sobota, 17 maja 2014

Zza kurtyny deszczu... - "Basia"





Dziś pierwszy dzień szkoły, wyczekany moment!
Spotka tyle dzieci, pobawią się razem
Idzie z wielką tytą, dłonie ma spocone
Ale to nieważne, w sercu tyle marzeń!

Mama gdzieś tam z dala pośród tłumu ludzi
A klony czerwienią już malują listki
Może między nimi wróżka się obudzi
I o małej Basi powie dzisiaj wszystkim?

Że chce przyjaciółkę prawdziwą tu znaleźć
Podzielić się wszystkim, zabrać w swoje światy
Fruwać jak motyle, między liśćmi szaleć
Szukać koniczynek, zbierać razem kwiaty

Że uwielbia bajki własne opowiadać
Wycinać z kartonu postaci baśniowe
Potem w ich usteczka swoje myśli wkładać
I przygody co dzień wymyślać im nowe

Że wśród trawek widzi elfy, skrzaty, gnomy
I słyszy muzykę wprost z smoczej pieczary
Nagle Basia słyszy głosik nieznajomy:
- Hej! Śpiąca królewno, może szukasz pary?

Obok stała śliczna dziewczynka z kucykiem
Wyciągała rękę, żeby wejść na stopnie
Basia dłoń jej dała z radosnym okrzykiem
-Będziesz moją parą? Cieszę się okropnie!

Razem usiądziemy? Chcesz dropsa z nadzieniem?
Chciała dać smakołyk Basia koleżance
Tamta się wyrwała, mówiąc z obrzydzeniem
- Puszczaj mnie! Nie czujesz? Pocą ci się palce!

I poszła do innej dziewczynki wesołej
Podjadać jej z tyty drogie czekoladki
A Basia posmutniała, spojrzawszy na szkołę
W dal gdzieś odpływały dawnych marzeń statki

Pani jej do pary dała wnet chłopczyka
Który ciągle płakał, bał się wielkiej sali
Potem się zawstydził, bo się nagle zsikał
A klonowa wróżka zniknęła w oddali…

                                                                                                           (kiedyś w czasie deszczu napisane...)

31 komentarzy:

  1. Pięknie opisane i śliczne zdjęcie.Buziaki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dramat odepchniętego dziecka nie ma sobie równych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Także i dlatego, że to pierwsze odepchnięcie pamięta się zazwyczaj do końca życia a czasem potrafi ono wywrzeć wpływ na całe życie...

      Usuń
  3. I tak Basia emocje nauczyła się trzymać na uwięzi, nie pchać uczuć tam gdzie ich nikt nie chce. Twarda to nauka i widać trzeba było ją otrzymać by serca nie wpychać byle komu. Ta co poleciała za drogimi czekoladkami nie znajdzie ciepła w nich, tylko przyjaźni udawanie, widać to jej się tylko należało.
    Chłopczykowi co się bał i zsikał warto dać swoje zrozumienie i ciepło dłoni spoconej. A Basia miała kłopoty z nerkami stąd spocone dłonie.
    Klonowa wróżka nigdzie daleko nie odleciała, opiekowała się ciepło i rozumnie Basieńką by Basia swojego serca na drobne nie rozmieniała.
    I wierzę mocno że Basia to zrozumiała.
    Olu ciepłe uściski dla Cię ze środka ślę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest kilkanaście scenariuszy, zgodnie z którymi mogły potoczyłć sie potem losy Basi. Oto kilka wybranych:
      1. Klonowa wrózka opiekowała się nią i Basia mogła nadal rozwijać skrzydła wyobraźni, znaleźć podobnych sobie ludzi i stać się szczęsliwą i spełnioną osobą.
      2. Basia mogła nauczyć się trzymać emocje na uwiezi aż za bardzo i popaśc w cynizm oraz materializm bo to sie bardziej opłaca i łatwiej sie zyje w świecie przesiąkniętym takimi wartościami.
      3.Basia mogła jeszcze kilka razy próbować znaleźc przyjaciół a w końcu zniechęcona stała sie samotniczką i zgorzkniała wewnętrznie osobą. A czas swój poświeca tylko komputerowi oraz zwierzętom (gdyz tam nikt nikogo nie ocenia po wygladzie a tylko zwierzeta kochaja bezinteresownie).
      4. Dorosła Basia, wciaz nie umiejąc znaleźc bliskiej, akceptującej ją w pełni duszy z pocałowaniem ręki poleciała za pierwszym, który ją chciał i wreszcie...stała się Kaśką!

      I ja zasyłam Ci serdeczne usciski Elu!:-)*

      Usuń
  4. Jednej pocily sie dlonie, inny nosil okulary, a nastepna miala nadwage. Reszta pokazala im swoje okrucienstwo, wyssane z mlekiem nietolerancyjnych matek. I tak z pokolenia na pokolenie odpychane dzieci musza przedzierac sie przez zycie, zawsze pod gorke, zawsze gdzies przy koncu grupy... Z niespelnionymi nadziejami znalezienia prawdziwej przyjazni.
    Sciskam mocno, Olenko. :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie Aniu - o tym jest ten wiersz - o nietolerancji, o nieprzystosowaniu do otoczenia, o tępieniu i nieakceptowaniu inności a wreszcie o przegapianiu w życiu prawdziwych brylantów i pozwalaniu im na zmarnowanie.Bo niestety przecietnosc jest najwygodniejszym ubraniem. Bo niewyróznianie sie z grupy jest najbezpieczniejsze. Bo wyjście poza poprawnosc polityczna grozic moze powaznymi konsekwencjami. i trzeba mieć w sobie naprawdę dużo siły by umieć w tym świecie ocalic siebie i nawet w dorosłosci pozostać Basią...
      Serdeczne myśli zasyłam Ci Anusiu!:-))***

      Usuń
  5. Wiem dużo w tym temacie. Od lat próbuję nauczyć moich wychowanków, by nikogo nie ranili. Sądzę, że wiele razy mi się to udało, ale bywają dzieci" wyuczone" przez własnych rodziców, z kim warto, a kogo można sponiewierać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest duzo nietolerancji i pogardy w tym świecie dla inności,nieprzystosowania do otoczenia, dla kolorowych ptaków. Najchętniej podcina sie takim ptakom skrzydła, niszczac w nich to co maja najcenniejsze - wiarę w siebie i w ludzi oraz w piękno i sprawiedliwosc. Czasem ludzie robia to z zazdrosci, czasem z powodu niezrozumienia, a najczęsciej po prostu z głupoty. Niestety, tak jak napisałaś Basiu, dzieci bardzo często powielaja wzorce swoich rodziców.Nietolerancja rodzi nietolerancję. W takich okolicznosciach rodzic moze sie z tego rasizm, szowinizm, ksenofobia, itp, ...
      Pozdrawiam Cię ciepło!:-))*

      Usuń
  6. Smutny to wiersz, ale przecież i we mnie jest ta Basia. ..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W nas, nadwrażliwcach jest ta Basia zraniona, ale na szczęście jest też i Basia nadal wierząca w marzenia i w poezje zycia i słowa...
      Pozdrawiam Cie ciepło Abi!:-))*

      Usuń
  7. Najbardziej zawiodła mnie ta klonowa wróżka. Przecież ona tyle mogła:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I wrózka czasem nie daje rady, gdy wokół tyle materializmu, nietolerancji, chamstwa i niewiary w siłe dobra. A pamiętasz Jaskółko baśń o Piotrusiu Panie? Żeby wrózka Dzwoneczek istniałą dzieci musiały w nią wierzyc. I klaskać, klaskać klaskać z radoscią i usmiechem a nie...wygwizdywać cynicznie jej czary...
      Pozdrawiam Cie ciepło!:-))*

      Usuń
  8. Ach ...
    Oleńko, moja córka sporo wie o tym ...
    Napisz, kochana, więcej możliwych scenariuszy. Tylko jeden na cztery?!
    Ściskam Cię serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I moja córka też sporo o tym wie Madziu, i ja wiem i parę jeszcze podobnych nam osób....
      Chcesz jeszcze jakiegos pozytywnego scenariusza? Najbardziej prawdopodobny jest ten, że szczęście będzie czasami przychodzic do Basi falą wezbraną, krótkim, euforycznym, dajacym jej poczucie spełnienia lotem a potem opadac w codzienność, w której też da sie żyć spokojnie i w miarę szczęsliwie. A miedzy tym wszystkim bedą jakieś ciernie, jakies kamienie, a także usmiechy, gdy wróci spokój ducha. Bo człowiek to taka ptica, któa potrafi znaleźc we wszystkim jakiś promyk i do wszystkiego sie dostosować.I wszystko go rzeźbi. A cierpienie najbardziej.
      I zawsze jest nadzieja, ciągła nadzieja na lot, bo pamieta się jakie to wspaniałe uczucie tak poczuc przestrzeń i spotykac podobne sobie ptaki. I wiesz co Madziu? Człowiek to taka istota, która nawet gdy wyglada na kamień, to w środku wciaz bije prawdziwe serce i wciaz można z niego iskry wykrzesać!"Niech no tylko zakwitną jabłonie!"***

      Usuń
  9. taaaakkkk....
    i moje córki sporo o tym wiedzą.....
    wiersz piękny.... ale każde słowo jak ostra szpileczka w serce ....
    nadzieja...radość....zdeptanie
    :****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cięzko się żyje nadwrażliwcom - i tym małym i tym dorosłym. A dorosli cierpią podwójnie, nie mogąc za bardzo pomóc swym samotnym, bezskutecznie szukajacym wrazliwej, bliskiej duszy, dzieciom...Czasem dopiero po latach dzieci, stawszy się dorosłymi potrafia zrozumieć, że to, co otoczenie w nich wysmiewało, czy napiętnowało jest tak naprawdę ich skarbem. A póki co tak bardzo pragną być normalne, przeciętne...***

      Usuń
  10. a ja mam nadzieję, że Klonowa Wróżka została przy Basi i za każdym razem, kiedy Basia myślała o niej, Wróżka pomagała...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wrózka na pewno była blisko, tylko nie zawsze Basia czuła, że jest, nie zawsze potrafiła i chciała ją dostrzec... Czasem lepiej nie przyznawać sie do tego, że wierzy sie we wrózki... To wymaga dużej odwagi!

      Usuń
  11. Wiersz poruszył mnie tak bardzo, że nie mogłam od razu napisać komentarza. Dlaczego? Bowiem z tym problemem borykałam się sama długie lata... Mimo upływu kilkudziesięciu lat, jak się okazało wcale mniej nie boli... Do dziś uważam, że dzieci to "zwierzątka", których cywilizowaniem powinniśmy się zajmować my dorośli... Jeśli to zaniedbamy, świat będzie przypominał filmy klasy "B"... Tyle myśli, ale nagle brak słów... Te lata odcisnęły na mnie takie piętno, że zawsze zastanawiam się jak potoczyłoby się moje życie gdyby nie tamte czasy...
    Olgo, dziękuję Ci za ten wiersz...
    Olgo ściskam Cie mocno i życzę dużo słońca i mało chwastów :-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieci bywają tak rózne - jak dorośli zresztą. Tylko, ze dzieci czują znacznie mocniej i każde zetknięcie z obcym, niezrozumiałym, okrutnym w swej obojętności świecie wywiera na nie ogromny wpływ, rzeźbiac je na całe zycie.
      A potem juz na zawsze w człowieku cos tam siedzi głęboko. Jakiś lęk, jakas blizna wciaz niezasklepiona....Niby już tak dawno, niby już przepracowane, a jednak wciaz boli, gdy wrócić do tego. Są takie kamienie miliowe - wydarzenia ,które odciskaja pietno na całe zycie. Zetknięcie z twardym światem, jak wylanie zimnej wody na głowę. Tego zimna i bólu sie nie zapomina...Potem człowiek wciaz musiał mieć na podorędziu jakąs maskę - jak zbroję żeby nie dać sie zranić.
      Och, Zosiu to trudny temat. Dotyka czegos najintymniejszego w duszy..
      Dziekuję Ci za słoneczne zyczenia. JUż słonko dzisiaj do nas zawitało i roslinki do wzrostu pobudziło. Od jutra akcja plewienie!:-)))

      Usuń
  12. doskonale to znam. Nie lubiana, biedna, za wysoka, skryta, wstydliwa ......

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze coś w nas komuś przeszkadza, ale o ile dzieci odbierają wszelkie szykany bardzo boleśnie, o tyle dosrosły już sie tym nie dziwi i już go tak to nie rani. Wszystkim sie nie dogodzi a poza tym w człowieku w koncu rośnie poczucie własnej wartosci - niezależnie od opinii innych...

      Usuń
  13. I coż ja mogę dodać .Wszystko juz zostało powiedziane.Dzieci potrafią być okrutne i nawet nie zdają sobie sprawy ile wyrządzają krzywdy.Najgorsze jest jednak to,że niektóre czerpią z tego wiele satysfakcji.
    Pozdrawiam Cie Olgo ciepło i słonka zyczę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak mysle o okrucieństwie dzieci zawsze przypomina mi sie "Władca much" Goldinga -okrutne dzieci na wyspie bez dorosłych. Dobrze, że ta nasza wyspa dziecinstwa przytyka do wyspy dorosłosci - dzięki temu mały człowiek ma jakas ochronę, wsparcie, pocieszenie ( o ile dorośli też nie są okrutni, rzecz jasna, bo i tak bywa...).
      I ja pozdrawiam Cieserdecznie Brydziu a słonko jest i sie z każdym dniem coraz bardziej rozgaszcza (od tego roboty na polu znowu w bród!:-))

      Usuń
  14. Zadumałam się, zamyśliłam.... Dzieci potrafią być bardzo okrutne i maja własne kryteria owego okrucieństwa. Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myslę Dorotko, że jako nauczycielka na pewno masz dużo spostrzeżeń w tym względzie. Lepszy, gorszy, akceptowany, lubiany, odrzucany, pogardzany. Nieustanna walka i stroszenie piórek. A ciche, skromne ptaszki z boku,..
      Pozdrawiam serdecznie!:-)

      Usuń
  15. Dzieci często bywają okrutne, sama kiedyś doświadczyłam odrzucenia przez klasę. Zachorowałam na grypę , bardzo ciężko i długo chorowałam, kiedy wróciłam do szkoły wytykano mnie palcami i przezywano gruźliczka. Nauczycielka nie reagowała. Tato przeniósł mnie do innej szkoły. Dal dziecka 7-mio letniego takie odrzucenie było straszne. Byłam wtedy w drugiej klasie, bo poszłam do szkoły od sześciu lat.
    Na szczęście w tamtej szkole nikt nie śmiał się z wychudzonej dziewczynki, a moja wychowawczyni otoczyła mnie opieką. Oleńko pięknie spisałaś w wersach, aż się poryczałam. Całuję i pozdrawiam, jednocześnie przepraszam, że tak rzadko bywam. Czasami brakuje mi czasu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, biedna, mała Alinka! Współczuję Ci tych smutnych przezyc z dzieciństwa. I rozumiem Cię dobrze, bo sama też miałam ich niemało. Ech, ze też w człowieku to wszystko zapisuje się tak mocno, tak boleśnie- do dzis.
      Ściskam Cię serdecznie i dobrego czasu wiosennego zyczę!:-))

      Usuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk fajka film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty las lato legenda lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieśni pieśń piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spontaniczność spotkanie stado strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost