wtorek, 21 listopada 2017

Listopadowa zima…



 


   Tyle pomysłów na nowe posty miałam, tyle mi się w głowie lęgło zdań i słów, ale nie miałam czasu by usiąść i to napisać…A może nie umiałam pochwycić tych latawców, które zalśniły, zakręciły się łobuzersko a potem zbyt szybko uciekły  mego nieba…? Nie wiem. Jestem chyba w nienajlepszej formie. Rozkojarzona. Lekko podziębiona i słaba. Mięśnie bolą…Żeby tylko jaka grypa się na mnie nie czaiła! Tak czy siak chciałam pokazać Wam pierwszą w tym roku zimową aurę na naszym Pogórzu. Wczoraj i dzisiaj było u nas pięknie – biało, śnieżnie, prawdziwie grudniowo chociaż to jeszcze listopad. Nawet kolędy chciało mi się w związku tym śpiewać. A może bez związku…Ot, naszła mnie dziwna tęsknota…bolesna a więc szybko odegnana...


   Byliśmy dzisiaj na dole w miasteczku. Tam ani odrobiny śniegu nie widać. Szaro i smutno a na dodatek cuchnąco. Czym ci ludzie w piecach palą? Wytrzymać trudno! Zupełnie odwykłam od tych charakterystycznych, kominowych woni. Wracam z ulgą na Pogórze, gdzie nadal czysto i biało a powietrze pachnie, a psy cieszą się śniegiem, a biel jest bielą i błękit błękitem…



   Zimno się zrobiło, mroźno…Chłód do domu szybko wnika. Trzeba go przeganiać paleniem w piecu, donoszeniem drewna, które znika w zastraszającym tempie, choć zdawało się, że tak go dużo w tym roku. Mam nadzieję, że wystarczy do końca zimy. A tu jeszcze nie ma nawet jej początku przecież! Ech, zawsze jakieś zmartwienia…


Tymczasem psy cieszą się śniegiem! Pyski im się śmieją! Oto ich ulubiona pora roku! Patrzę na ich zabawy z przyjemnością…


 
   Palimy przez cały dzień w piecu kuchennym. Ogrzewa on nam cały parter. Ciepło tu i błogo. Na piętrze zimnica, którą zwalczamy wieczorem paląc ostro w piecu C.O. A skoro palimy w kuchennym piecu, to żal byłoby go nie wykorzystać i czegoś na nim rozgrzewającego nie upichcić. Cezary przyrządził wczoraj pyszny smalec ze skwarkami a dzisiaj na tym smalcu usmażył pokrojone w łódeczki ziemniaki. Szczodrze oprószył je chili. Wkroił plasterków czosnku! Niebo w gębie! A właściwie piekło…Ale na jedno w tym przypadku wychodzi! Pycha i tyle! Takie rzeczy ważne są zimą bardzo. Zresztą nie tylko zimą. Dogadzanie sobie, wyręczanie w różnych codziennych czynnościach, wzajemne zrozumienie, gdy tyle czasu spędza się razem, na wspólnej drodze...




   Na początku grudnia spodziewamy się przyjazdu miłego gościa z Australii. Przydałoby się aby śnieg był łaskaw popadać wówczas by ucieszyć oczy i serce drogiego przybysza z Antypodów. W kraju kangurów wszak śniegu niewiele. Utrzymuje się on tylko w wysokich górach. Dla mieszkańców przeważającej części tego kontynentu jest zatem czymś egzotycznym i wymarzonym. Niestety, aura w Polsce to rzecz coraz bardziej nieprzewidywalna i zmienna. Nie wiadomo, jak będzie w grudniu. Póki co więc utrwalamy tę zimową urodę listopada na fotografiach i czekając na naszego gościa grzejemy się w cieple pieca, popijając gorącą herbatę z imbirem albo swojskie, grzane wino z cynamonem i zagryzając te boskie napitki wspaniale piekącymi ziemniaczkami…



Pachnący czosnkiem i cynamonem Jaworowie pozdrawiają Was serdecznie z białej wioseczki pogórzańskiej !:-)


P.S. Zapraszamy na nitki losu do poczytania ostatniej już części listopadowej opowieści pajęczycy Adeli !:-)

 

58 komentarzy:

  1. Nie tęsknię za śniegiem, bo kojarzy mi się głównie z zimnem i koniecznością odśnieżania. Ale ładnie wygląda i przydałby się na święta :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ładnie wygląda świeży snieg. Zakrywa szarzyznę, rozjaśnia i upiększa świat. Na szczęście, to jeszcze nie czas odśnieżania. Wszystko samo na razie topnieje. Ciekawe, czy na święta będzie biało. Zdałoby się, oj, zdało!:-)

      Usuń
  2. :-( Abecadło z pieca spadło i komentarz cały zjadło. Przepraszam, jeszcze nie zwariowałam, ale cos bliskiego do tego stanu odczuwam, a przeklinać nieładnie...
    W zwiazku z powyzszym napiszę tylko hurtem : piękna zima w listopadzie, piękne zdjęcia, bo jakze inaczej, aż chce się na nie patrzeć, pieski to sama radość, a te ziemniaczki to już dawno mam w żołądku, bo wielki ze mnie łasuch. A co jeszcze tam są na tym talerzyku? No coś takiego:-)
    Przytulam, pozdrawiam, smyranie dla piesków przesyłam, no i wogóle (kurcze jak to się pisze, razem czy osobno?) samo najlepsze przesyłam:-)
    Marytka
    A teraz wiadomość dla tego co mi komentarz zeżarło: Smakował chociaż?:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marytko kochana, czasem z nieznanych mi przyczyn blogger wkłada mi Twoje komentarze do skrzynki ze spamem. Na szczęście znam już jego zwyczaje i komentarze stamtąd wydostaję!Przykro mi, że sie zdenerwowałaś!♥
      Na talerzyku są smażone na smalcu ziemniaczki posypane chili, skwareczki oraz plasterki czosnku. Być może Cezary dodał tam jeszcze cos tajemnego, nie wiem. Ale przepyszne to danie mogłabym jeśc na okrągło! Zwłaszcza jak mam pod nos podane i nic tylko zajadać!:-))
      Gorące uściski zasyłam Ci Marytko z pogórzańskiej krainy!Ciekawe, czy jutro też będzie tu śnieg, czy może wróci zwykła jesień?:-))

      Usuń
    2. Oj, nie, nie zdenerwowałam się, bardziej zmartwiłam, ze moze coś mam nie tak z internetem i starałam się swoim sposobem w żart to obrócić:-) Coś mi to nie wyszło prawda?:-) Trudne jest to słowo pisane, nie zawsze się udaje prawidłowo przekazać swoją myśl.
      Teraz już wiem w czym rzecz i jest dobrze:-)
      Dobranoc:-))
      Marytka

      Usuń
    3. swojego czasu też mi zżerało komentarze.... oj wściekłość to wielka i łzy rzęsiste....
      Tak mi to dokuczyło, że przygotowłam na pulpicie dokument pisany (w edytorze tekstu i tam pisałam komentarz. W polu komentarze tylko wklejałam skopiowane teksty. Oj dokument był długi, bo zawsze klikałam zapisz. po jakimś czasie już zadziałało poprawnie.... ale takie dokuczliwe przeszkody bywają....
      pozdrawiam Dziewczyny.... Ala

      Usuń
    4. Alu, dziękuję za podpowiedź, tylko, że ja mam tablet, a tu się raczej nie da w ten sposób. Komputer stacjonarny mam dobrze opanowany, bo był przez lata moim narzędziem pracy, teraz dysponuję tylko tabletem.
      Pozdrawiam Marytka

      Usuń
    5. Oleńko, nasza kochana, zawsze z uwagą czytasz nasze komentarze, zawsze z troską, zrozumieniem i empatią odpowiadasz na każdy, wkładając w to duży ładunek emocjonalny, za co bardzo Ci dziękuję! Obawiam się, ze dopadło Cię jednak to przeziębienie, o którym pisżesz bo organizm powiedział - stop. Jeżeli tak jest, to odpocznij, daj sobie czas, nikt nas nie goni:-) i wracaj do zdrowia!
      Same dobre myśli Ci posyłam:-)
      Marytka

      Usuń
    6. Alu droga, sprawa z komentarzami na blogu raz nie przedstawia żadnego problemu a innym razem wszystko się gmatwa, znikają komentarze, albo co gorsza, niektórzy w ogóle nie mogą swoich komentarzy na blogu zostawić, bo ich blogger nie wpuszcza i już. Najgorsze jest to, że my, blogujący, nie mamy na to wpływu...Jak by nie było mam nadzieję, że wierni czytelnicy nie zrażeni trudnościami zostaną blisko pełni wyrozumienia i wzajemnej sympatii, czego z całego serca zyczę blogującym i komentującym!:-))

      Usuń
    7. Marytko kochana, tak mnie ujęłaś swym komentarzem, swym serdecznym zrozumieniem, tak coś mi czułego w sercu poruszyłaś, że piszę i oczy mam wilgotne, i smarkam - już sama nie wiem, czy z kataru, czy ze wzruszenia. Wiesz, czasem zdaje mi się, że moje pisanie tutaj jest albo nie ma - wszystko jedno, że piszę bardziej dla siebie, niż dla innych. A dzięki Twoim dzisiejszym słowom poczułam się taka zrozumiana, zaopiekowana ...Dziękuję Ci za to ciepło i serdeczność. Doceniam ogromnie to, że tak wszystko rozumiesz...
      A z moim przeziębieniem jest jak z oceanem. Mam przypływy i odpływy energii i dobrego samopoczucia. Potem znowu zatkany a wiecznie cieknący nos przejmuje władanie...Ale ma się ku lepszemu - dlatego piszę! I żeby z głębi wdzięcznego serca podziękować za Twoje dobre myśli!:-)♥

      Usuń
    8. Oleńko:-), takie są moje odczucia. Bardzo dużo z siebie dajesz i szanujesz swoich czytelników. Gdybyś pisała tylko dla siebie, to nie miałabyś czytelników i komentarzy, które potwierdzają, że Twoje pisanie jest także dla nas czytających, i że trafia nam do serca. A w życiu to sama wiesz, są przypływy i odpływy, no, takie jest to nasze życie, wszystko musi pozostawać w równowadze. Niech Cię to nie martwi.
      Nie zawsze wszystko rozumiem, drugi człowiek to jednak wielka tajemnica, nie zawsze można odczytać co mu w duszy gra:-). I gdyby tak było następnym razem, wybacz:-)
      Spokoju, uśmiechu, słonecznego dnia:-)
      Marytka

      Usuń
    9. Marytko, ciepło mi na sercu, gdy czytam tak pełne ciepła i zrozumienia słowa. Bardzo Ci jestem za nie wdzięczna. Ważne jest dla mnie, by czytelnicy wchodzili ze mna w dialog, by budzić pozytywny odzew u odbiorców, by znajdować miedzy nami jakis rodzaj wspólnoty i bliskosci. Dzięki Twoim słowom wiem, że to działa, że to ma sens.
      Tak, drugi człowiek to tajemnica, ale jednocześnie nasze lustrzane odbicie. Nigdy nie wiadomo, czego jest więcej...Czasem sie lustro zaparowuje i więcej trzeba sie domyslać, niz da sie w danej chwili zobaczyć. A dobre słowo ma to do siebie, że lustrzana mgła znika a pojawia sie wzruszenie, wdzięcznosc, znika odczucie samotnosci i zwątpienia w sens...
      Dziekuję za wszystkie Twoje dobre słowa dla mnie, dla nas, dziękuję za serdeczne życzenia. A słonko operuje u nas od rana - po deszczowej nocy znowu zajaśniał piękny dzionek!Moze choc troche to wszechobecne błoto podeschnie?:-)
      Wszystkiego dobrego kochana dziewczyno!:-))♥

      Usuń
    10. :-))) i serduszko:-)
      Marytka

      Usuń
  3. Zimowe zdjecia takie nastrojowe, bardzo mi sie podobaja. Gosc z Australii bedzie mial fajna przygode pogodowa, prosto z upalow w zimno. Mimo ze upalnie jest lubie zaczynac dzien od herbatki z imbiru, tyle ze u mnie to ginger, przez dlugi czas nawet nie wiedzialam ze po polsku to imbir.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie u nas po zimowej scenerii - kilka stopni na plusie i deszcz! Mam nadzieję, że w czasie wizyty naszego gościa zdarzy sie choc parę białych od śniegu dni. Ginger, tak tak...Pamiętam, że smieszyła mnie w Au wymowa tego słowa, bo brzmiała ona coś jak "dżindzia" a to kojarzyło mi sie z dzidzią i gandzią jednocześnie!:-))

      Usuń
    2. Masz racje, dokladnie tak mowie dzindzia, z kropka na pierwsze z.

      Usuń
  4. Jak zwykle cudnie i klimatycznie! I smacznie jeszcze.
    Miałam napisać, że na przeziębienie, grypę i zimno najlepsza jest ... woda! Tak, tak - woda. Dwie krople na setkę wódki i po kłopocie! Ale pewnie w grzanym winie też zadziała ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zdaje mi sie, iż te dwie krople w grzanym winie też mają swoją czarodziejską moc!:-))

      Usuń
  5. Bardzo pięknie u Was, taką zimę lubię, ale raczej na zdjęciach. W mieście śnieg tylko przeszkadza i po jednym dniu jest szary, nie biały. Ciepła w domu życzę i spokojnych apetycznych wieczorów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To piękno ze zdjęć, to już na razie czas przeszły. Teraz znowu jest szaro i błotniście. Miejmy nadzieję, że w grudniu znowu zrobi sie ładnie!:-))

      Usuń
  6. Chetnie bym taki widok tutaj powitala, zamiast wysuszonej na wiór ziemi, na której juz nawet kozy maja trudnosci ze znalezieniem czegos na zab :(.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mocno zycze Ci Moniko, by pogoda u Ciebie nareszcie sie zmieniła i by zdrowo i długo popadało (bo o śniegu to pewnie nie ma co nawet marzyc!)

      Usuń
  7. Jak ma byc zima to taka jak u Ciebie na zdjeciach, taka lubie i taka chce...cudne zdjecie nr 13, 14, no i pieski wiedza ,ze zima jest w zimie oczekiwana i sie ciesza az milo patrzec! kartofelki zjadlabym, chyba dzisiaj sobie zrobie podobne, tylko bez chili a popije maslanka..mniaaam
    Trzymajmy kciuki za biale swieta!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mi sie najbardziej te wybrane przez Ciebie Grazynko zdjęcia podobają. Najfajniejsze jest to, że jak na dworze jest ładnie, to żeby zrobic takie zdjecia nie musze wychodzic dalej, niz do swego ogrodu.
      Kartofelki z maslanką? Pycha!:-)

      Usuń
  8. Dopóki śnieg biały, to nawet do przyjęcia. Nie lubię, gdy zrobi się z niego szaro-bura breja. Aby Wasz gość zobaczył tą piękną naszą zimę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie lubię Wietrzyku, gdy snieg przekształca sie w burą breję. Lepiej już jak od razu znika. U nas znikł, wiec czekamy na następny "atak" tak ładnej i niegroźnej zimy!:-)

      Usuń
  9. Twoje zdjęcia Oleńko są cudowne, Twoje opowieści tak budujące. A Gościa się domyślam, więc wyobrażam sobie swoją radość.

    OdpowiedzUsuń
  10. Olu, czytając czuje jakbym tam z Wami była fizycznie :) Dla gościa z Australii na pewno będzie atrakcyjnie i inaczej niż w swoim kraju - życzę Wam pięknego czasu razem. Serdeczności śle ❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, Orszulko, że czytajac czułaś sie blisko nas. Jesteś bliską, kochana duszą i miło mi gościc Cię w cieple naszego domu!:-))♥

      Usuń
  11. Biała droga i... pieczone ziemniaczki. Robiłam takie wczoraj z boczkiem i sosem czosnkowym. Pycha :) Tylko u mnie śniegu brak. Cudnie tam u Was ! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Połączenie ziemniaczków z czosnkiem zawsze daje dobre efekty.Proste rzczy są w ogóle najsmaczniejsze i zdaje się, że najzdrowsze też!Pozdrawiam, Ulu!:-)

      Usuń
  12. Pieknie!!! Po prostu pieknie, snieg jest bardzo urokliwy ale wlasnie na takich duzych polaciach a nie w miescie. W miescie jednego dnia moze byc bialo a nastepnego juz jest brudno i szaro.
    A te ziemniaki Cezarego.... o matko az sie zaslinilam, jak ja uwielbiam takie piekielnie ostre dania:)) Czuje, ze kiedys bede musiala je popelnic;)
    Olenko, mam nadzieje, ze to tylko taka przejsciowa slabosc i sie nie rozchorujesz.
    Dbaj o siebie:***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo lubie tutejsze pejzaże o każdej porze roku, ale te zimowe są moim zdaniem najładniejsze. Duzo tu bezludnej przestrzeni a powietrze czyste, wiec śnieg długo jest biały.Tak, w mieście a nawet w miasteczku to zupełnie co innego.
      Ostre potrawy to jest to - a szczególnie w jesienno-zimowy czas! Nie dosć, że rozgrzewają, to jeszcze ponoc leczą (kapsaicyna to naturalny antybiotyk). A wiec jadząc ostro i popijajac winko bzowe jakos sie przeziebieniu w końcu wywinełam (ale walka była ostra!:-)
      Pozdrowienia serdeczne, Marylko!***

      Usuń
  13. Oj, trudno mi sobie wyobrazić, by ktokolwiek mógł o śniegu marzyć. Boże uchowaj od paskudztwa. Niestety, dziś od rana mamy tę "przyjemność":)
    Lecz smalec to zupełnie insza inszość. Ślinka cieknie na myśl samą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mieszkajac w mieście zupełnie inaczej patrzy sie na wiele spraw. A zamieszkujac gorące rejony świata jeszcze inaczej. My marzymy o słońcu, oni o śniegu! My o dniach bez deszczu, oni o porządnej, długotrwałej ulewie!:-)
      Smalec to prosta a dobra rzecz - szczególnie w chłodny czas. I te chrupiące skwareczki - pycha!:-)

      Usuń
  14. Pięknie na zewnątrz a w domu ciepło. Czyli to co najlepsze w zimny czas. Pozdrawiam, pa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Łucjo kochana! W prostocie siła i smak, w oddaleniu od cywilizacji - piękno. Pozdrawiamy Cię gorąco!:-)

      Usuń
  15. Zima piękna :) wiadomo, że taki świat ładniej wygląda od szaro-burego i zamglonego deszczem.
    Pamiętam, jak pisałaś, Olu o Waszym gościu z Australii i tak się kiedyś zastanawiałam, czy znów do Was przyjedzie. I wygląda na to, że to chyba ta sama osoba Was niedługo odwiedzi :)) Super :)
    Co do słabości - ehhh, szkoda gadać, czas jest podły i tylko jakieś zajęcia dodatkowe mogą człowieka uratować. Co mnie jakoś trzyma, póki co - napisałam na blogu :))
    Ściskam Was ciepło i głaski dla stworów Waszych przesyłam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miejmy nadzieję, że nasz gość z Au nacieszy sie na Pogórzu choc troche zimową aurą i że w jej poszukiwaniu, nie trzeba będzie znowu przejeżdżać pół Polski, jak niegdyś!:-))
      Słabość zwalczam czym sie da - a zwłaszcza naturalnymi specyfikami takimi jak czosnek, cbula, imbir, sok malinowy i wino bzowe. No i parę jeszcze innych specyfików zapewne. Zajrzę do Ciebie, to sie przekonam, co też ciekawego wymyśliłaś!:-)
      Pozdrawiamy Cie z serdecznym uśmiechem, Lidko!:-)

      Usuń
  16. .... i u nas ta bolączka często: zbyt duże, nieekonomiczne, wypuszczające w niebyt ciepło- domy.
    wiem doskonale jak znika opał, a radość z zapełnionych drewnem pomieszczeń mija szybko.Pewnie proprocjonalnie do prędkości ulatywania dymu z komina... a może temperatury na zewnątrz... albo iloeści zbyt dużych nie zawsze szczelnych okien.......

    Trudno mi zrozumieć dlaczego dopiero teraz odkrywam jakim skarbem jest miseczka wytopinego smalcu ze skwarkami i cebulką w lodówce... na kilku łyżkach można wyczarować ziemniaczki, pachnące kawałki kiełbaski z nadwyżki, która zbiegła po innym posiłku.... wbijając do tego kilka jajek wyczarujemy jajecznicę, a podsmażając na kilku łyżkach miseczkę kiszonej kapusty uzyskamy piękny błyszczący, pachnący dodatek do obiadu......

    czas oczekiwania, to zawsze miły czas... na gościa miłego to już szczególnie :

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Alis!Okropne jest to, że człowiek w pocie czołą gromadzi przez wiele tygodni to drewno, płacąc za sporo i okupując tę pracę bólami wszystkich mięśni a potem to drewno dosłownie wyparowuje i nigdy człowiek nei jest pewny, czy wystarczy do konca zimy a właściwie wiosny, bo i wiosna przecież trzeba nieraz ostro palic w piecach.
      A co do smalcu, to naprawdę jego obecnosc w lodówce wiele spraw ułatwia. Nie dosć, że na chlebku mozna go po prostu rozsmarować, to jeszcze cos nim okrasić albo usmazyc na nim jajka czy inne dobroci.
      Czas oczekiwania na naszego goscia skraca sie.A tymczasem śniegu "niet"...
      Pozdrawiamy Cię ciepło, Alu!:-)

      Usuń
  17. Wszystko pięknie i słodko przypudrowane u Was, tu na dole jeszcze jesiennie. Jutro jadę poprzesadzać borówki bo gdy były małe posadziłam za gęsto a teraz włażą na siebie. A zapachy od Was z górki aż tutaj doleciały i ja właśnie grzeszę goloneczką wieprzową która się dusi w jarzynach już ze trzy godziny i jeszcze jej trochę brakuje.
    licznie tam teraz u Was, też mi sie pastorałek zachciało.
    A dla siebie i dla waszego gościa śniegu sobie życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Śniezny puder już dawno znikł, Krystynko. Nacieszyliśmy sie nim przez dwa dni a teraz na naszej górce jest tak samo jak na dole. Jesiennie, ale na szczęście od wczoraj słonecznie, choc bardzo mokro i błotniście.
      Goloneczka wieprzowa? Dawno takich smakowitosci nie jadłam!:-)
      Przyjdzie jeszcze czas kolęd i pastorałek, jak pojawi sie znou śnieg to wróci chec do śpiewania. Najchętniej w gromadzie, bo samemu to jakos żałko...
      Pozdrawiamy Cie serdecznie, sąsiadko droga!:-))

      Usuń
  18. Pięknie u Ciebie w tych odcieniach niebieskiego i bialosciach :) tego powietrza świeżego to zazdroszczę, rabania drewna na zimę to już mniej ;) często mnie ostatnio nachodzi taka nostalgia, jakaś chęć przedziwna (wyroslam i całe życie w miastach spędzam, chociaż ostatnio przezucilam się już na miasteczka) by gdzieś na wsi zamieszkać. To powietrze czyste wdychac oraz własne warzywa sadzic. Ale wiem że się na to nigdy nie zdobędę. Mieszczuch jak ja z dwoma lewymi rękoma, nawet dziury w ścianie nie umiem wywiercic. Jakbym ja sobie na wsi miała radzić :) ale jak się patrzy na Twoje zdciecia i czyta piękne posty to takie właśnie nostalgie człowieka ogarniaja. Mam nadzieję że czujesz się lepiej Olgo, uściski :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie na wsi, spokojniej niż w mieście, czyściej i bezludniej, ale życie bywa cięzkie. Trzeba mieć zdrowie i niezłą kondycję fizyczną żeby sprostać wyzwaniom codzienności.No cóż, zawsze jest cos za coś.Jak wszędzie chyba.
      Tak, czuję sie juz lepiej. Dziękuję, Maju i ściskam Cie serdecznie!:-)

      Usuń
  19. Bardzo lubię Wasze klimaty domowe, prawdziwe, nieudawane, takie płynące prosto z serca. U nas jeszcze śnieg nie straszy a wręcz przeciwnie jest dość ciepło. Lubię zimę ale taką za miastem, często uciekamy na wieś gdzie można się nią pozachwycać.

    Chętnie wrócę do Twojej opowieści Olu, miałam problem z komputerem i nie mogłam zostawiać komentarzy.
    Pozdrawiam Was serdecznie, i głaski dla psinek przesyłam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W górskim klimacie zima przychodzi wcześniej i później odchodzi. Od kilku dni już w nocy mamy kilkustopniowy mróz a szron albo śnieg pojawiaja sie na zmianę. Pięknie to wygląda, tylko że w domu trzeba na okrągło grzać i wciaz sie chce człowiekowi coś ciepłego jeśc albo pić. Potem przyjdzie wiosna i w lustrze sie nie poznam!:-)
      Uściski serdeczne zasyłam Ci od nas obojga Renatko!:-))

      Usuń
  20. Weszlam sobie do Waszego domku bez zaproszenia ale skoro dom otwarty to i chyba zaproszenie niepotrzebne.:)
    Przeczytalam prawie wszystko, niektore wpisy byly dla mnie tak wzruszajace, ze musialam je omijac bo podczytywalam w pracy i koledzy z troska pytali czy u mnie wszystko w porzadku. Strasznie sie ciesze, ze Was w tych bezkresnych internetach znalazlam. Pozdrawiam serdecznie Kasia z Irlandii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witamy Cię serdecznie Kasiu i dziękujemy za życzliwe słowa. Bardzo doceniamy to, że po przeczytaniu bloga zechciałaś podzielić sie z nami swoją opinią, dobrym słowem o naszym pisaniu. Wiele osób czyta a potem odchodzi nie napisawszy nic a nam jest zawsze przyjemnie, gdy ktoś się do nas odezwie,powie co myśli. Wzruszamy się mogąc przywitać nowego gościa w naszym wirtualnym domku!Cieszymy sie ,że nas znalazłaś i że dobrze sie u nas czujesz. Pozdrawiamy Cię z serdecznym uśmiechem i zapraszamy byś odwiedziła jeszcze nie raz nasz domek pod tym samym niebem!Czym chata bogata, tym rada!:-))

      Usuń
    2. Dziekuje pieknie za mile powitanie, juz sie zdazylam rozgosic i napewno zostane tu na dluzej.
      :)

      Usuń
    3. Będzie nam bardzo miło, gościc Cię pod tym samym niebem, Kasiu!:-)

      Usuń
  21. Patrząc na tę ilość drewna, na pewno zimę przetrzymacie:)
    Pięknie tam u Was zimą, a latem pewnie jeszcze piękniej.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! To tylko na zdjęciu wygląda tak imponująco! Codziennie spalamy po kilka koszy drewna. Ubywa go szybko, za szybko. No, ale miejmy nadzieję, że zima nie będzie sroga i jakoś dotrwamy do wiosny!:-)
      I my pozdrawiamy Cię Mario!:-)

      Usuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia agrest apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór cenzura Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk eutanazja fajka fantazja film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm ideologia II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja kiełbasa klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty kwiecień las lato legenda lektura lęk lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieski pieśni pieśń piękno piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spokój spontaniczność spotkanie stado starość strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście szerszeń śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wiatr wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost