niedziela, 3 listopada 2024

Staruszka…

 


 

   Spotkałam niedawno przypadkiem pewną staruszkę. Widziałam ją pierwszy i pewnie ostatni raz w życiu, ale kilka zadań, które wymieniłyśmy silnie zawibrowały w mojej duszy i obudziły mnóstwo uczuć i refleksji. A choć wokół trwał i wciąż trwa wspaniały, listopadowy spektakl wyrazistych barw, radosnych promieni i malowniczych przeistoczeń, to właśnie owo przypadkowe spotkanie najmocniej zapadło mi w serce. Jesienna rozmowa o samotności, przemijaniu, bezradności i nadziei…

 


   Pośród złocistości i oranżu brzozowo - dębowej alei zbliżała się do mnie maleńka, lekko przygarbiona postać. Najpierw pomyślałam, że to dziewczynka. Tak była drobna, chudziutka wręcz a przy tym o wiele ode mnie niższa. Ubrana w kremowy w odcieniu płaszcz i niebieską czapeczkę, spod której wystawały bialutkie i zwiewne, podobne do babiego lata kosmyki maszerowała powoli wystawiając twarz do słońca. Przyjrzałam się bliżej i dostrzegłam, że to jednak stara, poznaczona siatką zmarszczek i bruzd kobieta. Jednak oczy lśniły jej młodzieńczym nieledwie blaskiem. Dawno takiego blasku u nikogo nie widziałam. Wydało mi się nawet, iż mam przed sobą przebraną za staruszkę dziewczynkę.

- Och, jakie ładne psy! I dzień taki cudowny. Nie pamiętam tak słonecznego początku listopada!  – zagadnęła przystając obok. Psy i pogoda bywają wszak najczęstszym pretekstem do zamienienia kilku zdań z obcymi sobie ludźmi.

- A skąd się takie śliczne pieski bierze? – zapytała uśmiechając się z czułością do zajętych wąchaniem czegoś w trawie psów.

   Opowiedziałam jej pokrótce ich historię a ona słuchając uważnie kręciła głową z podziwem i wzruszeniem.

- Przydałaby mi się taka psinka, jakaś żywa istota w domu, bo nieraz ciężko tak samej… - westchnęła w końcu a jej pogodne dotąd spojrzenie zamgliło się falą niechcianych łez.

- Pieska zawsze można przecież wziąć… – szepnęłam pełna współczucia, domyślając się natychmiast, co mogło być przyczyną jej smutku. Widać było wyraźnie, że kobieta pragnie zamienić kilka słów. Mówić cokolwiek, byleby miała do kogo mówić. Wylać z siebie odrobinę uczuć, z którymi zmaga się na co dzień. Nie chciałam pytać o dzieci czy wnuki. Często jest to przecież drażliwy temat. Jeśli ta kobieta będzie chciała, to sama coś o nich wspomni.

- Za stara już jestem na psa. Mam osiemdziesiąt jeden lat. Serce nawala. Raz czuję się lepiej, raz gorzej. Bywają dni, że w ogóle nie mam siły ani ochoty zwlec się z łóżka. I niestety, nie mogłabym zagwarantować żywej, czującej istocie, że odpowiednio się nią zaopiekuję. Dzisiaj na ten przykład jest ze mną nieźle. Mam wrażenie, że mogłabym tak iść i iść bez końca. Ale gdy tylko wrócę do domu zmęczenie mnie powali i nic już więcej nie zrobię – westchnęła zrezygnowana.

- Pani jest bardzo szczuplutka. Pewnie nie ma pani ochoty do jedzenia? Przydałyby się jakieś witaminy, suplementy, środki na pobudzenie apetytu. Może wtedy udałoby się nabrać siły? – spojrzałam serdecznie w jej błękitne, otoczone siateczką drobnych zmarszczek oczy. A patrząc tak pojęłam, że kiedyś to musiała być naprawdę piękna kobieta. Dotąd jej rysy zachowały w sobie mnóstwo szlachetności i rzadkiej urody.

- Schudłam tak bardzo przez ostatnie cztery lata. Kiedyś byłam nawet przy kości a teraz ważę niecałe czterdzieści kilo.

- Nie chce mi się jeść odkąd zostałam sama. Odkąd umarł mój kochany mąż. Byliśmy razem ponad pięćdziesiąt lat… - zwierzyła się łamiącym głosem. Serce mi się ścisnęło. Cóż można powiedzieć w takiej chwili. Nie ma wszak słów, które mogłyby przynieść pocieszenie. Westchnęłam więc tylko i pogładziłam z troską jej ramię.

- Ale cały czas próbuję! – oświadczyła nagle sztucznie wesołym tonem.

- Gotuję tak, jak wtedy gdy on żył! Dzisiaj uwarzyłam ziemniaczki z koperkiem. Do tego rolada wołowa i czerwona kapusta. Pycha! A na deser cynamonowe ciasteczka! Pachniało na cały dom!

- To wspaniale! Na pewno wszystko było przepyszne! – uśmiechnęłam się z ulgą, że najgorsze w tej rozmowie już za nami, że staruszka potrafi jednak odnaleźć jeszcze w życiu jakieś blaski.

- Ale niewiele zjadłam… - odparła znów zgaszona.

- Znowu pewnie wszystko wyląduje w koszu – dodała i ni stąd ni zowąd zaczęła ściskać nerwowo czy może bezradnie swoje chudziutkie dłonie i palce.

- Po obiedzie jak zwykle wzięłam się za zmywanie naczyń.  I stało się coś strasznego. Ześlizgnęła mi się z palca obrączka i gdzieś przepadła. Jak mogłam być taka nieostrożna? Szukałam, szukałam jej wokół wszędzie i nie znalazłam. Przepadła jak kamień w wodę…  

- A może to znak od niego? Może zabierze mnie do siebie już niedługo? – kobieta szybko przeszła od rozpaczliwego smutku do nagłej, rozświetlającej ją od wewnątrz nadziei. Potem spojrzała gdzieś przed siebie, w jakąś odległą, lecz pełną upragnionych obietnic dal a  po jej policzku potoczyła się srebrzysta, lśniąca w świetle listopadowego popołudnia łza. A wreszcie ni stąd ni zowąd uśmiechnęła się promiennie.

- Cieszę się, że mogłyśmy się spotkać i porozmawiać chwilę. Od razu człowiekowi lepiej jak ma do kogo usta otworzyć! – oświadczyła.

- I już nie będę się martwić tą obrączką. Tak widocznie miało być… - stwierdziła spokojnie uniósłszy głowę i zerknąwszy mi głęboko w oczy. Błękitna czapeczka przekrzywiła jej się zawadiacko a w białe włosy staruszki zaplątało się raptem kilka złotych, brzozowych listków. Wyglądało to tak, jakby listopadowy wiatr chciał ozdobić ją tym, co miał najlepszego. Listeczki mieniły się złociście i drżały pośród jej kosmyków niczym najwspanialsze klejnoty.

- I ja się cieszę! – odrzekłam zgodnie z prawdą. Przepełniało mnie wzruszenie i uczucie wdzięczności, że dane mi było zajrzeć w duszę tej kobiety, prawie jakbym w swoją zaglądała. W przyszłość, która kiedyś i mnie dotknie po swojemu. Czas ma przecież swoje własne, tajemnicze plany, ale ich zapowiedzi i znaki spotyka się często wcześniej na swojej drodze.

- Nic nie dzieje się przypadkiem! – oświadczyłam spontanicznie a maleńka staruszka pokiwała głową a potem obdarzając mnie oraz psy pogodnym wejrzeniem pogładziła me dłonie i  zaskakująco dziarskim krokiem odeszła w przeciwnym kierunku znikając szybko pośród żółto-rudego deszczu opadającego zewsząd jesiennego listowia…



29 komentarzy:

  1. Bardzo piękny obrazek, jesienny spacer i wzruszające spotkanie. Może i owa staruszka będzie miała co wspominać prze kilka wieczorów.
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo początek listopada w tym roku był piękny, sprzyjający spacerom i spotkaniom z ludźmi. Dobrze, że udało mi się spotkać wówczas tę samotną, wrażliwą staruszkę. Myślę, że dużo jest takich staruszek wszędzie. Tylko przeważnie przemykają się niewidzialne, niezauważone, prawie jakby były nitkami babiego lata...

      Usuń
  2. Mła jest z tych, którzy jak ta staruszka wypatrują znaków. Wiem że to magiczne i nieracjonalne, dlatego nie bardzo przywiązuje wagę do tych "znaków" produkowanych przez nieracjonalnych w swej istocie ludzi, ale jestem wyczulona na to wszystko co nie wypływa z ludzkiego postępowania. Wytłumaczyć zgubienie obrączki wychudzeniem dłoni prosto, jednakże moment w którym to się stało jest dla tej kobiety znakiem. No i to zdaje się takim, którego od paru lat wypatruje. Ech... mła ma ciągle na świeżo w głowie Włodzimierza, któren za Ciotką Elką powędrował.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja jestem z tych, co wierzą w znaki. Kto je nam daje? Los, Opatrzność, Przeznaczenie, Wieczność, nasi Przodkowie, Zbiór zdarzeń i myśli, które nie giną nigdy, ale tworzą wielki skarbiec gdzieś w kosmosie...?
      Dobrze, że owa staruszka zdołała wreszcie znaleźć chwilę ukojenia i że ja mogłam zajrzeć w jej pełne uczuć oczy...

      Usuń
  3. Jakie piekne wzruszajace spotkanie Olu... dla tej staruszki bylo ono szczesliwym znakiem , ale i dla Ciebie. Obie was rozswietlilo od srodka i jakby to swiatlo dalo wam nowa moc : kazda poszla w swoja strone, ale z odmieniona radosnie dusza 💝 Pieknie to opisalas... tak lekko i swietliscie , wzruszylam sie i lezke uronilam 🔥🔥🔥 Kitty

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to spotkanie było dla mnie ważne. Myślę, że tacy ludzie nie stają na naszej drodze przypadkiem. Coś ich chyba nakierowuje na wspólne ściezki. Przynajmniej na moment...Rozstałam się z nią wówczas rzeczywiscie pełna wzruszenia i światła. I myślę, że z nią było podobnie...
      Ściskam Cię mocno, Kitty!♥

      Usuń
  4. Spotkanie jesieni jesienią. To przykre jeśli się czeka na coś, co od nas nie zależy, ale pocieszające, że pomimo wszystko można zachować życzliwość dla innych. Przecież ta 80 latka pełna była życzliwości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak! Ta staruszka była pełna życzliwosci, ciepła i wrażliwosci. Szkoda, że nie ma komu ofiarować skarbów swojej duszy...

      Usuń
  5. A może się jeszcze kiedyś spotkacie. Może ta starsza pani będzie częściej chodzić w to miejsce, w jakieś pogodniejsze dni, aby znów się spotkać...

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękne i wzruszające spotkanie. Pozdrawiam :-).

    OdpowiedzUsuń
  7. Popłakałam się...moja Mama zmarła 11 miesięcy temu,bo nikomu nie była potrzebna i przeszkadzała...Nawet nie mogła wyjść z domu przez 7 lat po złamaniu biodra...Wciąż Ją widzę...Dokąd zmierzamy...?Skąd te morze kwiatów i zniczy na cmentarzach i w jakim celu??...Ewa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że o wiele łatwiej jest zapalić znicz na grobie niż na co dzień obdarzać ludzi miłością, troską i opieką. Niestety, często owe odwiedziny na cmentarzu to tylko odfajkowanie jakiejś tradycji. Albo pokazanie sie innym, bo przeciez opinia społeczna jest taka ważna. Co by ludzie powiedzieli, gdyby nie poszło sie właściwego dnia na cmentarz. Jednak ci sami ludzie nie wiedzą i chyba nie chcą wiedzieć, jakie dramaty codziennie rozgrywają sie w zaciszach domów sąsiadów. Ileż jest takich bezradnych, samotnych (nieraz posród ludzi) staruszek...
      Ewo, bardzo współczuję Ci z powodu śmierci twojej Mamy. Moja umarła osiem lat temu i nadal bardzo mnie to boli. Chyba ten ból nigdy nie minie...

      Usuń
  8. ...W przyszłość, która i mnie dotknie po swojemu...
    Bardzo wzruszyła mnie ta historia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdego z nas kiedyś przyszłosc dotknie po swojemu. Stanie się to, co ma sie stać. A my musimy iśc przed siebie i starać sie żyć w zgodzie ze swoim sumieniem, nie zawodzic siebie ani naszych bliskich.
      Jednak przed czasem nie uciekniemy. On i tak zrobi z nami co będzie chciał. Bo on cały czas ma swoje własne plany...

      Usuń
  9. W sumie jako komentarz moge napisac tylko jedno slowo - DZIEKUJE.
    Z calego serca dziekuje, Ty wiesz co sie za tym slowem kryje ❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marylko kochana - wiem! I ściskam Cię najserdeczniej, również dziekując Ci za to, że jesteś, że kiedyś pojawiłaś się na mej drodze!♥

      Usuń
  10. Otworzyłaś przed Nią serce, a ona otworzyła je przed Tobą. Tak się czasem dzieje w odpowiednim miejscu, czasie i z odpowiednią osobą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, ż takie spotkania są właśnie w życiu najważniejsze, gdzie serce otwiera sie przed sercem. One coś ważnego wnoszą do naszego życia i o nich sie nie zapomina...

      Usuń
  11. Stworzyłaś piękną, nostalgiczną, jesienną kartkę ze starszą kobietą na pierwszym planie, efemeryczną, ulotną jak dmuchawiec, jednocześnie tak realną.
    Namalowałam ją w umyśle, a gdybym miała talent to przeniosłabym ją na papier.
    Takich starszych pań widuję dużo na moim osiedlu. Chodzą samotnie albo grupkami, przesiadują na ławeczkach, których pełno na naszym osiedlu albo w kawiarence, rozmawiają, śmieją się. Widuję też starszych panów z pieskami siadających na ławeczkach i rozmawiających jakże chętnie z napotkanymi ludźmi.
    Catherine Grey w swojej książce o dobrym byciu singlem (uleciał mi tytuł, zresztą nie jest taki istotny) napisała:
    "W najszczęśliwszych wspomnieniach z dzieciństwa jestem sama (...) A potem dorosłam i nauczono mnie, że samemu jest smutno, a szczęście kryje się w byciu razem (...)
    Małżeństwo nie jest polisą ubezpieczeniową od samotnego umierania. 60 % Angielek po 85 roku życia to wdowy. Smutne, ale prawdziwe."
    ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hanusiu, chciałam opisać to spotkanie i podzielić się swymi odczuciami tu na blogu. Myślę, że przez to jest troche tak, jakbyśmy my wszyscy, tu zaglądający spotkali tę staruszkę, a moze nawet dostrzegli inne, podobne do niej, zazwyczaj tak przeźroczyste istoty...
      Spotkania z ludźmi w ogóle są dla mnie ważne, ale najważniejsze są te szczególne, podczas których mozna podzielić się z innymi tym, co najmocniej w nas siedzi, kawałkiem swojej prawdy, najsilniejszych uczuc. Nie wszyscy chcą i potrafią odsłonić siebie. Skrywają sie zazwyczaj pod skorupką udawanej obojętności i nic nie znaczącego uśmiechu. Boją się okazać co w nich siedzi, bo musieliby sie zmierzyc z własnym bólem czy lękiem.Lepiej więc zakładać maskę...A jednak takie zmierzenie sie z własnym bólem jest czasem nam wszystkim potrzebne. Ta wiecznie przyklejona maska dusi...
      Ta efemeryczna, delikatna, ale pełna uczuć staruszka odsłoniła przede mną najważniejszą część siebie. Przeniknęły sie na moment nasze uczucia i myśli. A może znalazły sie przez chwilę w miejscu, gdzie wszyscy są wszystkimi. Bo przeciez tak właśnie jest...
      Tak, duzo jest takich starszych pań i starszych panów, którzy samotnie wiodą swój los i próbują jakos sie w tej samotnosci odnaleźć. Ale to trudne, bo to nie jest samotnosc z wyboru, to nie taka samotnosc jak w dzieciństwie, kiedy człowiek pełen był sił, nadziei, wiary w przyszłosć, kiedy dopiero uczył sie rozwijać skrzydła i próbował latać. A ten samotny lot przynosił tyle radości i uczucia wolności...Na starosc te skrzydła zazwyczaj już są stulone. Już przestworza nie są tak pełne magicznych możliwosci i obietnic. Już tak mało potrzeba człowiekowi do szczęścia. Ot, bliskosci drugiego człowieka. Choćby przez chwilę...
      Wdowy, wdowcy...Pozbawieni drugiej połówki ludzie. Niegdyś, może właśnie w dzieciństwie potrafili być dla siebie całością, całym jabłkiem - jabłkiem. Teraz trwa w nich ten dojmujący brak i tęsknota, którą ukoić może chyba tylko jedno...

      Usuń
  12. Piękne jak baśń, przypowieść z mądrej książki. Jesteś pewna, że to się rzeczywiście zdarzyło? Taka kompletna opowieść...

    OdpowiedzUsuń
  13. Piękne spotkanie, a przede wszystkim pięknie opisane.
    I ja spotykam takie staruszki...

    OdpowiedzUsuń
  14. Piękne spotkanie, owocne dla obu stron...

    OdpowiedzUsuń
  15. Jesienne spotkanie z Pania Jesienia. Uswiadomilas mi, ze jesien jest samotna ale i dojrzala, madra, pogodna, bogata w odcienie barw...

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia agrest apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór cenzura Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk eutanazja fajka fantazja film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm ideologia II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja kiełbasa klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty kwiecień las lato legenda lęk lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieski pieśni pieśń piękno piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spokój spontaniczność spotkanie stado starość strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście szerszeń śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wiatr wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost