niedziela, 10 lipca 2022

Asfalt i fala postępu…

 



…Nareszcie doczekaliśmy się asfaltowej drogi przed domem. Drogi łączącej ze sobą kilka sąsiednich przysiółków. Dającej możliwość innego, niż dotąd dojazdu w nasze strony. Uwalniającej nas od chmur kurzu unoszących się w pogodne dni w okolicy, ilekroć tylko jakiś samochód przemknął obok oraz od wszędobylskiego błota w dni pochmurne. To plusy.

   A minusy? Oczywiście są a pewnie z czasem pojawi się ich więcej, nie sposób bowiem wszystkiego przewidzieć. Ot, np. taka wygodniejsza, bardziej cywilizowana szosa z pewnością zachęci większą ilość kierowców do jej użytkowania.  Zwiększy się więc ruch przy naszym domu a wraz z nim ilość spalin i poziom hałasu. Zostanie tu pobudowanych więcej domów a zatem i ludzi będzie tu mieszkało więcej. Wiem już, że wraz z asfaltem zniknął tu romantyczny duch tej gruntowej, wtopionej w okoliczną naturę, zastygłej w czasie, białej od kurzu i kamieni drogi. Od teraz stała się ona po prostu jedną z wielu szos. Jakiś rozdział z dziejów tych okolic został nieodwołalnie zamknięty.

   Wydaje się jednak, że póki co zdecydowanie więcej jest plusów niż minusów ten naszej lokalnej zmiany. Choć w duszy trochę jakby czegoś żal.  Budzi się też cień lęku, przed tym, co będzie jeszcze, co się zmieni, bo zmienić musi. A rozważania o asfalcie stały się dla mnie przyczynkiem do nieco szerszych rozmyślań…

 

   Cały świat się przecież zmienia. Nie da się tego zahamować. Nie da się pozostać skansenem i zamgloną, baśniową wyspą na morzu wszechogarniającego postępu cywilizacyjnego. I choćbyśmy opierali się z całych sił, to trzeba temu ulec, bo to nie my decydujemy o tym, co i jak będzie. Decydują inni za nas a my musimy się tylko dostosować i starać się dostrzegać w tym pozytywy, choć bywa, że negatywów jest równie dużo a nawet więcej…

   Słuchałam ostatnio kilka wykładów Yuvala Noaha Harariego – kontrowersyjnego,  izraelskiego historyka, opiniotwórczego intelektualisty, poczytnego pisarza, zyskującego coraz większą popularność guru globalistów. Czytałam wywiady z nim oraz artykuły na temat tego, co propaguje i czego jest orędownikiem. Uważa on np., że świat potrzebuje nowego porządku by nie popaść w erę wojen, wojny i biedy. Brzmi to nieźle, ale diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach. Ten nowy porządek to według niego podporządkowanie nowoczesnym technologiom, globalnej kontroli i inwigilacji  obywateli, informatyzacji i cyfryzacji w każdej dziedzinie życia. W zamian ludzie mieliby zyskać bezpieczeństwo, spokój oraz poczucie sprawiedliwości społecznej. W cudowny sposób zapewnić im to ma postęp cywilizacyjny, zaawansowana inżynieria społeczna, władza nauki, odejście od złudnych religii i wszelkiej transcendencji. W tym nowym porządku świata zapanuje racjonalizm, świecka moralność, nie dająca się zrzucić na żadne siły wyższe odpowiedzialność człowieka za to, co jest i będzie. Zwierzęta równe ludziom. Człowiek równy bogom…

   No właśnie. Odpowiedzialność…Czy pracujący w swych laboratoriach oraz gabinetach naukowcy potrafią być wystarczająco ostrożni i odpowiedzialni by ustrzec się od błędów, nie wiodących donikąd albo wręcz na manowce ścieżek, od kłopotów, w które przez ich działalność może popaść ludzkość? Wszak co chwilę słyszy się o jakichś nowych wirusach, które tu i ówdzie przypadkiem (lub specjalnie) wymknęły się z laboratoriów i szaleją po świecie. O powstawaniu jakichś chimer i sztucznych, na poły cybernetycznych bytów mających służyć nauce i ludziom, o rozwoju sztucznej, opartej na cyfryzacji świadomości czy eugenice. To wszystko z całą pewnością nas czeka. Fantastyczna rzeczywistość opisywana w książkach czy filmach s-f realizuje się już na naszych oczach.  A my cieszymy się, że możemy sobie w telefonach zainstalować kolejną aplikację, fascynujemy, że wkrótce będzie nam tak wygodnie i łatwo, bo przy wejściu do sklepu czujne oko kamery samo nas rozpozna a za pomocą podskórnych czipów nawet nie będziemy musieli używać kart płatniczych by uregulować należność…

 

   Dlaczego ludzie dają się temu uwieść i potulnie prowadzić ku niewiadomemu? Nie mają, niestety, innego wyjścia a poza tym chcą ufać, że na gruzach starego pojawi się cos nowego, a pewnie i lepszego. Zawsze przecież, gdy coś się kończy, coś się też zaczyna. Świat zmienia się z nami czy bez nas. Pojawiają się nowi prorocy, mody, tendencje. A kto się nie dostosuje pozostanie daleko w tyle albo go zadepczą.

   Oglądałam jakiś czas temu horror z 2009 r. pt. „Istota”. Opowiada on o dwojgu naukowców, którzy w celu pozyskiwania cennego białka tworzą ludzką chimerę . I nie przejmują się tym, że istota owa może mieć jakieś uczucia, psychologiczne potrzeby. Nie biorą pod uwagę, jak niebezpieczny może być ich eksperyment i jak się to wszystko skończy. A kończy się źle. Istota nabiera samoświadomości i nie satysfakcjonuje jej bycie królikiem doświadczalnym ani źródłem pozyskiwania czegoś cennego dla ludzkości. Chce żyć. Chce mieć prawa. Nie chce być w niczym od ludzi gorsza czy też gorzej od nich traktowana…

  Tyle film, ale przeczytałam niedawno niepokojącą informację, że jakiś program komputerowy googla zyskał już samoświadomość, że można z nim rozmawiać jak z kilkuletnim dzieckiem, że wie, co to smutek i samotność, że boi się wykasowania…Serce mi się ścisnęło współczuciem dla tego sztucznego tworu oraz lękiem przed przyszłością. I przypomniało mi się przesłanie „Małego księcia”, że jesteśmy odpowiedzialni za to, co oswajamy oraz za to, co tworzymy. Że każdy nasz czyn przynosi jakiś skutek a jeśli nie potrafimy przewidzieć następstw swego działania, to zdecydowanie lepiej się za to nie brać. No chyba, że korzystając z pomocy uczynnego węża decydujemy się na nieunikniony koniec, bo nie podoba nam się takie życie, bo wolimy odejść, niż tkwić w świecie, którego nie rozumiemy, który sprawia nam więcej cierpienia niż radości....

 

   Myślę o tym wszystkim patrząc na nowiuteńki asfalt błyszczący tryumfalnie i rozciągający się jak okiem sięgnąć tuż przy moim domu. I przeczuwam, że ta nowa droga przyniesie mnóstwo zaskoczeń i niespodzianek. Że doprowadzi tu kolejne fale postępu, które obserwować będę przez firankę i które prędzej czy później zmienią i moje życie…

 

 

P.S. A poniżej link do ciekawego artykułu o Y.N. Hararim:

https://www.miesiecznik.znak.com.pl/mateusz-burzyk-kim-pan-jest-profesorze-harari/

oraz film Andy Choińskiego  na jego temat:



47 komentarzy:

  1. Skojarzenia z asfaltem bardzo daleko idące, ale tak właśnie się zdarza, od ziarenka do bochenka...
    dziś na spacerze dyskutowaliśmy podobnie - gdyby nie parki krajobrazowe i parki narodowe, ludziska budowaliby gdzie popadnie, od kustoszki muzeum Kuncewiczów wiem, że nawet Kazimierza w obecnej postaci by nie było:-(
    Postęp nie zawsze jest dobry dla duszy człowieka wrażliwego...
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A właśnie tak, Jotko. Od ziarenka do bochenka, od rzemyczka do trzewiczka. Wszystko ma przecież gdzieś swój początek. Czasem trudno go dostrzec i łatwo zlekceważyć, ale jednak on istnieje. I toczy się to wszystko, nieustannie toczy do przodu. Jedna decyzja pociąga za sobą następną. Tutaj asfalt, tam wycięte drzewo, tam nowy supermarket i parking, a jeszcze dalej podskórne chipy…Czy przesadzam? Czy niepotrzebnie to wszystko wyolbrzymiam? Czas pokaże. Oby pokazał swe przyjazne i rozsądne oblicze, choć obserwując to, co dzieje się na świecie i w okolicy coraz mniejszą mam nadzieję na pozytywny rozwój sytuacji…
      Pozdrawiam Cię serdecznie!:-)

      Usuń
  2. Mła napisze tak - to co bierzemy za gryplany jest zazwyczaj wzniosłe i wogle a potem przychodzi do wykonania i tak z potrzeby okiełznania dzikiego kapitalizmu rodzi się dyktatura proletariatu z gułagami i całą resztą. Czy należy oskarżać Marksa o powstanie gułagów? Mła nie lubi rewolucyjnych teorii z receptą na wszystko tylko że mła się zastanawia gdzie te recepty u Harariego? Harari pisze ciekawe rzeczy ale ludzie którzy się na niego powołują i obwołują go guru globalistów to mam wrażenie że znają jego twórczość z drugiej ręki i jej istotę pomijają a koncentrują się na przekazie o niej. Facet nie wyznacza kierunków tylko opisuje możliwości, nad wieloma z nich typu kapitalizm inwigilacji ubolewa. To trochę tak jakby narzekać na termometr że pokazuje iż gorączka rośnie. Hym... gdyby encyklopedyści francuscy wiedzieli jaki przebieg będzie miała rewolucja to zaprzestaliby racjonalizacji dyskursu? Jednakże nikt ich do jednego worka z jakobinami nie wkłada, choć gdyby nie encyklopedyści to rewolucja raczej by się nie wydarzyła. Strasznie lubimy porządkować rzeczywistość wkładając wszystko do w sumie niewielu szufladek. Potem sobie szukamy tego odpowiedzialnego za całe zło świata i wychodzi nam że facet który "grał" wodza spełnia idealnie wymogi a za nim stali ci yntelektualiści co go wykrzywili. To że ma to mało wspólnego z faktami nie ma znaczenia bo mła zauważyła że większość ludzi nie odróżnia faktów od opowieści o nich. Opowieść jest łatwo przyswajalna, fakty wymagają zinterpretowania. Mła rozumie że człek istota działająca wg. schematów ale każdy, dosłownie każdy, w jakimś tam momencie życia się z nich wyłamuje. Znaczy wszystko co robimy nie jest do końca przewidywalne, mła to wie bo niejednokrotnie się myliła w ocenie tego jak się będą różne ludzkie sprawki rozwijały. Dlatego teoretyzowania pana Harari jest zabawą intelektualną, problematyczne może być co najwyżej wyciągnięcie z tych jego konstrukcji socjo - historycznych czegóś co przyda się pieniężnym czy politycznym do utrwalanie status quo przez zmianę w myśl tego że wiele się musi zmienić żeby nic się nie zmieniło. I przekonanie do takich zmian społeczeństw, w których książek np. Harariego się nie czyta powszechnie, tak jak nie czytało się tego co pisał Marks. To jest mechanizm który z Biblii stworzył podstawę do prowadzenia wojen. Inną sprawą jest to że niektórzy intelektualiści to doprawdy lubią być wykorzystywani przez system. ;-D Kochana reklama i kochana kasa tylko po co demonizować, to nic nie daje. Mła swego czasu przebrnęła przez "Mein Kampf", taki polityczny bełkot typowy dla pierwszych lat początku XX wieku, w latach dwudziestych tamtego wieku był już anachroniczny. Zrobiono z tej ramoty tzw. podbudowę intelektualną dla prostego parcia do władzy. Hym... Biblia jednak bez porównania lepiej napisana. ;-D
    A Serbinów? No cóż, sielskiego widoku nie będzie ale pogotowiu czy straży pożarnej będzie lepiej dojechać. ;-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż. Masz wiele racji w tym, co piszesz Taabazo. Ja sama, aby być do końca szczera przyznać muszę, że nie czytałam dotąd żadnej z książek Harariego (choć przeczytać bym chciała i jeśli uda mi się zdobyć któreś z jego dzieł chętnie się z nim zapoznam). A więc rzeczywiście to, co napisałam na jego temat jest w pewien sposób nieuprawnione i na wyrost. Głównie opieram się zatem na wiadomościach z drugiej ręki, na cudzych opiniach i odczuciach. A są one diametralnie różne. Od zachwytu do przerażenia. W każdym razie osoba Harariego nie pozostaje obojętna. Wywiera silne wrażenie a więc jako taka godna jest zauważenia, poznania, wyrobienia własnego poglądu. Tak czy siak Harari wydaje się ważny dla globalistów. Czy pasuje im to, co on głosi? Do czegoś przygotowuje opinię publiczną? A może to, co pisze wręcz pisane jest na zamówienie pewnych elit? A może tworzy zupełnie niewinnie, ot, dla pasji, przyjemności a dodatkowo dla sławy, pieniędzy i poklasku? Wydaje się jednak, iż jakoś się ze sobą poglądy i cele globalistów oraz Harariego splatają. Może przypadkiem, może niechcący, ale jednak…Każda nowa rewolucja myślowa, dziejowa potrzebuje swoich teoretyków, czy też inseminatorów. A Harari wydaje się świetnie do tego nadawać. I co z tego, że nie pisze on nic tak naprawdę nowego, czy też wybitnie obrazoburczego? Że jest tylko jak termometr, który pokazuje temperaturę? Wszak zbyt częste i intensywne mierzenie gorączki też może być przez niektórych wykorzystane zgubnie, zamordystycznie dla badanych tym termometrem ludzi. Przecież dopiero co mierzyliśmy się z przymusem i szaleństwem wszechobecnego mierzenia temperatury oraz testowania. Im więcej testów, tym więcej zachorowań. Im mniej, tym ludzie dziwnie zdrowsi…A to zaprzestanie testowania nie jest przecież chowaniem głowy w piasek a tylko pokazaniem, iż testy są bronią obosieczną, często mylącą się i wywołującą fale problemów. No chyba, że komuś na tych falach zależy, że są komuś na rękę…
      Czy zatem Marks jest odpowiedzialny za rewolucję rosyjską? Chyba trochę, a może i bardzo jest. Wszystko zależy jak na to patrzeć. Wiele jest wszak ojców i matek postępu, zmian historii, które nie do końca wyszły na dobre ludzkości, choć w założeniu miały przynosić samo dobro…
      Jak będziemy kiedyś patrzeć na Harariego? Czas i historia pokażą ( o ile rzecz jasna będzie coś po nas). Uważam jednak, że warto zauważyć tę postać i zapoznać się z jej poglądami, aby wiedzieć, co w trawie piszczy i wyrobić sobie własną opinię.
      A co do naszego Serbinowa…Uśmiecham się czytając tę nazwę miejscowości, bo tak się składa, że „Noce i dnie” to moja ulubiona lektura. I swoją drogą wiele bym dała by zwiedzić zaklęty w czasie dom Barbary i Bogumiła, by obejrzeć ich stawy i pola. A najlepiej w ich towarzystwie…D:! Uściski serdeczne i podziękowania za wspaniały, wielce dający do myślenia komentarz Ci zasyłam!:-))*

      Usuń
    2. Pomyśl o Biblii która jest równie jak nie bardziej śmiercionośną pozycją jak Atlas Grzybów. Biblia stała za wieloma konfliktami, obciążasz ją za nie? Ci co pisali o gniewie pańskim to będą obciążani zbrodniami inkwizycji? Marksa u nas się przyjęło obciążać za komunę a taki Jean-Jacques Rousseau niewiniątko bez rachunku wystawionego za zbrodnie rewolucyjnego terroru. Jak ktoś prze do władzy to i bajek pana Perrault zrobi sobie intelektualną trampolinę, kuszącą nieszczęśników pozbawionych zdrowego rozsądku. Żądni władzy wykorzystają każdy tekst jaki się da a i intelektualistów bardzo łatwo oszukać. Historia jest przepełniona wręcz inteligentami z wizją, którymi władcy posługiwali się jak zabawkami. Niektórzy tworzący idee źle kończyli jak Thomas More, inni jak te pączki w masełku pławili się w uwielbieniu, jednakże dla władzy byli oni jak i ich twórczość środkiem do celu, narządkiem. Problemem nie jest karabin tylko żołnierz.
      Mła tyż ma sentyment do Dąbrowskiej, ech... dziś już nikt w takim rytmie codziennie niespiesznym nie pisze i nie doszukuje się w zwyczajności niezwykłości ludzkiego żywota. Teraz wszystko jest teledyskiem, nawet literatura tak na szybko montowana i z fajerwerkami, coby ekscytująco było. Mła brakuje tamtej XIX wiecznej literackiej rozlazłości pozwalającej zauważyć to nad czym dziś się prawie nikt nie zastanawia. Wiem, wiem, Dąbrowska wiek XX ale dla mła ona jest kwintesencją XIX wiecznego pisania. :-D Oby asfaltowe korzyści przeważyły nad asfaltowymi niedogodnościami, hym... Serbinów w końcu zmeliorowano.

      Usuń
    3. Świetnie to ujęłaś Tabo – „Problemem nie jest karabin, lecz żołnierz”. Ano właśnie, nie tylko Biblię, ale każdego, nawet Bogu ducha winnego człowieka można wykorzystać do w nieczystych celów, posłużyć się nim sprytnie a potem wyrzucić jak zużyty śmieć. I next one! Jak świat światem wszystkie chwyty, niestety, dozwolone. Obserwujemy to na co dzień i czasem aż przykro widzieć, jak ludzie dają się wkręcać, jak sami włażą w podstępnie zastawioną sieć i jeszcze się cieszą, że dzięki temu są na świeczniku. To niekoniecznie łączy się z postępem, ale po prostu z naturą ludzką, która się nie zmienia, mimo tych wszystkich lotów w kosmos i miliona nowych, bardzo przydatnych urządzeń i gadżetów w otoczeniu.
      A co do „Nocy i dni”… Tak, Serbinów wymagał melioracji, ale decyzja o tym kojarzy mi się tylko i wyłącznie z początkiem dużych kłopotów dla Niechciców, ze zdradą Dalenieckiego, a w końcu i z ich wyprowadzką stamtąd, z odejściem z raju i ze smutnymi następstwami tegoż…Ech, jak dobrze, że istnieje taka prawdziwa, najwyższych lotów literatura, z którą obcowanie daje człowiekowi asumpt od niekończących się skojarzeń, refleksji i wspomnień a do tego oddech, oderwanie od tego, co zewsząd trującą, choć niby to słodką falą wciska się do jego świadomości. Mam takie niepozorne, wyblakłe wydanie tej powieści, zdobyte w czasach, gdy się na książki polowało albo zapisywało na subskrypcje. Obok tej książki stoi na półce tak samo niepozorne wydanie „Lalki”, „Faraona”,”Trylogii”, „Rodziny Połanieckich” i parę jeszcze innych tego typu dzieł….Stare, dobre na każdą pogodę czytadła, prawdziwe skarby, które nawet gdy wyłączą prąd i zniknie złudna magia Internetu nadal będą czekały aż wezmę je do rąk i zanurzę się w lekturę. Choćby i przy świeczce!:-)
      Olga Jawor

      Usuń
  3. Pamiętam, jak u mojej babci zrobili asfaltową drogę zamiast takiej zwykłej. Z jednej strony była to wielka radość, bo miało być wygodniej, a z drugiej stało się... niebezpieczniej. Dziadkowie mieszkali wtedy tuż przy zakręcie, nie było ogrodzenia. Dopóki była bita droga, samochody jeździły stosunkowo wolno, jednak wraz z pojawieniem się asfaltu nie zwalniały i wypadały z zakrętu albo na ułożone przy nim drzewo, albo wprost na podwórko. Miałam wtedy zakaz bawienia się na nim. I tak do 2000 roku, aż wybudowaliśmy dziadkom nowy mały domek kempingowy nieco wyżej. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to, Karolino! Taki piękny asfalt zapewne zrodzi w wielu kierowcach ochotę by sobie poszaleć, nie bacząc na bezpieczeństwo. Wszak dotąd już tak nieraz bywało, że ze świstem opon i z tumanem kurzu jeden z drugim przemykał tuż obok naszego płotu. Wielu już wpadało do rowu naprzeciwko naszej posesji. Teraz takich ryzykownych zachowań może być znacznie więcej. A nasz dom jest chyba podobnie położony, jak dom Twoich dziadków. Bardzo blisko, za blisko drogi. Nieraz jak ktoś tak pomyka tuż obok, boję się, że zaraz zrobi sobie garaż z naszego domu.
      Pozdrawiam Cię ciepło!:-)

      Usuń
  4. Tak to Oluś jest, popatrz ile jeden asfalt może wywołać refleksji. Sama nieraz myślę, dokąd zmierza ten świat. Co będzie dalej . Wczoraj nasza młoda sąsiadka zrozpaczona pytała, czy nie mamy ładowarki bo zostawiła w pracy a musi jechać na zakupy. Ja spoglądałam na nią z wielkim znakiem zapytania w oczach. Mimo, że jakaś tam jestem " do przodu" nie potrafiłam połączyć faktów. Płacenie telefonem... no przecież ... to takie "oczywiste", że już nawet karta to przeżytek...Kiedyś... kiedyś... wykręcało się numer na tarczy telefonu i najzwyczajniej w świecie rozmawiało. Ale to już niedługo będzie tylko legenda...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znasz mnie trochę, Gabrysiu i wiesz, że mam skłonności do głębokich rozmyślań. Może nieco z tym przesadzam, ale uważam, że lepiej myśleć za dużo, niż nie myśleć wcale!:-) I tak, z jednej strony tak zwyczajnie, po ludzku cieszę się tym asfaltem a z drugim niepokoję, że będzie on początkiem większych zmian.
      Mnie też telefon kojarzy się tylko z telefonowaniem, tzn. odbywaniem rozmów, ewentualnie sms-owaniem. Ale koń nowoczesności bieży przed siebie aż świszcze i inni, ci bardziej odważni i postępowi, z chęcią i radością dosiadają tego konia. I lecą, pędzą nie oglądając się za siebie – byleby nie na zatracenie!
      Pozdrawiam Cię serdecznie!:-))

      Usuń
  5. Mam coraz większe obawy i wciąż zadaję pytanie dokąd ta cywilizacja nas doprowadzi. Coraz częściej młodzi mnie uświadamiają - muszą być zmiany. Tylko czy zmiany zawsze prowadzą do zmian na lepsze. A jeżeli na lepsze - to dla kogo? Ludzie nie potrafią siebie zmienić, aby pazerność nie była wiodącą ich cechą. Stąd wieczne walki i wojny. Trudno jest pogodzić się z takim porządkiem świata. Z jednej strony dobrze jest jak człowiek ma lżej w pracy, np. w rolnictwie, a z drugiej strony właśnie - musi być więcej bez względu na jakość. Postęp i cywilizacja jak do tej pory nie zmniejszyła wojen na świecie. Nie polepszyła zdrowotności u ludzi. Ech długo można dyskutować. A póki co korzystaj z wygodniejszej szosy. Pozdrawiam Was ciepło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano właśnie Olu – pazerność, chęć zysku, interesy i interesiki a do tego żądza władzy – to niestety, największa siłą napędowa ludzkości. I to się nie zmienia mimo postępu i osiągnięć naukowych. I pewnie nigdy się nie zmieni, bo taka jest ludzka natura. Chcemy tego postępu, bo chcemy by żyło się nam łatwiej, przyjemniej, ale nie zawsze potrafimy przewidzieć, że ów postęp pociągnie za sobą także mało przyjemne zmiany, na które nie będziemy mieli wpływu.
      A co do tej nowej szosy u nas, to akurat my będziemy z niej korzystać bardzo sporadycznie, bo nie mamy potrzeby jeździć w tamtą stronę. No, chyba że na wycieczki rowerowe!:-) Pozdrawiamy Cię serdecznie!:-)
      Olga Jawor

      Usuń
  6. Mi się skojarzyło z Nowym Światem, na Netflixie jest film, ale podobno jest książka o tym 2 częsci nawet (druga dopisana przez autora później)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam Netflixu, ale może spotkam się w innym miejscu w Internecie z tym filmem, o którym wspominasz. Póki co, kojarzy mi się ten tytuł z „Nowym, wspaniałym światem” Huxleya!:-)
      Olga Jawor

      Usuń
    2. Tak książki są! :) Serial czy filmów jest chyba kilka nawet!

      Usuń
  7. Czas pokaże, jak to u Was będzie z asfaltem ... Na mojej ulicy mieliśmy też ubitą drogę, która po deszczach i na wiosnę lub jesień zamieniała się w błocko. Trudno było przejść, czy przejechać samochodem, chociaż samochodów wtedy zbyt wiele nie było. Bawiliśmy się na ulicy, było na prawie dwadzieścioro dzieciaków w podobnym wieku.
    Ale po nas dzieci już było coraz mniej, 25 lat temu położono pozbruk i musiano założyć spowalniacze, bo niektórym się zaczęło bardzo spieszyć.
    Izraelity nie znam, ale jego teorie to woda na młyn globalistów. Cóż, mimo wszystko mamy wolną wolę i jak widać - nie wszystko idzie po ich myśli. I bardzo dobrze.
    Szkoda tylko, że więcej ludzi nie ma takiej świadomości, jak bardzo zdawanie się na elektronikę ich/nas ogranicza. Choćby rozładowany telefon i niemożność zapłacenia za zakupy .... no bez przesady! Aż tak nisko upaść??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lidko, niestety coraz szybciej odchodzi do lamusa świat związany z naszymi wspomnieniami z dzieciństwa i młodości. Zmiany pociągają kolejne zmiany. To się nigdy nie kończy. Kiedyś dzieci mogły bawić się na dworze całymi dniami. W błocie, w kurzu, w kałużach. I były szczęśliwe, wolne. Dzisiaj, nie dość, że dzieci mniej, to zazwyczaj jeszcze siedzą po domach wpatrzone w swoje telefony i laptopy…
      Twórczość Harariego jest niestety wodą na młyn globalistów. Nie byłoby tego pisarza, byłby inny. Każdy się nada, którego można wykorzystać do propagowania określonych celów, do uwiedzenia nimi masowej publiczności. Bo ta publiczność coraz mniej jest krytyczna a coraz bardziej opętana gadżetami i futurystycznymi nowinkami. I mnie w przykry sposób zdumiewa, że można stać się zależnym od swego telefonu. Koszmar!
      Olga Jawor

      Usuń
  8. Ja myślę Olu, że są same plusy takiego postępu. Napisałaś o chmurach kurzu, oprócz tego jazda była nieprzyjemna na wybojach. Nowa droga też się ładnie wtopi w krajobraz. Jak zamieszka więcej ludzi, to są większe szanse na jakieś miłe sąsiedztwo. W duszy żal, bo nikt nie lubi zmian. Przypomniały mi się Taplary z „Konopielki" Redlińskiego :))) A przecież Wasza wieś wcale nie była odcięta od świata, tylko wygodniej się dojedzie i okien nie będziesz musiała myć tak często.
    Harariego nie znałam, ani nawet o uszy mi się nie obił. Nowe porządki przychodzą falami, pokoleniami, a bieda i wojny jak były tak są. Nie pomogła religia, nie pomoże świecka moralność. Nowe technologie mogą tylko kontrolować, ale zmiana nastąpi może kiedyś, gdy ludzie wejdą na wyższy poziom duchowości. Co jest raczej bardzo wątpliwe.
    Zaczęłam czytać bardzo ciekawie napisaną książkę, jak się zorientowałam, że główna bohaterka jest robotem, to już żal było odkładać. Miała wgrane wspomnienia zmarłej kobiety i czuła wszystko, także miłośc do osieroconego dziecka. Wiedziała, że musi je uratować. A potem przeczytałam, że właśnie nad takimi robotami trwają prace, aż mnie lodowaty dreszcz obleciał. Kto wie co będzie, jak nas już nie będzie i tego mi najbardziej żal.
    Nie martw się Olu, życzę Ci samej pociechy z nowej asfaltowej drogi i ściskam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, Marylko. Tak naprawdę, to nie bardzo się martwię, ale chciałam tym tekstem skłonić nieco czytelników do zastanowienia nad tym co się wokół nas działo i dziać będzie. A nowa droga to na pewno nie same plusy, ale póki co, jest ich zdecydowanie więcej niż minusów. Myśmy mało nią dotąd jeździli, bo to droga boczna, nie wiodąca do centrum wsi, ale tylko do innego przysiółka. Na pewno jednak ludzie, dla których stanowi ona główny czy jedyny dojazd do domu są z niej bardzo zadowoleni i pragnęliby więcej takich wygodnych dróg, które pewnie prędzej czy później powstaną.
      A co do konopielkowskich „Taplarów”. Z wiekiem zmienia mi się patrzenie na tę opowieść, na opisywany w niej problem zderzenia zacofania z nowoczesnością. Staję się ostrożniejsza, mniej optymistyczna w patrzeniu na dziejące się wokół i na świecie zmiany, a do tego bardziej sentymentalna. I nieraz żal mi, że nie jesteśmy tak odcięci od cywilizacji jak owa powieściowa wioseczka. Ale odrzucając wszelkie obawy i przeczucia najzwyczajniej w świecie cieszę się tym asfaltem, choćby tylko dlatego, że będzie tu mniej kurzu!:-)
      Ty dopiero co czytałaś książkę o kobiecie – robocie a ja ostatnio mam melodie do oglądania filmów s-f. Np. wczoraj obejrzałam film pt.”Amelia 2.0” o przeniesieniu mózgu ludzkiego do ciała robota. I mam podobne jak Ty wrażenia. Ta fantastyka niestety zaczyna się realizować tu i teraz. Bogacze nie cofną się przed niczym byleby tylko stać się nieśmiertelnymi…Ech! Pewnie gdybyśmy miały możliwość przenieść się do świata za kilkadziesiąt lat – nie poznałybyśmy go, byłybyśmy niczym neandertalczycy przeniesieni do współczesności.
      Serdeczne myśli zasyłam Ci Marylko, obserwując jednocześnie przez okno jak drogowcy dorabiają właśnie wąskie, kamieniste pobocza do nowej drogi!:-))
      Olga Jawor

      Usuń
  9. To się nazywa synchronizacja :) Ja właśnie pochyliłam się nad książką Czwarta rewolucja przemysłowa- Klausa Schwaba. Nie jakoś chętnie, bo omijam te polityczno-społeczne rejony, ale widzę co się dzieje. Choć chciałabym zamknąć oczy. Podobnie jak ty asfaltem, uczę się cieszyć z Projektu powstałego na gruzach mojego Sadu. Cóż rośliny winne? Ścieżki suche, nie ma błota. Posadzono truskawki, poziomki, porzeczki, zioła. Skubię sobie czasem :) Kwiaty cieszą oczy. Trawniki podlewane non stop zielone są. Koty mają do dyspozycji wielka piaskownicę :) Choć łaskawie zostawione stare, wielkie drzewa uschły, zgodnie z przewidywaniami, koszty postępu?
    No cóż, ja jako jedyna korzystam codziennie z ławeczki, ścieżek i widoków. I tak plecie się na świecie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo lubię taką synchronizację, Aniu. Jest chyba ona znakiem tego, że otacza nas spowity w mgłe ogromny, nieskończony ogród myśli, idei, tego, mozliwości a my do jego ukrytych w gąszczu furtek jakoś docieramy w podobnym czasie. I fajnie czuć, że nie chodzi sie po tym ogrodzie samotnie a przeciwnie, jest nas tu wielu podobnych duszą wędrowców!:-)
      Co do Klausa Schwaba, bo tyle sie na jego i temat jego ideologii teraz czyta, tyle sie jego nie budzącej fizjonomii zaufania że wydaje się, iz nawet z lodówki za chwile wyskoczy jego cyniczne oblicze i powie - A kuku! Jestem u Ciebie, ptaszyno! Już nie ma przede mna ucieczki!!:-) Tym niemniej warto wiedziec, co w trawie piszczy. Ty siegasz do samego źródła (brawo), do jego ksiazki, będącej podwalinami jego ideologii, więc przynajmniej będziesz miała pewnosć, że to, co pomyslisz po lekturze będzie Twoim własnym wrażeniem a nie zapożyczoną od któregoś z piszących o nim autorów opinią. Warto by też było pewnie przeczytac potem "Imperium K.Schwaba" M.Ziętek-Wielomskiej, skonfrontować swoje wrażenia z jej wrażeniami.
      Uczysz się cieszyć Projektu powstałego na gruzach Sadu? Chyba jest to najlepsze, co mozesz zrobić, bo przecież wieczny płacz nad utraconym rajem do nikąd nie prowadzi...Ale tak czy siak ów raj żyje w Twych czułych wspomnieniach. I przynajmniej stamtąd nikt go nie wyruguje.I w ogóle dobrze, że na tym nowym, szumnym Projekcie jest jakaś zieleń, że cos żyje, cos przetrwało, cos wciaz daje nadzieję takim jak Ty wrażliwym obserwatorom Wszechświata!:-)*

      Usuń
  10. Nie trzeba czytać książek tych autorów, wystarczy być dobrym obserwatorem rzeczywistości, świadomym manipulacji, która czyniona jest na naszych oczach, i łączyć kropki... Wniosek jest oczywisty...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Polu. Wystarczy być dobrym obserwatorem, ale to wcale nie jest takie łatwe. Wielu nie dostrzega a moze nie chce dostrzegac tego, co sie dzieje. Wolą odwracać głowy albo chować je w piasek w nadziei, że niebezpieczeństwo ich ominie, że może wcale go nie ma a tylko im sie tak zdaje...

      Usuń
  11. Jak dzieciak tupię nogą i mówię: dość tych 'ułatwień', tego postępu, tego poganiania i myślenia za mnie i ograniczanie moich wyborów. Coraz trudniej żyć bez konta, karty, internetu... Coraz więcej "jesteś tego warta".
    Takie sobie kaprysy babci, by wróciło to co było dobre, serdeczne, niespieszne. Przytulam Was tam na górce coraz bardziej dostępnej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja tupię Krystynko, ale jak wiadomo, śmieszne i zupełnie nieistotne jest to tupanie, bo koło postępu toczy sie dalej. Koło a jednoczesnie walec, bo żeby powstało cos nowego, trzeba zniszczyć najpierw stare. A to nowe przecież niekoniecznie będzie lepsze. Wielu z nas zapala sie lampka alarmowa. Wielu czuje niepokój. Lecz operatorzy walca lekceważa takie lęki i ostrzeżenia.I jadą, jadą, choćby i na zatracenie.
      I my Cię przytulamy serdecznie!:-)

      Usuń
  12. zabawa w Pana Boga zwykle źle się kończy. a jeśli komuś się wydaje, że dobrze, to znak, że pycha tak go pochłonęła, że nie widzi szczególnie daleko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam podobne wrażenie. Jednak zabawa w Pana Boga tak bardzo kręci poniektórych, że nie przyjmują do siebie wcale, iż jej konsekwencje prędzej czy później będą opłakane. Liczy sie tylko tu i teraz...

      Usuń
    2. takie czasy - łatwiej "przymierzać cudze buty" niż w nich przejść nawet drobną ścieżkę. liczą się wrażenia i uczucia. reszta to jedynie tło.

      Usuń
    3. Wyobrażenia w niemal każdej dziedzinie zazwyczaj diametralnie różnią się od rzeczywistości. Tym niemniej to owe wyobrażenia są głowną siłą napędową przemian dziejowych.

      Usuń
  13. Byle nic nie zmieniło się na gorsze.

    OdpowiedzUsuń
  14. Olu, weszłam sobie w ten link o profesorze Harare i ...wszystko jasne czemu z nagle z nikomu nieznanej osoby stal się " guru" piszącym o tym jak ten nasz świat ma wyglądać , on po prostu pisze na zamowienie ...
    Rekomendacje idą od jego "wielbicieli " Obama, Gates, Zuckerberg :)) nic dodać nic ująć

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już sama nie wiem w tej sprawie, co było pierwsze - jajko czy kura? Czy Harari pisze na zamówienie czy po prostu wykorzystano to, co pisze dla celów globalistów? Bo wszystko przecież można w określony sposób wykorzystać, nawet Biblię - poczytaj powyżej komentarze Tabaazy.
      Tak czy siak Harari świetnie się sprzedaje!:-))
      Olga Jawor

      Usuń
    2. There is no such thing like a coincidence:) szczegolnie w dzisiejszych czasach Olu , sama wisz :)

      Usuń
    3. Chodzi mi o to, ze swiat tak pszyspieszyl i tak pcha nas w technologiczne globalne niewolnictwo, ze to co bylo dawniej nie bardzo juz przystaje do dzisiejszych realiow. A wlasciwie to nie " swiat" przyspieszyl, tylko grupa ludzi i organizacje, ktore tym steruja. Tylko metoda sie zmienila : zamiast silowego przymusu , daje sie ludziom do reki " zabaweczki", ktore maja im umilac, ulatwiac zycie a w rzeczywistosci coraz bardziej zakladaja smycz na szyje. Dzis kolezanka opisala taka ciekawostke z pracy : elektroniczna lodowka w pracy z dostepem wylacznie na appa. Prawda jakie fajne? Aby cos wyjac czy wlozyc trzeba sie logowac - czyli ktos kontroluje ilosc wejsc i wyjsc... Jeden z kolegow ciapnal tacka o stol i wyszedl... ale reszta radosnie zaladowala appa - poki te lodowki sa w pracy pol biedy. Wyobraz je sobie w kazdym markecie a pozniej w domu... Dokladnie racjonowane porcje miesa czy innej zywnosci od ktorej sie mamy oduczyc. Zarzadzanie zywnoscia na karte i dostepem do niej - jest juz blizej niz sie ludziom wydaje... i tak mozna ze wszystkim...

      Usuń
    4. Och, Kitty! Koszmar z tą elektroniczną lodówką na appa! A tym większy koszmar, że jest pełno ludzi, którzy sie nim zachwycają, nie dostrzegając w tym żadnych zagrożeń. Ludzie sami sobie zakładają pętlę na szyję mysląc, że to nowoczesny, gustowny szaliczek! Istna wariacja, ale planowo wprowadzana na całym świecie. Biedny ten nasz świat...

      Usuń
    5. Olu, genialne porownanie : nowoczesny gustowny szaliczek , a zebys wiedziala. A jak sie zorientuja, ze to nie szaliczek, ale elektroniczny lancuch , zupelnie taki jaki dzwigali na sobie niewolnicy w starozytnym Egipcie i ze nie da juz rady tego lancucha zdjac i sie od niego odczepic , a on ogranicza i kontroluje kazdy nasz ruch w lewo i w prawo - bedzie za pozno. Oplatanie calego swiata siatka elektroniczna ma to dokladniena celu. Juz teraz poruszanie sie po wielu krajach bez smart phona staje sie niemozliwe. A ludzie nadaj kupuja te szaliczki ...

      Usuń
    6. I popyt na owe szaliczki zapewne wciaz będzie rósł. Oczywiście sztucznie napędzany i stymulowany przez tych na górze.To jest po prostu sprawnie realizowany plan.Przeczytałam dzisiaj w "Dzienniku zarazy" Karwelisa, że paszport QR połączony tam zostanie z dostępem do kont bankowych, z peselem i NIP-em. Drugie Chiny w Europie. A za nimi pójdą inni. Nowy, wspaniały świat...

      Usuń
  15. Co innego postęp, co innego zniewolenie, a ostatnio to drugie dopada nas zbyt często! W mojej wiosce Oleńko nie jest najgorzej, ale odgórne zarządzenia bardzo mnie denerwują.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi sie Basiu, iż niestety coraz częściej postęp staje sie zniewoleniem. Jest między tymi pojęciami bardzo płynna granica i dzieje się tak, iz bardzo szybko to, co miało nam ułatwiać życie, utrudnia je, zmienia na gorsze. A do tego odgórne zarządzenia coraz głupsze, coraz bardziej orwellowskie...

      Usuń
  16. tak,dokładnie tak sie stanie,tez miałam polna zakurzona drogę ,wszystko sie kończy,wraz z asfaltem weszły nowe budynki,ludzie,wycieto drzewa,zasiedlono łaki,nie ma juz mojej ulicy,pieknej ,dzikiej....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Smutne jest to ,co piszesz. Taki to dziwny swiat. Niby proekologiczny a tak naprawdę oszalały na punkcie zysku. Tak sie działo, dzieje i dziać będzie a my mozemy tylko patrzeć i wspominać dobre czasy oraz cieszyc sie tymi marnymi resztkami zieleni, które łaskawie nam jeszcze zostawiają.Coś sie nieodwołalnie kończy.

      Usuń
  17. Od pewnego czasu w naszym pięknym kraju panuje tzw. betonoza. Betonuje się m.inn. ryneczki malutkich miasteczek wycinając przedtem całą zieleń która te miejsca zdobiła.
    Przykre to bardzo...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stokrotko! I ja zauważam tę tendencje do zabetonowywania wszystkiego, co tylko się da. Mam wrażenie, jakby chciano ziemi odciąć dostęp do tlenu...

      Usuń
  18. Czasami co za dużo to nie zdrowo. Co rusz jakaś nowa filozofia, ale problemy jakby wciąż te same.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stare problemy dla zmyłki ubrane w nowe szatki, żeby wydały sie ludziom piękne i godne pożądania...

      Usuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk fajka film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja kiełbasa klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty kwiecień las lato legenda lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieski pieśni pieśń piękno piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spontaniczność spotkanie stado strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost