niedziela, 6 maja 2018

Majowe prace, majowe myśli…



 

   Majowe dzianie w Jaworowie pełne jest słońca a nawet obfitujące w jego nadmiar, gdyż ziemia znowu twarda jak kamień, popękana od suszy a wszelkie ledwo co posadzone albo wykiełkowane roślinki na warzywniku trzeba co dnia podlewać by nie zmarniały. Krążymy z Cezarym po ogrodzie od rana do wieczora. Robota goni robotę a trawa, mimo suszy rośnie jak szalona i kosiarka stale jest w ruchu.





   Na drzewach i krzewach widać już mnóstwo zawiązków owoców i o ile żaden grad ich nie wysiecze ani mróz nie zetnie będziemy mieć w tym roku wielki, owocowy urodzaj.






   Zaczęły już kwitnąć bzy, kaliny i chrzan. Ku słońcu pnie się jaskółcze ziele, lubczyk, melisa, wrotycz i mięta.  Rozrasta się bujnie roślinność wokół naszego stawiku, który z braku deszczu, niestety, wysechł całkowicie i nieznany jest los tysięcy kijanek jeszcze parę dni temu radośnie się w nim pluskających. 





   Wybieramy się od czasu do czasu na wędrówki do lasu, bo te spacery są niezbędnym przerywnikiem od pracy, radością dla nas i stęsknionych za swobodnym biegiem psów. A las coraz zieleńszy, gąszcze gęściejsze, natomiast psy po kąpieli w błotnistych bajorach coraz brudniejsze…




   Tymczasem na polu trawa dorodna, kwitnąca i wysoka, na pierwszy pokos już niecierpliwie czekająca. Żółcą się w niej jaskry, fioletowieją dzwonki żywokostu lekarskiego.







   Kilka dni temu zostałam paskudnie ugryziona przez małego niczym główka od szpilki kleszcza. Ten podstępny krwiopijca dopadł mnie chyba w warzywniku. Pewnie podczas sadzenia pomidorów albo kapusty. Miejsce wokół ugryzienia stale czerwienieje i się powiększa. Swędzi okropnie. Kto wie, czy nie będę musiała iść z tym do lekarza i znowu łykać serii antybiotyków przeciw boreliozie? Niestety,  co roku prawie mi się to przydarza. Jak i większości mieszkańców wsi. Żyjąc blisko natury nie da się ustrzec przed przykrymi niespodziankami.






  Ale moje myśli wcale nie to zajmuje. Podczas pracy w ogrodzie najlepiej jest o niczym nie myśleć, wyciszyć się i o ile to możliwe odpocząć psychicznie. Albo też tworzyć w głowie plan tego, co chce się napisać. Mnie zajmują ostatnio scenariusze kolejnych wydarzeń w pisanej już od kilku miesięcy „Karczmie na rozstaju dróg”. Ta opowieść ku memu własnemu zaskoczeniu rozrasta się, wciąga mnie coraz bardziej i nieraz nawet po nocach rozmyślam o jej bohaterach, tak jakbym znała ich naprawdę, jakby opisanie ich skomplikowanych dziejów było ważne nie tylko dla mnie, ale i dla nich…




   A co do bardziej światowych spraw chciałam się jeszcze podzielić z Wami moim zadowoleniem wynikającym z nieoczekiwanego ocieplenia stosunków między dwoma Koreami. Może to naiwne i dziecinne cieszyć się przedwcześnie, tym niemniej nie mogę się powstrzymać przed wzruszeniem, gdy oglądam przedstawicielki dwóch drużyn w tenisie stołowym, które odmówiwszy gry przeciw sobie utworzyły jeden zespół i uśmiechnięte przytulają się po siostrzanemu…

 

   W związku z tym popełniłam taki oto, pozytywny w wymowie wierszyk:



Dobra nowina



Czasem się dzieją piękne rzeczy, blask niespodzianek, cud przejaśnień
Chociaż zwątpienia i niewiara każą nie ufać w takie baśnie
Czasem przybywa skądś nowina, która znów budzi moc nadziei
Choć stada kruków kraczą, krążą, ona po prostu kroczy w bieli
Uczy jak dostrzec rzadkie piękno w codziennej, zwykłej, ludzkiej doli
Poznać wzruszenie, szczerość, bliskość, wypatrzeć chabry wśród kąkoli
I w żadne spory się nie wdawać, nie krzyczeć, nie drwić – patrzeć w oczy
Nie słuchać zrzędzeń, utyskiwań. I nie dać marom się zamroczyć
Uśmiech na licu mieć spokojny i prostą radość w duszy
Że dobro jest i będzie w świecie. I nic go nie zagłuszy.
A chociaż wrócą chmury, deszcze, choć cień spowije dzianie
To potem znowu zalśni słońce, kolejny świt nastanie…

mięta ogrodowa

lubczyk

wrotycz

glistnik - jaskółcze ziele



   I jeszcze jedno. W kartce z kalendarza na dzisiejszy dzień wyczytałam taką oto, jakże adekwatną do tego, o czym piszę sentencję autorstwa Waltera Scotta:

"Życie bez radości to lampka bez oliwy" 

   Kochani! Życzę Wam i sobie by w naszych lampkach nigdy nie zabrakło choćby odrobiny tej drogocennej oliwy!:-)




60 komentarzy:

  1. My, prości ludzie, pragniemy pokoju, dobra wokół. Oby to tylko rozumieli ci, którzy decydują o losach świata. U nas kleszcze też się rozpanoszyły!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, Basiu! My, zwyczajni ludzie dogadalibyśmy sie ze sobą już dawno, tylko politycy wciaz mącą i szukają dziury w całym. Mam nadzieję, że w Koreach naprawdę nastąpi zbratanie, że raz na zawsze zakopią tam topór wojenny.A to przecież nie tylko Korei dotyczy...
      Kleszczy coraz więcej! Koszmar!

      Usuń
  2. Ja już tęskniłam za Twoim wierszykiem. Taki wierszyk jest jak ożywczy deszczyk na wyschniętą glebę. Dziękuję!
    Może obejdzie się bez antybiotyku? Moja intuicja tak mi podpowiada. A ja ufam mojej intuicji!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, to bardzo sie cieszę, że jest ktoś, kto potrzebuje takich, jak powyższy wierszyków!:-)) Ciepło mi na sercu, gdy to czytam, Iwonko!:-))
      A co do ugryzienia przez kleszcza to z doswiadczenia wiem, ze przez kilka dni trzeba bacznie obserwować rumień. Jesli nie będzie się stale powiększał a wręcz przeciwnie, zmniejszy się znacznie ,to nie ma problemu. Poczekam wiec jeszcze chwile i zobaczę!:-))

      Usuń
  3. Maj to piękny miesiąc - wszystko tak pięknie kwitnie i pachnie odurzająco :)
    Przy pracy w ogródku należy się wyciszyć.... a kleszczy się nie uniknie będąc blisko natury !!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym roku i kwiecień i maj są przepiękne! Jedyne zastrzeżenie jakie mam, to że za mało jest deszczu. Mogłoby od czasu co nieco pokropić.
      Praca w ogródku poza zmęczeniem fizycznym daje człowiekowi dużo uspokojenia wewnętrznego albo czasu na przemyślenia. Zależy, co kto lubi, co kto tam w sercu nosi!:-)

      Usuń
  4. Ile jest radości w radości? Sama radość!:-) Dziękuję Olu, za życzenia radości i Wam też jej życzę jak najwięcej!:-)
    Mam nadziejeję, że ten kleszcz paskudnik nie był zjadliwy.
    U Was już zawiązki owoców, najprawdziwsze, się porobiło:-)
    U nas bzy już kwitną i pachną odurzająco, słodko, pięknie! Drzewa owocowe dopiero kwitną na biało i we wszelkich odcieniach różu, kwitną krzewy na żółto i biało, a magnolie w naszym parku dopiero zaczęły przekwitać, ale parę dni temu miały jeszcze piękne biało różowe kwiaty. Trawa taka zielona i gęsta zasłana dywanami żółtych mleczy, trochę wcześniej popadało i burzę wiosenną juz mielismy więc wszystko teraz strzeliło do słońca jak szalone. Ptaszki drą się w gęszczu listowia jakby chciały na raz nadrobić wszystkie zimowe zaległości. Unoszę się, nie idę tylko się unoszę zanurzona po czubek głowy w całym tym kolorowym, pachnącym, wiosennym szaleństwie jak w samym środku szczęścia.
    Poza radością w kazdej chwili, życzę Wam jeszcze deszczu, który napoi spragnione rośliny, a Was odciąży od mozolnego obowiązku podlewania.
    Widać po zdjęciach, że sporo pracy włozyliście w swoje roślinki. Niech się to wszystko ładnie rozwija i rośnie!:-)
    Buziaki wiosenne przesyłam.
    Marytka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Radości nigdy za wiele i choćby jej ździebełko ma większą wartosć niz wszystkei skarby swiata!:-)
      Ugryzienie po kleszczu wygląda dzisiaj u mnie jakby lepiej niz wczoraj. Będę dalej obserwować toto!
      Zawiązki owoców są maleńkie i zielone, ale całe ich mrowie. Oj, będą w tym roku wspaniałe zbiory! (odpukać!)
      Pięknie jest teraz chyba w całej Polsce! Opis Twoich okolic Marytko brzmi wspaniale - te bzy, magnolie, ptaszęta, Twoja radość!:-)
      Tak, sporo wysiłku trzeba wkładać w troske o ziemię i rośliny, ale to wszystko ma sens, bo poza pięknymi plonami daje człowiekowi dużo spokoju, radości ,satysfakcji, spełnienia.
      Dziękuję za Twoje zyczenia, Marytko i uśmiech serdeczny Ci zasyłam oraz życzenia kolejnego, pięknego tygodnia majowego!:-))

      Usuń
  5. Magiczny ten maj Ola. Jakie fajne masz płotki w warzywniku. Wiersz cudny. Proste rzeczy, prosta radość. Szukamy wszędzie poza sobą, a tak naprawdę, w sobie trzeba znaleźć. W każdej naszej emocji, która w nas się budzi na widok piękna, zieleni, lasu, brudnych, szczęśliwych psów, znajomego pochylenia głowy ukochanego...proste rzeczy. Nie mam już telewizora od roku, borze zielony, o ile spokojniej się żyje. Wieści ze świata omijają mnie więc. Ale to o tych Koreankach cudna wiadomość. Ja wiem, że ludzi dobrej woli jest dużo. Spotykam ich od pewnego czasu. Podobno, do zmiany świadomości na Ziemi, potrzeba by 1% całej populacji ludzkiej ewoluował w stronę dobra, prostego dobra. To wcale nie tak dużo. I myślę, że to się dzieje...w bibliotekach, warzywnikach, sadach, łąkach...nawet w betonowych dżunglach. Dzieje się za każdym razem kiedy ktoś napisze wiersz :-) No magiczny ten maj. Majowo pozdrawiam. Dziś żadnych ślimaków na moich dróżkach nie było :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Płotki dobrze spełniaja swoją funkcję (chronia przez stratowaniem naszych roślinek przez psy) i wyglądają tak sielsko i siermiężnie a to do naszego stylu życia pasuje. Dziekuję, że przeczytałas wiersz i uważasz, że jest fajny. Tak, proste rzeczy sa najlepsze. Te, które zazwyczaj mamy obok siebie i nie zauważamy ich, póki nie stracimy.
      Lubię wynajdywać pozytywne wieści ze świata. Dosc mam juz zalewu tych złych, epatujacych strasznymi opisami okrucieństw, niesprawiedliwosci i fałszu. I też mi sie wydaje, że to zwykłe, codzienne dobro moze zdziałać bardzo dużo, że ono pączkuje na skutek innych dobrych wiadomości, że ma szanse coś w ludziach przezwycięzyć i odmienić.
      Nie było ślimaków u Ciebie? Bo za sucho i za ciepło chyba teraz dla nich! I z tego tylko powodu, dobrze, że nie pada.A Ty Aniu przynajmniej mogłaś sobie przejsć ulubiona drózka bez wyrzutów sumienia!:-))

      Usuń
  6. Korzystam, czerpie pelnymi garsciami, poznaje i zachwycam sie, a o zdarzeniach i ich efektach pisze na blogu, dziele sie wrazeniami i szczesciem. Maj uczynil mnie spokojna i wyluzowana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba korzystać z tej cudnej pogody, z tej sieleni, kolorów, zapachów. Napełniac sie pozytywna energią na zapas. Niechby ten maj trwał w nas przez cały rok!:-)

      Usuń
  7. Niech będzie ten urodzaj :)) Na pewno nie zmarnujesz tych darów, Olu :)
    I deszczu Wam życzę, żeby ziemia nasyciła się wilgocią i nie pękała ...
    Oczywiście, że normalni ludzie dawno już by się dogadali, ale nie leży to w interesie psychopatów dzierżących władzę, ponieważ straciliby ją w trybie natychmiastowym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie czym znowu napełnić spiżarnie na zimę! Tylko kto da radę to wszystko potem zjeść?!:-))
      Deszczu wyglądamy co dnia a prognozy stale nas zwodzą, obiecując burze i ulewy a tymczasem nadal ani jedna kropla z nieba od dawna nie spadła.
      Normalni ludzie dogaduja się stale ze sobą i na szczęście rozumieja znacznie wiecej, niz ci na świeczniku. Szkoda tylko, że jak ci "normalni" dorywaja sie do władzy, to zaraz normalni byc przestają!

      Usuń
  8. Oby aura Wam sprzyjała i zesłała trochę obfitego spokojnego deszczu. U nas też sucho, na szczęście zieleń jeszcze świeża, bzy przekwitły, kwitną akacje.
    Koreańskiemu porozumieniu nie bardzo wierzę, ale może się trochę polepszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mało deszczu tej wiosny. Może jednak maj albo czerwiec zaskoczy nas jeszcze totalna zmiana pogody. Nieraz już tak bywało.A wtedy będziemy znowu narzekać na zbyt dużo opadów. Och, człowiek zawsze przecież z czegos tam musi być niezadowolony!:-)
      A co do koreańskiego porozumienia, to bardzo chcę w nie wierzyc.Światu i Koreańczykom potrzebna jest ta zgoda, ta cudowna odmiana.

      Usuń
  9. Odpowiedzi
    1. Ach, w maju to chyba wszędzie pięknie a na wsi szczególnie!:-)

      Usuń
  10. ja dziękuję serdecznie, i zyczenia przyjmuję bardzo chętnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to dokładam Ci Alis jeszcze serdeczne buziaki!:-))

      Usuń
  11. Cudnie u Ciebie, bardzo dziękuję za wirtualny spacer. Bardzo duży masz lubczyk, miejsce mu służy. Wspaniały tytuł powieści, brzmi intrygująco... Pozdrawiam cieplutko!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że powędrowałaś sobie po naszym siedlisku i okolicach i że Ci sie u nas Lenko spodobało!:-)
      Lubczyk rzeczywiscie rozrasta sie wspaniale. To moja ulubiona przyprawa!:-)
      Powieść, którą piszę opisuje losy mieszkańców karczmy, która przed wojną stała w pobliżu miejsca, w którym mieszkam, na rozstaju dróg.
      Pozdrawiam serdecznie!:-)

      Usuń
  12. Ładnie tam!
    U nas też roboty od groma.
    Ale kleszczy jakoś mniej, po mrozach długotrwałych zimowych.
    Czy myślałaś o zaszczepieniu się przeciwko odkleszczowemu zapaleniu mózgu? Zawsze to jedna potencjalna choroba mniej w tym bogatym bukiecie dolegliwości przynoszonym nam w darze tak chętnie przez kleszcze.
    Macie taki płotek jak my!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszędzie chyba teraz ładnie! Zielono i kwitnąco!Ale każdy rolnik czy ogrodnik wie, ile to wszystko wymaga roboty.Ale warto!
      Nie myślałam jeszcze o zaszczepieniu sie przeciw odkleszczowemu zapaleniu mózgu. Dzieki za podpowiedź. Poszukam sobie w necie informacji na ten temat.
      Płotek siermiężny, ale fajny, nieprawdaż?!
      Pozdrawiam serdecznie, Agniecho!:-)

      Usuń
  13. Powinni jakiś psikacz na kleszcze wymyślić, tak jak na komary...
    Pięknie tam u Was :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby wymyslają, ale wszystko mało skuteczne...
      Pozdrawiam serdecznie, Wietrzyku!:-)

      Usuń
  14. Pierwsze co mi się nasuwa - idź do lekarza nie zwlekaj. Drugie - szukaj wydawnictwa, żebyś mogła wydać "Karczmę na rozstaju" w formie powieści. A co do pogody - susza daje się we znaki wszędzie. Z jednej strony cieszymy się słoneczną pogodą, a z drugiej brak deszczu nie dobra sprawa. A póki co pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olu, ślad po ugryzieniu kleszcza znacznie mi sie zmniejszył i już nie swędzi. Chyba wiec nie ma co panikować. W sezonie kleszcze gryzą mnie po kilkanaście razy. Nie mogę przecież z każdym ugryzieniem chodzić do lekarza, tym bardziej, że poczekalnia stale tam pełna.
      A co do "Karczmy"to najpierw muszę ją doprowadzic do końca i być zadowolona z całości a potem mogę ewentualnie mysleć o wydawnictwie.
      Spadło u nas dzisiaj dosłownie kilka kropel wody. A chmurzyska były takie wielkie, jakby miała być nie wiadomo jak ogromna ulewa!
      Pozdrawiam Cię serdecznie!:-)

      Usuń
  15. Olu, kilka tygodni temu dowiedziałam się, że też mam boreliozę ( mąż ma starą, zdiagnozowaną dopiero w 2012). Nigdy nie miałam rumienia. Antybiotyki niestety nie zabijają krętków borelii. Jeżeli masz objawy, zrób testy. Leczenie tylko ziołami, długotrwałe. Przy wczesnej boreliozie skuteczne.
    Na odstraszenie tych małych potworów stosuje ostatnio smołę bukową - rozcieńczam z wodą. Śmierdzi, ale wydaje się skuteczne.
    Również namawiam na poszukiwania wydawnictwa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a do picia wywar z wrotyczu... :)

      pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Andziu! Ponad dwa lata temu i ja i mąż też mieliśmy zdiagnozowana boreliozę i wyleczyliśmy ja wtedy (niby!) dzięki aparatowi Mora. To taka dziwna maszyna, która przepuszcza przez ciało prądy o róznych natężeniach.Ale od tej pory zostalismy ugryzieni po wielekroc. Kleszczy coraz wiecej, niestety. A nie każdy przecież zaraża (na szczęście!).
      Poczytałam właśnei o testach - maja bardzo niski procent wykrywalnosci boreliozy.Można ją mieć a testy niczego nei wykażą. Ale póki co, nie mam chyba żadnych objawów! A nawet jeśli mam, to nie przypisuję ich boreliozie (choć moze powinnam!).
      Smoła bukowa? A skąd toto wziąć?!
      A co do wydawnictwa, to jeszcze za wcześnie o tym myśleć!:-)

      Usuń
    3. Mamo Maminka! Mam jeszcze troche wrotyczu, więc wypiję zapobiegawczo! Dziękuje Ci za podpowiedź!:-))

      Usuń
    4. Dziegciem czyli smołą bukową smarują się na Syberii ponoć skutecznie, dlatego postanowiłam spróbować. Do spryskiwacza wlewam ok. łyżki, jest dość gęste i trzeba odczekać, aż się rozpuści. Kupić można między innymi w sklepach koniarzy, stosowany do pielęgnacji kopyt. Używam na wszelkie problemy skórne u kóz z doskonałym skutkiem.
      Aparat Mora ? - mąż chodził na sesje - jeżeli to takie płytki, które się przykłada do dłoni ? Nic nie pomogło. Dwie kuracje antybiotykowe też na nic. Pomogły i to bardzo zioła.
      U każdego ta paskudna choroba przebiega inaczej, więc mam nadzieję, że Wam pomógł aparat Mora i nie będziecie mieli wznowy.

      Usuń
    5. Dziękuję Ci Andziu za informacje o dziegciu, o jego dobrym działaniu na wiele rzeczy, trzeba będzie sie za nim rozejrzeć wobec tego.
      A propos aparatu Mora. Chyba to, na co chodził Twój mąż i my to to samo.Pani przeprowadzajaca zabiegi po kilku sesjach stwierdziła, że jesteśmy wolni od skętków borelii i paru innych, niby żerujacych w nas pasożytów czy grzybów. Dała nawet wielgachny wydruk z komputera na potwierdzenie tego. Ael czy można temu wierzyć? Zwłąszcza, że nie odczuliśmy po tych sesjach żadnej spektakularnej zmiany w sobie? moze to tylko taki pic na wodę, kolejny sposób na wyciągganie kasy z chorych, zdesperowanych ludzi? Kto to wie?!
      Trzeba będzie pic więcej ziół, zwłąszcza że je mamy z zeszłęgo roku a juz wkrótce dojrzeją nowe.

      Usuń
  16. Pięknie u Was i widać ogrom włożonej pracy. Popijam właśnie miętę, melisę taż mam. Nie mam na szczęście tylko kleszczy. Podstępne wiewióreczki chipmunki kopia tunele pod ogrodzeniem i zjadają korzonki młodych roslinek, ach jak serce boli, kiedy moge z dziurki wyciągnąc zwiedniętą papryczkę albo pomidora. Na szczęście coś zawsze zostawią. Maj wszędzie jest piekny i pachnie tak samo, niech nam trwa i niech obficie padają deszcze:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pracy rzeczywiscie włozyliśmy sporo, teraz tylko patrzeć jak rośnie, pielić i podlewać. A potem cieszyć sie obfitością, rwać, jeść, przetwarzać,częstować, wiosnę i lato dzięki tym smakom wspominać......
      Bardzo lubię herbatke ze świeżej mięty. Jest o wiele wyrazistsza niz ta z suszonej. Inhalacje można nia robić, popijając!A jak sie doda jeszcze melisy, to powstaje taki ładny, zielony kolor, jakby sie barwnika do jajek wielkanocnych dosypało!
      Nie ma u Was kleszczy? Toście szczęśliwi. Bo w Polsce to straszna plaga i dla zwierząt i dla ludzi.
      Masz żarłoczne wiewióreczki chipmunki? A to huncwoty! A to krety i nornice w wiewiórczej skórze!:-))
      Maj rzeczywiscie piękny w tym roku. Dzisiaj był u nas chmurzasty i wietrzny. Bardzo malowniczy, ale niestety nadal suchy. Moze jutro cosik pokropi...Nadzieję trza mieć!:-)
      Buziaki serdeczne Ci zasyłam a zdjęcia tych podstępnym wiewióreczek chipmunek zaraz sobie w necie wyszukam, bom ciekawa jak wyglądają te małe "potworki"!:-))

      Usuń
    2. kupiłam klatkę kiedys, włozyłam trochę masła orzechowego, bo wyczytalam, ze to ich przysmak. zlapaly się dwie. wywiezlismy je parę kilometrow dalej, ale jeszcze narobilam im zdjęć. Pamiętasz może taka bajeczkę "Aldwin i wiewiórki"? Są tak małe jak myszki i koty na nie polują. Kolo mojego ogrodu często widzę zastygniętego na czatach kota. Jak widze zwierzątko poza sezonem mlodych korzonkow, to je uwielbiam, ale jak mi zeżrą świeżo posadzone papryki, to mam mord w oczach:)

      Usuń
    3. Widziałam na zdjęciu te słodziaki!:-) A bajeczka "Alwin i wiewiórki" nawet teraz leci w odcinkach na którym z kanałów TV. Musiałąbyś wciaz podkładać masla orzechowego do klatki. Moze wtedy ocaliłabyś wiecej papryczek? Ale z drugiej strony reszta wiewióreczek zwiedziałaby sie o smakołyku i pewnie zbiegałoby sie ich do Ciebie jeszcze wiecej!:-))

      Usuń
  17. Łał, śliczny ogródek! :) Jak bym taki miała to spędzałabym w nim wiele godzin czytając książki :)
    Dodaję Twój blog do obserwowanych i zapraszam na mój :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za pochwałę dla mojego ogródka!Na wiosnę mnóstwo w nim jest roboty! Jak mam chwile czasu, to rzeczywiscie siadam sobie na leżaczku w cieniu i czytam!:-)
      Pozdrawiam serdecznie, Weroniko!:-)

      Usuń
  18. Takiego natloku zielonosci juz lata nie widzialam. W grajdolku zielone zazwyczaj trwa bardzo krótko, przeganiane prez nieustepliwa zólc spalonego sloncem krajobrazu i az mi teskno do takiego morza soczystej zieleni. Na szczescie kleszczom tutejszy gorac nie za bardzo odpowiada, co ogranicza ich ilosc. Mialam dostep do danych z ostatnich lat z grajdolkowego obszaru i, jaka na razie, borelioza nie jest specjalnym problemem. W zamian pojawiaja sie inne zagrozenia, jak np. denga i szczerze mówiac, nie wiem, co gorsze :(.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiscie, w tym roku jest ogrom gęstej zielonosci o przeróznych odcieniach. Oczy odpoczywają patrząc na nią a płuca napełniaja sie tlenem. Nareszcie mocno u nas w nocy polało, wiec moje posadzone i posiane warzywka dostały nowy zastrzyk energii. Na pewno się zaczną zielenić. I chwasty też. A dla mnie nowa robota!:-)
      Z kleszczami ,to moim zdaniem, państwo powinno jakos walczyć. Bo choroby odkleszczowe a zwłaszcza borelioza to już plaga. Podobnie jak denga w krajach tropikalnych. u Ciebie komary (choc podobno te tygrysie i w Polsce sie juz pojawiły) a u nas kleszcze. A mogłoby być tak pięknie i beztrosko!
      Ech, mimo to jest pięknie.Nie ma co narzekać. Ten maj jest wprost niesamowity!
      Moniko!Pozdrowienia ciepłe zasyłam Ci o poranku!:-))

      Usuń
  19. Nadszedł piękny czas zieloności, kolorów, zapachów, a także ciężkiej pracy ogródkowej ale za to jakiej satysfakcjonującej - człowiek kładzie się wieczorem do łóżka i jest szczęśliwy :) Ten rumień u Ciebie Oleńko mnie zaniepokoił - proszę abyś wybrała się do lekarza, bo skutki nawet za pare lat mogą dać o sobie znać. Serdeczności dla Was ❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od dwóch nocy są u nas burze z ulewami i ta zieleń od tego stałą sie jeszcze zieleńsza. Wszystko rośnie na potęgę. Cudnie!
      Po rumieniu nie ma już właściwie śladu. Ot, została taka mała , czerwona plamka jak po każdym ugryzieniu kleszcza czy komara. Nawet juz mnie nie swędzi Nie martw siew iec o mnie, Orszulko kochana. Co roku jestem po wielekroć ugryziona przez kleszcze. Czasem nawet kilka z tych potworków w ciagu jednego dnia żeruje na mnie, póki ich nie zauważe.Człowiek mieszkajac na wsi musi do pewnych rzeczy przywyknać, albo ubierać na siebie skafander kosmiczny wraz z hełmem!:-)))
      Pozdrawiamy Cie gorąco!:-))

      Usuń
  20. Hi !TA ILOSC ROBALI !!!!!!!!!i wasze spacery pomyslalam co mozna zabrac na spacer kanapki ?picie ?a moze cos do pisania nigdy nie zapytalam Ciebie czy piszesz na papierze czy tyko komputer ?(moj syn adresowal paczke na moja prosbe popatrzylam i nie wiedzialam ze on tak pieknie pisze)))zapomialam az sie zamyslilam jak wszystko sie zmienia napewno kupie sobie pioro -wiczne sciskam lapki p.Gosia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóz, robale wszelkie tez chcą żyć. Nic sie na to nie poradzi! Nieraz mi do głowy już przychodziło, że ludzie, to też takie robale, by nie rzec "pasożyty!
      Pewnie, że można zabrac kanapki na spacery, ale my zabieramy przeważnie tylko cos do picia, ewentualnei parę miętusów albo jabłek. To wystarcza.
      Prozę piszę na komputerze.Wiersze cześciej w zeszycie albo na jakims dostępnym w danej chwili karteluszku(bo natchnienie moze mnie dopasć ni z gruszki ni z pietruszki). Fajnie sie pisze recznie, a piórek to juz w ogóle!Zaraz pisanie nabiera innego znaczenia i pismo jest ładniejsze.
      Ściskam serdecznie Twe łapki, Gosiu!:-)

      Usuń
  21. To jest to - czego nie lubię latem - KLESZCZE. Raz miałam i wystarczy brrrr Ściskam Was kochani z mojego majowego zabiegania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kleszcze, komary, gzy, meszki i inne gryzące "gadziny"! Mam wrażenie, że z roku na rok jest tego coraz wiecej. Pewnie kiedys owady, robaki i pajęczaki przejmą ziemie na własnosć!
      Pozdrawiamy Cie z uśmiechem, Gabrysiu po nocy ze wspaniałą ulewą!:-))

      Usuń
  22. Ależ u Ciebie Olu wszystko dorodne w porównaniu z moim ogródkiem, chociaż tu na północy wszystko póżniej dojrzewa. Ale susza daje się strasznie we znaki, ja nie podlewam, jedynie pomidory, ogórki... a reszta, no cóż musi radzić sobie sama, nie daję rady i chcę zaprzestac w ogóle podlewania, poobkładałam wszystko słomą i koniec. Niech się dzieje co chce!
    O radość teraz nie trudno, wszysko takie piękne, ta zieleń, no i spektakl kwitnących jabłoni, mam ich sporo, więc rozkoszuję sie ich pięknem.
    Co roku mam pełno kleszczy, teraz gdy wychodzę opryskuje się mieszaniną olejków lawendowego, cytrynowego, miętowego... również zwierzęta tą mieszanką spryskuję.
    Antybiotyki... hmm, nie wiem, raczej polecałabym zioła. Ja piję i jem pokrzywę,działa jak antybiotyk, oraz duzo róznych ziół np. czystek, hamuje boreliozę.
    Uściski i dobre myśli posyłam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Amelio, tak dorodnie to wygląda na zdjeciach makro, w duzym zblizeniu. Tak naprawdę wszystko jest jeszcze malutkie. Choć zauważyłam, że po ostatnich dwóch nocach z burzami i ulewami roślinki dostały spory zastrzyk energii i rosną na potęgę! Pogoda zrobiłą sie nam nagle tropikalna - w dzień parno i gorąco ,w nocy leje. To najlepsze warunki do wzrostu roślin i narodzenia nowych chmar owadów i innych małych potworków!:-)
      Co do kleszczy, to róznych juz próbowalismy na nie własnorecznei robionych psikadeł. Przez krótki może i okres działały a potem znowu kleszcze przypuszczały atak. Tak, trzeba pic zioła. Na pewno nie zaszkodzą a mogą troszke pomóc.
      Pięknie jest w ogrodzi i w lesie. Pachnie odurzająco!:-)
      Pozdrowienia serdeczne w majowy poranek śle Ci Amelio droga!:-))

      Usuń
  23. Wasza wiosna sie pospieszyla..kalina. agrest, dziki bez...a na kleszcze uwazaj, mam wrazenie ze jest ich coraz wiecej...ja juz mialam borelioze wuec boje sie tych krwiopijcow jak ognia,
    Tez sie ucieszylam rozmowami miedzy Koreami..moze jednak cos z tego bedzie.
    Sciskam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasza wiosna jest jak lato - nie pamiętam takiej gorącej wiosny. A na dodatek co noc teraz u nas pada, wiec wszystko rośnie błyskawicznie.I kleszczy też coraz wiecej, niestety.
      Mam nadzieję, że sprawy z Koerami nadal będą rozwijały sie pomyślnie.Ale widzisz, jak to jest co sie polepszy, to się "popie...". Trump wycofał sie z porozumienai nuklearnego z Iranek. Zachciewa mu sie chyba jednak nowej wojenki!Co sie ma tyle sprzętu wojennego marnować?!
      Pozdrawiam Cię gorąco, Grażynko!:-)

      Usuń
  24. Sentencja o radości bardzo do mnie przemawia. Masz piękne psy i piękne okolice. Jeszcze się nie rozeznałam bo jestem pierwszy raz. Ale już mi się podoba. Nie zazdroszczę akcji z kleszczem, sama padam ofiarą raz czy dwa razy w roku. Ale nigdy nie miałam rumieni, swędzenia czy innych powikłań.
    A co do rozmyślań o bohaterach, doskonale rozumiem o czym piszesz, sama ma tak samo. Też nie podejrzewałam że krótkie w planach opowiadanie tak się rozrośnie i pochłonie moje myśli. Powodzenia i pozdrawiam.
    ps. Czy ty uprawiasz jaskółcze ziele w ogrodzie? Bo u mnie rośnie gdzie popadnie, pod lasem , nad stawem itp.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam Cię serdecznie Luno na tym blogu i cieszę się, że Ci sie tu podoba. Mieszkam na Podkarpaciu, na Pogórzu Dynowskim, to piekne i mało znane okolice. Pieski są tu szczęsliwe, bo mogą biegac swobodnie po łąkach i lesie.
      Rozmyslanie o tym, co chce sie napisać i samo pisanie to duża przyjemnosć oraz pasja. Człowiek wciaż coś w sobie obrabia, rzeźbi, przeinacza zanim przeleje to na papier(czy na klawiaturę komputera). A jak sie juz tym zmęczy, jak mu mózg paruje, to dobrze jest się trochę wyciszyć wewnętrznie, zresetować. Oddalić od tematu, żeby nabrać nowego wiatru w żagle. Jako osoba pisząca na pewno wiesz o czym mówię.
      Jaskółcze ziele posadziliśmy u nas specjalnie, bo w naszych stronach nie rosło. Ono woli bardziej piaszczystą niż u nas glebę. I jak zostało nam troche piasku po betonowaniu, to wysypaliśmy go na rabatke przy domu i tam wsadziliśmy kilka sadzonek glistnika. Teraz rośnie pieknie!:-)
      Pozdrawiam Cię serdecznie, Luno!:-)

      Usuń
  25. Trudno się nie uśmiechnąć gdy widzi się tak piękny blog jak ten.
    A radość i uśmiech - ale taki szczery uśmiech, nie sztuczny są bardzo w życiu potrzebne.
    Pozdrawiam najradosniej ...:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oboje z mężem bardzo lubimy fotografowanie a blog daje nam okazję by pokazać kawałek naszej rzeczywistosci, piękno okolic.
      Radość jest światłem w duszy. Promieniem, które toruje drogę przez mrok. Bez niego człowiek obija sie o ściany niczym ślepiec. Trzeba wyszukiwać choćby najmniejsze promyczki, bo przecież one są, tylko człowiek czasem odwrócony plecami nie dostrzega.
      Pozdrawiam Cię promiennie, Stokrotko!:-)

      Usuń
  26. Ależ starannie wyplewione grządki, mniemam że zdjęcia zrobione zaraz po wyczyszczeniu, bo u mnie, po czterech dniach znowu zachwaszczone. Właściwie to mam wszystko to co wy, oprócz stawku, psów i kurek czyli mam florę a z fauny żmije i jaszczurki. Więc i spacery mam krótsze.
    Każde kroki i kroczki zmierzające do pokoju i spokoju mnie zachwycają i im kibicuję.
    Pozdrawiam majowo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdjęcia robiłam w okresie suszy, kiedy chwastom nie chciało sie jeszcze za bardzo rosnać. Potem jednak, po dwóch burzach z ulewami pokazały, na co je stać!:-) Ale woda przeleciała już przez ziemię i znowu sladu po niej nie ma. Trzeba będzie znowu nosić konewke i łapać węża ogrodowego!Tylko trawie ta susza nie szkodzi. Rośnie jak szalona!
      Zaczynaja sie zimni ogrodnicy - mam nadzieję, że nie narobia szkód ładnie rosnacym pomidorom i ogórkom!
      Pokój i spokój - tak i dla mnie to najważniejsze. I chyba dla większosci ludzkosci też, stąd wypływa moja naiwna pewnie wiara, że te wartosci w koncu zwyciężą.
      Pozdrawiam Cie serdecznie, Krystynko!

      Usuń
  27. :)
    Też staram się cieszyć tym co jest. Amberek jest jeszcze z nami, z pnn , ale jest. I na każdy dzień z nim musze patrzeć jak na święto...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, każda pozostała Wam chwila z chorym kotkiem jest bezcenna...Ściskam cię mocno i wirtualnie głaskam tego Twojego kochanego biedaka!***

      Usuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia agrest apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór cenzura Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk eutanazja fajka fantazja film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm ideologia II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja kiełbasa klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty kwiecień las lato legenda lektura lęk lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieski pieśni pieśń piękno piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spokój spontaniczność spotkanie stado starość strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście szerszeń śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wiatr wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost