niedziela, 29 stycznia 2017

Daleko od smogu...





   Kilka dni temu zziębnięci i nieco już zniecierpliwieni przedłużającą się srogą zimą zakupiliśmy dwa worki węgla, aby nasz piec nareszcie pokazał na co go stać i ogrzał nasze wychłodzone domiszcze. Dotąd zawsze paliliśmy w piecu C.O. drewnem i to nam wystarczało. Jednak tegoroczne mrozy tak dały nam i naszemu domowi w kość, że mimo grzania na cały regulator marzliśmy. O poranku często na domowym termometrze temperatury oscylowały w granicach dziesięciu stopni a przy największym grzaniu dochodziły do maksimum dwudziestu. Przez noc dom stygł w try miga. A następnego ranka bez opamiętania pożerał kolejne partie drewna. Jednak nam mimo wszystko marzły dłonie i stopy. I już sami nie wiedzieliśmy, czy to „zgrzybiały” nasz wiek sprawia, czy rzeczywiście jest tak zimno. Dlatego też chwyciliśmy się ostatecznej deski ratunku, jakim wydawał nam się być węgiel. To nasze osławione polskie złoto. Ta podstawa energetyki ojczystej. Nabyty przez nas węgiel pochodził z kopalni „Piast”, cieszącej się renomą i gwarantującej, że wydobyty zeń kruszec ma zawsze wysoką jakość.
   I co? Ano, te magiczne, czarne kamienie w żaden sposób nie wpłynęły na poprawę sytuacji. Owszem, trzymały jako tako ciepło przez noc, ale nie sprawiały, że piec rozgrzewał się mocniej i by nam nareszcie było cieplej. Co gorsza palący się węgiel wydzielał trudny do zniesienia dla nas mdławo-piwniczny zapach. Ten sam, który czuliśmy zawsze ilekroć odwiedzaliśmy najbliższe miasteczko czy też większe miasto. Zostawiał też na palenisku ni to muł ni to maź, która zatykała ażurowe kratki i utrudniała pobór powietrza z zewnątrz. A wiadomo, że ogień bez powietrza się nie pali. Takoż i w naszym piecu tliło się zaledwie. Na dodatek, nie wiadomo było, co z owym mułem począć?  Gdzie go wyrzucić, żeby żadne nasze zwierzę nie dostało się do niego i żeby mu kontakt z nim nie zaszkodził. No i ten węglowy smród towarzyszący opalaniu! Ohyda! Przenikający nasze ubrania, sypialnię i inne pomieszczenia. Wgryzający się trwale w nosy. A na zewnątrz domu było jeszcze gorzej! Wystarczyło stanąć tam, gdzie wiatr przywiewał zapach dymu z komina to się aż człowiekowi niedobrze od tego robiło. A śnieg, nasz niepokalany, bialuteńki, pogórzański śnieg zaczął od razu nabierać odcieni jakiejś nieprzyjemnej burości i brudnej szarości. Na własnej skórze poczuliśmy wówczas, czym może być smog. Smog, przed którym mieszkańcy miast nie mają gdzie uciec.
   O, nie! Nigdy więcej węgla – postanowiliśmy. Dokupimy więcej drewna opałowego i jakoś tę zimę przetrwamy. Palące się drewno bardzo ładnie pachnie. A sypki popiół z niego powstały z powodzeniem użytkują kury, uwielbiające się w nim kąpać a nawet zjadać dla zdrowotności jego drobinki. Nie po to przecież zamieszkaliśmy w górskich okolicach by je zasmradzać i owe smrody wdychać!
   Z takim oto nastawieniem wybraliśmy się dzisiaj na bardzo długi spacer malowniczą drogą wśród lasów i wzgórz. Podziwialiśmy osiadłą na drzewach i krzewach szadź, zachwycaliśmy się niezwykle błękitnym niebem oraz czystym, przejrzystym powietrzem. Dostrzegaliśmy położone w dole miasteczko i wiszącą nad nim ciemną smugę smogu. Cieszyliśmy się, że możemy być daleko od niego, że taki długi niedzielny spacer sprzyja naszemu zdrowiu. Także i psy były podobnego zdania. Biegały  jak torpedy i szalały ze szczęścia. Dla nich zima to radość. Hipcia i Misia pewnie już nawet zapomniały, że istnieją inne pory roku…
























 Pozdrawiamy Was serdecznie na koniec stycznia!:-))

53 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Porównywałem kiedyś biel z bielą. Korzystnie wypadła ta pierwsza biel, bo była bielsza niż ta druga. Staramy się zadbać o obie i dlatego po próbach przestajemy palić węglem. Świat czarno-biały jest nazbyt kontrastowy i pomimo ciemnych okularów razi przerostem rzeczy, które chciałoby się ukryć. Poza tym w bieli wszystko nabiera smaku nieskazitelności, poza upływem czasu.

      Usuń
    2. W sklepach z farbami mają przeważnie kilkaset odcieni bieli. A Inuici używają kilkunastu określeń na biel śniegu.
      Rzeczywistość wydaje się w niektórych kwestiach jednolita, a dzieli się i rozwarstwia w nieskończoność

      Usuń
    3. Fizyczny monolit rzeczywistości jest abstrakcją dopuszczalną wyłącznie w sferze wyobraźni. Zastępujące go rozwarstwienie wzbogaca i ma działanie motywujące. Osobiście miałbym trudności z wyborem bieli przed obliczem sprzedającego. A Inuici poszerzyli słownictwo odnośnie bieli ze względu ilość zanieczyszczeń, które i ich dosięgnęły. Coraz częściej dziewiczość pozostaje wyobrażeniem, a nieskończoność nie daje mi spokoju.

      Usuń
  2. Zauroczyly mnie te zimowe widoki. To wlasnie jedna z tych rzeczy, których mi brakuje w moim grajdolku, choc zimnica w domu to inna sprawa... W tym roku zima tez nam juz dala popalic, bo tydzien z nocnymi minusami to raczej tutaj malo typowe i juz prawie tona drewna opalowego przez komin przeleciala. Na szczescie, nastepne nocki maja juz byc powyzej 5º, a w dzien do 17º :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My też kochamy nasze zimowe widoki, niestety często szczękając zębiskami. Zapakujemy trochę śniegu oraz zimna i wyślemy pod wskazany adres. Gratisowo dołożymy parę zimowych widoków. A niech tam. 17 stopni to u nas późna wiosna, rozmarzyłem się o kwitnących kwiatach i szumie traw.
      Przepaliliśmy już ponad 20 metrów sześciennych drewna opałowego i końca nie widać. Nie wiemy, jak to się ma do tony drewna. A ten Twój grajdołek to musi być piękny grajdołek.

      Usuń
  3. Niebo ma piekny blekit, coz za widoki :)
    A Wasze kury maja SPA popiolowe ;)
    Serdecznosci :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też zastanawiałem się nad intensywnością niebieskości, głębią toni ponad głowami. Chyba ktoś użył całej palety kolorów, by nas zachwycić. I wiesz… miałem wrażenie, że domniemany malarz strąca specjalnie na nas całe krople, czy wręcz całe strugi barw. Czekaliśmy z Olgą na tęczę w rozmytych kolorach. I tak zapatrzeni trzymając się za aparaty szliśmy dalej i dalej w świat nieprzejednanej bieli.

      Usuń
    2. To niebo jest obłędne. Jakbym na takim spacerze zaczęła analizować co widzę, to by mi łzy zamarzły, te od odczuwania wizualnej emfazy hm.

      Usuń
    3. Czyli jesteśmy wybrańcami losu. Niebo nie rozpieszcza nas codziennie i potrafimy docenić takie chwile. Zbieramy zamarznięte łzy szczęścia do koszyczka, by potem móc dopełnić nimi nitkę naszego losu.

      Usuń
  4. Ech, to naprawdę jest dylemat. Co robić, by nie marznąć zaś jednocześnie nie zanieczyszczać powietrza i ...nie zbankrutować. Skąd brać drewno na opał, na ile go jeszcze w lasach wystarczy...
    Często sobie myślę, ile kosztuje ludzkość takie osiedlanie się w zimnym klimacie. Ile dobra po prostu idzie z dymem każdego roku. Czy ziemię stać na takie marnotrawstwo energii. Lecz cóż począć, każdy chce żyć, i to wraz z postępem cywilizacji - żyć na właściwym poziomie, a nie tylko takim sobie.
    Mieszkając w mieście (a nie wyobrażam sobie życia gdziekolwiek indziej) pewne sprawy dzieją się niejako poza mną. Jestem częścią wielkiego, miejskiego organizmu, który kocham i całą sobą akceptuję. W tej chwili siedzę sobie w moim ciepłym mieszkanku i mam na sobie - tak, jak lubię koszulkę z krótkim rękawem. Smogu w mojej okolicy nie uświadczy i Bogu niech za to będą dzięki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wygląda no to, że mogłabyś osiedlić się na antypodach. Krótki rękawek i pewnie szorty ponad kolana. Niestety nie mogę przyzwyczaić się rodzimego klimatu i często wychodzę na zewnątrz, jak na plażę. Chyba mam dużą pojemność termiczną i tam zmagazynowane ciepło wydatkuję tutaj. Pytanie na miarę czasów; palić, nie palić, umrzeć z zimna czy w ciepełku w środku pustyni po wszechobecnych lasach. Gdyby nie korporacje(?), to sprawa grzania, ogrzewania czy w końcu chłodzenia byłaby dawno rozwiązana bez konsekwencji dla środowiska i zasobności ludzkich kieszeni. I nie jest to teoria spiskowa.
      To, że mieszkasz w mieście nie usprawiedliwia braku znajomości źródła ciepła. Gdzieś tam przecież hajcują, palą węglem czy innymi materiałami palnymi żeby Tobie było ciepło. A dymy idą w atmosferę. My, osiedleńcy zmuszeni jesteśmy do darmowej pracy. Taczki drewna, czyszczenie komina i ciągłe podkładanie. I wcale mniej to nas nie kosztuje, że nie wspomnę o zdrowiu. Dotyczy to szczególnie Cezarego, który pcha taczki po zamarzniętym śniegu i co chwilę dmucha w zziębnięte dłonie.

      Usuń
  5. Takie widoki i czyste powietrze to dla Was rekompensata za chłody. Już zapomniałam, że zima potrafi być piękna.
    Nie wiem jaki węgiel kupiliście, ale z dzieciństwa pamiętam piece mojego rodzinnego domu. Paliło się węglem ,ale popiół z niego był szary i grudkowaty, pewnie, że dym brudził i sadze zostawały w kominie, natomiast zapach nam nie przeszkadzał. Zimy też srogie bywały i kuchenny piec nie trzymał dobrze ciepła, bywało, że w kuchni woda zamarzała nocą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamy ciągłą wymianę ciepła pomiędzy ciałami i co tu dużo ukrywać pomiędzy duszami. Tylko psy patrzą na nas poirytowane, podejrzewając nas o wydziwiane igraszki. Na próżno tłumaczenie im, że w naszym wieku to tylko wstęp do zabawy i na tym się kończy.
      Kupiony węgiel miał być przedniej jakości. Kupiliśmy 2 worki na próbę i na próbie skończymy.

      Usuń
  6. Ech, zima może być uciążliwa, ale jaka piękna na zdjęciach.
    Zastanawialiśmy się nad ogrzewaniem i kupiliśmy piec na pellet, podobno ekologiczny. W dużym pokoju palimy dodatkowo w kominku. Mimo, że t kotłownia w domu, lubię patrzeć na ogień

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubimy to nasze chodzenie z psami po prawie dziewiczych terenach. Zawsze jest coś do odkrycia, poznania pomimo, że wielokrotnie odwiedzaliśmy te strony. Chciane towarzystwo Olgi i sfory psiaków w braku obecności twarzy zza firanki jest optymalne.
      My nie mieliśmy wyboru odnośnie pieca. Wprowadziliśmy się we wrześniu. Wszystko było szybko i po łysych łebkach. Mecenas zapowiedział; mam dla was doobry piec, a że ważył ponad 300kg to z dziesięciu chłopa go wnosiło. Więc przywiózł, co mamy do dzisiaj. Zastanawialiśmy się nad kominkiem do prawie umeblowanej sypialni. Olga podobnie, jak Ty lubi patrzeć na płomienie.

      Usuń
  7. W moich okolicach ludzie palą takimi świństwami, że węgiel to bajka!!!
    Cudne zdjęcia Oleńko! Piękna zima. Trzymajcie się cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A gdzie można kupić węgiel-bajka? Podniecające! Dla mnie to taki, który sam się składuje, sam wskakuje do pieca i ewentualnie osobiście mogę wynieść popiół. Cieplutko to znaczy razem.

      Usuń
    2. Kiedy sąsiedzi pala ścinkami lakierowanego drewna i butelkami po kolorowych napojach, to chętnie zobaczyłoby się u nich składowisko węgla!Tak się składa, że mam trudnych sąsiadów,więc dla spokoju, muszę wiele przemilczeć!!!

      Usuń
    3. Będąc “donosicielem” w słusznej sprawie i dla dobra nas wszystkich nie podlegamy nawet osądom bożym. Poza tym do zaściankowego Jaworowa dotarła też namiastka „cywilizacji” w postaci comiesięcznego wywozu śmieci. Pomimo to okoliczne lasy są ciągle zaśmiecane, a śmieci palone, jak za „dawnych i dobrych czasów”. Przyzwyczajenie drugą naturą(chyba). Takiego zachowania nie tłumaczy wygodnictwo, bo co za różnica czy wrzucamy do worka czy do pieca. Po sześciu latach mieszkania pod lasem dobrze rozumiem stosunki „społeczno-polityczne” i układy nie do przebicia. Zniknęły przydomowe obory i być może bardziej przyzwyczajeni do smrodu nie potrafią żyć bez niego. Ja tam wolę ten oborowy, niż capanie z komina. :)

      Usuń
  8. Ehhh, no tak. Węgiel niezbyt miło pachnie i brudzi - fakt. W moim domu rodzinnym paliło się nim i pali od zawsze, i wiem, że jakość jego bywa różna. I podstawowa zasada - kupuje się go latem, kiedy jest sucho. Tak mam do głowy wbite ;)
    Tak mi się przypomniało, jak kiedyś jechaliśmy wąskotorówką, którą ciągnął prawdziwy parowóz i zapach dymu był naprawdę fajny ;) Tak, jestem walnięta na punkcie pociągów, ale z drugiej strony - mój węch jest nadwrażliwy i smrodów nie znoszę. Tamten węgiel spalał się przyjemnie ;) w miarę.
    Chociaż drewno nie ma sobie równych - to przyznaję bez dyskusji.
    Szkoda, że marzniecie, mimo palenia w piecu. Może jest jakieś rozwiązanie tej zagadki ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie mogłaś wcześniej powiedzieć, że latem kupuje się węgiel?:) W moim rodzinnym domu zawsze było ciepło i nigdy nie zastanawiałem się skąd się to-to bierze. Nasza chałupa ma ze 180 metrów kwadratowych i niestety górę też musimy ogrzewać, choć zaglądam tam parę razy do roku, oprócz ubikacji. Była propozycja by zlikwidować piętro i dach opuścić na parter. Wycofaliśmy się ze względu na koszty.
      A te maszyny parowe, to zaiście były cudeńka. Dymiło to, prychało i wyglądającym przez okna skry wpadały do oczu. Dym we włosach, a w oczach skry. Dobre na tytuł. Mamy tu taką kolejkę, ale nie dajemy rady wybrać się na wycieczkę po Pogórzu Dynowskim. One day, tak samo, jak z rozwiązaniem problemu z ogrzewaniem.

      Usuń
    2. :)) ale teraz już wiesz i w tym roku możesz tę wiedzę wykorzystać ;)
      A co wycieczki kolejką, to może na powitanie wiosny sobie zaszalejecie? :)

      Usuń
    3. Jeszcze raz z tego miejsca chciałbym podziękować wszystkim miłym, sympatycznym oraz wczuwającym się w niedolę Cezarego Paniom za wyważone wskazówki i porady. Nie napiszę, że wziąłem je do serca, ale zapamiętałem. Zobaczymy, co będzie z ich realizacją, bo i pamięć już nie taka i Cezary kapryśny jest i w wielu sytuacjach idzie pod prąd. A tak naprawdę nie przypuszczałem, że Kobiety mają, aż taką wiedzę odnośnie grzania! Ten fakt zapamiętam i przyszłości postaram się nie zakładać pewnych spraw z góry. Na to lato wpisuję w kalendarz przejażdżkę kolejką wąskotorową! Z tego, co wiem startuje w Przeworsku, gdzieś tam jedzie 600set metrowym tunelem i do Dynowa. Tam ma dwugodzinny postój i hajda z powrotem, czyli wycieczka całodniowa. Frajda dla dzieci i dorosłych. Zastanawiam się czy nie napisać o podobnej kolejce na obrzeżach Melbourne. Jedynie, co powstrzymuje mnie to to, że Olga lub Cezary jest prawie na każdym zdjęciu.

      Usuń
  9. eeeehhhhh - ogrzanie zimą naszych domów... często za dużych, często nieocieplonych, często zmaieszkłych przez dwie osoby....

    temat rzeka....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poczułem się śledzony. To wszystko, co napisałaś odnosi się do nas, dokładnie! Chętnie puściłbym ten temat z prądem rzeki, ale u nas same potoczki. I jak tu żyć? Duże psiaki na noc bierzemy do domu mając nadzieję, że dogrzeją. Niestety! A może by tak ostatnie dwie kozule też… Podobno od nadmiaru głowa nie boli, chociaż brak bólu koliduje ze stanem faktycznym.

      Usuń
  10. Rozwiązaniem Waszych problemów może być porządny piec na eko-groszek. Starego typu piece są mało wydajne, a i węgiel, jak opisujesz, nie zawsze tak dobry, jak opis na worku :) My, na szczęście, mogliśmy sobie przejść na ogrzewanie gazem, ale nasi sąsiedzi nadal palą czym popadnie. Latem jedna z sąsiadek tak zasmrodziła otoczenie, że mąż poszedł interweniować. Okazało się, że nie paliła śmieciami, lecz słabej jakości węglem. U nas śnieg już po jednym dniu od opadów przykryty jest czarną smolistą kołderką, a nie mieszkamy na południu Polski, lecz nad wietrznym morzem. I chyba tylko wiatr nas chroni przed zatruciem :)
    Cudne widoki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wietrzyku, rozwiązań jest cała gama i jednym z nich byłby zakup pieca na eko-groszek z podajnikiem. Ten dom wybudowany był w latach siedemdziesiątych w typowo chłopskim stylu. Wtedy nikt nie myślał o funkcjonalności. Miał być większy od domu sąsiada i tyle. Wyobraź sobie, że wyjście na strych z piętra było niezabezpieczone. Sąsiad ulitował się nade mną i tuż przed samą zimą sześć lat temu dobudował ściankę. Niestety, uczymy się domu do dzisiaj i odkrywamy coraz to inne fanaberie budowlane. Pamiętam, jak paliliśmy drewnem z przewiązki pomiędzy domem i oborą. Po jednym dniu śnieżno-biały dywan wokół domu pokrył się żółtym nalotem. Myślimy nad polepszeniem stanu domiszcza, ale często na tym się kończy. Powodów jest wiele. Najlepiej i taniej byłoby wyburzyć i postawić coś z głową i na czasie. Cudne widoki po trochu rekompensują trudy dnia codziennego.

      Usuń
  11. Ciagle jestem glodna takich zimowych widokow jak Wasze...pieknie wokol Was, tylko zimno w domu, ale pewnie mozna przysiasc przy piecu, zrobic goraca herbate i przezyc nie calkiem źle...pieski zachwycajace. Milo popatrzec na ich igraszki. Niedlugo wiosna a teraz warto cieszyc sie spacerami w tak rajskim otoczeniu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Głodna jesteś? To jest nas dwoje. Właśnie wróciliśmy z wyjazdu do Przemyśla i jeszcze przed przeczytaniem komentarza połknąłem ziupkę chińckom w chińckiej menażce zrobionej z chińckiego metalu w kolorze srebrzystym, a nawet szarym. I ciągle jestem głodny, a tu szlaban; Cezary wystarczy. Jasne, w ramach oszczędzania opału grzejemy się wzajemnie z różnym skutkiem przyczynowym. Rozgrzewamy się też kursując do kuchni i z powrotem i od czasu do czasu do wygódki po schodkach. Często zimno jest wyimaginowane. Sprawdziłem! Jak już mnie trzepie to w podkoszulku wychodzę na zewnątrz. A to popalę, a to poganiam z psiakami, poszczekam udając bardziej złego niż naprawdę jestem i wracam do środka. A tu gorąc nie do wytrzymania. Relatywne postrzeganie robi z nas niewolników błędnych odczuć. Raj od zawsze kojarzyłem ze słońcem stojącym wysoko na niebie, kiściach dojrzewających winogron w lawinie złota i z poczuciem wzajemności. Ale, jak piszesz, że raj może być w środku zimy, to zgadzam się…

      Usuń
    2. Czytam, ze glodnys i ze wrociliscie z Przemysla i pomyslalam naiwnie, ze z powodu tego glodu wyleciales w Twoje okolice by glod widokow zimowych zaspokoic, a Ty glodnys na chińcyzne..dobrze, ze Ola Cie przyhamowala!a jezeli chodzi o odczuwanie zimna to mam taka teorie, moj mąż Wenezuelczyk na samą mysl o zimnie polskim stresuje sie do tego stopnia, ze spina sie i zamyka swoje krwionosne naczynia a tym samym marznie okrutnie...by mu to udowodnic rozluzniam sie i wychodze na dwor w bluzeczce, okazuje sie,ze mozna strzymac calkiem dobrze...no przez jakis czas powiedzmy. W tych dniach wychodzac z metra warszawskiego ujrzalam mlodego przystojniaka jak caly rozluzniony wyszedl sobie z tegoż metra w dzinsach i podkoszulce z krotkimi rekawkami i maszerowal tak wsrod ludzi opatulonych niemożebnie.
      Raj moze byc w srodku zimy, zdecydowanie, kiscie winogron i slonce czesto kojarzy mi sie z goracem nie do wytrzymania, wiec nie zawsze z rajem!

      Usuń
    3. Grażyna! Widoki, a szczególnie już te zimowe nie niwelują ssania w żołądku przynajmniej w moim przypadku. Oczywistość. Poza tym spacer miał miejsce w niedzielę, a wyjazd w poniedziałek. Subiektywne odczucie zimna i nie tylko jest indywidualną reakcją, jak również skutki. A nie możesz wytłumaczyć mężowi, by nie zamykał naczyń krwionośnych. Wenezuela to ciepły, uff gorący kraj i pewnie stąd te przyzwyczajenia. Kobieta w bluzeczce na tle unikalnej białości śniegu to niepowtarzalność godna utrwalenia po wieki na kliszy. Wiesz, byłem w Warszawie ostatnio i też w podkoszulku. Wszystko się zgadza oprócz tego, że nie jestem młody, przystojny, rozluźniony i ostatnio nie wdziewam dżinsów. Szkoda, że nie zrobiłaś paru fotek. Byłoby dobre dla ochłody w czasie upałów.
      Raj od zawsze kojarzyłem z nagością i listkiem figowym. U nas na wsi niemożliwe jest paradowanie po Adamowemu. Zostałbym zlinczowany i wyklęty, a z chałupy byłaby ino kupa zgliszczy, jak widać tolerancja niczym nieograniczona nie istnieje. Odmieńcy nie są akceptowani. Ale wyobrażam sobie Wenezuelczyka w szubie, uszance i filcowych butach. Zostałyby przyjęty entuzjastycznie i uznany za swojaka. Poważnie rozmyślam o powrocie do ciepłego kraju, bo tam 1.8 metra pod ziemią jest cieplusieńko.

      Usuń
  12. Kiedyś dostałam dużą reklamówkę węgla po jakim poście, w którym przyznałam się, że nawet nocą muszę podkładać co dwie, trzy godziny bo jak wygaśnie, to budzę się przy plus pięciu stopniach, ubrana w czapkę, bluzę i polar, rękawiczki, pod dwoma kołdrami. No ale ja nie mam ani Cezarego z dużą pojemnością termiczną ani puchatych piesków. Owszem, paliło się dłużej i wystarczyło raz w nocy wstać i podłożyć kilka kawałów ale ten smród duszący i tłusty, ten popiół mazisty, ta sadza lepka. Nigdy więcej (a zostało mi jeszcze pół reklamówki). Skazani na drewno to brzmi tak jak skazani na radość!

    OdpowiedzUsuń
  13. Widoki macie prześliczne, cholercia, nawet ładniej niż u mnie :-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czapka jest najważniejsza. Podobno według mongolskich uczonych człowiek gubi przez tę część ciała 80% ciepła i to ciepełko niczym niepowstrzymane leci sobie do nieba. Ja tam śpię w samych galotach lecz zakładam wełniane nauszniki ze względu na chrapiące psy. Na węglowy smród jestem przewrażliwiony. Nie jest chyba, aż tak źle. Jednak w naszym otoczeniu pozbawionym do pewnego stopnia bezpośrednich zanieczyszczeń można wyłapać pojedynczy smrodek lokujący się w nosie, a to diabelstwo drażni. Znam prawdziwych mężczyzn z jeszcze większą pojemnością termiczną i nie całkiem i jeszcze niezniewolonych. Ponoć tacy są najlepsi; posprzątają, ugotują i w nocy wstaną bez szemrania, by dołożyć drzewa do pieca. Węgiel staje się zbyteczny. I rzeczywiście, co za radość wrzucić do kotła parę śliwkowych klocków. Pellegrina, mojsze widoki są zawsze ładniejsze! Więc…

      Usuń
  14. Ekogroszek nam się zawieruszył z przed dwóch lat, w piecu na działce palę więc węglem, smrodu jakiegoś szczególnego nie ma, śnieg biały jak był, ale rzeczywiście węgiel był chyba kupowany latem a na pewno na początku jesieni.
    Worek właśnie się kończy wracam do drzewa. :) Widoki piękne macie a u nas mniej pięknie, ale na działce nawet zimą jest ładnie gdy ziemie przykryta jest puchową pierzynką, podkarmiamy ptaszki w karmnikach kilku i wizyty mamy ciekawe, raz nawet odwiedził nas niespodziewanie krogulec i siedząc spokojnie jakiś metr od szyby za którą my byliśmy ukryci czekał na udokumentowanie swej obecności, na fejsbuku zrobiłam furorę publikując jego zdjęcie. Oczywiście wszystkie nasze maleństwa sikorkowo-wróblasto-dzwońcowe znikły nagle w gałęziach jodły. Pięknych myśli Wam życzę niech się dzieje byleby dobrze się działo.
    Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, Elu. Teorii i sposobów jest bez liku. Jak wybrać ten najbardziej odpowiedni dla Jaworów. Ano trzeba być Jaworem! Jawory wiedzą najlepiej, co, jak, gdzie i na co ich stać. Czytam wszystkie podpowiedzi i staram się znaleźć tą najbardziej pasujący nam. Przyznam, że nie jest łatwo lecz mam nadzieję, że coś oprócz piskląt wykluje się, a jak nie, to będą jajka na sprzedaż. Zbieramy też własne doświadczenia. Paliliśmy do tej pory; drewnem ze stuletniej stodoły, drewnem z drzew ogrodowych, mokrym i suchym bukiem, gałęziami z lasu, itd. Mamy własny kawałek lasu i w latach poprzednich osobiście robiłem wycinkę, przeważnie uschniętych jesionów z robalami w środku. Bosze, co to za praca? Ścinanie, cięcie, wynoszenie ze 30 metrów do capka i załadunek. A potem hajda do obejścia. I znowu rozładunek, cięcie na wymiar, łupanie, suszenie i pod dach. Co prawda dzielna Olga pomagała mi w miarę możliwości. Jest to praca ponad nasze siły. A ty w tych działkowych pieleszach to masz wiele radości i pewnie grill jest w ciągłym użyciu. Dziwne, bo u nas ptaszków niet oprócz jastrzębi i kruków. Czasem sikorka przyleci i posili się na porzuconych przez psy kościach, a to w lecie bocian zaklekocze na pobliskich łąkach i to wszystko.
      Samych serdeczności.

      Usuń
  15. No cóż - rzeczywiście, dom jak dla Niemca... W tym wypadku mogłoby coś pomóc ocieplenie ścian o okien, ale wiadomo- wydatek. Tak samo piece kaflowe są o wiele bardziej ekonomiczne, niż CO. Ale brudzą. Coś za coś. Drewno kupuje się co najmniej rok, ale lepiej 2-3 wcześniej. Porządnie wysezonowane, grzeje lepiej.Broń Boże palić mokrym drewnem - czyszczenie komina i pieca co kilka tygodni niezbędne i bardzo mało ciepła. Węgiel kupuje się latem lub ciepłą jesienią. Tańszy jest i suchy. W piecu trzeba sprawdzić ciąg, coś mi niewyraźnie wygląda takie spalanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gorzka Jagodo, co to znaczy „dom jak dla Niemca”? Nieobyty Cezary zmartwił się raz kolejny. Przeleciał wszystkie wyszukiwarki i nic nie znalazł na powyższy temat. Dedukował; może to jest dom dla bogatego Niemca, który wyłoży ze 200 tysięcy na remonty, by potem sprzedać go za 120 PLN. A może, Niemiec reprezentuje osobę oszczędną i przeczeka zimę w kufajce? A może z niemiecką precyzją załata wszystkie dziury słomą wymieszaną z gliną. Nie wiem!
      Gwoli wyjaśnienia, nasz piec ma moc grzewczą 18kW i powinien na styk ogrzać powierzchnię naszego domu. Komin z powierzchni strychu jest czyszczony kilkakrotnie w ciągu roku. Cug jest bardzo dobry. Papieros przyłożony do otwartego paleniska spala się w sekundę. W tym roku wymieniony został sterownik, instalacja została uszczelniona, wymieniony został zbiornik wyrównawczy i jeszcze parę innych elementów zostało wymienionych. Myślę, że nad naszym systemem grzewczym ciąży klątwa Mecenasa. Rozstaliśmy się pogniewani ujmując to łagodnie. Byłem już o krok od wezwania egzorcysty…
      W pięciu pokojach mamy po dwadzieścia aluminiowych żeberek, w innych pokojach po dziesięć plus 2 drabinki grzejne i ogrzewanie podłogowe w kuchni i przyszłej łazience na dole. Kiedy paliłem dwu letnim drzewem liściastym temperatura w piecu osiągała nawet 80 stopni. Teraz przy próbie palenia węglem i suchym bukiem w niewielkich ilościach temperatura dochodzi do 50 stopni. Wszystkie 22 okna zostały wymienione na nowe plastikowe zaraz po wprowadzeniu się. Mają zainstalowane potrójne szyby, nie podwójne. W tym roku zainstalowałem nowe drzwi wejściowe z solidnego dęba. Sezonowały się przez prawie sześć lat na strychu. Problemem może być to, że nasz dom nie jest podpiwniczony. Wylewka na dole jest podwójna tzn. najpierw jest „chudziak” i na to położona jest druga. Obie z folią i styropianem, 2 razy po 8 cm. Powinno być dobrze. Strych został ocieplony przez poprzednich właścicieli i być może trzeba dodać 10 cm styropianu i na górę z 5 cm betonu. Chyba napiszę książkę o wiejskich chałupach. Podejrzewam, że kupiony węgiel składowany pod chmurką i na wilgotniał i stąd jego niska kaloryczność.
      Dobrego dnia.

      Usuń
  16. Widoki przepiekne!!
    Co do ogrzewania to nie pomoge, bo sie nie znam:))
    Moge tylko wspolczuc, a to psu na bude sie zdaje...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, widoki piękne, aż po horyzont i jeszcze dalej. Rozumiem, że w NY nie widać horyzontu, bo przesłaniają go strzeliste budynki do samego nieba. Coś za coś. Budowanie budy dla psa ze współczuć to dobry pomysł. Pewnie dałaby się nagiąć w każdym momencie lub sama przystosowałaby się rozmiarów psa albo i dwóch. Ja też nie miałem pojęcia o wielu rzeczach zanim nie osiedliłem się sto metrów od lasu. Teraz udaję wielodziedzinowego fachowca z wyboru. :)

      Usuń
  17. Coś ten węgiel trafił się Wam słabej jakości! Rychłej wiosny życzę, chociaż zima na zdjęciach taka piękna!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdaje się, że to bryła węgla trafiła Cezarego w głowę. Węgiel miał być z „Piasta”. Nauczony bieżącym doświadczeniem w porze letniej lub ciepłą jesienią kupię sezonowane drewno. Dobre porady życzliwych i współczujących czytelniczek nie pójdą na marne, chyba, że marnotrawny Cezary zniknie w sinej dali.

      Usuń
  18. Kurcze! Najgorsze co moze byc, to zimno w chalupie. Najlesza opcja w Waszym przypadku, to kominek i dogrzanie przynajmniej jednego pomieszczenia. Niestety stare domy tzw. klocki sa trudne do ogrzania. Tony opalu ktore ida z dymem, a w domu zimno.
    Dziekuje za wirtualny spacer po pieknych okolicach PD.
    Pozdrawiam Was serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę! Tylko pieczone, najlepiej z rożna. Zimno może być dominujące, ale wtapia się w dokuczliwość innych problemów i jest trochę raźniej. Były plany zamontowania zamkniętego kominka w sypialni lecz sczezły na niczym. Mamy już piec CO, kuchnię opalaną drewnem. Doglądanie dwóch źródeł ciepła i tak przerasta nasze możliwości, wymagają ciągłej uwagi. Olga rozwiązała po części kwestię sypialnego grzania. Każe mi stać pod ścianą jakem stworzony i udawać piec. I dopiero, jak ona rozgrzeje się mam pozwolenie na wejście pod pierzynę. Ta chałupa była kupiona przez Internet i nie mieliśmy pojęcia, co to zwierzę, że takie istnieją na PD.
      Miłych i pełnych ciepła dni.

      Usuń
    2. Kurcze, kurcze! Tylko z PD, takie prawdziwe :))) I moze byc z rozna:)))
      Chyba opatenuje Olgi pomysl, bo bardzo mi sie podoba!

      Pamietam, pamietam, ze dom kupiliscie przez internet i szczerze Was podziwiam za odwage. Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Na pewno jesli chodzi o lokalizacje to miejsce jest urzekajace.
      To, ze zima dom jest niedogrzany, no coz moge powiedziec - samo zycie.
      Ciepelka Wam zycze, a Ty Cezary nie biegaj na golasa:)

      Usuń
    3. Pomysł Olgi został opatentowany, ale po starej znajomości damy bez licencji. :)
      Nie mamy zbytnich wymagań odnośnie siedliska. Ważne jest by było przestronne, bo wtedy bałagan wydaje się być mniejszy i jest gdzie trzymać paszę dla zwierząt. No i ma być ciepło. Starczy reumatyzm daje o sobie znać coraz częściej. A z tym lataniem na półgoło to przyzwyczajenie z dawnych lat. Kto to widział, by kilkadziesiąt razy ubierać się i rozbierać w ciągu doby. Jak wiem, że będę wychodził na zewnątrz, to już rano zakładam czapkę i tak dyndam przez cały dzień. Cieszy nas możliwość pohasania po niekończących się leśnych dróżkach, wybujałych łąkach i zatapianie się ciszy okolic.
      Naszych kur nie zjadamy i psiaki też. Mają dożywocie. Te które zdecydowały się odejść wcześniej i kończą żywot z własnej woli lądują na oborniku. Świetny dodatek do nawozu.
      Miłego dnia, Ataner.

      Usuń
  19. Kojąca jest dla mnie ta świadomość, że takie widoki się nie marnują, wystarczy że ktoś pójdzie na spacer i je doceni. Gdzieśtam, gdziekolwiek. A piszę to z centrum stolicy, na szczęście białej obecnie.

    Pamiętam jak o decyzji o likwidacji ogrzewania węglowego musieliśmy z piwnicy wyrzucić, w celu wywiezienia, jakąś tonę węgla. Jeszcze wtedy nie wiedziałam że węgiel węglowi nie równy w efekcie grzewczym i w kwestii smrodliwości użytkowania, że przy zakupie trzeba się zorientować w recenzjach i rekomendacjach, eh. Teraz mam piec gazowy, piętnaście stopni w mieszkaniu oraz brak takich obłędnych widoków wokół, grr.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteśmy fanatykami robienia zdjęć od lat. Oczywiście nie pretendujemy do miana profesjonalistów, fotografujemy wszystko co się da i gdzie się da, nawet, jak to-to ucieka przed nami. A wiesz, że wyraziste niebo w drodze powrotnej dało dyla. Na dodatek szadź też uleciała. Jednak napompowani wcześniejszymi widokami Olga i Cezary przemilczeli ten fakt. Nieprzewidywalna fantazja przyrody to jeden z jej uroków.
      Fantastycznie! Nie ma smrodu, ale na termometrze jest 15 stopni. Jak zawsze coś za coś. Te 15 stopni to zachęta do spacerów po okolicach. Prawie wszędzie jest pięknie, tylko trzeba chcieć dojrzeć niepowtarzalność zamkniętą niejednokrotnie w fanaberiach przyrody.

      Usuń
  20. Witajcie u Was cudnie choć zimno a u nas ponuro i zimno nie takie jak na pogórzu,żdjcia jakzawsz zachwycają pozdrawiam Was .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, Krysiu! Pogoda szybko sie zmienia. I u nas przez ostatnie kilka dni też było ponuro i szaro za sprawą odwilży. Od dzisiaj znowu jest mroźno - szadź powróciła i śnieg prószy, ale niebo zaciągnięte.
      Pozdrawiamy Cię serdecznie!:-)

      Usuń
  21. Bardzo wspolczuje - zimno w domu nie jest na pewno tym, co sama bym dobrze znosila. W tej chwilii mieszkam w Anglii, ale w Polsce mam maly domek - jakies 80 m2, strych nieuzytkowy. Dom jest przeszlo 100- letni, gliniany. Tata dobudowal od wewnatrz 12 cm. scianke z porothermu, bo nie wierzyl w sile nosna gliny (choc moim zdaniem jak wytrzymalo 100 lat to i dluzej by wytrzymalo), wybral ziemi w srodku domu I docieplil podloge 10 cm warstwa styropianu, okna sa gorsze niz Wasze, bo normalne dwuszybowki i caly dom ogrzewa jeden piec kominkowy 6 kw - jak jest bardzo zimno to napale rano I wieczorem, ale nie podkladam ognia w ciagu dnia i nocy - temp. w ciagu dnia to jakies 26 stopni, a kiedy sie budze 20 - 21 stopni (kiedy ostatnio bylam tam temp. w nocy spadala do -25 stopni). Cieplo z kominka rozprowadzam tylko przez pootwierane drzwi.Wydaje mi sie, ze ocieplenie scian Waszego domu by pomoglo,gdyz subiektywne odczuwanie ciepla zalezy of temp. przegrod (moje nie sa ocieplone, ale 12 cm. porothermu i glina ze sloma sprawuja sie dobrze). Zycze szybkiej poprawy pogody.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam na blogu i zapraszam. Dziękuję za szczegółową analizę Jaworowych problemów i obszerny opis 100 letniego domku. Prawie wszystko zrozumiałem oprócz słowa „porotherm”. Pewnie ma coś wspólnego z izolacją termiczną. Poszukałem i już wiem; ceramiczny pustak kładziony na cienką zaprawę. Może kiedyś… Też mamy nadzieję na szybkie ocieplenie, choć dokupiliśmy drewna i ostro grzejemy.

      Usuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk fajka film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty las lato legenda lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieśni pieśń piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spontaniczność spotkanie stado strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost