czwartek, 28 grudnia 2023

Nasza jest noc…

 


…Cicha noc, święta noc….Zaniosło się dookoła echem chóralne śpiewanie dobiegające od chaty Jamrożego. Stała owa chatynka na samym skraju lasu, toteż wszelki ruch w obejściu i chałupie dobrze był zawsze słyszalny przez pierwsze brzozy, topole, dzikie bzy i olchy. I zaraz pełne ulgi westchnienie zaszumiało w koronach najbliższych drzew.

- Nareszcie, nareszcie…Chwila spokoju. A może i parę dni spokoju jak dobrze pójdzie. Choć z nimi, z ludźmi to nigdy nic nie wiadomo! Małoż to pijaczków w wigilijną noc się tu zapuszcza? Małoż to par zamiast po pasterce do domów wrócić, po lesie łazi, naprzykrza się i kolędy swoje fałszywie wyśpiewuje? Małoż domorosłych fotografów mir tutejszym mieszkańcom beztrosko zaburza, gwiazdki betlejemskiej niby to wypatrując a tak naprawdę bez ładu i składu po chaszczach błądząc?  – zaskrzypiał zgryźliwie stary dąb. Ten, co to go ostatnia burza śnieżna w połowie zgięła, w połowie złamała. Ale mimo wszystko żył. Istniał. Cieszył się kolejnym cudownym ocaleniem. W przeciwieństwie do pary dorodnych buków, po których zostały tylko na urągowisko wystające z ziemi dwa ucięte krzywo pniaki. A myślały biedaki, że znów im się upiecze. Bo to wiele lat już tak bez szwanku rosły, srebrząc się i pnąc ku dobrotliwemu słonku. Jeszcze chwila a i dąb by przerosły. Jeszcze roczek, dwa a by spoglądały z góry na okoliczne dąbrowy. Ale przyszła ich pora jako zawsze prędzej czy później przychodzi. Drwale zrobili co mieli zrobić, wycięli i buki i one dąbrowy dorodne a pewnie teraz w którejś z chałup dzięki tym drzewom wesoło ogień buzuje. A ludziska cieszą się, że ciepło im w ręce, że mogą mleka dla dzieci i pierogów na piecu zagrzać. A że tam teraz na miejscu dąbrowy pusta, jeno trawą bujną pokryta płaszczyzna? Tak to już jest, tak było i tak zawsze będzie. Kiedyś przecież nowe drzewa tu wyrosną a o starych nikt pamiętać nie będzie.

 Jednak świeże wspomnienie zostało po zgrabnym świerczku, co to od paru już lat czuł na sobie dotyk nieustępliwego przeznaczenia. I owo przeznaczenie dopadło go wreszcie parę dni temu w osobach dwóch rumianych, wiejskich chłopaków, co to dawno już upatrzyli go sobie jako bożonarodzeniową choineczkę. Stary dąb zerknął ze współczuciem na to, co po młodym świerczku pozostało.

- Ot, taki już nas los, przecie! – orzekła sosenka, która takoż parę dni temu straciła kilka dorodnych gałązek. W sam raz nadawały się na stroiki świąteczne, toteż nie zdziwiła się wcale, jak córka Jamrożego pewnego popołudnia przydreptała tu ze swoim ostrym kozikiem i ścięła kilka jej pachnących wieczną zielenią ramion.

- Odrosną, odrosną zaraz… - pocieszała się zerkając z niepokojem na stale kapiącą z ran żywicę.

-  Cichaj już, cichaj sosenko! Dobrze będzie. I ciesz się, bo nareszcie chwila spokoju nastała…Oni tam swoje odprawiają święta a my mamy tu swoją cichą noc. Upragnioną noc – zaszumiał rosnący nieopodal jesion.

- Nasza jest noc! – poniosło się po lesie melancholijno-żałosne wycie watahy wilków, co to zeszłej jesieni przywędrowały w te strony i postanowiły zostać. Nie lepiej tu było ani nie gorzej, niż w innych lasach, ale gdzieś przecie trzeba było żyć. Jakiekolwiek by to życie nie było. Snuły się więc wilki tu i ówdzie na jelonki i koziołki niby to polując a tak naprawdę na wiejskie psy, kury albo owce się zasadzając. Bo tak po prawdzie nie chciało im się wcale za śmigłymi sarnami biegać, skoro tyle innego, łatwiej dostępnego dobra było w okolicy. Poza tym coś je ku ludzkim siedzibom gnało. Coś im kazało stale być blisko tych schowanych między jabłoniami  i gruszami chałup. Niosła się między wilkami legenda, że winna temu była pewna bezdomna suka, co to w ich stado dawno temu się wrodziła i psich cech chcąc nie chcąc w krew im przelała. Teraz tak już miały, że i bały się ludzkich istot i tęskniły do nich jednocześnie. A nie mogąc znaleźć z nimi porozumienia, na złość im chociaż robiły zwierzęta gospodarskie porywając albo dzieciska wracające ze szkoły strasząc. I biegały wciąż w pobliżu, wyły i płakały żałośnie, samych siebie nie rozumiejąc, jako w jakimś omamieniu przedziwnym wciąż trwając.

- Nasza jest noc! – pokwikując zgodnie odrzekły im z ciemności buchtujące między dąbczakami wypasione na żołędziach dziki. Warchlaki plątały się beztrosko między dorosłymi a srebrzysty księżyc oświetlał wyraźne paski na ich grzbietach. Cała polana lśniła teraz od tego blasku a resztki śniegu na gałęziach świerków jaśniały brylantowym migotaniem.

   Gdzieś tam daleko, choć przecież całkiem blisko był świat ludzi. Świat dziwny, gwarny i niepojęty. Pełen szczekliwych, agresywnych słów, tęsknych pisków i pijackich nawoływań, chóralnych śpiewów, ale i samotnych łkań. A tych łkań, zdawało się lasowi, z roku na rok coraz więcej się słyszało. Ale wcale nie bezradne łkania były najgorsze a cisza. Cisza bezdenna płynąca od struchlałych w bólu i beznadziei serc istot, co to choć krew w nich jeszcze uparcie krążyła, to one wcale już nie wiedziały po co to wszystko i jak długo przyjdzie im się jeszcze z samymi sobą męczyć. Las czuł ten ludzki ból i samotność całym sobą. I wiele tu w przeszłych latach widział, wiele zauważał i pamiętał, choć pamiętać nie chciał. Głębokie rowy obronne wyryte w bezbronnej leśnej ziemi. Leje i dziury bo bombach i pociskach. Doły, w których ludzie grzebali innych ludzi a litościwa trawa pospołu z jeżynami i paprociami szybko zarastała i ukrywała te oraz inne, późniejsze mogiły. I jeszcze pamiętał las o tym człowieku, co zeszłej wiosny zawędrował tu pewnego wieczora i choć wokół życie budziło się z całą mocą i radością odrodzonej natury, ten nijakiej radości w duszy nie miał. A wręcz przeciwnie. Pustka mu z oczu wyzierała i rozpacz ostateczna. A tak mu widocznie źle było na świecie, że na zawsze uciec od niego zapragnął. Oddał się zatem w czułe objęcia wiosennego lasu zawisając na sznurze przymocowanym do gałęzi kwitnącej pięknie dzikiej czereśni. Huśtał się tam przez wiele dni a ptaki przysiadały na jego czuprynie i zastanawiały się, czy da się jego płowe włosy jakoś na budowę gniazda spożytkować. A las patrzył i wzdychał, bo nie mógł przecież zrobić nic innego, jak tylko westchnąć głęboko a potem starać się zapomnieć i żyć tym, co było leśnym życiem.

  Bo tak. Tutaj nareszcie trwała noc. Upragniona. Pierwsza od dawna, gdy nie zagrażała fala złaknionych darmowych choinek złodziei. A jeszcze wcześniej zastępów uzbrojonych w warkotliwe piły drwali a w końcu i watah grzybiarzy. Bo ci ostatni intruzi najdokuczliwsi bywali. O gdybyż to jeszcze zbierali tylko zwyczajnie grzyby! Ale nie! Oni jak zwykle przynosili ze sobą tyle hałasu i zniszczenia, tyle zostawiali szklanych i plastikowych butelek, puszek czy kolorowych papierków, że każdego roku las truchlał widząc ich nieprzebrany, jesienny napływ. A oddychał z radością, gdy pierwsze śniegi zakrywały litościwie owe paskudne śmieci, gdy przymrozki warzyły sterczące tu i ówdzie prawdziwki czy podgrzybki. Na te, poza leśnymi zwierzętami, nikt już nie mógł się złakomić. I dobrze.

   Lisica, co się to z jamy pośród liści właśnie wygrzebała wyszeptała w mrok jedno tylko zdanie, znane tu wszystkim hasło:   -„Nasza jest noc” Wiedziała, że szeptu jej wysłucha młody, przystojny lis, co to w okolicy od jakiegoś czasu krążył i jej śladów wypatrywał. Cieszyła się, że udało jej się umknąć najpierw kłusowniczym wnykom a potem polowaniu, co to parę tygodni temu w tych stronach trwało. A całkiem było blisko by stała się upragnionym łupem jednego czy drugiego myśliwego uzbrojonego w superszybki samochód terenowy, nowoczesny sztucer i lornetkę. Ale umknęła. Cudem chyba, bo to i dwa psy gończe ją tropiły a nagonka zewsząd trwała taka, że nie lada sprytu i wytrzymałości trzeba z jej strony było by na bezpieczne bagniska resztką sił dobiec. Przeleżała tam w rowie czas jakiś. Odpoczęła. A gdy się całkiem w lesie uspokoiło przylizała zmierzwione futro, napiła się wody z kałuży i wreszcie w swój ulubiony rejon wróciła. Bo on czekał na nią. Wierny, cierpliwy, zakochany rudo-siwy lis…

- Nasza jest noc – zanucił miłośnie jej wielbiciel wynurzając się spomiędzy zielonego gąszczu jeżyn i przywołując ją do siebie.  Wyprężyła się na jego widok. Zgrabnie ogonem po ziemi zamiotła. Uszami zastrzygła. A potem wsłuchana w jego śpiew i rytm swego serca w upojeniu za nim podążyła. Ale widział to tylko księżyc i  stary dąb, co to od zawsze lubił takie pary podpatrywać a potem ich potomstwu się przyglądać i dobrze mu życzyć.  Ileż już on tu widział i znał lisów, wilków, jeleni, saren, dzików, zajęcy, wiewiórek, kun i myszy! Do tylu się przywiązywał, nad tyloma śmiał się i płakał, że aż w jedno mu się wszyscy zlali. W jeden oddech i błysk, w jeden ruch i szelest. W jedno pełne ufności w opiekę lasu istnienie.

   W tym czasie ludzie siedzieli w swoich przystrojonych świątecznie domach. Grzali się w cieple ognia, spoglądali w swe oczy w blasku świec.

 - Dziadku dębie, dziadku dębie wytłumacz mi, czemu ludzie stale nas tutaj nachodzą. Czy tak im źle w ich ludzkich chatach? Dlaczego tak często zaburzają nasz spokój? Przecież my ich w ich domostwach nie nachodzimy. Czy i oni nie mogliby tak samo? – dobiegł go nieśmiały szept rosnącej w jego cieniu młodej kaliny. I ona miała z ludźmi związane przykre wspomnienie. Oto dorosła i tej jesieni pierwszy raz okryła się czerwonymi koralami. Wyglądała z nimi tak pięknie, że aż budziła zazdrość okolicznych dzikich bzów i leszczyn. Ale pewnego pochmurnego dnia od strony wsi nadjechała hałaśliwymi quadami zgraja ubranych w kaski złaknionych silnych wrażeń młodzieńców. Narobili takiego zgiełku, że ziemia aż dygotała. A do tego rozchlapali dokoła tyle błota, że kalina większość swych korali postradała a te, które zostały pokryły się szarą, ohydną skorupą.

- Bo oni, kalinko miła,  też z lasu prastarego się wywodzą. Kiedyś wszyscy żyli razem, szczęśliwie. Ludzie, zwierzęta i drzewa. Las był domem dla wszystkich. A potem ludzie odeszli i teraz mają w sercach wieczny, bolesny brak. Próbują go czymś zapełnić, a nie potrafią. I chociaż tęsknią, to nie rozumieją za czym ta tęsknota… - odparło ze smutkiem wiekowe drzewo i zadrżało współczuciem, gdy od strony pobliskiej chaty znowu coś zaniosło się nieustępliwym, corocznym echem zwykłego o tej porze świętowania.

- Cicha noc, święta noc…Ano cicha, ano święta…I oby taką pozostała. Zawsze. Choć wiadomo, że za parę dni znowu ci tam hałasować będą, grzmieć i huczeć po północy, rozbłyski dziwne na niebo wypuszczać, leśne istoty niewinne strasząc. Biedni ci ludzie, co to ciszy się boją. Pewnie w tej ciszy mogliby za dużo ze swych skrywanych myśli usłyszeć, za dużo prawdziwych uczuć doznać. Toteż robią wszystko by je czymkolwiek zagłuszyć, odsunąć od siebie jakby ich wcale nie było  – westchnął dąb dostrzegłszy z ulgą, że w końcu światełka w chałupie Jamrożego gasnąć zaczęły. Niedługo potem tylko blask księżyca i ledwie widocznej na niebie gwiazdy oświetlał pogrążony w swym tajemniczym, niedostępnym dla ludzkich oczu dzianiu grudniowy, nocny las…

 




 P.S.

Za inspirację do napisania powyższej opowieści dziękuję serdecznie Jael, autorce bloga https://ambasadaducha.blogspot.com/.

34 komentarze:

  1. Pięknie napisane. Faktycznie ludzie czasami potrafią napsuć nerwów. Wszelkiego dobra w nadchodzącym nowym roku dla całego Jaworowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Lenko. Wszystko jak zwykle zależy od punktu widzenia, czy też siedzenia, no i od poziomu świadomości także.
      Pozdrawiamy cię życzliwie i przede wszystkim poprawy stanu zdrowia życzymy w nowym Roku!

      Usuń
  2. Prawdziwe to co piszesz, pięknie się czyta> Pozdrawiam serdecznie z Kaszub, śląc życzenia Dobrych Dni w Nowym 2024 Roku. Alis niezalogowana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Alis.
      Również Cię pozdrawiam i wszystkiego, co najlepsze życzę.

      Usuń
    2. Dzięki właścicielce bloga Klimaty Agness- odzyskałam możliwość komentowania, uśmiechnęło się do mnie szczęście. Witam się noworocznie :D

      Usuń
    3. Cieszę się Alis , że uporałaś sie z problemem niemożności komentowania. Oby tak już zostało!:-)

      Usuń
  3. Ciekawie, bo z perspektywy lasu, poprowadzona opowieść. Las jest naszym domem, pochodzimy z lasu. Nasze polskie tereny w większości porastała przed wiekami puszcza. Las jest metaforą ludzkiej duszy: karmi nas, chroni, obdarowuje wszystkim, co najlepsze. Można spotkać w nim dzikie zwierzęta, przeżyć przygodę, nabrać sił. Wracam, ilekroć czuję taką potrzebę. Nigdy mnie nie skrzywdził.
    Olu, samych wspaniałości w Nowym Roku. Niech się darzy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, MaB.
      Tak, las był i jest naszym domem. Czujemy to, nawet gdy nie potrafimy sobie z tego zdać sprawy. Jesteśmy jego częscią a jednoczesnie nie jesteśmy. Tacy z nas wygnańcy, którzy sami siebie na to wygnanie skazali. Wciąz szukamy siebie i swojego miejsca.
      Tobie również wszystkiego dobrego. Niech to będzie niż obecny lepszy rok.

      Usuń
  4. Piękna opowieść, tylko ktoś żyjący blisko z naturą może takie obrazki tworzyć.
    Chwytające za serce, zmuszające do refleksji, nietuzinkowe.
    Dobrego Roku dla Was:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Jotko za tak życzliwą ocenę mojego opowiadania.
      I Tobie także Dobrego Roku życzymy!

      Usuń
  5. Kocham ciszę...i Twoje opowiastki też...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Róznie to z odbiorem ciszy bywa. Zalezy od naszego stanu ducha. Jeśli nam dobrze w ciszy, to błogosławiony to stan. Cieszę sie, że lubisz moje opowiastki, Basiu.

      Usuń
  6. Przepiekna opowiesc... ale Ty Olenko potrafisz jak malo kto 🧡🧡

    OdpowiedzUsuń
  7. Ludzie, którzy zagłuszają ciszę, wchodzą do lasu z głośno puszczona muzyką (nie raz spotkałam), pijaczki (mimo edukacji, zostawiają szkło w lasach) itp., chyba tylko z całej historii fotografowie nikomu nie wadzą.
    Pozostałości po wojnie dziś już jako głębokie jary zarośnięte.
    Wszystko byłoby lepiej, gdyby człowiek szanował swój dom. Ale większość ma to gdzieś. W lasach znajduję nie tylko wysypiska, ale też wielkie złomowiska. Nikt się tym nie przejmuje, każdy obojętny. Wszędobylski hałas z miasta, zanoszą na uroczyska. Niektórzy ludzie nie nadają się do życia w naturze.
    Opowieść dobra na jakąś nowelkę. Można by to w szkole czytywać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miejmy nadzieję Jael, że jakkolwiek by nie było, to ostatecznie Las przetrwa i będzie w przyszłosci dla nas, tak jak kiedyś był prawdziwą opoką i szanowanym, kochanym domem.

      Usuń
  8. Opowiesc o lesie a wlasciwie opowiesc lasu calkiem mnie urzekla... Jael ma racje, mozna , a nawet trzeba by , ja w szkolach czytywac, dzieciom przekazywac, doroslych zawstydzac... Trzeba by ja puscic pod strzechy . Olu, taka opowiesc nie moze zostac zapomniana , czy przejsc bez echa.. I jeszcze taka mi sie mysl nasunela : czujemy sie tacy bezbronni i bezsilni wobec systemu, wobec tego co nam narzucaja, wobec zla i wykrzywionej rzeczywistosci, bo wydaje nam sie, ze niczego nie mozemy zrobic.. Otoz mozemy - kazdy we wlasnym , malym czy duzym zakresie, cegielka do cegielki. Olu, Ty posiadlas dar wielki, bo umiesz dotrzec do serc ludzkich slowem , a slowo czasem wieksze od czynow, slowo niesie sie daleko i dociera do serc, do umyslow, do dusz i pod te strzechy wlasnie... Bo znow nadeszly czasy, kiedy slowo wazniejsze od chleba ... Prosze cie , przekuj swoje slowa w ksiazke, w nagranie, w slowo pisane badz slyszane, aby poszlo w swiat ... Dla Lasu i dla Nas wszystkich 💝🌲🌲🌲Kitty

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie dziekuję Ci Kitty za tyle życzliwych słów o moim pisaniu. Bardzo sie wzruszyłam Twoim komentarzem!***

      Usuń
  9. Piękna opowieść wigilijna. Dziękuję i pozdrawiam poświątecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Karolinko. I pozdrawiam Cie równie serdecznie.

      Usuń
  10. Spokojnego Kolejnego Roku - 2024! 🌟

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Kocurku. I wzajemnie wszystkiego dobrego w przyszłym roku!*

      Usuń
  11. Pięknie napisane.Pamiętam taką piosenkę,którą śpiewała moja mama.To jeszcze przedwojenna piosenka,"O dwóch dębach" a może o trzech dębach,bo pamięć już słaba.Mniej więcej tak pamiętam."Nad ..... dwa dęby stały,a bardzo dawne,po sto lat miały.Raz przy miesiącu nad cichą wodą,dąbek staruszek potrząsnął brodą i z drugim dębem rozmowę wiedzie,co z nami będzie? miły sąsiedzie.Ze mnie kołyskę dla dziecka zrobią,siankem wyścielą,liściem ozdobią,a ze mnie drugi dąbek odpowie żłobek dla koni zrobią majstrowie i włożą do żłobu świeżego siana,będzie stał przy nim konik ułana" był jeszcze trzeci dąbek,bo z niego zbili deski na wieczną drogę.Ale tamtej zwrotki nie pamiętam,bo te wcześniejsze to śpiewałam moim dzieciom,jako kołysankę,którą bardzo lubili i zaraz zasypiali.Szczęśliwego Nowego Roku dla wszystkich nas,życzy M

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, M.
      Nie znałam tej piosenki o dębach, której fragmenty przytaczasz. A piękna jest. I cenna jako wspomnienie z dawnych czasów.
      Pozdrawiam Cię Ciepło i również szczęśliwego Nowego Roku życzę!*

      Usuń
  12. Bardzo smutna opowieść, ale jak to mówią "Nie było nas, był las, nie będzie nas, będzie las", czy jakoś tak podobnie. Szkoda, że drzewa nie umieją się same bronić przed złodziejami, tymi nielegalnymi i legalnymi, którzy niszczą wszystko pod płaszczykiem rzekomej "gospodarki leśnej."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Smutna, bo i niewesołe mam obserwacje Lidko (choć wolałabym mieć wesołe a nawet baśniowe). Bardzo duzo sie tu zmieniło od czasu, gdy tu zamieszkalismy. Zniknęło mnóstwo połaci tak pięknego niegdyś lasu, myśliwi nie dają spokoju leśnym zwierzętom a i kłusownicy nie próznują. Do tego, mimo, ze wszyscy płacimy za wywóz śmieci, to nadal znajduje się wielu takich, którzy wolą je wywozić do lasu...

      Usuń
  13. Witaj Olgo po raz ostatni w tym roku
    Piękna opowieść. Kocham ciszę. Jednak często mi jej brakuje...
    Pozdrawiam ciepło, życząc samych dobrych dni w Nowym Roku

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Ismeno w pierwszy dzień Nowego Roku.
      Niech to będzie lepszy rok, niz ten który sie własnie skończył. Oby ci, co kochaja ciszę mogli sie nią cieszyć bez przeszkód a ci, którym do szczęścia potrzebny zgiełk by nie zatruwali nim życia miłośnikom ciszy.
      Pozdrawiam Cię serdecznie!

      Usuń
    2. A wiesz, powinnam też kiedyś napisać o ciszy... Ciekawy temat
      Pozdrawiam i życzę dobrego roku oraz nieustannej obecności Anioła Stróż

      Usuń
    3. Tak, Ismeno. Cisza to ciekawy temat. Jest wszak wiele rodzajów ciszy...
      Pozdrawiam Cię serdecznie w Nowym Roku.

      Usuń
  14. Upiekłam rogaliki z Twoimi powidłami śliwkowymi z 2021 roku i są pyszne. To troszkę tak, jakbyś z nami spędzała Sylwestra🌞⭐️☀️💥🐕Dziękujemy!💚

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To się bardzo cieszę, że powidła sie przydają! Na pewno rogaliki były przepyszne. Mniam, mniam! My też jemy jeszcze powidła sprzed paru lat, bo ostatniego lata i poprzedniego prawie wcale nie było u nas śliwek.
      Pozdrawiam Was życzliwie i zasyłam serdeczny uśmiech w noworoczny poranek!:-)*♥

      Usuń
  15. Melancholijna ta Twoja zimowa opowieść lasu. I do zadumania dobra na 1 stycznia. Pozdrawiam najmilej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czasem dobrze jest nie pędzic wciąz byle dalej a po prostu stanąc i sie zadumać...
      Ja również pozdrawiam Cię życzliwie, Krystynko.

      Usuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk fajka film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja kiełbasa klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty kwiecień las lato legenda lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieski pieśni pieśń piękno piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spontaniczność spotkanie stado strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost