czwartek, 18 stycznia 2024

Psy na śniegu…

 


 

   Dawno już nie pokazywałam na blogu naszych trzech piesków, nieprawdaż?  Jednak w końcu nadeszła na to pora. Ponieważ w ubiegłą środę pogoda była słoneczna i śnieżna, a do tego nie przesadnie mroźna, postanowiliśmy z tego skorzystać i wyruszyć z psiakami (jakże ładnie zwanymi przez Drevniego Kocurka "wilczarami") na długą przechadzkę po lesie. A przy okazji, rzecz jasna, zrobić im trochę zdjęć!:-)



   Psy jak zawsze ogromnie uszczęśliwione były pomysłem wyjścia na spacer. I zaraz w szaleńczej radości, na łeb na szyję wybiegły za bramkę ogrodu a potem przez pola pognały niczym strzały w stronę lasu. Dziewiczy śnieg rozpryskiwał się na boki pod wpływem ich szybkiego biegu a ich emanujące euforią psie pyski co chwila zanurzały się w puszystej bieli. Pełna entuzjazmu Misia podskakiwała wysoko, tarzała się wesoło, popiskiwała od nadmiaru emocji i  przybiegała do nas by koniecznie podzielić się  radością i entuzjazmem.




   Równie szczęśliwi byli Hipcia i Jacuś, jednak im o wiele trudniej było zrobić zdjęcia, bo w amoku radości nie za bardzo chciały do nas przychodzić a do tego często ich sylwetki chowały się między drzewami i krzewami.






   Tymczasem oświetlony przedpołudniowym słońcem bukowy las rozpościerał się przed nami  w całej swej krasie i wprost zapraszał do zagłębienia się w nim...



  W pewnym momencie wszystkie psy odbiegły w brzozowy zagajnik. I długo nie dawały się stamtąd wywołać. Zupełnie jakby odkryły tam dla siebie coś bardzo fascynującego. I już po chwili przyczyna ich zainteresowania stała się dla nas jasna. Oto Misia znalazła w krzakach coś ciekawego i zmierzając w naszą stronę tryumfalnie niosła owo "coś" w pysku. Była to noga sarny wraz z raciczką kompletnie obgryziona z mięsa. Albo raczej pozbawiona owego mięsa przez człowieka, ponieważ widać było na niej równą linię cięcia. Nie pierwszy to raz, gdy któreś z naszych psów znalazło pozostałości po kłusowniczym procederze...




   Zabrałam Misi ową kość i zawiesiłam ją wysoko na drzewie aby żaden z psów nie mógł po nią sięgnąć. Obawiałam się bowiem zażartej kłótni między nimi. Każde z nich popatrywało łakomie i zazdrośnie na trofeum Misi i wiedziałam, iż prędzej czy później dojdzie między nimi do próby kradzieży "cennego" znaleziska.  Szybko odeszliśmy stamtąd, byleby znaleźć się jak najdalej od feralnego miejsca, gdzie zapewne spoczywało jeszcze wiele innych szczątków nieszczęsnej sarny. 











Wędrowaliśmy w stronę wzgórza, skąd rozciągał się malowniczy widok na Jawornik Polski. 








   Stamtąd rozpoczęliśmy już drogę powrotną.  Była już na to najwyższa pora, bo chociaż przeszliśmy dotąd zaledwie kilka kilometrów, to stwierdziliśmy, iż wspinanie się pod górę a do tego brnięcie w śniegu wymaga jednak sporej siły. Ani my ani psy nie możemy się poszczycić zbyt dobrą kondycją. Zwłaszcza Jacuś - mocno już starszy pan wykazywał duże oznaki zmęczenia a momentami nawet utykał. Dlatego zwalniał, przysiadał co i rusz, kładł się a jego ogonek tak radośnie uniesiony do góry na początku spaceru, teraz oklapł mu zupełnie. Także Hipcia miała kłopoty z chodzeniem, bo śnieg, który dostał się jej między palce zamarzł i w postaci twardych, lodowych kulek mocno ją uwierał. Wszystkie psy skwapliwie korzystały z każdej okazji, w której mogły odpocząć. A i my coraz chętniej przystawaliśmy by odetchnąć, rozejrzeć się dokoła, nabrać ochoty do kontynuacji spaceru.










   A mimo utrudzenia chciało się iść bo słońce cały czas świeciło mocno i było po prostu cudnie a do tego energetycznie. Las migotał milionami diamentów a błękitne niebo optymistycznie przebłyskiwało spomiędzy drzew. Taka wspaniała, idealna do wędrowania aura nie zdarza się wszak co dzień. Trzeba było zatem wykorzystać ten dobry czas i cieszyć się na zapas przyjazną pogodą, a zwłaszcza mrozem, słońcem i obfitością czystego śniegu. Tym bardziej, iż prognozy na najbliższy czas zapowiadały spore ocieplenie, roztopy i deszcze...






   Dzielny Jacuś szedł przed siebie uparcie, choć widać było, iż sprawia mu to coraz większą trudność, że chociaż tak lubi nasze wspólne wędrówki, to chyba jego wiek oraz postępująca niedołężność coraz bardziej mu w tym przeszkadzają. Szkoda Jacka. Dopiero co był taki młody, pełen wigoru i nieskończonej ochoty do biegów. Nie wiemy, ile nasz biały piesek ma lat. Trafił do nas jako znajda w 2015 roku.  Wówczas równie dobrze mógł mieć trzy, pięć albo i więcej lat. Tak czy siak dzisiaj to staruszek...
   Ale Misia i Hipcia, jego niespełna ośmioletnie córeczki, choć bardzo już dorosłe z nich panie to zazwyczaj zachowują się jak radosne, rozbrykane dzieciaki. Im jeszcze ani w głowie jest starość. Oby taki stan trwał u nich jak najdłużej...Bo wiadomo, jak krótkie jest psie życie. Wciąż boli nas brak nieodżałowanej, ukochanej Zuzi - mamy Misi i Hipci...
    A tymczasem minąwszy ostatnią leśna polanę ujrzeliśmy przed sobą łąki, poza którymi widać już było nasz ogród i dom... 




37 komentarzy:

  1. Wspaniałe wszystko, dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne zdjęcia, a pieski dzielne i zadowolone ze spaceru. Pozdrawiam Jaworowo i przesyłam głaski dla psinek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!:-) Pieski były zadowolone, ale ogromnie zmęczone bo dawno już sie tak nie nachodziły. Mam wrażenie, że jeszcze dzisiaj odsypiają tamten spacer!:-)
      Pozdrawiam serdecznie!:-)

      Usuń
  3. Widać, że świetnie się bawią

    OdpowiedzUsuń
  4. Pieseły to zupełnie nie mój świat, są dla mnie zbyt absorbujące. Ale zawsze fajnie to wygląda w lesie jak ludzie idą ze swoim posłusznym stadem.
    Co do kłusowników, nie boisz się, że gdzieś tam w lesie mogą być porozstawiane sidła, w które mogą wpaść psy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasze psy, jako że mają gęstą sierść lubią tarzać sie w śniegu i biegać po nim. Na co dzień mają ogród, jednak kiedyś muszą się porządnie i długo wybiegać. Jednak i one w pewnym momencie łaknęły powrotu do domu, dokładnego wylizania łap i brzuchów, porządnego odpoczynku.
      Co do sideł...Tak, jest niestety takie niebezpieczeństwo. Lata temu nasza ukochana psinka Zuzia odbiegła za daleko i wpadła w takie sidła w czasie spaceru. To był taki drut, który zacisnął sie wokół jej brzucha. Dobrze, że byłam blisko i zaraz ją uwolniłam. A drut zabrałam do domu, żeby żadne zwierzę juz w niego nie wpadło. Później znalazłam jeszcze kilka takich drutów i zabrałam je z lasu. Kłusownicy zakładają sidła na trasach, którymi zazwyczaj biegają sarny. Głównie w drodze do potoku, zatem staramy sie chodzic z dala od niego i nie tracić naszych psów z oczu...

      Usuń
    2. Oczywiście zgłosiliście to. I nic z tym nikt nie próbuje robić?

      Usuń
    3. Och, to jest trudny temat i nie chcę sie tu o nim rozpisywać na blogu. Podsumuję go zatem jednym zdaniem. To jest walka z wiatrakami!

      Usuń
    4. Rozumiem. Jak większość w tym kraju.

      Usuń
  5. Las i góry są piękne o każdej porze roku. Dziękuję za relację, pozdrawiam 🤗

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. Okolice, w których mieszkam są piękne przez cały rok, ale zimą chyba szczególnie. No i zimą nikt do lasu poza nami na spacery nie chodzi. Mamy więc go do swojej dyspozycji!:-)

      Usuń
  6. Przepiękne miejsca, a zima słoneczna jest urokliwa. Stęskniłam się za widokiem tych kudłatych mordek. Widać,
    że i im pasuje taka zima, mimo wiekowego Jacusia. To tak jak i ja już wysiadam z kondycją. A dodatkowo wieje
    na okrągło. Przez kilka dni była jesienna aura, ale znowu ładnie posypało. Pozdrawiam serdecznie, Trzymajcie się
    zdrowo i ciepło. A mordki szmeram za uchem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, gdy zima jest mroźna i słoneczna świat wygląda wtedy pięknie. I psy są szczęsliwe na śniegu. Jacuś też był szczęsliwy - do czasu. Potem sie biedak strasznie zmęczył i ledwo do domu wrócił. A na drugi dzień ledwie chodził, tak był obolały. Ech!Starość niestety jest okrutna i dla zwierząt i dla ludzi. W duszy tyle by sie chciało jeszcze a ciało odmawia współpracy.
      Trzymajmy sie jakoś, Olu. Cieszmy sie tym, co jest, co jeszcze możemy.
      Pozdrawiamy Cię serdecznie!:-)

      Usuń
  7. Kocham psy czysta miloscia od dziecinstwa i nigdy sie psow nie balam, tylko zawsze kazdego od razu glaskalam i tarmosilam , szalam z kazdym , ktory chcial sie bawic, a psy odwdzieczaly mi sie dzika radoscia i lizaniem mojej twarzy i rak.. One czuja, kto je kocha, a kto sie ich boi, a kto zagraza... Ironia losu taka, ze nigdy nie mialam i nie moglam miec wlasnego psa. W dziecinstwie nie zgadzali sie rodzice, potem w zyciu doroslym ciagle przeprowadzki i inne zawirowania nie pozwolily mi , aby wreszcie spelnic moje marzenie... Z drugiej strony , teraz sie boje - boje sie wlasnie tego cierpienia, ktore zostaje po stracie psiej milosci.. Wasze pieski kocham na odleglosc , ciesze sie nimi razem z wami , choc strata waszej Zuzi i mnie dosiegla , nawet poprzez internet. Niech sie bawia i dokazuja jeszcze przez dlugie lata , niech niosa radosc i milosc, bo nie ma w swiecie nic wiekszego niz oddane i wierne psie serce🩷Kitty

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak właśnie jest z miłoscią do psów, jak napisałaś. To mnóstwo radości, ale i cierpienia. Nieuniknionego cierpienia, gdy kochamy tych, którzy odchodzą...Kilka razy w życiu doswiadczyłam już takich psich czy kocich odejsć. Nie da sie tego zapomnieć. Ale wiesz, miłośc do tych psów cały czas jest we mnie zywa i mam takie naiwne marzenie, bym kiedyś, gdy odejdę, spotkała gdzieś tam wszystkie swoje utracone, ukochane zwierzaki. To byłoby cudowne i chyba wielu przyjaciół zwierząt ma podobne pragnienia...
      Póki co nasze trzy psiaki są z nami. Dają nam ogrom miłości. My odpłacamy sie tym samym. Oby to trwało jak najdłużej.
      Serdeczne usciski zasyłam Ci, Kitty!*♥

      Usuń
  8. Ale super wyprawa, a pogoda - marzenie, to w zimie lubię najbardziej.
    Nawet mój wnuk cieszy się na sanki, bo wreszcie mógł wyjść po chorobie.
    Sople lodu mu się spodobały do lizania!
    Wspaniałe te wasze pieski, a zdjęcia niesamowite:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zima jest wprost sworzona do spacerów, do zabaw na śniegu. Wiedzą o tym psy, wiedzą dzieci. A przy nich i my, dorośli tez dobrze sie bawimy. Uśmiech radosci nie schodzi z ust.
      Dziekuję Co Jotko za życzliwe słowa!:-)

      Usuń
  9. Taki śnieg to rozumiem :) I słońce do tego. No i czas przed południem, żeby wyruszyć na taką wyprawę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Lidko! Własnie taka pogoda jest wprost wymarzona na spacery. Dlatego wyruszylismy i mimo zmęczenia byliśmy z wyprawy bardzo zadowoleni!:-) A nazajutrz było sześć stopni na plusie i padał deszcz. Dzisiaj, na szczęście, znowu wróciła zima!:-)

      Usuń
  10. Jeszcze pamiętam zapach zimy, zmęczenie po spacerze przez zaspy i psie harce. Dzięku Twojej cudownej zimowej sesji, wszystkie wspomnienia ożyły. Jak miło wrócić do domu po takim wyczerpującym spacerze i napić się herbaty. Zdjęcia są wspaniałe, najbardziej podoba mi się biała psia sylwetka na pierwszym planie. Jak zwierzę północy wygląda z grubym nastroszonym futrem. To są przeżycia, nie trzeba zaraz na koniec świata. Człowiek może być szczęśliwy, albo nieszczęśliwy wszędzie. Usciski. Maria.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To, czego doswiadczyliśmy w dziecinstwie: radosc, beztroska, uczucie wolności na zawsze zapisuje sie w naszej pamięci. I ożywa pod wpływem wspomnień albo innych impulsów. I uśmiechamy sie do siebie, znowu chce się nam żyć. A psy dzielą sie swoim szczęściem. Wystarczy na nie popatrzeć na spacerze i zaraz człowiek się uśmiecha.
      Tak Marylko, człowiek wszędzie moze być szczęsliwy albo nieszczęśliwy. Bo to nie zewnętrze decyduje głownie o jego stanie ducha, ale jego wnętrze. To, czy potrafi cieszyć sie czymkolwiek. Doceniać cokolwiek. Czy widzi całe magiczne światy w kropli wody.
      Ściskam Cię mocno!:-)*♥

      Usuń
  11. Radości, iskro bogów :) ileż w psach tej iskry :)
    To nic, że wiek dokucza, ale co się nacieszyło, to się nacieszyło. Cudne zdjęcia Ola, dziękuję :)
    Moja suczka też uwielbia śnieg. Jak mały pług śnieżny zasuwa w tych zaspach, też już wiekowa, bo ma około 13-14 lat, ale daje radę śmiać się i cieszyć zimą. Może i wszystko mija, ale jak fajnie kiedy JEST!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Carpe diem, Aniu. Coraz bardziej przemawia do mnie ta maksyma. A co do fragmentu ody do radości, który tu przytoczyłaś, to dzięki, bo teraz z luboscią go sobie nucę, bo piękny to tekst i melodia!:-)

      Usuń
  12. Jakie szczęśliwe i uchachane. Taka zima to w sam raz dla psów, tarzać się w zaspach, biegać za opadającymi płatkami i szczekać wniebogłosy. No i węszyć, bo wiadomo ze w ostrym zapachu zimy ukryte inne wonie, takie które psom przypominają dzikość przodków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak,Tabazo. Zima to radosc dla psów, tm bardziej jesli maja gęstą sierść i zimno (byleby nie przesadne) im niestraszne. A jak sie tak wspaniale psy wytarzają, to ich sierść potem nabiera puszystosci i blasku a do tego pachnie wiatrem!:-)

      Usuń
  13. " Pieskowe" sesje są urzekające, a modele śliczne.

    OdpowiedzUsuń
  14. Witaj Olgo słoneczną bielą za oknem
    I znowu śnieg pokrył szarość za oknem. Pani Zima coś ostatnio nie może się zdecydować.
    Zazdroszczę Twoim pupilom tej beztroskiej zabawy w tym bajkowym świecie.
    Pozdrawiam snującymi się wspomnieniami

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, Ismeno.
      Póki zima trwa to odmian pogody będzie jeszcze dużo. Ze skrajnosci w skrajnosć. Nie da sie nudzić na pewno.
      A psy rozweselają nas, gdy tylko popatrzymy na ich szczęsliwe mordki, gdy bawia sie na śniegu.
      Pozdrawiam Cie ciepło w wietrzny poranek styczniowy!:-)

      Usuń
  15. Ile psiej i zimowej radości! Miło popatrzeć. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Było wspaniale na tym leśnym spacerze!:-)

      Usuń
  16. Ileż w tych psach jest autentycznej radości. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk fajka film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja kiełbasa klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty kwiecień las lato legenda lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieski pieśni pieśń piękno piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spontaniczność spotkanie stado strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost