niedziela, 20 sierpnia 2017

Słowa - klucze...




…Cieszę się, że na poprzedni mój post pt. „Kartki z kalendarza” otrzymałam z Waszej strony tak pozytywny odzew. Serdecznie za to dziękuję! Po raz kolejny przekonuję się, że warto być szczerą oraz że głęboki, wspólny namysł nad ważnymi sprawami ma sens. A ponieważ w moim kalendarzu jest jeszcze mnóstwo kartek z ciekawymi i godnymi przemyślenia sentencjami planuję jeszcze nie raz coś na ten temat napisać. Słowa potrafią dając do myślenia wić się długo i czepiać naszych serc niczym babie lato, jak pnące ogórki stojącego przy nich płotu. Niekiedy niełatwo o nich zapomnieć, pominąć, odczepić się nawet choćby się bardzo chciało. Coś bowiem poruszają zbyt głęboko, coś jątrzą. Słowa umieją otwierać serca, uwalniać i rozjaśniać skomplikowane uczucia, pomagają odnaleźć podobieństwa między ludźmi…Słowa potrafią też jednak te serca zamykać, boleśnie ranić, zniechęcać i odpychać. Często też to co jednych otwiera, drugich zamyka. I o tym właśnie będzie poniższy tekst.

  ... Nieraz pisząc zastanawiam się czy zupełnie przypadkiem, niechcący nie robię komuś krzywdy swoimi słowami. To, co napisane różnie przecież jest odbierane. Kogoś zranić może sam temat, bo z czymś mu się on boleśnie kojarzy. Kogoś przykro może dotknąć zbyt autorytarnie wyrażona opinia albo też komentarz pod tekstem. Kogoś może drażnić i budzić irytację nadmierna jego zdaniem szczerość, zwłaszcza gdy sam doznał w przeszłości przykrości z tego powodu i uważa, iż zwykłą głupotą jest obnażanie duszy albo gdy w tę szczerość po prostu nie wierzy.  Bywa też, że czegoś się w sobie wstydzimy, do czegoś nie chcemy się przyznać, nosimy w sobie jakiś wyrzut sumienia, które ktoś niechcący obudzi… Ileż ludzi z niewyjaśnionych głębiej powodów zniknęło raptem z naszego życia? Ileż blogów przestało istnieć? Ileż listów pozostało bez odpowiedzi…? Cóż, nawet zbyt mocno świecące promienie słońca zamiast przyciągać i ocieplać potrafią odpychać i budzić chęć ukrycia. A człowiek choćby się nie wiadomo jak starał i miał jak najlepsze intencje to i tak nieświadomie kogoś odpycha…

…Na przykład u mnie temat kóz od jakiegoś czasu jest nieomalże tematem tabu. Chociaż wydawałoby się, iż w zeszłym roku podjęłam świadomą i odpowiedzialną decyzje o rozstaniu z nimi, to wciąż za nimi tęsknię, bo co i rusz wszystko mi o nich przypomina. Łąka, na której nikt się nie pasie a trawa tam bujna i pachnąca. Robaczywe jabłka spadające na trawnik, których nie ma dla kogo zbierać i właściwie spożytkować. A wreszcie migawki wspomnień ze wspólnych z kozami gromadnych spacerów. A ponieważ tak ze mną jest, nie oglądam starych zdjęć, na których uwieczniałam moje zwierzęta, nie czytam swoich dawnych tekstów na ich temat, nie wchodzę też na blogi, gdzie pisze się o kozach. Może ta tęsknota po nich jest wciąż tak żywa, bo jest częścią jeszcze większej tęsknoty, jeszcze większej utraty, której w zeszłym roku doświadczyłam? Pewnie musi minąć jakiś czas by to przeszło, by ucichło...Wielu z nas ma takie tematy, które zbyt mocno czegoś w duszy dotykają. Uciekamy nieraz od takich dotyków w lekkość, humor i beztroskę zwykłego, blogowego pisania albo w spotkania z pozytywnie działającymi na nas ludźmi…Trzeba jakoś żyć...

   Słucham ostatnio piosenek  ś.p. Mirosława Breguły z zespołu Universe.  To proste i trafiające do serca utwory śpiewane chłopięcym, dźwięcznym głosem wykonawcy. Tyle w nich wybrzmiewało radości, pogody i ciepła, jak i w osobie samego Mirka Breguły. Ale Breguła był niepoprawnym nadwrażliwcem, który pod warstwą wesołości i beztroski chował głęboko swoje smutki i rany. Kochał muzykę, uwielbiał śpiewać i pisać teksty do swych piosenek. Przez wielu odbierany był entuzjastycznie i serdecznie. Dodawało mu to sił i wiary w siebie. Jednak była w jego życiu pewna ważna dla niego osoba, autorytet, który wyraziwszy się źle o jego śpiewaniu skutecznie oberwał mu lotki i sprawił, że rana po nich jątrzyła się do końca życia. Nie jest łatwo na tym świecie nadwrażliwcom. Nie potrafią wyhodować sobie mocnego pancerza. Nie umieją pogodzić się ze złośliwością, pogardą, niezrozumieniem i wynikającym z niej poczuciem alienacji i bezsensu. A przez cały czas próbują dopasować się, ukryć swoją inność, zdusić w sobie tę nadmierną podatność na zranienie. Czasem mają im w tym pomóc nałogi, czasem intensywna praca albo pomaganie innym. Wciąż jednak napotykają te same słowa – klucze, które znowu otwierają drzwi ciemności i beznadziei, wciąż jakieś ważne cegiełki wypadają z budowli ich istnienia.  Jedni dają radę jakoś przetrwać, wciąż na nowo się odbudowywać, dostrajać, rzeźbić i wreszcie zaakceptować siebie i nie przejmować się tak bardzo cudzymi opiniami albo własnymi porażkami. Inni się poddają. Mirkowi Bregule, nie udało się po raz kolejny odbudować, niestety. W 2007 roku popełnił samobójstwo. Miał wtedy tylko czterdzieści dwa lata…


   Ogromna jest nasza odpowiedzialność za czyny i słowa. Nieraz nie zdajemy sobie sprawy jak ogromna. Nadmierną pewnością siebie, lekceważącym stosunkiem do czyjegoś problemu, obojętną beztroską, twardością osądów, a nawet własnym dobrym humorem podczas, gdy inni pogrążeni są w smutkach oraz zmartwieniach i nie ma na ich rozwiązanie żadnych gotowych recept, wymyślonych na poczekaniu zbawiennych rad – oddalamy się od bliźnich a nawet ich krzywdzimy.  Nieraz drobna drzazga potrafi zamienić się ropiejącą ranę i uprzykrzać naszą codzienność. Nieraz byle uwaga może kogoś zepchnąć na skraj przepaści. Ileż takich przepaści pojawia się przed nami codziennie? O wielu z nich na szczęście zapominamy. Jakim koszmarem byłoby życie, gdyby wciąż sobie coś wypominać lub wciąż o coś czuć do kogoś niewyrażony żal. Wydźwigamy się z tych przepaści także dzięki temu, że czyjeś dobre słowa i czyny potrafią być dla nas najlepszą liną ratunkową. Wydźwigamy się bo wciąż dużo w nas wiary w dobro, pragnienia światła. Wszak zwyczajne promienie słońca po długim deszczowym dniu umieją zdziałać prawdziwe cuda… 

…Jednakże choćbyśmy byli jak najdelikatniejsi, jak najwrażliwsi oraz uważni i tak niechcący kogoś dotykamy, coś niszczymy. Przecież nawet stąpając po trawie nieświadomie miażdżymy jakieś żyjątka, jakiś mikroświat. Takie jest życie i póki nie staniemy się uskrzydlonymi aniołami, póty kroczyć będą za nami radości i smutki, zachwyty i cierpienia, bliskość i obcość…



39 komentarzy:

  1. Tak jest, Olu. Nie siedzimy w czyjejś głowie i nigdy nie wiadomo, co kogoś może urazić czy zasmucic. Za bardzo nie mamy chyba na to wpływu.
    I wtedy, trudno, na takie blogi po prostu się nie wchodzi i z takimi ludźmi nie wdajemy się w dyskusję.
    To takie życiowe wybory.
    Jeśli coś mnie boli, to albo próbuję to uleczyć albo unikać do momentu, kiedy będę na tyle silna, żeby się z danym tematem zmierzyć.
    Ściskam Cię niedzielnie 😍💗

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, Lidusiu! Ludzkie myśli i wybory idą tak róznymi torami w tym samym momencie, że nie sposób nie wejśc w kolizję z którymś z tych torów. Tyle rzeczy jest po omacku, na wyczucie.Uda się albo nie uda. Jak u tej mojej Misi kochanej, która czasem całkiem niechcący biegnąc za mną i o kilka centymetrów źle obrawszy kierunek nagle do mnie dobija z całej siły, walac mnie głową tak mocno, że albo sie przewracam albo z trudem stoję czujac, że tęgi siniak rosnie mi znowu na łydce!:-)Obie nas boli, ale obie już do tych zderzeń przywykłyśmy a poza tym tak sie kochamy, że wszystko sobie wybaczamy:-)
      A co do tematów, z którymi trzeba się zmierzyć, to na przykład aby móc odpowiedzieć na komentarze musiałam poczekać i nabrac jasności umysłu. Zmiana pogody jakoś mnie ogłupiła!:-)
      Liduś! Cieszę sie zawsze z Twoich odwiedzin i czekam na reaktywacje Twego bloga!:-))
      Serdeczne buziaki poniedziałkowe zasyłam!:-)♥

      Usuń
  2. Twoje serce Olu jest wyjątkowo wrażliwe, odczuwasz więcej niż przeciętni " zjadacze chleba". I dlatego jest Ci trudniej. Myślę, że samobójcy to osoby nadwrażliwe i niestety nie potrafią radzić sobie z całą życiową ofertą.A ilu ludzi, tyle odczuć, przecież materiału genetycznego nie oszukasz. Można wszystko wiedzieć, rozumieć, a i tak nie dać sobie rady...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem ten nadmiar wrazliwosci mocno w życiu przeszkadza - na pewno dobrze o tym Basiu wiesz!Na dodatek zauwazyłam, że z wiekiem człowiekowizazwyczaj pogorsza sie pod tym względem. Człowiek jakiś taki kruchy sie staje i łatwopalny i coraz bardziej nagi a zbroi jak nie było tak nie ma.
      Niektórzy nie dają sobie z tym rady. Rodzi się depresja a z niej i mysli samobójcze. Na szczęście wiekszość z nas daje radę uciec przed decyzją o samounicestwieniu.Znajduje sie ktoś albo coś, co jest jak łódź ratunkowa...

      Usuń
  3. Są niestety takie tematy, które człowiek przemilcza, bo też i po co wracać, niczego się już nie zmieni, te osoby czasu też nie cofną i nie da się nic zrobić, więc człowiek stara się nie pamiętać... I jakoś żyć dalej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to prawda Kocurku...Do pewnych rzeczy nie da sie wrócic i ich odwrócić, poprawić albo uleczyć nadszarpnięte więzi i zranione uczucia. W ludziach sie coś na dobre zapieka, buduje sie mur często nie do przejscia. A zyć dalej trzeba, no własnie. I wchodzi sie w nowe rzeki i płynie z nowym nurtem. Takie jest życie. I tylko czasem człowiek wspomni i ta drzazga znowu boleśnie go zakłuje...

      Usuń
  4. Wielka jest moc słów, tych dobrych i tych złych. Czasem intencje dobre i czyste a słowa nietrafione, niejednoznaczne. Dlatego lubię czyny. Przytulenie i pogłaskanie czasem lepsze niż tysiąc słów. Podoba mi się hasło: zrób komuś dzień dobry! Mam tematy tabu, jak drzazgi w ranie, da się z tym żyć, byle nie drażnić, nie dotykać, osłaniać, nie urażać. Mądre i trudne poruszasz sprawy Oleńko, dziękuję Ci!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację Krystynko, że często czego nie dadzą rady zrobic słowa zrobią czyny. Czasem bez słów jest najlepiej, ale do tego potrzeba bliskosci, chęci porozumienia, a czasem o to właśnie najtrudniej.
      Zrób komuś dzień dobry? Też mi sie podoba to hasło. Niekiedy ono trudne jest wprawdzie, gdy człowiek wstanie lewą nogą, ale jak sie nieco ogarnie, to prawa noga nabiera wigoru i już jest lepiej!
      Tematy jak drzazgi w ranie...Tak, każdy z nas je ma. Jest z nimi sam na sam. Oswaja je jak lwa, ale to przecież trudna sprawa.I czasem mimo wszystko ten lew zahaczy boleśnie pazurem...
      Co do poruszania tego typu spraw,trudnych tematów, to uważam, że trzeba zastanawiać sie nad wnętrzem człowieka, próbować coś zrozumieć w sobie i w innych, to dla mnie ważne. I cieszę się, że mogę tu gościć tu tak życzliwych i rozumnych a przede wszystkim wrażliwych jak Ty czytelników, dla których warto takie teksty pisać!:-)

      Usuń
  5. Jak skutecznie podciac komus skrzydla, wiem najlepiej na wlasnym przykladzie. Jak latwo kogos zranic slowem w wirtualu, tez zdazylam juz doswiadczyc. Slowo niejednokrotnie ma wieksza sile razenia od bomby atomowej, pod warunkiem ze nie jest sie na slowo odpornym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jak się ma podcięte skrzydła to trudno odbic sie od ziemi - czasem jednak sie udaje pozyczyć skrzydła od Pegaza i sie leci, aż dziw jak dobrze!I takie momenty są cudne i takich oby było w naszym zyciu jak najwięcej (usmiecham sie teraz, bo wciaz jestem pod wrażeniem Twojego wiersza o utalentowanej matce i córce!:-)Powiesz może, że takie skrzydła to nic wielkiego, że te prawdziwe powinny być wieksze, silnijsze ale ja Ci odpowiem, że sam lot, nawet krótki jest małym cudem, piekną, dobrą chwilą a z takich chwil składa sie właśnie zycie...
      I w ogóle obyśmy Aniu, napotykały więcej tych dobrych, uskrzydlajacych słów, niż złych i raniących! A jesli nawet napotkamy byśmy znów umiały się ponad to wzbić!:-)

      Usuń
  6. Nic dodać, nic ująć, jak zwykle trafiasz w sedno...

    OdpowiedzUsuń
  7. Są słowa, które ranią, czasem na zawsze i takie, które dają nam skrzydła na całe życie. Otrzymałam jedne i drugie, ale najważniejsze dostałam kiedy odchodziła z życia bliska mi osoba i kiedy miałam już omamy na jawie i myślałam,że postradałam rozum. Od osoby zajmującej się zawodowo uleczaniem skołatanych nerwów, po ponad godzinnej rozmowie, a właściwie moim monologu dostałam słowa, które są moimi skrzydłami: Słuchając tego co spotkało panią w życiu i odnosząc do problemów, z którymi przychodzą do mnie ludzie mogę powiedzieć tylko jedno -jest pani bardzo silna. A przez całe moje zycie aż do tego momentu mówiono mi, że jestem słaba psychicznie, przewrażliwiona itd. Nie jestem w stanie wyrazić jak bardzo jestem wdzięczna za te parę słów...
    Marytka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podcięte skrzydła...Tak, wielu z nas to spotyka, niestety. Jednak to takze dzięki temu potrafimy zrozumieć innych w podobnej sytuacji, dać swym zrozumieniem rodzaj wsparcia, odegnania poczucia samotnosci czy inności...
      Słowa, które dostałaś od osoby, która zajmowała się leczeniem skołatanych nerwów dostałaś rzeczywiscie bardzo ważne słowa. Uświadomiły Ci jaka jesteś naprawdę, przełamały cos w Tobie,wzmocniły Twą samoocenę. Jakim skarbem są ludzie, którzy potrafią powiedzieć nam cos tak ważnego we właściwym momencie i wydźwignąc nas z topieli...
      Ciepło Cię pozdrawiam, Marytko i dziękuje za Twą opowieść

      Usuń
    2. Dziękuję Olu (jeśli mogę się tak do Ciebie zwrócić) za Twoją mądrą, pełną ciepła i życzliwości odpowiedź. Dziękuję za Twoje pisanie, które porusza ważne dla nas ludzi sprawy uczuć i emocji, do których tak trudno się przyznać. Otworzyć się przed drugim człowiekiem nie jest łatwo, bo to nas odsłania na ciosy, więc idziemy przez życie osłaniając to co najłatwiej w nas zranić - serce. Dobrze jest spotkać człowieka, który myśli i czuje podobnie jak my, nie czujemy się już wtedy tacy osamotnieni w tłumie innych ludzi. Dziękuję za to, że jesteś... mądra, czująca, wrażliwa, ciepła. Trafiłam do Twojego bloga przez innych blogerów, których komentarze miło znajduję na Twojej stronie. Pozdrawiam słonecznie
      Marytka

      Usuń
    3. Oczywiście, że możesz sie do mnie zwracac po imieniu. Tu na blogach wszyscy jesteśmy na "Ty" i bardzo mi sie to podoba. Podobałoby mi sie również normalnie w zyciu na codzień, ale w naszym kraju wciąz obowiazuje tyle przyzwyczajeń co do tytułowania, tyle sztucznego konwenansu, że raczej niemozliwe jest bysmy wszyscy mówili do siebie tak jak np. w krajach anglosaskich.
      Ta, Marytko - człowiek ma potrzebę otworzenia serca. I jak znajddzie się kogoś, kto czuje podobnie, to to serce az sie rwie, by dać znać o swoim podobienstwie, by odgonić poczucie osamotnienia i wyobcowania.
      Dlatego cieszę się, że tutaj trafiłaś, że doceniasz pisanie o sprawach, które często są trudne do ujęcia w słowa a przecież tak dla większosci z nas ważne. My, cisi, niesmiali , na codzień prawie niezauważalni ludzie też przecież mamy prawo do wyrazenia swych myśli i uczuć. Bo istniejemy. Bo duzo nas przeciez myslących podobnie. I dobrze byłoby by ci inni - nadmiernie pewni siebie, rozpychający sie łokciami, decydujący za nas i rozgadani pustosłowiem (by nie powiedzieć rozkrzyczani) choćby na moment przycichli i wsłuchali sie w nasz głos...
      I ja pozdrawiam Cie serdecznie Marytko i zapraszam do odwiedzania naszego bloga!:-)

      Usuń
    4. Dziękuję Olu :-) Ja już od dawna podczytuję Waszego bloga, tylko nie miałam odwagi komentować. Mam trochę kocią naturę, zanim postawię krok na nowej ziemi długo się przyglądam i badam jak kot czy aby bezpiecznie, czy może czmychnąć gdzie pieprz rośnie. Czasem czmycham w połowie drogi, cóż taka moja natura, kapryśna czasem i niezależna. A jeśli chodzi o mówienie sobie po imieniu zawsze byłam: za. Moje koleżanki obruszały się na mnie w pracy: No, co ty stara baba jesteś, a przechodzisz z tymi młodymi po imieniu, zobaczysz, nie będą Cię szanować. A ja odpowiadałam, że szacunek do innych wynosi się z domu i mówienie komuś per "pan/pani" dla tego kto nie szanuje innych nie stanowi przeszkody w okazywaniu braku szacunku. Dziękuję za zaproszenie do odwiedzania Waszego bloga, robię to naprawdę z dużą przyjemnością.
      Serdecznie pozdrawiam :-)
      Marytka

      Usuń
    5. Myśle, że większosc z nas najpierw ostrożnie obwąchuje nowy teren a potem powolutku ośmiela sie, oswaja...I czasem idzie śmiało do przodu a czasem rezygnuje, bo coś jednak mu przeszkadza, cos mu mówi, żeby jednak się zatrzymać. Rzeczywiscie, nasze zachowanie bardzo przypomina kocie...
      Tak, mówienie komu po imieniu absolutnie nie oznacza braku szacunku. Nie każdy to jednak rozumie. Wiele osób ma trochę staroświeckie podejście do tematu.
      Pozdrawiam Cię serdecznie, Marytko i do napisania!:-)

      Usuń
  8. Hi !Chialabym odniesc sie do kazdej mysli ktora poruszylas ,kometarze nie czytam poniewaz mysle ze one sa tylko do Ciebie.Czasami zerkne na kometarz poktorym pisze ale o tym sza !zastanawialam czy myslisz o swoich zwierzakach i prosze tadammmm-czyli zawsze na wszystko dostanie sie odpowiedz.....))Jesli chodzi o Slowa ktore rania tak mnie szczegolnie to dotyczy..............poniewaz od 2013-roku nie pracuje wiec to ja wybieram z kim sie spotkam itd ,wiec mam problem troche z glowy (ale choroba to nie jest to co chcialam zeby mnie spotkalo )to chyba wszystko tak! sciskam raczki p.Gosia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hi, Gosiu! Nie czytasz komentarzy? A szkoda, bo w nich jest często ciekawe rozwiniecie tematu, inny punkt widzenia, jakieś ważne uzupełnienie. Komentarze są publiczne i jako takie mogą byc czytane przez wszystkich. Przeciez jesli chciałabym komuś cos powiedzieć prywatnie,poufnie napisałabym mu to w liscie. I czasem tak czynię...
      Odwiedzajac nasz blog od kilku lat i wiedząc jaka jestem pewnie domyslałaś sie ,co myslę o moich zwierzakach? Z mocno się przywiązuję, niestety...
      Też miałaś do czynienia z raniacymi słowami? A wiec rozumiesz jaki to ból i jak trudno to zapomniec.
      Przykro mi, ze dopadła Cię choroba. Zawsze coś człowieka musi dopaść, jak nie z jednej to z drugiej strony.Jak nie przykrzy ludzie, to inne rzeczy...Ale Gosiu, mimo wszystko, jeszcze w zielone gramy i długo jeszcze nie przestaniemy, prawda?!:-)
      Ściskam Twe łapeczki!:-))

      Usuń
    2. Olga -sama już nie wiem, czy wrażliwość jest błogosławieństwem, czy ......przekleństwem.........??
      o chorobie pisalam nie duzo bo z nia sobie radze (wiesz ze ja przewidzialam swoje chorobsko )dlatego wyjezdzmy duzo co 2-miesiace do wod hi,hi!!A MASZ ZIELONE?
      SCISKAM lapki p.GOSIA

      Usuń
    3. Też nie wiem jak to jest z tą wrażliwością. Chyba jednak lepiej być nadwrażliwym niż zupełnie obojętnym...
      Mam nadzieję, że te wyjazdy do wód Ci pomagają. A poza tym że same podróże sprawiaja Ci przyjemnosć!
      Mam zielone, wciaz mam, starajmy sie go mieć zawsze chociaż troszkę, bo bez niego ginie sens.
      Ciepłe pozdrowienia zasyłam Ci Gosiu o chłodnym, jak gdyby jesiennym już poranku!:-)

      Usuń
  9. Wrazliwym ludziom jest zawsze trudniej, tak latwo ich zranic, moze byc nawet niechcacy, czy to zartujac, czy droczac sie, ale zawsze mozna przeprosic, wytlumaczyc, wierze w sile dobrej rozmowy.
    Oczywiscie bylo, ze dotknely mnie czyjes uwagi o mnie, czy do mnie, zabolalo, udawalam ze wszystko jest w porzadku, a bol pozostal, moze powinnam nie udawac a postawic sie, pytac dlaczego.
    Takie zyciowe rozczarowania zostaja na zawsze i w koncu przychodzi dzien kiedy wybiera sie samotnosc, moze byc we dwoje, dla spokoju, dla unikniecia tych rozczarowan.
    Nie chce juz wiecej zblizen, nie chce byc zraniona i nie chce ranic, tak mi latwiej zyc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, rozmowa to dobra rzecz, tylko obie strony muszą jej chcieć, a czasem o to właśnie najtrudniej.
      Udawałaś, że Cie nie zabolało, bo nie chciałaś okazać słabości, dać tej osobie satysfakcji, że dobrze wymierzyła i strzeliła. A jednak strzał był i rana po nim została. Na oko niegroźna, ale w rzeczywistosci nie do zagojenia...Czy postawienie sie miałoby sens? O ile ta osoba cos by z tego zrozumiała, o ile chciałaby poprawic sie na przyszłość. Czasem warto spróbowac,jesli jest choćby mała szansa na porozumienie, ale jeśli dobrze sie "przeciwnika" to czasem wiadomo, że nie warto sie starać nadaremno...
      I wreszcie samotność...Jeśli umie sie byc samotnym, jesli ten spokój wynikający z bycia tylko ze sobą przeważa nad uczuciem osamotnienia to dobrze. Nieraz ten święty spokój jest najważniejszy,jakze upragniony jesli długo sie na niego czekało.Każdy człowiek ma prawo do spokoju.
      Teresko, bardzo mocno Cię przytulam!♥

      Usuń
  10. też kocham jego piosenki. moja ulubiona to 'W taką ciszę", takie wspomnienie młodości...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "W taką ciszę wszystkie gwiazdy na niebie wyliczę
      Ciebie wołam, ale cisza i pustka dookoła".

      I ja lubie tę piosenkę, Alis. A to, że pochodze ze Śląska dodatkowo sprawia, że losy Mirka Breguły - mieszkańca Chrzowa są mi dosc bliskie...I tak mysle, że duzo tak wrażliwych i utelentowanych ludzi jak Mirek Breguła odeszło śmiercią samobójczą. Pozostawiło po sobie ciszę i pustkę dookoła. A zazwyczaj artyści są nadwrażliwi, ich łatwiej urazić, zranić, sprawić by życie przestało być warte kontynuacji...

      Usuń
  11. Piękną muzykę słowem tworzysz Olgo.Pozdrawiam Cię serdecznie nadwrażliwiec Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuję Basiu za Twe ciepłe słowa, Basiu. Posyłam Ci serdeczny uśmiech o deszczowym poranku!Niech to będzie dobry dzień!:-)
      nadwrażliwiec Ola

      Usuń
  12. Och, nawet nie wiesz jak Cię rozumiem. Też często zastanawiam się, czy tym co za chwilę napiszę nikogo nie urażę. Ktoś kiedyś na jakimś blogu napisał, że prowadząc bloga nie można zrobić nikomu krzywdy, bo przecież "to jest nasze pisanie". A ja myślę, że słowem pisanym można niekiedy zrobić większą krzywdę niż słowem mówionym. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam siez Tobą Karolinko, że słowem pisanym można zrobic nawet wiekszą krzywdę niż mówionym. Mówione ulatuje gdzieś w eter. Pisane zostaje na piśmie. Niezmazywalne i jątrzące.Trzeba liczyć sie ze słowami, uważać na co jak i co sie pisze. Traktować innych tak, jakbyśmy sami chcieli byc traktowani. Choć i to czasem nie pomaga, bo nie wszyscy jesteśmy tacy sami i inni mogą mieć zupełnie inne oczekiwania.
      I ja pozdrawiam Cię serdecznie!:-)

      Usuń
  13. Odpowiedzi
    1. Dziękuję za zwrócenie uwagi! Już poprawiłam!:-)

      Usuń
  14. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisałam coś bez sensu, dobrze, że zdążyłam usunąć. Trudno mi zebrać myśli, więc tylko pozdrawiam.

      Usuń
    2. Andziu, ja przeczytałam komentarz i myslę, że nie był bez sensu. Był prosto z serca. Obolałego serca. I o ile dobrze sie domyslam, co sie stało to bardzo mi przykro, że i Ty musiałaś tego czegos doświadczyć. Wiem, jak to boli i nie da sie z tym ot tak pogodzić. Trzeba czasu i uspokojenia.
      Andziu, ściskam Cię mocno!

      Usuń
  15. Bardzo na czasie dla mnie ta Twoja notka. Slowa owszem jak piszesz moga ranic, ale przeciez piszacy nie zna stanu ducha czytajacego i trzeba sobie po obu stronach zdawac z tego sprawe.
    Sa natomiast czyny, ktorych wybaczyc nie mozna...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Człowiek przez całe zycie uczy sie drugiego człowieka i nawet, gdy zda mu się, że ta łamigłówka jest już rozwiazana, to znowu pojawia sie jakaś zagadka, jakieś nowe, często przykre zaskoczenie, które jak bomba rozsypuje w proch nasze naiwne wyobrażenia. I znowu uczymy sie na nowo. Bo na tym życie polega - na byciu między ludźmi, na ciągłym budowaniu relacji, na szukaniu nowej drogi porozumienia. I w zwyczajnym zyciu i w Internecie...

      Usuń
  16. Witaj, Oleńko! Kilka razy czytałam Twoje przemyślenia i coś mnie wstrzymywało od napisania komentarza. Mam nadzieję, że była to właśnie odpowiedzialność za słowa. Zastanawiałam się też nad powiedzeniem, że mowa jest srebrem, a milczenie złotem. I nad tym, że są piękne, ale puste słowa, za którymi nie zawsze idzie uczucie. I w końcu doszłam do wniosku, że tym właśnie tekstem pomogłaś mi uświadomić sobie, dlaczego ja się już do blogosfery nie nadaję. Zdarza mi się zajrzeć na jakiegoś bloga, czytam ze zrozumieniem, wczuwam się w czyjeś życie. Najczęściej wówczas w myślach coś do tej osoby mówię ze swojego punktu widzenia. Nie mam tendencji do krytykanctwa, ale po ponad trzydziestu latach pracy z ludźmi jako nauczycielka miewam tendencje do udzielania rad. A to bywa różnie odbierane. Na pewnym etapie życia "dobre rady" są uznawane za krytykę. Między innymi dlatego młodzież i rodzice są często po przeciwnych stronach, bo zagrożone jest ego obu stron.
    Używając słów natrafia się na wewnętrzne konflikty. Idąc na zebrania z rodzicami zawsze miałam dylemat w stylu "mam być miła, czy szczera?". Czy mówić to, co ktoś chce usłyszeć, czy pewne sprawy lepiej przemilczeć, czy też zareagować, choćby to mogło popsuć komuś dobre samopoczucie, a mnie narazić na atak furii z czyjejś strony. Ludzie są różni jak powszechnie wiadomo, i dobrze, bo nawzajem od siebie się uczymy. Ale jak to z nauką bywa, popełniamy błędy i czasem dobrze jest, by ktoś je skorygował. Chyba, że ktoś chce tkwić w swoich błędach i cierpieć z powodu ich konsekwencji...
    W realnym życiu za słowami idzie spojrzenie, ton głosu, można wyczuć intencję mówiącego. Słowo pisane już nie ma tego życia. Interesuje mnie, w jaki sposób ludzie prowadzący blogi odbierają skierowane do nich komentarze. Czy potrafią odróżnić szczerą pochwałę od pochlebstwa, konstruktywną krytykę od złośliwości? I czy tej rady nie odczują jako napaści na swoją osobę?
    Nie wiem, jak inni, ale ja tak mam, że kiedy kogoś polubię (tak jak Ciebie na przykład:))to chciałabym ułatwić mu życie garścią dobrych rad i muszę się szczypać w rękę i gryźć dotkliwie w język, żeby tego nie robić. Przecież na końcu posta nie było napisane: "A teraz poproszę o rady", tylko o komentarze. A co to takiego jest komentarz, tego dokładnie nie wiem. Więc zamiast komentarza przesyłam serdeczne uczucia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzień dobry, Iwonko! Twój komentarz jest tak ciekawy, tak bardzo dajacy do myslenia i wymagający tak obszernej odpowiedzi, że nabrałam chęci aby napisać o poruszonych w nim kwestiach kolejnego posta. Właśnie wzięłam sie za pisanie.
      A na razie w odpowiedzi na Twoje serdeczne uczucia przesyłam swoje, bo masz rację, że uczucia są najwazniejsze.Dziękuję Ci za nie. Wdzięczna Ci jestem za tyle szczerych, z serca płynących słów!:-))♥

      Usuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia agrest apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór cenzura Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk eutanazja fajka fantazja film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm ideologia II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja kiełbasa klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty kwiecień las lato legenda lektura lęk lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieski pieśni pieśń piękno piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spokój spontaniczność spotkanie stado starość strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście szerszeń śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wiatr wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost