środa, 4 grudnia 2019

Powitanie grudnia…




   Czas ożywić grudzień na blogu. Wszak listopad wraz z jego mglistymi nastrojami oraz pejzażami malowanymi szadzią to już odległa historia.
   A co przyniósł ze sobą początek grudnia na Pogórzu Dynowskim? Otóż śnieg i lekki, kilkustopniowy mróz! Śnieg na razie w ilościach niewielkich, ale wystarczających by diametralnie zmienić wygląd otoczenia, by odczuwać inną energię dokoła i w sobie. A mrozik o tyle odczuwalny, że miękka dotąd ziemia na podwórku stwardniała i pieski nareszcie przestały wnosić do domu błoto.


   Przedwczoraj śnieżek tylko delikatnie poprószył Pogórze. Wyglądało przez to niby smakowity placek posypany cukrem pudrem. Jednak w ciągu paru godzin biel prawie zupełnie z otoczenia zniknęła, budząc w sercu żal i tęsknotę za kolorytem prawdziwej zimy. 


   Wczoraj znowu napadało go trochę, przywracając tym samym odrobinę zimowej aury. Wychodząc do drewutni po drewno na opał nie omieszkałam wziąć ze sobą aparatu fotograficznego aby uwiecznić ten pierwszy śnieg. Podziwiam i uwielbiam jego widok oraz obcowanie z nim prawie pod każdą postacią, no może tylko poza rozmokłą, szarą breją. Podobnego zdania są chyba także cztery jaworowe psy, gdyż widząc śnieżną pierzynkę na podwórzu od razu nabrały animuszu i porzucając ciepłe, domowe pielesze pomknęły do ogrodu by hasać, szaleć, podgryzać się i tarzać w przypływie nieokiełznanego szczęścia. 







   Spoza gęstych, srebrzystych chmur przebłyskiwało słońce i błękit nieba. Ogród oświetlony był wyraziście choć zarazem delikatnie. Jednak czułam, iż zbliża się jakaś zmiana, że jest to cisza przed burzą. I nie myliłam się. Spojrzałam w dal poprzez drzewa w ogrodzie sąsiada i dostrzegłam, że widok na tamtejsze wzgórza mętnieje, szarzeje, zaciera się coraz bardziej. Wiedziałam, co to oznacza-  potężną śnieżycę! Pierwszą w tym roku i zapewne pierwszą z wielu jakie dane mi będzie podziwiać.




- Ach, dobra nasza! Świetnie się składa, że akurat jestem na dworze! – zatarłam z ukontentowaniem ręce i naciągnęłam mocniej czapkę na uszy.
- No to zrobimy Ci parę zdjęć, szalona Pani Śnieżyco! Przybywaj kochana i pokaż na co Cię stać! – zaśmiałam się wyzywająco i wyszłam na drogę, chcąc stawić czoła oddanej atakom wichru i śniegu pogórzańskiej przestrzeni.


   Nie kazała długo na siebie czekać. Pawie natychmiast dmuchnęła w twarz z całą mocą, każąc odwrócić się od nawały ogromnych płatków śniegowych, co to niby nieulękła armia otoczyła mnie w jednej chwili i sprawiła, że aż dech mi zaparło z wrażenia. 





- Ach, nic to! Dalejże, Śnieżyco! Nie poddam się tak łatwo! – zachichotałam i pobiegłam przed siebie w tę zimową zawieruchę, łowiąc okiem aparatu fotograficznego śniegowe konfetti unoszące się wokół w ilościach nieprzebranych. Oczywiście jak nieomal zawsze moje osobiste odczucia i obserwacje nijak się miały do tego, co utrwalił obiektyw aparatu. Na dołączonych do tego posta zdjęciach widać jakieś wirujące drobinki, jakieś ni to paproszki, ni to piórka unoszące się ponad łąkami, na tle lasu i drogi. Żywa, pełna mocy i zapału Pani Śnieżyca nie dała się pochwycić fotografii.  Była ponadto! A tymczasem jej spotkanie było dla mnie, jedynej wówczas ludzkiej istoty przebywającej na dworze w naszych okolicach naprawdę niezwykłym doznaniem. Muzyką i poezją. Śpiewem i krzykiem. Wzruszeniem i jakimś pierwotnym lękiem. Śnieg osiadał mi na okularach, wdzierał się do oczu, nosa i ust, przylepiał się do szkła obiektywu, oszałamiał i otaczał zewsząd tworząc dziwną, wspaniałą, niepojętą rzeczywistość. Wiatr szumiał głośno i groźnie szamotał suchymi trawami na łąkach, przeginał długie badyle pokrzyw to w lewo to w prawo, tańcował w gałązkach wierzb. A ledwo widoczne psy za ogrodzeniem ogrodu wprawiał w jeszcze bardziej szalony nastrój i widziałam, że obsypane śniegowymi cętkami niby strzały biegają dokoła wiaty na drewno w wariackim amoku. Podzielałam w zupełności ich nastroje. Sama czułam się niby dzika wilczyca. Wolna, nieulękła, przepełniona trudną do nazwania mocą i radością. Połączona z naturą w węzeł porozumienia niewymagający żadnych pytań ani potwierdzeń. Bezcielesna i wieczna. Daleka od siebie codziennej a jednocześnie najbliższa siebie prawdziwej.






   Tymczasem śnieżyca, jak szybko przybyła, tak równie szybko rozpłynęła się w powietrzu. I choć zdawało się, iż tak była intensywna, nieposkromiona i obfita, to zostawiła po sobie zaledwie cieniutką, śniegową kołderkę na trawie, polu i na drogach. A niebo znowu spoglądało na rzeczywistość czystym, błękitnym okiem i mrugało do mnie porozumiewawczo, że cośmy się wyszaleli, to wyszaleli a teraz czas na trochę normalności. I cóż. Trzeba mi było wracać do domu, jak gdyby nigdy nic przywdziewając swą zwyczajną fizys oraz psyche. I chyba nikt patrząc na mnie, tak spokojną i cichą zwykle osobę, w zaparowanych okularach i przekrzywionej, mokrej czapce nie domyśliłby się nawet, istnienia wewnątrz jeszcze przed momentem szalonej wilczycy, serdecznej siostry Pani Śnieżycy!:-)


   Na szczęście nie musiałam długo czekać na kolejne zimowe spektakle natury, zarażające energią, zapraszające do czynnego uczestnictwa w nich i wydobywające ze mnie dzikość i wolność, które tak uwielbiam odczuwać…


   Oto dzisiaj rano bajeczny wschód słońca kazał mi znowu wyjść z domu i fotografować bez opamiętania, aż do wyczerpania baterii w aparacie wszystko to, co dane mi było zobaczyć. Kazał ubrać się błyskawicznie, żeby nie uronić ani chwilki z tego porannego spektaklu barw i iść w ekstazie pustą o tej porze drogą albo i biec przed siebie na spotkanie słońca oraz magii, którą jego blask ożywia.


   Już nie raz pokazywałam na blogu cudowne tutejsze wschody obfitujące w odcienie różu, czerwieni, purpury, fioletu, oranżu i złota. Jednak za każdym razem są one trochę inne. A przynajmniej ja dostrzegam w nich zawsze coś nowego i fascynującego. Dlatego nie tracę ochoty aby je uwieczniać na zdjęciach i co ważniejsze, doświadczać wszystkimi zmysłami czaru budzącego się dnia, jedności z mocą natury, uwielbienia dla niej oraz wdzięczności za to, co dane jest mi oglądać i odczuwać. A im jestem starsza tym bardziej to wszystko, co mogę tu podziwiać doceniam, tym większą odczuwam więź z surową, nie zepsutą jeszcze przez człowieka przyrodą oraz z porami roku, tym bardziej łaknę spokoju i prostego piękna. Natomiast coraz dalsza jestem od świątecznych porządków, tradycyjnych przygotowań, szaleństwa zakupów i w ogóle całej tej aury pośpiechu oraz rozbuchanej konsumpcji kojarzącej się zazwyczaj z ostatnim miesiącem roku. Zdaję sobie sprawę, iż pewnie w szczątkowej formie i mnie w końcu ogarną, zaprzęgną do roboty jakieś związane ze świętami powinności i konieczności. Pewnie dopadną okołoświąteczne smutki i tęsknoty… Pewnie jeszcze zanucę jakieś rzewne kolędy… 










   Ale póki co, daleka jeszcze od tego wszystkiego po prostu staram się trwać w równowadze między tym, co muszę, a tym, co mogę i chcę. Pomagam Cezaremu w remoncie łazienki na parterze. Przynoszę niezliczone kosze drewna opałowego i co rano rozpalam w piecach. Sprzątam i gotuję. Bawię się z psami. Pieszczę koty. Czytam książki, sama coś tam piszę, słucham muzyki, oglądam filmy, dużo, bardzo dużo śpię. Lecz przede wszystkim cieszę się urodą grudnia. Jego surowością i kolorytem. Żyję chłonąc wszystko to, co przynosi ze sobą przestrzeń i pogoda, mróz, śnieg, słońce, niebo i wiatr…



Witaj grudniu!
  
  
  

 

37 komentarzy:

  1. Nie odważę się obejrzeć zdjęć drugi raz, bo wpadnę w ekstazę i nie będzie komu ugotować obiadu:)!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam ten sam problem. Wciąż mnie coś od kuchni odrywa! Dlatego staram się gotować na zapas wielkie gary zupy, żeby starczyło nam na parę dni!:-)

      Usuń
  2. Co za seria wspaniałych zjawisk. To tylko mieszkając pośród wolnej przestrzeni można doznać. Będąc wśród blokowiska nie bardzo. Uśmiechnęłam się radośnie wyobrażając sobie Ciebie tańczącą wśród śnieżycy. To musiał być wspaniały spektakl. U mnie póki co tak skromnie zagląda zima, raz błyśnie słońcem to dorzuci kilka stopni mrozu na wszelki wypadek nocą, tylko śniegiem skąpi. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zima w naszych okolicach rzeczywiscie pokazuje sie w całej pełni. Zarówno w swej surowości, jak i w pięknie. Dziko tu, górzyście i lesiście, a przy tym przestrzennie. Ludzi i domów niewiele. Dlatego jest gdzie chodzić, jest gdzie robic zdjęcia. A nawet tańczyć wśród śnieżycy, jak sie człowiekowi zachce!:-)
      Pewnie wkrótce i u Ciebie, Olu zima pokaże na co ją stać. Też mieszkasz w przepięknych okolicach.
      Pozdrawiam Cię serdecznie i wielu wspaniałych inspiracji do fotografowania życzę!:-))

      Usuń
  3. Tak Agnes, zima na naszym Pogórzu jest naprawdę piękna!:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne zdjęcia.:) Nie przepadam za śniegiem. Zimę zdecydowanie wolę podziwiać na Twoich fotkach, ale najpiękniejsze są U Was wschody słońca, aż nie mogłam się napatrzeć. Pozdrawiam cieplutko.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Lenko!:-) Zima w moich stronach jest bardzo fotogeniczna.A śnieg lubię zarówno na zdjęciach, jak i na żywo.I mam nadzieję, że tegoroczna zima będzie piękna, śniezna, zróznicowana, jesli chodzi o widoki i zjawiska atmosferyczne.
      Pozdrawiam Cię serdecznie!:-)

      Usuń
  5. Pięknie opisane powitanie grudnia ! Jakie Ty masz tam widoki z tej swojej góry !? Mieszkasz chyba prawie w niebie ?
    U mnie na Pomorzu chmura śnieżna tylko straszyła. Było z niej trochę gradu, trochę śniegu i deszczu - na przemian, ale śnieg nie przypudrował pól na biało. Pewnie nadejdzie jeszcze prawdziwa zima. Pozdrawiam ciepło :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze lubiłam grudzień, z wielu względów. Z wiekiem trochę mi sie to zmienia, ale nadal ten miesiac jest dla mnie wyjątkowy, szczególnie jako powitanie prawdziwej zimy.
      Widoki mam tu cudne, bo mieszkam na szczycie góry (a wiec blisko nieba:)Skąd mogę bez żadnych przeszkód podziwiac panorame wschodów słońca. Gorzej mam z zachodami, bo lasy mi je zasłaniają.
      Z doświadczeń wielotetnich wiem, że Podkarpacie ma o wiele wyrazistsze i bardziej sniezne zimy, niz reszta Polski. Zawsze też dzieje sie to wcześniej, niz w reszcie naszego kraju. Jednak i do Was w koncu przyjdzie zimowa aura i biel.I będzie pieknie!
      Pozdrawiam Cie z uśmiechem, Ulu i dobrego grudnia zyczę!:-))

      Usuń
  6. Mąż przywiózł mi to niebo znad Przemyśla w telefonie, ponoć widok był tak spektakularny, że ludzie zatrzymywali się i robili zdjęcia:-) tak mam teraz, że "i chciałabym, i boję się" tej zimy, góry do pokonania na 4 kółkach, więc każdy dzień bez śniegu witam z ulgą, bo bywało, że poranna warstwa śniegu uziemiała nas do czasu przyjazdu pługu i piaskarki:-) niemniej jednak zima na Pogórzu jest przecudna; pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dziwię się, że ludzie sie zatrzymywali i robili zdjecia komórką, bo to były istne cuda na niebie. Natomiast tutaj, w moich okolicach tylko ja wyszłam z aparatem aby uwiecznic to piękne zjawisko.Chyba sie tutejsi ludzie juz do tych cudownosci przyzwyczaili i nie robi to na nich wrażenia.
      Tak, zima potrafi byc trudna i walka ze śniegiem męcząca. Jednak zawsze jest cos za coś. Musi być śnieg i mróz, żeby było pięknie. Jest pięknie, ale od razu źle sie jeździ, robi sie niebezpiecznie na drogach.
      Pozdrawiam Cie serdecznie, Marysiu!:-)

      Usuń
  7. Ale fajnie napisałaś, jakbym jakiś dreszczowiec czytała, aż mi się włoski na karku i na rękach zjeżyły:-)
    Zdjęcia przewżnie nie chcą oddać tego co widzimy. Też tak mam i ile się nieraz muszę natrudzić żeby na zdjęciach widać było to, co ogarniam wzrokiem. A jakże, zawsze coś innego wychodzi. Ale udało Ci się złapać płatki śniegu. Wyglądają jak jak te ze szklanych, śniegowych kul. Odwracasz i zawieja w kuli na całego. Tylko trzeba się trochę naodwracać żeby potrwała dłużej:-)
    No i mamy piękny portret Jacusia. Ajajaj, ale z niego przystojny i dorosły facet wyrósł. Bystrzacha, że hej!:-)
    U nas jeszcze pluchowato i szarugowato. Od czasu jak mnie naprawiono już tak nie lękam się zimy i nie obraziłabym się na trochę śniegu, trochę, bo ślizgawica, oj co to, to nie!
    Wielkie "łoł" pełne zachwytu wyrwało mi się na widok zdjęcia z bezlistnym drzewem na tle nieba ogarniętego wschodem słońca. Skojarzyło mi się z afrykańskim niebem nad sawanną tak często ukazywanym w filmach i na zdjęciach. Czyli pod tym samym niebem żyjemy, my ludzie jakże różni i jakże do siebie podobni.
    Co do świątecznych przygotowań, mam tak jak Ty:-). Już się tak nie spieszę. Chciaż kiedy patrzę na kalendarz, to mnie cienki głosik świątecznego ducha usiłuje nawrócić na dawne zwyczaje pytając: Jesteś pewna, że zdążysz, że nie musisz się spieszyć. No hej tam! Obudź się, święta już tuż, tuż! Taaa...
    Witaj grudniu, powtarzam za Tobą Olu:-)
    Pozdrawiam ze słonkiem za oknem i uśmiechem od ucha do ucha, buziaki posyłając serdeczne:-)*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Auć, auć, auć! Wracam jeszcze do zdjęć i...mam nadzieję, że się nie pomyliłam i że to portret Jacusia, a nie Hipci czy Zuzi. Bo jak nie to, oj wielką plamę bym dała i brawo ja:-( Tak mi ta psia mordka na faceta wygląda:-)))

      Usuń
    2. Cieszę się, Marytko że spodobał Ci się opis mego spotkania z Panią Śniezycą!:-)
      Miałam kiedys taką szklaną kulę śniegową. Uwielbiałam wpatrywać sie w ten mini świat zimowy zamknięty w środku. Zawsze myślałam wtedy, że i nasz ludzki, niby to wielki świat, dla kogos patrzącego z góry jest zaledwie taką szklana kulą sniegową, którą sobie dowolnie obraca....
      Ach, jak ja uwielbiam chodzic po pustych drogach i czuć sie tak wolna, swobodna i na zawsze młoda. No i robić zimowe zdjęcia. Czasem aparat odmawia mi posłuszeństwa (bo jak jest zbyt mroźno to sie zacina albo mówi mi, że bateria sie wyłądowała), ale nie tracę uporu i po chwili wszystko znowu działa.
      Cudne mam tu wschody! Dlatego wciaz je tu pokazuję, dzieląc sie zwoimi zachwytami i zdając sobie sprawę, że w niewielu miejscach w Polsce można obserwowac tak oszałamiające spektakle barw.
      Z roku na rok coraz mniej chce mi sie uczestniczyc w szalenstwie przygotowań do swiąt. I w ogóle coraz mniej mi sie samych świąt chce. Gdzieś mi, niestety, ta świateczna radosc i magia zniknęły...
      Natomiast grudzień to nadal mój ulubiony miesiąc. A wiec witam go co dnia z wiarą i nadzieją, że będzie dobry i zostawi po sobie miłę wspomnienia.
      Buziaki serdeczne ślę Ci o poranku, Marytko miła!:-)*

      Usuń
    3. A co do portretu pieska, o którym wspominasz, to jest to portret Hipci, która tym rózni sie od Jacusia, że ma na sobie wiele kolorów, natomiast Jacusia zdobi wyłacznie biel z domieszką żółci.Zmienia mu się na zimę ten odcień. Im wokół jest chłodniej i bardziej biało, tym jego sierść staje sie bardziej żółta.
      Ale nie przejmuj sie pomyłka, Marytko kochana. Czasem i mnie trudno ogarnąć cztery psy, czasem sie tak kłębią, że nie wiadomo, kto jest kto. Nie oczekuję więc, że inni będą je bezbłednie rozpoznawać i nazywać.
      Serdecznosci i uśmiechy wysyłam Ci Marytko raz jeszcze!:-)))

      Usuń
  8. Witaj Olga witaj grudniu. Przyszedł. Cieszy mnie to bardzo. Bo grudzień niesie w sobie tajemnicę i Światło. W najbardziej ciemne dnie i noce roku wypatrujemy Światła i Ono przyjdzie... Żeby Światło mogło pokazać swoją moc musi być też i ciemność... Piękne grudniowe zdjęcia. Puchowy dywan śniegu... Pozdrawiam już grudniowo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, Asiu! I mnie cieszy nadejście tego miesiąca( niekoniecznie ze względu na świeta). Wiele innych miłych sercu wspomnień i skojarzeń mam co do grudnia. W grudniu urodziłam sie ja i moja córka. Zima to nasz żywioł. Uwielbiam robić zimowe zdjęcia i w ogóle doznawać wszystkiego tego ,co zima z sobą niesie - mrozu na policzkach, chrzęszczenia śniegu, diamentowych blasków na obsypanych sniegiem łąkach, szronu, szadzi, lśnienia lodu, sopli zwisajacych z dachów, no i widoku tych białych, bezkresnych przestrzeni dookoła.
      Pozdrawiam Cię serdecznie!:-)

      Usuń
  9. U nas jeszcze śniegu nie ma. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Zimowe barwy w zmieniającym się oświetleniu czynią cuda. Jak widać, każdy miesiąc ma do zaproponowania inne cudeńka. Fajnie, że możesz się wyspać. Ja śpię krótko, bo o 6 wstaję do dzieci, ale mimo tego budzę się w nocy kilka razy, dziś zakończyłam sen o 2.30!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zimowe barwy są cudowne, magicznie odmieniają i upiększają szarą dotąd rzeczywistość.
      Tak, duzo potrzebuje teraz snu. Myślę, że mam w sobie cos z niedźwiedzicy!:-) Ale i ja Basiu wstaje często w nocy, bo muszę psy wypuszczać na siku a potem znowu wpuszczać do ciepłego domku!Uch, jakie mnie czasem zimno owiewa, gdy stoję na progu domu w samej koszuli nocnej!:-)

      Usuń
    2. Karcę takie zachowanie! Proszę ubierać służbową kurtkę, która ma dyżurować przy drzwiach!!!

      Usuń
    3. Oj, Basiu kochana a żebyś wiedziała, że naprawdę zasługuję na porządne skarcenie, albowiem od wczoraj jestem mocno pociągająca nosem! A kurtka przy drzwiach widzi, tylko że w pośpiechu przeważnie zapominam jej ubrać!:-)

      Usuń
  11. Pięknie Olu - naprawdę pięknie. A to, że dużo śpisz - to tylko na zdrowie Ci wyjdzie :) Akurat czytam książkę " Dlaczego śpimy" , bardzo ciekawa pozycja i... właśnie - wysypiajmy się na zdrowie :)U nas też już biała kołderka i zaraz jakoś milej jest.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, Gabrysiu, że podoba Ci sie moja grudniowa sesja fotograficzna!:-)
      Śpię, bo o wiele lepiej mi sie teraz śpi, niz w ciepłych miesiacach. I pewnie odsypiam zaległosci. I lubię snić. Szkoda by tylko było cała zimę przespać, gdy tak pięknie jest na dworze.
      Pozdrawiam Cie z serdecznym uśmiechem, Gabrysiu kochana!:-)

      Usuń
  12. Jak ja kocham śnieg i zimę. Dziękuję za opis Pani Śnieżycy, prawie w niej byłam :) Tak tęsknię za mrozem, szybami z kwiatami lodowymi, chrzęstem śniegu, zamiecią. Za czystym, białym krajobrazem. Rzadko się to zdarza teraz.
    Grudzień płynie, ja akurat choruję. Złapałam zapalenie zatok i w bonusie doszła rwa kulszowa. Pierwszy raz w życiu. Jest już lepiej, ale jeszcze posiedzę w domu. Też dużo śpię ;) Listopad był bardzo ofity pod względem problemów. Jakoś straciłam z oczu spokój. Grudzień mnie boleśnie wyhamował. W sumie, teraz, jestem mu wdzięczna ;) Pohibernuję tak jak ty. Należy nam się :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się Aniu, że i Ty kochasz śnieg i zime. Fajnie tak znajdować łączące nas podobieństwa!:-)
      Wszystko przyjdzie, jak zawsze przychodzi - i mróz siarczysty i kwiaty lodowe i chcrzest śniegu i zamieć. I zdrowie też Ci wróci, tylko musisz sie w spokoju teraz wykurować, maściami rozgrzewajacymi smarować, wysypiać się i snic dobre sny.Miałam parę razy w życiu ataki rwy kulszowej, wiec wiem jak to boli i bardzo Ci współczuję, Aniu.
      Hibernujmy się zatem, róbmy to, co nam organizm podpowiada. Zima kalendarzowa jeszcze przecież przed nami!
      Ściskam Cię serdecznie!:-)*

      Usuń
  13. Cudne zdjęcia i opisy, Olu :)) U nas szaro, buro i deszczowo... chociaż w ostatnie dni lekko przymroziło i zaświeciło słońce, to sobota i niedziela muszą być ponure.
    Ale u Ciebie - pięknie jest i pieski mogą się w śniegu wytarzać, choć trochę.
    Pozdrawiam Cię serdecznie i urodzinowo ściskam :*** chyba jutro masz urodziny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas też już śniegu niewiele. Pada deszcz i zapowiadają ocieplenie, wiec pewnie całkiem zniknie. Ale w końcu znowu się pojawi. Wszak kalendarzowa zima dopiero przed nami. I pieski znowu będą miały w czym sie tarzać. Moje polarne piesuńki kochane!:-)
      Tak, mam dzisiaj urodziny. Latka lecą, że ho,ho!:-) Serdecznie dziękuję Ci droga Lidko za pamięć i uściski!:-) Odściskuję Cię mocno i gorąco w ten pochmurny, grudniowy dzionek!:-)***

      Usuń
  14. Jak ślicznie bielutko u Ciebie, u nas bywają niewielkie nocne przymrozki (naprawdę niewielkie) ale śniegu nie ma śladu. Liczę, że na święta dotrze i będzie tak jak być powinno, czyli śnieżnie, biało , mroźnie i pięknie :)))
    Twoje zdjęcia zachwycają <3
    Pozdrawiam ciepło, Agness:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za pochwały odnośnie moich zdjęć. Było wówczas przepięknie i naprawdę zgrzeszyłabym, gdybym nie utrwaliła tego piękna na fotografiach.
      U nas też śniegu coraz mniej, bo sie ociepliło i deszcz pokropuje, ale nie tracę wiary, że jeszcze zrobi sie biało. Tak jak lubię ja, polarna niedźwiedzica!:-)
      Pozdrawiam Cię serdecznie, miła Agness!:-))

      Usuń
  15. Niektóre wykonane przez Ciebie zdjęcia to prawdziwe cudeńka. Aż miło zawiesić na nich wzrok. A zima... Może nacieszmy się nią na zapas, bo za kilka lat może zupełnie zniknąć z naszej sfery klimatycznej. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Robię tyle zdjęć w moich okolicach, że pewnie większosc fotografowanych przeze mnie widoków już tu pokazywałam, ale nadejscie śnieznej zimy albo koloryt wschodu słonca tak mnie zachwycają, że robię kolejne i kolejne zdjęcia. I nigdy mi sie to nei nudzi.
      Czy zima całkiem zniknie w przyszłosci? Jesli nawet, to chyba my, żyjący obecnie sie o tym nie przekonamy. Ale nasze dzieci, wnuki...Kto wie?
      Pozdrawiam Cie serdecznie, Karolinko!:-)

      Usuń
  16. Te rude drzewa cudowne!!! ♥️♥️♥️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wschodzące słonce tak niesamowicie je oświetliło!:-)♥♥♥

      Usuń
  17. Jak to dobrze, że Was odwiedziłam bo teraz inaczej, plastyczniej i pełniej widzę to co opisujesz i pokazujesz. Te detale, znajome miejsca i widoki. Ja też kocham chattę na skraju za tę dzikość i pierwotność, zwłaszcza o takich porach kiedy w zasięgu wzroku i słuchu nie ma nikogo, tylko ja, wiatr, szum lasu i potoku, zapach wielkiej wody i łąk uśpionych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zupełnie inaczej patrzy sie na zdjęcia miejsc, które widziało sie na żywo. Nabieraja one wówczas wielowymiarowości, konfrontujemy je ze wspomnieniami, dodajemy życia uczuciami, które ogarniały nas w tych miejscach. Wspaniale, że u nas byłaś. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz zdołasz nas odwiedzić, Krystynko.A ja będę namawiała Cezarego byśmy kiedyś odwiedzili Cię w Twojej chatcie. Bo fajnie byłoby zobaczyc na zywo to, co w tak ciepłych słowach opisujesz u siebie!:-))

      Usuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia agrest apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór cenzura Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk eutanazja fajka fantazja film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm ideologia II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja kiełbasa klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty kwiecień las lato legenda lektura lęk lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieski pieśni pieśń piękno piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spokój spontaniczność spotkanie stado starość strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście szerszeń śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wiatr wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost