wtorek, 5 grudnia 2023

Magicznie poza matrixem…

 


 

   Ponieważ poprzedni post nazwałam „Prawdziwa zima”, to już nie wiem jak nazwać mam ten, kiedy przedstawiona tutaj zima jest moim zdaniem jeszcze prawdziwsza, mroźniejsza, bardziej magiczna. No bo tak. Zgodnie z prognozami wydarzył się wczoraj u nas cudownie pogodny dzionek.  Słonecznej pogodzie towarzyszył, rzecz jasna, silny mróz. A ponieważ w przeddzień padał deszcz ze śniegiem wszystko malowniczo pokryło się grubą warstwą lodu. I śnieg i gałązki drzew i jagody kaliny i sznurek na pranie i płoty i metalowe zasuwki w bramach oraz furtkach.


  

   Do tego stopnia świat tu pozamarzał, że nie dało się otworzyć żadnej z naszych furtek. Byliśmy oto uwięzieni w zaczarowanej zimowej krainie lodu i śniegu. Jednak świat za płotem kusił zmiennymi barwami i złoto-srebrzystymi błyskami.  Wołał by natychmiast wyjść w ten zmrożony poranek i powędrować w dal, bo gdzieś tam, za kolejnym zakrętem cuda prawdziwe się chowały. Cuda zimowego świtania a potem spektakle tryumfującego na wielokolorowym niebie słońca.  Musiałam zatem wymyślić sposób na wydostanie się z naszej samotni pod lasem. Właśnie teraz. Koniecznie. Nie czekając na żadne ocieplenie ani odwilż. Gdyby nie było innego wyjścia przystawiłabym pewnie drabinę i przelazła przez płot. Na szczęście wystarczyło przynieść czajnik gorącej wody i polać nią obficie żelazny łańcuszek oraz skobelek. Wówczas furtka odskoczyła i oto roztoczył się przede mną widowiskowo piękny, pełen oddechu wolności i radości poranek. Odniosłam do domu czajnik a potem nacisnąwszy mocniej ulubioną, pomarańczową czapkę na uszy wyruszyłam przed siebie.




   Jak zwykle zdawało się, że wieś jeszcze śpi albo dopiero budzi się do życia. Nikogo bowiem nie spotkałam na swej drodze. Nawet żaden samochód obok nie przejechał. Mogłam sobie wędrować w tej baśniowej krainie sama wyglądając też pewnie niczym nazbyt wyrośnięty krasnal:-)



   O dziwo, na drodze wcale nie było ślisko. Lód chował się pod cienką warstwą świeżego śniegu i pewnie dzięki temu szło się całkiem łatwo i przyjemnie. Ale więcej w tym było zatrzymywania się, przykucania i pochylania, niż wędrówki naprzód. Bo jakże tu się nie zatrzymać i nie zachwycić spektaklem kryształowych lśnień i tajemniczych migotań rozgrywającym się na okolicznych polach i w zagajnikach, w gałęziach każdego mijanego krzewu czy drzewka, na dachu kapliczki, na kablach elektrycznego napięcia? Wszędzie dokoła było coś, co zaciekawiało, zapierało dech w piersiach. Co budziło skojarzenia z baśniową krainą Królowej Śniegu.  I sama już nie wiedziałam, czy łzy, które płynęły po moich policzkach wywołane są silnym wzruszeniem, czy może tylko mrozem. A pewnie jednym i drugim.





   Szłam więc obcując z tym czystym pięknem, zapominając o całym świecie, tak dalekim teraz ze swoimi bolączkami, problemami, lękami i frustracjami. Liczyło się tylko to zaklęte w czasie tu i teraz. Miałam przejmujące wrażenie, jakbym tak naprawdę żyła właśnie w tamtych chwilach swobodnej, samotnej wędrówki w bezkres. Jakby wszystko to, co dotąd wydawało mi się życiem było tylko jakąś symulacją komputerową, narzuconym matrixem. Jakbym nagle, wbrew zamysłom i scenariuszom twórcy tej gry (a może dzięki jego przyzwoleniu?) wydostała się poza obowiązującą planszę. 





   Nie pierwszy już raz nawiedza mnie takie wrażenie. To trochę tak jak bywa ze snem. Bardzo rzadko zdarza się bym we śnie rozumiała, że to tylko sen. Niekiedy jednak zdarza mi się taki przebłysk i wówczas albo budzę się gwałtownie albo śnię nadal świadomie. Tym bardziej, jeśli sen jest piękny i pragnęłabym by nigdy się nie kończył…A myślę też, że w tym wyjściu poza matrix najważniejsza jest wola wydostania się. I ciągłe szukanie, zadawanie pytań, niegodzenie się na narzucone schematy i toki rozumowania. Niezgoda, na to, co wciska się nam do głów, na to, w co bezkrytycznie każą nam wierzyć. Ważne jest  zaufanie swojej intuicji, ciągłe drążenie i próby zajrzenia tam, gdzie nie chcą abyśmy zaglądali. Kto? Kim są owi tajemniczy „ONI”?  To oczywiście twórcy tego matrixa. Ci, którzy chcą rządzić i narzucać swą wolę. Którzy nie znoszą żadnych odstępstw od normy i próbują zagłuszać, ośmieszać, karać tych, którzy ośmielają się mieć odmienne zdanie, inaczej postrzegać rzeczywistość.





   Przeczytałam wczoraj pod jednym z oglądanych vlogów komentarz, który wyjątkowo mocno do mnie przemówił. Brzmiał on mniej więcej tak: „W wirtualnej rzeczywistości, w której żyjemy coraz częściej zdarzają się awarie”. A więc nie tylko mnie nawiedza takie uczucie, że żyjemy w ułudzie, że w coś się komuś wymyka spod kontroli, że nie wszystko toczy się tak, jak według twórców tej wirtualnej gry powinno się toczyć. Coraz więcej pojawia się nielogiczności, dziwacznych a nawet bezsensownych zdarzeń i wiadomości, coraz trudniej znaleźć w naszej rzeczywistości solidne oparcie. Ale czy może istnieć jakiekolwiek oparcie w świecie, którego tak naprawdę nie ma a tylko się nam wmawia, że jest? Czy naprawdę potulnie musimy się zgadzać na bycie bezwolnymi „ludzikami” z jakiejś szalonej, ogłupiającej gry? Czy powinniśmy dać się przestawiać na tej planszy, jakbyśmy nie mieli własnej woli, własnej sprawczości? Ech! Takie i inne rozważania rodziły się w mej głowie podczas tej porannej wędrówki. I nie zakłócały one mojego spokoju a wręcz przeciwnie. Miałam wrażenie, że korespondują one z otoczeniem i z tym jakże rzadkim i cennym uczuciem wyzwolenia. Być może to zlodowacenie wszystkiego wokół i ta poranna niemożność wydostania się z naszego siedliska była takim symbolicznym uświadomieniem mi, iż z całym życiem tak właśnie jest. Że jeśli tylko się postaram, jeśli nie poddam się niemocy, to potrafię wyjść z lodowego więzienia, z tego matrixa w matrixie…








   Rozważania rozważaniami a tymczasem słońce wspinało się coraz wyżej i coraz mocniej lśniło na błękitniejącym niebie. Jednak mnie wciąż mało było cudownych doznań i widoków. Postanowiłam zrobić wszystko, by móc wydostać się jeszcze dalej i zobaczyć jeszcze więcej malowanych lodem i śniegiem przestrzeni. Pragnęłam też dzielić ów zachwyt z Cezarym. Wiedziałam jednak, że owo postanowienie okupić będę musiała bardzo ciężką pracą. Chodziło bowiem o to, że nasz stojący przed domem samochód pokryty był grubą, twardą warstwą zlodowaciałego śniegu. I podjazd wokół niego prezentował się podobnie. Trzeba było zatem zagonić Cezarego do odmrażania autka a siebie do odśnieżania przestrzeni przed i za bramą. Już wkrótce zabraliśmy się oboje do zgodnej, wytężonej roboty. I oto po dwóch godzinach machania szuflą, łopatą, szczotką i skrobaczką dzieło było skończone. Ogromne kawały lodu wylądowały w przydrożnym rowie a zaspy śniegu w naszym ogrodzie przypominały małe Himalaje.  Psy od razu z radością zaczęły po nich skakać, wiercić w białym puchu nosami i gonić się dokoła samochodu. Teraz oboje z Cezarym musieliśmy się szybko przebrać w domu, bo od tego odśnieżania cali byliśmy mokrzy od potu. Wzmocnieni gorącą herbatką z miodem, cytryną i imbirem zamknęliśmy wytarzane w śniegu psy w domu. A potem  ubrani cieplutko oraz uzbrojeni w aparaty fotograficzne wsiedliśmy do naszego srebrzystego rumaka aby pomknąć w dal.


   

   Chciało się nam pojechać nad San. Dawno tam bowiem nie byliśmy a pamiętaliśmy, że zimą bywa tam magicznie. Rzeka oddalona jest od nas o kilkanaście kilometrów, ale gdy w sąsiednim przysiółku stanie się w odpowiednim miejscu na przełęczy można bez trudu dostrzec w dole pobłyskującą tam szarosrebrną nitkę Sanu.

   Ależ to był zjazd! Z górki na pazurki! Jechaliśmy tak wolno, jak tylko się dało a samochód sam się toczył a właściwie ześlizgiwał po stromej i kiepsko odśnieżonej wąskiej, asfaltowej dróżce. Ta wyprawa była sporym ryzykiem, bo przecież okazać się mogło, że będziemy mieć problem z wjazdem w drodze powrotnej. Jednak jak to my, lubiliśmy samym sobie oraz rzeczywistości rzucać śmiałe wyzwania. I jeśli postanowiliśmy jechać za swoim marzeniem, nic nie mogło nas od tego odwieść. Tym bardziej, iż realizację tego marzenia okupiliśmy naprawdę morderczą pracą przy odśnieżaniu. Należała się nam przecież za to nagroda!

   W ciągu kilkunastu minut dojechaliśmy nad San. A tam okazało się, że droga jest jeszcze bardziej śliska, niż w naszych okolicach. Lód błyszczał na niej malowniczo a zaspy po bokach uniemożliwiały zatrzymanie się gdziekolwiek albo zawrócenie. Wreszcie udało nam się dojechać do dwóch zielonych kładek nad rzeką. W ich pobliżu znaleźliśmy odrobinę miejsca dla samochodu, zatem nareszcie mogliśmy wyruszyć na fotograficzne łowy. Jednak słońce grało z nami w kotka i myszkę. To ukazywało się ponad drzewami i posrebrzało wspaniale okolice, to chowało się za chmurami i wówczas wszystko wokół gasło, szarzało, stawało się pospolite i zwyczajne.






   Jednak mimo wszystko parę ciekawych zdjęć udało nam się zrobić. Udało się zajrzeć w ciemne tonie rzeki, zapatrzeć na odległe wzgórza i łąki.  Zatem plan był wykonany i można było wracać do domu.



   Udało nam się cudem jakimś wjechać do naszej wioski. Obyło się bez zakładania łańcuchów albo zostawiania samochodu na dole i wspinaniu się nogach pod górę. A nieraz w przeszłości już tak bywało. Zatem pogratulowaliśmy sobie wyczynu i w świetnych nastrojach zajechaliśmy przed dom stwierdzając jak zwykle, że wszędzie dobrze, ale u siebie najlepiej. Psy wyskoczyły na nasze powitanie witając się tak entuzjastycznie jakby nie było nas cały dzień a przecież minęło niewiele ponad godzinę, od kiedy wyruszyliśmy.



   Chciałabym zakończyć ten tekst konstatacją, że dobrze jest wracać, ale i dobrze wyruszać. Bo przecież życie to ciągła wędrówka a tylko my sami możemy i powinniśmy decydować, gdzie są granice naszej odwagi, granice poznania. Poza tym wyrwanie się z matrixa chociaż na chwilę zawsze dobrze człowiekowi robi…


51 komentarzy:

  1. Ależ cudownie u Was. Ta cała gama kolorów to bajkowe obrazy. Jednak najbardziej przemówiła
    do mnie pięknem obrazu niemal malarskim fotografia Sanu na pierwszym zdjęciu tej rzeki.
    To zakole, śnieg, szron na drzewach wprost baśniowe zjawiska. Pozdrawiam serdecznie. Trzymajcie się ciepło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zima pokazuje nam mnóstwo swoich uroków. Codziennie jest inaczej. I właściwie każdego dnia mozna by wędrując z aparatem narobic mnóstwo nowych zdjeć tym cudom śnieznych pejzaży. I robię to póki czas. Tym bardziej, że jak głosza prognozy nadciąga do nas totalne ocieplenie i może być tak, że do świąt nie będzie juz sladu po sniegu!
      Pozdrawiamy Cię serdecznie, Olu i wielu zimowych, fotograficznych natchnień zyczymy!:-)

      Usuń
  2. Ostatni akapit, Olgo jakbyś wyjęła mi z głowy.
    Całe życie powinno być podróżą, dzięki której czujemy, że żyjemy!
    U nas wprawdzie zima nie tak piękna, jak w waszych stronach, ale tez można zmarznąć i nacieszyć oczy, choćby widokami lasu czy zimowego parku.
    Dziś byliśmy w Toruniu po zapas pierników i by poczuć świąteczny nastrój na jarmarku.
    Zdjęcia jak do kalendarza lub albumu o zimie:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zimą wszędzie można znaleźc cudownie piekne zakątki. I w mieście i na wsi. Tylko trzeba sie gdzieś ruszyć, chciec coś znaleźć, przeżyć. Póki człowiek ma jeszcze troche zdrowia i sił powinien korzystac z tego i cieszyć się wspaniałymi przeistoczeniami natury wokół.
      Pierniczki z Torunia? Mniam, mniam!:-)

      Usuń
  3. Cudowna zima, a piąte zdjecie od końca bajkowe. Serdeczności przesyłam . Mirka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Mirko i także serdecznie Cię pozdrawiam!:-)

      Usuń
  4. Jestes niesamowita Olenko!! Oboje jestescie godni podziwu, ja byn wyszla z domu dopiero wiosna:)))
    Zdjecia przecudne!!! Ty zawsze robisz super zdjecia, ale te sa wyjatkowe.
    Ach i zapomnialo mi sie przy poprzedniej notce, narobilas mi ochoty na galarete tylko musze znalezc czas. Junior juz sie cieszy, bo on uwielbia galarete. W zwiazku z czym oboje dziekujemy za natchnienie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odśnieżanie to niesamowita gimnastyka a zimą takze potrzeba człowiekowi ruchu, inaczej całkiem zardzewieje i obrośnie sadełkiem!:-) Poza tym ruch na swieżym powietrzu jest i zdrowy i przyjemny. Po takim wysiłku krew aż szumi w żyłach a na twarzy kwitną jaskrawe rumieńce.
      Marylko, galaretę jeszcze jemy a jak sie skończy to pewnie zrobimy nową. Bo to pychota przeciez. I zdrowe jedzonko przy okazji.
      Buziaki serdeczne Ci zasyłam!:-)*

      Usuń
    2. Masz absolutnie racje z ta gimnastyka ale ja nawet lopaty nie podniose wiec odpada. Czekam, ze mi sie zagoi ta rana po usunieciu raka skory na nodze wtedy bede mogla chociaz na moim stacjonarnym rowerku poszalec. No dobra, szalenstwo to to nie bedzie ale troche pokrece. Narazie nie moge mimo, ze w sumie jest to jako tako zagojone ale mam odczekac miesiac wiec czekam. Nie chce zadnych niespodzianek w tym przypadku.

      Usuń
    3. Tak Marylko, musisz byc teraz ostrożna i poczekać cierpliwie aż całkiem wydobrzejesz. Miejmy nadzieję, że po Nowym Roku będziesz czuc sie coraz lepiej a jak przyjdzie wiosna to ho, ho!:-)))

      Usuń
  5. Bo całe życie jest podróżą!!! Często właśnie taką pełną niespodzianek. Ale też barwną podróżą.
    Olgo ... Moje uznanie za tekst i za zdjęcia.
    Stokrotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda - całe życie jest niezwykłą podrózą. I ona powinna trwać, póki nam się chce chcieć, póki ciekawi nas świat, póki nie jest nam wszystko jedno.
      Dziekuję za Twoje zyczliwe słowa i pozdrawiam Cie serdecznie, Stokrotko!:-)

      Usuń
  6. Mikołajkowe dzwoneczki przynoszę Ci Olu w prezencie i szron gwiazdkowy na szybach, i zachwyt nad słowami i każdym Twoim zdjęciem. 😘
    ❄️🎄☃️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hanusiu! Serdecznie dziekuję za Mikołajkowe dzwoneczki i w ogóle przypomnienie o Mikołaju, bo mi to całkiem wyleciało z głowy!:-) Cieszę się, że podoba Ci sie tekst i zdjęcia. Uwielbiam dzielic się moimi zachwytami i wzruszeniami, pokazywać cuda natury. To takie moje malutkie prezenciki dla czytelników tego bloga!:-))*

      Usuń
    2. Olusia, Wszystkiego Naj, Najlepszego z Okazji Urodzin 🥳
      Jak najwięcej radości w życiu, dobrych, prostych dróg bez życiowych zakrętów, spełnienia marzeń tych, które Cię uszczęśliwią ❤️
      P.S. Ja też grudniowa, ale to za kilkanaście dni 😄

      Usuń
    3. Hanusiu! Ależ mnie wzruszyłaś! Dziękuję Ci kochana za pamieć i zyczliwość, za każde ciepłe słowo.Bardzo to doceniam i cieszę się, ilekroć mnie odwiedzasz i odzywasz się tak jak to Ty potrafisz - mądrze, serdecznie, z ogromną wrażliwością. A ponieważ obieśmy grudniowe dziewczyny, to wiele tłumaczy. Grudzień to przecież dobry, niepowtarzalny i niepodobny do innych miesięcy czas, zatem i dziewczyny rodzą sie wtedy troszkę inne! Strzelcowo-koziorożcowe!:-))
      Dziekuję raz jeszcze i Tobie Hanuś też zyczę w związku z przyszłymi Urodzinami tego, co Ci najbardziej jest w życiu potrzebne. A przede wszystkim spokoju serca i dobrych, szczerych ludzi wokół!:-)*♥

      Usuń
    4. Dziękuję Oleńko 😘 To piękne życzenia 😊❤️

      Usuń
  7. Przepiekna zima i przepiekne zdjecia Twoje Olu, trudno mi sie zdecydowac, ktore mnie urzeklo najbardziej ... ❄️😍❄️ My znowu cieszymy sie mrozem , wiec znowu swiat wyglada srebrzyscie i bajkowo i lsniaco ☀️❄️☀️I jak tak dalej pojdzie to bede w siodmym niebie , majac prawdziwie zimowe Swieta. A w domu przytulnie, cieplutko i nastrojowo, bo juz powiesilismy lampki , a ja powoli klade tu i owdzie naturalne swiateczno-zimowe dekoracje. Nie za duzo, ale tak , aby poczuc te szczegolna atmosfere. 🌲🌲🌲

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nareszcie jest taka zima jaka powinna być. Biała, zachwycajaca, mroźna, szronowa i szadziowa. Pełna wyzwań. Och, to odmrażanie samochodu! Och, to odśnieżanie! Och, to codzienne przynoszenie dziesiętkó kilogramów drewna z drewutni! Ale nic to. Człowiekowi ruch wszak jest niezbędny.
      Cieszę się, że i u Ciebie Kitty zima pokazuje swoje piękno. Zobaczymy, czy do świat to wszystko sie utrzyma. Oby! A póki co cieszmy sie tym, co jest i nastrajajmy sie magicznie, światecznie, łagodnie...
      Uściski serdeczne zasyłam Ci Kitty w ten śniezny, grudniowy czas!:-))*♥

      Usuń
    2. Olu, wczoraj zakupilam przyprawe do pierniczkow i jestem gotowa do boju 💪Jeszcze nie teraz ale gdzies tak za tydzien zabiore sie za pieczenie - pierwszy raz w zyciu bede robic pierniczki wiec trzymaj kciuki :)) Pierwsza partie robie " probna" i zapewne przepadnie szybko i sprawnie w zoladku 🐻, ale nastepna ma byc dla gosci i ma wypelnic duzy szklany sloj w ksztalcie choinki 🌲Cala moja nadzieja w Twoim przepisie - gorace buziaki 🥰🥰🥰 Kitty

      Usuń
    3. Kitty, cieszę się, że będziesz piekła pierniczki wg mojego przepisu. Mam nadzieję, że sie udadzą i będziesz zadowolona. W razie jakichs wątpliwosci służę oczywiscie radą i podpowiedzią!
      Uściski serdeczne Ci zasyłam z deszczowego Podkarpacia!:-))*

      Usuń
  8. Olu, czytywałam kiedyś pasjami tam i z powrotem książkę "Gdy słońce było Bogiem" i myślę, że tak jest do dziś. To słońce jest Bogiem, ożywia, uszlachetnia, upiększa, ogrzewa - daje Moc całej Naturze. Szkoda tylko, że latem czasem przesadza 😀 Cudny mieliście spacer i wyprawę i dobrze, że się z nami tym dzielisz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krystynko! Bo słońce ma prawdziwie boską moc. Nie dziwota więc, że kiedys je czczono i w wielu miejscach nadal sie czci. Latem bywa go za duzo, za to zimą jakze cieszy, jakze upiększa rzeczywistosć. Człowiek czuje sie trochę w taki zimowy czas jakby znowu był dzieckiem i wierzył w baśniowe czary...A na zdjęciach nie widać nawet w połowie tego, co widziały na żywo oczy!:-))

      Usuń
  9. Niesamowite, na to się napatrzeć nie da...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie! Dlatego niemal co dnia wybiegam z domu na sesje fotograficzne. Serce sie rwie do tego piękna za oknem!

      Usuń
  10. Piękne zdjęcia.
    Ja o słońcu mogę tylko pomarzyć, bo dawno, dawno świeciło. Zasypane i zamrożone u nas na całego, a szkoda, bo jednak ta fotowoltaika ...
    M

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Słonce kapryśne jest tej zimy. Rzadko sie pojawia i zbyt krótko świeci. Ale jak już jest, co naprawdę cuda swymi promieniami tworzy. Mam nadzieję, że i u Ciebie niebawem sie pokaże!:-)

      Usuń
  11. Udostępniliście nam wspaniałe widoki.
    Cieszę się, że Wam się chciało wyjść z domu mimo mrozu i śniegu. Myślałam ostatnio o matrixie, o glitchach i o znakach. Myślałam też o strachu i o poczuciu spełnienia, kiedy go pokonujemy. Pozdrawiam i życzę wielu takich miłych wzruszeń.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakże tu nie pokazać tych pogórzańskich pejzaży, skoro bywają tak cudne, że aż nierzeczywiste?!
      Mróz i śnieg stanowią tutaj spore wyzwania. Ale i tak obecna zima jest stosunkowo łagodna w porównaniu z zimami, które bywały tu kiedyś. Jeszcze 10 lat temu takie tu były śniezyce i takie mrozy, że absolutnie nie dało sie stąd wydostać samochodem i musiało przyjechać wojsko wraz ze swym ciężkim sprzętem, by wykopać tunele na drodze.
      Pokonywanie strachu, pokonywanie własnych ograniczeń i uprzedzeń przynosi człowiekowi ulgę, satysfakcję, lekkość duszy. Matrix sie coraz mocniej zaciska, wiec i my musimy być coraz bardziej świadomi, coraz wytrwalsi w umykaniu mu.
      Pozdrawiam Cie ciepło, MaB!:-)*

      Usuń
  12. Chociaż zimowe foty, to w ciepłym klimacie :) Serdecznie pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To słońce takie cuda potrafi robić! Również pozdrawiam!:-)

      Usuń
  13. Ta zima na fotografiach to jest bajka, przecudna. Skoro to fotografie, to dokumentują real. Nie do wiary.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Romano, te fotografie usiłują dokumentować real, bo tak naprawdę bywa tu jeszcze piekniej niż na zdjęciach. Oczy ludzkie i inne zmysły, które posiada człowiek potrafią dostrzec o wiele więcej, bardziej wielowymiarowo. Jednak zdjęcia to tylko zdjęcia...

      Usuń
  14. Witaj bielą za oknem Olgo
    Zima potrafi być naprawdę piękna. Dawno jednak takiej nie widzieliśmy w naszym grudniu.
    Z okazji urodzin życzę Ci zdrowia, wiele radości, miłości, spełniających się marzeń, życzliwych osób dookoła.
    Niech Anioły nieustająco towarzyszą Ci na każdej ścieżce dnia codziennego, a wieczorem otulają do spokojnego snu.
    Pozdrawiam nadzieją na jaśniejsze dni i życzę dużo ciepła wewnętrznego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, Ismeno!
      Tak, wyjątkowo biały i mroźny jest jak na razie grudzień w tym roku. Cieszy mnie to i zachwyca. Zima wydaje sie byc jak na razie taka jak za dawnych lat. Ciekawe, jaka będzie dalej.
      Serdecznie dziękuję Ci za przepiękne życzenia urodzinowe. Ach, żeby choć odrobina z nich się spełniła, już będzie dobrze. Zwłaszcza ta obecność opiekuńczych Aniołów byłaby pożądana!:-)
      Dziekuję raz jeszcze i Tobie, grudniowa dziewczyno także wszystkiego co najlepsze życzę.
      Pozdrawiam Cię z pełnym życzliwosci uśmiechem!:-)*♥

      Usuń
    2. I ja się dopisuję do życzeń - wszystkiego, czego pragniesz! 😘

      Usuń
    3. Z całego serca dziekuję Ci kochany Kocurku!:-)*

      Usuń
    4. I ja dziękuję za życzenia urodzinowe Olgo. Świętuję jednak za tydzień... Tak, tak wiem, że już o nich wspominam:)))

      Usuń
    5. No to sie troszkę pośpieszyłam, Ismeno!:-)) Ale tak czy siak życze ci jak najlepiej. Zawsze!:-)*♥

      Usuń
  15. Piękne te dni tej białej zimy..magiczne....Wyruszając przed siebie albo z celem dobrze jest mieć gdzie wracać, jak Wy:):) Pięknie tam u Was Olu:) ☃🎅

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Jolu - dobrze jest wyruszać, ale i dobrze wracać. A najważniejsze jest chyba by czuć sie dobrze w sobie, ze samą sobą.
      Niech zima nadal nas zachwyca i raduje!:-)*

      Usuń
  16. Przecudowne zdjęcia robisz! Może tam u Was jakas wystawa? Naprawdę cuda!
    I te kadry itd - profesjonalne i piękne! aż dziw, że to fotografie 😍😍😍

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Kocurku!:-) Robię te zdjęcia bo grzechem byłoby ich nie zrobić, gdy bywa tu tak pięknie. I grzechem byłoby ich tu nie pokazać. Cieszę się, że moje fotografie tak Ci sie podobają:-)*

      Usuń
  17. Cudowne widoki Olguś. Marzę o takich. U nas przez dwa tygodnie utrzymywał się śnieg, ale nie ma już po nim ani śladu. A szkoda, bo liczyłam na białe święta. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak było...Niestety i u nas śnieg topnieje. Wprawdzie pada nowy, ale nie sądzę by sie utrzymał, bo panują temperatury plusowe.Jednak do świat jeszcze ponad tydzień i wszystko jest jeszcze możliwe.A jesli nawet nie...Ech, najwazniejsze przecież to mieć w sercu nastrój świąteczny. To niełatwe przy braku śniegu, ale możliwe.
      Pozdrawiam Cię serdecznie, Karolinko!:-)

      Usuń
  18. Piękne zdjęcia i widoki :) Fajnie, że chciało się Wam ruszyć dalej w ich poszukiwaniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Lidko - naprawdę bywa tu pięknie. I właściwie nawet wcale nie trzeba sie ruszać nigdzie dalej, by znaleźć wspaniałe widoki.

      Usuń
  19. Jesteśmy w ciągłej wędrówce, to prawda Olu....Pięknie u Was...piękne ujęcia...Wpadłam życzyć Wam DOBRYCH Świąt pełnych dobrych wrażeń Ściskam🌲🌲🌲🌲🌲🌲🌲🌲

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie dziekuję za pamięć i życzenia, Pati!:-)
      Wszystkiego dobrego także dla Ciebie!***

      Usuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia agrest apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór cenzura Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk eutanazja fajka fantazja film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm ideologia II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja kiełbasa klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty kwiecień las lato legenda lektura lęk lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieski pieśni pieśń piękno piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spokój spontaniczność spotkanie stado starość strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście szerszeń śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wiatr wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost