wtorek, 12 marca 2024

Ciemna strona…słońca

 


 

    To nieprawda, przecież słońce to nie księżyc i nie ma ciemnej strony. Jednak w moim tekście mowa będzie o Australii, krainie która powszechnie kojarzona jest ze słońcem, beztroską, wolnością i tęczowym snem na jawie. I cóż, także ta cudowna kraina ma niestety swoją ciemną stronę, choć wielu o niej nie wie a może nie chce wiedzieć, bo łatwiej i przyjemniej się żyje, jeśli postrzega się dalekie strony jako baśniowe ostoje spełnionych marzeń. Ale wszystko na tym świecie ma swój awers i rewers a to, co na pozór wygląda idealnie, bardzo często skrywa pod podszewką brud, cierpienie i zło. A nie mówienie, czy nie pisanie o tym niczego nie zmienia. Wręcz przeciwnie. Sprawia, że jeśli nie wyciągnie się odpowiedniej lekcji z pewnych kart swojej historii, to zło w takim czy innym wydaniu może się powtórzyć i w przyszłości zahaczać swym ostrym pazurem nie spodziewające się niczego istoty.   

   Dawno już nie pisałam o Australii a kiedyś zdarzało mi się to dość często. Jest tak z dwóch powodów. Po pierwsze moje wspomnienia stamtąd już coraz bardziej bledną, zacierają się a niektóre zupełnie znikają. A po drugie mocno rozczarowało mnie czy nawet zraniło wyjątkowo zamordystyczne podejście władz Australii do problemów covidowych w latach 2020 - 2022. Zamieszczałam tu na blogu teksty o ogromnych protestach Australijczyków przeciwko drastycznym obostrzeniom i przymusowi szczepień z tamtego okresu (a były to chyba najsroższe i najbardziej dotkliwe obostrzenia na całym świecie). Relacjonowałam policyjny terror panujący na ulicach Melbourne. Pobicia, aresztowania, odbieranie praw obywatelskich, zwolnienia z pracy. Smutno mi było, przykro i wstyd, że kraj który kiedyś pokochałam, który wspominałam jako oazę wolności i słonecznej sielanki stał się w tamtym czasie ponurym przedsionkiem piekła.

   Kilka lat temu pisałam na blogu o smutnej historii Aborygenów (https://wewanderers.blogspot.com/2019/02/aborygeni-lud-zamierzchy-lud-wspoczesny.html

   To wyjątkowo ciemna karta z dziejów Australii. Ale nie jedyna, niestety…Bo jest i następna, o której mam zamiar napisać właśnie dzisiaj. Otóż chcę Wam opowiedzieć o strasznym procederze, który przez wiele lat krzywdził dziesiątki tysięcy dzieci, przymusowo zwożonych z Wielkiej Brytanii do sierocińców i na farmy australijskie. Były tam wykorzystywane jako tania siła robocza, poddawano je przemocy seksualnej, głodzono, maltretowano, poniżano, separowano na zawsze od rodzin i okłamywano, że ich bliscy pomarli lub się ich wyrzekli. Aby oddać grozę położenia owych nieszczęśliwych, małych migrantów przytaczam poniżej zestaw kar jakie nakładano na dzieci w australijskich sierocińcach. Kar za jakiekolwiek nieposłuszeństwo czy tak błahe rzeczy jak np. moczenie nocne. Było to np. zamykanie w ciemnej piwnicy, w szafie lub w maleńkiej celi i stanie przez wiele godzin w jednej pozycji, polewanie zimnymi prysznicami, nakaz chodzenia nago pośród rówieśników,  czy całodzienne pozbawianie jedzenia i picia. Taki sam zimny chów obowiązywał zresztą także od dawna w angielskich  domach dziecka ( tu przypomina się np. okropny przytułek, do jakiego trafiła Jane Eyre, bohaterka powieści Ch.Bronte). Nikt nie zastanawiał się wówczas nad uczuciami i prawami małych podopiecznych. Były niczym więcej jak żywymi przedmiotami, z którymi wolno było robić wszystko, co tylko bezlitosnym wychowawcom przyszło do głowy.

   Taka przymusowa emigracja dzieci odbywała się nie tylko w stronę Antypodów. Królestwo Wielkiej Brytanii wysyłało bowiem dzieci do wszystkich swoich zamorskich terytoriów. Do Kanady, Nowej Zelandii, RPA i Zimbabwe. Wszędzie czekał je podobny los. Praca ponad siły, krzywda, izolacja, ból fizyczny i psychiczny. Trauma i wpływający na dorosłe już życie ciężki uraz psychiczny.



    Przyczynkiem do podjęcia tego tematu jest przeczytana przeze mnie jakiś czas temu książka pt. „Skazane na poniewierkę”.  Autorka, Diney Costeloe opisuje w swej powieści historię dwóch dziewczynek Rity i Rosie, które na jakiś czas były oddane do sierocińca przez matkę ( wdowę po lotniku) a wkrótce zostały bez jej wiedzy i zgody wysłane do Australii. Obiecywano im tam radosne, pełne swobody, wspaniałe życie wśród plaż, słońca i pomarańczy. Życie, które miało wyglądać jak niekończące się, cudowne wakacje a w rzeczywistości stawało się okrutną poniewierką i dojmującą samotnością, pozbawieniem prywatności i prawa do posiadania rzeczy osobistych a do tego zupełnym uzależnieniem od psychopatycznych wychowawców, dysfunkcyjnych rodzin zastępczych i nieludzkiego, biurokratycznego systemu opieki społecznej. W istocie te dzieci były ubezwłasnowolnionymi, młodymi istnieniami, które dały się plastycznie kształtować i wykorzystywać zgodnie z potrzebami władz danych państw. Białymi istotami mogącymi stanowić przeciwwagę dla zbyt dużej, zdaniem anglosaskich biurokratów, ilości tubylczych Aborygenów, czarnoskórych czy też Indian, sprawiających samozwańczym panom tychże ziem mnóstwo problemów i przysparzających pracy.

 


   Wróćmy jednak do początku powieści…Już sam fakt, że matka może oddać swoje dzieci do sierocińca czy przytułku – przeraża, budzi oburzenie, sprzeciw i gniew. Mimo wszystko czytelnik stara się zrozumieć postępowanie owej nieszczęsnej kobiety, wytłumaczyć je jej trudną sytuacją rodzinną, słabym charakterem, kompletną zależnością od ojczyma dziewczynek, tyrana, który zmusił kobietę do wyrzeczenia się własnych dzieci. Jednak wstrząsający los, który potem jest udziałem dwóch bezbronnych dziewczynek budzi tak wielkie współczucie, że nie udaje się znaleźć dla ich matki wystarczającego usprawiedliwienia jej postępku. I choć żal także owej biednej, bezwolnej i zastraszonej kobiety, zmuszonej do tak nieludzkiego zachowania, to jednak znacznie bardziej żal jej córeczek. Niczemu przecież niewinnych. Pragnących po prostu żyć bezpiecznie w domu rodzinnym, ufnym w miłość i opiekę swej rodzicielki a tak nagle i bezwzględnie z tego co znane i kochane wyrwanych.

    Akcja książki rozpoczyna się w Anglii, tuż po zakończeniu drugiej wojny światowej, jednak proceder, o którym mowa trwał od lat dwudziestych do siedemdziesiątych dwudziestego wieku. Oddano w tym okresie do sierocińców ok. 500 tys. maluchów a wywieziono z kraju ponad sto pięćdziesiąt tysięcy dzieci w wieku przeważnie od siedmiu do dziesięciu lat, odciążając w ten sposób niewydolny brytyjski system opieki społecznej i jednocześnie zasilając tanią siłą roboczą docelowe kraje zesłania. Twórcy i wykonawcy owego masowego odsyłania dzieci tłumaczyli go różnie. Np. chęcią pozbycia się z kraju hołoty i biedoty nie rokującej według nich szans na poprawę swej sytuacji. Innym razem znowu usprawiedliwiali się potrzebą zasilenia byłych kolonii brytyjskich dawką nowego, dobrego materiału genetycznego oraz chęcią dania swym podopiecznym dobrego zawodu na przyszłość (np. farmera).

   Większości obywateli wydawało się,  iż ówczesnemu systemowi opieki społecznej przyświecały szczytne ideały. Jego założeniem było wszak umieszczanie w sierocińcach tylko tych dzieciaków, których rodziny były rozbite (samotna matka), ubogie, nie rokujące szans na wyjście z zaklętego kręgu powielania życia w skrajnej biedzie i zależności od państwa. Dlatego też ów proceder zamykania dzieci w domach opieki oraz w odsyłaniu do innych krajów trwał tak długo. Wielu zdawało się, że nic złego się z owymi malcami nie dzieje. A wręcz przeciwnie, dużo zyskują, od kiedy państwo wzięło na siebie odpowiedzialność za ich życie. Wygodniej im było nie wiedzieć. I dopiero po wielu latach okazało się jak z tą państwową opieką było naprawdę. Jak wiele cierpień i niesprawiedliwości było udziałem owych młodych Anglików oraz ich rodzin.  

   Oczywiście książka, o której wspominam nie jest dla mnie jedynym źródłem informacji o losie wysyłanych do Australii dzieci. Będąc w kraju koali zetknęłam się już z tą tematyką. W 2009 roku  głośna była sprawa przeprosin wystosowanych przez ówczesnego premiera Australii, Kevina Rudda w stosunku do zesłanych kiedyś do jego kraju białych dzieci, nazywanych obecnie zapomnianym pokoleniem, zapomnianymi Australijczykami (forgotten generation) .  Przepraszam za tragedię utraconego dzieciństwa. Przepraszam, że jako dzieci zostaliście oderwani od swoich rodziców i umieszczeni w instytucjach, gdzie padaliście ofiarą nadużyć. Przepraszam za psychiczne cierpienia, emocjonalny głód i brak miłości, czułości oraz troski” – mówił wtedy premier a starsi już ludzie, do których trafiały te przeprosiny (dotąd ok. siedem tysięcy wywiezionych niegdyś do Australii osób mieszka żyje nadal w tym kraju) płakali jak dzieci przypominając sobie to wszystko, czego kiedyś doświadczyli, do czego przez lata byli zmuszani. Wszak tamte wydarzenia z dzieciństwa wywarły wpływ na resztę ich życia. Na skutek młodzieńczych traum, poczucia separacji i odtrącenia wielu z nich nie potrafiło nawiązać bliskich relacji z innymi ludźmi. Doświadczało depresji i stanów lękowych. Miało problemy tożsamościowe oraz zaburzenia osobowości.  Czy takie oficjalne przeprosiny mogły tu cokolwiek zmienić, naprawić? Może tylko tyle, że osoby owe nareszcie mogły zacząć mówić głośno o swoich problemach. Zacząć szukać pomocy u specjalistów. Spotykać się z innymi, doświadczającymi podobnych stanów ludźmi.

   W jakiś czas potem podobne przeprosiny w stosunku do tychże zapomnianych dzieci wystosował premier Wielkiej Brytanii, Gordon Brown.

 


   A wracając do książki Diney Costeloe „Skazane na poniewierkę”. Uważam, że jest dobrze, z dużą umiejętnością wczucia się w swych bohaterów napisana. Trzyma w napięciu. Wzrusza i przejmuje. Na długo pozostaje w pamięci. Sprawia, że człowiek zastanawia się jak by sam postąpił na miejscu owych dwóch dziewczynek. A wreszcie najważniejsze pytanie: jak potoczyły się losy Rity i Rosie? Czy mimo wszystko udało im się odnaleźć w życiu szczęście? Czy spotkały się w końcu z mamą albo ukochaną babcią? Jak zmieniły je te wszystkie traumatyczne doświadczenia?  W czytelniku budzą się też refleksje jak wiele z jego własnych przeżyć z dzieciństwa wywarło silny wpływ na zachowanie, psychikę, na dalsze koleje życia. Wielu z nas nosi wszak w sobie jakiś żal czy gniew, jakieś wspomnienie odległego cierpienia, które do dzisiaj sprawia, że jesteśmy tacy a nie inni. Wielu też dzięki dawnym traumatycznym przeżyciom potrafi lepiej zrozumieć przeżycia innych, słuchać ich, rozmawiać i pomagać im otworzyć się, uwolnić z siebie demony i zmory, które tkwią w duszy od dawna i sprawiają, że wciąż coś tam w środku boli i uwiera…I choć na zewnątrz widać kolorową i promienną, pachnącą eukaliptusem, pocztówkową Australię, to wewnątrz skrywa się i boi ujawnienia ciemna strona słońca…

 


„Skazane na poniewierkę” , Duney Costeloe, wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2015, 606 stron

Poniżej zamieszczam link do krótkiego filmu dokumentalnego na temat zapomnianych Australijczyków. M.in. posłuchać tam można kilku wypowiedzi osób, które na własnej skórze jako dzieci doświadczyły wielu tych wszystkich strasznych rzeczy, o których piszę powyżej.



28 komentarzy:

  1. Nie ma większego przestępstwa nad krzywdzenie dziecka, kary dla krzywdzicieli powinny być najsurowsze. Ludzie potrafią być straszni, byli i nadal są...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Basiu. Nie ma nic gorszego niż krzywdzenie dzieci...Ale bezduszne systemy biurokratyczne tego nie rozumiały, politycy, urzędnicy a w końcu wychowawcy podejmując takie decyzje i działając tak jak działali, uważali, że robią dobrze...Tak jest niestety nadal w wielu sprawach. Popatrz na to, co wyprawia teraz Unia Europejska, doprowadzajac coraz więcej przedsiębiorstw i zwyczajnych ludzi do ruiny, biedy i braku perspektyw na przyszłosć. Nasze położenie w sumie niewiele rózni się od położenia tamtych krzywdzonych dzieci. Robią z nami co chcą i nic nie znaczą dla nich masowe protesty rolników, czy liczne głosy nawołujace o rozsądek i zaprzestanie tej nie wiodącej do niczego dobrego polityki ekologiczno-klimatycznej...

      Usuń
    2. A odbieranie dzieci rdzennym mieszkańcom Kanady przez instytucje kościelne?

      Usuń
    3. To samo działo sie w Kanadzie, Australii, RPA...I też jest to częścią tego samego bezdusznego procederu. Odbieranie dzieci rodzicom, bo instytucje państwowe czy koscielne roszczą sobie prawo do tego, że wychowają je lepiej, bo w ogóle wiedzą wszystko lepiej. A potem tragedia i koszmar tych dzieci.

      Usuń
  2. Przerażający proceder, aż trudno uwierzyć, że robili tak przedstawiciele cywilizowanego świata.
    Wielka Brytania zresztą ma wiele podobnych grzechów, związanych tez z działalnością duchownych i klasztorów żeńskich.
    Ale i współcześnie mamy proceder uprowadzania dzieci ukraińskich do Rosji.
    Mam wrażenie, ze ludzkość nie tylko nie uczy się na błędach, ale nawet coraz bardziej stacza się w traktowaniu słabszych i bezbronnych.
    Olgo, nie obrażaj się na kraj, jest piękny i ciekawy, to ludzie robią złe rzeczy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Tak, Jotko. Wielka Brytania ma wiele podobnych grzechów na swoim sumieniu. Wiele krajów je ma. Ale tak jak napisałam powyżej w odpowiedzi na komentarz Basi wiele zła dzieje sie nadal. I dziać sie niestety będzie, bo ludzie się nie zmieniają i dla władzy, dla zysków finansowych są w stanie zrobić wszystko nie bacząc na krzywdę jaką wyrządzają przy okazji innym ludziom.Tak sie np. dzieje w przypadku rozporządzeń płynących ze strony UE nakazujacych zmiane źródła ogrzewania, ocieplania budynków, podwyżkę cen energii itp..Te decyzje jeśli jeszcze nas bezpośrednio nie dotykają to wkrótce dotkną, doprowadzając ludzi do strasznej biedy i jeszcze bardziej uzależniajac od pomocy państwowej. Ale wielu z nas tego nie dostrzega i nie robi niczego by odwrócić te złe, krzywdzące miliony obywateli decyzje. A walec toczy się dalej.
      Czy ja obraziłam sie na Australię? Myslę, że po prostu zdjęłam rózowe okulary i dostrzegam wiecej, niż kiedyś dostrzegałam. Tak, Australia jako kraina jest przepiękna i mieszka w niej mnóstwo wspaniałych ludzi, ale biurokratyczna machina rządzących oraz poprawnośc polityczna sprawiają, że coraz mniej jest wolności i radości w tej pięknej krainie...

      Usuń
  3. Wspaniały tekst Olgo. Smutne i przerażające jest to że w Australii i w innych krajach tak okrutnie traktowano dzieci.
    Rzeczywiście słońce ma też ciemną stronę... w wielu miejscach na Ziemi.
    Stokrotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Stokrotko. Ta książka od kilku tygodni czekała u mnie na odniesienie sie do niej i tematów w niej poruszanych tu na blogu. Uwazam, że to temat mało znany a ważny, bo przecież zło nadal sie dzieje na swiecie i nie wolno nam na nie przymykać oczu, udawać że go nie ma.

      Usuń
  4. Dzieki Olenko za ten post. Swiat sie nie zmienia i sie nie zmieni, a jesli to tylko na gorsze. Na poludniowej granicy Stanow zaginelo w ciagu ostatnich 3 lat dziesiatki tysiecy dzieci. Nikt nie wie co sie z nimi stalo... I tak sobie mysle, ze to musi Putin zakrada sie tam noca i porywa te dzieci, bo przeciez nie moze to byc efekt rzadow Dobrotliwego Dziadunia. Dobrotliwy Dziadunio bardzo kocha dzieci, co widac jak je glaszcze i obwachuje mimo, ze one sie kurcza z obrzydzenia a rodzice milcza bo jest to w czasie np. zaprzysiezenia tatusia na jakies rzadowe stanowisko.
    Jak by tak Dziadunio chcial obwachac moje dziecko to nie baczac na kamery tak bym mu przylozyla zeby mu ta sztuczna szczeka dupa wypadla.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja dziękuję Tobie, Star za to, że piszesz o współczesnym a nieznanym powszechnie procederze znikania dzieci na południowej granicy Stanów. Mozna sie tylko domyslać, co sie z nimi dzieje, kto i do czego je wykorzystuje. I aż nóz sie w kieszeni otwiera a serce krwawi.
      Nic sie ten swiat nie zmienia a wydaje się, że w wielu kwestiach jest coraz gorzej, bo zło coraz sprytniej ukrywa się pod przykrywką dobra...

      Usuń
    2. Olu, chyba mi sie uda wpisac jako anonim - na ten temat mozna trafic w necie na tyle materialow, ze naprawde przerazenie ogarnia jaka jest skala tego procederu i jak siatka pedofilska oplotla ziemie. Widzialam dokument dziewczyny, ktora byla do tego przysposobiana przez wlasnych rodzicow.. Wszystko odbywa sie wsrod bardzo wysokich elit, urzednikow rzadowych , panstwowych, centrum tej siatki jest Belgia, Holandia , ale to idzie na cala Europe... Dzieci tychze ludzi sa przekazywane z rak do rak , wg ich rytualow i rozdzielnika..To jest straszne. Oprocz tego dzieci znikaja tysiacami, te biedne, oddane do domow dziecka, na adopcje, z krajow dotknietych wojna itp - ta osmiornica jest potworna ... A a propos amerykanskiego " dobrotliwego" Dziadunia ( Dziada ) - on bardzo czesto mowi oficjalnie jak to lubi lody i pizze - to jest " kod" pedofilow, nie napisze co to oznacza, bo to jest zbyt straszne. Oni sie tym posluguja miedzy soba .. Trzeba sobie obejrzec wywiad niejakiego Obamy z Dziadem Joe - jak sie oboje slinia, smieja i opowiadaja sobie jakie " potrawy" lubia ... Kitty

      Usuń
    3. Dziewczyny, Ukraina jeszcze przed "okrutna bestialska inwazja Putina" byla krolestwem handlu dziecmi. Jak myslicie skad nagle tyle pomocy uciskanej Ukrainie? Bo oni za duzo wiedza, szczegolnie ci na szczycie, jak Zelensky i jemu podobni. Ukrainskie tajne laboratoria chemiczne i biologiczne, co do ktorych nawet Victoria Nuland musiala sie przyznac publicznie, bo sie nie dalo ukrywac dluzej.
      Handel dziecmi jest pod szczegolna "opieka". Z tego co udalo sie niezaleznym dziennikarzom odkryc te dzieci sa wywozone w malych grupach (max 10) do rzekomo "domow zastepczych". Tak? Naprawde? Ale dlaczego do domow zastepczych skoro te dzieci odizolowano od rodzicow juz po przekroczeniu granicy USA? Malo tego, widzialam film nagrany przez dziennikarza oczywiscie niezaleznego, ktory pyta "opiekunow" zajmujacych sie transportem o konkretne lokalizacje tych "domow". W odpowiedzi zostaje okrzyczany zeby odszedl i sie nie zblizal... ciekawe prawda.
      Ja bardzo chcialabym wiedziec gdzie byly te placzace dzis "matki biednej Ukrainy" od 2014 do 2022 roku?
      Nic nie slyszaly? Nic nie widzialy?
      Teraz nagle Putin porywa biedne ukrainskie dzieci......... no chyba dlatego, ze brak mu nazistowskich genow w Rosji. Innego powodu nie widze.

      Kitty wszystko co napisalas to prawda, madra dziewczynka z Ciebie, ale Ty o tym wiesz nie od dzis.

      Usuń
    4. Star, tego jest tyle, ze naprawdę ciężko udźwignąć, a już uwierzyć to już w ogóle , większość ludzi nie uwierzy, bo to jest zbyt straszne, aby było prawdziwe. Czasem prawda wychodzi na jaw , tyle ze o wiele lat za późno. Wychodzą na jaw stare sprawki, które teraz są " historia" , tyle, ze to się dzieje nadal i to na ogromna skale. Dzieci są składane w ofierze w orgiach satanistycznych i zasilają siatki pedofilow w całym zachodnim świecie. Tyle, ze ci pedofile to są głowy państw i urzędów i rządzących nimi korporacji. Tzw. Elita . Kitty - niestety nie mogę komentować na wielu blogach, wszędzie jakieś blokady .

      Usuń
    5. Kitty, masz znow racje. Sam fakt, ze ktos umie czytac nie oznacza, ze wie CO czytac. Ludzie przyswajaja papke medialna jak stado baranow. Nic na to nie poradzimy. W Stanach jest bardzo rozwiniete dziennikarstwo niezalezne, ale tez trzeba wiedziec gdzie szukac. Na szczecie ja siedze w tym od blisko 30 lat wiec mam, ze tak powiem rzetelne zrodla. Pamietam lata PRL-u kiedy Polacy wiedzieli, ze telewizja klamie, teraz wierza jak w Boga w klamstwa rozpowszechniane przez telewizje:))))
      Czekam na moment kiedy dzieci i wnuki zaczna bez zgody rodzicow (tak jest w Stanach) brac leki hormonalne powstrzymujace naturalny proces dojrzewania bo im sie ubzduralo, ze chca zmienic plec.
      Ponoc w Irlandii juz sie ludziska powoli budza wlasnie na skutek tych lekow hormonalnch bez zgody rodzicow. Ponoc rowniez ktos mundry powiedzial, ze skoro erekcja w takich przypadkach jest bolesna to nalezy ja powstrzymac.......... ja sie karwa pytam jak????????????
      Jesli ktos mial syna, brata czy tez meza to moze niech zapyta jak skutecznie mozna powstrzymac automatyczna erekcje w czasie dojrzewania. Jest to po prostu niewykonalne, no ale media mowia, ze mozna wiec nich sie chlpcy, ktorzy chca byc dziewczynkami skupia lub od razu zdecyduja na obciecie penisow.
      To drugie jest na pewno wykonalne.

      Usuń
    6. Tak, dziewczyny. To wszystko jest zbyt straszne, by ludzie mogli w to uwierzyc, więc nie wierzą, odsuwają te szokujące wiadomosci od siebie chcąc po prostu spokojnie zyć.Ech! Tak wiele zła działo się i dzieje na świecie, tak bardzo nawarstwia sie ogrom krzywd, ciemnych interesów, złych wiadomości ze aż dziw, że ten świat istnieje jak gdyby nigdy nic. Jakby były dwa światy nie związane ze sobą. A jeszcze komuś na rękę jest byśmy sie wciaż czegoś bali (jak nie głodu, to wojny albo krańcowej nędzy). A w tym samym czasie specjalnie odwraca sie naszą uwagę od tego, co dzieje sie za kulisami, od malwersacji, oszustw, zabójstw, pedofilii i przerażających planów dotyczących przyszłosci nas wszystkich. A walec toczy sie nadal bez żadnych przeszkód.

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. Tak, to nie są wesołe sprawy a jednak prawdziwe i dlatego tak bolesne, tak trudne do zrozumienia.

      Usuń
  6. O tym samym jest też film “Oranges and Sunshine” prawdziwa historia. Film widziałam w kinie ponad 10 lat temu, przeżyłam bardzo i chyba wtedy pierwszy raz dowiedziałam się o skradzionym pokoleniu Anglii, skandal z udziałem brytyjskiego i australijskiego rządu. Film zaczyna się kiedy do socjalnej pracowniczki w W.Brytanii zwraca się kobieta z Sydney z prośba o odnalezienie jej brytyjskich rodzicow. I potem jest coraz więcej takich dorosłych, których zabrali rodzicom kiedy byli dziećmi, były to dzieci w wieku 3 do 15. Film wstrząsający bo prawdziwy, ale też dobrze zagrany. Jest też książka o tym, napisana właśnie przez ta sama socjalna pracownica Margaret Humphreys “Empty Cradles”

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tereso i ja wiem o tym filmie, ale nie udało mi sie w necie znaleźć go w całości . Czytałam o nim sporo. Widziałam jego fragmenty na YT i wywiady z twórcami. Moze kiedyś uda mi sie go upolować, bo na pewno warto go zobaczyć i ze względu na interesującą mnie tematykę i ze wzgledu na świetną aktorkę, która odtwarzała główną postać tej pracownicy socjalnej- Emily Watson. Widziałam ja w paru innych filmach (np. "Przełamując fale"-. Bije z niej duża wrażliwosc i prawdziwość. Nie boi sie wyzwań i trudnych tematów.
      Dziękuję za Twój komentarz.

      Usuń
    2. Zgadza się, Emilia Watson jest doskonała w tej roli. Właśnie dzięki jej grze wszystko jest w naturalny sposób tak prawdziwe, że film odbiera się jak dokument, nie myśli się że to gra aktorska, ona jest wrażliwym, dobrym, odpowiedzialnym pracownikiem socjalnym, ona zrobi wszystko żeby pomoc tym ludziom. Piękne, takie człowiecze było jej oddanie żeby wyjaśnić, udowodnić okrucieństwo, które spotkało wtedy te dzieci.

      Usuń
    3. Po tym Tereso co napisałaś o grze E.Watson w tym filmie jeszcze bardziej mam ochotę go zobaczyć!:-)

      Usuń
  7. Witaj prawie wiosennie Olgo
    Wiosna za oknem, świeci słońce... Ale i ono ma swoją ciemną stronę. Nic mnie tak nie porusza, jak krzywda, cierpienie dzieci.. No może jeszcze tego najstarszego, czasem już bezbronnego pokolenia...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, Ismeno.
      Tak, prawie wiosennie, lecz to prawie robi wielką różnicę, bo zimno teraz u mnie i deszczowo a z prognoz wynika, że niewiele słońca czeka nas w marcu.
      A cierpienie dzieci...Najgorsze, że tego cierpienia przysparzały im instytucje powołane do opieki nad dziećmi, do czynienia dobra. A tu wszystko wypaczone, zepsute, wszystko na odwrót.
      Ja także pozdrawiam Cię serdecznie

      Usuń
  8. Im szczytniejsze deklaracje polityków tym ciemniejsze sprawki ukrywajo. Tak było, jest i wszystko wskazuje na to że będzie. Jedyna rada to zachować zdrowy sceptycyzm i nie dać brać się na piękne słówka, tylko patrzeć na te ich lepkie i psujące rączki. Australia ma niestety wiele "w szafie". :-/ Społeczeństwo założone przez exwyrzutków od początku nie było zbyt przyjazne autochtonom ale mła wydawa się że naprawdę źle zrobiło się kiedy do Australii zaczęli przybywać tzw. "porządni obywatele". :-/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to, Tabo! Im piękniej politycy i urzędnicy gadają, tym brudniejsze mają zamiary, tym zazwyczaj gorsze są ich czyny. Ale zwykli ludzie dają się niestety tej ładnej gadce omamić. A często nawet do tego by poprzeć jakiegoś polityka wystarczy im fakt, że jest on przystojny!!!
      Tak, naprawdę źle zaczęło sie dziać dla Aborygenów, gdy Australia zaczęła przyjmować więcej zwyczajnych, nie naznaczonych piętnem przestępstwa złaknionych ziemi i bogactw Antypodów Brytyjczyków. Aborygeni im bardzo wtedy wadzili. I nadal wadzą, bo nie dają sie wepchnąć w żadne schematy. Bo chcą być sobą i żyć w zgodzie ze swoimi tradycjami a to największe jest dzisiaj przestępstwo. Nie tylko w przypadku Aborygenów, niestety...

      Usuń
  9. Wiem, powinno się o tym wiedzieć ale chyba każdy naród ma swoje ciemne strony słońca lub księżyca. Jak się czyta o czystkach etnicznych lub religijnych, o głodzie na Ukrainie to nie chce się wierzyć , że tacy też są ludzie. I to nie tylko historia, teraz obecnie też w chinach dzieci pracują ponad siły a i w Europie zmusza się do prostytucji młode dziewczynki i chłopców. Ech, życie! Świat jest piękny ale ludzie ....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, każdy naród ma swoje ciemne strony. Jedni mają wiecej za uszami, inni mniej, ale przecież nie ma nikogo bez winy. Tyle, że ławiej dostrzec pchłę w czyimś oku, niż słonia we własnym. Zło dzieje się i dziać będzie, bo ktoś czerpie z niego zyski. A piękne słówka na pokaz niczego tu nie zmieniają.
      A świat cały czas tak samo piękny, aż dziw... Oby taki pozostał, mimo wszystko.

      Usuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk fajka film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja kiełbasa klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty kwiecień las lato legenda lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieski pieśni pieśń piękno piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spontaniczność spotkanie stado strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost