niedziela, 5 marca 2023

Oczywistości…

 


 


  Marzec… Jak co roku o tej porze idzie, zbliża się do nas szybkimi krokami wiosna. Mimo, że poranki nadal są mroźne a tu i ówdzie zalegają resztki starego, czy niewielkie ilości nowego śniegu, to wiadomo, że to już raczej ostatnie podrygi zimy. Wie o tym słońce, które coraz wyrazistszym blaskiem oblewa kolejne poranki. Wiedzą o tym ptaki, które śpiewają coraz głośniej i coraz radośniej. Wiedzą krety, które z zapałem tworzą nowe kopce. Wiedzą krzewy i drzewa, na gałęziach których nabrzmiewają całkiem pokaźne pączki i bazie. To normalne i zwyczajne objawy nadchodzącej zmiany pory roku. Przyroda budzi się z zimowego snu, jak zawsze zwykła się budzić w dogodnym dla siebie czasie. To banalne i oczywiste stwierdzenie.  A jednak nadal jest w nim jakaś magia i wyraźna nadzieja. Bo każda wiosna budzi w nas nowe nadzieje. Ogarnia nas jak wszechpotężny, wspaniały czar, któremu chcemy poddać się raz jeszcze, w którego moce chcemy zaufać.



   Pragniemy odrodzenia nie tylko przyrody, ale i nas samych, naszych zmęczonych zimą a zwłaszcza brakiem światła i ruchu ciał oraz dusz. Marzymy także o powrocie normalności w każdej dziedzinie życia. No bo skoro nadchodzi wiosna wraz z jej blaskiem, siłą, nowym zastrzykiem energii życiowej, to dlaczegóż by nie miała ona dotyczyć innych sfer życia, innych przejawów działalności człowieka? Wszak jesteśmy systemem naczyń połączonych i jeśli zmiany na lepsze zdarzają się w jednym miejscu, to powinny też one rozlać się na inne obszary. Chcemy w to wierzyć i mamy prawo do owej, pewnie nieco naiwnej, wiary. Bo tak samo jak dość mamy już mrocznych i mroźnych dni za oknem, równie mocno mamy potąd mroku w świecie polityki opętanym destrukcją, korupcją i propagandą. Mamy dość poczucia zagrożenia, narastającej agresji, kłamstw, nastawiania jednych przeciwko drugim, bawienia się naszymi życiami i wywracania ich do góry nogami niczym nic nie znaczących pionków na szachownicy. Mamy dość niepewności, która wlewa się co dnia w nasze serca i zaburza ich zwykły rytm, odbiera optymizm, sprawia, że znękani odwracamy się od tego, co nas przeraża i dręczy. 



   A po to by nie popaść w depresję albo szaleństwo chowamy się na swoich maleńkich wyspach jakże kruchej, bo jednak zależnej od spraw wielkiego świata, codzienności. I troskliwie tkamy tę codzienność po swojemu, zaprzeczając owej zewnętrznej grozie i cerując w pocie czoła kolejne, pojawiające się tam dziury i mereżki. Jednak coraz mniej w nas już siły i samozaparcia a coraz więcej rezygnacji, pesymizmu i odrętwienia. Bo za długo już trwa ten dziwny stan zawieszenia. Ten napór postępującego zewsząd mroku i chłodu. I choć na początku zdawał się on nam dziwnym snem, z którego lada chwila się przebudzimy i wszystko znowu będzie, jak dawniej, to z biegiem czasu straciliśmy wiarę w bliskość owej przemiany na lepsze. Tym bardziej, iż do starych zmartwień i obaw zaczęły lawinowo dołączać kolejne, coraz dziwniejsze, coraz bardziej nas osaczające i bezlitośnie wsączające się w życie każdego. Po niby pandemii, która pozwoliła na przejęcie kontroli nad ludzkością, nastąpił sztucznie wywołany kryzys gospodarczy,  po nim wojna a w tle zaczął się do tego wszystkiego posuwać w szybkim tempie walec szalonego ekologizmu i klimatyzmu, nowego bożka rządzących. Wydaje się jakby ktoś specjalnie chciał zastraszyć ludzkość i sprawić, by potulna i ogłupiała bez szemrania poddawała się kolejnym wariactwom i przerażającym pomysłom władców tego świata. Jedynego wszak, jaki mamy. Ukochanego i nadal jakże pięknego a jednocześnie tak niepodobnego do tego, jakim był przed trzema laty. Zabiera się nam zdrowie, wolność, uczciwość, swobodę wyrażania poglądów i pamięć o tym, jak powinno być. A w zamian uczy się nas konformizmu, potulności, cwaniactwa, cynizmu, zwątpienia, znieczulicy. Coraz częściej myślę, że już niedługo zapomnimy jak było kiedyś, a zapomniawszy nie będziemy robić nic by do tego wrócić. A to, co jest będzie się nam zdawać jedyną realną rzeczywistością. Świat tryumfujących demonów wojny, niedoborów surowców naturalnych i żywności, świat totalnej kontroli nad nami, świat nowych chorób i masowego wymierania ludzi, świat obojętności na to co się dzieje, co nas otacza…



   Do czego to wszystko zmierza? Czy w końcu się zatrzyma? A może ktoś bada nas cały czas, ile jesteśmy w stanie znieść i poddaje globalnemu, przekraczającemu nasze pojmowanie eksperymentowi? Ale jaki jest cel tego eksperymentu i kiedy jego inicjator, tajemniczy badacz uzna go za zakończony? I czy to zależeć będzie od jego woli, czy od działań podmiotów owego potwornego eksperymentu? Czy w ogóle coś od tych podmiotów zależy? A  może jednak wszystko? Myśl taką poddał mi pewien film, obejrzany niedawno w TV. Nosił on tytuł „Życie, którego nie było”(prod. USA, 2004 r.). Chodziło w nim o to, że rodzicom zabierano dzieci a potem wymazywano z ich głów najmniejsze nawet wspomnienie o utraconych dzieciach. Owo zapomnienie było niczym trujący gaz, którego działaniu bez oporów poddawała się przeważająca większość rodziców. I żyli bez swoich dzieci jak gdyby nigdy nic, nie tęskniąc za nimi, nie odczuwając w najmniejszym stopniu ich braku. Niby szczęśliwi i zwyczajni, ale jednak poprzez wyzucie z uczucia miłości do swych dzieci kojarzący się z robotami albo zombie. Jednak znalazła się tam pewna kobieta, która mimo zastraszania, ogłupiania i osaczania nie dała sobie pamięci o swym synu odebrać. I robiła wszystko, co tylko było w jej mocy by dowiedzieć się, co się z nim stało a także odzyskać go. Siła matczynej miłości okazała się większa niż okrutne starania bezwzględnych eksperymentatorów. Co dzisiaj może być taką siłą? Co może być dla nas taką odradzającą, przywracającą spokój i dobro na świecie wiosną, która przypomni nam o tym, co naprawdę ważne, dla czego warto żyć i się starać, co warte jest przekazania w dziedzictwie naszym dzieciom?  

                                                                           fotos z filmu "Życie, którego nie było"

   Dlaczego znowu ośmielam się pisać o takich rzeczach?  Tak oczywistych, że wręcz banalnych? Bo wydaje mi się, że milczenie o tym, o czym powinno się mówić głośno a nawet krzyczeć jest przyzwoleniem na to, co jest. Bo wiele już razy w historii właśnie za milczącym przyzwoleniem większości władzę przejmowali okrutni dyktatorzy i przemieniali życie podległych sobie obywateli w piekło, cały czas wmawiając im, iż dążą do zaprowadzenia na ziemi niebiańskich, pełnych szczęśliwości porządków.  I tu przypomina mi się kolejny, obejrzany niedawno niemiecki film z 1982 roku pt.. „Biała róża” Opowiada on o mało znanej, tajnej organizacji niemieckich studentów działających w czasie II w.św.  i sprzeciwiających się totalitarnym rządom faszystów oraz demaskujących w swych ulotkach prawdziwe oblicze Hitlera i jego zwolenników.  Działanie owych młodych, miłujących prawdę i wolność ludzi z góry było skazane na porażkę i rzeczywiście zapłacili najwyższą cenę za swoją odwagę. Jednak gdyby nie oni, gdyby nie ich desperackie, lecz  ze wszech miar konieczne czyny, jakżeby dzisiaj współcześni Niemcy mogli spojrzeć sobie w twarz? Jak mogliby żyć bez poczucia wstydu, iż kiedyś nie znalazł się między nimi nikt, kto miał odwagę przeciwstawić się złu? Dziś działaczom owej antyfaszystowskiej organizacji, rodzeństwu Hansowi i Sophie Schollom oraz ich przyjacielowi Christophowi Probstowi stawia się pomniki, ich imiona nadaje się szkołom, ulicom i placom. Są powodem dumy i ulgi dla współcześnie żyjących Niemców. I tu rodzi się pytanie: czy i wśród dzisiejszej młodzieży kiedykolwiek znajdą się śmiałkowie mający odwagę sprzeciwiać się reżimowi bezdusznych, do końca pragnących przejąć władzę nad światem elit? I absolutnie nie chodzi mi tutaj o wojujących ekologistów, którzy moim zdaniem swoimi akcjami robią planecie więcej szkody, niż pożytku, co więcej, wydają się jedynie jednym z trybików postępującego na świecie dyktatu klimatystów. Myślę o odważnych, prawych ludziach miłujących pokój,  rozumiejących, co naprawdę dzieje się na świecie i próbujących powstrzymać jego upadek jakimkolwiek pozytywnym działaniem, mówieniem prawdy, nieodwracaniem głowy od tego, co dręczy dzisiaj ludzkość, nieuciekaniem w świat fikcji, zabawy i bylejakości…

                                                                                         fotos z filmu "Biała róża"


rodzeństwo Hans i Sophie Scholl oraz Christopf Probst

   No dobrze, ale jakąż wagę mają wobec tego takie moje teksty? Czytam wszak co dnia mnóstwo podobnych. Apeli do rozsądku i serca ludzi. Wołania o otrząśnięcie się z letargu, przejrzenia na oczy i odważne podniesienie pochylonej dotąd niewolniczo głowy. Czytam i niestety czuję, iż sama także coraz bardziej obojętnieję na ich znaczenie, na ich przekaz. Wszystko zdaje się nieistotnym szmerem w obliczu wszechobecnego, chocholego tańca, wszystko odbija się o „ostry cień mgły”, jak zwykł ów stan bezsiły i grozy nazwać niegdyś nasz prezydent. Ale przecież nie mam nic więcej niż to moje pisanie. I nie mogę nic więcej jak od czasu do czasu nudzić wciąż o tym samym. Choćby nikt tego nie czytał a przeczytawszy zaraz zapomniał. I nie mam też nic więcej, niż to kolejne czekanie na wiosnę, która oby przyszła i okryła zielonym płaszczem nie tylko zmarzniętą po zimie przyrodę, ale i nasze równie przemarznięte dusze oraz cały świat czekający z utęsknieniem na zdjęcie z niego złego czaru…

 


45 komentarzy:

  1. Tak czerwono, ryżo, pięknie. U nas spadł śnieg, właśnie wracam ze spaceru, na szczęście i w marcu jeszcze można się nacieszyć zimą. :)

    Poczucie zagrożenia było zawsze jak zaklęte w formie i przekazie jakimi karmią nas media. Unikając wiadomości, nie unikam zażenowania tym światem i rządzącymi nim, bo wszyscy na około o tym mówią i tak naprawdę wszystkie informacje docierają do mnie odpowiednio podgrzane przez emocje tych, którzy je do mnie przynoszą.

    Nie będzie jednak lepiej. Świat posuwa się ku własnej zagładzie. Teraz triumfują demony. Człowiek zapomniał jak jest bez nich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepiękne było u nas światło o swicie. Grzechem byłoby zatem nie zrobic zdjeć temu zjawisku. Korony drzew zdawały sie wręcz płonąć! Dzisiaj i u mnie sporo śniegu. Zatem zima nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa.
      Tak, i ja mam poczucie tryumfują demony albo świat dostał się w ręce ludzi o złych sercach i robia z tym światem straszne rzeczy. Zwykli ludzie, tacy jak my czują i widzą to coraz wyraźniej.Tylko co z tego? Ano nic. Przeczekujemy. Odwracamy głowy a w najlepszym razie damy upust swojej frustracji w Internecie. A tamci dalej robią swoje...

      Usuń
    2. Dokładnie tak jak mówisz.

      Usuń
  2. Och, Olu ... jak to skomentować? Chyba tylko tak, że pod tym tekstem mogę się sama podpisać. Pod każdym jego słowem. Jakbyś siedziała w mojej głowie i tak przejmująco opisała i moje myśli.
    Cóż, już dłużej jasno na dworze, trzeba się jakoś ogarnąć, częściej przybywać poza budynkami, częstsze wypady z kijkami, czy biegowe, działka ...
    Ściskam mocno 💖

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ważne dla mnie Lidko, że napisałaś, iż odbierasz wszystko to, co sie dzieje podobnie jak ja, że widzisz to samo. Dziwnie jest przecież człowiekowi, gdy ma wrażenie, iż jego głos wsiąka bez echa w obite gąbką ściany psychiatryka....
      Dzisiaj znowu snieżnie za oknem, ale i słonecznie. Można więc wyjsć i starać sie czerpać choć troche tej energii z otoczenia. A ruch to zdrowie. I fizyczne i psychiczne.
      I ja ściskam Cię mocno!♥

      Usuń
  3. Obawiam się, że to równia pochyła...

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo gorzki tekst, ale prawdziwy, jedynie natura daje nadzieję, a o zdrowie własne trzeba zadbać samemu..
    Podobnie jest w Ukrainie, skąd zabiera się dzieci i przekształca w małych Rosjan.
    Na zakusy wielkich tego świata wpływu nie mamy, dlatego znowu ważna jest praca u podstaw i te nasze małe ojczyzny.
    Tak, Olu! Wiosna daje nadzieje i tak czekamy na to słonce, którego tak mało było tej zimy!
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wiem że gorzki Jotko. Pewnie przez to nieblogowy i w ogóle trudny do czytania. Chcemy wszak beztrosko cieszyć sie przejawami wiosny, nie pamiętać o tym, co nas smuci, przeraża, osłabia, tworzyć sobie swoje enklawy spokoju i niezmienności. I ja to rozumiem i mam podobnie, ale mimo to nie mogę od czasu do czasu nie napisać o tym, co tłucze mi sie po głowie, jakkolwiek by to gorzkie nie było...
      Zło, jak świat światem szalało po świecie. Tylko, że my - Europejczycy urodzeni żyjący po II w.św., czyli w okresie pokoju mieliśmy złudne wrażenie, że tak będzie juz zawsze, że jesteśmy bezpieczni. Ale nie. Poczucie bezpieczeństwa od trzech lat stale się sypie. I trudno zachować spokój i optymizm, widząc w któą stronę to wszystko zmierza...

      Usuń
    2. Jak najbardziej dobry na blog, nie można tylko o pogodzie i kwiatkach, zaklęcia tu nie pomogą, romantyzm sprawdza się, gdy czujemy się dobrze i bezpiecznie.
      Historia niczego nie uczy, człowiek łatwo zapomina, dziwimy się chociażby, ze w kraju, który tyle przeżył istnieją neofaszyści, skrajna prawica, fobie rządzą społeczeństwem, agresja narasta...
      jotka

      Usuń
    3. No tak, Jotko - romantyzm, uśmiech, optymizm i liryka w pisaniu są wspaniałe w pewnych stanach ducha a w innych zupełnie inne rzeczy stają sie istotne, i zupełnie inaczej daje się wówczas wyrazić siebie...A czy to pasuje do konwencji bloga czy nie...Nawet, jesli ktos tak to ocenia, to autor ma prawo pisać tak, jak czuje. Takoż i osoby komentujące.
      Niestety, i ja uważam, że historia niczego nie uczy. Hydra nienawiści międzyludzkiej podniosła łeb wysoko i zieje jadem, zieje złem i cynizmem...

      Usuń
  5. Świetny tekst, tylko przerażenie ogarnia, że na to pozwalamy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Luśko. Przerażenie ogarnia i wstyd, że dalismy się tak stłamsić i zatraszyć, tak zmanipulować.

      Usuń
    2. Dodałabym jeszcze "przekupić". Czuję się bezsilna Olu, wypadałoby kosy na sztorc i walczyć, ale z kim, z czym, z tym, co w głowach ludzkich? nawet w rodzinach nie ma zgody, strach zaczynać jakikolwiek temat; serdeczności ślę.

      Usuń
    3. Myslę, że większosc z nas, myślących osób odczuwa coraz silniej ową bezsilność oraz przerażenie w obliczu negatywnych zmian, jakie zachodzą w bliższej i dalszej odległości. Sądzę też, że podobnie jak my czuło sie wielu ludzi w tzw "ciekawych"choć strasznych czasach w całej historii ludzkosci. I wydawało się im, że są bezsilni w obliczu zła, że nic nie mogą. Jednak potem okazywało się, że każdy pozytywny głos, każde, chocby najmniejsze działanie w imie dobra miało jednak znaczenie. Metodą małych kroczków, czy też drążeniem skały przez krople wody naprawdę można osiagnąć wiele, choć uczestnikom tego działania wydaje się, że nic sie nie zmienia. Ale przecież żaden reżim, żadne szaleństwo nie trwa wiecznie. Co go zatem obala? Moim zdaniem robi to rosnąca świadomosć ludzi i niezgoda na to co jest. Mówienie o tym, jak jest, w sposób spokojny, zrównoważony, z szacunkiem dla interlokutora. Bo przecież każdy ma swoja prawdę i ma prawo ją wygłaszać. Tylko, że po czasie okazuje się ,co w istocie było tą prawdą, a co iluzją...A co do kos na sztorc, to mamy dwie kosy i kto wie, czy i one kiedys sie nie przydadzą!:-)
      Pozdrowienia serdeczne zasyłam Ci Marysiu!:-)

      Usuń
  6. Olu, tez się podpisuje pod Twoim tekstem, bo w mojej głowie siedzi to samo... Wbrew pozorom takich głów są tysiące...Część ludzi nadal śpi, uśpiona medialna papką , która łykają ze smakiem, bo wydaje im się, ze dostają odpowiedzi na wszystkie swoje pytania i niepokoje. Dzieje się złe Bo : niepotrzebne skreślić. Telewizja i media prześcigają się w dawaniu gotowych odpowiedzi i wskazywaniu na " winnych" , a ludzi to satysfakcjonuje. A ze potem prawda wychodzi powoli i po ciuchutku wycieka tu i ówdzie, tego już nie chcą widzieć ani słyszeć, bo to zaburza ich utrwalony "porządek". Po co maja go sobie burzyć, to takie niewygodne, niepokojące, lepiej odwrócić głowę i udawać, ze się nie widzi, niż przyznać się do błędu, do tego, ze dało się nabrać na kłamstwa... Prawda jest prosta ale bardzo niewygodna, bardzo uwiera - lepiej więc przyjąć to co gadającą skrzynka podpowiada i skierować swój strach i złość tam gdzie nam wskazują. Czyż to tez nie jest stara, sprawdzona hitlerowska metoda? Ależ oczywiście, ze jest. Napuszcza się jednych ( tych lepszych ) na drugich ( tych gorszych ) a karawana jedzie dalej. Jedzie dalej, jedzie dalej... jak walec. Jak się w końcu ockniemy z letargu to wszystko będzie już zaorane. Ale nie tracę nadziei - bo tych naszych podniesionych Głów jest coraz więcej, coraz więcej - a wystarczy miłość jednej takiej matki, aby cala piramida się posypała. Nie traćmy nadziei i robmy swoje, nie krzywdząc innych , nie wysyłając do nich nienawiści i zlej energii, bo ta karmi się zło. A my chcemy dobra ! Kitty

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W maszynerię tego walca nienawiści i manipulacji trzeba sypać piach prawdy, trzeba budować mur solidarności międzyludzkiej, nie bać się ostracyzmu i wyszydzenia, nie poddawać się, nie dać uciszyć i zniechęcić do myslenia i mówienia o tym, co jest złe. A do tego trzeba siać nadzieję, mówić takie jak powyższe oczywistosci, które w naszych czasach już wcale takie oczywiste się nie wydają. I mam nadzieję, że to w końcu przyniesie jakieś owoce.Oby tak było. Oby siła dobra nareszcie przeważyła.
      Ściskam Cię mocno, Kitty i dziekuję za Twoje słowa, za Twoją życzliwą bliskość!***

      Usuń
    2. Oj tak Olu, te ziarnka piachu sa bardzo wazne... moze cos zaskrzypi, niezatrybi, zatrze sie i w koncu wstrzasnie tymi co tak lubia jechac z pradem... ku zagladzie wlasnej i innych. Staram sie wrzucac tylko male ziarnka piasku , tak od czasu do czasu, nie rzucac ludzi na gleboka wode, bo albo tona albo odplywaja w innym kierunku - a wyobraz sobie ze te male ziarenka .., ziarnko do ziarka ...Niektorzy zaczynaja cos w koncu kumac... Ech , nie jest to latwe , ale tyle choc mozemy zrobic . A Ty zanosisz te ziarnka pod strzechy swoim pisaniem, pisz Olu , pisz - chociaz jedna obudzona glowa sie liczy. Usciski gorace, dziekuje ze jestes 🥰

      Usuń
    3. Kochana Kitty, tak jak napisałam powyżej Marysi z Pogórza uważam, że bardzo wazna jest metoda małych kroczków, drążenia skały przez uparcie spadajace krople wody oraz oczywiście to uparte to zasypywanie ziarnkami piasku maszynerii manipulacji i ucisku.. Tak, czy siak cos robic trzeba. Jakkolwiek. Po swojemu. Nie upadać na duchu, nie dać sobie odebrać wiary w siłę dobra i prawdy, nie pozwolić sie zamienić w zombie. I jeszcze trzeba starać się cieszyć każdym najdrobniejszym nawet sukcesem. Dzielić się pozytywną wiedzą. Dodawać sobie wzajem sił.I podawać pomocną dłoń, w razie upadku.
      Uściski i serdeczne myśli zasyłam Ci, Kitty!♥

      Usuń
  7. Olenko, to ludzie ludziom gotuja taki los niestety.
    Akurat skonczylam pisac odpowiedz na Twoj komentarz u mnie wiec pozwol, ze go po prostu tu wkleje, bo pasuje wrecz idealnie:

    Ja tez patrze i niedowierzam, ze mozna ludziom az takie idiotyczne pomysly przedstawic i ludzie w to uwierza. Juz Goebbels powiedzial "klamstwo powiedziane raz, pozostaje klamstwem. Ale klamstwo powtorzone wielokrotnie i czesto powoduje, ze ludzie przyjmuja jako prawde" czy cos w tym sensie bo oczywiscie parafrazuje.
    Tak bylo w czasie pLandemii kiedy ludzie masowo uwierzyli, ze siedzenie w domach (czesto nie wietrzonych) oraz w maskach jest zdrowsze niz przebywanie na swiezym powietrzu. Niektorzy do tej pory nosza maski i co najgorsze to sa ludzie, ktorzy mysla o sobie jako inteligentni i wyksztalceni:)))))))))))
    Jak tak pomyslec to proces prania mozgow odbywa sie juz od pokolen, pomalu, pomalu az doszlo do tego co mamy.
    Nikt juz nie mysli, wystarczy cale masy ludzkie wystraszyc byle czym i sa w stanie odizolowac sie od najblizszych. Pamietasz, swieta w czasie pLandemii?
    Kurwa mac, rodzina przy wielkanocnym posilku przez ZOOM(!!!)
    Obawiam sie, ze tylko ja mialam syna w domu na wszystkie swieta, od samego poczatku tego kretynizmu.
    Zarowno Wspanialy jak i Junior troche sie opierali temu pomyslowi ale powiedzialam, ze jak mamy wszyscy umrzec to nie pozwole sobie odebrac ostatnich swiat razem. A potem juz Junior pojawial sie regularnie i nic sie nie stalo.
    Od maja do konca lipca bo w lipcu sie wyprowadzilismy odbywaly sie na naszym podworku za domem codzienne libacje z zarciem, winem i ludzmi ktorych wczesniej nigdy nie znalismy. Dzien w dzien przewijalo sie przez to podworko 30-40 osob wszyscy bez zadnych ograniczen, wymieniajacy usciski a po kilku lampkach wina i cmoki w policzek. I do dzis wszyscy zyja.

    Dodam tylko ze w obecnej sytuacji zupelnie nie rozumiem tej nagonki na Rosjan jako narod. Jak mozna wyrzucic tyle historii, tyle sztuki to mi sie w glowie nie miesci. I niech mi nikt nie probuje powiedziec, ze ta fala psychopatycznej nienawisci dotyczy tylko Putina.
    Nie, ludzie masowo nienawidza caly rosyjski narod.
    DLACZEGO?????????
    Czy juz naprawde mozna na tyle oslepnac zeby nie widziec, ze Rosjnie to tacy sami ludzie jak my?
    Lepiej sobie pojde zanim napisze kilka slow za duzo, dziekuje Ci bardzo za ten tekst.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawie wszyscy jako ludzkosc dalismy sie oszukać, zmienić na gorsze, zastraszyć. To, co zaczęto robic z nami trzy lata temu nadal trwa a metody tej globalnej manipulacji wciaż są takie same, tak oczywiste, tak prostackie, ale jednak działają. I to jest nie do pojęcia, nie do pogodzenia dla tych, co jakimś cudem nie stracili jeszcze zdrowego rozsądku.
      Ale skoro do tej pory sie nie poddalismy, nie zgłupieliśmy, to myslę, że już nam to nie grozi. Nadal widzimy, coraz wyraźniej widzimy co sie na świecie dzieje. Kto i jak nim rządzi. Czyje interesy sie liczą.Jacy ludzie wiodą prym i narzucają sposób myślenia i działania innym. I tak jak Ty nie rozumiem i oburzam sie na to wrzucanie wszystkich Rosjan do jednego worka. W każdym narodzie są ludzie dobrzy i źli, mądrzy i głupi, prawi i oszuści. Rosjanie niczym sie od nas nie róznią. Oni tak samo jak my, jak inne narody pragną przede wszystkim pokoju i spokoju.Obyśmy sie tego w końcu doczekali.
      Star! Ściskam Cię mocno, mocno i cieszę się, że napisałaś tak silny i wyrazisty komentarz!***

      Usuń
  8. Czasy w jakich przyszło nam żyć …
    Ludzie ludziom skaczą do gardeł,
    Mowa nienawiści i bezwzględność przeraża
    Wydarzenia wzbudzają zle emocje u mnie niestety każdego dnia, w którym poczytam lub pooglądam wiadomości…
    Dlatego coraz rzadziej to robię…
    W poradniach psychiatrycznych, u psychologów zapełnienie młodych ludzi, to jest przerażajace
    Nie wiem Oleńko czy nasz naród w obecnej kondycji jest na tyle silny i chętny aby się temu wszystkiemu przeciwstawić …
    Jednym ta sytuacja pasuje, drudzy cierpią katusze patrząc na to wszystko, nie ma zgody, nie ma zjednoczenia i mysle / oby tak nie było/
    Ze to się nie zmieni
    Tule mocno 💗
    Orszulka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To, że miedzy ludźmi jest coraz wiecej nienawisci i niezrozumienia widać jak na dłoni. I czuć to niestety nawet w codziennych kontaktach miedzyludzkich, w zwyczajnych, zyciowych sytuacjach. Mam nieraz wrażenie jakby ktos nasypał jakiegoś trujacego proszku do naszego jedzenia albo rozpylił cos toksycznego w powietrzu. Ale nie wolno sie temu poddawać. I chyba jedynym remedium na ten przykry stan jest bycie nadal sobą, mówienie prawdy, czynienie dobra tak, jak potrafimy.
      Trzymajmy się, Orszulko. Ściskam Cie bardzo serdecznie i dziekuję za Twój komentarz!♥

      Usuń
    2. Wiesz… są ludzie, którzy nie lubią prawdy o czym miałam się ostatnio okazje dosyć często przekonać
      Milczalam, milczalam, bo nie chciałam się denerwować az… coś we mnie pękło i się rozgadalam.
      Finał jest taki, ze zostałam wpisana na listę „złych i nielubianych”
      Taka spokojna opanowana Orszula, jak mogła tak powiedzieć ?…
      I wiesz co?
      Nie jest mi wcale z tym zle, ze ktoś ma ze mną problem.
      Zostałam w końcu sobą 😊
      Orszulka

      Usuń
    3. Brawo Orszulko!!!!!!!!!!
      Byc soba to jest wyraz ogromnej odwagi, niewielu na to stac.
      Wiekszosc budzi sie rano, wlacza telewizor zeby im pokazano nowego wroga na najblizszy tydzien.
      Bycie soba w takich warunkach to bohaterstwo!!!!!!

      Usuń
    4. Star, Jesteś bardzo mądra i wartościowa Kobieta 💗
      Dziekuje 💗🍀

      Usuń
    5. To pisałam ja, Orszulka

      Usuń
    6. Orszulko kochana! Z przyjemnością dołączę do pochwały Star dla Twojej postawy. Ona świetnie to ujęła. Odwaga bycia sobą i mówienia tego, co sie myśli to bardzo wazna rzecz, szczególnie dzisiaj, kiedy większość szczeka na jedną modłę. Niewielu na tę odwagę stać. Wygodniej jest i bezpieczniej ujadać w chórze takich samych szczekaczy.
      Orszulko! Ty, ja, my wszyscy mamy prawo a nawet powinnosć być sobą . Bo jak nie teraz, to kiedy? To jest nasze życie, drugiego nie będzie, a nasze życie jest tak samo ważne jak życie innych. I nasz głos też. Nie dajmy go sobie odbierać w imię zadowolenia opinii społecznej. Nikogo nie musimy zadowalać. Musimy być wierne sobie i wyznawanym przez siebie wartościom. Nie chować się jak zajac pod miedzą. To jest trudne, ale bardzo ważne. Tym bardziej więc jestem pełna podziwu dla Ciebie, Orszulko. Bo podniosłaś głowę, bo powiedziałaś to, co powiedzieć chciałaś. Cudownie!:-)***♥

      Usuń
    7. Orszulko, dziekuje, bardzo dziekuje. Widzisz mnie tez spotkalo wiele glownie od blogosfery. Kiedys bylam popularna blogowiczka:))) teraz jestem antyszczepionkowcem i ruska onuca. Obydwa te tytuly nosze z duma, bo jestem soba a to jest najwazniejsze. Fakt, ze moge myc zeby przed lustrem i patrzec na wlasne odbicie bez ochoty podciecia sobie gardla szczoteczka do zebow.
      To niewiele ale dla mnie bardzo duzo.
      Jeszcze raz dziekuje 💖💖

      Usuń
  9. Tak,trzeba być sobą i przez" cierpienia do zwycięstwa",jak mawiała moja śp.mama.Okropnie najeżdżają na Rosję.Jakie ładne są melodie rosyjskie i literatura.Pamiętam,jak wykluczeni byli sportowcy rosyjscy i nie można było usłyszeć ich hymnu.Nie to,że jestem jakąś amatorką Rosjan,ale tak jak ktoś napisał,nie można wrzucać wszystkich do jednego worka.Moja śp Babcia opowiadała nam,że wtedy kiedy Ona była młoda,to Polska była pod zaborami i w tym mieście,gdzie mieszkała ,ówczesnym jakby teraz powiedzieć burmistrzem był Rosjanin i Babcia chwaliła tego urzędnika,bo pomagał ludziom w sprawach urzędowych z niesprawiedliwymi wyrokami,nie biorąc za to pieniędzy.Jestem jako anonimowy,bo nie prowadzę bloga,a raczej podczytuję te,które mnie ciekawią.Pozdrawiam M

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie ujęła to Twoja mama - "przez cierpienia do zwycięstwa". Dla spraw naprawdę ważnych warto nawet pocierpieć, czyli w tym przypadku narazic sie na niezrozumienie, ostracyzm, szyderstwo i złość. Mamy prawo nadal lubić literaturę rosyjską, ich muzykę, sztukę, kulturę. Szanować Rosjan. Doceniać ich warte docenienia cechy. Nie zapominać o ich pozytywnych działaniach. Ja sama znałam kilkoro Rosjan. I byli to sympatyczni, mądrzy i prawi ludzie. Z cudownym poczuciem humoru, gościnni, serdeczni, podobnie jak my, Polacy uczuciowi. W mojej pamięci wszyscy oni zajmują bardzo wazne miejsce i nie pozwolę ich pamięci zbeszcześcic, nałozyć odium niecheci a nawet nienawisci na cały naród rosyjski. Już kilka razy w historii takie odium nakładano na inne nacje czy rasy. Stosowano segregacje, wykluczenia, cenzurę i wiele jeszcze gorszych rzeczy. I nigdy nic dobrego z tego nie wynikało. Człowiek to człowiek. Nieważne czy Rosjanin, Polak czy Afroamerykanin.
      Dziekuję za Twój komentarz M. pozdrawiam i cieszę się, że uznajesz mojego bloga za ciekawy!:-)

      Usuń
    2. Prawda Olu, popatrz jaki był stosunek wielu Polaków do Niemców ( i nie było się czemu dziwić, za to czego się dopuścili ), ale jednak po wojnie nie wyparto Niemców z muzyki klasycznej, literatury, sztuki , nie dziwią tez małżeństwa mieszane czy inne więzi polsko-niemieckie. Pozostała pewna nieufność i słusznie, zreszta w stosunku do Rosjan ta nieufność i wręcz wrogość nadal istnieje na wschodzie Polski, bo tam doznali strasznych krzywd od Rosjan głównie ( mam przykład w domowym ognisku wschód i zachód Polski to dwie różne historie ). Nie można jednak potępić całego narodu za działania głów państwa, za coś na co zwyczajni ludzie nie maja wpływu. Bo nie maja. Gdyby teraz rząd polski rozpoczął wojnę i napadł na jakieś państwo - czy MY dalibyśmy temu zgodę? Nie ! A jednak cały świat obróciłby się przeciwko nam. Nie pojmuje jak można tego nie widzieć i nie rozumieć... To samo dzieje się w Rosji. Kitty

      Usuń
    3. Dodam jeszcze, ze oglądam kanał na youtubie , który prowadźi para młodych ludzi, Rosjan, którzy zamieszkali we Włoszech nad jeziorem Como. Ja ich podziwiam, za ich potwornie ciężką prace, za wytrwałość , za dobroć i życzliwość płynąca od nich, za i za sto innych rzeczy. Własnym rekami żmudnie i powoli remontują stary dom, niedający się do zamieszkania. Kiedyś będzie to prawdziwa perła . Ta dziewczyna z mężem robią tam wszystko , a dom w dodatku stoi na wysokiej skarpie i nie ma dojścia do ulicy = trzeba te wory z gruzem wynosić na własnych plecach na górę, i oni to robią dzień, w dzień, od ponad roku. Bije im brawa. Kitty

      Usuń
    4. Skoro Kitty pisze o kanalach na YT prowadzonych przez osoby zamieszkale w Rosji to ja tez dodam swoje piec groszy:) Ogladam kanal Anglika, ktory ozenil sie z Rosjanka (nie wiem ile lat temu ale na pewno nie wczoraj:))) Mieszkaja w St. Petersburg, inny Anglik to Sam ktory mieszka w jakims niewielkim miasteczku i tez sobie chwali, ma wielu przyjaciol Rosjan i z jego filmow widac, ze jest przez nich lubiany. Ogladam kanal Polki (Ania), ktora spedzila dwa moze trzy tygodnie w Rosji w czasie Swiat Bozego Narodzenia, glownie w Moskwie ale byla tez w St. Petersburgu gdzie spotkala sie z tym Anglikiem, ktory tam mieszka.
      Jakis czas temu Ania znow wrocila do Rosji, tym razem tylko Moskwa - jest tam juz ok. miesiaca, jest bardzo zadowolona i wiem, ze rozwaza przeprowadzke do Rosji na stale.
      Ania jest zachwycona Rosjanami, kultura, chodzi po muzeach, bywa na koncertach muzycznych w filharmoniach itp. Udziela sie tez politycznie, prowadzi spotkania z kilkoma osobami, ktore ja sledze na biezaco. Wiem, ze musi opuscic Rosje przed koncem marca, ale cos mi mowi, ze nie na dlugo.
      Wystarczy zobaczyc jej wedrowki po miescie w czasie swiat, Moskwa jest przepiekna i te ozdoby, cale iluminacje swietlne w czasie swiat, zupelnie jak kraina marzen.
      A ja ciagle slysze "kacapy, ruskie, kraj z gowna i slomy ulepiony...." oczywiscie to mowi ktos kto w zyciu nie byl, nie widzial ale ma opinie i ja wypowiada na YT.
      Jak mozna byc takim czlowiekiem, jak mozna tak sie dac zmanipulowac, jak mozna tak nienawidziec... przeciez to wszystko wraca do nas jak bumerang.

      Usuń
    5. Star - ja ogladam malzenstwo mlodych Rosjan zamieszkalych we Wloszech. Oni opuscili Rosje chyba z 5-6 lat temu, najpierw byli w Hiszpanii. Ale teraz ta dziewczyna musiala sie spotkac ze swoja matka w ... Azerbejdzanie. Podejrzewam, ze z powodu wojny , z roznych przyczyn nie mogla tego zrobic w Rosji,

      Usuń
    6. Nie bardzo rozumiem dlaczego ta Rosjanka nie moze spotkac sie z matka w Rosji. Jest chyba obywatelka Rosji, czy moze nie jest? Skoro Polka (Ania) mogla juz dwa razy leciec do Rosji to nie rozumiem problemu tej kobiety... cos mi tu mocno nie pasuje.

      Usuń
    7. Nie wiem, moze opuscili kraj pare lat temu i cos nie gra w papierach, nie wiem i to niewazne jest w sumie. Chodzi mi tez o to, ze fakt ze sa Rosjanami nie wplynal na to jak odbieraja ich ludzie na swiecie : plyna do nich bardzo zyczliwe i mile komentarze ludzi z calego swiata, ludzie podziwiaja ich ciezka prace , za wytrwalosc, zyczliwosc i caloksztalt. W Polsce od razu rzucilaby sie im do gardla sfora psow, bo to przeciez Rosjanie , czyli juz nie ludzie?

      Usuń
    8. Mysle, ze to problem w tym, ze ona chciala pewnie leciec prosto z Wloch do Rosji a to w obecnej sytuacji ze wzgledu na popierdolenie Unii jest niemozliwe. Ania leciala do Turcji zeby z Turcji leciec do Moskwy. Czyli nieco okrezna droga i pewnie drozej ale jak sie chce to mozna.

      Usuń
  10. Pięknie i mądrze piszesz Olgo.... jak zwykle....
    I ja czekam na wiosnę....chociaż nie wiem czy ona przyniesie spokój....
    Stokrotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Stokrotko. Piszę tak jak czuję dla tych, którzy czują podobnie oraz pewnie i dla tych, który interesuje inny, niż ich własny punkt widzenia.
      A wiosna przyjdzie jak zawsze. Ale czy przyniesie jakiekolwiek zmiany na lepsze w kwestii tego co wyprawia sie w polityce światowej i krajowej? Bardzo bym tego chciała, choć jednocześnie niewiele we mnie nadziei, że tak sie stanie.
      Pozdrawiam Cię ciepło!:-)

      Usuń
  11. Cóż mogę napisać od siebie. Doszłam do wniosku, że mając tyle lat ile mam staram się żyć jak najbardziej wg własnej intuicji. Jedynie dbając żeby nie czynić krzywdy innym. Unikać toksycznych ludzi i czekać co przyniesie nam kolejna wiosna. Być życzliwym i w miarę możliwości pomocnym dla innych. Cieszyć się kiedy na swej drodze spotykam ludzi równie życzliwych, a tego doznałam w ostatnich trudnych dla mnie chwilach. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam sie z każdym Twoim słowem, Oleńko. I przytulam Cię serdecznie!*

      Usuń
  12. Zdefiniuj proszę ekologizm i klimatyzm. Oraz: czy jest jakaś istotna różnica między czasem 4, 5 lat temu a te wspomniane TRZY?

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk fajka film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja kiełbasa klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty kwiecień las lato legenda lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieski pieśni pieśń piękno piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spontaniczność spotkanie stado strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost