poniedziałek, 26 września 2022

Malinowa balladka…

 



 

Entliczek – pętliczek, kuchenny stoliczek

A na tym stoliczku pełniutki koszyczek

W nim świeżo zebrane kłębią się maliny

A muszki-owocówki wirują nad nimi

 

Wprawia je w ekstazę upojny aromat

Coraz więcej w kuchni ich upartych gromad

Skąd się one biorą? Jak się dowiadują?

Jak zombie co wstają, gdy żywą krew czują

 

Wczoraj ich nie było, dziś zachłanna masa

Głodna i uparta - nic jej nie odstrasza

Owocowy skarbiec bierze we władanie

I trwa w krąg obłędny, malinowy taniec

 

Lecz wtem ta euforia raptem się urwała

Wsypał ktoś maliny do wielkiego gara

Miesza je, paruje, tłoczy soku strużki

Nic tu po nas – bzyczą i znikają muszki

 

Jeszcze tu wrócimy! - straszą na odlocie!

Myli się, kto sądzi, że już po kłopocie

Niech no jakiś owoc trafi na stoliczek

Znowu się rozpocznie muszy koncert życzeń

 

Niechże dżem, sok, ciasto nam zapachnie cudnie

Zaraz się zlecimy by ucztować tłumnie

By chóralnie śpiewać balladki bzyczące

O życiu, co choć krótkie, lecz przecież nęcące

 

Entliczek-pętliczek, kuchenny stoliczek

A na tym stoliczku, no sami widzicie…

 


 

38 komentarzy:

  1. Uroczy wierszyk i bardzo pouczający, a ślina cieknie mi na klawiaturę na wspomnienie konfitur i placka z malinami:-)
    Ale u mnie w tym roku owocówek brak, jak nigdy, żaden owoc ich nie przyciągnął, zawsze przy ogórkach kiszonych tez się lęgły, a teraz nic, dziwne...
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciało mi się takiego pogodnego w nastroju wierszyka i ucieszyłam się, gdy znalazłam inspirację u Brzechwy!:-)
      Malin u mnie sporo, ale i muszek owocówek. Chyba dlatego nie ma ich u Ciebie Asiu, bo wszystkie przyleciały do mnie!:-))

      Usuń
  2. Kiedyś z przepisu z netu zrobiłam sernik z malinami, był przepyszny, trzeba powtórzyć:-)
    Na Pogórzu mnóstwo śliwek na ziemi, no i mnóstwo muszek, a także os, to chyba przypadłość ostatnich dni lata; pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jadłam jeszcze sernik z malinami, ale na pewno pycha. Ja ostatnio piekę drożdżowe ciasta z takimi owocami jakie akurat mam.
      Tak, i u nas mnóstwo muszek, os i innych bzykadeł. Tylko zimno je przegania, ale potem znowu wracają znikąd i obsiadają wszystko, co sie da.
      Pozdrawiam Cie serdecznie, Marysiu!:-)

      Usuń
  3. Piękny wierszyk.
    Przepyszne malinki - i ciasto pewnie jeszcze lepsze.
    Serdeczności pozostawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje, Stokrotko!:-)
      Malinki bardzo nam obrodziły, wiec przerabiam je jak tylko potrafię żeby sie nie marnowały. A ciasto drożdżowe rzeczywiscie pyszne.
      Pozdrawiam Cię ciepło!:-)

      Usuń
  4. Ach, dużo macie malin, że starczyło i na ciasto, i na sok, i na dżem!
    Mnie zawsze szkoda przerabiać, kiedy najsmaczniejsze są na świeżo w miseczce ze śmietaną, czy jogurtem i z cukrem.
    Smakowicie to wszystko wygląda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maliny nam niesamowicie obrodziły. Myslę, że bardzo pomogły im w tym ostatnie deszcze. Od tego malinowe krzaczki nabrały niesamowitego wigoru i dlatego co parę dni zbieram z nich po parę kilo owoców. Część zjadamy na świeżo a część zawsze zamrażam i potem mogę hurtem do czegoś wykorzystać. Póki nie nastaną mrozy będą późne maliny. Tylko już zdecydowanie mniej słodkie, niż te zebrane w słoneczne, ciepłe dni.

      Usuń
  5. Sympatyczny wierszyk, muszki wręcz przeciwnie uciążliwe niesamowicie są. I ja w tym roku skusiłam się na przetwory. Zrobiłam kilka słoiczków powideł śliwkowych, bardzo lubię. Pozdrawiam ciepło z mokrej Jeleniej Góry.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszki robią co mogą by najeść sie do syta. Nie dziwie sie im, ale ich obecność potrafi człowieka irytować. Wszystko w kuchni trzeba przykrywać, żeby nie obsiadały jedzenia, nie wpadały do garnków i misek.
      Też bardzo lubię powidła śliwkowe. Na szczęście mam ich troche jeszcze z ubiegłych lat.
      Olu! Także pozdrawiam Cie ciepło z zamglonego Podkarpacia!:-)

      Usuń
  6. Fajny ten wiersz o malinach Olu, rozbawił mnie i przypomniał zapach i smak tych owoców.
    Maliny, takie prosto z krzaka. Westchnęłam przypominając sobie ich smak i aromat. U babci było ogromne krzakowisko malin w ogrodzie. Wychodziliśmy z tych krzaczorów cali podrapani, czasem do krwi, ale za to z jakimi doznaniami smakowymi. Ach, no przysłowiowa łezka zakręciła się w oku.
    Nie jadłam tych owoców od lat. Te z marketów i nawet małych straganów to już nie ten smak, no a cena powala na łopatki. W naszym rodzimym markecie pojemniczek 100 gramowy to cena około 8, a w porywach dobroci sprzedawcy, 7 czy 6 złotych. Czyli od pięćdzieciu paru złotych do osiemdziesięciu za kilogram! Taaa... ze złota te maliny są jak nic:-)) No wiem, wiem, co tu się dziwić, delikatne to to, jak to zerwać, przechować, transportować żeby się "paćgoła" nie zrobiła:-)
    Muszki owocówki i do naszego mieszkania wlatują jak tylko otworzy się okno. przyciąga je zapach jabłek stojących w koszykach w kuchni i w pokoju.
    Mgły opadły, słonko wyszło zza chmur, sąsiad pali papierosy, jednego za drugim, pełno mam tego zapachu w domu, aż czasem oczy szczypią. Gdzieś się jakimiś szparami przedostaje. No i niestety malinami nie pachnie.
    Buziaki posyłam:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maliny od lat pięknie się u nas rozrastają. Myslę, iz zostały posadzone w dogodnym dla nich miejscu. Mają w sam raz słońca i cienia a i gleba tam żyzna. Nawet im tegoroczna susza nie zaszkodziła. Żeby zebrać wszystko i napełnić wiaderko, co jest do zebrania muszę w malinowym gąszczu ze dwie godziny pobyć. Razem ze mną buszują tam pieski, które uwielbiają, jak je karmię malinami, choć mogłyby sobie same je rwać z krzaków! Sama też sie najadam przy tym rwaniu. I Cezary, który mi pomaga. To istna malinowa uczta. A to, co zbiorę wędruje w woreczkach do zamrażarki. I jak mi sie nazbiera dużo tych woreczków, to w jakiś deszczowy dzionek biorę sie za przetwarzanie.
      Muszki owocówki lecą do wszystkiego, co słodkie albo nęcące zapachem. Np. fermentujący w słoju ocet jabłkowy przykryty lnianą ściereczką jest dla nich jak magnez!:-)
      Wczoraj byłą u nas piekna pogoda. Mogłam więc wykosic długo niekoszony trawnik. Dzisiaj też chyba będzie słonecznie. Poszłoby sie do lasu na grzyby, bo podobno sie pokazały, ale grzybiarzy u nas od świtu jak "mrówków", wiec marne szanse, żeby cos dla nas zostało...
      Papierosowy smród przenikajacy przez ściany?...Ech! Okropne, ale wszak wolnoć Tomku w swoim domku. Chyba, że by sie dało te szpary jakos wykryc, zatkać, zasłonić...Bo nie sądzę by sąsiad sam z siebie zrezygnował z tytoniowego uzależnienia. Czasem ludzie mówią - że palenie, to jedyna ich przyjemność w tych dziwnych czasach.I w pewien sposób ich rozumiem...
      Ściskam Cie serdecznie, Marytko!:-)

      Usuń
    2. Może pieski próbowały raczyć się malinami prosto z krzaka, ale noski sobie pokłuły i wolą jeść z ręki. Nasz piesek sam raczył się truskawkami z ogrodu mojego ojca, no ale truskawki nie kłują:-) Śliwki też mu smakowały, ale że łykał je z pestkami, to trzeba było na niego uważać. Przepadał też za marchewką, a mówi się że pieski to tylko mięsożercy. Kolega żartuje, że one tak dla tych robaczków co to grasują w owocach i warzywkach zajadają je tak chętnie. Tiaaa :-))
      Deszczowo u nas dzisiaj, a tak bym chciała słonecznej pogody. Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma - kolejne powiedzonko mojego kolegi. Używane niestety przez niego często w sytuacjach mocno mnie wkurzających, co z kolei powoduje, że muszę ograniczać emocje żeby tego nie usłyszeć. Czyli - nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Ojej, to pa, pa, bo mnie na przysłowia naszło:-)) A wszystko przez ten deszcz ( na coś trzeba zwalić) . No to - Pa Olu*
      Marytka.
      Się uparlo to to, elektroniczne, że mnie na anonimowo opublikuje.

      Usuń
    3. A propos moich malin to mam odmianę bezkolcową, absolutnie niekłującą. Zatem pieski tylko z wygodnictwa chcą byc karmione. czemu sie nie dziwę, bo też bym lubiła być karmiona, no ale wiadomo, gołąbki nie lecą same do gąbki!:-)
      To gadanie, że psy są wyłacznie mięsożercami nijak do moich psów nie pasuje.Jacus i Hipcia są wszystkożerni. Kiszone ogórki? Czemu nie? Fasolka szparagowa? Pycha! A Misia też lubi sobie róznosci podjeść, ale np. niczego wędzonego nie ruszy, nawet szynki.
      Marytko droga, mimo deszczu dobrego dnia Ci zyczę. Moze z jakąś dobrą książką i muzyką?
      Ciepły usmiech Ci zasyłam!:-)*

      Usuń
  7. Ślinka cieknie - pozdrawiam Was ciepło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gabrysiu, my też zasyłamy Wam obojgu gorące pozdrowienia!:-)*

      Usuń
  8. Wierszyk cudowny a jaki prawdziwy , dokładnie u mnie było tak wczoraj jak przyniosłam miseczkę malin z ogródka . Pozdrawiam Alicja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, te muszki! Natrętne, wszędobylskie, nie do odgonienia. Ale cóz poradzić. Jeszcze przez jakis czas trzeba będzie znosić ich obecnosć. Jak sie na dobre zrobi zimno to znikną. Lepiej więc żeby sie zimno długo jeszcze nie zrobiło.Już wole te muszki niż przenikające chłody...
      Pozdrawiam Cię Alicjo!:-)

      Usuń
  9. U nas też inwazja...a malinek nie mam własnych, bo jakoś wyginęły. U Ciebie Oleńko zawsze klimatycznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to istna inwazja muszek. Ale i do nich mozna sie przywyczaić. A co do malin, to rzeczywiście, nie wszędzie chcą one rosnąć. U nas akurat maja dobre miejsce i dlatego malinowy chruśniak co roku sie powiększa.
      Uściski serdeczne zasyłam Ci, Basiu!:-)

      Usuń
  10. Olu nie moge sie wpisac blogger nie wpuszcza - wczoraj trzy razy probowalam ..

    OdpowiedzUsuń
  11. O, i teraz wpuscil - a mnie ucieklo wszystko ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to jest z tym bloggerem. Nie ma co sie nim przejmować. Ja wiem, że tu zaglądasz, droga Kitty!:-)*

      Usuń
    2. Zaglada i pisze ale to jak w rosyjska ruletke - raz trafi raz nie 😁

      Usuń
    3. O muszkach owocowkach chcialam - caie lato uch w tym roku nie bylo! Ani jednej i ani innych much! I to mnie martwi bo jak nie bedzie owadow, to nie bedzie ptakow i nie bedzie nas... Dobrze ze u was sa 👏👏👏

      Usuń
    4. Za to instaluja i instaluja naokolo ...

      Usuń
    5. Na wsi trochę inaczej niż w dużym mieście, ale i tu niestety, nie brakuje powodów do zmartwień...

      Usuń
  12. U mojej mamy jest jakaś odmiana malin co owocują nadal. Można skubać i podjadać :) W tym roku mam mrówki w kuchni i łazience. Mieszkamy w tym mieszkaniu 25 lat na pierwszym piętrze. I w ciągu tych lat to druga inwazja Franusiów jak je pieszczotliwie nazywamy. Nie lubią cynamonu, to posypuję nim ich dróżki, ale i tak muszę uważać i nie stawiać w kuchni na blatach nic słodkiego. Ostatnio wprowadziły się do szarlotki :) A kociego jedzenia nie ruszają, choć stoi na blacie....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. He he Aniu mrowki wiedza co dobre:) a co nie😂Jest taka odmiana zimowa malin i ona owocuje az do pierwszych sniegow 🍓Wiem , bo ktos w rodzinie ma tego uprawy ...

      Usuń
    2. Skubanie malin prosto z krzaka to prawdziwa przyjemność!:-)
      Aniu, też miałam kiedyś problem z mrówkami w domu. Poza cynamonem działała też zmielona kawa prawdziwa.Teraz mam problem z myszami. Na nie niestety trzeba zakładać pułapki z przynętą...

      Kitty, mam właśnie u siebie w ogrodzie tę późną odmianę malin. Rzeczywiście czasem owocuje aż do grudnia. A zaletą tych malin jest to, że w przeciwieństwie do tych wczesnych, nigdy nie ma w nich robaków.

      Usuń
    3. No wlasnie i one sa najlepsze na wieksze uprawy , z jednego pola zbiera sie po kilka, kilkanascie razy, tyle ze wlasciciel przez pol roku nie ma zycia... Siedza na polu az nieraz do polowy grudnia, bo owoce trzeba zbierac...Osobiscie nigdy nie przepadalam za malinami, dla mnie na pierwszym miejscu jagody i truskawki , no i wisnie , ale zima nie ma lepszej rozgrzewki niz herbatka z malinami , to fakt 👌

      Usuń
    4. Tak, Kitty. Herbatka z sokiem malinowym a do tego kilka plasterków imbiru, trochę soku cytrynowego i łyżeczka miodu - samo zdrowie w zimowy czas!
      (Malin u nas cały czas mnóstwo, tyle że od nadmiaru codziennych opadów zaczynają niestety pleśnieć.)

      Usuń
  13. Na bogato u Was, i soki i dżemy i ciasto z owocami - "jesień idzie, nie ma na to rady". Zapachniało aż u mnie.😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krystynko!Jesiennie już bardzo na Pogórzu. Chłodny i deszczowy ten wrzesień. Ciekawe jaki będzie październik, co juz tupie za progiem? Marzy mi sie złota, polska jesień!:-)

      Usuń
  14. Pozdrowienia posyłam serdeczne. Alis niezalogowany

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że tu zaglądasz Alis i także pozdrawiam Cię bardzo serdecznie!:-)

      Usuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk fajka film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty las lato legenda lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieśni pieśń piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spontaniczność spotkanie stado strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost