środa, 24 października 2018

Melodyjne nalewki…




   Napisałam wierszo-piosenkę o moich nalewkach, których przynajmniej kilka robię co roku i które w tak chłodne i wietrzne dni jak teraz miło jest wieczorami sączyć, ciesząc się ich smakami, kolorami, zapachami, zaklętymi w nich uczuciami, melodiami a przede wszystkim ciepłymi wspomnieniami...



Zimny wiatr wieje kolejny dzień
Miota liśćmi, gałęzie gnie
Więc rozpal piec i skosztuj nalewki
To rozgrzeje duszę i krew
Lśni w karafce tęczowy blask
Z pigwy, głogu, wiśni i róż
Ucieka chłód, nie śpieszy się czas
Znika troska, złych wspomnień kurz
Deszcz o szyby tłucze się w mgle
A w kominie coś tęsknie łka
Więc rozpal piec i skosztuj nalewki
Co melodią serdeczną gra
Lśni w karafce tęczowy blask
Z malin, jeżyn, miodu i bzu
Ucieka chłód, nie śpieszy się czas
Znika troska i wierny ból
Śpiewa skrami jesienny piec
Kaloryfer nuci coś w tle
Za oknem groźna wichura dmie
A Ty tęczę masz tutaj w szkle
Lśni w karafce słoneczny blask
Z tarnin, sosny, cytryny, ziół
Ucieka chłód, nie śpieszy się czas
I nie trzeba więcej już słów…



Poniżej link do podkładu muzycznego. Można sobie powyższy wierszyk do tej właśnie melodii zaśpiewać...




45 komentarzy:

  1. Oleńko, zlałam wyciąg z pędów sosny na spirytusie i podpowiedz co dalej, żeby nie popsuć, bo jak zmieszam z syropem cukrowym to zmętnieje, a na razie jest zielona klarowna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że nie trzeba bać sie tego zmętnienia, bo ono jest nieuniknione i naturalne. Można zmętniałą nalewkę spróbować przefiltrować przez kilkukrotnie złozoną gazę. Potem trzeba ją odstawić w spokojne miejsce a ona po kilku miesiącach ustoi sie i stanie przejrzysta.
      Ja robię ją trochę inaczej. Młode pedy sosny przesypuję cukrem i dodaje tylko odrobinę spirytusu a po kilku tygodniach ten sosnowy sok mieszam z wódka i spirytusem.To też jest na początku przez długi czas mętne ale potem sie nieco klaruje. Też sie uczę, Basiu! Mam fajną ksiazke o nalewkach i likierach!:-))

      Usuń
    2. Dziękuję Oleńko. Robiłam już wiele nalewek, różnymi sposobami i w zasadzie każda mętnieje. Filtrowałam też, ale marzę o takiej kryształowo czystej:-)

      Usuń
    3. W końcu uda Ci sie osiągnąć ten nalewkowy ideał, Basiu!Trzeba tylko ponawiać próby i eksperymenty. A nawet jeśli nie, to samo robienie nalewek jest taką przyjemnością, że samo to już wystarczy by mieć powód ich robienia...

      Usuń
  2. Nalewki mają to coś :-) Wierszyk nalewkowy duszę nalewek oddaje :-) U mnie mąż nastawił z jabłek, winogron jasnych i ciemnych, jarzębiny, pigwy i róży. No ciekawa jestem tych trzech pierwszych, bo robi pierwszy raz. Nie mam kominka, ale muszę powiedzieć, że światło lampy solnej jest bardzo nastrojowe :-) I mam takie samiuśkie kieliszki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W robieniu nalewek jest coś magicznego! To zawsze wielka niespodzianka, czy wyjdą, czy będą smakować gościom? Ale potem jest radośc jak goście chwalą i mówią, że w życiu czegos tak dobrego nie pili. Mnie tak pochwalił kiedys pewien Holender, gdy wysączył kilka kieliszków nalewki na kwiatach czarnego bzu i pigwie! Aż śpiewać mi sie chciało z zadowolenia!:-)
      A te kieliszki to jedne z pierwszych rzeczy, jakie kupiliśmy po zamieszkaniu tutaj. Były konieczne, bo majstrowie i ekipy tych majstrów musiały być częstowane alkoholem żeby robota im jakos szła i żeby dobrze zrobili( a i tak zepsuli parę rzeczy!)

      Usuń
  3. Nalewki sa takie pyszne, wiec zachodzi realne zagrozenie popadniecia w alkoholizm, kiedy tak przez cala jesien i zime czlowiek rozgrzewa sie od srodka. :)) Chyba znow zamowie w aptece spirytus i zrobie chociaz koniak jajeczny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nalewki na szczęście są zbyt słodkie by móc ich wypić duzo i popaść od tego w alkoholizm!:-)) Za do dają duzo radosci, rozgrzewają, osładzaja jesienno-zimowe, wietrzne i lodowate wieczory. A poza tym samo ich robienie jest czymś przyjemnym. A własnej roboty ajerkoniak to pychota prawdziwa! Cieszmy sie nalewkami, po to przecież są!:-))

      Usuń
  4. Byl czas, ze robilam duzo wiecej nalewek, ale u mnie to nie ma kto tego pic:) Jakies takie alkoholowo niedorozwiniete towarzysstwo mi sie trafilo :P I potem stoja te nalewki latami, fakt, ze im dluzej stoja tym lepsze, wiec sie nie marnuja, czesc wydaje jako prezenty.
    Wszyscy moi doktorzy (lacznie z dentysta) bardzo lubia moje nalewki:))
    W tym roku zrobilam tylko z dzikich malin, jest pyszna i ma piekny kolor, ale wiem, ze za dwa lata bedzie jeszcze pyszniejsza:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No rzeczywiście - nalewki im starsze tym lepsze! Widzę to po mojej jeżynówce. Ma kilka lat i jest boska. Nie robiłam nigdy nalewki na dzikich malinach, tylko na ogrodowych i moim zdaniem była zanadto landrynkowa w smaku. Dodałam wtedy do niej trochę nalewki z pigwy i trochę z kwiatu bzu i dopiero nabrała ciekawego wyrazu!:-)Ale pewnie ta z dzikich malin jest zupełnie inna i szlachetniejsza w smaku.Może uda mi sie kiedyś troche dzikich nazbierać i skosztować tego cuda!:-)
      Dobrze,że przynajmniej Twoi doktorzy doceniają nalewki, skoro wśród znajomych masz daltonistów nalewkowych!:-))

      Usuń
    2. Szkoda, że nie mieszkam bliżej:-))))

      Usuń
  5. Musze podesłać wierszyk mojej zaprzyjaźnionej specjalistce od nalewek :) Aż się ciepło na duszy robi od samego czytania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się Gabrysiu, że ciepło Ci od samego czytania o nalewkach. Czyli działają jak powinny - nawet bez picia!:-)

      Usuń
  6. Nalewki super sprawa, szczególnie na chłodne dni i długie jesienne wieczory, tak jak to podkreśliłaś :)))
    Pewnego roku ( chyba przed 7 laty) miałam prawdziwy szał na nalewki, robiłam z malin, śliwek, głogu, derenia, gruszek, czarnej porzeczki, pigwowca i orzechów włoskich. Mam je do tej pory ;))) Wszystkie pyszne, poza pigwowcówką, ta wyszła kwaśna że strach, a orzechówka wprost obłędna, ale zostawiam ją tylko na problemy brzuszne :)))
    Wiersz super, aż uśmiech na buzię się ciśnie :)
    Pozdrawiam serdecznie, Agness:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój szał na nalewki narasta z roku na rok, bo można je robić prawie ze wszystkiego i mieszać ze sobą, bawiac sie tym i eksperymentujac niczym alchemik! A nalewkę z pigwy uwielbiam właśnie za ten kwaśny smak, no i cudny aromat. Bardzo lubie takie wyraziste, mocne smaki i zapachy! Orzechówkę miałam kiedys w prezencie od sąsiadki. Gorzka była i mętna, ale za to na bóle żołądka pomagała niezawodnie.
      Miło mi, że wiersz wywołał uśmiech na Twej twarzy, Agness!:-)
      Wobec tego i ja pozdrawiam Cię z uśmiechem!:-))

      Usuń
  7. Olu, wiesz, że uwielbiam naleweczki, robię je często ale nie tak dużo by miały szanse się u mnie zestarzeć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wiem Krystynko, że i Ty także jesteś wielbicielką nalewek. To wywołuje u mnie ciepły usmiech, bośmy z jednej gliny chyba ulepione!:-))

      Usuń
  8. Też robię nalewki, ale niewiele, kiedyś robiłam więcej. Najbardziej lubię ze śliwek, czarnej porzeczki, wiśni i orzechów.
    Kiedyś zrobiłam z żurawiny, nawet dobra była ale dzieci orzekły że smakuje jak landrynka.
    Twoje pięknie wyglądają i na pewno są smaczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z wymienionych przez Ciebie nalewek Ewo robię śliwkową i wiśniową. Porzeczkowej nie robiłam nigdy bo nie mam na tyle czarnych porzeczek by starczyło na nalewkę. Ale może za kilka lat, jak mi sie krzaki porzeczkowe rozrosną będę miałą taką okazję!:-)

      Usuń
  9. Wydaje mi się, że wbrew pozorom zrobienie dobrej nalewki nie jest łatwe. Przepis, przepisem a każdemu wychodzi inaczej. Trzeba włożyć w przygotowanie nalewki odrobinę duszy i serca.
    Twoje nalewki aż krzyczą aby je spróbować, a wierszyk cudny.

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, że niby te same nalewki, ale każdemu wychodzą inaczej. Jeden woli mocniejszą jesli chodzi o alkohol, drugi słabszą, za to bardziej intensywną jesli chodzi o smak i kolor pochodzący z owoców i ziół (ja właśnie do tych drugich należę!:-) No i rzeczywiscie przy tej robocie trzeba mieć cierpliwość, wyobraźnię i serce. Wszystko to odpłaca sie potem wspaniałym smakiem oraz aromatem, które czekają tylko na otworzenie i skosztowanie w chłodny czas.
      Chętnie bym Cię poczęstowała moimi nalewkami i ciekawa bym była Twej opinii, droga Ataner!:-))

      Usuń
  10. Naleweczka przy kominku czy w cieple rozpalonego pieca jak w Twoich nalewkowych, nastrojowych strofach Olu, to przyjemne chwile w ciemny i zimny, jesienny czy zimowy wieczór. A jak jeszcze jest ktoś bliski z kim można skosztować takich chwil:-)
    Mam taką kilkuletnią wiśnióweczkę w pięknej karafce ze szkła rżniętego we wzór gałązek z wiśniami. Karafka ma już siedemdziesiąt lat i jest prezentem od rodziców. Wczoraj uraczyłam się maleńkim kieliszeczkiem tej wiśniówki za radą Ani Bzikowej coby te rentgeny wygonić i komórki chronić przed ich ingerencją:-) Kieliszeczek maleńki z kompletu do tej karafki też we wzór wisienek. Wiśnióweczka kilkuletnia, ach jaki ma smak i kolor, i zapach, co prawda tylko w cieple kaloryfera sączona:-)
    Kiedy uraczę się znowu kieliszeczkiem tej wiśniówki w zimny jesienny wieczór, moje myśli popłyną do Ciebie Olu, do Was, do Jaworowa, pogórzańskiego nieba, lasów, łak, słońca i zapachów lata zamkniętych w tych pełnych kolorów butelkach i karafkach Waszych nalewek:-)
    Buziam serdecznie:-)***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kilkuletnia naleweczka wiśniowa w siedemdziesięcioletniej karafce? Toż to prawdziwy skarb! I na pewno boski, nieporównywalny do innych skarb. Jak sobie wyobraże tę Twoja cudna karafkę we wzory w gałązek z wiśniami, to przenoszę sie w XIX wiek, w czasy subtelnej elegancji, szlachetnych manier, lamp naftowych i sukien pań z tiurniurą...Ania Bzikowa dobrze radzi! Taka magiczna naleweczka z każdym smokiem sobie moż poradzić!:-))
      Marytko, ja też nie mam kominka a tylko piec centralnego ogrzewania oraz kuchenny piec, pod którym palimy drewnem. Ten kuchenny piec ogrzewa nam kuchnię i przyległy do niej pokój, w którym najczęściej siedzimy z męzem a przy nas psia czeredka. Siedząc spoglądamy często za okno, gdzie widać łąki, wzgórza, las dwie drogi do nas dochodzące. Widoki proste, surowe, omal bezludne, skąpane teraz w deszczu...
      Marytko kochana, posyłam Ci ciepłe pozdrowienia pachnące pigwą i kwiatem czarnego bzu!:-***

      Usuń
  11. Jakież smakowite, tak nalewki jak słowa wiersza. Mogę sobie wyobrazić jak siedzicie przy kominku,
    u stóp polegują wierne psiny, a Wy z kieliszeczkami nalewki. W oddali za oknem pogwizduje wiatr, o szybę stuka gałązka a może zajrzy zbłąkany ptak. Wtedy i słów nie potrzeba by miłość i radość wyrazić. Tego Wam życzę. Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę smaczne są takie domowe nalewki, o wiele smaczniejsze i wyrazistsze, niż to ,co można dostac w sklepie.Zresztą to dotyczy nie tylko nalewek a właściwie wszystkiego. Jak wspaniały jest chleb upieczony przez siebie! W porównaniu z nim to, co można kupić w piekarni to jakaś marna podróbka!
      Oj, gwiżdże wiatr i gwiżdże a deszcz pada i pada! Ale jesień ma swoje prawa. Wszystko to jest potrzebne, choćby po to by móc zachwycic sie domowym ciepłem i naleweczkami!:-)
      A wierne psiny wciaz śpia i śpią. Jak susły! Bo bardzo nie lubia takiej deszczowej pogody!:-)
      Pozdrawiamy Cie z serdecznym uśmiechem, Oleńko!:-)*

      Usuń
  12. Kiedyś też miałam czas robienia nalewek. I to nawet z imbiru :) Ale potem nie było komu je pić, bo znajomi bardziej winowi niż nalewkowi... No i skończyło się...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nalewka z imbiru? To musi miec niesamowity smak i zapach! Warto byłoby spróbować...Ja lubię i nalewki i wino. Oczywiscie wszystko własnej roboty.Wino w tym roku nie bardzo mi wyszło ,za to nalewki? Ambrozja!:-)

      Usuń
  13. też cieszyłam się wieczornym smakiem nalewki z aronii

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mniam ,mniam! Nalewkę z aronii też kilka razy kosztowałam u sąsiadów i wiem, że jest przepyszna! Nie mam u siebie aronii, wiec nie robie aroniówki. Wiśniowa nalewka jest troche do niej podobna, ale tylko trochę...
      Ale nieważne w sumie z czego jest nalewka, ważne by smakowała i przynosiła radość, uśmiech, rozluźnienie. Nieprawdaż, droga Alis?!
      Buziaki ślę serdeczne!:-)

      Usuń
  14. Świetny post dla ucha, oka, smaku i jeszcze ducha ze względu na wiersz.
    Lubię nalewkę z aronii na wietrzny spadek ciśnienia.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo sie cieszę, że mój nalewkowy post przypadł Ci do gustu! To króciutki post (zwykle piszę o wiele dłuższe teksty), ale okazuje się, że nie długość jest ważna, ale temat. A okazuje się, iż nalewki to temat inspirujący i bliski wielu z nas chyba.
      Nalewka z aronii jest pyszna, ale nie robię jej bo nie mam w ogrodzie aronii. A szkoda!
      Pozdrawiam Cię Ultra i dziekuje za odwiedziny!:-)

      Usuń
  15. W tym roku zrobiłam tylko trzy, z derenia, lipy i płatków róży oraz malin, tzw. maliniak leśniczego:-) ale bywały lata, że moczyłam w alkoholu, co tylko pozbierałam z drzew czy na polach; najbardziej żal mi benedyktynki, która składała się z 27 ingrediencyj, zestawiłam z półki balonik, bo za nim była skrzynka z bezpiecznikami, stuknęłam czymś, i wszystko spłynęło do piwnicy:-) pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy jeszcze nie robiłam ani nie próbowałam nalewki z derenia i lipy, ale dobrze wiedzieć, że i taka można zrobić. Lipę mam, może wiec kiedyś jej kwiaty posłuża mi jako natchnienie nalewkowe?
      Ojej! Rozbił sie balonik z benedyktynką? Jaka szkoda, pewnie sporo sie napracowałaś przy jej tworzeniu...
      Pozdrawiam Cie ciepło, Marysiu!:-)

      Usuń
  16. Melodyjne nalewki, jak cudnie ....Mój mąż jest specjalistą od nalewek..
    Zazdroszczę pełnej spiżarni, nalewekiinnych smakołyków..ja na razie miastowa ..kupuję..choć staram się jak najczęsciej kupowaćod Kogoś kto sam robi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie Twój mąz lubi tę nalewkową magię przygotowywania, czekania na efekty a potem pierwszego próbowania...?
      Jak sie ma własny ogród robi sie przetwory i nalewki, żeby jak najlepiej zagospodarować to, co sie nam w ogrodzie urodziło.A potem częstowac kogoś, kto zajrzy do nas jesienną albo zimową porą i uśmiechać sie do siebie, wsłuchiwać w serdeczną melodię tej chwili...

      Usuń
    2. Nie ma ostatnio czasu ale trochę nalewek stoi w piwniczce:): On bardzo lubi to robić:):):
      Ale nie mamy własnego ogrodu....

      Usuń
    3. Nie trzeba mieć własnego ogrodu, aby robic nalewki. Trzeba mieć do nich serce...

      Usuń
    4. to fakt:) Tylkoostatnio męzowi czasu brakuje.Ale przyjdzie taki czas,przyjdzie.....;)

      Usuń
  17. Hi !!CO sie tu dzieje naleweczki pioseneczki !!,Czy uwierzysz ze ja pierwszy raz w zyciu pije nalewke a dostalismy od naszego mlodego przyjaciela-nie mialam kielszkow pobieglam kupic 2xz krysztalu w shop charity pyszota naleweczki mocno rozgrzewajace .Pozatym swiat audiobokow -Olga jakich ja a pisarzy odkrylam -Antoni Gołubiew, Zofia kossak oraz Józef Ignacy Kraszewski-zaczelam od STARA BASN -nieprzepadlam znalam ale traktowalam tak jakos wiesz ........poezja obecnie !!!!!oraz lektorzy -bajka .Bylismy na holiday-pozdrawiam serdecznie sciskam lapeczki p.Gosia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hi!Gosiu! Jakze sie cieszę, że znowu do nas zajrzałaś!:-))
      Naleweczki dobre są na taki chłodny, deszczowy czas jak teraz. Rzogrzewaja, rozświetlają, wspomnienia dobre przywołują.
      Odkryłaś świat audiobuków? To świetnie, że potrafisz skupic sie na słuchaniu i mieć z takiego rodzaju lektury radośc, bo ja jednak muszę miec przed oczami tekst aby w pełni dotarło do mnie wszystko.
      "Starą baśń" przeczytałam mniej wiecej ponownie 20 lat temu, gdy Hoffman nakręcił na jej podstawie film i też byłam oczarowana tą opowieścią. Język Kraszewskiego, opis tego świata Słowian, ich zwyczajów i wierzeń zachwycił mnie wtedy tym bardziej, że miałam możliwosc pojechać do Biskupina i zwiedzać te prastarą osadę wczuwajac się w klimat tamtej epoki.
      Chętnie bym poczytała cos Zofi Kossak, tym bardziej że w zeszłym roku czytałam jej biografię.
      Byliście na wakacjach? Pewnie widziałas dużo pięknych rzeczy i ucieszyłaś serce. Trzeba sie czasem gdzies ruszyć, odetchnąc innym powietrzem, zobaczyć cos innego, niż na codzień.
      Mocno ściskam Twoje łapeczki, miła Gosiu!:-))

      Usuń
  18. Pyszne pewnie te nalewki....
    A ja właśnie zmarzłam i mnie przewiało.
    Muszę poszukać co tam w barku się chowa przede mną.
    :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chętnie bym Cię poczęstowała Stokrotko którąś z moich nalewek. Myślę, że na przewianie dobra byłaby zwłaszcza głogowa, bo ma moc, oj, ma!:-)
      Pozdrawiam Cie serdecznie z mglistego Pogórza!:-)

      Usuń
  19. Oj, aż szkoda, że wcześniej nie znalazłam tego wierszyka - akurat dzisiaj odbywało się u mnie przelewanie, mieszanie i filtrowanie nastawionych wcześniej nalewek. Aronia, winogrona, śliwki z grejpfrutem i inne wynalazki. Mąż dowodził, ja pomagałam, nie obyło się bez wielokrotnego próbowania, tak że zaplanowany wyjazd trzeba było zastąpić spacerkiem :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam eksperymenty i wynalazki nalewkowe i w ogóle kuchenne!Na pewno Wasze naleweczki będą pyszne, pachnące i magiczne.Grejfrut ze śliwkami? Och, brzmi to bardzo kusząco!
      Samo próbowanie nalewek w trakcie przelewania sprawia radosć i w głowie trochę zakręca. Ale jakże miły i niegroźny to zawrót głowy!:-))

      Usuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk fajka film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja kiełbasa klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty kwiecień las lato legenda lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieski pieśni pieśń piękno piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spontaniczność spotkanie stado strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost