czwartek, 12 marca 2015

Wszystko, co jest nami…





Cezary pisze



Pesymizm, jako brak ufności do losu wykreśla wzrastającą krzywą na życiorysie każdego z nas. Optymizm jest zaś wykładnikiem często bezkrytycznej wiary. Są to dwie skrajności przynależne piszącemu. Trudno o wypośrodkowanie, bo co dzisiaj wiarą, jutro zaprzeczeniem.

A miało być o składowaniu…


Życie jak wielowymiarowy magazyn jawi się swoim nieposkładaniem. Sprawa przerasta sprawę, zmienia położenie w odniesieniu do poprzedniej pozycji. Zdezaktualizowane rzeczy przykrywane są kolejną warstwą w wyznaczonej kolejności nadanego im biegu. Niby mimowolnie, lecz z zachowaniem bezwiednej tendencyjności, tak jakbyśmy realizowali zamierzony z góry plan. To, co było wartością znika pod na nowo osiągniętym walorem dnia dzisiejszego, by stać się kolejną warstwą budowanego podłoża. Nieustający bieg zmian, dewaluacji czy hierarchii.

Patrzę na przedmioty i sprawy odkładane w stosy zapomnienia. Przykurzone zalegającym czasem tracą na wyrazistości, zarys pozostaje zamglony proporcjonalnie do wartości. Ostre rzeczy tracą obrazowość, a te codzienne dokładane są do kurzu łączącego wszystko w jeden monolit. To tylko pozory, wystarczy podmuch nostalgii by od nowa uzyskać ich odrębność i by otrzepane z kurzu rozświetliły niegdysiejszy blask lub ciemność.

Zbieractwo wyraża i odzwierciedla drogę przejść przynależnych labiryntów i zawirowań, bez możliwości bezpośredniej ingerencji nawet, gdy idąc prosto widzimy przed nami kolejny tunel. Wyznaczony pęd życia nie zwalnia na tyle, aby ochłodzić zgrzanie zapędów mających swe odniesienie w przeszłości.


A miało być o składowaniu…


Wszyscy jesteśmy kolekcjonerami. Zbieramy wszystko począwszy od znaczków, maskotek, uczuć, obrazów. Szczególnie wartościowe są właśnie obrazy doznań i przeżyć. Dopasowywane do wyobrażeń stają się dogmatem aplikowanym przy każdej ocenie obecnej rzeczywistości nie bacząc na poprawność ich stosowalności. Przecież wiemy i nie może być inaczej. Mamy wiarygodną podkładkę i w każdej chwili skłonni jesteśmy wysupłać z monolitu odpowiednią cegiełkę, odkurzyć i pokazać jej blask czy blask ciemności. Czasem atrybuty nie potrafią ujawnić się, są osaczone nowym blaskiem czy blaskiem ciemności.  


Więc, dlaczego jesteśmy kolekcjonerami…

Jesteśmy na tyle zachłanni, że nie potrafimy wyegzekwować prawidłowej selekcji. Trudno odrzucić rzeczy, doświadczenia, bo być może nadarzyć się okazja bezpośredniego ich zastosowania.

Teraz już wiem, dlaczego moja komórka jest zawsze wyładowana manelami po sufit. Czasem komórka jest przepełniona SMS’ami i nic więcej nie mogę odebrać. Mogę przeoczyć coś bardzo ważnego, informację na skalę być lub zniknąć. Z tego typu zaległościami łatwo jest poradzić sobie i oczyścić w sposób mechaniczny. W prosty sposób robimy miejsce na nowe, zaczynamy proceder od nowa.
Znacznie gorzej jest z obrazami uczuć i doznań, które to tworzą nas unikalnych i niepowtarzalnych w całości. To tak, jakby usuwać cegiełkę po cegle z fundamentu naszej egzystencji, naszego ja. W normalnych warunkach nie podcinamy podtrzymującej gałęzi. Tak samo nie powinniśmy usuwać ludzi dobrej woli z bliskiej przestrzeni, powietrza wystarczy dla każdego. Nawet tych złych w naszym mniemaniu, bo oni też mają prawo bytu, a odsunięci na drugi krąg mogą z daleka zatracić pierwotną wyrazistość.
Manipulujemy otaczającym nas światem, na siłę chcemy dostosować go do naszych wyobrażeń. W ten sposób stajemy się sędziami i sądzimy bezwzględnie wszystko to, co nie pasuje do wypracowanego realizmu. Bardzo często karzemy ludzi za nasze grzechy, właśnie My.  


A miało być o składowaniu…


Utożsamiam się z wszelkimi przeżyciami, doznaniami, przedmiotami, których dotknąłem i których przyjdzie mi dotknąć. Nie ma sensu wypierać się przyczynków kształtujących na obraz i podobieństwo nas, nas samych.

Często słyszę; chcę zacząć od nowa. Chcę dostąpić oczyszczenia zupełnego, bez bagażu przeszłości. To jest utopia, której skutki zaważą na przyszłych poczynaniach. Oczyścić można zawaloną komórkę z gratów czy komórkę z SMS’ów.


A miało być o składowaniu…

Jest duża szansa, że na świeżo zaoranym i wysianym czystymi nasionami polu wiatr wtrąci swoje trzy grosze i zasieje chwasty.


Z podziękowaniem za inspirację dla Mar z bloga:  

45 komentarzy:

  1. jestem...
    jestem kolekcjonerem (kolekcjonerką)...
    post muszę przeczytać po raz kolejny...
    zbieractwo... TAK

    jeszcze TU wrócę...

    oczywiście pozdrowienia A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No gdzie jesteś, no gdzie? No, kiedy wrócisz TU? Pewnie jesteś zajęta kolekcjonowaniem, co muszę wybaczyć. Rozumiem, że nic nie wyrzucasz, nic nie palisz za sobą. Miałaś szansę pozbycia się pod Cezarowym postem, a tu nic.
      Pozdrawiam oczywiście serdecznie TU C.

      Usuń
    2. jestem, jestem
      udało mi się kilka rzeczy wyrzucić.
      I nie zakończę na tym :)

      Usuń

    3. A ulżyło? Postaram się poszukać i być może coś znajdę. Ostrzegam, jeśli wartościowe to pozostanie w kolekcji Cezarego i na nic błagania o zwrot, chyba, że za 100% znaleźnego. Dobrej nocy tym razem.

      Usuń
  2. Niektorych rzeczy (wspomnien, doswiadczen - niepotrzebne skreslic) pozbywam sie na pniu, inne przechowuje tak dlugo, ze w koncu zapominam, ze je mam, tona pod zwalem nowych. Trudno mnie zdefiniowac, jakis dualizm bez ladu i skladu, rzadzacy sie wlasnymi balaganiarskimi prawami. Czesto wyrzucam wazne, zachowujac bagatelne, za mna nie trafisz...
    Usciski wiosenne :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja na pniu to rąbię drewno na opał. Nowe zastosowanie Pnia już podchwyciłem i tylko zastanawiam się, jaki ten Pień ma być. Jak będzie za mały, to za mało pozbędę się, a jak za duży to palenia będzie na czas bliżej nieokreślony. Każdy bałagan ma swoje prawa i kierowanie się w bałaganie bałaganiarskimi prawami nie jest bez sensu. Mniej więcej cel zostaje osiągnięty i to jest najważniejsze, ale trudno uwierzyć, że nie dostrzegasz blasku perły na pochopnej dłoni.
      Uściski z przesileniem wiosennym, takie wonne.

      Usuń
  3. podobno nie powinno przyzwyczajać się ani do pieniędzy ani do rzeczy, bo szybko mozna je stracić.

    Jestem kolekcjonerem i doświadczeń i rzeczy. Gdyby, takie a nie inne doświadczenia, nie byłabym człowiekiem jakim jestem. Nie piszę dobrym czy złym.
    A rzeczy....czasami lubie brać coś w dłonie i wrócić do wspomnień.

    ps Piekne walizki, uwielbiam rzeczy pokryte patyna czasu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyzwyczajanie się to ponoć druga natura i jak zwykle czasem dobra, a czasem zła. Incydentalnie przyzwyczajenie zdejmuje pierwotny blask i staje się codziennością. Ileż trzeba by nie biec z jego nurtem, by dzisiaj było jak wczoraj, jak lata temu. Można. Pięknie spuentowałaś; „ nie byłabym człowiekiem, jakim jestem”. W dłonie można wziąć pamięć, utulić uwolnione już z ram obrazy i owinąć nimi na nowo teraźniejszość.
      A walizki, to zdjęcie zrobione w AU w skansenie po górniczym miasteczku. Mamy ich wiele i każde z nich pachnie wycinkiem tego, co już nie powróci w zatrzymanej postaci. Dobrego czasu w otaczającej patynie wspomnień.
      Serdeczności.

      Usuń
  4. Ja zupełnie nie w temacie i bardzo przyziemnie: cudowne kufry podróżne; pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chcąc nie chcąc jesteś w temacie. W podróżnych kufrach i zawartej w nich przyziemności prozy życia, wewnątrz wagonu z przeszłości.
      Serdeczności.

      Usuń
  5. Ja jednak jestem za odsuwaniem tych "złych" w naszym mniemaniu, aby "stracili pierwotną wyrazistość" i tym samym nie wpływali więcej na nasze życie. :)
    A co do reszty to gromadzenie doświadczeń może być i skarbem, i garbem - wszystko zależy od bazy jaka jest w nas i jakie wnioski umiemy z nich wyciągnąć. Czy ja sama uczę się na błędach? Hm...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obiektywność naszego mniemania o „czymś lub kimś” często pozostawia wiele do życzenia, pozostaje chwilowym wyobrażeniem. Przesunięcie w czasie potrafi zmienić i niekiedy pokazać zupełnie inną strukturę pod maską „zła”.
      Już widzę słabowitego Cezarego dźwigającego skarb, który od wysiłku ponad możliwości dostał garba. Reasumując można mieć i skarb i garb. I masz rację, wszystko zależy od nas samych, bo wszystko mamy w sobie. Czasem zastanawiam się nad prostotą zagadnień i dochodzę do wniosku, że preferujemy skomplikowane tematy zamiast przyjąć nawet na wiarę oczywiste, logiczne i prostolinijne. Tak trudno uwierzyć…
      A co do uczenia się na błędach; uczmy się na błędach sąsiadów.
      Hmm, pozdrawiam wrocławiankę z miasta mojej późniejszej młodości.

      Usuń
  6. Gdy zajrzysz pod powłokę widzialnego, zobaczysz niewidzialne, ale czyż można zobaczyć niewidzialne? Więc zobaczysz skłębiony kłąb który zawiera rzeczy ważne i nieważne i niepoważne, straszne także. I tak, zaglądając poprzez sen w niewidzialne, możesz zobaczyć dwa olbrzymie skorpiony, siedzące pod drzewami nad pięknym sielskim stawie, ruszają z impetem. Uciekasz. Czym one są? Cieniem? Coś nie zostało zweryfikowane, powstał z tego cień, realny bardzo aż za bardzo, który boli i straszy no i niszczy, one czekają. Odrzucić? czy odrzucone nie urosną przewyższając drzewa? Zapomnieć? Hm, czyż nie rozrosną się w szerz, zajmując cały staw? Zniszczą, zatrują niewidzialne, aż w widzialnym staną się widoczne.
    Od kilku dni siedzi we mnie post mniej więcej o tym. Dzięki Cezary za myśli, które zostały ubrane w słowa potrzebne, dodam że chwasty generalnie nie są chwastami a wiatr przywieje tylko to czym w niego rzucałeś.
    Ciepłe rzucam na wiatr niech leci k Wam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym niewidzialnym to bardziej skomplikowane zagadnienie. Są przecież inne możliwości segregacji i w końcu selekcji często już przewartościowanych „dóbr”. Straszne wydaje się mniej straszne, a brzydkie czymś do akceptacji. Przeważnie śpię dobrze i by uniknąć realizmu sennego staram się niedosypiać, ale to tylko mała dygresja. Skorpiony trzeba dopieszczać nawet, jak są dwa i to olbrzymie. Ucieczka przed nimi pogłębia problem i rzeczywiście rozrastający się cień ma szansę stania się widzialnym, co może spowodować obrażenia nie do wyleczenia. Kiedyś czytałem o toczących nas robakach, a może to były skorpiony? Na zewnątrz jesteśmy ostatecznym wynikiem rozgrywanych potyczek. No właśnie, a czy widziałaś lekarza na etacie leczącego duszę? Doktory dadzą maść na zmiany na skórze i do następnej wizyty.
      Z tym wiatrem to mam problem, bo kiedyś, kiedy rzucałem w niego piaskiem, a dostałem żabą w grzbiet. Perły rodzą się z piasku i takowy zawsze można znaleźć pomiędzy, a nawet żabę. O dziwo, poczułem ciepło, starannie rzucone na wiatr nim pozostaje. Serdeczności Elu.

      Usuń
  7. Zbieram, zarówno doświadczenia jak i przedmioty ( stare zdjęcia rodzinne, małe bibelotki, książki ) i jestem przekonana, że dzięki doświadczeniom jestem bogatsza duchowo, a dzięki przedmiotom mam mnóstwo wspomnień z przeszłości. Niektórymi dzielę się z moimi córkami, inne zachowuje tylko dla siebie.
    Złych ludzi ( w moim odczuciu ) odcinam od siebie i swojego świata: nie potrzebuje wampirów energetycznych, egoistów, przebiegłych lisów w swoim otoczeniu. Sama z całych sił staram się nie czynić drugiemu zła, bo wiem, ze karma wraca.

    ps. wirusa się pozbyłam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doceniam taki sposób zbieractwa. Jakoś jesteśmy wnętrzem tego, czym się otaczamy, wymuszonym w pozytywnym sensie przez sposób oddziaływania. Szanuję sposób racjonalnego dzielenia się, bo są przecież rzeczy, które wydane na światło dzienne nie znaczą nic lub zatracają pierwotny kształt, a przecież dla nas są to perły w ochronnej muszli. I niech takimi pozostaną. Nie wyobrażam sobie startu z białej karty, która nigdy nie istniała i nie istnieje.
      Zrobiłaś ciekawą klasyfikację złych ludzi. Wypunktowane zostały najgorsze cechy z możliwych i rzeczywiście dotykające nas w bestialski sposób. Moim zdaniem nastąpił rozrost wampirów energetycznych, bezkrwawo i roszczeniowo szukających darmowej krwi.
      Serdeczności dla wyleczonej…

      Usuń
  8. Jestem wielkim kolekcjonerem i zbieraczem:-))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będąc wielkim kolekcjonerem jesteś wielka. Będąc wielkim zbieraczem rozbudowujesz swoje wnętrze, upiększasz je poprzez nieustanne składowanie i to, co może wydawać się ciemnością odpłaci niewyobrażalnym blaskiem. Nie może być inaczej. Samych serdeczności.

      Usuń
    2. Dziękuję Ci- podbudowałeś mnie mocno! Też pozdrawiam!

      Usuń
    3. Jesteśmy po to, by wspomagać się. Na miarę możliwości mocno, nawet…
      Z początkiem wiosny, pozytywnych wypełnień na białej karcie życzymy.

      Usuń
  9. Super tekst!
    Dlatego właśnie, pozbawieni oglądu innych ludzi, dziwaczejemy w swojej "jedynej słusznej racji". Zycie po wielokroć podsuwa nam ożywcze chwasty i mądrych "superwizorów" w przebraniu zwykłego przechodnia, a my się kulimy w swoim braku zaufania i z ulgą zatrzaskujemy drzwi. Ufff, znowu się udało! Graciarnia ocalona! Jedyne słuszne spojrzenie na świat, uratowane!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super tekst; to jest to, co lubię. Dopełniłaś czarę próżności Cezarego. Są okna bez firan, szeroko otwarte, często na oścież, z których oglądamy otaczającą nas rzeczywistość. Zamknięci w czterech ścianach możliwości i wyobraźni oceniamy coś, o czym nie mamy pojęcia. A przecież wystarczy otworzyć drzwi, wyjść naprzeciwko niezrozumianym i nieznanym wyobrażeniom w zasięgu siostrzano-braterskiego uścisku. Czyżby to „jedynie słuszna racja” powstrzymywała przez otwarciem się, bo my wiemy lepiej, bo my jesteśmy lepsi i nieomylni. Nie wiem czy wynika to z braku zaufania, czy raczej z obawy o sterylnie zbudowany światek na możliwości właściciela. Muszę doczytać definicję tolerancji i w razie braku zrozumienia napiszę swoją własną. Pozdrowienia.

      Usuń
  10. jestem zwolenniczką odcinania niepotrzebnych bagaży
    czasem wracają - to prawda
    czasem nawet uderzą nas boleśnie w łydkę lub goleń
    ale tylko czasem
    lepsze to dla mnie niż dźwiganie każdego dnia
    nie udźwignęłabym chyba...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś zwolenniczką, ale czy dogłębnie stosujesz uznane reguły? Jak ocenić czy bagaż rzeczywiście był niepotrzebny? Dzisiaj niepotrzebny, jutro konieczny. Zdarzyło się mnie. Skasowałem na pozór niepotrzebnego SMS’a, a kolejnego dnia okazało się, że ten w powiązaniu z następnym tworzył całość. Strzał nie tylko w łydkę, ale i w kolano. Gorzej jest z tym niematerialnym bagażem niejednokrotnie będącym integralną częścią tego, co kolekcjonowaliśmy przez minione lata. Może jest trochę uciążliwy, ale stanowi cząstkę całości, bez której poczujemy się koślawo. Przysypany kurzem bagaż wbrew pozorom staje się lżejszy. Dobrego dnia życzę.

      Usuń
  11. Piękny wpis :)... O tożsamości, o byciu ze sobą... O składowaniu też :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powyżej napisałem o swojej próżności, ale miłych słów nigdy za wiele. Zgodne bycie z sobą to dobry początek… a utożsamianie się wyprowadza na prostą… a unikalność składowania tworzy niepowtarzalność. Cierpliwość i rozwaga w odniesieniu do samego siebie jest gwarantem odnalezienia zamierzonego celu. Pozdrawiam.

      Usuń
  12. Jak tylko zobaczyłam te niegdysiejsze walizki, to od razu poczułam, że coś się święci...
    A w miarę czytania nabierałam przekonania, że "prawie chyba na pewno" byłeś u mnie z wizytą :)))

    Pięć kotów to moja jedyna kolekcja :)
    Naprawdę.

    To ciekawe, co napisałeś. Inne niż moje odczucia i wyobrażenia. U mnie jest tak:

    Nie jestem pesymistką. Ani optymistką. Raczej realistką. Aczkolwiek nostalgiczną.
    Przykurzone stosy zapomnienia paliły się kiedyś znakomicie, od jednej zapałki. Popiół zabrał wiatr.
    Ludzi nie usuwam. Sami odpadają, gdy przestajemy do siebie pasować. Sprawdza mi się zasada, że podobne przyciąga podobne.
    Dlatego czasami odpadam ja...
    Karać? Też nie, bo nie ma winnych. Jedynie odpowiedzialni, a to już zmienia postać rzeczy.
    Nigdy nie osłabiam fundamentów. Natomiast regularnie czyszczę dom, dosłownie i w przenośni, żeby mi się nie zawalił
    pod ciężarem kolejnych warstw tego, co życie gromadzi za moim pośrednictwem.
    Nie utożsamiam się ze wszystkim, czego dotknę, bo to oznaczałoby oddać temu część mojej energii.
    Dokonuję wyboru, żeby się nie dać osłabić.

    Chwasty to takie same rośliny jak każde inne. Tyle, że rosną akurat tam, gdzie my nie chcemy, aby rosły.
    Panoszą się, wiem. Odbieramy im prawo do życia, bo sprzeciwiają się naszym równym grządkom.
    Cenię tak zwane chwasty za ich żywotność, siłę, upór, cierpliwość, nierzadko piękno. Umieją powstawać jak feniks z popiołów.
    Nikt się o nie nie troszczy, nie chucha, dmucha, nie podlewa, nie kocha, a one i tak zawsze górą...

    Akcję "oddaj, wyrzuć, spal, zapomnij" przeprowadzam dwa razy do roku, jesienią i na wiosnę. Stąd ten ostatni post.
    Ale właśnie doszłam do wniosku, że już wystarczy raz w roku, bo coraz mniej jest przy mnie "zbędników".
    Wydatnie pomogły mi w tym pozbywaniu się trzy przeprowadzki w ciągu ostatnich 4 lat.

    Komórka pusta. Wiadomość czytam i kasuję.
    Regularnie robię też przegląd zdjęć, które mnożą się w strasznych ilościach.

    Wspomnienia są, bo jest pamięć. Ale nauczyłam się pozbawiać je ładunku emocjonalnego, więc prawie nic nie ważą.
    Nie było to łatwe. Lata ciężkiej pracy nad samą sobą. Bagaż przeszłości zawsze jakiś będzie, ale jego ciężar zależy od nas.
    Po co nieustannie dźwigać wszystko? To, co było ważne kiedyś, dziś może już zupełnie nie mieć znaczenia.
    A czasami to, co jest dziś, jest już wystarczająco ciężkie...

    OdpowiedzUsuń
  13. c.d.

    Uczę się nieprzywiązywania. Gdy ktoś odwiedzi mnie i powie: -"ach! jakie to ładne!", odpowiadam: - proszę, weź to sobie.
    Ludzie są zaskoczeni. Naprawdę mogę? - pytają. No jasne! - odpowiadam. Bo dochodzę już do takiego miejsca w sobie,
    gdzie jest zgoda na to, aby oddawać bez żalu i bez trudu. Jestem właśnie na etapie rozdawania swoich książek.
    Miałam ich setki. Część oddałam bibliotekom, inne lądują u przyjaciół z zaleceniem: przeczytaj i podaj dalej.
    Docelowo zostanie ze mną kilka, może kilkanaście - te jedynie, do których wracam. Reszta niech idzie w dalszą drogę,
    bo książki też powinny żyć, być czytane, obracane w dłoniach, chłonięte, zamiast latami stać na półkach.
    Książka Sienkiewicza, którą podesłałam Oli, stała u mnie około 40 lat. I nie ona jedna...
    "Baśnie i legendy", które Ola tak kocha! Przecież ta książka powinna znaleźć się właśnie w jej rękach.
    Nagle zdałam sobie sprawę,że te wszystkie książki tak będą stały, aż umrę.
    A potem moja córka coś będzie musiała z nimi zrobić...
    Oczywiście, można to wszystko gromadzić z pokolenia na pokolenie, ale ja akurat tak nie chcę.
    Chcę, aby "moje" książki nie czekały kolejne 40 lat na półce, bo moja córka już je czytała, a mój wnuk ma 2 lata...
    Poza tym czy ja wiem, co on będzie chciał czytać i czy to samo, co ja?
    Można oczywiście pożyczać z prośbą: "tylko koniecznie mi zwróć, bo już parę dobrych książek do mnie nie wróciło".
    W ten sposób książki wędrują, ale wracają. Ale od tego są przecież biblioteki...

    Stosuję też zasadę 1:1. Oznacza to, że jeśli przynoszę do domu jakąś nową rzecz, inną oddaję.

    Nie chodzi mi o to, by żyć z jednym kubkiem i jedną sukienką czy spodniami. Filozofia zen nie dla mnie.
    Mój dom jest przytulny i są w nim rzeczy bliskie memu sercu. Sporo, na przykład, elementów dekoracyjnych.
    Raczej chodzi mi o to, aby nie gromadzić w swojej przestrzeni życiowej gratów, rzeczy zalegających od lat,
    a do niczego się nie nadających, ubrań, których już nie zakładamy, długopisów, którymi już nie piszemy,
    tych wszystkich "być może", "nigdy nie wiadomo", "niech leży, jeść nie woła"... itd., itp.

    A jeśli nawet jest kolekcja, ale jest żywa, cały czas w procesie przybierania, to fantastycznie!
    Natomiast kolekcje, z których już wyrośliśmy lub przestały cieszyć, albo przestały się nam podobać - te bym oddała natychmiast :)


    Każdy z nas jest inny i to, co jednemu robi dobrze, innemu niekoniecznie. Jedni lubią bałagan i dobrze w nim funkcjonują,
    inni by się zakopali i umarli. Jedni cenią sobie WSZYSTKIE swoje doznania, wspomnienia, przeżycia, dotknięcia,
    inni wyznają zasadę, że "mniej to więcej", itd.

    I tak również to, co piszemy na blogach z jednymi rezonuje, z innymi nie.

    Ale już parę osób mi doniosło, że wywalili kilka worów różności i nagle odetchnęli pełną piersią :)
    I jest im teraz nagle lżej.
    Bo wszystko jest ze sobą powiązane i okazuje się, że gdy oczyścimy to, co na zewnątrz,
    oczyszcza się samoistnie to, co wewnątrz.

    Ale możemy nie chcieć. Wolna wola.

    No! To się rozpisałam. Sprowokowałeś mnie! :))

    Cezary, dziękuję za odwiedziny i za to, że ostatnio wróciłeś i odkrywasz nam trochę siebie.
    Blogi są zdominowane przez panie, więc męski punkt widzenia jest szczególnie cenny.

    Najserdeczniej, wiosennie... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Walizki przekaźnikiem telepatycznym? Muszą skrywać spotęgowaną przez nieużywanie moc. Prawdę mówiąc czekałem na ten komentarz, choć nie liczyłem na aż tak wyczerpujący i osobiście wylewny. Miło jest czytać czując przy tym na nowo odkrywaną szczerość bez szczelności woalek.
      Tak, byłem z wizytą. To „coś” mówiło; idź… i odśwież pamięć.
      Zastanawiałem się i ciągle się zastanawiam, w jaki sposób mam odpowiedzieć, bo w komentarzach zawarłaś wszystko i mógłbym tylko napisać: „tak, masz rację Mar”, szanując przy tym wolę wyrażania myśli.
      Zauważyłem pewną zbieżność i poprzez wymianę pojedynczych wyrazów intencje zaczynają biec równolegle w odniesieniu do „faktów”, co spowodowało częściowe przegięcie w stronę adresata. Czy to, że częściowo utożsamiam się z komentarzem oznacza wymuszone oddawanie części energii? A nawet, jeśli tak? To jest jedna z tych rzeczy, którymi powinniśmy dzielić się bez oczekiwań na przynajmniej proporcjonalny zwrot. Powinniśmy dawać, a nie spalać wyłącznie w sobie.
      O pesymizmie i optymizmie napisałem, jako wprowadzenie do ciągu dalszego: „Trudno o wypośrodkowanie, bo dzisiaj wiarą, jutro zaprzeczeniem”. Zauważ, jak łatwo przepisać:
      , dzisiaj ważne, jutro wypłowiałym frazesem
      , dzisiaj decydujące, jutro bez znaczenia
      , dzisiaj porządek, jutro bałagan wynikający właśnie z porządku
      , dzisiaj miłość, jutro nienawiść
      itd., itd.,…
      Jak łatwo o przewrotność przy niezakładanym z góry punkcie zwrotnym?

      Osobiście unikam zwrotów typu; „im mniej, tym więcej”, pomimo, że wydają się wpasowywać w całą kaskadę sytuacji. Bardzo często nie wiadomo, czego jest mniej, a czego więcej. Przyjmując tę analogię przychylam się do odwrotności; tzn. że oczyszczenie wnętrza pozwala na zmianę hierarchii wartości otaczających nas uzupełnień, bo czymże innym są zalegające materialne wyróżniki

      Posty na blogu piszę rzadko z powodu zatwardziałego lenistwa, ale gdy już coś napiszę(zazwyczaj pod naciskiem Oli) to jestem zadowolony i chętnie wchodzę w konwersacje z wrażliwymi komentatorami.
      Wracam, znikam i udaję duszka.

      Cudownych dni, w tym wiosennym rozmarzeniu…

      Usuń
    2. O tak, oczyszczanie wnętrza jak najbardziej powoduje daleko idące zmiany w naszym otoczeniu.
      Ale jest to opcja trudniejsza. Dla większości ludzi łatwiej jest zaczynać od tego, co widać, niż od tego,
      co niewidoczne. Ale ponieważ są to naczynia połączone, zatem zmiany w jednym pociągają zmiany w drugim
      i vice versa. Ważne, aby w ogóle zacząć coś robić w tej kwestii.

      Popieram naciski Oli! Cezary, nie poddawaj się pisarskiemu lenistwu, bo - sądząc po komentarzach - nie ja jedna lubię
      Cię czytać.

      Energetyczne pozdrowienia ze słońcem w tle :)

      Usuń
    3. Mar, od dzisiaj jesteś dla mnie wzorem niedoścignionym :)

      Usuń
    4. Uśmiechnąłem się tylko… Dyskusja z Mar mogłaby być czymś niekończącym się, a nowy wątek sprowokowany pojedynczym słowem może dać początek ciekawej noweli. Nie jest to szermierka na słowa, bardziej przypomina wymianę słowa za słowo. Mam nadzieję, że kiedyś usiądziemy pod naszą coraz bardziej pochylającą się trześnią przy kubku koziego mleka i przerobimy przynajmniej jeden temat od świtu do zmierzchu. Cezary zaciera już ręce, bo nie ma to, jak obserwować mimikę twarzy odbiorcy.
      Cezary nie należy do skromnych osób przynajmniej na pokaz, ale widząc i rozumiejąc swoje braki woli pozostawać w cieniu. Uleganie obecnej żonie należy do przyjemności.
      Zwracam energetyczne pozdrowienia przynajmniej podwojone.

      Usuń
    5. Zdecydowanie, ciekawe rozmowy na żywo, gdy włącza się cała pulsująca energetyka rozmówców, są najsmaczniejsze,
      a już szczególnie zakrapiane kozim mlekiem :-)

      Póki co, porządkuję co się da, bo nów za pasem, a do tego zaćmienie Słońca i wiosenne przesilenie.
      Wyjątkowy czas - energia się zwija, by za chwilę ruszyć ostro do przodu. A my razem z nią!
      W piątek przed 10 rano będzie magicznie - poobserwujcie zachowanie zwierząt podczas zaćmienia...

      Uściski posyłam wieczorną sową :-)

      Usuń
    6. Właśnie patrzę w okno. Czekam na zaćmienie słońca przy jeszcze pochmurnym niebie. Nadmiar postanowień na dzień dzisiejszy przesuwa się poza magiczną godzinę. I tak za dużo i tak nie poradzę. Wystartuję ze znacznym opóźnieniem. Czy zabranie słońca będzie tak samo skutkowało, tu i tam? Czy w takiej chwili rozmowy milkną? Słońca w nas też bywają cyklicznie zaćmiewane.
      Pozdrawiamy oboje serdecznie!:-)))

      Usuń
    7. Zaćmienie jutro. Do tego czasu najlepiej wyhamować wszelką działalność, aby po prostu płynąć z kosmicznym prądem
      zwijania energii, nie zderzać się z aktualną tendencją do wewnątrz.
      Najlepiej, gdy słońca w nas są zsynchronizowane z naszą słoneczną gwiazdą, bo ona współbrzmi ze Słońcem Centralnym.

      Pozdrawiam Was już całkiem szeptem i znikam powoli w głębinach samej siebie.
      Czas na zagęszczenie mocy na nową wiosnę! :-)

      Usuń
    8. Widać cierpliwości mi brak i od wczoraj wyglądam zaćmienia słońca. Sam nie wiem, dlaczego, bo przecież podobnych zaćmień doświadczam prawie codziennie. Chwilowych i niekoniecznie całkowitych, ale jednak. A wczoraj zostałem pobudzony, bo po raz pierwszy odpaliłem traktorek ogrodniczy po prawie roku usilnych starań naprawy w tym przez fachowców. I wiesz, ktoś, kto popełnił błąd na początku, zapoczątkował postępujący ciąg pomyłek.
      Zwijania energii życzymy, by była źródłem inspiracji…

      Usuń
  14. Rzadko mi się to zdarza ale przeczytałam wszystkie komentarze przed napisaniem swojego i wszystko już tam było. Ba, sama tydzień temu zaczęłam pisać posta o przydatności i niepotrzebności. To "wina" wiosny.
    "Zdaje mi się, że zaczynam rozumieć - stwierdził Muminek - Nie jesteś już zbieraczem. Jesteś tylko posiadaczem a to wcale nie jest równie przyjemne"
    Wiej ciepły wietrze pod to samo niebo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powtarzalność tematów nie jest niczym złym, przeważnie przynosi odmienne ujęcie, co przekłada się inność wniosków płynących z unikalności podejścia do tematu. Dopytałem Olgę o Muminka i skończyło się na „gonieniu króliczka. Coś w tym jest. Złapany często znika pod warstwą kurzu. Coraz trudniejsze jest bycie „oryginalnym”, bo podobno wszystko zostało już powiedziane, a interpretacja „wiadomego” odstaje od zapamiętanych wartości, która niejednokrotnie wypacza przekaz.
      Wieje, wieje ciepły wiatr, bo my wszyscy jesteśmy pod tym samym niebem.

      Usuń
  15. Przeczytałam ... wszystkie komentarze też ...i już nie wiem kim jestem ...kolekcjonerem, zbieraczem czy posiadaczem dobra wszelakiego :) O matko, widzę, że muszę zrobić porządek" w sobie " i wokół siebie.
    Przecież ja mam komórkę ciągle załadowaną i ciągle rozładowaną :)
    I wszystko mi się przyda, przecież to jeszcze całkiem nowe... na ściereczki się przyda a może poszewkę na poduszki z tego uszyję ( nie umiem szyć !!! )
    W czarnej dziurze się znalazłam przez Ciebie Cezary .... no, żartuję, przez swoje przydasie, które gromadzę :)
    Wiosenne pozdrowienia przesyłam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zasiałaś panikę. Wszyscy jesteśmy wszystkim po części i nie wyobrażam sobie osób sterylnych w tym i nie tylko tym temacie. Sam należę do emocjonalnych bałaganiarzy nie wspominając o stosunku do rzeczy materialnych. Uważam, że w ten sposób jest ciekawiej. Odnośnie rzeczy, mam usprawiedliwienie, że mieszkam na wsi z daleka od dostępności i wszystko w określonym czasie może być potrzebne. Przykład; ostatnio budowaliśmy zagrodę dla Majki i okazało się, że nie mam haczyka do bramki. Żeby zakończyć pracę miałem wybór, wsiąść w samochód i pojechać do miasteczka lub wymyślić coś ze składowanego złomu. I okazało się, że to najlepsze zamknięcie. Wpadanie w czarne dziury nie jest czymś złym, a w zasadzie wychodzenie z nich z powrotem na powierzchnię daje dużo satysfakcji. Do prywatnego słownika dodałem nieznane mi słowo „przydasie”. Użyję go w stosownym czasie.
      Mówisz, że wiosenne pozdrowienia… Ja przesyłam przedwiosenne, u nas wszystko przychodzi później i jesteśmy na etapie gonienia wiosny w związku z czym niech będą przedwiosenno-serdeczne.

      Usuń
    2. Mirko, przydasie mają to do siebie, że lubią nas wodzić za nos i obiecywać, że "jutro, potem, kiedyś, może", itp.
      Ja po prostu przestałam im wierzyć, bo zauważyłam, że mnie oszukują!
      Niech się, cwaniaki, przydadzą komuś innemu, bo mnie się przyda co innego:-)

      Serdeczności :-)

      Usuń
    3. A ja Miła Mar mam inne doświadczenia. Zbieram zakurzacze miesiącami, czasem latami i akurat jak wyrzucę, okazuje się, że by się przydały.To nie są duże pieniądze kupić nowe, teraz nastały czasy jednorazówek. Ale są przydasie, zakurzacze i duperele. I trudno je odróżnić. Pewnie wszystkie troszkę oszukują, każdy chce być potrzebny. I ja to rozumiem. Jak mam miejsce to daję im druga szansę.

      Usuń
    4. Krystynko, ważne, aby trzymać się tego, co nam się sprawdza.

      Ja, podobnie jak i Ty, też jestem w podróży. Różne to są podróże, ale u mnie łączy je umiłowanie do lekkości.
      Czuję, co mnie obciąża, a co nie, i według tego działam.
      Są ludzie, którzy podróżują z małą walizeczką, inni wolą lub muszą zabrać więcej.
      Ja też daję rzeczom drugą szansę najczęściej oddając je w dobre ręce. Są też takie, które aż garną się do ognia,
      bo pragną już wrócić skąd przyszły... Staram się to prawidłowo wyczuć, nawiązywać kontakt z materią,
      bo i ona "żyje" i wibruje. Podchodzę z szacunkiem do wszystkiego. Bo przecież "stoły stołują", a "krzesła krzesłują",
      "czajnik czajnikuje", a "łyżka łyżkuje" :-)
      Bywa, że czuję wyraźnie, że jakiś przedmiot potrzebuje zmiany i wtedy zdarza się, że pojawia się ktoś,
      komu akurat podoba się tą rzecz, albo jest mu potrzebna, a mnie już nie. Przynajmniej na chwilę obecną.
      Nie myślę wtedy, czy za rok mi się to może przyda, bo za rok to dla mnie abstrakcja.
      Tak naprawdę tyle może się wydarzyć za chwilę, a za rok?

      Ale podkreślam - to jedynie mój sposób na harmonijne istnienie, dzielę się nim z innymi.
      Zastosują go ci, z którymi współbrzmi, inni go przemyślą i dojdą do odmiennych wniosków, jeszcze inni
      całkiem odrzucą. I tak jest dobrze. Każdy niesie dokładnie tyle, ile ma nieść...

      Usuń
  16. Każdy z nas coś trzyma po coś,nie zawsze wie po co i dlaczego a pozbycie się tych cośów to wyjątkowo trudne zadanie.

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk fajka film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty las lato legenda lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieśni pieśń piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spontaniczność spotkanie stado strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost