niedziela, 20 listopada 2022

Zima na ramiona moje spadła…

 



 

„Zima na ramiona moje spadła niewinnością, białym płaszczem…” – śpiewa Kayah w jednej z moich ulubionych piosenek, tych, które nigdy się nie zestarzeją i których szczególnie dobrze się słucha, gdy za oknem robi się coraz bardziej biało. Spadł śnieg i błyskawicznie zmieniły się pogórzańskie pejzaże oraz nastroje. Jakby w duszy coś odetchnęło, jakby wbrew atakowi listopadowego mrozu zapanowała wreszcie długo wyczekiwana odwilż.  Śnieg ma swoją tajemniczą moc i magię. Mimo destrukcyjnych i przygnębiających zmian na świecie to wrażenie nie zmienia się a wręcz przybiera na sile. 


 








   A jeszcze parę dni temu soczysta zieleń i złociste barwy jesieni królowały w naszym ogrodzie. Wspaniale kwitły lwie paszcze i bujniła się mięta. Ciepła aura pozwoliła nam na porządne wysprzątanie ogrodu przed zimą, na posadzenie na ogrodzonym poletku (chronionym przed zdeptaniem przez psy) prawie dwustu sadzonek truskawek. O ile mróz nie zniszczy młodych sadzonek i o ile nie dobije ich przyszłoroczna susza, spodziewam się wielu pysznych owoców w czerwcu.


 



   A skoro już o psach wspomniałam, to muszę napisać o nagłej, odkleszczowej chorobie Misi, którą przez kilka dni musieliśmy wozić do odległego o 20 km weterynarza, gdzie dostawała zastrzyki i kroplówki ratujące jej życie.  Jakiś czas temu niepozorny kleszczyk dopadł ją na terenie ogrodu, wgryzł się w szyję i zanim go wyrwałam zdążył niestety zakazić psinusię babeszjozą. A jest to choroba podstępna i łatwa do pomylenia z innymi a tym samym do przegapienia pierwszych objawów i nie zareagowania wystarczająco szybko by zapobiec najgorszemu. U Misi był to brak apetytu, osowienie, w końcu wymioty. Myślałam na początku, że może coś zjadła, czymś się struła i przez dwa dni czekałam na samoistną poprawę, jak to często się u psów dzieje. Potem jednak widząc, że nic jej nie lepiej przeraziłam się, że może to jej złe samopoczucie ma przyczynę taką samą, jak u zmarłej w styczniu Zuzi. Był to wtedy nowotwór bezwzględny, żarłoczny i zabójczy. Na samo wspomnienie o tym łzy zbierają się pod powiekami a serce trzepocze jakby koszmar umierania Zuzi zdarzył się przed chwilą…Nie czekając więc na nic dłużej zapakowaliśmy słabiutką, niewidomą psinkę do samochodu i pojechaliśmy do lecznicy. A tam? Tłum składający się ze stroskanych opiekunów zwierząt oraz miałczących bezradnie kotów i nerwowo dyszących psów. Kilka  spośród owych psin leżało na kocykach albo gołych kafelkach zaś z kroplówek sączyła się w ich żyły krew albo sól fizjologiczna z antybiotykami. W kilka godzin potem, gdy w końcu weterynarz zbadał naszą Misię i pobrał jej krew na badania laboratoryjne okazało się, że dolega jej to samo, co owym leżącym pokotem psom. Babeszjoza – choroba, w której pierwotniaki w try miga zasiedlają krwinki czerwone psa i niszczą je, na skutek czego wysiadają nerki, wątroba a w końcu pozostałe, niezbędne do życia organy. Na szczęście Misia nie była jeszcze w tak złym stanie jak niektóre z tych biednych piesków w lecznicy. Nie trzeba było sprowadzać dla niej krwi a potem jej przetaczać. Wystarczyły codzienne kroplówki i zastrzyki a teraz, już w domu, antybiotyki w tabletkach oraz środki krwiotwórcze. Z dnia na dzień Misia czuje się coraz lepiej. Znowu ma apetyt i ochotę na beztroskie brykanie po ogrodzie w towarzystwie Hipci i Jacusia.


 



   A zdaje mi się, iż owo brykanie jest tym weselsze, im więcej śniegu zalega wszędzie. Polarne, jaworowe pieski znowu są w swoim żywiole. I cieszę się patrząc na ich radość. Uśmiecham się chłonąc w siebie ten delikatny optymizm emanujący z owej niewinnej bieli, a przede wszystkim z dobrego samopoczucia wszystkich naszych kochanych psiaków. I cieszę się też tym kilkustopniowym mrozem a nawet nie mam nic przeciwko temu by zrobiło się jeszcze chłodniej. Srogi mróz bowiem to jedyny sposób na wybicie milionów kleszczy czyhających w ogrodzie, w lesie i na polach na psy, koty, sarny, dziki, jelenie, zające, lisy, ptaki i wszelkie ciepłokrwiste stworzenia. Niechże szaleje zatem ten mróz i czyni swą powinność. Niech maluje na szybach swoje wspaniałe wzory, niech chrzęści pod nogami i błyszczy tysiącami diamentów na śniegu a brylantowo niech mieni się w wiszących z dachów soplach.


 


   „Ogień zaczął tańczyć już w kominie…” – śpiewa w dalszej części swej piosenki Kayah. I odkąd nastała zima tańczy ten ogień wesoło w naszych piecach.  Drewna na szczęście mamy sporo, a więc niechże owe życiodajne płomienie tańczą do woli i rozgrzewają dom. Dodają mu one przytulności i swojskości, poczucia oderwania od reszty świata.  Pozwalają nam na zasłużony, spokojny odpoczynek. Drogi do miasteczka oblodzone teraz i śliskie  a my z Cezarym oddychamy z ulgą, że rychło w czas skończyła się konieczność jazdy z Misią do weterynarza, że póki co w ogóle nigdzie nie trzeba stąd się ruszać, bo solidne zapasy zrobione a więc niby niedźwiedzie w gawrze moglibyśmy się tu okopać na niemal całą zimę. Jednak na pewno nie raz się gdzieś stąd ruszymy, bo przecież chłodne dni przeplatać się będą z cieplejszymi a i okoliczne lasy przyzywać będą na zimowe przechadzki. Wprawdzie tych lasów coraz mniej, bo na skutek ostatnich, wzmożonych wycinek poznikały całe połacie  srebrzystych bukowych kniei, ale gdy tylko pójdzie się dalej można zapomnieć o zniszczeniach i znowu odetchnąć niewinnym pięknem dzikiej natury, zanurzyć się w jej ciszę i moc, popatrzeć na niebo, na ziemię, zanucić ulubioną piosenkę, zajrzeć w duszę i znów poczuć się częścią tego wszystkiego…


 

33 komentarze:

  1. Wiele czytałam o babeszjozie, ale była to tylko sucha teoria. Dzięki Twojemu opisowi mogłam się o niej coś dowiedzieć od strony praktycznej. Brzmi to pesymistycznie, ale cieszę się, że udało Wam się zdążyć z pomocą Misi na czas. Zima nas zaskoczyła, ale podobno w tym tygodniu ma przyjść ocieplenie. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też do tej pory tylko słyszałam o babeszjozie i nie wiadomo czemu byłam przekonana, że moich psów to nie dotknie. A jednak! Oby to był pierwszy i ostatni raz.A zima nadal zachwycająca, chociaż na widnokręgu już ocieplenie.
      Pozdrawiam serdecznie!:-)

      Usuń
  2. Wspaniałe śnieżne obrazy, u mnie również bielutko. Uwielbiam ten pierwszy śnieg, który przykrywa listopadową szarość i powoduje, że robi się tak jasno, świeżo i idealnie czysto :) W tym roku jest troszkę inaczej, bo bardzo ciepła jesień spowodowała, że w ogrodzie było jeszcze kolorowo i śnieg spadł na złoto-rude liście berberysów i hortensji, wygląda to niesamowicie :))
    Współczuję choroby psinki, na szczęście udało się jej wygrać i wyzdrowieć. Mój pies niestety nie miał tego szczęścia i przed kilku laty odkleszczowe choróbsko pokonało go. Był maluszkiem i obrzydliwy pierwotniak błyskawicznie zajął cały krwioobieg, nic nie dało się zrobić. Do tej pory brakuje nam naszego kochanego Mafiego :( Cieszę się bardzo, że Misia wyzdrowiała i wciąż jest z Wami.
    Pozdrawiam najserdeczniej, Agness:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dzisiaj zimowe pejzaże są jeszcze piękniejsze, bo od rana świeci słonko i cudownie ozłaca mroźną rzeczywistość.
      Przykro mi Agness, że Twoja psinka przegrała walkę z babeszjozą. Wyobrażam sobie jak cierpiałaś. Ech!Człowiek w takich sytuacjach czuje się po prostu bezradny, przecież kleszcze mogą czaic sie wszędzie i dopadają ni z tego ni z owego nasze ukochane czworonogi. Trzeba silnego mrozu na te paskudne pajęczaki, byleby nie za długiego,żeby ludzie zanadto nie marzli.
      I ja pozdrawiam Cię serdecznie!:-)

      Usuń
  3. Oj u mnie tez taki ciężki czas był - podejrzenie nowowtrowu u Mefisia - w końcu rok temu zabrał nam on i Jagusia i Nikusię. Jaguś miał mało nowotworu, udało się usunąć, ale niestety w dobę po operacji Jaguś odeszedł. Miał żółtaczkę już, więc nie wiadomo, czy by wyszedł z tego... A Nikusię nam właśnie w trymiga zabrał. Nagle i niespodziewanie i nie pomogło nic. A miała tylko 3 lata. O ile starszego kotka rozumiem, że mógł się powoli rozwijać u Jagusia miał 12 lat, tak tutaj nieodżałowana Nikusia...
    Ale życie nam się toczy dalej - Mefisio miał wykluczone przez samego Profesora ściągniętego z Uczelni w Lublinie i na szczeście nie widzi tam chłoniaka. Doskonale więc rozumiem Wasz strach...

    Ale jak co roku macie pięknie zaśnieżone! I Misia - najkochańszy piesek i mój ulubiony u Was - jak dobrze, że jej się udało!
    Kiedyś kiedyś miałam pieska, który miał żółtaczke odkleszczową, kroplówki, karmienie na siłę, leki, antybiotyki... I też udało mu się z tego wyjść. Żył potem do 15 urodzin. :)

    Życzymy Wam i Misi zdrowia! 💗💗💗💗💗💗💗💗💗💗💗💗

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi przykro Kocurku, że kocie choroby wciąz dręczą Twych kochanych podopiecznych. I wyobrażam sobie co przechodzisz w takich razach Jak bardzo sie martwisz i jak mocno jesteś zmęczona walką o ich wyzdrowienie. Ściskam kciuki za Twego Mefisia!♥

      Usuń
  4. Och jakaż piękna zima zawitała do Was, aż i mnie oko zaświeciło się jaśniej. U mnie niestety tylko lekki przedsmak. Zasmuciła mnie historia Misi dobrze, że już wydobrzała i nie będzie żadnych ubocznych skutków. Te przeklęte kleszcze nikomu nie dają spokoju. Wyobrażam sobie jak przyjemnie wieczorową porą siąść na przeciw płonącego kominka, trzymając w ręku kubek z ulubioną herbatą, a przy boku mieć przyjacielską duszę. Wtedy zapomina się o tym co na zewnątrz bliżej czy dalej dzieje się. Nie jeden raz tak sobie wyobrażam wieczory zimową porą. A póki co to jest jak jest i to mnie też cieszy. Pozdrawiam Was cieplutko, a psiaczki jak zwykle za uchem szmeram.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, piękna jest zima! A dzisiaj rano wprost przecudna! Złocista, lśniąca, bajkowa. Wybiegłam na dwór z rana żeby napstrykać jak najwiecej zdjeć, bo aż oczy sie śmiały do tych cudowności.
      Z kleszczami żartów nie ma. Pies moze być ugryziony przez nie setki razy i nic złego sie nie dzieje.Aż nagle pojawi sie zakażony babeszjoza kleszcz i wtedy jest tragedia.
      My nie mamy kominka, Olu a tylko dwa piece (centralnego ogrzewania i kuchenny), w których pali sie drewnem. To na zdjeciu powyżej to widok paleniska w piecu kuchennym. Od niego jest ciepło i w kuchni i w przyległym do niej pokoju, gdzie teraz siedzę i piszę odpowiedzi na komentarze.
      Pozdrawiamy cię serdecznie i pięknej, fotogenicznej zimy życzymy!:-)

      Usuń
  5. Wstrętne kleszcze nadal mają się dobrze i nasz stareńki Browar ciągle je łapie, na szczęście wszystkie były szybko usunięte. Dobrze, że Wasz piesek się uratował. Wasza śniezna biel w połączeniu z rudością drzew jest cudna. A truskawki wyglądają profesjonalnie, niech rosną zdrowo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie. Kleszcze maja sie nieźle i zauważam, iz nasiliły swoje ataki jesienią po suchym lecie. Widocznie długo czekały się na żywicieli, prawie zeschły sie na gałazkach, wiec jak tylko pojawi sie w pobliżu jakaś ciepłokrwista istota, to zaraz huzia na Józia. Wampiry! Istne wampiry!
      Zima cudna. Ach, jak dobrze, że człowieka nadal coś tak mocno potrafi zachwycić. Mam nadzieję, że moje truskawki pod śniegiem czują sie dobrze.
      Pozdrawiam Cie serdecznie, Basiu!:-)

      Usuń
  6. Śnieg wycisza i koi, otula i upiększa - jak go nie kochać. Ja go nawet uwielbiam, niestety u nas w dolinach dopiero troszkę białych kłaczków.
    Dobrze, że się udało wyleczyć Misiuleńkę, niestety wstrętne kleszcze choć też żyjątka boże potrafią nabroić i uprzykrzyć spacery nie tylko w lesie. I dobrze, ze macie autko które wspina się na Waszą górkę. I wspaniale że drewna macie pod dostatkiem choć dobrze wiem ile trudu Was kosztowało.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, śnieg jest cudem, który momentalnie potrafi odmienic rzeczywistosć i nastrój. A my obie, Ty i ja, strzelce jeszcze bardziej kochamy zimę, bo wydaje mi się, że chyba moment urodzenia wpływa na upodobania. Dzisiaj o wschodzie słonca było przepięknie! Złociście, diamentowo, skrzypiąco!
      Drewno w taki czas to podstawa. W piecu musi sie palic od rana. Wszak na piecu musi stać imbryczek i garnek z pożywną zupą!:-)
      Pozdrawiamy Cię serdecznie, Krystynko!:-)

      Usuń
  7. Kocham zimę najbardziej ze wszystkich pór roku. Śnieg, mróz, całą jaskrawość dnia i mroźną czerń nocy, i zawieje, zawieje nie wiem czemu najbardziej. Mało tego teraz, więc tym bardziej cenniejsze, gdy się pojawia. Babeszjozę znam, mocno wyczulona jestem na objawy, słabość i platanie się psich nóżek od razu mnie stawia do pionu. Mój pies miał ją trzy razy. Na szczęście wszystko dobrze się kończyło. Najważniejsze jak najszybciej podać leki. Super, że Misia czuje się już dobrze. Dziś mam rocznicę ślubu, 35 lat :) Robimy sobie prezent i jedziemy popatrzeć na mroźne, zimowe morze :) Świat może sobie płynąć bez nas :) Pozdrawiam Olu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu! Witaj zatem w klubie wielbicieli zimy!:-) Ona ofiarowuje tyle cudów i niezapomnianych zachwytów, tyle mocnych doznań, że niech sie schowają wszelkie inne atrakcje typu filmy, parki rozrywki itp.A zawieje też uwielbiam. Och, to smaganie śniegiem i wiatrem, te osiadające na twarzy płatki, to uczuccie, że jest sie w mocy niesamowitego żywiołu!
      A co do babeszjozy, to weterynarz postraszył mnie, że każdy następny raz, gdy ja Misia złapie(oby nie!) moze byc dla niej o wiele cieższy, bo ta choroba osłabia organizm i oczywiscie przechorowanie w niczym nie zabezpiecza przez nastepnym zakażeniem. To niesamowite, że Twój pies przeszedł ja trzy razy i zyje. Widocznie jest bardzo silny.
      Masz dziś rocznicę slubu? Aniu kochana, ściskam Cie bardzo serdecznie i wielu jeszcze wspólnych rocznic razem Wam życze!:-) Zdrowia, szczęścia, spokoju i cudownych widoków nad morzem!:-)♥

      Usuń
  8. Zdjęcia i widoczki piękne! Ale jak przeczytałam o Misi, to mi się żołądek w supeł skręcił!!! No okropieństwo straszne! Dobrze, że udało Wam się opanować choróbsko! Zdrowia życzę i Wam (bo nerwy zszargane też potrafią człowiekowi nakopać), i psinie.
    Tak, teraz jest taki czas odpoczynku. Mimo iż chodzę do pracy, to jesienią i zimą dopiero mogę odpocząć bardziej niż latem na tzw. urlopie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Misią, na szczęście, już dobrze, ale co sie namartwiłam, to sie namartwiłam. Ale tak to już w życiu jest. Widocznie zawsze muszą pojawić sie jakieś szpilki na dywanie naszej codzienności , choćby po to byśmy potem bardziej doceniali że nareszcie nie boli nas kolejny krok. Do czasu, rzecz jasna!:-)
      Zima jest dla nas porą odpoczynku po pracowitym roku. A do tego zachwyca widokami. Ech, świat taki cudny!
      Pozdrawiam Cię serdecznie i pogodnej, spokojnej, pozwalającej na odpoczynek zimy życzę!:-)

      Usuń
  9. Olu, pejzaże zimowe po prostu cudownej piękności...jak obrazy. I znowu nachodzi chęć , aby to namalować czy oprawić w ramki i podziwiać ... Bardzo mnie przeraziła historia z Misia - jak w ogóle można latem obronić się przed kleszczami , jak obronić psy, skoro hasają wśród traw od rana do wieczora ? Jak nie przegapić zakażenia?
    Sprawdzacie je po każdym spacerze ? Rozumiem, ze babeszjoza to odpowiednik boreliozy u ludzi? Straszna to choroba. Cieszę się, ze złapaliście to w porę , chyba cud. Niech przyjdą te mrozy i wytłuką kleszcze choć wydaje mi się, ze czytałam, ze one od mrozu nie giną , tylko przechodzą w stan hibernacji. Niestety. Ściskam mocno Kitty

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dodam, ze zima kocham te piękne pejzaże ( i Święta) , a generalnie jej nie znoszę ,zaraz po jesieni. Schyłek, ziąb, ciemności , brrrrrr! Moja pora roku jest lato , lato , lato wszędzie , tak było, jest i będzie :))) Kitty

      Usuń
    2. Kitty! Co dzień to jest ładniej! Mogłabym robic zdjęcia co chwilę, bo tak sie wszystko wciaz zmienia, przeistacza, pięknieje. I robię! Po parę razy dziennie wyskakuję z domu na sesje fotograficzne! Mróz niestety maleje i idzie już w stronę plusów, ale podobno w grudniu znowu ma być mroźnie i pięknie.
      A co do babeszjozy, to nie jest to odpowiednik boreliozy, ale inna, równie groźna odkleszczowa choroba. Bywa, że i ludzie na nią chorują, choć akurat w Polsce to borelioza zbiera najwieksze żniwo.
      Jak chronić psa? Wszelkimi możliwymi sposobami. Są specjalne środki antykleszczowe do zakrapiania na skórę, są tabletki i obroże, ale...Niestety, nie zawsze to wystarcza. Czyli w sumie, codzienna egzystencja psa to loteria. Uda się, albo sie nie uda nie być dziabniętym przez kleszcza. Czy kleszczom mróz robi krzywdę? Podobno duży i długotrwały mróz tak, czyli taki powyżej 10 stopni.Kiedyś kleszczy było zdecydowanie mniej a od kiedy zimy stały się łagodniejsze przybyło tego dziadostwa, niestety...
      A ja kocham zimę, choć uwielbiam domowe ciepełko! Fajnie jest wrócic z mroźnego spaceru do ciepłego domku i napić sie gorącej herbaty, ogrzać przy piecu!:-)
      I ja ściskam Cię mocno, Kitty!:-)))

      Usuń
    3. Hej Olu, pewnie ze kochałbym zimę, gdyby była taka piękna jak na Twoich zdjęciach. Zimy z dzieciństwa kojarzą mi się tak właśnie, z mrozem, z bielą , słońcem i wspaniała zabawa! Był to czas saneczkowania i ganiania po śniegu, zjeżdżania z górek i pysznego kakao w domu po powrocie. A potem łakocie, pomarańcze i świąteczne przysmaki chrupane przez telewizorem. Oglądałam namiętnie westerny , razem z Tata :) Te zimy tutaj to koszmar zupełny.... Ziąb i ciemności egipskie naokoło, ciemna cegła wszędzie, nie ma bieli czy jasnych kolorów, aby to rozjaśnić, słabe latarnie i ciemne domy, ciagle deszcze i wiatry, i ta przejmująca wilgoć, wszędzie, włazaca w mury i w kości :) Ohyda Olu, zupełna ohyda i nic tego nie zmieni... Zima to najgorsza pora roku w Anglii, bo jest pora czarno-deszczowa. Twoje zdjęcia to po prostu balsam na me dusze...Zachwycam się nimi i napatrzeć nie mogę - a co dopiero widzieć to na własne oczy ... Ech . Kitty

      Usuń
    4. Takiej angielskiej, pochmurnej i wilgotnej zimy, jaką opisujesz też bym pewnie nie lubiła. Bo jednak zima bez śniegu to nie zima. W Polsce też w wielu miejscach śnieg bywa rzadko, wszystko zalezy od położenia geograficznego i klimatu. Niektórzy śniegu nie lubią, wiec pewnie są zadowoleni jak go nie ma. Ale ja lubię i to bardzo a na szczęście tu, na Pogórzu, zimy nadal są piękne, białe i sniezne. Jak z obrazka w ksiązkach dla dzieci. I cieszę sie z tego jak dziecko. I z radością pokazuję tu na blogu, choć zdjęć mam tyle, że pomału blogowa przestrzeń zaczyna być dla mnie za ciasna (blog ma okresloną pojemność).
      Kitty kochana! Na szczęście wpadasz do Polski od czasu do czasu, wiec może i Ty będziesz miała okazję nacieszyc sie tutejszym śniegiem!:-))

      Usuń
    5. Mam nadzieje Olu, ze styczeń i luty będą śnieżne i może uda mi się te cuda znowu zobaczyć :)) Serdecznie was pozdrawiam i życzę cudownej słonecznej, białej i mroźnej ( antykleszczowej ) zimy ! Kitty

      Usuń
    6. Zima dopiero sie zaczęła i wszystko jest jeszcze mozliwe! U nas, po chwilowej odwilży, mróz znowu posrebrzył pola.
      Gorąc uściski zasyłam Ci o poranku!:-)*

      Usuń
  10. Uff, dobrze że się to cholerstwo odkleszczowe nie rozbujało, to straszna psia choroba. Rehabilitacji jak najszybszej Wiadomej Osobie życzę, niech Jej Kudłatość szybko do siebie dochodzi. Co do kleszczy to niestety śnieżek gadzinom służy, kordełkę mają. Musiałby być mróz długotrwały i taki kole -10 coby paskudztwo nieco przerzedzić. No ale cóś za cóś, oczy możecie śnieżkiem za to pocieszyć. U mła snujny listopad, łee...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej Biała Kudłatośc czuje się dobrze. W tej chwili spi jak suseł, bo pół nocy ujadała w ogrodzie. Coraz wiecej sarenek i dzików pomyka po polach a obserwowanie ich i obszczekiwanie dla moich psów rozrywka nie do przegapienia.
      Zaczyna się, niestety, ocieplać i za chwilę śnieg będzie juz tylko wspomnieniem. Ale miejmy nadzieję, że szybko wróci i znowu ucieszy oczy oraz duszę, nie tylko na Pogórzu, ale i w reszcie Polski!:-))

      Usuń
  11. Dla takiej zimy chętnie się wiersze pisze, zwłaszcza gdy trzaska ogień w kominku!
    Oby Wam nigdy drewna nie brakło i miłości przy cieple kominka.
    Czochranki dla puchatej gromadki!
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, Asiu. Taka zima może być inspirująca dla wielu rodzajów twórczości. Myślę, że większosć ludzi spragniona jest takiego niewinnego, baśniowego wręcz piękna, czegoś, co pozwoli im oderwać myśli i spojrzenia od niepięknych zdarzeń i ponurych przeczuć.
      Ogień juz od świtu trzaska w naszym piecu kuchennym i pachnie na cały dom pyszną zalewajką z kiełbasą!
      A pieski śpią sobie słodko i pochrapują aż miło.
      Pozdrawiam Cię serdecznie!:-)

      Usuń
  12. Kleszczy w tym roku było wyjątkowo dużo, od momentu, kiedy na wiosnę zeszły śniegi. Udało nam się przetrwać sezon bez babeszjozy, może nasze kleszcze nie były w tym roku "zakażone", a wcześniej Mima potrafiła zachorować na wiosnę i powtórzyć późną jesienią. Sama Olu wiesz, jak drogie jest potem leczenie, ale to domownik i trzeba zwierzęciu pomóc. Ale jak tu uniknąć kleszczy, wszelkie środki nie zawsze pomagają, kleszcz zdąży wgryźć się i zostawić zarazek, paskudztwo. Zima dotarła chyba wszędzie, człowiek nieprzyzwyczajony do niskich temperatur, trzęsłam się z zimna, teraz już lepiej:-) mają nam jeszcze dowieźć drewna na opał, na zapas, póki jest, pewnie nie zdążymy poskładać pod dachem, zresztą nie za bardzo jest miejsce, więc zabezpieczymy tylko plandeką od góry, niech schnie i wiatr wiucha, będzie na następny sezon. Pozdrawiam serdecznie i ciepło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z kleszczami w tym roku(zwłaszcza jesienią) było tragicznie. Ogromny wysyp. Wystarczyło wyjśc na łąkę albo do lasu i po kilkunastu minutach całe spodnie były w kropki, oblezione przez wygłodzone w czasie letniej suszy kleszcze. Jedyna nadzieja, że zima je wymrozi. A leczenie psów rzeczywiście strasznie drogie. Ale cóz poradzić, jak trzeba, to trzeba. I trzeba sie nam przyzwyczaić do tych chłodów, bo na początku to szok dla organizmu. Pierwsze co robie każdego poranka to rozpalam w piecu kuchennym, bo bardzo sie dom przez noc wychładza i człowiek wstaje i z miejsca marznie. Co do drewna, to my też mamy go trochę na zewnątrz, ale niech sobie spokojnie lezy i schnie bo to świeżo ścięte metrówki buka. Byleby wystarczyło tego, co sie do palenia nadaje. Najpierw zapowiadali łagodną zimę a teraz słyszę, że ma by mroźniej i śnieżniej niż zazwyczaj. No, zobaczymy.
      Marysiu pozdrawiam Cię serdecznie i życzliwe myśli zasyłam za San!:-)

      Usuń
  13. Jakże miło wpaśc po długiej nieobecności w znajome kąty:) Posiedzieć poczytać co u Was..cieszyć się z Wami

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie równie miło gościć Cię tutaj. Serdecznie witam i pozdrawiam!:-)

      Usuń
  14. Jak to dobrze, że Misi się udało zwalczyć to paskudne choróbsko przy Waszej pomocy:). Mnie również od lat towarzyszą psy. Obecnie mam dwa, średniej wielkości prawie teriery:).
    I muszę przyznać, że zaproponowane kiedyś przez weterynarza obroże przeciwkleszczowe Foresto zdają egzamin znakomicie. Są, niestety, dosyć drogie. Kupujemy je trochę taniej niż u weta przez internet. Do tej pory nasze psy nigdy nie miały kleszczy. Kleszcze na pewno próbują się dobierać do psiaków, nie ma cudów, ale prawdopodobnie ,zgodnie z zapowiedzią, zaraz odpadają. Obroże muszą być dobrane do wagi i gabarytów psa.
    Misia jest moim ukochanym internetowym psem. Jej widok przywraca mi wiarę w ufnosc, w zaufanie. To Wy, obdarzając ją od urodzenia bezgraniczną miłością, sprawiliście, że jest chyba jedyną istotą, która jest pewna, że świat jest dobrym, beztroskim, wspaniałym miejscem do życia. Roześmiany pysk Misi przywraca mi siłę w chwilach zwatpienia. Nieraz miałam już ochotę podziękować Wam za Misię. A znam jej historię od początku. Czynię to teraz. Szacunek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło czytać Ganno, że moja Misia jest dla kogoś ulubionym, internetowym psem. Opowiadam jej historię tutaj od sześciu lat i mam nadzieję, że jeszcze przez wiele lat będę mogła ją opowiadać, że zdrowie dopisywać będzie zarówno Misi, jak i mnie.Oraz reszcie jaworowej drużyny, rzecz jasna.
      A co do kleszczy to trzeba będzie pomyslec w przyszłym sezonie o jakiejś skutecznej broni przeciw nim, bo dotychczasowe (krople na kark) nie bardzo sie sprawdzają. Może rzeczywiscie te obroże, o których wspominasz...Pomyślimy. Tak czy siak dziekuje za ich polecenie.
      Pozdrawiam Cię serdecznie Ganno i za życzliwe słowa ogromnie dziekuję!:-)*

      Usuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk fajka film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja kiełbasa klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty kwiecień las lato legenda lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieski pieśni pieśń piękno piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spontaniczność spotkanie stado strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost