piątek, 24 kwietnia 2020

Lipa…




   Często człowiek podziwia to, co dalekie, egzotyczne, niedosiężne i przegapia piękno, które ma blisko, na wyciągnięcie ręki, na rzut oka przez okno. Bywa, że umniejsza się znaczenie tego, co swojskie i znane a przydaje wagi temu, co zagraniczne i dziwne. Wierzy się w to, co gdzieś tam za morzami odkryją a nie dostrzega i nie poważa tego, co tuż obok albo za miedzą wyrosło i wolną, nie mniej od tamtych oryginalną barwą oraz myślą zakwitło. 



     
   Czy wiecie, jak piękne potrafią być pąki lipy? Czy udało się Wam kiedy wyraźnie dostrzec jej przeistoczenia wiosenne? Bo to, że każdy z nas widział i podziwiał zapach kwitnących lip jest oczywistością, ale czy to samo dotyczy też narodzin jej niezwykłych pączków listnych? Spróbujcie rozejrzeć się wokół siebie. Może gdzieś w Waszym otoczeniu, szczególnie, jeśli mieszkacie nad morzem czy w górach, da się jeszcze zauważyć lipy w fazie tuż przed rozwinięciem listków. Popatrzcie z daleka i z bliska. Zauważcie tę misterną budowę i koloryt pączków lipowych. Ich wielowarstwowość. Ich podobieństwo do pąków róży albo nawet jakichś orientalnych ptaków. Ich delikatność, połysk, zapach. Czerwono-różową, zewnętrzną okrywę spod której wyłaniają się powoli, niczym motyle z kokonów, płatki miękkich i wrażliwych niczym skóra dziecka, jasnozielonych, osłonionych leciutkim puszkiem a potem szmaragdowych listków.



   Od kiedy zamieszkaliśmy w domku pod lasem każdego roku zachwycamy się naszą stareńką ( bo prawie 300 letnią) lipą w każdej jej odsłonie. Wiele razy pokazywałam tu jej zdjęcia. Te stare, gdy jej ogromne gałęzie zwieszały się jeszcze nisko i ocieniały prawie całe podwórko. I te nowsze, gdy ogromna wichura nadłamała konary naszej staruszki i trzeba było dokonać drastycznych cięć, by dać nowe życie temu drzewu, tej strażniczki naszego spokoju, ostoi niezmienności i bezpieczeństwa, znanemu na całą okolicę punktowi orientacyjnemu, według którego łatwo tu trafić ewentualnym gościom oraz kurierom.




   Kiedyś nawet pokusiłam się o napisanie ballady o naszej lipie, o tym, czego świadkiem mogła być przez kilka stuleci swego istnienia ( śpiewanka lipowa ). Bo to naprawdę niesamowite, gdy się pomyśli, że tuż obok nas trwa od pokoleń żywa istota, która w stoickim milczeniu obserwuje ogrom zmian zachodzących na świecie, w dziejach ludzkich, w modzie, zwyczajach i zachowaniu.  Może jednak mówi coś do nas, może przed czymś ostrzega, tylko nam trudno wsłuchać się w jej łagodny szept, trudno wyłowić to, co najistotniejsze? Wszak przeważnie tak jest, że najłatwiej dociera do nas to, co głośne, bezczelnie coś narzucające, zagłuszające przez to inne, nie mniej ważne i istotne dźwięki oraz wiadomości. A przecież one są, na pewno są, trzeba je tylko wyłowić z chaosu, z szumu informacyjnego, wsłuchać się sercem, odnaleźć odzew w rozumie i intuicji. 



   Lipie chyba dobrze w jaworowym siedlisku, bo co roku nieomal zauważmy nowe jej siewki na terenie naszego ogrodu. Dwie wyrastają na zboczach stawiku, tuż przy trześniach, także samosiejkach. Kilka innych młodych lipek dobrze się ma przy płocie, miedzy ligustrem. Jeszcze inne zdecydowały się zapuścić korzenie z północnej strony ogrodu, tam, gdzie tylko dzikim bzom jest dobrze. Niech rosną. Niech zadziwiają nas swoją siłą żywotną i urodą. Niech dają w lipcu schronienie i pożywienie tysiącom pszczółek, os, baków, trzmieli i motyli uwijających się wśród jej kwiatów z rozgłośnym buczeniem, podobnym do jakiegoś pierwotnego śpiewu ziemi, murmurando będącego rękojmią powtarzalności i trwania.



    
  Tyle lat już na lipę naszą patrzymy,  podziwiamy o każdej porze roku, ale chyba pierwszy raz  zauważyliśmy jak cudownie wygląda na wiosnę. Otworzyliśmy szerzej oczy, nastawiliśmy uszy na jej delikatny śpiew…










Pozdrawiamy Was serdecznie z domu pod stareńką lipą!:-)

51 komentarzy:

  1. Przepiękne zdjęcia Olu.:) Przyznam, że nigdy nie zwracałam uwagi na pączki i na to jak się przekształcają w kwiatki. Obecnie nie mam lipy w pobliżu, ale z przyjemnością obejrzałam Twoje zdjęcia. Pędzimy, nie dostrzegamy prostych rzeczy, które wydają się oczywiste, a jednocześnie są niezwykłe. Pozdrowienia dla całego Jaworowa, wygłaskaj pieski ode mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisząc tu o pączkach miałam na myśli zawiązki lisci a nie kwiatków. Okazuje się, że mogą być one piękniejsze od kwiatów, które pojawią sie dopiero w lipcu. Natura tworzy istne cuda i dzieła sztuki. A szczególnie na wiosnę. Trzeba sie tylko uwaznie przyjrzeć, ulec zaskoczeniu, zadziwieniu i zachwyceniu.
      Pozdrawiam Cie ciepło Lenko (za głaski dla piesków dziękuję!:-)

      Usuń
  2. Lipa powinna być świętym drzewem; kiedyś rosła przy każdym domu, odpoczywali pod nią na ławeczce gospodarze; w moim domu lipy ogromne rosły na końcu podwórza, za stodołą; a jak rozkwitły ... cóż to za zapach i muzyka pszczół; teraz takie stare lipy, a właściwie aleję lipową jeździmy oglądać na Roztocze Południowe, do Huty Kryształowej, wiodła do dworu, którego już nie ma, jest na co popatrzeć i powąchać oczywiście; o! i szlak koło Was przechodzi, znaczony na lipie:-) zielony, pewnie bachórsko-przemyski; pozdrawiam serdecznie zza Sanu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coraz mniej spotyka się niestety starych lip. Ludzie wycinają, bo im lipy za bardzo ogrody ocieniają a korzenie wyjaławiają ziemię. A mnie one zachwycają i wzruszają. W każdej ich odsłonie. Piękna jest na pewno ta aleja, o której piszesz, Marysiu. Ech, poszłabym taka aleją, zielona, pachnącą, cienistą, zatrzymaną w czasie. Tak, obok nas właśnie przechodzi ów szlak. Bardzo długi, kręty i malowniczy. W przeszłych latach widywało sie turystów pieszych i rowerowych, którzy go przemierzali i obok nas wówczas przechodzili.
      Pozdrawiam Cie ciepło, Marysiu z drugiej strony Sanu!:-)

      Usuń
  3. A wiesz, ze faktycznie nigdy przedtem nie przygladalam sie paczkom lipowym, choc w poprzednim mieszkaniu mielismy duzo tych drzew wokol domu. Bardziej spektakularne byly paczki kasztanowca, wielkie i lepkie, dobrze widoczne z daleka, na lipy jakos czlowiek nie zwracal uwagi. A juz zupelnie nie miesci mi sie w glowie, ze nigdy nie zauwazylam tego delikatnego rozu (rurzu).
    A skad wiecie, ze ta Wasza lipa ma ponad 300 lat? Jak to mozna rozpoznac? I patrz, doczekaliscie sie na wlosciach tylu lipowych dzieci. Wy otoczyliscie lipe miloscia, ona Was otoczy lipowym lasem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie - pączki kasztanowca są bardzo dobrze widoczne z daleka a lipy raczej z bliska, wiele wiec osób nei zwraca na nie uwagi. My też w zasadzie, dopiero w tym roku zauważyliśmy ich niezwykłą urodę, te zakakującą barwę okrywy listków.
      Nasza lipa ma prawie 300 lat. Skąd o tym wiemy? Otóz wyczytaliśmy kiedys w necie, że mierzy sie obwód drzew na wysokosci ramion czy też klatki piersiowej człowieka. Ilosc centymetrów jest mniej wiecej ilością lat mierzonego w ten sposób drzewa. Nie pamietam już teraz czy to dotyczy wszystkich drzew, ale lip na pewno.
      Tak, lipowych dzieci coraz wiecej u nas. A ponieważ są jeszcze niskie, to nie trzeba wcale zadzierać głowy wysoko by zobaczyć w pełni urodę ich pączków listnych a potem kwiatków.Lipowy las...Piękne by to było!:-)*

      Usuń
    2. No i dowiedzialam sie kolejnej przyrodniczej ciekawostki. :) Dzieki za wyjasnienie.

      Usuń
    3. Też lubię dowiadywać się o tego typu, przyrodniczych (i nie tylko!) ciekawostkach!:-)

      Usuń
  4. Ja mam w kuchni i z pokoju Młodego widok na kasztanowce :) Fajnie je obserwować co roku kiedy indziej mają nagle z dnia na dzień małe zielone listki... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Kocurku! Fajnie obserwuje sie przez okno pączki na okolicznych drzewach. W tym roku wiecej niz kiedykolwiek siedzi sie w domu i przez okno spogląda, toteż i widać więcej niz zazwyczaj!:-)

      Usuń
    2. Mimo mieszkania w bloku ten widok na kasztany w kuchni przy kawie każdego ranka podoba mi się najbardziej ❤️❤️❤️

      Usuń
    3. Dobrze miec widok na drzewa, krzewy, jakąkolwiek zieleń, no i kawałek nieba też!:-))

      Usuń
  5. Naszej lipie daleko jeszcze do kwitnienia i właśnie ma pierwsze, jasno-zielone listki. Jest ogromna i daje latem dużo zbawczego cienia, szczególnie w upał. Przesiadują na niej ptaszki, których śpiew tak mnie cieszy i zachwyca. No i ten zapach. Bardzo lubię zapach lipowych kwiatów, słodki, odurzający. Kojarzy mi się z zapowiedzią czegoś miłego, ciepłego, radosnego może dlatego, że większość swojego dzieciństwa spędziłam na zabawach w otoczeniu lip, które rosły koło naszego domu.
    Tak, Olu, tak to jest. Jak w tym powiedzeniu - cudze chwalicie, swego nie znacie! No, a w opisywaniu tego piękna, to Ty jesteś mistrzynią! Czytam Twoje opisy i widzę te kolory, czuję zapach, słyszę te wszystkie odgłosy szumiące liśćmi, brzęczące setkami małych skrzydełek. Piękne to wszystko;)
    Pozdrawiam serdecznie, cała w lipowym zachwycie:)*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naszej lipie takze daleko jeszcze do kwitnienia - wszak dopiero w lipcu będzie do tego gotowa. Teraz dane nam było obserwować nie pączki kwiatków, ale listków, ich prześliczne i zaskakujące swą urodą kształty i kolory. Chyba wszystkie lipy są ulubionymi mejscami ptaków i owadów. wszak tyl tam konarów i gałązek, tyle miejsc do ukrycia sie, do odpoczynku po długim locie, do schowania w cieniu, do wyjadania robaczków, mrówek i innych zyjątek, do budowania gniaz a w lipcu do zapylania kwiatków. Bardzo pożyteczne są lipy i bardzo piękne w każdej odsłonie.Z tego, co wyczytałam w necie istnieje ponad 30 gatunków lip a najstarsza z nich w Polsce ma ponad 900 lat (rośnie w Dabrowie Zielonej w woj, śląskim). Lipy maja miękkie i łamliwe drewno - dobre do rzeźbienia, ale poprzez swą kruchośc narażone na ułamania i urazy podczas wichur i nawałnic.Listki lipy mają lekko kwaskowaty smak i we wczesnej fazie ich rozwoju, tak jak teraz, są jadalne.
      Cieszę się, Marytko miła, że spodobał Ci sie mój opis lipowej urody.Niech nam rosną lipy wielkie, niechaj nucą swą piosenkę o kolejnych porach roku, które niosą dobro, spokój i kolejne zachwycenia, życiem prostym, dniem wzruszenia...
      Pozdrawiam Cię serdecznie w lipowym rozmarzeniu!:-)*

      Usuń
  6. Cudne to, co nam pokazałaś, popatrz ile rzeczy mogłoby nam umknąć w pośpiechu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze umyka nam wiele rzeczy, tych bliskich i dalekich, ale niekiedy przychodzi chwila, gdy udaje nam sie dostrzec to ,co było zawsze, ale cierpliwie czekało na swoją porę przypomnienia, dostrzeżenia, zamyślenia...
      Pozdrawiam Cie ciepło, Gabrysiu!:-)

      Usuń
  7. Gościu, siądź pod mym liściem, a odpoczni sobie, nie dojdzie cię tu słonce, przyrzekam ja Tobie...
    Lipowe aleje są cudowne. Lipa rosła koło domu mojej babci, która zawsze zbierała kwiaty na herbatkę.
    Stałam kiedyś pod lipą, w koronie której huczało od pszczół, niesamowite wrażenie:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "...Choć się nawysszej wzbije, a proste promienie
      Ściągną pod swoje drzewa rozstrzelane cienie.
      Tu zawżdy chłodne wiatry z pola zawiewają,
      Tu słowicy, tu szpacy wdzięcznie narzekają.
      Z mego wonnego kwiatu pracowite pszczoły
      Biorą miód, który potym szlachci pańskie stoły.
      A ja swym cichym szeptem sprawić umiem snadnie,
      Że człowiekowi łacno słodki sen przypadnie.
      Jabłek wprawdzie nie rodzę, lecz mię pan tak kładzie
      Jako szczep napłodniejszy w hesperyskim sadzie"

      Dziekuję, że mi o fraszcze Kochanowskiego przypomniałaś. Zacytowałam powyżej jej ciag dalszy, bo piękna jest i przecież warto sobie czasem poczytac utwory dawnych mistrzów pióra.Zachwycic sie nimi na nowo.Inaczej niz w młodzieńczych latach, gdy były lekturą obowiazkową.

      I lipami rosnacymi w pobliżu nas zachwycić, bo to wspaniałe, pozyteczne i po prostu piękne drzewa. A w lipcu tak pod nimi pachnie, że najlepsze perfumy nie mogą sie z nimi równać!:-))

      Usuń
  8. Dziękuję, Olu za przypomnienie o niby oczywistości, a jednak nie do końca.
    Pączki lipy pamiętam, ale zapomniałam, jak piękne mogą być. W pobliskim parku rośnie kilka pięknych lip, może się wybiorę w idwiedziny. Dawno u nich nie byłam. I bluszczyki kurdybanki też tam obok rosły kiedyś ☺️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Często przegapiamy to ,co jest blisko. To oczywiscie nie tylko lip dotyczy. A potem nagle przychodzi olśnienie, że cos było obok nas cały czas a my dopiero teraz dostrzegamy, że to jest i jaką ma dla nas wartosć.
      Pójdź do parku, Lidko. Zobacz, jak wyglądają teraz Twoje lipy, pewnie bardzo już szmaragdowe i bujne, bo u Ciebie cieplejszy klimat niz u nas. A bluszczyków kurdybanków istne mrowie w tym roku. W niektórych miejscach mój trawnik jest aż fioletowy od nich!:-)

      Usuń
  9. Uśmiechnęłam się do Twojego posta, bo i ja mam swoją lipę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja uśmiecham sie serdecznie do Ciebie i do Twojej lipy, Grażynko!:-)

      Usuń
  10. Macie skarb Oleńko. Cudownie opisałaś Waszą Staruszkę i piękną sesję zdjęciową zrobiłaś. Niech trwa jak najdłużej. A na moje lipie, dość młodej, ale starszej ode mnie, pustułki zajęły srocze gniazdo i już chyba wysiadują młode.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszymy się, że rośnie u nas ta lipa, bo coraz większą rzadkoscią są takie stare drzewa. A przecież są takie piękne i pożyteczne zarazem! O, jak wspaniale, że na Twojej lipie pustułki załozyły gniazdo. To znaczy, że bezpiecznie sie tam czują. A przez to i Ty możesz poczuc sie trochę bardziej bezpieczna, Basieńko!:-)

      Usuń
  11. Lipy są zachwycające. Ich cień jest wyjątkowo przyjazny. Ich kwiaty rozsiewają przepiękny zapach. Liście ( młodziutkie ) się jada. Miód z kwiatów lipy jest pyszny. Kiedy pszczoły szumią w lipie, to człowiek się czuje, jakby był w raju.
    Z drewna rzeźbi się. Weźmy taki ołtarz Wita Stwosza w Krakowie. Z drzewa lipowego właśnie.
    Nie widzę wad w tym drzewie.

    My posadziliśmy 3 swojskie i jedną kupną. Dobrze rosną. Oprócz tej drugiej kupnej, która nie przetrwała. Ale za to jedna z rodzimych, na naszym prywatnym rondzie, idzie jak strzała. Drzewo jak z bajki.
    Przymierzamy się do jeszcze dwóch jesienią, bo teraz to chyba by uschły.
    A przy moście na rzeczce rośnie taka ogromna, przy której wasza wygląda jak przedszkolak. :-) Nie, żeby była starsza, wydaje mi się, ale jest po prostu duża. Może dlatego, że rośnie przy samej rzece i nigdy nie miała niedoboru wody. Czasem ci od dróg przycinają najbardziej zwisające gałęzie. I czasem sobie myślę ze smutkiem, czy nie będą jej kiedyś chcieli wyciąć, w ramach jakiejś durnej modernizacji mostu entej kategorii w miejscowości kategorii poniżej entej.
    Gdyby drzewa mogły mówić...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, o lipach można powiedzieć bardzo dużo dobrego i trzeba przypominać ludziom jak przyjazne to i pozyteczne drzewa a przy tym na trwale wpisane w kulturę i historie polską. Często ludzie ze snobizmu sadzą u siebie jakies orientalne drzewka lekceważąc sobie te nasze, swojskie, do niedawna tak popularne lipy, jakby były czymś niewartym uwagi, gorszym.
      Fajnie, że sobie dosadziliście lip, Agnieszko. Za parenaście lat, jak urosną porządnie i zakwitną rozdźwieczą sie w ich konarach miliony owadów!:-)
      Tak, na pewno wygląda drzewa, jego kondycja i szybkośc rośniecia zależy od dostępu do wody, ale i od wartunków atmosferycznych w jakich przyszło im trwać. Nasza lipa roznaca w terenie górskim, miotana co roku wieloma silnymi wiatrami miała sie dobrze do czasu ogromnych wichur przed kilkoma laty. Wtedy bardzo dużo gałęzi sie jej połamało, do tego stopnia, że zasłały całkiem drogę, tworząc ogromne stosy, Musieliśmy z mezem w ciagu paru godzin uprzatnąc to, żeby droga stałą sie przejezdna a potem jeszcze wezwac drwali ze specjalnym wysięgnikiem, żeby podcieli grożące kolejnym złamaniem konary. Lipa po tej operacji wyglądała nago i dziwnie. Niektórzy sądzili, że ciecia były zbyt drastyczne, że to jej zaszkodzi. Ale nie. Wydaje się, że jest wręcz przeiwnie, bo nasza lipa jest w bardzo dobrej formie. I znowu cieszy oczy oraz ozdabia okolicę, będąc pożyteczną dla wielu owadzich i ptasich istnień.I miejmy nadzieję, że przetrwa nas i wiele jeszcze pokoleń po nas...

      Usuń
  12. Przepięknie. Mam szczęście na moim wśród blokowym podwórku rośnie kilka lip. teraz są jeszcze w głębokim uśpieniu. Rozwijają się jako jedne z ostatnich drzew tu rosnących. Od samego początku dziwię się, że je posadzono, a jednocześnie jestem zachwycona. Początkowo rosły w tym miejscu ozdobne jabłonie czy śliwy nie pamiętam. Wiem tylko jedno, że ktoś im pomógł uschnąć. Na szczęście nie zostawili pustego klepiska tylko posadzili lipy. Oby rosły jak najdłużej. Najpiękniej jest kiedy są w pełnym rozkwicie. Wychodzę na balkon i wchłaniam ten cudowny zapach. Oby tylko w tym roku susza nie pokonała przyrody. Pozdrawiam z szarej obecnie Jelonki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wspaniale, że na Twoim osiedlu Oleńko rosna lipy. Będziesz mogłą zatem obserwowac rozwijanie ich pączków listnych a potem kwiatowych i byc moze zrobić im trochę fajnych zdjeć. Nie sądzę żeby susza pokonała lipy. One zapuszczają korzenie bardzo głęboko. Myslę, iż dadzą radę przetrwać jeszcze niejeden suchy rok!
      Pozdrawiam Cie serdecznie w niedzielny poranek!:-)

      Usuń
  13. Ostatnio zachwycałam się kwitnącą magnolią, która rośnie przed klatką schodową. Oglądałam ją z okna korytarza, nawet zdjęcia jej porobiła z wysoka. To tak a propos dostrzegania tego, co bliskie. :)

    Bardzo lubię takie bliskie zdjęcia, są kosmiczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, magnolie są śliczne w każdej fazie kwitnienia, takze w pączkach. Dobrze miec blisko siebie cos, co wciaż nas zachwyca, co pozwala spojrzeć nowymi oczami na rzeczy niby juz znane.
      W zdjeciach robionych z bardzo bliska, z zoomem albo makro rzeczywiscie wyłania sie cały kosmos niedostrzeganych zazwyczaj z daleka szczegółów. I to jest piękne!

      Usuń
  14. przysiadam wirtualnie z usmiechem pod lipą :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Gościu, siądź pod mym lisciem, a odpocznij sobie..."
      Pozdrawiam Cie ciepło, Alis!:-)

      Usuń
  15. Jaki smutny jest kraj w którym nie ma lip. To ja jestem taka osobą, która zawsze chciałam wyruszyć daleko. Marzyłam, żeby zobaczyć palmę na żywo. A kiedy już zobaczyłam wszystkie możliwe gatunki palm i udało się na krótko wskoczyć do Europy, to własnie zapach lip wzruszył mnie do łez. Zrozumiałam, że kocham bzy, kasztanowce i wszystkie polskie drzewa, bo są piekne i wyjątkowe. Żeby dostrzec piekno swojskiego krajobrazu, czasami trzeba mocno zatęsknić. Ja wiedziałam, że pączki są przepiękne, ale z przyjemnością popatrzyłam na Twoje piekne zdjęcia. Poetycko opisałaś swoją lipę, fantastyczna towarzyszka. U mnie rośnie bardzo stary dąb, ma maleńkie listki i rodzi tony żołędzi. Z tego powodu przychodzą ciekawe zwierzęta sobie pojeść, a cały rok uwijają się wiewiórki, nie wiem ile ich tam mieszka, jak wyglądam oknem, to 10 na pewno naliczę. Cudna z Ciebie operatorka słowem Olu. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, Marylko - żeby docenic i zrozumieć jak bardzo kocha sie polskie krajobrazy trzeba sie czasem oddalic od nich na długo i zatęsknić. Ja to samo miałam w Au. Nie wzruszały mnie wcale eukaliptusy, zdawały mi sie monotonne i obce, natomiast klony i brzozy wywoływały nieraz łzy niepohamowanej tęsknoty.
      To dobrze, że masz u siebie stary dąb. To drzewo, które takze kojarzy mi sie z Polską, choć wystepuje niemal na całym świecie. Ale to tak, jak z bocianami. Na zimę latają do ciepłych krajów, ale to tu, w Polsce jest ich dom. Tu zakładaja gniazda i wychowują młode...
      Ściskam Cie bardzo serdecznie i wielu ciekawych obserwacji dębowych życzę, nowych zachwyceń oraz marzeń podrózniczych...No i spełnienia tych najważniejszych, najtkliwszych pragnień i tęsknot!*

      Usuń
  16. Przepięknie o niej napisałaś. Właśnie sobie uświadomiłam, że tu gdzie mieszkam, nigdzie nie widziałam lipy. Przecież to takie ,,kłopotliwe drzewo" Nie dość, że wielkie to jeszcze brudzi. Niestety nie miałam styczności w swoim życiu z lipom więc nie wiem jak bardzo brudzi. W miejskich parkach królują ksztanowce... hymmm... moje dzieci nie widziały tak jak ja lipy... ojej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie miałam pojęcia, że lipy stanowią teraz aż tak dużą rzadkosć, że niektóre dzieci mogły w swym życiu nawet nie widzieć tych drzew.To bardzo smutne...I jakież to straszne lipowe budzenie? Że gałązek trochę na ziemię po zimie zleci albo liści jesienią? Dziwny jest ten świat, w którym przyszło nam żyć. Coraz dziwniejszy, niestety...
      Na szczęście nadal mozna kupic sobie sadzonki lip i posadzic we własnym ogródku. Więc moze to jest jakieś rozwiązanie, Agatko?:-)

      Usuń
    2. Nie wie. Muszę się zastanowić. Ale to naprawdę bardzo dziwne.

      Usuń
    3. Dużo dziwności jest na świecie, ale póki je zauważamy, nie jest jeszcze z nami źle...

      Usuń
  17. Piekna ta Wasza lipa Olenko. U mnie za plotem wlasnie kwitnie klon ale juz mu sie zaczynaja kwiaty sypac, podobnie jak juz dawno przekwitly magnolie. Lipy, bzy, kasztanowce tez mamy w okolicy. Bzow nie bylo jeszcze ok. 10 lat temu a teraz sa na prawie co drugim ogrodku:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fajnie, że w Twojej okolicy jest tyle europejskich drzew a nawet krzewów bzu. Nie musisz wobec tego tęsknic za ich widokiem i zapachem, bo je po prostu masz w zasiegu wzroku i węchu. Jakbyś miała kawałek Polski przy sobie, ten najlepszy kawałek!:-)

      Usuń
  18. Cudowna lipa. Gdyby potrafiła mówić, to pewnie opowiedziałaby Wam niejedną cudowną historię, których była świadkiem.
    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkie stare drzewa mogłyby wiele opowiedzieć. I pewnie opowiadają, tylko trzeba sie wsłuchać...
      Pozdrawiam Cie serdecznie, Karolinko!:-)

      Usuń
  19. A ja trochę z wyprzedzeniem.... bo czuję już zapach tej Waszej kwitnącej lipy i słyszę ten rój pszczół uwijających się w jej gałęziach.
    Najserdeczniej pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To kwitnienie to pewnie nie wcześniej, niz za dwa miesiace.Ale czas tak szybko leci...Nie popędzam go, bo moim zdaniem w wiosennym ogrodzie jest najpiękniej.
      Stokrotko! Pozdrawiam i ja równie serdecznie!:-)

      Usuń
  20. Lipy...
    Olu, poruszylas teskna nute w moim sercu.
    Wychowalam sie w dzielnicy Gdanska zwanej Jelitkowo... Do plazy mielismy doslownie pare minut spacerkiem, albo przez piekna lake i lasek, albo wzdluz ulicy. Ulica wysadzona zostala lipami , ktore tworzyly przepiekny szpaler, az do samej plazy , zakrecaly pieknym lukiem i wiodly dalej...
    Nie zdawalam sobie sprawy jak bardzo lipy wrosly we mnie dopoki nie wyprowadzilam sie do Anglii... Tu owszem lipy sa i nawet kilka ogromnych rosnie tuz kolo mojego domu, ale nigdy nigdy nie zwrocilam na nie uwagi.
    One nie pachna! Te lipy nie pachna, nie pszyciagaja tysiecy pszczol, nie kusza, nie neca. One sa po prostu albo zielone, albo nagie, nijakie.

    Zwrocilam na to uwage dopiero, jak ktoregos lata bedac w domu rodzinnym , cos poczulam...
    Nagle dolecial mnie cudowny, slodki, miodowy, niepowtarzalny zapach, az mnie cos scisnelo w srodku.
    Ten zapach wywolal tyle wspomnien mojego dziecinstwa i moich najlepszych lat szkolnych i studenckich, ze o malo sie nie poplakalam. To zapach lata, zapach slonca, zapach wakacji , zapach szczescia i beztroski.
    Zapach, ktory zawsze bedzie mi sie kojarzyl z domem.
    Nawet nie potrafie opisac, ile wzruszen, ile wrazen, ile obrazow on we mnie wywoluje...
    Ach, jak bardzo kocham lipy - dziekuje ci za ten post Olu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kitty...Wzruszyła mnie Twoja opowieść o lipach, o tym, że kojarzą Ci sie z beztroskim okresem dziecinstwa i młodosci w Polsce. Chyba każdy z nas ma tego typu skojarzenia, w których jakiś charaktrystyczny zapach czy widok stanowi klucz do najmilszych wspomnień. To czasem aż boli, gdy sie człowiek za bardzo w te wspomnienia przeniesie, gdy poczuje sie znowu młody, pełen energii i radosci życia, gdy zapomni na chwile o tym, że wielu jego bliskich z tamtych lat już nie ma. To boli, bo potem trzeba wrócić do siebie obecnej, do czasów obecnych i zderzyc sie z tym, co zostało w nas z nas dawnych, co zostało w naszej rzeczywistości z tego, co kiedyś było naszą zwyczajną (a często niedocenianą przecież) codziennością.
      Ech, lipy! Ech, pomarańcze z dziecinstwa! Ech, zapach asfaltu po deszczu! Ech, chrupiący chleb niesiony z pobliskiej piekarni i obgryzany po drodze ze smakiem!Ech, woń i smak dzikich malin w lasku obok szkoły!Ech, ech, ech....

      A co do lip...Istnieje ponad 30 ich gatunków. Pewnie wiec te w Anglii należa do tych nie pachnących.
      Na szczęście są jeszcze i te zwyczajne, pachnąco-kwitnące. Takie jak w dziecinstwie.I parę innych rzeczy też jest takich, jak dawniej. I w nas wciaz zyją te małe dzieci, które potrafia ucieszyc sie byle czym, zaśmiać z byle czego, na chwilę zapomnieć o całym świecie.
      Ściskam Cie mocno i pozdrawiam bardzo serdecznie, Kitty!:-)*

      Usuń
    2. Ja Ciebie tez Olu, nieustajaco i goraco, kazde Twoje slowo przypomina mi wiecej i wiecej. Ach przypomnial mi sie zapach swiezego koperku zrywanego w ogrodku pod domem cioci , gdzie spedzalam wakache z moimi kuzynami , i ogromne , czarne , przeslodkie czeresnie rwane prosto z drzewa i rzodkiewki wyciagane z ziemi, plukane woda ze studni i chrupane na miejscu. I ten zapach swiezego , goracego, chrupiacego chleba plynacy z malej piekarni .... Sciskam cie mocno Olu : " Pust wsiegda budiet sonce "... ☀️☀️☀️

      Usuń
    3. Cudnie sobie tak powspominać, Kitty! Uśmiechnąc się, rozrzewnic, odpłynąć...Razem ze słońcem albo i z chmurami, których teraz na naszym niebie duzo, bo wciąż zbiera sie i zbiera na deszcz. Bardzo ten deszcz potrzebny....
      Serdeczne usciski zasyłam Ci z zachmurzonego przysiółka podkarpackiego!:-)*

      Usuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk fajka film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja kiełbasa klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty kwiecień las lato legenda lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieski pieśni pieśń piękno piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spontaniczność spotkanie stado strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost