niedziela, 17 września 2017

Ostatnie i pierwsze...




Ostatnie kwiaty, liście, owoce

Kolory, tchnienia, wizje, sny

Lato już plecie chłodne noce

Zabiera z sobą ciepłe dni



Gdzieś je zanosi, w cieniu składa

Bogactwu nie da się zmarnować

Bajki serdeczne opowiada

Płynie piosenka nowa



Odchodzi z czułą obietnicą

Spotkamy się za rok

Słyszą to drzewa, łąki słyszą

I malinowy sok



I wino bzowe co dojrzewa

Aż przyjdzie pora słoty

Kiszonki, dżemy, marynaty

Przeciery i kompoty



Ostatnie dni babiego lata

Taniec ostatnich ciem

Wszystko się zmienia, przeistacza

Mapa wewnętrznych nieb



Ostatnie zwykle są pierwszymi

Więc smutek zamień w moc

Niech razem z dniami jesiennymi

Popłynie nowy głos…



   Tak, ostatnie to już dni lata. To widać, słychać i czuć. Ale nic to! Wszystko się powtarza i nic się nie kończy. Kręcimy się w tym zaczarowanym kołowrotku nocy i dni i najważniejsze byśmy sami umieli wyznaczyć sobie właściwe dla nas cele,  tempo, rytm i nastrój. Słotne, chłodne dni otwierają bramę do nowych refleksji, do tworzenia albo poznawania tego, na co latem miejsca i czasu nie było, do czytania nowych książek i do powrotu do dawno temu przeczytanych (między różnymi pracami podczytuję sobie "Marię i Magdalenę" Magdaleny Samozwaniec, wracam też do poezji Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej).
   Nadchodząca jesień kończy czas intensywnych, często męczących fizycznie działań. Otwiera pole dla ducha, dla czegoś zupełnie nowego…Zawsze przecież możemy zrobić coś co raz pierwszy. Wystarczy się tylko odważyć.Wystarczy chcieć.  Ja na przykład co roku eksperymentuję z przetworami na zimę. Nigdy nie korzystam z gotowych przepisów. Lubię ten powiew swobody, lubię wariackie, ale zupełnie niegroźne, kuchenne eksperymenty. Ot, zamarynowałam w tym roku po raz pierwszy pieczarki. Z czym? Z lubczykiem! Popijamy teraz z Cezarym z lubością sok z kiszonych buraków z dodatkiem dużej ilości lubczyku i kminku. Mówię Wam - pycha! A od kilku tygodni macerują mi się w słojach jabłka z mego sadu. Powinien z nich powstać świetny ocet jabłkowy - ponoć bardzo zdrowy i na odchudzanie dobry!:-)


   Wrzesień przyniósł nam niebagatelną zmianę. Otóż po siedmiu latach zamieszkiwania w naszym podkarpackim, dalekim od gwaru świata przysiółku doczekaliśmy się nareszcie asfaltowej drogi, która wiodąc od naszej bramy doprowadzi nas aż do miasteczka. Cieszy nas ta zmiana, bo na pewno wygodniej nam teraz będzie jeździć, bo mniej będzie w pochmurne dni błota a w pogodne kurzu, bo samochód nie będzie się tak męczył i zużywał na wybojach i w koleinach, bo pewnie zimą skuteczniej odśnieżą nam przejazd.... Wszystko to dobrze, ale jednocześnie i trochę smutno, bo uświadamiamy sobie po raz już któryś, że jesteśmy częścią machiny cywilizacji i chcąc nie chcąc musimy jej ulegać, że przed zmianami nie da się uciec...Dlatego tym bardziej trzeba nam działać po swojemu, zgodnie z rytmem natury i pogodą. Przeciw temu dusza się nie buntuje. Koi ją świadomość tego, że jednak natura jest ponad wszystko a wszelkie ludzkie działania, choć tak ważnymi i absorbującymi się zdają właściwie nie znaczą wiele…Jednak to z tych działań składa się nasze życie. Mrówczych, powtarzalnych, zawłaszczających i odciągających myśli od lęku przed tym, na co nie mamy wpływu, od poczucia bezradności i niemożności...





  Ostatni tydzień nieomal w całości poświęciliśmy na pocięcie i ułożenie w składziku trzech wielkich wiązek drewna na rozpałkę. Oj, było z tym roboty! Aż się nam charcząca i wyjąca coraz głośniej piła cyrkularka krztusiła i odmawiała współpracy. Aż po całym dniu monotonnego rżnięcia ze zmęczenia Cezary czubek palca sobie obciął! Aż ja w nocy spać nie mogłam tak ramiona i krzyże bolały z przemęczenia. A deszcz za nic mając sobie nasze wysiłki i pragnienie by drewienka porządnie przeschły wciąż polewał ich rosnący stos i nasze zgrzane głowy. A wicher świstał i pył z wiórami w oczy wdmuchiwał. Nareszcie to już za nami. Ostatnia w tym roku tytaniczna praca z drewnem. Teraz pozostaje już tylko spokojnie je spalać i mieć nadzieję, że zgromadzone zapasy starczą nam na tę i być może nawet na następną zimę.Cóż! Taka masa drewna, tyle pracy tylko po to by było nam jako tako ciepło, by ostatecznie obróciło się to wszystko w popiół…





   


    A jednak czasem i o rzeczach ostatecznych warto pomyśleć, bo nigdy nie wiadomo, kiedy ten kołowrót się zatrzyma. Nie ze wszystkim się zdąży, nie do wszystkiego da się radę przygotować. Przeczytałam niedawno skłaniający do namysłu tekst pt. „5 najważniejszych rzeczy w życiu. To ich najbardziej żałujemy przed śmiercią”. Tekst ów powstał w oparciu o bloga i książkę australijskiej pielęgniarki Bronnie Ware, która pracując w szpitalu na oddziale chorych terminalnie wysłuchała zwierzeń i refleksji umierających tam osób. Te ostatnie ich myśli powinny być podpowiedzią dla nas, żyjących jeszcze pełnią życia, co jest najważniejsze, czego nie wolno w nieskończoność odkładać, bo można po prostu nie zdążyć zrobić tego, co naprawdę najważniejsze.

A jakie to pięć najważniejszych rzeczy?

1.       Nie miałam czasu na spotkania z przyjaciółmi.

2.       Szkoda, że nie miałam odwagi wyrażać swoich uczuć.

3.       Nie miałam odwagi żyć, jak chciałam.

4.       Żałuję, że pracowałam tak ciężko.

5.       Nie umiałam być szczęśliwa.

   Zachęcam do zapoznania się z całym tekstem.  Zdaje mi się on ważny i godzień przemyślenia. Jakże inny niż morze bylejakości, wtórności i pustosłowia wszechobecne w środkach masowego przekazu. Oto link do tego artykułu: http://mamadu.pl/131595,5-rzeczy-czego-zalujemy-przed-smiercia



   A żeby nie pozostawiać Was w przytłaczająco-minorowym tonie pokażę Wam kilka pogodnych, wrześnowych zdjeć. Kwitną u nas teraz bujnie ostatnie kwiatki, owocują pięknie maliny i kaliny, malowniczo przebarwiają się liście winobluszczu ofiarowanego nam kilka lat temu przez Pellegrinę, czyli Krystynkę w Podróży!:-))


  

    I na koniec jeszcze zwierzę się Wam z moich ostatnich fascynacji muzycznych. Pierwsza to piosenki Sławy Przybylskiej, która w tym roku kończy już 85 (?) lat! Niczym do zaczarowanego skarbca sięgam do ogromnego zbioru jej piosenek. Przypominam sobie pocztówki dźwiękowe, które za czasów mego dzieciństwa grały na adapterze w moim domu. „Słodkie fijołki”, „Gdzie są kwiaty z tamtych lat”, „Suliko”, „Pamiętasz, była jesień”, „Tbiliso” i wiele, wiele innych nastrojowych, śpiewanych ciepłym głosem, z wyrazistą dykcją i uczuciem pieśni Sławy. I moja ulubiona – „Kuglarze”. Śpiewała mi ją kiedyś Mama. I ja śpiewałam ją mojej córce…



   A drugą moją, wrześniową fascynacją muzyczną są stare, przedwojenne melodie i piosenki odnalezione na stronie : https://staremelodie.pl/
   Ach, czegóż tam nie ma?  Znaleźć tam można teksty informacje o kabaretach, rewiach i unikalnych, muzycznych wydawnictwach, pieśni, fotografie okładek zniszczonych, ale bezcennych płyt, trzeszczące bo odtwarzane ze starych płyt winylowych utwory w wykonaniu Aleksandra Żabczyńskiego, Toli Mankiewiczówny, Eugeniusza Bodo i wielu, wielu innych artystów oraz chórów…Pamiętacie dawny,  telewizyjny cykl programów „W starym kinie”? Pamiętacie z jakim znawstwem opowiadał o przedwojennych filmach, aktorach i pieśniarzach elegancki pan w czarnych okularach Stanisław Janicki? Uwielbiałam te opowieści i stareńkie, nieme oraz udźwiękowione już filmy. Do dzisiaj często nucę pochodzące z nich melodyjne piosenki. Na przykład urzeka mnie wciąż„Ta ostatnia niedziela”w wykonaniu Mieczysława Fogga…



Kochani! Dziękujemy za Wasze odwiedziny i za życzliwą pamięć. Pozdrawiamy Was serdecznie!:-))

40 komentarzy:

  1. Powialo smutkiem i chlodem. Ciemniej sie zrobilo, a juz niedlugo stracimy dodatkowo cala godzine dnia. Juz od kilku lat zauwazylam, ze przejscie od lata w jesien odbywa sie gwaltownie, bez lagodnego okresu przejsciowego, kiedy temperatury spadaja stopniowo, prawie niezauwazalnie, a organizm ma czas bezbolesnie przestawic sie na kolejna pore roku. Tymczasem z obezwladniajacych upalow przyszlo nam z dnia na dzien marznac w temperaturach oscylujacych wokol 10° czy nawet duzo mniej nad ranem. Gdzie podzialy sie 25°, 20° i 15°? Z bluzeczek na ramiaczkach trzeba wskakiwac w cieple kurtki z kapturami.
    Mnie jakos ta jesien nie raduje, ja wiedne razem z cala natura i obudze sie dopiero gdzies za pol roku, kiedy slonce znow zacznie grzac ziemie i mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja specjalnie nie czuję tego powiewu smutku i chłodu. Czuję natomiast odrobinę ulgi, że kawał związanej zawsze z ciepłą porą roboty za nami, czuję coś w rodzaju leciutkiej nostalgii, związanej ogólnie z przemijaniem. Ale to raczej ciepła nostalgia, bo o ile los pozwoli dożyję następnego lata i znowu zakręci sie intensywnie mój kołowrotek. Jesień nie budzi we mnie sprzeciwu i niechęci. Ona niczemu niewinna przecież. To my, ludzie, dodajemy jej własnych znaczeń i skojarzeń i to od nas zależy głównie jakie one będą...Żyjemy a więc wszystko jeszcze jest możliwe. A że więdniemy? Tak, po okresie dziecinstwa i wczesnej młodości cały czas więdniemy, ale przy tym i dojrzewamy, mądrzejemy, dowiadujemy sie wiele o sobie, o ludziach i o życiu. Bo przecież zawsze jest coś za coś...

      Usuń
    2. Olgo jak pięknie ujęłas tę jesień. Jak tak się na nie patrzy to ona piękna i potrzebna. U mnie jeszcze pracy w sadzie sporo ale i tak się ciesze, że już niedługo będzie więcej czasu dla siebie.
      Pozdrawiam serdecznie☺

      Usuń
    3. Bo przecież każda pora roku jest potrzebna. Gdyby była przyrodzie niepotrzebna to by jej nie było!:-) I nam też te przemiany potrzebne - przecież jesteśmy częścią przyrody!:-)
      I ja pozdrawiam Cię zyczliwie Czarny Kocie!:-)

      Usuń
  2. Spiżarnię masz zaopatrzoną Olu, więc zima Wam nie straszna :))
    Asfaltowa ulica ma na pewno wiele plusów, np. wyścigów krosowych nikt Wam pod domem robić nie będzie. I kurzyć też nie będzie.
    Aczkolwiek rozumiem Twoją rezerwę, czy lekki smuteczek ;)
    Jesień to też nie moja ulubiona pora roku, zima tym bardziej, chociaż czasem potrafi zachwycić, czemu nie ... aż tak marudna znowu nie jestem ;)
    Piła cyrkularka :))) właśnie niedawno zastanawiałam się, jak to po polsku brzmi ( zapomniałam), bo całe życie wiem, że to krajzega. Pamiętałam z Waszego bloga, że Cezary nazwał ów sprzęt inaczej ;)
    Trzymajcie się ciepło ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię zaopatrzać spiżarnię i nie lubię, gdy sie jakieś owoce albo warzywa z naszego ogrodu marnują!:-))
      Tak, wyścigów krosowych już tutaj na pewno nie będzie. To ulga dla nas, bo tyleśmy sie namęczyli zeszłej wiosny z tymi wariackimi wyścigami pod samym domem. Niestety, co ma wisieć nie utonie - i oto teraz jacyś zapaleńcy w naszym lesie organizuja sobie terenowe zjazdy z górki i pod górkę.Co ich obchodzi, że rozjeżdżają podmokłe dukty i grzybiarze będą musieli teraz brodzic po kolana w błocie? Co ich pobchodzi, że straszą dziką zwierzynę?Ech, zabawa najwazniejsza przecież...
      Cieszę się, Lideczko, żeś nie marudna i potrafisz sie zachwycić jesienią.Ja pamiętam Twoje niesamowite zdjęcia deszczem czy rosą pokrytych pajęczyn -chyba jesienią właśnie robione...?
      Tak! Piła cyrkularka, zwana gdzieniegdzie krajzegą, kupiona onegdaj w Sanoku bardzo nam sie przydaje a że czasem jęczy i kwęczy, to taka jej widocznie uroda!
      Dzięki za ciepłe słowa, Liduś!I Ty sie trzymaj kochana, i co ważne zdjęcia Lidkowe, niepowtarzalne pstrykaj!:-))♥♥♥

      Usuń
  3. Olenka, czy ta ogromna ilosc przetworow, ta cudna spizarnia to Wasze? Ja bym tam ciagle chodzila, patrzyla, wybierala i jadla.
    Moja ulubiona piosenka Przybylskiej to "Pamietasz byla jesien" i ona spiewajaca piosenke na filmie "Pozegnania", piekny film, w oparciu o powiesc Dygata, piosenka specjalnie napisana do tego filmu, Przybylska jest piekna i pieknie spiewa, a para glownych bohaterow tanczy i taki fajny dialog maja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A pewnie Teresko, że to nasza spiżarka na zdjęciu. Maleńka jest ona i z trudem już mieszczę tam te wszystkie słoje i słoiczki,butle, garnki i pojemniczki. Trzeba by ją jakos magicznie powiększyć, czy co...?!:-)) Oj, też lubimy z Cezarym łasuchowanie...Jak te łakome misie Puchatki!:-))
      Oj, i ja lubię "Pamiętasz była jesień".Bardzo nawet lubię!:-) Dzięki za przypomnienie o filmie "Pożegnania". Spróbuję go sobie znaleźc w Internecie i zobaczyć, bo dawno już go nie widziałam a kiedyś wiem, że mnie zachwycał...Lubie wracać po latach do starych ksiazek, filmów, piosenek. Człowiek sie cały czas przecież zmienia i ciekawe jest jak będzie odbierał po latach to ,co go kiedyś wzruszało i zachwycało, śmieszyło i rozrzewniało...♥

      Usuń
  4. Uwielbiam jesien, a tymczasem ciagle jeszcze uzywamy klimatyzacji. Moze nie ze wzgledu na temperatury, bo juz jest w okolicach 25C ale jest wilgotno i noce bezwietrzne, wiec jeszcze sie nie da spac przy otwartym oknie.
    Olu, ocet jablkowy taki z "mother" czyli nie filtrowany jest dobry na wszystko i bedziesz miala w domu lekarstwo na wszelakie dolegliwosci. Ja mialam po tych wszystkich przebojach zdrowotnych problem ze skora glowy i wyleczylam wlasnie octem jablkowym, bez zadnych lekow, bez cudow, ot spryskiwalam ocetm na godzine przed myciem wlosow i to wszystko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I do Was pewnie już wkrótce ta prawdziwa jesień dotrze. I trzeba będzie ubierać ciepłe kurtki i zabierać ze sobą parasole. Ale i liście w parku się przebarwią cudnie i zaszeleszczą pod nogami śpiewnie a mgła otuli delikatnym szalem...
      To ważne dla nas, co piszesz o leczniczym działaniu octu jabłkowego. Dużo sie na ten temat naczytałam, ale skoro Ty Marylko dobrze o tym occie mówisz, ro dla mnie najlepsza reklama. Nie miałam w tym roku prawie wcale jabłek, wiec wykorzystałam do zrobienia octu te nieliczne spady jakie skwapliwie zebrałam z trawnika, wiedząc, że na ocet najlepsze są właśnie takie niepryskane, naturalne zupełnie jabłka.Jak mi dobrze ten ocet wyjdzie (a chyba wychodzi ,bo juz kwaśny strasznie!)i jak pomoże na nasze bolączki, to w przyszłym roku zrobie więcej. Mam nadzieję, że i jabłek będzie wówczas wiecej ,bo ich żaden majowy mróz nie zważy, jak w tym roku!:-))

      Usuń
  5. Życie mija jak lato...zawsze czegoś będzie nam żal...dlatego wyłuskuję okruchy szczęścia choć palce bolą od wysiłku...
    Lubię Przybylską za " fijołki", każdej wiosny nuci mi w głowie gdy nasz lasek pokrywa się kwieciem, ile jeszcze tych wiosen mi zostało? nikt nie wie.
    A do Waszej spiżarni warto się włamać:-)
    Z asfaltu cieszyłam się tak samo, bo przez naszą wieś został poprowadzony dopiero gdy objęłam dyrektorstwo w gimnazjum, autobus zaczął dowozić dzieci a ja błagałam radnych gminy by w końcu odżałowali fundusze na 2 km asfaltu, to był rok 2000- aż trudno uwierzyć w to ludziom z miasta!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, jakie to piękne i prawdziwe, co napiałaś! - "Wyłuskuję okruchy szczęścia, choc palce bolą od wysiłku". Bolą, ale to chyba dobry ból. Inaczej się nie da chyba...
      Nasza spiżarka mogłaby obdzielić swoimi skarbami pokaźne stado łasuchów, a jeszcze by zostało!:-))
      Tak, asfalt bardzo ułatwia na wsi życie.Ma też, niestety, swoje złe strony.Obserwuję np. od kilku dni wzmozony ruch na drodzę przy moim domu. Wiecej ludzi do lasu przyjeżdża albo skraca sobie drogę do miasta. Mam nadzieję, że to minie, bo najbardziej lubię tutaj ciszę i spokój.
      Pieknie lśni o poranku ten asfalt! Wygląda jakby był zrobiony z antracytu i diamentów!:-))

      Usuń
  6. Jak zwykle pięknie piszesz, nawet o przemijaniu. Wpadłam w zachwyt i jeszcze nie wyszłam na widok Twojej spiżarni, imponująca ilość przetworów.
    Co do tych 5 rzeczy, ktoś mógłby powiedzieć, pracowałam byle jak i nie miałam z tego satysfakcji, albo żyłam jak chciałam, a bliskim było ze mną źle. Tak mi się przewrotnie pomyślało bo sama nie wiem czego będę żałować. Na pewno tego, że nie zdążę posprzątać piwnicy.
    Dobra droga zawsze lepsza, zwłaszcza zimą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przemijanie jest ważną częścią życia. Trzeba sie starać jakos je oswoić, przełamać lęk przed nim...A robić to mozna np. zamykając smaki lata do słoików.Dobrze, że Cezary zrobił mi tę spiżarnię, bo mam gdzie rozwijać skrzydła w branży przetwórczej!:-)
      O tych pięciu rzeczach się nie wypowiem, bo każdy musi je sobie po swojemu w duszy poszeregować, pomysleć. Każdy jest inny, ale wiekszosć z nas ma czego przed śmiercią żałować.Choc są i tacy, co odchodzą bez żalu a nawet z ulgą...
      Zimą na pewno odczujemy polepszenie jakości naszej drogi. Byleby się pług śnieżny dobrze spisywał!:-)

      Usuń
  7. Mamy podobne odczucia, jeśli chodzi o nasze stare, kamieniste, pyliste drogi, które wiodły do naszych domostw, żal ich trochę, ich uroku, a nawet niepowtarzalności, bo asfalty można zobaczyć wszędzie, a kamieniste trakty spotyka się coraz rzadziej; cóż, idzie nowe, mieszkańcom ku wygodzie, co tam nasze sentymenty:-) czy my aby nie przesadzamy z tymi zapasami na zimę? /właśnie pyrkocze na kuchni kolejna porcja domowego keczupu/, ale skoro urosło, żal zostawić na zmarnowanie, a i poczucie bezpieczeństwa na zimę zaspokojone:-) pozdrowienia ślę serdeczne za San.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wiele rzeczy budzi w nas sprzeczne uczucia...Nowa droga na pewno się bardzo przyda, ale też na zawsze zmieni dotychczasowy pejzaż, nastrój i koloryt otoczenia. Tak bywa z wieloma rzeczami, na które nie mamy wpływu, napływu nowoczesnosci nie da sie powstrzymać...Można tylko westchnąć i ...cieszyć sie tym ,co dobre dla nas i społecznosci.
      Pewnie przesadzamy z tymi zapasami na zimę, ale jak tu ich nie robić, skoro jest z czego? Zimą tak przyjemnie jest otwierać słoiki i choćby łyżką wyjadać z nich smakołyki albo częstować znajomych i rodzinę i cieszyc się, że im smakuje, że oczy im sie świecą z radości i podziwu?
      Pozdrawiamy Cię oboje serdecznie, Marysiu za Sanem!:-))

      Usuń
  8. Zapasy drewna i pełna spiżarnia, mimo trudu i znoju, zaowocują poczuciem bezpieczeństwa i zaopiekowania, zwłaszcza, że do miasteczka i sklepu macie daleko. Ale widzę jeszcze kilka pustych słoików. Jak kolorowo tam u Was na górze, wcale jeszcze letnie kolory i te malinki w wielkiej obfitości. Moja lista rzeczy których żałuję, troszkę inaczej wygląda ale dziękuję, ze poruszyłaś ten temat bo może mi się jeszcze uda wykreślić coś z mojej listy. Serdeczności zasyłam na górkę, niech lecą po nowej drodze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak,rzeczywiście sporo zostało mi pustych słoików w spiżarce w tym roku. A to z dwóch powodów: po pierwsze nie obrodziły mi w tym roku zupełnie jabłka, gruszki i sliwki a po drugie znajac moje zapędy przetwórcze rodzina jakis czas temu podarowała mi wielki karton słoików.Może w przyszłym roku uda sie je zapełnić? Choć tak naprawdę nie potrzebujemy tylu przetworów.Wiadomo! Ale to taka miła, zajmująca serce i ręce pasja, a poza tym nic sie z ogrodu nie marnuje, no to czemuż tego nie robić?
      Malinki owocują cudnie! Najpyszniejsze prosto z krzaka, tylko słońca im trzeba bo w niepogodę staja sie niesłodkie.
      A ta lista rzeczy ważnych dla ludzi, którzy wiedzą, iż zaraz ich wędrówka sie skończy i nie zdąża już niczego naprawić, zmienić...Ta lista coś nam uświadamia, o czymś ważnym mówi, mamy na szczęście jeszcze troche czasu na wdrożenie czegoś z tej listy w nasze życie...Taką mam przynajmniej nadzieję.
      Dziękujemy Ci Krystynko za serdecznosci i zasyłamy swoje pachnące słonecznym, ale chłodnym, pogórzańskim porankiem!:-))

      Usuń
  9. Nie wiem co pisac, jesien mnie zaskoczyla, i rozumiem, ze ta jej obecnosc jakas taka jednak niespodziewana wyzwala mysli raczej nie za bardzo optymistyczne. W klimatach gdzie tak wyraznie zaznacza sie uplyw czasu te mysli zaczynaja nas trapic..w Wenezueli, gdzie w zasadzie nie ma roznic klimatycznych w ciagu roku, uplyw czasu jest mniej postrzegalny wiec takze mniej dotkliwy. Moze dlatego tam ludzie jakby bardziej szczesliwi sa mimo trudnosci zwiazanych z zwyczajnymi zyciowymi potrzebami...a Jacus widze ma sie swietnie! sciskam mocno

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dziwne, ale jakos co roku jesień nas zaskakuje. A ona przychodzi o swojej porze, raz robi to wyraziściej i szybko a raz łagodnie i powoli.Tak czy siak zawsze sie pojawia. A skoro nie ma na to rady, to lepiej ja zakceptowac a nawet polubić ze wszystkim co nam przynosi.
      Tak, wyobrażam sobie, że w innych strefach klimatycznych ludzie mają nieco inną mentalność, problemy i zwyczaje. Obserwowałam to zresztą będąc w Au.
      Jacuś szczęśliwy jest na pewno i coraz radośniejszy, coraz bardziej szczeniakowaty!:-)
      I ja ściskam mocno, Grażynko!:-)

      Usuń
  10. Dla mnie jesień to też czas wyciszenia. Mam więcej czasu na czytanie i dopilnowanie spraw w domu. Ogród zaczyna żyć własnym życiem, bez moich interwencji. Jeszcze tylko zbiorę ostatnie jeżyny, przesadzę młode truskawki i może doczekam się winogron, które bardzo obrodziły, ale nie mają słońca, aby dojrzeć...
    Podziwiam Twoją spiżarnię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja podobnie podchodzę do jesieni, Wietrzyku... To czas wyciszenia, czas dla duszy i dla domu. Dobrze, że jest ten czas. Pozwoli nabrać sił przed kolejnym dzianiem, ułozyc sobie cos w głowie, zadbać też bardziej o zdrowie.
      I u nas juz końcówka prac ogrodowych...Oby jeszcze to słoneczko sie pokazywało i pomagało nam w tych niezbędnych czynnościach.
      Spiżarka to naprawdę dobra rzecz!:-)

      Usuń
  11. Jesień,"czas ułożyć sobie w głowie",czas dla nas samych.Jak dobrze byłoby,tak sobie myślę,spojrzeć na siebie,na świat jakbyśmy sie dopiero urodzili?!,bez wiedzy,doświadczeń,uprzedzeń!?Jak dobrze byłoby odrzucić wszystko co nas ogranicza,by móc powiedzieć:niczego w swoim życiu nie żałuję!Gdybym umiała powiedzieć sobie,że to ja jestem najważniejszą osobą w swoim życiu....być może,być może?powiedziałaby za godzinę?,dzień?tydzień?.....nie żałuję.Życie od nowa zweryfikuje za nas wszystko i zawsze ,ale to zawsze znajdziemy jakieś żałuję!Ach ta jesień....pięknie wchodzisz Olgo w te dni...zapasy imponujace:)U mnie także półeczki zapełnione,zostało się jeszcze rozprawić z winogronami:)Wczoraj byliśmy w lesie...na grzybkach,Mąż duży kosz ja ciut mniejszy.Mlodziutkie podgrzybki,jeden prawdziwek i mech reniferowy dla moich dekoracji.Było cudnie:)Dziękuję za słowa(piękne):)Chyba stworzę sobie prywatny tomik Twojej poezji:)Już drugi dzień słońce nas budzi...babie lato:) i nich wędruje na piękne pogórze :)Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesień może być dobrym czasem - zależy czego potrzebujemy, czego oczekujemy i jacy jesteśmy. Tak, to trudne by niczego w życiu nie żałować.Chyba nikt nie jest od tego wolny. Ja sobie czasem tłumaczę, że widocznie tak miało być, że nawet moje błedy są po coś, że czegos mnie nauczyły, naprowadziły na inne ściezki. Być dla siebie najwazniejszą osobą? Chyba nią jestesmy nawet jesli duzo w nas empatii i altruizmu. Bo przecież zawsze jest to wewnętrzne "ja", to "ja" czuje", ono doświadcza, ono wspomina, ono żałuje...Nikt nie potrafi czuć tak dobrze naszego "ja", jak my sami a mimo to tak często sie mylimy, błądzimy, czujemy ból. "Ja" kolebie sie na oceanie zycia, obija o rafy i wciaz nie jest pewne czy potrafi pływać.
      Tyle grzybów znaleźliście z mężem?! No to cudnie! To taka radość móc znajdować te skarby leśne, wędrować razem i wspólnie cieszyć sie jesienią.Basiu, a jakie dekoracje robisz z mchu reniferowego?
      Cieszę się, że lubisz moje wiersze, Basiu!:-)
      Dziękuje za życzliwe słowa i ciepło Cię pozdrawiam po bardzo słonecznym dniu!:-))

      Usuń
  12. Tak,radość wielką sprawia znajdowanie tych skarbów leśnych,ale najbardziej kocham to nasze wspólne wędrowanie.Tak wielka moc tkwi w tych wspólnych chwilach:)Mech reniferowy wykorzystuje różnie.Uplatam wianuszki,którymi obdarowuje znajomych,bliskich,przyjaciół wybierając się z jesienną wizytą.Mam też piękne korytka(tak je nazywam)zrobione przez męża ze starego drewna .To one sa podstawą do mchowych dekoracji jesiennych,potem zimowych.Teraz na mchu leży mały róg jelonka(znaleziony w lesie}i gałazki borówki.W drugim na mchu leżą małe dyńki(cieplutko im na zielonej kołderce):):) Czuję to ciepło Olgo:)usciski dla Was Basia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno pięknie wyglądają Twoje stroiki z dodatkiem mchu! Obejrzałąm sobie w necie zdjęcia przedstawiajace mech reniferowy, żeby sie dowiedzieć, czy i w naszych lasach rosnie, ale chyba nie a moze jeszcze go nie spotkałam.
      Fajnie sobie współpracujecie z mezem i dzielicie pasje - on robi drewniane korytka, Ty je wypełniasz. Jakże to symboliczne w ogóle dla tego jak powinno byc w życiu, w małżeństwie. Jedno uzupełnia drugie!:-)
      A tymczasem słonko sie gdzieś schowało i królują deszcze, mgły i chłody.A grzybiarzy w lesie -ho, ho!:-)
      Pozdrawiamy Was z mężem serdecznie!:-))

      Usuń
  13. Witaj Olu..zawsze z pewną dozą zazdrości patrzę na Wasze życie ale jednocześnie z pewną dozą troski jak ciężko pracujecie. Wiem ,że przyroda odpłaca...,że daje korzyści...ale ja to od jakiegos czasu myślę jak życie na wsi połączyć z życiem w mieście bo zarówno to jaki tamto kocham:):)
    Ale masz przetworów!!!!To piękna i zdrowa:):) sprawa
    Co do drogi..owszemwtargnęłącywilizacja ale jesli ma być udogodnieniem tomoże jednak dobrze
    Całuję,ściskam.Pozdrawiam


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Patjolu! I życie na wsi i życie w mieście mają swoje plusy. Najlepiej móc zmieścic w życiu i jedną i drugą mozliwość.Choćby po o by mieć porównanie, by zyskać jakieś doświadczenie i zobaczyć, w jakim położeniu człowiek czuje sie najlepiej.
      W tym roku nie mam tylu przetworów, co poprzednimi laty, bo mi drzewa owocowe zastrajkowały!:-)
      A drogą asfaltową to się cieszymy, tylko troche nas przeraża, ze o wiele wiecej ludzi sie tu teraz kreci.Asfalt ma wielką siłe przyciągania!:-)
      Pozdrawiam Cię serdecznie i dziękuję za miłę odwiedziny!:-))

      Usuń
  14. Jak ja lubię przysiąść u Was poczytać. Pięknie potrafisz napisać o codzienności... Ogrzewanie naszych domów, to spory kawałek naszego życia, ale łączy się to z życiem na wsi. Gdy byłam jeszcze bardzo młodą mamą zapytano co najbardziej przydałoby się na naszym osiedlu? Naiwnie odpowiedziałam taka duża osiedlowa kotłownia. Nie zdawałam sobie sprawy, ze nigdy nie byłoby nas stać na opłacenie ogrzewania z niej.... ehhhhh
    Wasza spiżarnia nastraja optymizmem... też lubię drobne zmiany w przetworach, ale zdecydowanie dla mnie lepiej jest jeśli trzymam się przepisów.
    Buraki kiszone teraz do zjedzenia, czy do przechowania? skład zalewy z podasz?

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ogrzewanie naszych domów to spory kawałek życia i ogromna ilośc pracy. Tym bardziej docenia sie każdą szczapkę, każde drewienko, bo przecież w trakcie cięcia czy zwożenia każdy z nich miało sie w dłoniach po wielekroć. Docenia sie a mimo to spala...Taki ich los...Jest w tym ogrom wdzieczności dla tego drewna, jest pewien smutek, że tak szybko znika to,co zgromadziliśmy w takim trudzie, jest ulga, że znowu dało sie radę i kolejną zimę uda sie jakos przetrwać. Ale, ale - piszą gdzieniegdzie o tym, że to ma byc zima stulecia! Nawet mała epoka lodowcowa! Oby nie!

      A co do kiszonych buraków, to jak nie dajemy rady wypic wszystkiego teraz, to resztę zamykam do słoiów i pasteryzuję 20 minut. A co do zalewy, to jest to po prostu przegotowana, osolona i ostudzona woda, do której dodaje lubczyk, czosnek, kminek albo koper, jesli mam.

      I ja pozdrawiam Cie serdecznie, Alis!:-)





      Usuń
  15. Imponująca spiżarnia, a że smaczna, to wiem bo miałam okazję spróbować :)
    Droga - no cóż,jestem dziwna w tych sprawach - wolałabym nie mieć. Jeżdżę przez las, utwardzonymi( nie asfaltowymi)drogami, nasza przysiółkowa "ulica" to dziurawy, pylący latem dukt. Co pół roku wymieniam łożyska w mojej terenówce, a i tak wolę stan "bez-asfaltowy". Gdyby takiż się pojawił, to jestem pewna,że ruch tak jak i u Was natychmiast by się zwiększył. Niech zostanie tak jak jest.
    Wasza psia rodzinka jest zachwycająca, szczęście aż im " kapie" z pysków :)))
    Sława Przybylska ma przepiękny, głęboki alt, szczególnie lubiłam piosenkę " Gdzie są kwiaty z tamtych lat"
    Pozdrawiam jesiennie Olu !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się Andziu, że smakowały Ci konfitury z mojej spiżarki, z tym większą radoscią je robię, wiedząc, że nie tylko sobie, ale i innym mogę sprawic nimi przyjemnosć!:-)
      Im dłużej mamy asfalt, tym wyraźniej widze jak wielką ma on moc przyciągania kolejnej rzeczy automobilistów wszelkiej maści - głównie grzybiarzy. Mam nadzieję, że nacieszą sie, zaspokoja ciekawosc, napełnią koszyki i znikną wraz z pierwszymi śniegami.I znowu wróci spokój w nasze strony.Bo on jest dla mnie najcenniejszy.
      Psia rodzinka strasznie ostatnio znudzona, bo od kilku dni leje albo siąpi i do lasu nie chodzimy a strasznie juz psiskom chciałoby się porządnie wybiegać!:-)
      "Gdzie są kwiaty z tamtych lat"...I ja lubię tę piosenkę Sławy Przybylskiej...Ona tak nostalgicznie nastraja i wzrusza, tym bardziej teraz, słotną jesienią...
      Andziu!Pozdrawiam Cie ciepło w jesienny poranek!:-))

      Usuń
  16. GIOVANNI MARRADI - Selection

    Moja propozycja na deszczowe dni: muzyka, która błyskawicznie koi smutki i reperuje wszelkie usterki duszy. Maksiu wyzdrowiał, teraz Pikunia chodzi na zastrzyki (kaszel kenelowy, zapalenie krtani).
    Napracowaliście się z Cezarym, to teraz sobie potańczcie, skoro nie można iść do lasu. Serdeczności przesyłamy i do tańca zapraszamy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie słucham Marradiego...Piękne! Dziekuje za podpowiedź, Iwonko!:-)
      Maksiu wyzdrowiał to teraz Pikunię choróbsko dopadło? To chyba ta listopadowa pogoda przyczynia sie do ataku wirusów i bakterii. Podobno wkrótce ma przyjsc jeszcze złota, polska jesień. Moze sie wtedy wszystko na dobre poukłada, przynajmniej ze zdrowiem Waszych psiaków, bo jednak nie na wszystkie troski dobra pogoda oraz piękna muzyka są wystarczającym remedium.
      Wczoraj byliśmy wreszcie w lesie, bo deszczu prawie wcale nie było. Dzisiaj znowu leje!
      Pozdrawiam Was dziewczyny serdecznie i Wasze psinusie kochane też!:-)♥

      Usuń
    2. https://www.youtube.com/watch?v=bzF6rozXmk8

      Olu, jakby tam u Ciebie było ciemno, to wysyłam piękny utwór ( druga godzina szósta minuta) i obraz wiosny, który skojarzył mi się z Tobą, jak chodzisz po polach i łąkach w Jaworowie.

      Usuń
    3. Dziękuję Iwonko! Prześliczne to wyobrażenie wiosny i muzyka w tle!:-)

      Usuń
  17. Mam nadzieje, ze znajdziesz mój wpis w tym tłumie komentarzy.
    Ja w sprawie pilnej umilajacej dni i wieczory jesienne.
    Macie jak na przeglądarce albo w Windowsie zainstalowac NETFLIX? Jest tam miesiąc za darmo, a do obejrzenia piękny i bajeczny serial, cale sześć sezonów ONCE UPON A TIME!
    To jest ten bajkowy serial, o którym kiedyś pisałam i teraz mozna go sobie całkowicie legalnie obejrzeć :)
    Ja co prawda dochodzę do siebie po finale serialu, ale polecam go i na pewno do niego wrócę :)
    ps ja opłacam te najtańsza opcje i starcza. A filmów i seriali tam,.oj... Nie przepadnijcie do reszty ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy duzo, czy mało komentarzy, to każdy jest dla mnie ważny i za każdy dziękuję!:-)
      Dziękuję, że pamiętałaś o mnie i polecasz mi NETFLIX oraz ten piękny film. Jak będę miałą nareszcie więcej czasu, to popatrzę jak to tam wygląda i jeśli sie da, zainstaluję.
      Pozdrawiam Cię serdecznie, Kocurku!:-)

      Usuń
    2. To nie film to serial sezonów 6, odcinków każdy po ok 20. Zima minie w trymiga! :)
      Pamiętałam, i pamiętam ten japoński co polecałaś, też go szukam :)
      Pozdrawiam ciepło z kisielem w kubeczku ;)

      Usuń
    3. Oby ta zima nie była tak ostra jak zapowiadają i oby rzeczywiscie szybko minęła! A dobre filmy, seriale,ksiązki, muzyka, kisiel budyń, konfitury i albo kubeczek grzanego wina na pewno pomogą jakoś przezyć ten chłodny czas. Pozdrawiam Cię serdecznie, Kocurku!*

      Usuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk fajka film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty las lato legenda lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieśni pieśń piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spontaniczność spotkanie stado strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost