niedziela, 2 marca 2014

Jajcany interes…





   Jak to człowiekowi nigdy dogodzić nie można! Najpierw narzekaliśmy, że nasze kurki niosą się bardzo słabo. W grudniu i styczniu znajdowałam w gniazdach zaledwie po kilka jaj. A ewentualnych, chętnych na nie odbiorców musiałam prosić o cierpliwość. I o pojawienie się u nas wiosną. Wiadomo, że gdy zimno i nie ma czego z ziemi wygrzebać, to kury nawet nie mają ochoty z kurników wychodzić. A poza tym one też muszą kiedyś od znoszenia jajek odpocząć. Wypierzyć się i zregenerować przed ciepłymi miesiącami.
   Teraz narzekamy, bo kury obdarzają nas codziennie kilkudziesięcioma jajami i nie bardzo wiadomo, co z nimi robić. Poza nieomalże codziennym zjadaniem na śniadanie jajecznicy z dziesięciu jaj (to zdrowe, naturalne, tanie żywienie) staramy się sprzedawać jak najwięcej kurzych darów. Ale nie zawsze jest komu. No bo przecież nie tylko nasze, ale w ogóle wszystkie wiejskie kokoszki niosą się teraz wspaniale. A dla wielu nabywców liczy się nie wartość odżywcza i zdrowotna przewaga naszych jajek nad innymi, lecz ich wielkość i co ważniejsze – cena! Kilkoro stałych odbiorców nie załatwia nam sprawy. Dlatego, chcąc nie chcąc, wyruszyliśmy wczoraj na targ w Rzeszowie, aby sprzedać to nasze zielononóżkowe bogactwo zgromadzone w liczbie czterystu pięćdziesięciu sztuk ślicznych, biało-beżowych jajek.

   Aby przygotować się marketingowo do tej wyprawy wykonaliśmy wielką tablicę reklamującą nasz produkt. Na ogromny karton nalepiliśmy kilka najładniejszych zdjęć z naszego ogrodu, przedstawiających kurki, kogutki i kurczaczki w ich naturalnym, codziennym środowisku. Nauczeni ubiegłorocznym doświadczeniem, kiedy to częstokroć nie wierzono nam, że to rzeczywiście świeże jajka wiejskie, chcieliśmy pokazać w ten sposób nasze okolice i fragment zwykłego, kurzego, pogórzańskiego żywota. Żywota szczęśliwego, spędzanego z dala od cywilizacji w specyficznym, górskim mikroklimacie, zanurzonego w zieleń bezkresnych łąk, wzgórz i lasów. Rozważaliśmy także możliwość przebrania się za typowego wiejskiego chłopa i babinę, aby być jeszcze bardziej wiarygodnymi dla ewentualnych klientów. Jednak po namyśle zrezygnowaliśmy z tego, ponieważ niechybnie sposób wysławiania zdradziłby natychmiast nasze miejskie pochodzenie i jako podejrzani, dziwaczni przebierańcy stracilibyśmy, zamiast zyskać na wiarygodności.

   Zatem skoro świt, na miejskim targu, obok kiosku zaprzyjaźnionej straganiarki ustawiliśmy sztalugi z ową tablicą, nasz stoliczek turystyczny, a na nim skrzynki z jajkami, obok zaś krzesełko, aby było gdzie spocząć podczas wielogodzinnego handlowania. A potem z ogromnym optymizmem rozpoczęliśmy łowy na klientów, sympatycznie zagadując do przemykających w pobliżu, poziewujących smacznie ludzi. Ten i ów zatrzymał się na chwilę, zerkając z ciekawością na naszą tablicę, ale potem szedł dalej w poszukiwaniu innych atrakcji. Najdłużej gwarzyły z nami gospodynie wiejskie, które same przyjechawszy z kilkudziesięcioma jajkami miały nadzieję na szybkie się ich pozbycie i powrót do domu, do czekającej tam nieustannie roboty. My też mieliśmy podobne marzenia. Mimo zapowiadającego się pięknego, słonecznego dzionka nie zdecydowaliśmy się przed wyjazdem wypuścić kur z kurnika z obawy przez jastrzębiami i lisami, zawsze potrafiącymi umiejętnie skorzystać z naszej nieobecności i porwać sobie z kurzego stadka jakiegoś nie mającego szans w starciu z drapieżnikami ptaka. Także kozy tkwiły w koziarni, mecząc niecierpliwie i spoglądając z tęsknotą przez okno na skąpany w porannych promieniach słońca ogród. Pragnęliśmy sprzedać jajka w tempie ekspresowym i wracać na nasze Pogórze czym prędzej. Zdziczeliśmy bowiem na naszej wsi i trochę odwykliśmy od tego gwaru, tłumu oraz miejskiej, wywołującej ból głowy kakofonii zapachów.

   Ale cóż! Jak zwykle marzenia marzeniami a rzeczywistość rzeczywistością! Musieliśmy jak zawsze odstać swoje i uzbroić się w cierpliwość. A im dłużej staliśmy tym bardziej wrastaliśmy w to środowisko żartujących ze sobą przekupek, sprzedawców i co poniektórych, chętnych do swobodnej konwersacji klientów. I, prawdę mówiąc, czuliśmy się tam coraz lepiej, bo przecież i nam potrzebna jest niekiedy jakaś odmiana od rzeczywistości. Popatrzenie na życie z innego punktu widzenia. Spotkanie ciekawych ludzi.

   Tymczasem na bazarze słońce przyświecało coraz mocniej. Zrobiło się rozkosznie ciepło. I widać było, iż niektórzy kupujący z przyjemnością przechadzają się między barwnymi kramami, rozpinając kurtki, zdejmując czapki i ciesząc się widokiem kolorowych nowalijek, zebranymi w ładne pęczki gałązkami bazi i brzozy a zwłaszcza możliwością lekkiego pogwarzenia w tej wiosenno-familiarnej atmosferze miejskiego targu.

   Chcąc się rozruszać i zrobić trochę koniecznych zakupów, zmieniając się przy naszym stoisku, wyruszaliśmy z Cezarym na obchód bazaru i wracaliśmy po jakimś czasie, przechwalając się naszymi nabytkami. Udało nam się po dość korzystnej cenie dostać m.in. podroby i kości dla naszych mięsożernych zwierzątek, części do czekającego na reperację traktorka, kasze, grochy, pyszne, soczyste jabłuszka oraz parę rzeczy dla Ani i Kuby, młodych przyjaciół z naszej wsi. Ci dwoje, uziemieni w domu z powodu wciąż psującego się auta od jakiegoś czasu zmagają się z poważnym problemem, jakim jest rozległe, otwarte złamanie ręki Ani. Biedaczka trenując konie na padoku w pewnym momencie została przez jednego z nich tak mocno kopnięta, że aż gwiazdy w oczach zobaczyła z bólu! Nie obyło się bez operacji i założonego na dobrych kilka miesięcy gipsu. Teraz to głównie Kuba zajmuje się wszystkim w ich gospodarstwie a Ania robi, co tylko można robić przy użyciu jednej, zdrowej ręki.

   A wracając do wczorajszego dnia na targu, to przy wydatnej pomocy Zofijanny, która jak dobry anioł pojawiła się tam przed południem i kupiła od nas ponad setkę jaj udało nam się sprzedać ponad dwie trzecie z przywiezionych jajek i nawiązać kilka interesujących znajomości z potencjalnymi klientami. Najbardziej zainteresowani naszą ofertą byli rodzice chorowitych dzieci, świadomi kolosalnego wpływu spożywanych pokarmów na stan zdrowia, dbający o siebie emeryci oraz młodzi, wykształceni ludzie, poszukujący zdecydowanie zdrowszej, alternatywnej dla supermarketowych, plastikowych produktów żywności.

   Wróciliśmy do domu tuż przed czwartą. A ponieważ dzień był nadzwyczaj ciepły i jasny wypuściliśmy jeszcze na trochę kury z kurników a ze stęsknionymi za nami Zuzią i kozami poszliśmy na długi spacer polami i lasami. Zachodzące słońce wspaniale oświetlało okoliczne wzgórza. A z kłębiących się na niebie, malowniczych chmur spadł w pewnej chwili rzęsisty, wiosenny deszczyk. Staliśmy na łące i podziwialiśmy w zachwycie ogromną tęczę, malującą się na horyzoncie. Kozy pasły się z ogromną rozkoszą na młodziutkiej trawce. Zuzia kopała doły w poszukiwaniu nornic. A my, nic nie mówiąc, nieomal do zupełnego zmroku syciliśmy się tym spokojem i pełnym blasków pięknem naszego otoczenia. Wreszcie wróciliśmy do domu, napaliliśmy w piecu i odpoczywaliśmy w cieple po tym długim, dość męczącym, ale bardzo ciekawie spędzonym dniu.

    A co z jajcanym interesem? Cóż, pewnie teraz, wiosną trzeba będzie często wybierać się do miasta na targ, bo kury spisują się znakomicie i dzisiaj znowu zebrałam w kurniku kilkadziesiąt jajek. A póki co, by jakoś dać sobie radę z ich nadmiarem, ugotuję kilkanaście z nich na twardo, przygotuję pyszną pastę do chleba, ukręcę majonez, upiekę biszkopt i może jeszcze zrobię ajerkoniak.  A potem? Potem pewnie zaproszę naszych młodych przyjaciół na niedzielną, jajcaną ucztę!

67 komentarzy:

  1. Zrób sernik i daj na 1kg sera 15 jajek, a co? jak szaleć to szaleć!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobry pomysł z tym sernikiem Basiu! Tylko dobrego sera musiałabym kupic u jakiejś gospodyni wiejskiej, żeby był to sernik w stu procentach ekologiczny i zdrowy!:-))

      Usuń
  2. Oleńko, mam nadzieję, że zdobędziecie sobie kolejnych klientów i jajka będą Wam schodzić na bieżąco :) Nie da się ukryć, że na targ trzeba jechać, w terminie takim, żeby stali klienci wiedzieli, że na pewno będziecie, a potem na zasadzie marketingu szeptanego, przyjdą inni.
    Sporo osób zwraca uwagę na to, co je i szukają uczciwych sprzedawców na targach i zieleniakach. Fajny pomysł mieliście z tymi zdjęciami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam nadzieje Lidko, ze w końcu wiecej osób będzie zainteresowanych naszymi jajami. Tym bardziej, ze na Podkarpaciu jest bardzo niewielu hodowców zielononózek.
      A ze tablicę ze zjęciami, to ja wymysliłam!Cezary był na początku sceptyczny. Dopiero na targu przekonał sie jak fajnie to wyglada i jak wiele osób zwraca uwagę na naszą oryginalną reklamę.Mam jeszcze parę innych pomysłow w zanadrzu. Zobaczymy czy i one sie sprawdzą!:-))

      Usuń
    2. Większość ludzi to wzrokowcy, więc zdjęcia kurek ich przyciągają :) Poza tym w jakiś sposób uwiarygodniają Was, jako sprzedawców.

      Usuń
    3. No właśnie! Musimy poza tym czyms sie od konkurencji róznic. Wszak reklama dźwignią handlu! Poza tym ludzie lubia patrzeć na zdjęcia przedstawiajace nasze okolice, bo mnóstwo miastowych tęskni za takim prostym zyciem na wsi...
      Dobrego dnia Lidko!:-))

      Usuń
  3. Cudowny obraz wiejskiego życia z dala od miejskiego zgiełku. Czasami chce się wyjść poza jego ramy, nacieszyć wielkomiejskim gwarem - po to, by z ulgą powrócić do swojej oazy. Niemal poczułam smak wiejskich jajek na miękko. Ech, zjadłoby się...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, ze mieszkasz tak daleko ode mnie Errato. Zaprosiłabym Cię chętnie na jajeczną ucztę!:-))

      Usuń
  4. tak offtopowo: skąd ty jesteś w ogóle? :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Remigiuszu!Mieszkamy na Pogórzu Dynowskim na Podkarpaciu. To mniej wiecej 40 km od Rzeszowa!:-)

      Usuń
  5. Ech, szkoda, ze ten jajcany interes tak daleko:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też żałuję Star! Fajnie byłoby móc Cie tu ugościć jajkami przygotowanymi na sto pięćdziesiąt sposobów!:-))

      Usuń
  6. Ja tez bardzo zaluje, ze mam do Was za daleko, inaczej bylabym stalym odbiorca Waszych jajkow. My z mezem jestesmy jajozerni i lubimy je pod kazda postacia i spozywamy ich sporo.
    Olenko, powinniscie jeszcze nauczyc sie glosno zachwalac swoj towar: LUUUDZIEEE, JAJA JAK BALONYYY !!! NAJZDROWSZE NA SWIECIE JAJA KUREK ZIELONONOZEK !!! No i dalej w ten desen, byle glosno. Moze warto zakupic tube? :)))
    Jajcarze z Was, Kangurki!
    Buziaczki :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. He, he! Może i niezły pomysł z ta tubą! Tym bardziej, ze ja mam cichy, delikatny głosik a mówiac bezpośrednio do klientów muszę sie specjalnie starać i mówić głosniej i wyraźniej niz zwykle, co by zrozumieli. (aż chrypy pod koniec dnia od tego dostałam!).
      Nie tracę nadziei Anusiu, że kiedys spotkamy sie osobiście i będziesz mogła nasycić sie pogórzańskimi, najpyszniejszymi na swiecie jajami!:-))

      Usuń
  7. Jak mówią, od przybytku głowa nie boli! Udanego jajcarskiego biznesu :)

    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Głowa nie boli, ale brzuch czasami z przejedzenia tak (po wczorajszej, jajcanej uczcie zwłaszcza!)
      Dzieki za zyczenia Kamphoro! Oby sie spełniły!
      Serdecznosci zasyłam!:-))

      Usuń
  8. Oby klientów przybywało szybko. Jajka od zielononóżek są wszak super smaczne. Powodzenia w biznesie i pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, te jajka są super smaczne, ale trzeba przynajmniej raz zaryzykowac i kupić żeby sie o tym przekonac. Dlatego mam nadzieje, ze ci co już od nas kupili, nie raz wrócą po wiecej.
      Dziekuję za dobre słowo Owieczko! Pozdrawiamy Cie serdecznie!:-))

      Usuń
  9. Jestem spokojna. Myślę, że wszystko będzie dobrze, skoro macie już klientów i nawiązaliście sporo nowych kontaktów, to idzie według planu, nawet jeśli go nie ma : ) Też żałuję, że mam do Was kawałek !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby rzeczywiście ci klienci wracali do nas i mówili o naszych jajkach swoim znajomym. To najlepsza reklama, gdy ktos zaufany przekona sie sam na sobie, ze cos jest naprawdę dobre a potem opowiada o tym swoim znajomym.
      Wielka szkoda, ześ tak daleko Łucjo! Ale ufam w dobre wiatry i w to, ze kiedys przybędziesz tu i poczestuję Cię na powitanie ogromną jajecznicą ze skwarkami!:-))

      Usuń
  10. strasznie żałuję żeście tak daleko! kupuję tylko jajka z takich hodowli i ostatnio miałam problem bo właśnie kury w zaprzyjaźnionym gospodarstwie się nie niosły. A więc mam w zanadrzu gospodarstwo spokrewnione z tym pierwszym i tak łatam dziury jak nie z jednego to z drugiego ... wszystko w efekcie i tak zostaje w rodzinie :)
    myślę, że jeszcze kilka wypadów na targ... kilka nowych kontaktów... i coraz rzadziej będziecie zmuszeni wyjeżdżać poza granice gospodarstwa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, ja też bardzo żałuje Emko, ześ tak daleko! Na pewno Twoim dzieciom bardzo by zielononózkowe jajka smakowały.
      Chciałabym właśnie tego, by to ludzie do nas przyjezdżali i tu na miejscu kupowali, bo każda taka wyprawa na targ to dla nas wielka wyprawa, no i dezorganizacja całego dnia!
      Pozdrawiam Cię serdecznie!:-))

      Usuń
  11. Wiem cos z tego sprzedawania jajek na targu:) Sami sprzedajmy jajka na zieleniaku w Przemyślu klijenci polecaja nasze jajeczka znajomym i mamy caly czas stalych odbiorcow. Niektorzy to po 100szt tygodniowo biora:) interesik sie kreci hehe pozdrawiam Jonatan:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 100 jajek to prawie jednego dnia zniosą.

      Usuń
    2. Jonatanie! Jak to dobrze, ze sprzedajesz jajka na targu w Przemyslu a nei w Rzeszowie, bo byśmy sobi wzajemnie robili konkurencję.
      Jak daleko mieszkasz od Przemysla? Pytam dlatego, bo jednak koszty dozjazdu w tę i wewtę nie powinny przewyzszać zysków.
      Życze Ci dalszych sukcesów w handlu i pozdrawiam kolegę-farmera!:-)

      Usuń
    3. Zofijanko! Jeszcze daleko nam do stu jajek dziennie! Ale im cieplej bedzie na dworze, tym ich ilośc będzie większa!:-))

      Usuń
  12. Myślę, że powoli, powoli i się rozkręci. Poczta pantoflowa najlepszą reklamą. Zadowoleni przyciągają następnych.
    Też tak mam, że w okresie braku mleka lub jego małych ilości, wzrasta ilość chętnych. Najgorszym czasem są dla mnie wakacje, gdy sklepy bardzo ograniczają zamówienia ( wyjazdy urlopowe, mniej klientów ), a ja mam szczyt mleczności kóz!
    A nie ma jakichś blogowiczów z okolic Rzeszowa? Można by rozhulać internetową akcję :)
    Trzymam kciuki!
    Będzie dobrze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby własnie tak było, jak mówisz. Niech sie ludzie jedni od drugich zwiadują i przybywają do nas wielką falą!
      A co do blogowiczów z okolic Rzeszowa, to nie znam niestety nikogo. Może jednak ktos z nich podczytuje mnie po cichu i odezwie sie teraz? Bardzo bym się cieszyła!:-)
      Dziekuję Madziu za życzliwe słowa i życzenia!
      Ściskam mocno!:-))

      Usuń
  13. Tablica była super- wspaniały pomysł.
    Byłam ciekawa, jak zakończył się Wasz jajeczny interes ?
    Tak przypuszczałam, że nie udało się Wam sprzedać takiej ilości jaj.

    Jajka dostarczyłam głównemu odbiorcy. Co nieco teściowa dostała też w prezencie. Niech Jej na zdrowie będzie.

    Powoli interes się rozkręci, tylko trzeba dopasować się do wymogów rynku i zdobyć stałych odbiorców. To potrwa, zanim ludziska się zwiedzą i przyzwyczają. Sporo ludzi nie ma pojęcia co to za jajka.
    Tak sobie myślę, że może piątek byłby lepszym dniem, bo handel trwałby dłużej.
    Przy okazji kupiłam sobie pyszne masło, tylko rzepa mi umknęła, ale przyjadę jeszcze na ten rynek, bo tam zatrzęsienie towaru.
    Gdyby nie ten stary cmentarz w pobliżu to już stałaby tam galeria handlowa.........
    Tęcze widziałam- wszak sąsiadkami jesteśmy. U nas też padał deszcz- pewnie z tej samej chmury..

    Mam dobry przepis na majonez...
    Kapustę kiszoną zalewa się solanką ( woda z solą ), tak by była przykryta. Wtedy się nie psuje ( sprawdzone ).
    Coś mi się zdaje, że niedługo znowu się spotkamy na bazarku...
    Buziole

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do tablicy, to była ona moim pomysłem! Cezary chce jeszcze wydrukowac wizytówki, żeby indywidualni odbiorcy mogli sie z nami kontaktować telefonicznie lub mailowo.
      Och, Zofijanko! Z całego serca zycze, by odbiorcy moich jajek jedli na zdrowie i ze stale wzrastajacym apetytem!:-)
      Na tym targu rzeczywiscie można dostać wiele ciekawych produktów. Widziałam nawet człowieka, który sprzedawał oskubaną kurę! Ktos inny miał w słoikach kwas buraczany.A baby trzymały w koszach świeżą śmietanę, masło i mleko. Też widziałam to stoisko z rzepą i miałam zamiar troche jej kupic, ale w końcu zapomniałam.

      Też widziałaś tą cudna tęczę?! Napatrzeć sie wprost nie mogłam i żałowałam, że nie wzieliśmy na spacer aparatu fotograficznego.

      Ciekawa jestem Twojego przepisu na majonez! Wydawać by sie mogło, ze ukręcenie go jest takie proste, ale przecież nie zawsze tak samo dobry sie udaje!
      Dziekuję za radę dotyczącą solanki. Powoli dowiaduję sie róznych przydatnych na wsi rzeczy, bo jak tu zamieszkałam to byłam po prostu zielona!

      Masz rację! Pewnie się niedługo znowu spotkamy czy to na bazarku, czy to na Pogórzu! Gdziekolwiek byśmy sie spotkały, to zawsze sie naszymi spotkaniami cieszę!"-)
      Pozdrawiamy z męzem oboje bardzo, bardzo ciepło i dobrego dnia Wam obojgu zyczymy!:-))

      Usuń
    2. My tę tęczę uwieczniliśmy, jednak sądzę, że z Twojej strony była ładniejsza.
      Z całego jajka kręcisz majonez czy tylko z żółtka ?

      Ludzie nie mają pieniędzy , dlatego to co mają wiozą na rynek z nadzieją, że uda im się to sprzedać.

      Po drodze z rynku przejeżdżałam obok hipermarketu. Tam to dopiero był tłum

      Usuń
    3. Majonez tylko z zółtka robię Zofijanko! Ciekawa jestem Twoich zdjęc tęczy. Pokażesz je u siebie na blogu?
      Tak, ludzie nie mają pieniędzy. Na wsi kwitnie wymiana towarowa, ale z pieniędzmi krucho.W sklepach wszystko coraz droższe. No i comiesieczne opłaty za wszelkie rachunki pożerają gros finansów rodzinnych.
      Przy hipermarketach tłum...No tak! Łatwo tam auto zaparkowac. Co chwilę jakies promocje. Ciepło w środku. Taka chwilowa namiastka luksusu i zapomnienia o swojej biedzie...A przy wyjściu widać wszystko jak na dłoni. To, ze jedni wyjeżdżają z koszykami wypełnionymi po czubek a inni, z niczym...

      Usuń
  14. Swietny pomysl z ta tablica, mysle podobnie jak Zofijanna moze piatki bylyby lepszym dniem na sprzedaz jaj. Tyle sie slyszy o jajkach od kurek zielononozek, a ludzie ciagle oporni. Napisze jak inni, gdybym miala taka mozliwosc to bralabym od was jaja na kopy.

    Przykro mi, ze Ania ma zlamana reke. Zycze jej szybkiego powrotu do zdrowia.
    Moc serdecznosci przesylam:)

    PS.
    Olu! Tak sobie pomyslalam, ze moze dobrym pomyslem byloby dac ogloszenie do lokalnej prasy o sprzedazy jajek, albo jakies ogloszenia przed szkolami czy przedszkolami np. w Rzeszowie.
    '

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W piatki targ dziaął dłużej, ale chyba ludzi jest troche mniej niz w sobotę, bo to normalny dzień roboczy. Trzeba bedzie po prostu pojechac w jakiś piątek i przekonać sie osobiście. Szkoda, że jaja takie łatwo tłukace i w przesyłce w zwiazku z tym drogie, bo bym Ci cała pakę ich przesłała do Chcago!:-))

      Biedna jest Ania z tą złamaną ręką! Ale robi, co moze by przyspieszyc jej regenerację. Odzywia sie bardzo zdrowo!I Wierzy, ze juz w maju będzie mogłą normalnie tą ręką poruszać i pracować. Życzymy jej tego z całego serca!

      A co do tych ogłoszeń w prasie, czy nalepianych przed szkołami i przedszkolami, to rmysle, iż zeczywiscie jest to dobry pomysł. Moze i spróbujemy powiesić kilka takich ogłoszeń na próbe. Moze znajdą sie jacys zainteresowani rodzice?!
      Serdecznie dziekuje Ci Ataner za ciepłę słowa i rady!
      Ściskamy Cię gorąco i duzo zdrowia Wam obojgu zyczymy!:-))*

      Usuń
  15. Uda się, przekonają się, dobre wieści o dobrych wsiowych jajach się szybko rozchodzą :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staramy sie nie tracic ducha i mocno w powodzenie sprzedaży naszych jaj wierzyć. Mamy nadzieje, ze ludzie raz ich zasmakowawszy wrócą do nas po wiecej.
      Pozdrawiam serdecznie Tupajko!:-))

      Usuń
  16. tez żałuję,że tak daleko, bo jajka lubię a moi Siłownicy jedzą je na kopy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja bardzo żałuję! Oj, najedli by sie Twoi mężczyźni do syta zdrowej, pysznej jajecznicy, gdybyście mieszkali blizej Rzeszowa!
      Pozdrawiam ciepło Olqo!:-))

      Usuń
  17. Moja miejscowość od Przemyśla jest odalona o 12 km wiec jest nie daleko ;) mieszkam w strone Kalwari Pacławskiej. Juz niestety mam konkurencje z jajkami leghorna ale jak ma sie stalych swoich klijentow to do konkurencj nie ida. Na poczatku byly obawy czy ktos kupi biale jajka ( bylismy pierwszymi ktorzy je na targ wprowadzili) ale pomalutku pomalutku biznes jajeczny zaczal sie rozkrecac. Ludziska na telefon zamawiaja;) A co do kwasu z burakow to tygodniowo sprzedajemy 100-130 litrow ogolnie ja go nie lubie pic ale w domu to pija. Niektorzy klijenci na miejscu wypijaja hehe gorąco pozdrawiam Jonatan:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, dwanaście kilometrów to prawie rzut beretem! Możesz wiec jeżdzic na tar codziennie. My mamy ponad czterdziesci kilometrów, wiec z małą iloscią jaj sie nie bardzo opłaca.
      To wspaniale Jonatanie, ze tak dobrze idzie Ci jajcany biznes! Niech sie kręci jak może! Zycze Ci tego z całego serca!Może i nam uda sie to samo?!
      I swietny pomysł z tym kwasem buraczanym! Robicie go w jakiejś beczce? A po ile go sprzedajesz? Ja też uwielbiam kwas buraczany i robie go na własne potrzeby bo jest niesamowice zdrowy...
      Pozdrawiamy Cie serdecznie!:-))

      Usuń
    2. Na targ codzienie jezdzi moja mamusia :) ma swoj stragan i sprzedaje warzywa jajeczka kwas buraczany :) tak kisimy go w beczce i po tygodniu jak jest juz dobry zlewa sie do butelek po wodzie. Kwas sprzedaje sie po 3zl za litr. A co to tych golych kur hihi na targu w Rzeszowie czasami nie byly to goloszyjki? Mam wlasnie parke goloszyjek bardzo ciezko jest je znalezc dzwonilem po jajka do wylegu a pani sprzedajaca miala na zbyciu koguta i dolozyla mi kurke tak wiec stalem sie ich szczesliwym posiadaczem:) sa piekne szyje takie gole bez pior;) Jonatan:)

      Usuń
    3. A jak z inkubacja jajek zaczynacie juz cos?:) ja wlasnie czekam na wyleg kaczek we wtorek powinny zaczynac. A co do kurczat mam juz nasadzone 4 kwoczki a o dziwo liliputka zasiadla 2 raz w tym roku:) Jonatan:)

      Usuń
    4. Jak załatwie gdziś duża beczkę, to moze też zacznę robic kwas w wielkich ilościach. Co do tych gołych kur, to one były martwe i oskubane! Gotowe na rosół!:-)
      Fajnie masz z mamą, że sprzedaje wszystko na swoim straganie! Nie musisz przynajmniej sam jeździc i odrywać sie od roboty w gospodarstwie.
      Jeszcze nie zaczeliśmy inkubacji i na razie żadna z naszych kwok sie nie kwoczy.W zeszłym roku zaczęły to robic dopiero pod koniec kwietnia!
      Serdecznosci zasyłamy, Jonatanie!:-)

      Usuń
  18. daj mi znać to będę u siebie trąbić na blogu - a jutro (data) w ... można kupić prawdziwe znakomite jaja od blogerki Olgi Jawor.
    Od tego mamy blogi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z całego serca dziekuję Ci Klarko za wspaniałą propozycję pomocy! Przejęłam się tym i ogromnie wzruszyłam!:-))
      Będziemy prawdopodobnie jeździc na targ w piątki, bo wtedy jest tam podobno wiecej ludzi i dłużej wszystko jest otwarte.Ostatecznie dam Ci znać w czwartek co i jak!
      Bardzo serdecznie Cię pozdrawiam!:-))))***

      Usuń
  19. Mi juz 2 kaczuchy zasiadly indyczki sie niosa:) a co do kwasu to dobry pomysl zeby kisic na targ :) żur tez mozna ludzie kupuja. Jak macie wiecej miejsca to jakies warzywa na targ zawsze sie cos sprzeda i pieniazki wpadaja:) pozdrawiam Jonatan:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miejsca za bardzo nie mamy (ot, zwykły stolik turystyczny!), ale mimo to mamy wielką ochotę by wzbogacic nasz asortyment.
      Pozdrawiam raz jeszcze i dzięki za dobre rady!:-)

      Usuń
  20. Nie wiem,kiedy u mnie, bo kurnik dopiero "robię", ale tyle schodów po drodze. Teraz myślę jak dziurę w siatce załatać. Wypleść jakiś drut? Matko...ciągle coś...;)
    pozdrówki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ileż ja sie dziur w płocie nałatałam! Czym sie da! Najczęściej właśnie drutem. Zasłaniałam też dechami i kamieniami. Można też czasem dostać w miejscach gdzie robią siatki do robienia ogrodzeń kawałki jakichś wybrakowanych, bo krzywych siatek. Z nich robi sie najlepsze, bo najmocniejsze wzmocnienia. Przymocowuje sie je drutami z obu stron, jak gdyby łatając, cerując dziurę!
      Masz rację, Tupajko! Ciągle coś nowego wyskakuje! Ale mimo to, nie ma to, jak wieś!:-))

      Usuń
  21. Pisałam już Olgo że daleko ale :)) ja niepoprawna optymistka i mająca przed oczami pewien pojemnik który córka budowała pracowicie do 3 nad ranem na zaliczenie w ASP - zrobić taki pojemnik na jajka by zrzucone z metra wysokości nie potłukły się bez klejenia tylko z kartonu - po wielu jajecznicach młodzież wynalazła taki pojemnik :)) Ale poważniej powiedz mi czy nie można by pomyśleć naprawdę o takim zabezpieczeniu jajek by przetrwały podróż? Poczytałam trochę wysyłają jaja ludzie owinięte w folię bąbelkową priorytet albo autobusem. Ja osobiście to 100 sztuk miesięcznie, może? by mi wystarczyło. Teraz kupujemy ze wsi od kur luzem chodzących mających nawet swój bardzo duży wybieg z trawą porządnie ogrodzony. Ale mnie jest mało, bo też i p. Kazia ma wielu chętnych działkowiczów, czyhających na jej jaja. :) Zadzwoniłam do siostry ona ma do swojej córki zadzwonić, więc ja wiem - ze dwie setki miesięcznie byśmy pewnie brały. Trzeba by opracować sposób transportu i hej miałabym co miesiąc od zielononóżek ekologiczne jajca. :) Co Ty i Twój mąż na to? I ile by to kosztował transport opłacamy my oczywiście.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eluś! My na to, jak na lato! A w ogóle to jesteś niesamowita!To cudownie, że chciałabys kupować od nas jajka. Jutro wobec tego pojedziemy na pocztę i dowiemy sie ile by kosztowała przesyłka tak dużej ilości jaj. Dowiem sie też jak to najlepiej zapakować. Jak juz będę wiedzieć wszystko, to dam Ci znać!
      Ależ ciekawy ten pomysł Twojej córki na super bezpieczny pojemnik na jajka! Powinna to opatentować i zarabiać na tym!:-))
      Eluś! Serdecznie dziękuję Ci za Twoją chęc pomocy w moim jajcanym problemie. Ściskam Cię mocno i do napisania wkrótce!:-))

      Usuń
    2. Olgo, kolega przesyłał jajka w jakichś styropianowych skrzynkach po precyzyjnym sprzęcie elektronicznym (ponoć można też gdzieś kupić takie styropianowe pojemniki. Każde jajko owinięte folią bąbelkową. Tar robili też znajomi gospodarze z Niemiec, ale mieli specjalną skrzynkę drewniana z przegródkami, wypełniona sianem lub wiórkami. Pomysł jest świetny.

      Usuń
    3. Ela jest genialna! Ludzie przesylaja rozne rzeczy, tylko trzeba je odpowiednio zabezpieczyc.
      Olu! Skontaktujcie sie z jakas firma kurierska, nie koniecznie musi to byc Poczta Polska, moze cos doradza.

      I reklama, koniecznie reklama - trzymam kciuki za powodzenie:)

      Usuń
    4. Owieczko! Pomysł z sianem i wiórami jest świetny! Mam tego przeciez od groma a folii babelkowej wcale. Spróbuje jajeczka slicznie w sianie i wiórach umościć. tak nawet będzie bardziej po wiejsku i ekologiczniej, prawda?!:-))

      Usuń
    5. Ataner! Ela naprawdę jest cudowna! Pomysli i zrobi! Niezwykła dziewczyna!:-)
      A co do reklamy, to tak - trzeba sie ogłaszać i rozpuszczać wici, bo przecież to najwazniejsze! Jak na poczcie będzie nieciekawie, to zapytam firme kurierska co i jak.
      Dzieki Ataner!:-))

      Usuń
  22. Znowu jestem na końcu:( Fajnie się czyta. I tyle na dziś. Ale jak zawsze serdecznie pozdrawiam i życzę ogromnego zbytu na te zdrowe jajca:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tyle masz teraz zmartwień na głowie Jaskółeczko...A mimo to znalazłaś czas by zajrzec do mnie i wesprzeć dobrym słowem. Z całego serca Ci za to dziekuję i przesyłam mnóstwo ciepłych myśli!***

      Usuń
  23. Olu, ludzie powolutku przekonują się do zdrowych jaj, ale przede wszystkim ważne jest to, że zmienił się kierunek myślenia o nich, bo kiedyś nakazywano 2 jajka tygodniowo, bo szkodliwe, bo cholesterol, bo ...;cóż może być lepszego od jajka? przecież w nim jest wszystko, potrzebne do życia, w zamkniętej skorupce rozwija się pisklę bez dodatkowego pożywienia, i jeszcze takie od szczęśliwych kur; skoro raz ludzie dowiedzą się o Was, przekonają się, to może nawet sami będą przyjeżdżać; mój sąsiad pakował cały bagażnik jaj i jechał na blokowe osiedle, ale chyba miał już swoich odbiorców, albo może też dzwonił kolejno do drzwi, zawsze sprzedawał wszystko; najważniejsze to rozruszać machinę handlową, potem pójdzie rozpędem; pozdrawiam serdecznie, Olu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie Marysiu! To co zdrowe i niezdrowe, to co modne i niemodne...Jak to sie szybko wszystko zmienia! A człowiek musi miec swój rozum i patrzec co jest dobre dla niego indywidualnie i co do niego przemawia. A jajko? Tak, jak piszesz! Toż to kumulacja najwazniejszych, potrzebnych do zycia składnikow. A jeszcze takie wiejskie, pochodzące z czystych terenów tym bardziej. Oby ludzie to rozumieli i chcieli zmienic swoje przyzwyczajenia. Pozbyc sie leku o cholesterol.
      Ten sąsiad, co jeździł z jajkami do bloków musiał mieć tam przynajmniej troche stałych odbiorców. I tak jedni od drugich sie pewnie dowiadywali aż w końcu jechał z pewnoscią, ze będzie miał zbyt na wszystko.Może i u nas do tego wreszcie dojdzie, bo na Podkarpaciu niewielu jest hodowców zielononózek. A smak tych jajek i ich wartosc odżywcza rzeczywiscie mają duza przewagę nad zwykłymi, wiejskimi jajami.
      Serdeczne myśli zasyłam Ci o poranku Marysiu!:-))

      Usuń
  24. A ja dopiero dziś z przyjemnością przeczytałam ten tekst i baaaarrrdzo bym chciała te jajeczka spróbować. Może da się jakąś pocztą, kurierem jajczanym, czy jakoś inaczej... Mam teraz nowe marzenie, aby spróbować Waszych jajek a marzenia się spełniają, więc spoko.
    Buziaki! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gosiu, chętnie spełnie Twoje jajeczne marzenie! Wkrótce będę przygotowywać do wysyłki jajka dla Eli. Radziłam sie wczoraj na poczcie, jak to zrobić. Jesli dojdą do niej bezpiecznie, to będę mieć odwagę rozwijac dalej taka formę sprzedaży.Dam Ci znac wówczas co i jak i jesli nadal będziesz zainteresowana, to nastepna paczka jajcana poleci do Ciebie kochana!
      Odbuziaczkowuję gorąco!:-))

      Usuń
    2. Hura!!! Olgo, super wiadomość! Czekam na wieści. Wezmę dla Mamy i Teściowej, dla siebie, dla koleżanki, hura!!

      Usuń
    3. To wspaniale Gosiu!!!Dziekuję Ci za taki cudowny entuzjazm. I ściskam Cię mocno, mocno!:-)))

      Usuń
  25. No i ja na sam koniec dotarłam.Olgo życzę udanego interesu i trzymam kciuki za paczusie.Mam nadzieję,że jajucha dotrą na miejsce całe i pyszne.Pozdrówka zasyłam.
    U mnie zaczął się generalny remont kurnika .W kwietniu przywiozę Zielononóżki aż z pod Gniezna,ale w końcu je znalazłam i strasznie jestem tym faktem ucieszona!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życze Ci Brydziu byś miała duzo pozytku i radosci z hodowli zielononóżek. To obok czubatek polskich jedyna tak naprawdę czysto polska rasa. Musimy patriotycznie rozwijac hodowlę tego, co polskie, bo zaleją nas ptaszyska mutanty z Hameryki!
      Ściskam Cie gorąco i usmiech zasyłam!:-))

      Usuń
  26. Ślę pozdrowienia dla Olgi i Cezarego, całusy dla Zuzi, mruczków oraz dla kóz i drapaka dla kurek zielononóżek. Cieszę się, że jajcany interes się rozkręca, właśnie jestem w potrzebie jajcanym. Córeczki pożarły większość jajek. Justyna twierdzi, że woli jajka niż mięso. Tęsknię za Wami. Pa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana! Jak jestes w potrzebie jajcanej, to po prostu przyjezdżaj do nas na Pogórze po nowy zapas. Pogoda sliczna od rana!
      My tak jak Justyna tez wolimy jajka niz mięso. Prawie wcale juz go nie jadamy. Natomiast jajka wcinamy na sto pięćdziesiąt sposobów. Ostatnio bardzo nam smakuja w sosie musztardowym czy czosnkowym! Przyjeżdżaj więc na jajcaną ucztę i w ogóle na miłe sercu, ciepłe spotkanie!
      Dziękujemy, ze napisałas! Całusy zasyłamy i gorące uściski!:-)))

      Usuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk fajka film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty las lato legenda lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieśni pieśń piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spontaniczność spotkanie stado strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost