Pod tym samym niebem
Strony
- Strona główna
- Piosenki...
- Strofy pogody...
- Strofy półcienia...
- Wiersze inspirowane Australią
- Wyprawa w krainę słońca...
- Australijskie wspomnienia
- Emigrantki
- Australijska podróż noworoczna
- Miasteczko odnalezionych myśli
- Bal na powitanie jesieni
- Zimowy powrót wędrowców...
- Kulinarne wierszydełka
- Jadwiga z Modrzewiowej doliny
- Sekret naszego domu
- Baśń Zimowego Lasu
- Sceny z życia Henryczka
- Wiersze z czasów upadku
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Etykiety
Aborygeni
afirmacja życia
agrest
apel
apel o pomoc
asymilacja
Australia
autoanaliza
bajka
bal
ballada
baśń
Beksińscy
Bieszczady
blackout
bliskość
blog
blogi
bór
cenzura
Cesarzowa Ki
Cezary
chleb
choroba
ciastka
czarny bez
czas
czerwiec
człowieczeństwo
człowiek
czułość
Dersu Uzała
deszcz
dieta
dobro
dom
dorosłość
drama
drama koreańska
drewno
droga
drzewa trawiaste
Dubiecko
Dwernik Kamień
dwudziestolecie międzywojenne
dystopia
dzieciństwo
dzikie bzy
ekologia
elektryczność
erotyk
eutanazja
fajka
fantazja
film
flash mob
fotografie
fotoreportaż
glebogryzarka
głodówka
głód
gospodarstwo
goście
góry
Góry Flindersa
grass tree
grill
grudzień
grzyby
Gwiazdka
historia
historie wędrujące
horror
humor
humoreska
idealizm
ideologia
II wojna światowa
informacja
inność
inspiracja
internet
jabłka
Jacuś
Jacuś. gospodarstwo
Jacuś. lato
jajka
Jane Eyre
Jawornik Polski
jesień
jesień życia
kalina
Kanada
kanały
kangury
kastracja
kiełbasa
klimat
klimatyzm
koala
kobieta
koguty
kolędy
komputer
komunikacja
konfitury
konflikt
koniec świata
konkurs
konstrukcja
kosmos
kot
koziołek
kozy
Kraków
Kresy
kryminał
kryzys
książka
kuchnia
kulinaria
kury
kwiaty
kwiecień
las
lato
legenda
lektura
lęk
lipa
lipiec
lis
listopad
literatura
los
ludzie
luty
łąka
maciejka
macierzyństwo
magia
maj
malarstwo
maliny
mantry
marzenie
maska
metafora
mgła
miasteczko odnalezionych myśli
Michael Jackson
Mikołaj
miłość
Misia
mit
młodość
moda
mróz
mróż
muzyka
muzyka filmowa
nadzieja
nalewki
nałóg
natura
niebezpieczeństwo
niezapominajki
noc
nowoczesność
Nowy Rok
obyczaje
ocean
odchudzanie
odpowiedzialność
odrodzenie
ogrody
ogród
ojczyzna
opowiadanie
opowiastka
opowieść
Orzeszkowa
osa
Osiecka
owoce
pamięć
pandemia
Panna Róża
park
pasja
patriotyzm
pejzaż
pierniki
pies
pieski
pieśni
pieśń
piękno
piosenka
piosenki
pisanie
płot
początek
podróż
poezja
pogoda
Pogórze Dynowskie
polityka
Polska
pomidory
pomysł
poprawność polityczna
porady
postęp
pożar
praca
prawda
prezent
protest
protesty
przedwiośnie
przedzimie
przemijanie
Przemyśl
przepis
przetrwanie
przetwory
przeznaczenie
przygoda
przyjaźń
przyroda
psy
psychologia
ptaki
radość
recenzja
refleksja
relatywizm
remont
repatriacja
reportaż
rezerwat
Riverland
rodzina
rok
rośliny
rower
rozmowa
rozrywka
rozum
rymowanka
rzeka
samotność
San
sarny
sąsiedzi
sens życia
siano
sierpień
silna wola
siła
skróty
słońce
słowa
słowa piosenki
słowianie
smutek
solidarność
South Australia
spacer
spiżarnia
spokój
spontaniczność
spotkanie
stado
starość
strych
susza
susza. upał
szadź
szczerość
szczęście
szerszeń
śmiech
śmierć
śnieg
świat
święta
świt
tajemnica
tekst piosenki
teksty piosenek
tęsknota
tragikomedia
trauma
truskawki
uczucia
Ukraina
upał
urodziny
uśmiech
warzywnik
wędrówka
wędrówki
węgiel
wiatr
wierność
wiersz
wierszyk
wieś
wigilia
Wilsons Promontory
wino
wiosna
wiosnaekologia
wirus
woda
wojna
wolność
Wołyń
wrażliwość
wrotycz
wrzesień
wschód słońca
wspomnienia
wspomnienie
współczesność
Wszechświat
wychowanie
wycieczka
wypadki
wypalanie traw
zabawa
zabawa blogowa
zachód słońca
zapasy
zaproszenie
zbiory
zdjęcia
zdrowie
zielarstwo
zielononóżki
zielononóżki kuropatwiane
zima
zioła
zmiany
zupa
Zuzia
zwierzęta
zwyczaje
żart
życie
życzenia
Żydzi
żywokost
To znaczy, że musi się urodzić jeszcze raz, za rok. Widać nie była gotowa na trudy życia.
OdpowiedzUsuńTak to jest Oleńko, w tym naszym wiejskim życiu, częściej się widuje tę niechcianą Panią ...
Przytulam Cię mocno!
To pierwszy raz ta niechciana Pani zawitała do naszego gospodarstwa. Zmroził mnie jej oddech i unieruchomił. Jednak juz tajam, bo trzeba przecież...
UsuńDziękuję Madziu!***
Smutno się zrobiło, a już miałam napisać, że tłoczno się w koziarni zrobiło.
OdpowiedzUsuńTak to bywa, a wiesz, że niedawno olbrzymią fermę kóz widziałam... Opowiem Ci o niej, kiedy się spotkamy.
A ja czytałam ostatnio o wielkiej koziarni gdzies pod Krosnem. Ponad 300 kóz!
UsuńCzasem smutek tak człowieka ścisnie, ze trudno odetchnąc.
Chętnie wysłucham Twych opowieści Zofijanko...***
Może o ' Figę ' chodzi z Tylawy ? Ta niedaleko Rymanowa.
UsuńŚciśnie, ściśnie.....
Nie pamiętam nazwy tamtej hodowli.
UsuńDzisiaj słonko od rana...Pozdrawiam ciepło!
Żal mi tej małej kózki...
OdpowiedzUsuńWczorajszy dzień był dla mnie bardzo smutny Basiu...***
UsuńNareszcie ma kogoś do kochana! Kochane zwierzaki, ileż to bólów serca...
OdpowiedzUsuńA taka czułą jest mamusią...Szkoda tylko, że to koziołek, bo nie zostanie z nią i znowu bedzie sama...
UsuńTo bardzo przykre, Olenko... Radosci przeplataja sie ze smutkami, pech ze szczesciem. Dobrze, ze choc jedno przezylo...
OdpowiedzUsuńSciskam i pocieszam :***
Bardzo mi wczoraj było smutno i przykro... Tak, dobrze że chociaz jedno przeżyło...
UsuńDziękuję Aniu za Twoją troskę!***
Przykro mi, Olu, że to drugie maleństwo nie przeżyło ... dobrze, że zostało jedno, śliczny, biały koziołek, podobny do swojej mamy ...
OdpowiedzUsuń:******
Koziołek już sobie dzisiaj radosnie brykał i podskakiwał. A co podskoczył, to sie przewrócił. A my patrzylismy i smialismy sie przez łzy...
UsuńAch, Liduś - takie to jest zycie - radosci i smutki jednocześnie!****
Biedactwo :(... Maluszek słodki :D
OdpowiedzUsuńOcalały maluszek pełen jest zycia i beztroskiej radosci. A Majka jako matka - cudowna!*
UsuńJak to dobrze :)!
Usuń!:-)*
UsuńTrzymam kciuki za koziołka, niechaj rośnie w zdrowiu i sile - za siebie i siostrzyczkę... Właściwie, nie wiadomo - czy się cieszyć, czy płakać. Ale chyba radość przez łzy...
OdpowiedzUsuńWczoraj płakałam...Dzisiaj już się usmiecham...przez łzy.
UsuńKoziołek przesliczny i wesoły. Cmokta mamine wymionka aż miło!
Śliczny koziołeczek. Niech się dobrze chowa. Radość zawsze przeplata się ze smutkiem. Utulam Cię. Wiem, jak Ci smutno i żal, ale dobrze, że już masz za sobą pierwsze narodziny. To stres niesamowity dla wszystkich.
OdpowiedzUsuńA ja mam już dwoje do karmienia butelką. Dziś, a właściwie już wczoraj wieczorem, choć jeszcze miałam nadzieję, dołączył do owieczki butelkowej baranek. Ona ma już trzy tygodnie i pierwszą noc w stadzie za sobą, a on maleńki w domu będzie przez jakiś czas. Serdecznie pozdrawiam.
Tak, Owieczko - dobrze że wszystkie narodziny już za nami. Szkoda, że maleństwo nie przezyło, ale rozumiem, że takie rzeczy sie zdarzają i nie ma sie na to żadnego wpływu. Pogodzic sie i juz nie płakać trzeba. Cieszyc sietym, co jest. A Majka jest taką dobra mamusią.
UsuńA u Ciebie dwójka maluchów do karmienia butelką? Matki ich nie chciały? Biedactwa!Będą Ciebie traktowac jak mamę!
I ja ściskam Cie serdecznie i dziękuję za Twoje ciepłe słowa!***
Niech się dobrze chowa a czy wiesz że biały kolor u zwierząt był kiedyś uznawany za niezwykłe stworzenia z pogranicza rzeczywistości i baśni?
OdpowiedzUsuńUcałuj ode mnie ten śliczny biały łepeczek.
No tak - od razu kojarzy mi sie biały jednorożec z anglosaskich baśni!
UsuńKiedys mieliśmy tutaj biała, kaleką kurkę. Była moją ulubienicą, ale też długo nie pozyła. Jastrząb ją porwał.
Ucałuję Elusiu łepeczek koziołka, tej slicznoty puszystej!***
Szkoda, że nie ma dwójeczki...Trzymam kciuki za koziołeczka!
OdpowiedzUsuńKoziołeczek ma apetyt jak smok i juz dzisiaj brykał i podskakiwał. Szkoda, ze nie ma siostrzyczki, bo by sie razem bawili, jak dzieci Popiołki...
Usuńwszystko jest przez chwilę.
OdpowiedzUsuńile trwa chwila?
a chwila zatrzymania.....
:)
Tak, Alis - wszystko przez chwile. Nasze zycie też jest przecież chwilą, która sie składa z wielu drobniejszych chwil - razem tworzy to melanż radosci i smutku! A potem wszystko znika...A może nie całkiem...?***
Usuńniech koziołek się dobrze chowa!
OdpowiedzUsuńa Ty się trzymaj kochana ... tulę serdecznie i łezki ocieram... :**********
Koziołeczek jest w świetnej kondycji! Ma apetyt i dobry humor - jak gdyby nigdy nic...
UsuńWczoraj było mi bardzo źle Emko, ale już przebolałam..Dziękuje Ci za utulenia*****
Zawsze, gdy kogoś przyjdzie mi żegnać, szczególnie we wczesnym stadium życia, staram się pocieszyć,
OdpowiedzUsuńże choć z tej strony śmierć jest tak okropnie smutna, to może jednak po drugiej stronie wcale nie.
Może lekkość i wolność bez ograniczeń cielesnych jest na tyle pociągająca, że niektórzy szybko zawracają i zwiewają stąd
gdzie pieprz niebiański rośnie... I gdy tylko znów znajdą się TAM, "myślą" sobie z ulgą: ufff, jak dobrze, udało się!
Jest też taka teoria, która bardzo mi się podoba, a która mówi, że ZAWSZE jesteśmy JEDNOCZEŚNIE zarówno tu, na tym świecie,
jak i tam, po drugiej stronie. Oznacza to ni mniej, ni więcej jak to, że dusza każdego stworzenia nigdy nie oddziela się
całkowicie od Stwórcy i od strony niematerialnej. A to z kolei oznacza, że na przykład kózka, która właśnie umarła,
zawróciła do miejsca, z którego przyszła i w którym cały czas jest z duszą zarówno swojej mamy, jak i rodzeństwa i innych
bliskich jej dusz.
Również z Twoją...
Jeśli zechce, powróci tutaj. Być może jako kózka, a być może jako ktoś zupełnie inny. Okazji do powrotu jest mnóstwo :)
I choć pozostaje ta cholerna tęsknota za tymi, którzy byli z nami, a już nie są, albo mogli być, ale zrobili odwrót,
to w ostatecznym rachunku podobno zawsze jest tak, jak ma być i do oddalającej się duszy najlepiej jest
uśmiechnąć się poprzez łzy i powiedzieć jej: kocham Cię, bądź spokojna i szczęśliwa gdziekolwiek jesteś,
bo i tak zawsze jesteśmy razem...
Oleńko, przytulam mocno, mocno. I uchy do góry, bo gromadka powiększyła się i będzie potrzebować Twoich, Waszych,
dobrych, pozytywnych energii :)
Być tu i tak równocześnie. Nie tęsknić, wiedzac iż wszystko jest jednością, splata się w spokój i dobro jakiegoś wyższego sensu,Piekne by to było, gdyby tak właśnie było. Należy sie takim pozytywnym mysleniem pocieszać i wyciągać za uszy ze studni smutku, bo przecież zycie dalej sietoczy i ma swoje prawa.
UsuńDzisiaj siedzieliśmy długo w koziarni i obserwowalismy maluchy, które wypuszczone ze swych boksów szalały i właziły wszędzie. Ciekawskie i wesołe. A Zuzia usiłowała je łapać jak koty! Są takie pocieszne i słodkie! I róznica wieku między córeczką Brykuski i bliźniętami Popiołki bardzo widoczna. Jeden tydzień róznicy a jest to od razu zauważalne we wzroście i umiejętnościach. A maluszek Majki puszysty i mięciutki, już skoczny, choć jeszcze w swych skokach nieporadny.Wszystkie mają cudnie niebieskie oczęta!
Dziękuję Ci Mar kochana za tyle krzepiących słów, za Twoje ciepło i obecnosć!:-)****
Piekne kozlotko, piekne! Majka dzielna jest. Nie bede cie pocieszala, bo smutek masz w sercu.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciukasy za Majke i malenstwo.
Olu, starszne mam zaleglosci na Twoim blogu. Przepraszam, ze nie komentowalam ale wroce i nadrobie zaleglosci, bo zawsze do Was wracam z wielka przyjemnoscia - trzymajcie sie, buziaki.
Wczoraj byłam w kiepskim stanie...Popłakiwałam i nie nadawałam sie do niczego. Dzisiaj juz lepiej.
UsuńDziekuję Ci Ataner kochana, że odwiedziłaś nas!:-)) Ja rozumiem że masz dużo spraw na głowie i nie jesteś w stanie być na bieżaco z blogami (a tym bardziej, że my ostatnio z Cezarym znacząco zwiększylismy produkcje postów!:-) Ciesze sie ilekroć wpadasz do nas i zostawiasz ciepłe słowo.
Pozdrawiam Cię gorąco!***
Jakie cudne malenstwo! Dobrze ze przezyl, niech sie zdrowo chowa! I jak go nazwiecie? Gucio? Usciski serdeczne Olgo xxx
OdpowiedzUsuńCudno maleństwo - to prawda. Nie myslałam o imieniu dla niego, bo boję sie przywiązać za bardzo.A potem, gdy przyjdzie sie rozstać, znowu cięzko będzie...
UsuńI ja ściskam Cię serdecznie Maju!***
Z całych sił skupiam się na życiu, trzymam się kurczowo skrawków radości i dlatego ten biały koziołek tak zachwycił moje przedwiosenne serce.
OdpowiedzUsuńMasz teraz Olu, żłobek pełen cudnych słodziaczków. Fotografuj je namiętnie i zamieszczaj na blogu dla stęsknionych cioć i wujków.
Jest przedwiosennie choć i zimowo jednocześnie (znowu dzisiaj sporo śniegu spadło - pewnie u Ciebie też?)
UsuńMam złobek pełen zywych iskierek, słodkich i dokazujących, ile wlezie. Nie da się patrząc na nie nie usmiechać się ,czy nawet nie chichotac - tak są ucieszne! Zdjęcia powstają nieomal codziennie. Pewnie nie raz je tu pokazę.
Tak, trzeba skupiać sie na tym, co radosne Krystynko. Masz rację! Oboje pozdrawiamy Cię serdecznie!:-)***
Jaki śliczny koziołeczek! I niepodobny do tatusia! Szkoda małej... A może to będzie nowy reproduktor, biały...białe kozy dają dużo mleczka,,,
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie mogę do Was przyjechać by popatrzeć na maleństwa. 2 dni zajmowałam się wnuczkiem w Krakowie. Całuski dla Was i dla koźlątek!
Nie bardzo mogły być reproduktorem, no bo musiałby z własną mamą...a z kolei dwa jurne capki w jednym gospodarstwie, to za dużo.
UsuńJeszcze zdązysz przyjechać do nas i nacieszyć się widokiem brykających maleństw. Jak zrobi siecieplej, to na łące zaczną się zbiorowe hasania!
Pozdrawiamy Cię oboje bardzo serdecznie!
Jakie śliczne koźlątko. Olu gratulacje. Rozumiem Twój smutek, i faktycznie szkoda, że akurat kózka nie przeżyła:( Niech cała ferajna chowa się zdrowo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło.
Smutek jest wpisany w ludzkie zycie. Nie da sie bez niego widocznie. Na szczęście czas leczy, zmniejsza smutki. Inne rzeczy sie pojawiają i trzeba mieć dla nich serce, energię, czas.
UsuńMałe kózki dają nam duzo radosci.Są takie smieszne i pocieszne. Iskiereczki!
Pozdrawiam Cię ciepło Iwonko!
O jejku... Jaki on jest piękny, wzięłabym go i przytuliła :) Takie ma piękne futerko...
OdpowiedzUsuńBardzo mi przykro, że kózka nie przeżyła, tak to już jest w tej przyrodzie...
Też bym chciała kózkę, ale warunków brak....
Pozdrawiam - Magda
Tak, ten maluszek jest przeuroczy. A jego siostrzyczce nie było pisane widocznie pojawienie sie teraz na świecie.
UsuńPozdrowienia ciepłę zasyłam Magdo!:-)
OdpowiedzUsuńPiękne kożlęta .