybko ukrecic we wlasnym kubku :)) W try - mi - ga Polecam na przyszlosc. Kitty

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisząc o tych czekoladkach myslałam takze o Tobie, bo to jeden z tych przepisów, któy swietnie pasuje do keto. No i fajne jest w nich to, że czekoladki mają formę kostek. Mozna je gryźć i cmoktać w buzi prawie jak sklepowe czekoladki. No i wcale nie trzeba do nich dodawać kokosu. To jest po prostu jedna z opcji. A ja ponieważ bardzo lubie wszystko ,co kokosowe, to dodaje tych wiórków mnóstwo. Ale mam tez pomysł na dodanie do nich zamiast wiórków mąki z orzechów włoskich. Myślę, że to też byłoby pyszne i jeszcze bardziej przypominałoby te sklepowe Michaszki.
      Dziekuje Ci Kitty za podpowiedź w sprawie szybkiej czekolady ze śmietaną. Zapomniałam o tej możliwosci a to przecież najszybsza forma czekoladowego smakołyku. Mniam, mniam...
      Uściski serdeczne Ci zasyłam!:-)

      Usuń
    2. Dzieki Olu! Twoje czekoladki wyprobuje na pewno, ale co mozna by dac zamiast oleju kokosowego? Dla mnie pycha, ale MM niestety nie ruszy 🤗 Zaniwrzam tez upiec na Swieta sernik keto ( zamiast cukru xylitol ) i wcale mu nie powiem! Zobaczymy czy wyczuje roznice, ale mysle ze nie 🤞🤗To jedyny skladnik, ktory nie jest keto ( znaczy cukier ) Kitty 🎄🎄🎄

      Usuń
    3. Zamiast oleju kokosowego mysle, że można dodać po prostu masła. Można tez wcale nie dodawać żadnego tłuszczu. Wystarczy sama czekolada i masło orzechowe.
      Sernik keto z ksylitolem? Dobry pomysł, Kitty! Nie sądze by Twój MM wyczuł ksylitol, bo ona jest w smaku bardzo podobny do cukru. O wiele bardziej, niż erytrytol. Tak czy siak okazuje się, że można jeść mnóstwo smakołyków także na keto. I to jest piękne!:-)))♥

      Usuń
    4. Oczywiscie Olu, ze mozna, sa setki przepisow na ciasta, ciasteczka , czekolade, lody keto, ktore smakuja sa przepyszne a co wazniejsze nie powoduja tycia, podnoszenia cukru i insuliny we krwi czyli bezpieczne dla naszego zdrowia. Tylko mnie sie na ogol nie chce robic, wiec robie tylko czekolade ekspres w kubku , badz deser keto np. z maskarpone plus jagody posypane xylitolem badz migdalami , orzechami i juz . Do wypieku ciasteczek i chleba keto nie mam cierpliwosci , obywam sie wiec calkiem bez. :) Ale jest masa przepisow. Kitty

      Usuń
    5. Rozumiem z tym niechciejstwem, bo i mnie się rzadko chce cos wypiekać. Ale jak mnie napadnie, to lecę z tym koksem. Teraz np. kupiłam pierwszy raz mąke łubinową i zamierzam wkrótce coś przy jej pomocy upiec. Ciekawam jak mi wyjdzie i jakie to będzie w smaku:-)

      Usuń
    6. O! Make lubinowa?? Pierwszy raz slysze? Daj znac co wyjdzie Olu 🥰

      Usuń
  5. Normalnie siedze na jezyku, bo wiadomo gdzie mi uciekl w czasie czytania:)))
    Pysznosci to musza byc niesamowite. Jade w przyszlym tygodniu do Amishow po zakupy takie przedswiateczne wiec kto wie czy nie zrobie. Znaczy ochota juz jest, jeszcze tylko na energie trzeba poczekac.
    Dziekuje Olenko 😘😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No naprawdę Marylko pyszności to są nieziemskie. Wczoraj zrobiłam kolejna porcje owych czekoladek, bo spodziewalismy sie goscia. Gośc przyszedł, spróbował i ...oderwac sie wprost nie mógł od tych smakołyków. Pozarł tak z pół miski i ledwo sie powstrzymywał, by nie podjadać dalej, by dla nas coś z tego zostało!:-) A ja uśmiechałam sie na ten widok od ucha do ucha, bo bardzo lubie widzieć, że coś co zrobiłam, komuś tak bardzo smakuje!:-)
      Dzisiaj oczywiscie znowu miska pusta. Będę wobec tego musiała w tym tygodniu zrobić kolejną porcję!:-)))

      Usuń
  6. Domowe czekoladki muszą być pyszne, jestem pewna. Ja pamiętam z dzieciństwa jak moja mama robiła krówki, czasami, bo to było kosztowne, tak myślę bo chyba dużo masła używała, nie wiem dokładnie jak to się robi, pamiętam że niecierpliwie czekałam, a mama cały czas stała przy piecu i mieszała, pyszne były te krówki. Teraz ta ja już tylko kupuje słodycze i właśnie najwięcej przed Bożym Narodzeniem, bo wtedy przybywają smakołyki z Europy, wypróbowałam wszystkie możliwe, czekoladki, cukierki, ciastka, i nie polskie, nie francuskie, nie włoskie, nie angielskie i jeszcze jakieś, tylko szkockie, są to właśnie krówki - fudge ręcznie robione, zawijane w piękne papierki i wkładane do pięknych metalowych pudelek. Kupuje jak opętana w hurtowej ilości, żeby mieć na długo, a maja termin prawie rok.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że są bardzo pyszne. Potwierdził to wczoraj nasz gosć, któy jak sie przypiął do miski z czekoladkami, to się oderwać od niej nie mógł!:-)
      Ach, domowe krówki...To poezja smaku. Robi się je z masła, mleka i cukru. Potrzeba przy tym cierpliwosci, bo masa musi długo i powoli się gotować, żeby zgęstniała a nie przypaliła się w miedzyczasie. Ale tym niemniej warto spróbowac.
      Kupne krówki tez bywają dobre - co kto lubi - czy te kruche, czy ciagutki. Na samą myśl ślinka leci!:-)
      Pozdrawiam Cię ciepło, Tereso

      Usuń
  7. Cos fantastycznego, zdrowe, różnorodne i pięknie wygląda!
    nie wiem czy zrobię, bo zjedlibyśmy wszystko momentalnie...
    Film Czekolada jest nie tylko w smakowitym klimacie, ma ten nastrój i magię, które lubię!
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aby nie zjeść ich momentalnie trzeba uzbroic sie w nie lada silną wolę. Tym niemniej warto spróbować. Myslę, że na święta taki smakołyk byłby w sam raz. Tylko trzeba te czekoladki przechowywać w lodówce, bo w cieple bardzo miękną.
      Film "Czekolada" ma wszystko, co lubie w filmach. Magię, piękną opowieść, wspaniałę aktorstwo i muzykę. No i czekoladę!:-))

      Usuń
  8. Ja zrobię na święta blok czekoladowy, bez żadnych ograniczeń składnikowych:-) Mąż mój nie przepada za kokosem, bo mówi, że mu między zęby włazi:-) Film oglądałam, bardzo mi się podoba, powtórzyłabym; serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspaniałe są takie domowe słodycze. Przede wszystkim wiadomo, co w nich jest a nie tak jak w słodyczach sklepowych. A co do kokosu, to i mnie włazi między zęby. Ale i tak bardzo go lubię. Trudno - w takich razach nić dentystyczna idzie w sukurs!:-)
      Pozdrawiam Cię, Marysiu!:-)

      Usuń
  9. Na te moje smutki i smuteczki chyba sobie cóś posłodyczę. Natchnęłaś mła, dziękuję Olu. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby coś Ci pomogło na ten kiepski nastrój, Tabo! Dzsiai jśnieżek prószy, a już to pomaga człowiekowi, gdy na dworze robi sie biało a nie tak szaro, jak dotąd:-)

      Usuń
  10. Na pewno pyszne, szkoda, że nie mam niektórych składników:-) może przy okazji wyjazdu na zakupy uzupełnię :-)

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia agrest apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór cenzura Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czekolada czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk eutanazja fajka fantazja film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm ideologia II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja kiełbasa klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty kwiecień las lato legenda lektura lęk lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieski pieśni pieśń piękno piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słodycze słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spokój spontaniczność spotkanie stado starość strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście szerszeń śmiech śmierć śnieg świat świeta święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wiatr wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost